Związek z tańcem: tancerz
Posty: 2382 Skąd: Kraków
Wysłany: Pią Lis 23, 2007 3:49 pm
Cytat:
Nie wierzę raczej, że świadomie poświęcił swoją nogę żeby raz wystąpić, że był to taki heroiczny wyczyn. To do tancerzy nie pasuje.
Myślę właśnie, że jak najbardziej pasuje. Sama znam wiele przypadków- ostra kontuzja - występ- pogorszenie - leczenie-powrót do zawodu.
A nawet jeśli by była taka sytuacja, iż po jednym występie kontuzja mogłaby być już na tyle silna iżby nie dało się tańczyć, to tancerz by zatańczył.
Każdy występ jest jak przeżywanie życia na nowo, samospełnienie.
Tak więc to na tę chwilę jest najwazniejsze.
_________________ You can take the Dancer out of the Dance, but you can't take the Dance out of the Dancer
Związek z tańcem: tancerz, choreograf
Wiek: 36 Posty: 808 Skąd: Koszęcin
Wysłany: Sob Lis 24, 2007 9:27 am
Troche sie nie zgadzam...Bo jesli tancerz naprawde kocha taniec, to nie bedzie tanczyl z taka kontuzja, ktorej pogorszenie wykluczy go z zawodu. Kocha to i chce to obic dalej, czasem trzeba miec zdrowy rozsadek. Owszem, poswiecic mozna naprawde baaardzo duzo, ale nie zdrowie. Bo co potem? Na co sie to zda? Na nic. Nie bedzie zdrowia i pasji.
_________________ Nikt nie zobaczy łez przez wnętrze płynących i nikt nie usłyszy skargi z warg zaciśniętych głucho.
Paweł Płoński miał nieszczęśliwy wypadek, myślę a nawet jestem tego pewna, że nie zaczepił specjalnie plecaka o drzwi pociągu by ruch maszyny wciągnął go pod koła ;/
Mimo to bardzo go szanuję, i gratuluję mu samozaparcia.
_________________ Klawisze pianina są czarne i białe, ale grają niczym milion kolorów w Twojej podświadomości.
Czajori cytowała mnie, ale wzięła mój cytat z cytatu Bajaderki Dlatego pojawiło się "Bajaderka Napisała:"
Wspominam przy okazji tego wątku koleżankę która, gdy jeszcze żyła, wychodziła na scenę (występowała publicznie), jeździła na warsztaty... Poza gronem jej znajomych nikt nie wiedział, że nie ma nogi i do tego jest śmiertelnie chora. A potrafiła ćwiczyć, gdy inni już padali ze zmęczenia, choć mieli obie nogi. Ona jednak miała swoją granicę poświęcenia - gdy proteza zbyt mocno raniła jej kikut, zawsze przerywała trening, żeby nie pogarszać sprawy i nie doprowadzać do długiego gojenia się.
A co do komentarza Bajaderki i tego, co pasuje do tancerza - Ja myślę, że Bajaderka ma wiele racji, tylko musimy się dobrze zrozumieć. Poświęcenie, często moim zdaniem przesadne - zdarza się często. Tak jak Bajaderka napisała - nawet ryzykując kontuzję tancerze wychodzą na scenę. Niekiedy do tej kontuzji dochodzi - potem jest leczenie, rechabilitacja i powrót. I takich przykładów można wiele pokazać - więc zgadzam się, uogólniłem - czasami to pasuje do tancerzy . W zasadzie wielu tancerzy miewa poważne kontuzje, choć nie wszystkie wynikają z ryzykanckich aktów.
Ale wiele też jest takich sytuacji, że po kontuzji (odniesionej na podstawie świadomie podjętego ryzyka albo po prostu po nieszczęśliwym wypadku) tancerz, albo np. akrobata, już nie wraca do kariery. Często zaczyna życie zawodowe od nowa, choć niewiele innego umie - może np. uczyć. Bo przecież nie każdą kontuzję można wyleczyć i nie zawsze taki powrót jest możliwy... np. Magda Wałęsówna, modelka Izabella Miko, piosenkarka Jessica Sutta, aktorka w nazistowskich Niemczech Leni Riefenstahl, czy oscarowa aktorka Charlize Theron (przez jakiś czas solistka Joffrey Ballet).
Być może niekiedy kontuzja nie była prawdziwym powodem, ale jakimś rodzajem wymówki... ale znając życiorys zwłaszcza dwóch ostatnich wymienonych pań, trudno odmówić im wytrwałości w dążeniu do celu. Te osoby można podać za przykład sytuacji, w której kontuzja przerywa karierę. O nich wiemy, bo stały się znane z innych powodów (znana jako aktorka, córka prezydenta). A ile jest osób, których kariera została przerwana na etapie nauki zanim tak naprawdę się rozpoczęła i których nazwiska nigdy nie będą publicznie znane?
Ale jest przecież jeszcze inna sytuacja - zrezygnować - z występu, konkursu, tournee. Odpuścić, jeżeli ryzyko jest zbyt duże. Nie z tchórzostwa, tylko z odwagi! Żeby przebyć łatwejszą rechabilitację i szybciej wrócić do formy i do tańca - z miłości dla niego. Przykład jaki mi się nasunął - niedawno w Krakowie gościł jeden z czołowych zespołów tańca irlandzkiego. Solista nabawił się kontuzji w czasie generalnej próby (w Hali Wisły) i nie wystąpił. Już nie pamiętam, czy show w ogóle odwołano, czy też wystawiono bez niego - ale wycofał się, żeby przez kilka dni dbać o swoją nogę i żeby wystąpić w innych miastach na trasie tournee. O ile pamiętam chodziło o Michaela Flatley'a. A drugi przykład to Bajaderka we własnej osobie, która opisała swoją decyzję przerwy w nauce słowami: "Taniec mi nie ucieknie, a zdrowie ucieka".
A podsumować chcę taką uwagą: Tańczymy dla widza i również dla siebie. Oczwiście, tancerz musi się czuć spełniony jeżeli ma porządnie wykonywać swoją pracę, ale tańczy się dla widza przecież. Publiczność chce widzieć piękny taniec; mało ją interesuje samospełnienie tancerza. Być może podejmując ryzykowne decyzje, często poświęcamy zbyt wiele nie dla tańca, ale dla samych siebie?
_________________ Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Kózka skacze, kózka meczy, mówi czasem mądre rzeczy.
co do Charlize [jedna z moich zresztą ulubionych aktorek] - solistka to może nie, ale za to uczennia Joffrey Ballet mając 18 lat również dostała urazu kolana...
_________________ Naucz się choreografii, a będziesz tańczyć dzień. Naucz się fundamentów, a będziesz tańczyć do końca życia. - Angel Ceja
Związek z tańcem: oby wieczny!
Wiek: 73 Posty: 2627 Skąd: z dwóch końców Polski;D
Wysłany: Czw Lis 29, 2007 11:48 pm
Ostatnio bardzo często myślę nad tym, ile mogłabym poświęcić. W jakim stopniu mogę się temu oddać.
Nie da się na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Wiem na pewno, że jestem w stanie poświęcić naprawdę dużo. W końcu to moja pasja, część egzystencji. Gdzieś jednak zawsze leży ta granica. Musi być, bo bez niej nic by sensu nie miało.
Taniec nie jest najważniejszą wartością w moim życiu, co nie wyklucza tego, że stoi na pierwszej pozycji, którą zajmują: miłość, przyjaźń, pasja i nauka.
Poświęcanie się jednej rzeczy jest wg mnie bezsensowne i niemądre. Chodzi mi o wartości.
Z pewnością oddałam za taniec wiele zdrowia, uwolniłam mnóstwo uczuć i emocji, nauczyłam się postrzegać świat trochę z innej strony.
Taniec uczy. Pozwala nam dojrzeć świat w różnych barwach. O ile naprawdę zrozumie się jego sens i wartość. On zaspokaja naszą ciekawość, opiekuje się uczuciami, leczy rany. Daje rozmaite możliwości. Możesz z nim zrobić, co chcesz. Przy Tobie staje się jeszcze piękniejszy, bardziej wyrazisty i oryginalny. Jeśli tylko tego zapragniesz.
Jestem w stanie poświęcić dla niego bardzo dużo. Wiele już z tego doświadczyłam. Część mego zdrowia, część wnętrza, część czasu.
Część.
Poświęcanie całości jest... mało rozważne. Taniec przecież otwiera nas na inne perspektywy życia, nie chce zamykać naszych dusz i ogradzać drutem kolczastym.
Mamy możliwości. I wybór.
Podam przykłady - tancerz ma spektakl, ale jest kontuzjowany. Jego kontuzja może się zagoić i dobrze rokuje, ale aktualnie jej stan jest tak ostry, że występ może się skończyć trwałym okaleczeniem. Wybór jest taki: poświęcić zdrowie dla tego jednego występu albo zrezygnować ze spektaklu (konkursu, egzaminu)...
Zgodze sie, to bardzo trudny i jednoczesnie wazny dylemat. Dotyczy bardzo wielu tancerzy, bo kazdy predzej czy pozniej bedzie mial jakies problemy. I zawiera sie w nim nie tylko pewna dojrzalosc do podejmowania decyzji (czasem ciezko ze nagle wybrac, ze sie nie wystap, trudno wyczuc te granice, ile jeszcze mozna, az sie np. cos nie zerwie do konca itp.), myslenie nie tylko o chwili obecnej ale tez rozsadne, perspektywistyczne, oraz szacunek do wlasnego ciala.
W ogole to bardzo podziwiam te osob tutaj, ktore pisza, ze nie mozna poswiecic absolutnie wszystkiego dla jednej rzeczy, tzn dla tanca. Tym bardziej ze pisza to osoby mlodsze ode mnie - podziwiam dobra hierarchie wartosci w glowie. Sama najpierw musialam zrezygnowac z wielu tak naprawde b. waznych rzeczy (i osob), zeby zrozumiec, ze rozwijanie sie naukowe/ zawodowe nie moze wypelnic calego zycia, bo to po prostu w ktoryms momencie zakonczy sie slepa uliczka.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Wysłany: Nie Gru 02, 2007 3:53 pm Re: Poświęcić wszystko dla tańca
Bajaderka napisał/a:
Ale nie chodzi o zdrowie w sensie zniszczonych stóp, czy paznokci...chodzi o coś takiego, co w pewnym sensie niszczy wasze zdrowie...może także i psychiczne (np. coś takiego jak bulimia,czy anoreksja.. przecież dużo tancerek a także zwykłych dziewczyn i kobiet popada w te choroby chcąc schudnąć nie raz do masakrycznej wagi i wyglądu).
Hmmm... I tu jest największy problem ,a mianowicie chodzi mi tutaj o te choroby. Anoreksja , bulimia choroby o których słychać najczęściej w kręgach tancerzy , a raczej tancerek , które robią wszystko , żeby " wyglądać dobrze ". Jest to bzdurą ,bo dziewczyny które głodzą się , odchudzają , zajdą może daleko w balecie , ale co dalej ? Co będzie dalej , przecież nie zawsze będziecie młode i będziecie mogły tańczyć. Więc może przydałoby się zastanowić czy naprawdę pasji trzeba poświęcać tak wiele. Mój apel do przyszłych absolwentek szkół baletowych o zastanowieniu się nad tym. Sam mam znajomą która jest chora na bulimie i powiem szczerze... nie życzę największemu wrogowi , żeby zachorował na takie coś.
Związek z tańcem: tanczerz-uczeń
Wiek: 32 Posty: 191
Wysłany: Nie Gru 02, 2007 4:06 pm
Cytat:
dziewczyny które głodzą się , odchudzają , zajdą może daleko w balecie , ale co dalej ?
własnie czy zajda daleko toi ja bym sie klocila.....tak naprawde bez dostarczania energii daleko nie mozna zajsc ani w sporcie, ani w tancu ani w nauce....nasz orgazizm potrzebuje pokarmu zeby funkcjonowac...
ja moze nie jestem najlepszym przykladem, bo zawsze mialam sylwetke okej i nikt nigdy sie mnie nie czepial (przytylam dopiero jak skonczylam trenowac xD), ale zal mi dziewczyn, ktorym mowia, ze sa grbe i musza schudnac, bo one czesto myslac, ze 'to w koncu powiedzial profesjonalista i na pewno sie na tym zna i nie powiedzialby mi tego przeciez gdyby nie wiedzial ze jakbym byla szczuplejsza to moglabym byc naprawde dobra...' i przez to sa w stanie poswiecic wszystkpo dla tego celu (oczywiscie nie w kazdym przypadku dochodzi do bilumii czy anreksjii...), ktory nie jest tego wart....bo wydaje im sie, ze poswiecaja sie dla tanca.....a tak naprawde pozbawiaja sie szansy tanczenia, bo nie ma sily....i laduje w szpitau.
_________________ upadamy wtedy, gdy nasze życie przestaje być codziennym zdumieniem...
Związek z tańcem: oby wieczny!
Wiek: 73 Posty: 2627 Skąd: z dwóch końców Polski;D
Wysłany: Nie Gru 02, 2007 5:24 pm
Mówi się, że im chudsza, tym lepsza, ale czy gdy dziewczyna chudnie, przec co masakrycznie osłabia swój organizm, to jej treningi nie są mniej wydatniejsze? Mi się właśnie wydaje, że przez takie durne odchudzanie tancerki się ograniczają, bo mają mniej energii do ćwiczeń!
Związek z tańcem: uczeń-ekstern w osb
Wiek: 36 Posty: 408 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Gru 05, 2007 3:27 pm
A no właśnie. To dla mnie było jakoś nie pojętą tajemnicą. Jakim cudem szczupła dziewczyna (powiedzmy bardzo szczupła) i to na dodatek przy diecie typu jabłko i kawa ma siłę. I to tak na dłuższą metę. Mało jeść i ogromny wysiłek. Ja nie wyobrażam sobie ćwiczyć bez porządnego śniadania. A niektóre moje znajome jako śniadanie traktują właśnie kawę a między zajęciami jabłko (lekki obiad potem, z kolacją różnie bywa). I to przez większość działolności scenicznej nawet. Chciaż ciało człowieka czasem ma niepojęte możliwości i potrafi się adaptować do niesamowitych spraw. Ale tak czy inaczej jest to niesamowite.
_________________ Bycie TANCERZEM nie jest kwestią posiadanych w danej chwili umiejętności, lecz STANEM UMYSŁU i gotowości poświęcenia życia dla tańca.....
Moje koleżanki np. rano nie jedzą śniadania ponieważ potem podobno źle im się ćwiczy.
Ja codziennie rano jem śniadanie 2 godziny przed klasyką (śniadanie: herbata + 2 kanapki) i czuję się bardzo dobrze
_________________ Klawisze pianina są czarne i białe, ale grają niczym milion kolorów w Twojej podświadomości.
Koleżanki robiąc tak dalej daleko nie zajdą. W dosłownym tego słowa znaczeniu.
Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia i bez niego ani rusz!
Cieszę się Jaga, że tak ładnie jesz śniadanko.
Związek z tańcem: tancerz, choreograf
Wiek: 36 Posty: 808 Skąd: Koszęcin
Wysłany: Sro Gru 05, 2007 11:43 pm
Ja nigdy nie moglam jesc rano sniadania kiedy klasyke mialam na 8. Bylo mi niedobrze na lekcji.
W ogole mam cos takiego, ze jak jest wczesnie rano np. 6, to nie moge jesc bo mi niedobrze.
_________________ Nikt nie zobaczy łez przez wnętrze płynących i nikt nie usłyszy skargi z warg zaciśniętych głucho.
Związek z tańcem: miłośnik baletu :)
Wiek: 57 Posty: 1577 Skąd: ja się tu wziąłem ??
Wysłany: Czw Gru 06, 2007 12:55 am
Śniadanko to mniam mniam podstawa
Nawet jak wstawałem o jakiejś nieistniejącej na zegarze godzinie przed świtaniem to muszę coś wchłonąć inaczej nie funkcjonuję - za to potem to już jak kiedy albo i z rzadka
Torin
_________________ Statler - Świetny jest ten spektakl. Leczy moje dolegliwości.
Waldorf - A co ci dolega ?
Statler - Bezsenność !!!
Oczywiste jest, że gdy coś kochamy (w tym przypadku taniec) jesteśmy w stanie poświecić
dla niego bardzo wiele. Ból, stres związany z tańcem jest w życiu codziennym negatywny, ale jeśli już w grę wchodzą uczucia stają się on w jakiś sposób przyjemniejszy.
I nie ma piękniejszego uczucia od uczucia spełnienia się w tańcu.
_________________ Taniec to jedyny moment, w którym tak naprawdę żyjesz...
Związek z tańcem: tancerz
Posty: 2382 Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Sty 28, 2008 10:10 pm
milton napisał/a:
A no właśnie. To dla mnie było jakoś nie pojętą tajemnicą. Jakim cudem szczupła dziewczyna (powiedzmy bardzo szczupła) i to na dodatek przy diecie typu jabłko i kawa ma siłę. I to tak na dłuższą metę. Mało jeść i ogromny wysiłek. .
Bo widzisz Milton, to jest tak że im bardziej dziewczyny chudną, tym więcej mają siły-psychicznie. Trudno bedzie Ci to zrozumiec, ale to juz jest taki mechanizm....gdy sie je, to jest sie zdołowanym, nic sie nie chce, nie ma się siły na nic a gdy się chudnie to przychodzi ochota na życie, taniec, wszystko.
To jest siła psychiczna która napędza siłę fizyczną.
Ale to odnosi się oczywiście tutaj do dziewczyn które CHCĄ bardzo schudnąc lub są chore (zaburzenia odżywiania, anoreksja, bulimia)
Związek z tańcem: tancerz
Posty: 2382 Skąd: Kraków
Wysłany: Wto Sty 29, 2008 12:25 am
Ja myślę, że tu nie chodzi o skrzywienie zawodowe, po prostu przygotowuje się dziecko do zawodu... Niestety ale profesjonalne tańczenie nie może byc zachcianką, która zaraz minie-a decyzją, jakie będzie nasze życie.
W dodatku tym sposobem przygotowuje się wszystkich do pracy w zawodzie, w końcu nie jest łatwo. Godziny morderczych cwiczeń, wyścig szczurów, rywalizacja o miejsce w zespole.... nikt sam z siebie nie jest w stanie tyle przetrwac,do tego jest potrzebne odpowiednie przygotowanie.
Jesli nie zdobędziemy tego w szkole, to gdzie? Później juz jest za późno...
Posty dotyczace filmu zostaly usuniete. W temacie "Filmy baletowe w internecie - linki" mozna porozmawiac na jego temat. Aga
Ostatnio zmieniony przez .:Agga:. Wto Sty 29, 2008 10:07 am, w całości zmieniany 2 razy
Związek z tańcem: uczeń
Wiek: 24 Posty: 1 Skąd: Kraków
Wysłany: Sro Mar 19, 2014 12:28 am
Ja dla tańca w zasadzie byłabym w stanie poświęcić wszystko, oprócz życia i kilku bardzo bliskich mi osób, bez których najprawdopodobniej moja psychika by już zupełnie wysiadła, bo przez balet mam depresję. Mimo wszystko kocham tańczyć i nie wiem jak mogłabym przestać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach