Idealnie pasowałaby tu choreografia do poematu symfonicznego Arthura Honeggera "Pacific 231"
- nie wiem jednak, czy taka istnieje?..
Jedyne co sobie przypominamw temacie "balet a lokomotywa",
to scena finałowa z "Anny Kareniny",
chociaż nie można powiedzieć, aby powstała ona pod wpływem fascynacji lokomotywą..
Bo ja -jako kobieta - nie umiem rozmarzać sie nad lolomotywą, ale za to sie rozmarzylam nad takim ciekawym ujeciem czlowieka-robota jako formy, ktora wyewoluowała z człowieka, .
To człowiek stworzył taka formę danego etapu ewolucji. Cały czas to robi. Lubimy wrózyć, no własciwiej by było powiedzieć przewidywać w jakiej formie bedziemy trwać za jakiś czas. Duże głowy, długie nogi, płaskie stopy, duże brzuchy, delikatne dłonie? :lol: Nie, może same mózgi chronione klimatyzowanymi inkubatorami? A może sama myśl rozpuszczona w nieodkrytych jeszcze kwantach antymaterii? :D
Co do A. Kareniny to faktycznie w muzyce słychać odgłosy nadjeżdzajacej lokomotywy ale przerażajaca choreografia mowi o tragizmie dzieła.
Tworzenie maszyny a nawet tylko jej usprawnianie jest naprawdę wspaniałym zajęciem porównywalnym calkowicie do tworzenia dziela sztuki Nie obruszajcie się albowiem konstruktor też nie jest w stanie wszystkiego precyzyjnie wyliczyć i także musi sie zdać na intuicję. :)
_________________ To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
diana Vishneva (MP) tańczyła na pewno, ale wersja w której na pewno tańczyła to ta nie przez wszystkich lubiana dziwna wersja z Maryjskiego, w której rodzice nie lubią Mashy, a śnieżynki chcą ją zabić . nie.
Co sądzicie o tej wersji?
Ja jestem na nie.
Rzecz to o tyle dziwna, ze jak wiecie z zalozenia jak widze Diane w czymkolwiek, nawet na próbie, to jestem po stokroć na tak.
Po pierwsze nie podoba mi się ta scenografia, kostiumy i kreowanie postaci jako jakies takie dziwolągi żywcem wycięte z dziecięcego koszmaru nocnego: czy to żaby czy inne robactwo (chociaz żaba to akurat nawet byla OK ).
Niby to takie bajkowe ale jakies takie nieprzyjemne; zeby juz nie powiedziec wstrętne.
Po drugie wątek "miłosny" mnie rozbawił. Fakt, ze teraz dzieci juz w przedszkolu dobieraja sie w pary ale dla mnie to farsa.
Po trzecie: choreograficzne rozwiazania sprawily, ze tak w sumie to ta Diana Vishneva to niby tanczyla niby nie. Jakos tak zabrakło kulminacji.
Nie wiem jak Wy ale ja jak mi sie cos tak rzeczywiscie i baaaaaaardzo spodoba, to juz jestem temu wierna. I na tej chyba zasadzie jestem wierna temu, ze jak dziadek to w opracowaniu choreograficznym P. Wrighta pw z pas de deux tanczonym przez Cukrową Wieszczke i Księcia.
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 33 Posty: 683 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 15, 2010 5:06 pm
Agnieszka P. napisał/a:
Rzecz to o tyle dziwna, ze jak wiecie z zalozenia jak widze Diane w czymkolwiek, nawet na próbie, to jestem po stokroć na tak.
Agnieszka P. napisał/a:
Po trzecie: choreograficzne rozwiazania sprawily, ze tak w sumie to ta Diana Vishneva to niby tanczyla niby nie. Jakos tak zabrakło kulminacji.
Ale nie rozumiem, gdzie Ty Agnieszko widziałaś wersję omawianego "Dziadka.. " z Dianą Vishnevą, czy jakąkolwiek inną wersję "Dziadka.." z nią? Co to znaczy: "niby tańczyła, niby nie"?
Wkurzyłam Sagittaire w starym temacie , więc pozwolę sobie się powtórzyć: bardzo chciałabym zobaczyć balet na podstawie Dziadów Mickiewicza. Trochę to słyszę, trochę to widzę, ale dokładnej koncepcji nie mam. Jeszcze
Ty wkurzyłaś?? pierwsze słyszę .
Dziady? z takimi oparami, duchami itd? ciekawe.
A ja w I poscie napisalam o tym, ze chcialabym zobaczyc balet Chicago, a teraz tak sie porobiło, że teatr muzyczny w Łodzi wystawia taki balet, oparty na tym własnie filmie. Jeszcze nie byłam ale zamierzam się wybrać
A ja w I poscie napisalam o tym, ze chcialabym zobaczyc balet Chicago, a teraz tak sie porobiło, że teatr muzyczny w Łodzi wystawia taki balet, oparty na tym własnie filmie. Jeszcze nie byłam ale zamierzam się wybrać
Ty wkurzyłaś?? pierwsze słyszę .
Dziady? z takimi oparami, duchami itd? ciekawe.
A ja w I poscie napisalam o tym, ze chcialabym zobaczyc balet Chicago, a teraz tak sie porobiło, że teatr muzyczny w Łodzi wystawia taki balet, oparty na tym własnie filmie. Jeszcze nie byłam ale zamierzam się wybrać
Chicago ma już swoją wersję sceniczną z choreografią Boba Fosse, która powstała dużo wcześniej niż jego filmowa ekranizacja - z tymże w obu przypadkach jest to konwecja i styl musicalu a nie baletu.
a w teatrze muzycznym w Łodzi masz na myśli spektakl All that jazz ?
_________________ Nic nie powinno ukazywać ciała, tylko ono samo
O.Wilde
Ostatnio zmieniony przez Joanna Bednarczyk Czw Sty 06, 2011 4:10 pm, w całości zmieniany 3 razy
Tak ten spektakl mam na myśli, choć on nie bazuje wyłącznie na fragmentach Chicago. Oprócz tego są tam zawarte kawałki Hair i Moulin Rouge.
Łódzki "All that jazz between us" miał swoją premierę dawno, bo 15 listopada 2008 roku, ale odkryłam go dopiero kilka miesięcy temu, bo jakoś nigdy nie śledziłam repertuaru teatru muzycznego (może to mój błąd???), zwłaszcza odkąd -na czas remontu- zaczął się "tułać" po Domach Kultury itd. Bardziej mnie zawsze interesowały sceny baletowe przy teatrach wielkich.
W każdym razie najblizszy "All that jazz..." 18 lutego 2011 roku -będę na 100% . Dziś wiem tylko, że przedstawienie jest zakwalifikowane jako "spektakl baletowy", a na plakacie jest dziewczyna w pointach. Od obejrzenia Chicago mam ochotę zobaczyć fragmenty tego musicalu, opowiedziane językiem tańca, marzyło mi się to i śniło od dawna.... Bardzo jestem ciekawa, jaki będzie efekt. Po zobaczeniu opiszę wrażenia:)
Któregoś dnia wymyśliłam, że ciekawy byłby balet na podstawie Balladyny Słowackiego, tyle tam dramatycznych zwrotów akcji, zabicie Aliny, finałowa scena rażenia piorunem, pas de deux Goplany z Grabcem...
Związek z tańcem: miłośniczka
Wiek: 40 Posty: 110 Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Maj 12, 2011 9:42 pm
Generalnie literatura romantyczna nadaje się jak żadna inna na balety - wizje duchów i wyraziści bohaterowie, których indywidualne przeżycia stanowią oś dramatu (nie zaś rozwój akcji per se, jak np. w dramacie racinowskim).
Mnie się marzy balet do "Pięknej Młynarki" lub "Podróży zimowej" - cyklów pieśni Schuberta, a właściwie do niektórych z tych pieśni. Do niedawna sądziłam, że pieśń + balet to "dwa grzyby w barszcz", ale Le Chant du Compagnon Errant zmienił moje podejście do tematu. Z tym, że wolałabym wersje wyłącznie fortepianowe tych pieśni (są takie opracowania, np. Liszta) jako tło baletowe.
Mnie się marzy balet do "Pięknej Młynarki" lub "Podróży zimowej" - cyklów pieśni Schuberta, a właściwie do niektórych z tych pieśni. Do niedawna sądziłam, że pieśń + balet to "dwa grzyby w barszcz", ale Le Chant du Compagnon Errant zmienił moje podejście do tematu. Z tym, że wolałabym wersje wyłącznie fortepianowe tych pieśni (są takie opracowania, np. Liszta) jako tło baletowe.
Bejart uwielbiał forme pieśni i własnie w szczególny sposób potrafił wyrazic muzyke i słowa ruchem ale bez zbytniej redundancji - w tym własnie tkwi jego wyjątkowe powinowactwo z Mahlerem.
_________________ Nic nie powinno ukazywać ciała, tylko ono samo
O.Wilde
Ostatnio zmieniony przez Joanna Bednarczyk Pią Maj 13, 2011 2:24 am, w całości zmieniany 3 razy
Balet Dracula jest teraz wystawiany przez jeden z zespołów w Hiszpanii. Skrót zapowiada chyba ciekawy spektakl tym bardziej, że mam pewien sentyment do tej grupy......
http://www.youtube.com/wa..._embedded#at=62
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach