Co do choreografii "Poskromienia" to podobnie jak Odylia wdziałam ten pewien ograniczony zestaw figur- rozwiązań formalnych. Pamiętam wersje Cranko która Na Spotkaniach 1991 robiła w wielkie wrażenie i była jeszcze zabawniejsza, choć scena z oczekiwaniem na pana młodego wyszła bardzo zabawnie. Choreografia węgierska powstała 1994 więc myśle że była ułozona dla innych tancerek. Faktycznie podkreślała atuty obecnych wykonawczyń, ale uważam że ich możliwości były szersze i przy sprzyjających okolicznościach choreograficznych można by je było w pełni podziwiać. Wręcz czekałam na moment aby odtwórczyni głównej roli mogła się roztańczyć - jako złośnica była niesamowita, co za temperament, ale jednocześnie nie jakaś przerysowana i karykaturalna. Dekoracje faktycznie solidne i z ducha werystycznych, jednak też nie uważam żeby były bardzo kiczowate. A cały zespół nie odebrałam jako słaby, oczywiście są w Europie lepsze ale nie ma sensu Narodowego Baletu Węgier porównywać z np. Operą Paryską .
Chociaż też Węgier bym nie ignorowała. W bardzo ciekawej i liczącej się książce wydanej po angielsku pt. "Tańcząca Europa - taniec teatralny i tożsamość narodowa" znajduje się 9 esejów poświecony rozwojowi tańca w Europie tzw nasz rejon wschodni reprezentują właśnie Węgry
M. - ciesze się że odebrałaś łódzki teatr tak przychylnie faktycznie panie w kasie są przyjemne, Może to nie jest jakaś "perła architektury", ale sama widownia pomyślana jest bardzo dobrze , dzieki temu można komforowo oglądać spektakle, a fotele moim zdaniem są najwygodniejsze w Europie Szkoda tylko że nie było okazji spotkać się na żywo
powracając jeszcze do baletu "Edith". Czytałam swego czasu, jeszcze przed obejrzeniem spektaklu w Łodzi wywiad ze Sławomirem Gidelem, byłam uświadomiona w kwestii jego motywacji w zakresie wyboru ścieżki muzycznej i całego jego zamysłu, co nie zmienia faktu iż jego pomysł mnie nie przekonał. Mój komentarz o mieszaniu jakości właśnie odwoływał się do jego wypowiedzi. Nie oczekiwałam również od baletu tego czy innego dokumentalnej rejestracji życia Piaf bowiem z założenia sztuka tańca to sztuka wizyjna oparta na metaforze. Wizje i metafory różnych artystów mogą być dla różnych odbiorców satysfakcjonujące bądz nie.
Na początku chciałabym Wam powiedzeć, że ogromnie się cieszę, iż znalazłam to Forum i mogę śledzić Wasze opinie. Wśród moich znajomych nie ma miłośników baletu więc sprawia mi dziką radość czytanie Waszych opinii, bo czy zgodne ze mną czy nie to przebija z nich zauroczenie baletem i za to Was WSZYSTKICH BEZ WYJATKU uwielbiam.
Co do ŁSB mam dwa przemyślenia:
1) odnośnie spektaklu francuskiego: w Apollon Musagete brakowało mi czegoś nieuchwytnego co nazwę gracją,. Było to ładne ale raczej eleganckie niż zwiewne i szlachetne. Powiem szczerze, że mimo, iż oglądając to byłam urzeczona to przeszkadzała mi jedna myśl - mianowicie cały czas zastanawiałam się jak wcieliłaby się się w muzę Joo-won Kim (to ona tańczyła w Jeziorze ????? - nie wiem czy mi się cos nie pomyliło) i inne Koreanki. Muza to jednak coś więcej niż elegancja i poprawność.
2) co do występu węgierskiego. Cenię sobie wszystkie Wasze opinie i dlatego cieszę się, że tyle napisaliście o tym spektaklu. Mi osobiście po Koreańczykach najbardziej podobali sie właśnie Węgrzy (trzecie miejsce dla Francji). Ma to pewnie związek z tym, że mnie akurat w balecie najbardziej fascynuje to co klasyczne. Nie porywa mnie w balecie nowatorstwo ale powrót do źródeł (podajrzewam, że możecie mieć inne podejście). Podobał mi się ten -dla niektórych może staroświecki- rozmach, na który złożyły się dekoracje, gwar, tłumy tancerzy. Całość niesamowicie roztańczona, barwna i do tego jeszcze śmieszna. Podobało mi się również aktorstwo solistów. Tak jak pisaliście Złośnica była bardzo przekonująca, a z tego który ją ujarzmił emanowała pewność siebie, odwaga, siła charakteru. Tanecznie - też mi się podobalo. Podobnie jak Wam czekałam na to, że Złośnica pod koniec "roztańczy się na całego" ale mimo, że się tego nie doczekałam to i tak całość zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Dobrze, ze Węgrzy pojawili się na spotkaniach, bo było to coś zupełnie innego. No i też cieszę się ogromnie, że to Szekspir, bo podobnie jak Któraś z Was też w lubię Szekspira (w liceum przeczytałam wszystkie jego komedie i trategie oprócz Hamleta - z przekory bo to lektura). Podobało mi się że te "węgierski Szekspir nie był tylko zatańczony ale też zagrany aktorsko).
A i jeszcze jedno, napiszcie proszę coś o łódzkich tancerzach. Założyłam nowy temat 1.06 ale nikt się na ten temat nie wypowiedział.
EDIT:
Joasiu B. bardzo dziękuję za Twoją fachową opinię o Francuzach. Dziękuję.
mnie akurat w balecie najbardziej fascynuje to co klasyczne [...] (podajrzewam, że możecie mieć inne podejście)
Ja też mam dość "klasyczny" gust
ag111111 napisał/a:
czekałam na to, że Złośnica pod koniec "roztańczy się na całego" ale mimo, że się tego nie doczekałam...
Jak to? Przecież roztawiła wszystkich po kątach w pierwszym akcie, aż się kurzyło! Gdyby Złośnica miała być bardziej "na całego" musiałaby chyba pogonić widownię z miejsc
Joanna Bednarczyk napisał/a:
Może to nie jest jakaś "perła architektury", ale sama widownia pomyślana jest bardzo dobrze , dzieki temu można komforowo oglądać spektakle, a fotele moim zdaniem są najwygodniejsze w Europie
Oczywiście, przecież od dawna wiadomo, że liczy się wnętrze
Joanna Bednarczyk napisał/a:
Szkoda tylko że nie było okazji spotkać się na żywo
Na pewno taka okazja się jeszcze kiedyś zdarzy. W końcu nie ma aż tak wielu różnych baletowych scieżek by się nie spotkać gdzieś na szlaku...
Jeszcze odniosę się do nieco starszej wypowiedzi Scarpii, bo kusi strasznie by na nią odpowiedzieć...
Scarpia napisał/a:
No ale co ja mogę jak jakiś baletowy amor strzelił do mnie z łuku parę lat temu jak bezbronny, niewinny i nieświadomy urody tej sztuki siedziałem sobie w V rzędzie Teatru Wielkiego w Poznaniu niepewnie spoglądając na "Don Quixota" Minkusa... Myślałem, że eliksir przestanie działać, ale cóż... Terpsychora wstawiła przed oczy urocze tancerki i tancerzy i teraz wyjść spod uroku nie mogę
O popatrz, a ja od jekiegoś czasu szukałam odpowiedzi i pytałam los "co się ze mną dzieje", gdy jakoś tak nagle życie stało się po prostu dłużącym oczekiwaniem pomiędzy jednym a drugim spotkaniem z tańcem. Teraz, dzięki Scarpii wiem, że to sprawka Amora, który jak widać dokonuje swych okrutnych zbrodni nie tylko w Poznaniu. Od początku kobieca intuicja mi podpowiadała, bym zwróciła uwagę na tą niepozorną, drobną, skoczną istotkę przewijającą wsród bohaterów klasycznej opowieści o rycerzu z La Manchy. Tu wyjrzy zza kurtyny, tam dygnie nieśmiało by zaraz bah! walnąć zatrutą strzałą w nieświadomego widza. Bo widownia nie wie, że te "Intrygi amora" nie dzieją się jedynie na scenie. To sprytnie zaplanowana zasadzka, z której potem nie ma ucieczki. Bowiem magiczny eliksir z każdym kolejnym przedstawieniem działa coraz mocniej, by doprowadzić zahipnotyzowaną ofiarę do stanu, w którym będzie gotowa oddać życie za tą niedocenianą sztukę jaką jest balet, bo bez niej wszystko stanie się niewiele warte... Pomimo zaskakującego rozwoju medycyny w ostatnich czasach, lekarstwa na tą truciznę nie widać. Być może dlatego, że tak naprawdę nikt nie chce go wymyślić...
Aby nie było tak całkowicie off..owo, dodam, że słyszałam opinię, że Francuzi na Spotkaniach wg pewnej miłej Pani byli dość... nudni..."ot taki sobie balet w trzech odsłonach"
Jak wiadamo wszystko jest kwestią gustu i temperamentu ja lubie różnorodność, więc doceniam i z przyjemnością oglądam "powściągliwego" i skoncentrowanego na formie i strukturze Balanchine'a, jak również choreografów dla których ważne są dodatkowo emocje i spektakularne widowisko. Małe formy, średnie, duże , z treścią, abstrakcyjne- wszystko uważam może być dobrze spożytkowne przez utalentowanego choreografa.
