Pewnie pisaliście już niejednokrotnie o "Kopciuszku" Fredericka Ashtona w Polskim Balecie Narodowym, ale nie w oddzielnym wątku, więc trudno to dzisiaj odnaleźć. A on wraca wkrótce do repertuaru Teatru Wielkiego, więc będzie pewnie o czym porozmawiać.
Zanim to jednak nastąpi, mam dla Was ciekawą wiadomość. Jeszcze niedawno nie można było kupić biletów na zaplanowane wcześniej przedstawienia, wszystkie były zarezerwowane. A tymczasem, co rzadkie, dołożyli jeszcze dwa spektakle "Kopciuszka" 6 i 8 czerwca i na te dni jest jeszcze mnóstwo biletów. Już sobie zarezerwowałem - w ciemno, bo nie ogłosili jeszcze codziennych obsad. Jednak uwielbiam przedstawienie Ashtona, bo poza pięknem tańca klasycznego gwarantuje mi świetną zabawę. Więc będę na tego "Kopciuszka" wracał bez względu na obsady.
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Cudna wiadomość, już sobie zaznaczam 6 czerwca w kalendarzyku. Bardzo byłam zła, że w zeszłym roku się nie załapałam i powoli zaczęło wychodzić na to, że i w tym roku nic z tego, a tu proszę.
Wraca znów "Kopciuszek" i chyba jednak trafię na ulubione obsady, chociaż straciłem już nadzieję... Cóż to za niewiarygodny system rezerwacji biletów i informacji o nich w TW-ON. Jeszcze niedawno nie było wolnych miejsc na wszystkie przedstawienia "Kopciuszka". A teraz pojawiły się i to w sporych ilościach. Nie ma tego złego...
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Maj 30, 2013 4:45 pm
po prostu rezerwuje sie "na chybił-trafił" nawet z rocznym wyprzedzeniem - na tego typu spektakle na szkolne ycieczki i dla grup szkolnych (nawet po 100 biletów) a potem bliżej terminu okazuje się ze tego dnia jest dzień otwarty, rada pedagogiczna, albo wyjezdza się na "zieloną szkołę" - strasznie trudno zaplanować coś rok na przód... ale jak się nie zarezerwuje to trudno przewidzieć czy dla klasy kupi sie 30 biletów "obok siebie"
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
po prostu rezerwuje sie "na chybił-trafił" nawet z rocznym wyprzedzeniem - na tego typu spektakle na szkolne wycieczki i dla grup szkolnych (nawet po 100 biletów) a potem bliżej terminu okazuje się ...
OK. Kasiu, ale gdzież jest respektowanie terminu wykupu biletów - co najmniej na 3-2 miesiące przed spektaklem, by stworzyć nową szansę dla faktycznie zainteresowanych. Tak to się praktykuje w tzw. świecie. Chyba, że komuś w TW zależy na dobrym samopoczuciu i spokojnej głowie służb promocyjnych w ciągu całego sezonu, że wszystkie bilety są wyprzedane i zamówione. Tylko czemu to w efekcie służy, z pewnością odganianiu ludzi od kasy, ale nie przyciąganiu widzów i szczelnemu wypełnieniu widowni. Nie rozumiem tej samobójczej praktyki teatru.
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Cze 06, 2013 9:45 pm
tez nie wiem jak to jest i skąd to się bierze, że rózne osoby mają różne terminy odbioru biletów na ten sam termin, ja akurat nie narzekam za bardzo jak pojawia się trochę wolnych biletów na oblegany spektakl, ale rozumiem, ze to dziwne i niepożądane dla teatru. W tym sezonie był jeszcze jeden dziwny zabieg - rezerwowanie (blokowanie) całego 3 balkonu i puszczanie go do sprzedaży dość późno... na co ja też nie mam prawa narzekać, ale to dziwne
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
...W tym sezonie był jeszcze jeden dziwny zabieg - rezerwowanie (blokowanie) całego 3 balkonu i puszczanie go do sprzedaży dość późno...
Nie wierzę, to byłoby wyjątkowo nieuczciwe wobec młodzieży szkolnej i emerytów. Wiadomo, że na trzecim balkonie jest najtaniej, sam bywałem tam często w swoich czasach uniwersyteckich. To by znaczyło, że naciąga się biedniejszych melomanów na wyższe wydatki, na które bardzo często nie mogą sobie pozwolić. Czy jest to możliwe w "narodowej" instytucji kultury?
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
A ja wróciłem po piątkowym "Kopciuszku". Sporo dobrych wrażeń. Ale wszystkie przyćmił mi Maksim Woitiul jako Błazen. Nawet Carlosa Martina Pereza, który zawsze rozczula mnie w roli mniejszej siostry, tej ujmująco naiwnej, bezwolnej i nieporadnej. W tym kostiumie, peruce i charakteryzacji jest "do zjedzenia". Nie ma Woitiula, jest po prostu wyśmienity Błazen. W każdym momencie spektaklu rozumie po co pojawił się na scenie, po prostu myśli, analizuje, reaguje, współgra, wykazując niezrównaną inwencję aktorską. Nawet kiedy momentami zapomina o nim choreograf, on nie pozwala widzowi zapomnieć o sobie, ściąga wzrok na drugim, trzecim i ostatnim planie. A przy tym jakże uroczo potrafi się bawić swoją techniką, robi z nią co chce i ani przez moment dla pustego popisu, choć i na jego popis jest sporo miejsca w tej choreografii.
Oto, co znaczy trafna obsada i dojrzałość artystyczna tancerza. Tak powstaje prawdziwy majstersztyk. Więc życzę Wam Drogie Panie byście trafiły na Błazna Woitiula i obserwowały go bardzo dokładnie. Bo wszystkie jego mdłe baletowe książątka bledną w moich oczach przy tej kreacji w balecie Ashtona. Podobnie jak przy jego niedawnym Demetriuszu w "Śnie nocy letniej" Neumeiera. Bardzo lubię go w takich właśnie rolach.
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Cze 09, 2013 11:10 am
miałam okazje oglądać wczoraj te sama obsade i zgadzam się w całej rozciągłości Poza tym olsniewajaca Maria Żuk i elegancki, poprawny Sergey Popov, choć miałam wrażenie, ze bardziej skupiał się na tańcu niż na wcieleniu w role (momentami) więc brakowało mi miłosnego napięcia między bohaterami (co skoro już oficjalnie wiemy że tworza pare równiez prywatnie z Marią Zuk troche mi przeszkadzało). Znakomici natomiast bez żadnego "ale" byli Carlos Martin Perwz i Jarosław Zaniewicz jako Złe siostry (Zaniewicza widziałam po raz pierwszy - duze brawo). Świetni 4 kawalerowe, bardzo dobre 4 pory roku, w tym urocza Aneta Zbrzeźniak jako Zima i świetna Yuka Ebihara debiutująca jako Wiosna. No i Anna Lorenc jako dobra wróżka - super, gdyby tylko nie ten kostium jej solówka w "walcu godzin" byłaby bardziej spektakularna
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
ja również wczoraj miałam szczęście obejrzeć kopciuszka. Wrażenia? Niesamowite. Tylko Książe nie pasował mi do roli. Nie ujął mnie niczym. Natomiast złe siostry przecudowne (: I rzeczywiście błazen przyćmiewa wszystkich i zawsze przyciaga wzrok.
Polecam każdemu kto choć trochę lubi balet. Każdy powinien zobaczyć to ashtonowskie cudo (:
(tak na marginesie, popatrzcie kiedyś jak zachowują się ludzie już w pierwszej przerwie baletu i po nim - starają się pięknej chodzić i wydają się być bardziej swiadomi swojego ciała zwłaszcza widać po dzieciach)
_________________ Jesteśmy iluzją tego, co śmiertelne, a scena jest iluzją tego, co realne.
Tylko Książe nie pasował mi do roli. Nie ujął mnie niczym.
Coś w tym jest... prezencję ma naprawdę "książęcą", w technice wręcz z miesiąca na miesiąc widać poprawę (bardzo lubię skoki szpagatowe w jego wykonaniu, chyba nikt inny nie ma tak wyraźnej zdolności "zawisania w powietrzu"), ale ciągle czegoś brakuje. Albo może przeoczyłam to "coś" przez zapatrzenie się na Błazna, nie wiem
Studiując obsadę jeszcze przed spektaklem nieszczególnie spodobał mi się pomysł obsadzenia Jarosława Zaniewicza w roli jednej z sióstr, na szczęście pomyliłam się i to bardzo Poza tym zaplusował też u mnie Oskar Świtała, kolejna osoba, której nie podejrzewałabym o talent komediowy
A najjaśniejszy dla mnie osobiście punkt wieczoru to zachwycony dziesięciolatek (pierwszy raz w TW) i jego pytanie, na co i kiedy idziemy następnym razem.
Tylko Książe nie pasował mi do roli. Nie ujął mnie niczym.
Coś w tym jest... prezencję ma naprawdę "książęcą", w technice wręcz z miesiąca na miesiąc widać poprawę (bardzo lubię skoki szpagatowe w jego wykonaniu, chyba nikt inny nie ma tak wyraźnej zdolności "zawisania w powietrzu"), ale ciągle czegoś brakuje. Albo może przeoczyłam to "coś" przez zapatrzenie się na Błazna, nie wiem
Dobry wieczór,
Czy chodzi o wczorajszego Kopciuszka z 19.00?
Bo ja byłam o 12.00 i mam dość inne odczucia..
_________________ " Dance, in its most extreme and virtuosic quickness, exhibits this hidden slowness, that makes it so that what takes place is indiscernible from its own restraint." Alain Badiou
A, no to przyznaję, że trochę mi ulżyło. Jednak całkiem inna obsada.
Książę Yaroshenki wydał mi się takim prawdziwym, baśniowym księciem i relacja z Kopciuchem była pełna czułości.
W ogóle wydaje mi się, że "Kopciuszek" nie jest choreografią zrobioną dla Księcia. Tzn. powinnam raczej napisać Kopciuszek Ashtona. Nie znam się zapewne, ale moim zdaniem trudno w tym balecie nasycić się talentem i umiejętnościami "głównego arystokraty".
Natomiast Błazen był zabawny, jak to błazen, ale nie zdołał mi niczego przyćmić.
_________________ " Dance, in its most extreme and virtuosic quickness, exhibits this hidden slowness, that makes it so that what takes place is indiscernible from its own restraint." Alain Badiou
... Książę Yaroshenki wydał mi się takim prawdziwym, baśniowym księciem...
Wierzę, niestety ja nie mogłem go zobaczyć w tej serii przedstawień. Wybrałem się w niedzielę wieczorem, widząc w internecie, że tańczy tym razem z Marią Żuk, a tu ... pudło. Zapowiedzieli przed spektaklem, że Vladimira Yaroshenkę zastąpi Popov, którego oglądałem już w miniony piątek z Błaznem Woitiula u boku. Pewnie jakaś niedyspozycja. Mam nadzieję, że nic poważnego, bo idę ponownie 19 czerwca na jego "Święto wiosny" Bejarta. A wczoraj? Oczywiście miło było, chwilami nawet wesoło dzięki niezawodnym zawsze siostrom - jak to na "Kopciuszku" Ashtona, ale wyszedłem z teatru nieco zawiedziony tą nieoczekiwaną zmianą obsady.
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
... Książę Yaroshenki wydał mi się takim prawdziwym, baśniowym księciem...
Wierzę, niestety ja nie mogłem go zobaczyć w tej serii przedstawień. Wybrałem się w niedzielę wieczorem, widząc w internecie, że tańczy tym razem z Marią Żuk, a tu ... pudło. Zapowiedzieli przed spektaklem, że Vladimira Yaroshenkę zastąpi Popov, którego oglądałem już w miniony piątek z Błaznem Woitiula u boku. Pewnie jakaś niedyspozycja. Mam nadzieję, że nic poważnego, bo idę ponownie 19 czerwca na jego "Święto wiosny" Bejarta. A wczoraj? Oczywiście miło było, chwilami nawet wesoło dzięki niezawodnym zawsze siostrom - jak to na "Kopciuszku" Ashtona, ale wyszedłem z teatru nieco zawiedziony tą nieoczekiwaną zmianą obsady.
Oj, rozumiem "rozczarowanie".:) Też mam nadzieję, że nic poważnego. Ja, jeśli w ogóle mogę czegoś żałować, to tylko, że nie trafiłam na Woitiula w roli Błazna.
Też bym chętnie poszła znowu na Święto Wiosny. Widziałam jakiś konkurs na FB, gdzie można wygrac bilet właśnie na 19.06, ale nie sądzę bym się załapała.. poza tym kiepski czas dla mnie.
Wracając do Kopciuszka i młodych widzów, ja w sobotę byłam z trzyletnią siostrzenicą. Trudne to, bo przecież trwa prawie 3 godziny, ale mała wytrzymała. Pierwsza część tylko trochę ją "rozczarowała":) i co jakiś czas pytała, "A kiedy będzie Książę?". W IIIakcie już ledwo dawała radę, ale spadające gwiazdy na koniec skutecznie ją przywróciły do przytomności.:) Ja swój pierwszy balet zaliczyłam jako dwulatka i jest to chyba jedyne wydarzenie, które z tamtego okresu dość dobrze pamiętam.:)
_________________ " Dance, in its most extreme and virtuosic quickness, exhibits this hidden slowness, that makes it so that what takes place is indiscernible from its own restraint." Alain Badiou
W ogóle wydaje mi się, że "Kopciuszek" nie jest choreografią zrobioną dla Księcia.
Zgadzam się, Książę tak naprawdę nie ma się gdzie wykazać, nie ma nawet jako takiej popisowej solówki, żeby raz a dobrze pokazać, co potrafi. Też mi tego brakowało.
W ogóle wydaje mi się, że "Kopciuszek" nie jest choreografią zrobioną dla Księcia.
Zgadzam się, Książę tak naprawdę nie ma się gdzie wykazać, nie ma nawet jako takiej popisowej solówki, żeby raz a dobrze pokazać, co potrafi. Też mi tego brakowało.
No właśnie, tego zdecydowanie brakuje, ale w końcu to opowieść o Kopciuszku a nie o Księciu..;-) Ale nie przeszkadzałoby mi, gdyby było go więcej i w bardziej znaczący sposób.
_________________ " Dance, in its most extreme and virtuosic quickness, exhibits this hidden slowness, that makes it so that what takes place is indiscernible from its own restraint." Alain Badiou
... Książę tak naprawdę nie ma się gdzie wykazać, nie ma nawet jako takiej popisowej solówki, żeby raz a dobrze pokazać, co potrafi...
Oj Venus, i Idris także, chyba nie macie jednak racji. Tego Księcia w "Kopciuszku" Ashtona wcale nie jest tak dużo mniej niż w jakimkolwiek innym balecie o klasycznej strukturze. (Może poza tradycyjnym "Jeziorem", ale tam właśnie on jest głównym bohaterem, pomimo nawet, że zazwyczaj mniej tam tańczy od sklonowanej partnerki). Bo taki Książę to zazwyczaj uosobienie tęsknot bajkowych bohaterek, słowem - rarytas każdej takiej baletowej opowieści. Choreograf nie może więc nim szastać od początku do końca przedstawienia, a w efekcie do znudzenia. Nie jest też prawdą, że ten z "Kopciuszka" nie ma się gdzie wykazać. Pewnie - jak ja ostatnio - zapatrzyłaś się Venus na Woitiulowego Błazna w tym przedstawieniu, więc umknęło Ci to i owo z działań Księcia.
Fakt, nie ma go jeszcze w I akcie. W tej bajce każe na siebie nieco poczekać, bo też cóż miałby robić od razu w kuchni z Kopciuszkiem i siostrami. Ma za to w II akcie efektowne wyjście na bal, tańczy z kawalerami, puszy się, pręży i przechadza, wita Kopciuszka, ma z nim duet i parokrotnie paraduje z nim wśród gości; dalej znów ma bardzo trudną wariację - ową brakującą Ci Venus solówkę (tu właśnie musi się wykazać, bo inaczej klęska); później jeszcze długie, piękne adagio z Kopciuszkiem, z bardzo stylowym i forsownym partnerowaniem, a i po drodze wcale nie skąpi nam swojego uroku, klasy i osobowości, jak ją posiada oczywiście, bo inaczej bywa nie do zniesienia. W końcu wkracza efektownie w poszukiwaniu Kopciuszka do kuchni w III akcie i pozostaje już z nami tańcząc aż do bajecznej apoteozy.
Czegóż trzeba więcej moje Drogie? Jest go tam dla mnie tyle ile trzeba. Ale też nie dziwię się niedosytowi Idris skoro trafiła na Księcia Vladimira Yaroshenki. Także próbowałem, ale tym razem nie miałem szczęścia. Poczekam więc teraz na jego Wybrańca, którego wciąż mi mało.
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
... Książę tak naprawdę nie ma się gdzie wykazać, nie ma nawet jako takiej popisowej solówki, żeby raz a dobrze pokazać, co potrafi...
Oj Venus, i Idris także, chyba nie macie jednak racji. Tego Księcia w "Kopciuszku" Ashtona wcale nie jest tak dużo mniej niż w jakimkolwiek innym balecie o klasycznej strukturze. (Może poza tradycyjnym "Jeziorem", ale tam właśnie on jest głównym bohaterem, pomimo nawet, że zazwyczaj mniej tam tańczy od sklonowanej partnerki). Bo taki Książę to zazwyczaj uosobienie tęsknot bajkowych bohaterek, słowem - rarytas każdej takiej baletowej opowieści. Choreograf nie może więc nim szastać od początku do końca przedstawienia, a w efekcie do znudzenia. Nie jest też prawdą, że ten z "Kopciuszka" nie ma się gdzie wykazać. Pewnie - jak ja ostatnio - zapatrzyłaś się Venus na Woitiulowego Błazna w tym przedstawieniu, więc umknęło Ci to i owo z działań Księcia.
Fakt, nie ma go jeszcze w I akcie. W tej bajce każe na siebie nieco poczekać, bo też cóż miałby robić od razu w kuchni z Kopciuszkiem i siostrami. Ma za to w II akcie efektowne wyjście na bal, tańczy z kawalerami, puszy się, pręży i przechadza, wita Kopciuszka, ma z nim duet i parokrotnie paraduje z nim wśród gości; dalej znów ma bardzo trudną wariację - ową brakującą Ci Venus solówkę (tu właśnie musi się wykazać, bo inaczej klęska); później jeszcze długie, piękne adagio z Kopciuszkiem, z bardzo stylowym i forsownym partnerowaniem, a i po drodze wcale nie skąpi nam swojego uroku, klasy i osobowości, jak ją posiada oczywiście, bo inaczej bywa nie do zniesienia. W końcu wkracza efektownie w poszukiwaniu Kopciuszka do kuchni w III akcie i pozostaje już z nami tańcząc aż do bajecznej apoteozy.
Czegóż trzeba więcej moje Drogie? Jest go tam dla mnie tyle ile trzeba. Ale też nie dziwię się niedosytowi Idris skoro trafiła na Księcia Vladimira Yaroshenki. Także próbowałem, ale tym razem nie miałem szczęścia. Poczekam więc teraz na jego Wybrańca, którego wciąż mi mało.
Powiem tak: Prawie zgadzam się, że właściwie jest Księcia tyle, ile trzeba, że balet klasyczny, że uosobienie tęsknot, na które trzeba poczekać. Ale nie do końca jest go tyle, ile trzeba. Dla mnie to jest oczywiste. Baśń o Kopciuszku i jego pantoflu, nie o Księciu. No i jeszcze o jego złych siostrach, bo moim zdaniem to są dominujące postaci w tym balecie.
I tu znowu mogę się zgodzić, pewnie mam niedosyt Księcia, bo był naprawdę wspaniały. I to byl taki taniec, że nie dało się oderwać oczu.
Książę VY oczarowywał baśniowością, subtelnością i czułością w relacji z Kopciuszkiem. No i jak tańczył...
_________________ " Dance, in its most extreme and virtuosic quickness, exhibits this hidden slowness, that makes it so that what takes place is indiscernible from its own restraint." Alain Badiou
Związek z tańcem: wciąż się kształcę
Wiek: 29 Posty: 494 Skąd: obecnie Trójmiasto
Wysłany: Sob Cze 15, 2013 9:58 pm
Ja również byłam w niedzielę na 19:00 (pamiętny dzień, akurat jak odebrałam bilety z kasy zaczęła się słynna powódź....)
Byłam zachwycona tancerką w roli wróżki chrzestnej. Czy ktoś wie, jak się nazywa?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach