www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Kasia G
Sro Maj 14, 2008 6:23 pm
Vladimir Malakhov (w Polsce i nie tyko)
Autor Wiadomość
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 33
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Gru 27, 2009 1:18 pm   

ag111111 napisał/a:
Co do tego nagrania, to jeżeli miałabyś Ewo problemy z jego uzyskaniem, to może mogłabym Ci pomóc. Jeżeli nie chcieliby lub nie mogli przesłać Ci tego, to mogłabym odebrać to nagranie i Ci je przesłać paczką. Nie wiem dokładnie jakby to zorganizować ale tak myślę na gorąco. Tym bardziej że dla siebie też bym chciała je mieć, więc pewnie też tam pójdę. A czy masz do nich jakiś telefon???

Tak, mam, ale to już może napiszę na pw i w ten sposób ustalimy jakąś wspólną strategię co do misji zdobywania nagrania ;)

Cytat:
Jak Ewo dotarłaś do wszystkich informacji?
Chm a swoją drogą, to ilekroć wchodzi się w życie prywatne jakiegoś "boga tańa" to okazuje się ono smutne i ledwie do wytrzymania. Myślę, że dużo smutniejsze od sławnych ludzi z innych branż. Ogólnie z tancerzy bije jakaś nieśmiałość poza sceną i czasem się zastanawiam, czemu? Czy to ten ból fizyczny i niepewnosć następnego dnia, czy niedowartościowanie ze strony społeczeństwa, czy to taniec odbija takie piętno? Tak czy inaczej okropnie to wszystko jest smutne, że życie tak ciężko doświadcza moich idoli. Tzn nie życie, życie jest neutralne, że ludzie tak ich doświadczają.

Niezbyt skomplikowanie, o tym wszystkim właśnie jest w książce Witkiewicza ;) Myślę, że w przypadku Vladimira o żadnym niedowartościowaniu nie może raczej być mowy, mimo skromności na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że jest uwielbiany, a co do tańca, to przecież powiedział i na gali, że dzięki niemu żyje dłużej i w książce była mowa o tym, że to właśnie taniec pozwolił mu przetrwać te najtrudniejsze chwile, że dawał mu siłę do życia. Takie niedowartościowanie, wydaje mi się, dotyczy tancerzy mniej znanych, którzy rzeczywiście nie doświadczają oznak uznania, nikt się nimi jakoś specjalnie nie interesuje, ale jak widać w tych "wyższych" kręgach może być jeszcze gorzej i można paść ofiarą różnych intryg środowiska. Może niezbyt precyzyjnie to ujęłam, ale chciałam uogólnić, bo takie mechanizmy zaobserwowałam już w życiu kilku innych bardzo znanych tancerzy. Będąc na szczycie, są rozrywani i każdy chciałby ich mieć dla siebie, co niekoniecznie może się dobrze skończyć.. raczej wręcz przeciwnie.

Cytat:
Ostatnio zaczęła mnie kusić taka myśl, żeby spróbować napisać do 2 moich idioli tanecznych list czy mail z wyrazami uznania. Biednym moim kochanym tancerzom może w ten sposób udałoby się nieco osłodzić życie , gdyby dostawali codziennie tysiące wyrazów uznania... Nawet jeśli by tego nie czytali, sama świadomość dowartościowania przez widzów może troszkę podnosi na duchu.

Mi trochę tak spontanicznie udało się przekazać wyrazy uznania i myślę, że mogę mieć nawet sporą nadzieję, iż do zainteresowanego dotrą ;) Otóż jakiś czas temu pisałam do Staatsballett maila z zapytaniem o występy gościnne Vladimira i parę innych rzeczy, a pech chciał, że ostatnio na tego maila zaglądałam może raz w miesiącu
i chyba na jakieś dwa dni przed występem, czyli z dużym opóźnieniem przeczytałam dość obszerną odpowiedź, gdzie była również informacja o występie w Łodzi.
Dlatego już po, podziękowałam za nią, jak również składałam gorące (może aż za gorące, jak na tak oficjalną formę korespondencji) podziękowania na ręce pana Malakhova i myślę, że przy okazji tych dwóch zdań aż zbyt wyraźnie okazałam swój zachwyt. W każdym razie nazwisko pana Larsa Kiepera widziałam też w napisach końcowych "Caravaggia", z ciekawości muszę aż sprawdzić, czym on się tam jeszcze zajmuje.

Cytat:
PS to chyba Ewo siedziałaś na jakimś z moich ulubionych miejsc. Mi najbardziej dobrze jest w 1 rzędzie na wprost tancerzy po środku.

Nie, to nie tam, w sumie mówiąc blisko, miałam na myśli 7 rząd, z którego jednak bardzo dobrze widziałam, bo nie miałam przed sobą żadnej głowy, czego właśnie wprost nie znoszę. Na początku miałam 3 rząd (i wszystkie inne miejsca do wyboru), ale mój tata, który pojechał odebrać bilety postanowił wejść na salę, żeby samemu zbadać sytuację i ten 3 rząd odrzucił od razu, bo uznał, że po pierwsze z tego miejsca najlepiej będzie widać dolne kończyny tancerzy, a po drugie, że jest za mała różnica wysokości i że widok czyichś pleców będzie raczej nieunikniony. To drugie jak widać się sprawdziło, ale właśnie, jaki jest widok poza tym, widać tancerzy na wysokości kolan, patrzy się na nich z dołu, czy jest normalnie? Bo tego też bardzo nie lubię, więc pierwszego rzędu od początku nie brałam pod uwagę, ale możliwe, że w łódzkim Teatrze Wielkim jest inaczej niż w Warszawie ;)

Cytat:
Nie wiem, czy to już było na forum?:

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Dziś od rana oglądam V.M : jak tańczy, jak mówi, co mówi, jak się zachowuje. Mam nieodparte wrażenie, że przygniata go jego przeszłość i to co przeszedł.
W w/w filmie jest smutny, powiedział na początku, że gdyby miał swoje dziecko, to nigdy by go nie oddał do szkoly baletowej przy Bolszoj. Jak mówi o przeszłości, to widać jakieś przygnębienie.
W filmach, wywiadach z czasów kiedy był w USA też widać jakieś przygnębienie. Cóż Stany to mój kochany kraj, ale z własnego doświadczenia wiem, że ten kraj przytula tych , którzy kochają życie, a osoby uwikłane w niesmiałość, złe wspomnienia odrzuca. Na "treningach" w balecie w stanach V.M. "odstaje" od innych tancerzy; czuć że się tam źle czuł.

Ale teraz mam wrażenie, że chyba jest inaczej. Berlin mu służy. Na żywo był inny niż na tych filmach. Oby tak było i oby każdy nowy dzień umacniał go i przynosił wynagrodzenie za trudnone początki.

Ja też nie wiem, ale widziałam już kilka razy ten dokument. Co do tego przygnębienia.. trudno powiedzieć, ale to też trzeba by było dokładnie wiedzieć, co kiedy i w jakich latach miało miejsce. Ta jego choroba, związana właśnie ze złym stanem psychicznym, kiedy bardzo schudł, nic nie mógł jeść, miał depresję, to były czasy, kiedy miał dwadzieścia parę lat, inne fakty z jego życia trochę trudniej umiejscowić tak dokładnie w konkretnych latach.
Poza tym widać, że jest bardzo, bardzo wrażliwym człowiekiem i ciężko przeżywał to, co może innemu łatwiej byłoby znieść, nie mówiąc już o tym, jak koszmarnie musiały na niego wpłynąć jeszcze gorsze sytuacje, jakich nie doświadczają "normalni" ludzie.
I odnośnie tego, że się źle czuł w tych zespołach, to owszem, może to jest związane z tym, że jak mówił, gdy występował w ABT to cały czas podróżował, latał bez przerwy z jednego kontynentu na drugi, miał chyba w tym okresie ze trzy mieszkania. Po pierwsze: mówił, że było to bardzo męczące i na dłuższą metę niemożliwe dla profesjonalnego tancerza, bo zabierało mnóstwo czasu i uniemożliwiało normalne treningi. Po drugie, był taki okres, kiedy bardzo długo nie widział się z rodziną
i wspominał, jak po dwóch latach witał się z matką ze łzami w oczach, że wcześniej rozmawiali tylko przez telefon. Po trzecie mówił, że w tym czasie pracował w tak wielu zespołach, na tylu kontynentach, że nie miał żadnego punktu zaczepienia, oparcia, nigdzie tak naprawdę nie był na stałe. I podsumowywał to tak, że teraz nareszcie jest szczęśliwy, że tancerzy w Berlinie traktuje jak własną rodzinę, bo wreszcie jest gdzieś na stałe, nawet jak wyrusza na tournee to ma potem gdzie wracać, wie, że tam jest jego miejsce i podkreślał, jak ogromnie jest to dla niego ważne. Więc tak, ze swoimi obserwacjami trafiłaś w sedno, jest dokładnie tak, jak instynktownie zauważyłaś - Berlin mu służy, co mnie bardzo cieszy. Ale piękne jest to, że z tych jego doświadczeń życiowych, chociaż bardzo trudnych, powstało właśnie "Voyage" i to jest dokładnie o tym, teraz nareszcie to wiem ;)
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
Sephia 
Adept Baletu