Co prawda nie jestem socjologiem, ale już od dawna stwierdzam że program tego typu co zaprezentowali Francuzi jest mało ceniony w Polsce czyli małe neoklasyczne formy - myśle że jest to kwestia braku pewnej tradycji tańca jak również obycia z tego rodzaju repertuarem. Co nie znaczy że kazdy musi upajac sie samą formalnością np wspaniała tancerka z aktorskim zacięciem - muza Cranko, Marcia Haydee powiedziała kiedyś: Balanchine to geniealny choreograf, ale nie nawidzę go tańczyć jest taki "nieczuły" i nie mam co grać.
Jeszcze tylko zaległa "Próba" i koniec 19 Łódzkich Spotkań baletowych
mam nadzieję za dwa lata nie będzie krócej, ani mniej różnorodnie. W zapowiedzi jeszcze jedna próba z zaproszeniem Bejart Ballet Lausanne - do trzech razy sztuka może tym razem uda się, w końcu bedzie to jubileusz
Ostatnio zmieniony przez Joanna Bednarczyk Wto Cze 05, 2007 3:09 pm, w całości zmieniany 2 razy
Szkoda, że to już dziś ostatni wieczór...
Zastanawiam się co zrobiło na Was w tym roku największe wrażenie?
Nie chodzi o to żeby oceniać obiektywnie jak na konkursie który spektakt jest najlepszy, ponieważ każdy z zaprezentowanych w tym roku spektakli był inny i w tej różnorodności cały urok LSB.
Ciekawa jestem Waszej subiektywnej oceny? Który występ z racjonalnych czy też nieracjonalnych przyczyn zrobił na Was największe wrażenie.
Na mnie największe wrażenie zrobiło "Jezioro marzeń"... Mimo, że czesto podobają mi się spektakle baletowe i często jestem pod ich wrażeniem, to po występie Koreańczyków stało się coś co nie miało miejsca już dawno: nie mogłam spać w nocy i przez jakieś 2 następne dni bujałam w obłokach. Wdzięk tego spektaklu urzekł mnie bez reszty. Zwłaszcza solistka ale też cały zespół.
Mam prośbę -pytanie? Czy w środę tańczyła Joo-won Kim? I jeżeli tak to w którym roku dostała ona tę nagrodę Bnois de la Danse? Będę b wdzięczna za informację.
Po raz któryś proszę o opinie o łódzkim tancerzach (LUDZIE BALETU, tam: łódzcy tancerze? Czekam i czekam ale widzę że nie za duże zainteresowanie wzbudza w Was ten temat).
Pozdrawiam Was serdecznie i ...do zobaczenia dziś na "Próbie".
Mam prośbę -pytanie? Czy w środę tańczyła Joo-won Kim? I jeżeli tak to w którym roku dostała ona tę nagrodę Bnois de la Danse? Będę b wdzięczna za informację.
tak w środę występowała ta tancerka, ale dokoładnie w którym roku zdobyła nagrodę (Benois de la danse )trudno wywnioskować - w ulotce dostepnej w teatrze informacja o nagrodzie pojawia sie w potoku innych zasług i jej dokonań datowanych od 2002 .
co do podsumowań według mnie było sporo ciekawych i dobrych spektakli ale żaden mną aż tak bardzo nie wstrząsnął.
najbardziej cieszę się z możliwosci obejrzenia Cullberg Ballet - ze względu na choreografię Matsa Eka i wysoki poziom zespołu.
Zespół Marsylski za Balanchine'a i elegancję francuskich tancerzy.
Koreańczyków za ich swoistą interpretacje dzieła zachodniej cywilizacji.
Wegry - za wspaniałą krację Aleszji Popovej joko złośnicy Kasi
Dziękuję za informację. Próbuję od kilku miesięcy dotrzeć do jakiejś informacji na temat zespołu koreańskiego - niestety bezskutecznie. Znalazłam tylko stronę oficjalną teatru (z dziwnie poblokowamymi stronami i w dodatku po Koreańsku), informacje z zdjęciami z turnee po USA, i jeden skąpy artykuł w periodyku.
Joasiu B. - czy może Tobie - jako kompetentnemu i doświadczonemu znawcy baletu - obiło Ci się kiedyś może o uszy jakieś źródło wiedzy na ten temat. Byłam bym bardzo wdzięczna za taką informację.
niestety nie obiło mi się, wpisałam z ciekawości nazwę zespołu w wyszukiwarkę Yahoo i jakieś linki wyskoczyły np rezenzje z ballet.co.uk ale moze te same co tobie.
wreszcie dziś zaczęłam znajdować jakieś zdjęcia i nędzne artykuły o Koreańczykach- ale dobre i to.
Przesyłam kilka. Mam nadzieję, że ktoś sobie będzie chciał poczytać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach