www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Międzynarodowy Dzień Tańca 2009
Autor Wiadomość
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 48
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Kwi 28, 2009 7:02 am   Międzynarodowy Dzień Tańca 2009

Juz jutro nasze (Wasze) świeto


Akram Khan
Ten niezwykle szczególny dzień, Międzynarodowy Dzień Tańca, jest poświęcony językowi, którego każdy człowiek na świecie może się nauczyć – przyrodzonemu językowi naszego ciała i duszy, językowi naszych przodków i naszych dzieci.

To dzień poświęcony każdemu z bogów, mistrzów i seniorów, którzy kiedykolwiek nas uczyli i stali się dla nas źródłem inspiracji.
Każdej pieśni, każdemu impulsowi i każdej chwili, która nas poruszyła, wprawiając nas w ruch.

Ten dzień jest poświęcony dziecku, które marzy o tym, by tańczyć jak prawdziwa gwiazda.
I matce, która mówi: "Przecież już to potrafisz".

Ten dzień jest poświęcony każdemu, kto przekuwa tradycje przeszłości w opowieści o teraźniejszości i marzenia o przyszłości, bez względu na wyznanie, kolor skóry i krąg kulturowy, z którego się wywodzi.

Ten dzień jest poświęcony tańcowi, jego niezliczonym dialektom i ogromnej potędze ekspresji, transformacji, jednoczenia i niesienia zachwytu.

Akram Khan

Akram Khan urodził się w Londynie w 1974 r. W świat tradycyjnego tańca bengalskiego wprowadziła go matka, która, gdy skończył siedem lat, zabrała go do znanego nauczyciela tańca kathak, Sri Pratap Pawara, u którego został uczniem. W 1992 roku, jako osiemnastolatek, debiutował solo pt. „Manch Pravesh” w Londynie. Później otrzymał stypendium Aditi jako uczeń tańca kathak, a w 1994 r. Indyjska Rada Tańca przyznała mu dyplom pierwszego stopnia.

W roku 1994 Akram Khan rozpoczął studia licencjackie na Uniwersytecie De Monfort w Leicester. To tu po raz pierwszy zetknął się z baletem i tańcem współczesnym. Po dwóch latach przeniósł się do Northern School of Contemporary Dance w Leeds, którą ukończył z najwyższą lokatą w historii tej uczelni. Jego repertuar wzbogacił się o balet klasyczny, techniki Graham, Cunningham, Alexandra, a także o ćwiczenia rozluźniające, improwizacje kontaktową i techniki teatru fizycznego.

„Rush” (2000) to pierwsze dzieło artysty, zrealizowane dla jego własnego, niewielkiego wówczas zespołu Akram Khan Company. Zainteresowanie przedsięwzięciem było ogromne: spektakl został ufundowany przez Dance Umbrella, Yorkshire Dance Centre, Dance East, Birmingham DanceXChange i Sampad. Projekt szybko okazał się sukcesem, a jego autor zdobył Krajową Nagrodę Krytyków Tańca w kategorii „Niezwykły Debiutant” za swój unikatowy styl.

W roku 2001 orkiestra London Sinfonietta zleciła Akramowi Khanowi realizację "Related Rocks". Był to test poprzedzający powstanie dzieła "Kaash" (2002), pierwszego spektaklu pełnometrażowego, zrealizowanego dla zespołu, za który choreograf otrzymał nominację do nagrody South Bank Show Award (w kategorii “taniec”) oraz do nagrody Njinsky Award (Nagroda Niżyńskiego) ufundowanej przez Monaco Danses Forum.

Drugie pełnometrażowe dzieło taneczne dla większego zespołu, złożonego z siedmiu tancerzy – „ma” (2004) to jak dotąd najbardziej ambitny ze zrealizowanych przez Khana projektów. W jednej ze scen Akram Khan wykonuje klasyczny taniec kathak, po raz pierwszy włączając go w ten sposób do projektów tańca współczesnego.

Tancerz otrzymał doktorat honoris causa uniwersytetu De Montfort za twórczy wkład w rozwój społeczności artystycznej Wielkiej Brytanii. W roku 2005, Akram Khan został członkiem nadzwyczajnym Sadler’s Wells Theatre i otrzymał Order Imperium Brytyjskiego za zasługi na rzecz tańca w Wielkiej Brytanii.

tłumaczenie: wolna strefa - serwis tańca
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 48
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Kwi 29, 2009 8:47 am   

WSZYSTKIEGO NAJ, SPEŁNIENIA ZAWODOWEGO, ZDROWIA, SZCZĘSCIA I NIEUSTAJĄCEJ MIŁOŚCI DO TAŃCA
życzy Administrator Kasia G

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/71881.html
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
staace 
Adept Baletu


Związek z tańcem:
uczennica, tancerka
Wiek: 35
Posty: 144
Skąd: Malbork
Wysłany: Sro Kwi 29, 2009 9:17 am   

Wszystkim Tancerzom jak i tym, co właśnie zaczynaja swoją przygodę z tańcem wytrwania oraz determinacji. Wielkiej niesłabnącej pasji i miłości do tańca.

Pamiętajcie:

" Talent i zdolności to nawet nie polowa sukcesu.
Podstawa to systematyczność, determinacja i upór w dążeniu do celu "

WSZYSTKIEGO NAJ NAJ NAJ MOI DRODZY!!!!!!!!
_________________
"Talent i zdolności to nawet nie połowa sukcesu. Podstawa to systematyczność, determinacja i upór w dążeniu do celu"
 
 
     
nathaliye 
Pierwszy Solista


Posty: 2264
Wysłany: Nie Maj 03, 2009 4:16 pm   

Długi artykuł ale ciekawy z wp.pl

29 kwietnia świat obchodzi Międzynarodowy Dzień Tańca. Polacy szczególnie aktywnie.

Raz, dwa, trzy! Raz, dwa, trzy! – donośny głos instruktora dominuje nad muzyką i szumem tańczących par. Niektórzy radzą sobie nieźle, bawią się muzyką i bez problemów wykonują mniej lub bardziej skomplikowane figury. Inni są niepewni, sztywno drobią kroczek po kroczku ze wzrokiem wbitym we własne stopy. To kurs tańca towarzyskiego dla początkujących. Później będzie już tylko lepiej. Trenerzy, instruktorzy i wielbiciele tańca nie mają wątpliwości: moda na taniec, rozbudzona przez programy taneczne, nie słabnie.

Najpierw gwiazdy

Zaczęło się oczywiście od „Tańca z Gwiazdami”. Program bazował na kilku pewnikach, które musiały się sprzedać. Po pierwsze – chcemy oglądać „gwiazdy” w nietypowych dla nich sytuacjach. Po drugie – widzów cieszy fakt, że owe gwiazdy nie ze wszystkim sobie radzą, nie zawsze są doskonałe. A przecież zwłaszcza początkowe odcinki pierwszych serii programu pokazywały komiczne nieraz zmagania aktorów i prezenterów z własnymi ciałami. Im popularniejsza była dana osoba, tym chętniej widziano, że i ona może mieć problemy z opanowaniem trudnych figur i wyczuciem rytmu.

Równocześnie relacje z tanecznych zmagań pokazywały, że pomimo pierwszych trudności ograniczenia można pokonać. Z programu na program kolejni tańczący radzili sobie coraz lepiej, rozkwitając przy rumbie i walcu, zyskiwali miękkość ruchów i grację. Niebagatelne znaczenie miał też fakt wyraźnej poprawy sylwetek tańczących – młoda aktorka Joanna Jabłczyńska na oczach widzów z zaokrąglonej dziewczynki zmieniła się w smukłą kobietę, a Katarzyna Figura chętnie przyznaje w wywiadach, że taniec pozwolił jej wrócić do formy i odzyskać piękne ciało.

W „Tańcu z Gwiazdami” o laur zwycięstwa walczyli dwudziestolatkowie z pięćdziesięciokilkuletnimi aktorami, sportowcy z zasiedziałymi domatorami, udowadniając tym samym, że zacząć może każdy, niezależnie od początkowej kondycji i umiejętności. Program szybko zaczął bić rekordy popularności. O ile pierwsze odcinki gromadziły prawie 2,9 mln widzów, to finał 2. serii oglądało ponad 7,7 mln osób, a program przez wiele miesięcy nie miał konkurencji w niedzielne wieczory. O niespodziewanym przywiązaniu Polaków do tanecznego show świadczy choćby fakt, że w czasie wieczoru wyborczego 12 listopada 2006 r. oglądało go o ponad 2 mln więcej widzów, niż zgromadziły łącznie programy wyborcze TVN 24 i TVP.

W kolejnych edycjach do udziału zapraszano córki polityków, pomniejszych prezenterów i epizodyczne postacie z tasiemcowych seriali, na gwiazdy wypromowano zaś samych tancerzy: osoby na początku kompletnie anonimowe zyskały status celebrytów i zaczęły pojawiać się na pierwszych stronach gazet. Równocześnie modę na taniec – tym razem na lodzie – podchwyciła TVP.

Nieco inną formę zaproponowano w „You Can Dance – po prostu tańcz”. Nie wszystkie prezentowane tam tańce mogłyby być pokazane na tradycyjnych turniejach. Ogromny nacisk położono na taniec nowoczesny. Uczestnicy walczą o miejsce w jednej z najlepszych szkół na Broadwayu i 100 tys. zł. Bezlitosne komentarze jurorów wymagają od tańczących nie tylko umiejętności tanecznych, ale i siły psychicznej.

Ponieważ program nie przedstawia celebrytów, oglądający go w większym stopniu mogą identyfikować się z występującymi, snując marzenia o własnej tanecznej karierze. W istocie jednak osoby kwalifikujące się do finału z reguły mają spore doświadczenie i edukację taneczną, tak jak zwycięzca drugiej edycji, Artur Cieciórski – ośmiokrotny mistrz świata w disco freestyle.

Cała Polska tańczy

To właśnie dzięki takim programom rozkwitła w Polsce kultura tańca. Polacy słysząc „passodoble”, nie zastanawiają się już, czy to przypadkiem nie nazwa egzotycznej potrawy, a na dużych imprezach i weselach widać zdecydowanie więcej niż tylko dwa kroczki „od siebie-do siebie”. Nie staliśmy się z dnia na dzień ekspertami i tancerzami na miarę najlepszych turniejów, jednak potrafimy docenić piękno scenicznego show. W szwach pękają nie tylko młodzieżowe dyskoteki, ale i kluby promujące konkretne gatunki tańca, a przede wszystkim – szkoły, coraz bardziej poszerzające swoją ofertę.

Niespodziewanie taniec stał się kurą znoszącą złote jaja. Biznes związany z pląsaniem po parkiecie wykorzystują też producenci filmowi i telewizyjni. Pierwszy polski film taneczny „Kochaj i tańcz” pobił rekordy popularności. Już w pierwszy weekend po premierze obejrzało go 400 tys. widzów, co w naszych kinach jest wynikiem zdumiewającym. Tym bardziej że produkcja nie porywa fabułą – ot, kolejna historia o tym, „że trzeba iść za głosem serca, żeby odnaleźć szczęście, i że taniec potrafi być najpiękniejszym wyrazem miłości”. Widzów wychowanych na „Dirty Dancing” nie zachwycą – wbrew oczekiwaniom – sceny tańca, te bowiem pokazane są w formie młodzieżowego teledysku, a rozchwiane jak dyskotekowe światła kadry utrudniają skupienie się na tańczących. Widzów przyciąga tu przede wszystkim nowość: skoro film jest „pierwszy taki w Polsce” i korzysta ze sprawdzonego w ostatnich latach tematu, ma szansę przyciągnąć tłumy. Najbardziej zachwycone polską produkcją są nastolatki, do których przemawiają zarówno szybkie, urwane ujęcia, jak i nowoczesny taniec Izy Miko i Mateusza Damięckiego. Jednak nawet one przyznają, że film nie umywa się do produkcji zachodnich, zestawiając go już nie z archaicznym dla nich „Dirty Dancing”, ale z filmami ostatnich lat, takimi jak „Step up. Taniec zmysłów”.

Wielkiego zachwytu nie wzbudził też na razie serial TVP „Tancerze”, luźno oparty na amerykańskim musicalu „Fame”. Pierwszy odcinek produkcji, nachalnie reklamowanej w telewizji, internecie i na billboardach, zgromadził przed telewizorami nieco powyżej 2,5 mln widzów – wynik niezły, ale nie imponujący, szczególnie zważywszy na porę emisji (sobota, godz. 20.00). Pierwszy odcinek był pełen dłużyzn i na razie nie wzbudził wielkiego entuzjazmu widzów, w kolejnych akcja trochę ruszyła do przodu, ale nadal nie powala na kolana. Tymczasem nagranie konkurencyjnego serialu zapowiada już TVN. A może po prostu większość zainteresowanych postawiła na przejście od teorii ku praktyce, czyli z kanapy na parkiet?

Z tańcem przez życie

Adriana Goulart, Brazylijka mieszkająca w Polsce od 10 lat, jest świadkiem tych zmian. Do naszego kraju przyjechała wraz z mężem, Polakiem, którego poznała w Brazylii. Tam taniec był dla niej czymś oczywistym, pierwszy raz wystąpiła na paradzie samby w Rio, kiedy była zaledwie sześciolatką. – Przewiązywałam sobie klatkę piersiową błyszczącą szarfą i byłam bardzo dumna, mogąc pokazać się w karnawale – opowiada.

Jednak dopiero w Polsce przeszła na profesjonalizm. Nie od razu. Na początku łapała każdą pracę: była kelnerką, sprzątaczką i nauczycielką portugalskiego. Wreszcie, po dwóch latach pobytu, stwierdziła, że jej marzeniem jest taniec. – Zadzwoniłam do Andre, znajomego Brazylijczyka, który akurat w tym czasie stracił pracę. Nie wiedziałam, czy mój pomysł ma jakikolwiek sens. Andre poparł mnie w pełni i chciał tańczyć ze mną – wspomina miękką polszczyzną, której przez lata uczyła się samodzielnie.

Zaczęły się treningi. Dziś Adriana sama już nie wie, jak udawało się jej wszystko pogodzić. Miała małe dziecko, pracowała w szkole językowej i trenowała, trenowała, trenowała. – Mieliśmy okropne ubrania, tworzyliśmy układy choreograficzne od podstaw – opowiada. – Ważyłam o 10 kg więcej niż dziś i nie miałam kondycji.

Najpierw były pokazy w dyskotekach i na rozmaitych drobnych imprezach, Andre i Adriana przyjmowali niemal każdą propozycję. Po latach, kiedy mają już ugruntowaną renomę, mogą wybierać, gdzie chcą występować. Razem z nimi w pokazach biorą udział Polki, które Adriana sama wytrenowała i nauczyła pełnego energii tańca.

Choć ma dopiero 38 lat, twierdzi, że zaczyna obawiać się starości. Patrząc na jej wysportowane ciało, drobną twarz i bujne czarne włosy, trudno w to uwierzyć, jednak Adriana upiera się, że przy młodszych tancerkach zaczyna czuć się nieswojo. – W tym zawodzie wiek mierzy się inaczej – zdradza. To jednak nie oznacza, że przestaje tańczyć. Twierdzi, że czas na zmiany i na założenie własnej szkoły samby. Jeśli ktoś raz zaczął żyć tańcem, nie potrafi już tego zmienić.

W szkole i na DVD

– Żaden program nie zrobił dla tańca towarzyskiego tyle, ile „Taniec z Gwiazdami” – mówił nieraz w czasie zajęć swoim kursantom Edward Krajewski, instruktor tańca towarzyskiego w Akademickim Związku Sportowym Uniwersytetu Warszawskiego. Od 47 lat wraz z żoną uczy studentów tańca i takiego zainteresowania kursami, jakie utrzymuje się w ostatnich latach, jeszcze nie widział.

Co się stało, że ta forma rozrywki i sportu, do tej pory przez wielu niedoceniana, teraz zyskała taką popularność?

Monika Sulewska, która z mężem Ireneuszem od lat prowadzi warszawską Akademię Tańca, również zauważa wielki wpływ programu z tańczącymi celebrytami. – Jedno z najczęstszych pytań, które zadają kursanci, to „czy nie mając zdolności, doświadczenia, kondycji mogę spróbować?” – opowiada. – Instruktorowi czy właścicielowi szkoły mogą nie uwierzyć. W „Tańcu z Gwiazdami” sami zobaczyli, że owszem, tańczyć może każdy.

Jak zwykle w takich przypadkach nasilenie mody na taniec budzi zaniepokojenie niektórych jego miłośników. Szkoły tańca mnożą się na potęgę, a ich instruktorzy nie zawsze mają niezbędne wykształcenie i doświadczenie.

– Poziom szkolenia instruktorów jest bardzo słaby – zauważa Edward Krajewski. – Brakuje im wiedzy z zakresu pedagogiki, metodyki nauczania, organizacji zajęć. Zajęcia prowadzą młodzi tancerze, którzy uczą tego, co sami potrafią, nie starając się dostosować zajęć do poziomu zaawansowania grupy.

A to przecież nie wszystko. Dochodzą jeszcze tak kuriozalne pomysły, jak korespondencyjne kursy tańca i płyty DVD „z pełną nauką tańców standardowych i komentarzami instruktora”. Nikt zapewne jeszcze nie nauczył się tańczyć przed lustrem we własnym pokoju, za to wiele osób zarobiło na takich pomysłach niezłe pieniądze.

Jednak renomowane szkoły, w których zajęcia prowadzone są od lat, na nowym trendzie tylko korzystają, nie obniżając równocześnie poziomu. Korzystają też wszyscy rozpoczynający kursy, którzy otrzymują większy wybór tańców i sposobów nauczania.

Mężczyźni są ambitni

Na kursy zapisują się osoby w różnym wieku. Najmłodsi zdecydowanie wybierają różne formy tańca nowoczesnego, więc kolejne szkoły otwierają klasy hip-hopu czy MTV Dance. Dwunastoletnia Sandra już planuje wziąć udział w eliminacjach do kolejnych edycji „You Can Dance”. Najpierw tańczyła w podwarszawskim klubie z wieloletnią tradycją, teraz planuje zapisać się na kurs dla nastolatków w jednej z dużych warszawskich szkół. Na razie ćwiczy samodzielnie, po kilka godzin w tygodniu, w szkolnej sali gimnastycznej. – Regularnie spotyka się z koleżankami na treningach, z własnej woli – opowiada Dorota, mama dwunastolatki.

Dorośli częściej wybierają taniec towarzyski. Inicjatorkami są zazwyczaj panie. – Dziewczyny niejednokrotnie wymuszają na swoich chłopakach udział w zajęciach, i bardzo dobrze! – twierdzi Edward Krajewski. Monika Sulewska zauważa jednak, że na panów również wpłynął „Taniec z Gwiazdami” – pokazał, że taniec nie jest niemęski, a wręcz przeciwnie: skoro na parkiecie pojawił się nawet Mariusz Pudzianowski, taneczne figury niczego mężczyźnie nie ujmują.

Z czasem to panowie bardziej chcą uczestniczyć w zajęciach. – O ile do grup początkujących zapisują się przede wszystkim kobiety – opowiada Agnieszka Iwankowska z Salsa Libre – to w najbardziej zaawansowanych cierpimy czasem na ich niedobór.

Podobną tendencję zauważa Monika Sulewska. W krótkim czasie panowie stają się dużo bardziej wytrwali i to oni dążą do występów w konkursach, do podnoszenia umiejętności i kontynuowania zajęć. Może lubią rywalizację, która pojawia się na turniejach, i przekonują się, że ta forma ruchu pozwala na podnoszenie ogólnej sprawności fizycznej. Może też czują się bardziej zaangażowani w naukę, to w końcu do nich należy prowadzenie w czasie tańca – rzadka dziś okazja, by mieć w pełni akceptowaną społecznie władzę nad kobietą.

Zdążyć przed weselem

Narzeczeni zawsze chętnie przychodzili na lekcje. Teraz z trudem udaje się zapisać na zajęcia wszystkich zainteresowanych, szczególnie wiosną i latem, kiedy planuje się najwięcej ślubów. Młodzi chcą mieć pewność, że zachwycą rodzinę i przyjaciół, a przede wszystkim – że nie pozwolą, by zjadła ich trema, kiedy przyjdzie zawirować w sali pełnej gości przy pierwszym tańcu.

– Na parkiecie jest tylko jedna para, więc oczywiście zależy nam, żeby dobrze wypaść – zdradza Iza, która planuje ślub na koniec maja. Sama chodziła kiedyś na kurs tańca, jej narzeczony – nie, tym bardziej zależy im na wspólnym podbudowaniu umiejętności. Podobnie jak większość par jako pierwszy taniec chcą zaprezentować coś klasycznego, najprawdopodobniej walca, choć konkretnej piosenki jeszcze nie wybrali. – Liczymy na sugestię instruktora – zdradza Iza. Ma też nadzieję, że po kilku lekcjach narzeczony połknie bakcyla i zechce zapisać się na kolejne kursy.

Adriana Goulart uważa, że Polacy szybko uczą się skomplikowanych kroków i trudnych układów. Najtrudniej jest im zdobyć naturalność w ruchach i zacząć po prostu bawić się tańcem. Według niej są trzy stopnie nauki. – Najpierw jest opanowanie kroków, później człowiek uczy się tańczyć, a na końcu robić show – zdradza.

Nie każdemu z nas będzie niezbędna umiejętność robienia show, jednak etap powtarzania wyuczonych figur i liczenia kroków trzeba przebyć i pozostawić za sobą, aby swobodnie czuć się na parkiecie.

– Kursanci mają problem z utrzymaniem rytmu i odpowiedniej postawy – twierdzi Kamil Śliwowski, instruktor w Akademii Tańca Sulewskich. – Trudno wyplenić codzienne przyzwyczajenia. Przenosi się nawyki z codziennego życia, zwłaszcza panowie bywają często przygarbieni.

Okazuje się, że dużo łatwiej zapamiętać nawet bardzo złożone kroki, niż zdobyć pełną kontrolę nad własnym ciałem.

Bez partnera

Taniec towarzyski może być problemem dla osób samotnych, dlatego coraz częściej można znaleźć kursy otwierane specjalnie dla singli. – To szansa dla osób, które chciałyby tańczyć, a nie mają partnera. Taki kurs rozpoczyna się, kiedy zbierze się odpowiednia liczba pań i panów – informuje Monika Sulewska.

Nie zapominajmy zresztą, że taniec jest świetną formą zawierania znajomości i pozwala na szybkie nawiązanie kontaktu. Nie od dziś przecież uważa się go za formę uwodzenia. Formę, dodajmy, która może okazać się zdradliwa. Dla zawodowego tancerza czy też zaangażowanego amatora taniec jest spektaklem, a ogromna dawka erotyzmu, która na postronnym obserwatorze może zrobić wielkie wrażenie, to część gry. W tanecznym show zawsze odnajdziemy element uwodzenia, kuszenia i zdobywania. Najbardziej klasycznym przykładem może być naładowane erotyką tango czy tańce latynoamerykańskie podkreślające zmysłowe ruchy bioder.

Jeśli tancerz wejdzie na parkiet z osobą spoza środowiska, z łatwością może wywrzeć na niej wrażenie, którego zgoła nie przewidział. – Dla tancerki uwodzicielskie ruchy, oplatanie partnera rękami czy nogami, głaskanie to element przedstawienia. Jeśli ktoś o tym nie wie, może czuć się zdezorientowany – opowiada Sulewska. – Tymczasem tancerze są po prostu artystami.

Salsa nie dla zazdrosnych

Zawieraniu znajomości najbardziej chyba sprzyja salsa, gdzie po wykonaniu figury zmienia się partnera i rzadko tańczy się kilka razy z jedną osobą. A co z zazdrością, kiedy partner przechodzi od jednej tancerki do drugiej i wiemy, że tak będzie przez cały wieczór? – Trzeba podchodzić do tego jak do dobrej zabawy, z dużym dystansem. Może to właśnie sposób na pokonanie zazdrości: zobaczyć, że w tańcu może też chodzić po prostu o dobrą zabawę, bez drugiego dna – uśmiecha się Agnieszka Iwankowska, instruktorka z Salsa Libre. – Nie słyszałam, aby ktoś się przez salsę rozstał, za to zdarzyło się już dzięki niej parę ślubów! Popularność salsy trudniej wytłumaczyć niż sukces tańca towarzyskiego – na próżno szukać jej w „Tańcu z Gwiazdami”, nieczęsto pojawia się też w „You Can Dance”. Ten żywiołowy latynoski taniec jest prawie nieznany starszym amatorom parkietu, w Polsce zyskuje znaczenie zaledwie od około 10 lat. Salsa jest spontaniczna, jej reguły nie są tak restrykcyjne, jak w przypadku tańców towarzyskich; polega przede wszystkim na zabawie, a nie na szczegółowym liczeniu kroków i pilnym wykonywaniu kolejnych figur.

Salsoteki, czyli imprezy taneczne z salsą, pojawiają się wszędzie tam, gdzie występują skupiska latynoskich imigrantów. Tym bardziej więc zadziwia sukces tych rytmów w Polsce, gdzie przecież społeczność iberoamerykańska jest prawie niezauważalna. Mimo to szkoły salsy wyrastają jak grzyby po deszczu, a większość klubów specjalizujących się w innych formach tańca również poszerza ofertę o jej lekcje. Jej popularności sprzyja prostota podstawowych kroków – można przyjść na salsotekę, nie mając pojęcia, jak należy się poruszać, i już po półgodzinnej lekcji nieźle radzić sobie na parkiecie.

Wbrew kryzysowi

Taneczny biznes trzyma się mocno. W czasie kryzysu, kiedy większość osób ogranicza nadprogramowe wydatki, szkoły tańca wciąż cieszą się zainteresowaniem, a filmy przyciągają do kin tłumy – choć przecież w innych przypadkach wydatki na rozrywkę należą do tych, z których najłatwiej nam zrezygnować. Kolejne miesiące pokażą trwałość miłości do tanecznego parkietu.

Agata Grabau
_________________
http://www.funpic.hu/swf/monitor_cleaner.swf

sukces? 100% talentu, 100% pracy
 
 
     
Kaś 
Adept Baletu


Związek z tańcem:
tancerz, miłośnik
Wiek: 33
Posty: 171
Skąd: Bełchatów
Wysłany: Sro Maj 06, 2009 11:45 pm   

29wiecien midzynarodowy dzien tanca. "Ten niezwykle szczególny dzień, Międzynarodowy Dzień Tańca, jest poświęcony językowi, którego każdy człowiek na świecie może się nauczyć  przyrodzonemu językowi naszego ciała i duszy, językowi naszych przodków i naszych dzieci.

To dzień poświęcony każdemu z bogów, mistrzów i seniorów, którzy kiedykolwiek nas uczyli i stali się dla nas źródłem inspiracji.
Każdej pieśni, każdemu impulsowi i każdej chwili, która nas poruszyła, wprawiając nas w ruch.

Ten dzień jest poświęcony dziecku, które marzy o tym, by tańczyć jak prawdziwa gwiazda.
I matce, która mówi: "Przecież już to potrafisz".

Ten dzień jest poświęcony każdemu, kto przekuwa tradycje przeszłości w opowieści o teraźniejszości i marzenia o przyszłości, bez względu na wyznanie, kolor skóry i krąg kulturowy, z którego się wywodzi.

Ten dzień jest poświęcony tańcowi, jego niezliczonym dialektom i ogromnej potędze ekspresji, transformacji, jednoczenia i niesienia zachwytu."
 
 
     
Agausia 
Nowicjusz

Posty: 16
Skąd: Kraków
Wysłany: Nie Lis 15, 2009 1:32 pm   

Wiem ze odgrzewam temat ale jakoś mam sentyment do tego dnia... w końcu nie każdy się urodził w tak piękny dzień!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 1,91 sekundy. Zapytań do SQL: 17