Wiek: 35
Posty: 246
Wysłany: Nie Gru 27, 2009 4:32 pm   

Ja może nie dodam nic o Malakhovie bo już raczej wszystko zostało powiedziane :) (w sensie z Gali), ale oprócz tego bardzo podobało mi się "Les Bourgeois" z Dinu Tamazlacaru
http://www.youtube.com/watch?v=TIlBKiTvPUs
i Elisa Carrillo Cabrera tylko nie pamiętam nazwy choreografii, tańczyli tam w takich jakby czarnych sukniach i nie umiem znaleźć nigdzie nagrania z nią :/ Tak mnie tam oczarowała, że nie zwracałam uwagi z kim tańczyła ;p
A mam pytanie jeszcze o to nagranie, czy trzeba za nie jakoś płacić i wystarczy pójść tam na Piotrkowską zapytać się o nie i je dadzą jak będą mieć? Czy raczej uzyskanie nagrania będzie trudniejsze?
_________________
http://search.caringconsumer.com/search.aspx

okruszek dla schroniska
http://www.theanimalrescu...Give/home.faces
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 33
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Gru 27, 2009 5:00 pm   

Nic sami nie dadzą i nic się nie będzie ot tak mieć, nie wiadomo w ogóle, czy cokolwiek z tego wyjdzie, ale tutaj akurat lepiej nie kontynuować już tego tematu...
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Nie Gru 27, 2009 8:34 pm   

a... no widzisz, ja też jestem zauroczona Dinu Tamazlacaru... Pisałam o tym obszernie wczoraj w temacie: Filmy baletowe i internecie.
Ogólnie od 2 dni, mimo iż jestem zawalona pracą, to nic nie mogę zrobić tylko cały dzień oglądam nagrania z Dinu T. i czytam o nim (i o V.M.co oznacza, że czeka mnie poniedziałek i wtorkowa noc bez godziny snu ale co tam...). Uzbierało mi się troszkę recenzji, zdjęc i informacji o nim ale czekam aż jakiś moderator się zlituje i mi wytnie watek o Dinu z Filmów balet w inter do nowego tematu. Wtedy tam to wszystko pozamieszczam.
Do filmów teksty pisane nie pasują.... Jak już taki temat powstanie, to chętnie o Dinu mogę w nieskończoność pisać, jeśli tylko ktoś będzie chciał czytać...
ps. Le Bourgeois też zamieściłam w tym temacie filmów baletowych... Cieszę się, że odebrałaś ten występ tak samo jak i ja.
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Wto Gru 29, 2009 9:21 am   

Teraz jeszcze raz się "wpatrzyłam" w stare linki, które nam załączała Ewa i zwłaszcza w "Duchu róży" udarzyło mnie, że tam gdzie VM tańczy sam, to każdy ruch idealnie współgra z dzwiękiem. Zwłaszcza na początku to widać : każdy ruch każdego palca i ręki jest doskonale zsynchronizowany z muzyką. To jest genialne. Ogólnie to tak sobie na boku myślę, że to zlanie ruchu z myzyką widzę zwłaszcza u laureatów oskara tańca . Miała to tancerka z Korei, ma i V.M. To niby nic wielkiego, w porównaniu z dużo trudniejszymi umiejętnościami, którymi V.M zachwyca ale dla mnie to ważne.
Chm bo tym się chyba różni taniec V.M od innych doskonałych tancerzy, że u V.M. zachwyca już jeden ruch palców u dłoni, a u innych dopiero skoki na metr od ziemi... Teraz chyba dopiero zrozumiałam (o ile się nie mylę) co pisała kiedyś Ewa o tym, że niektóre tancerki nie muszą się forsować na scenie, żeby ja zachwyciły.

A i jeszcze miło mi się oglądało "Giselle" - Vladimir Malakhov i Julie Kent, Stuttgart Ballet. Ja w odróżnieniu od Ewy lubiłam zawsze patrzeć na Julie Kent, nawet jak jakas rola jej nie pasowała, to jakoś i tak było ładnie.... Ma taką inną niż rosyjska delikatność. Cięzko mi to opisać. Spojrzenie, każdy krok są bardzo delikatne.

PS jeszcze jedna myśl, która mi umyka od kilku dni; odnośnie miejsc w teatrze. Nikt ze znanych mi widzów w teatrze wielkim nie lubi 1-szego rzedu. Dlatego jak idę z kimś bliskim, to tam nigdy nie siadam, bo ludzie z zasady źle się tam czują, ale jak idę sama to mam ten komfort, że zawsze sobie kupuję 1szy rząd.
Ja na początku, tzn kilka lat temu siadałam zawsze w czwartym rzedzie pośrodku, bo bazowałąm na tym, że wszyscy mi mówili, że to najlepsze miejsce w Łodzi, ale potem doszłam, że to zdanie innych a jak dla mnie to jest za daleko. Siedząc w 1-szym rzędzie jest się jakby w samym centrum tańca, nic nie rozprasza, ma się kontakt ze sceną nisamowity; jest się jakby cześcią sceny. Zdecydowanie najlepiej i najbardziej komfortowo czuję się więc w 1szym rzędzie. To tak jak się kupuje płytę DVD i są zbliżenia, siedząc tam cały czas ma sie możliwość oglądania z najliższej odległości, gdzie widać każdy ruch. Jedyny minus siedzenia tam to to, że czasem dusi dym :D . Rok temu na Pietragalli zaczęłam aż kasłać, bo takie tumany dymu się wydobywały ze sceny (tzn niby mgły). Ale dało się jakoś nie udusić
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 33
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Gru 29, 2009 1:40 pm   

ag111111 napisał/a:
Nikt ze znanych mi widzów w teatrze wielkim nie lubi 1-szego rzedu. Dlatego jak idę z kimś bliskim, to tam nigdy nie siadam, bo ludzie z zasady źle się tam czują, ale jak idę sama to mam ten komfort, że zawsze sobie kupuję 1szy rząd.

To dobrze wiedzieć na przyszłość, jak jest w Łodzi, bo ja też uwielbiam mieć bezpośredni kontakt ze sceną, kiedy nic mnie nie rozprasza, ale nigdy w żadnym teatrze nie kusiłam się na te miejsca, bo wszyscy mi je odradzali.. Ale jak widać wszędzie jest inaczej, np. w Warszawie te miejsca w pierwszym rzędzie należą do jedynych z najtańszych, ale i tak zastanawiałam się w tym sezonie po raz pierwszy, czy by ich w końcu nie wypróbować, jednak całe szczęście wcześniej zasięgnęłam tu na forum opinii Kasi G. i dowiedziałam się, że widok z nich jest marny; że jeśli tancerze są w głębi sceny to nie widać ich nóg często nawet do kolan, a jeśli blisko krawędzi to co najmniej ich stóp. No ale dobrze chociaż, że wiem teraz, jak jest w Łodzi i przyznam się, że zasugerowałam się też opinią pani, z którą rozmawiałam, gdy rezerwowałam bilety. Kiedy zapytała się, jakie chcę miejsca, a ja odpowiedziałam, że najlepsze, to od razu zarezerwowała mi te z 3 rzędu. A wtedy jak dzwoniłam miałam praktycznie wszystkie do wyboru, więc tym bardziej sądziłam, że rzeczywiście to są te najlepsze.

ag111111 napisał/a:
Chm bo tym się chyba różni taniec V.M od innych doskonałych tancerzy, że u V.M. zachwyca już jeden ruch palców u dłoni, a u innych dopiero skoki na metr od ziemi...

Tak, tak, właśnie w tym rzecz i ja też stosunkowo niedawno to zrozumiałam. Ale myślę, że ta dojrzałość myślenia jeśli o to chodzi przychodzi dopiero z czasem, trzeba dużo oglądać, porównywać i dopiero potem można zrozumieć, zdać sobie sprawę z tego, jakie tak naprawdę ma się oczekiwania od sztuki tańca ;) Ja np. na początku mojej przygody z baletem nie mogłam wyjść z podziwu nad "Don Kichotem" z Barysznikovem itp., za to teraz wolę go o wiele bardziej oglądać chociażby w "Chopinianie". Po prostu przestało mnie satysfakcjonować oglądanie spektakli (czy to klasycznych, czy też nie), w których cała fabuła podporządkowana jest jedynie zaprezentowaniu umiejętności technicznych i popisów tancerzy. One według mnie powinny być tylko środkiem do wyrażenia czegoś, ale nigdy celem samym w sobie.

A on właśnie to w sobie ma, o czym mówisz: wystarczy ruch jego dłoni, jedno spojrzenie, żeby przyciągał wzrok (co szczególnie uderzyło mnie właśnie podczas gali),
a inni żeby zapracować na takie samo, albo nawet mniejsze zainteresowanie muszą wycisnąć z siebie siódme poty, w celu zrobienia czegoś bardzo efektownego.
Nie mówię, że on nie musi, bo jakkolwiek teraz cały czas dysponuje świetną techniką, to już w ogóle kiedy był bardzo młody, miał ogromne wysokości skoków, bardzo efektowne (np. jego piękne entrelacé, które widać chociażby w zamieszczonym przez Ciebie fragmencie z "Born to be wild", gdzie tańczy wariację Niebieskiego Ptaka ze "Śpiącej królewny". Zdaje się, że nawet w słowniku ABT oprócz grand jete prezentuje właśnie jeszcze entrelacé). No ale mniejsza o to, w każdym razie mam na myśli to, że ta zdolność przyciągania uwagi publiczności najmniejszym nawet ruchem charakteryzuje właśnie tych największych.. i dlatego też jego "Ducha róży" właśnie najbardziej lubię, jest tam absolutnie fantastyczny.

A takim przykładem, gdzie w pełni można podziwiać jego talent, harmonię ruchów, nadzwyczajnie piękne linie, plastykę tańca, ale jeszcze dużo, dużo więcej, bo konkretny przekaz, od czasu gali stała się dla mnie właśnie "Aria". Aż mnie kłują w serce tylko te dwa niespełna minutowe fragmenty, które są na youtube:
http://www.youtube.com/watch?v=2W4Oczt8cJ8
http://www.youtube.com/watch?v=gNkpdeqiySA

Zresztą myślę, że fenomenu tego arcydzieła nie da się zrozumieć oglądając go w internecie i to jeszcze tak okrutnie poszatkowanego, ale tak czy inaczej napisałam do osoby, która zamieściła te fragmenty, czy nie zechciałaby się podzielić całością.. z gali w pamięci mam tylko urywki, jak cienie, ten moment, kiedy wyszedł na scenę w masce i kiedy miało się wrażenie, że patrzy mu się prosto w oczy, a podczas oglądania byłam po prostu olśniona.. nie da się naprawdę opisać tych przeżyć, wzruszeń, jakie to we mnie wywołało, oczywiście porównywalny efekt wywarło na mnie jeszcze "Cerait..", po którym jednak nigdzie nie ma ani śladu, chociaż może to i lepiej, bo to jednak zbrodnia oglądać takie dzieła na youtube.
Ale niestety, czasem inaczej się nie da, więc skoro jesteśmy już przy tym temacie, to myślę, że byłoby zdecydowanie lepiej, gdybyś obejrzała "Giselle", gdzie występuje z Dianą Vishnevą:
http://www.youtube.com/watch?v=IIAI_u5BI4Q
Tutaj jest pierwsza część i dla mnie zdecydowanie jest to najlepsza interpretacja tego baletu, jaką do tej pory widziałam. Oczywiście mistrzostwo Diany pozwala po równo dzielić uwagę na oboje bohaterów, a co do Julie Kent, to nie to, że jej nie lubię, tylko po prostu nie mogłam sobie jej wyobrazić w tej konkretnej roli ;)
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Sro Gru 30, 2009 11:46 am   

jak już Ewa zamieściła nam tą cudowną wersję Giselle z Dianą Vishnevą, to korzystając z okoliczności ją sobie dokładnie obejrzałam.
Co do D.V. to myślę, że każdy z nas chyba uzna, iż oddała istotę tej roli lepiej niż Julie, to z pewnością jest niekwestionowane. Chm.. no i jednak porównywać tych 2 tancerek nie sposób, bo ogólnie są chyba jednak z "innej półki". Mimo wszystko jednak mi wielką przyjemnośc zawsze sprawia patrzenie na J.K., ponieważ mam taką jakąś słabość do amerykanów, podobnie jak mam słabość do azjatów i zawsze bez wzgledu jak wypadają uwielbiam na nich patrzeć :D .

Ale ad rem: Jak się wpatrzyłam w całość Giselle z D. Vishnevą, to złapałam się na tym, że do końca 8 fragmentu (czyli do momentu jak V.M. poszedł na grób) patrzyłam tylko na Dianę. Jakoś mną zawładnęła w tej kreacji i nie wiem jak się to stało ale uszedł mojej uwadze V.M. Co nie wynika z tego, że nie był doskonały, ale raczej z konstukcji i założenia tego baletu, gdzie do pójścia na grób, rola V.M. nie jest skonstruowana tak, żeby porywała. Od pójścia na grób szala się odwróciła w drugą stronę zupełnie i wyłapywałam tylko V.M.
Tak, oni oboje byli super...

Ale w tej wersji podobali mi się też i inni tancerze, bo jak już wiele razy pisałam jakoś tak lubię azjatów. ..

A na marginesie ciągnąc wątek miejsc, to powiem szczerze, że nie wiem jak jest w Operze Narodowej, bo tam nigdy nie siedziałąm w pierszych rzędach tylko gdzieś wysoko na ścianach, ale co do Łodzi to nie ma tu problemu, że w 1 szym rzędzie czegoś nie widać: nóg czy czegoś. Scena jest zupełnie odsłonięta i takiej wielkości, że całą scenę można spokojnie objąć wzrokiem. Nie giną mi nigdy żadni tancerze stojący po bokach itd. Ogólnie oglądając z 1-szego rzędu widzę scenę tak jak to widzać np w ostatnio przeze mnie umieszczonym filmie Le Bourgeois. No ale wiadomo każdy z nas ma inne upodobania i zawsze rozumiem osoby, które nie chcą za żadne skarby siedzieć w 1szym rzędzie. Jak dla mnie jedyne utrudnienia tam, to ten dym żrący i to, że w przerwach cały teatr musi oczywiście przejść przez moje kolana, co powoduje że trzeba cały czas wstawać, ale to co pisze to z żartem i przerysowaniem, bo wiadomo, że każdy ma święte prawo przechodu :D :D i nic w tym złego
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 33
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Gru 30, 2009 6:28 pm   

Nareszcie pokonałam lenistwo i zamieściłam parę rzeczy, które wydały mi się warte uwagi ;) Po pierwsze - mój ulubiony jego występ z Koncertu Noworocznego w 2000r., bo niezwykle energetyczny i żywiołowy, szkoda tylko, że nigdzie nie natknęłam się na nagranie o lepszej jakości:
http://www.youtube.com/watch?v=F9VoAgUoNXU

Poza tym udało mi się w końcu skopiować bonusy z "Caravaggia", gdzie prezentowane są próby tancerzy Staatsballett pod okiem Bigonzettiego:
http://www.youtube.com/wa...feature=channel
http://www.youtube.com/wa...feature=channel

Ach, i jeszcze wiadomość o książce, o której jakiś czas temu powstał offtopic w Filmach baletowych. Właśnie niedawno odkryłam, że album ze zdjęciami Dietera Bluma można nabyć już nawet w Polsce, a konkretnie tutaj:
http://www.kolporter.pl/4...R-MALAKHOV.html

Z około 100 tysięcy zdjęć powstałych w ciągu ostatnich 18 lat wybrano 150 fotografii, oprócz aktów znajdują się tam również zdjęcia z prób i spektakli.
Dieter Blum o Malakhovie: "Vladimir nie jest zwykłym człowiekiem. Jest gigantem. Jest dyrektorem, choreografem, Piotrusiem Panem" - powiedział nawiązując do jego wiecznie młodego wyglądu. (szczególnie to ostatnie porównanie zastanawiające, ale można chyba dociec, co miał na myśli).
Ponoć sam tancerz stulecia na początku nie był przekonany do wizji fotografa robienia takich zdjęć, gdzie musi się obnażać, ale z czasem pokonał swoje opory i nieśmiałość.

Ciekawa jestem, czy Kasia G. byłaby tym razem na tyle odważna i sprezentowała jakiejś koleżance ten album? ;) Cóż, pomijając cenę, to jak na razie i tak nie miałabym go gdzie schować, żeby przypadkiem nie wpadł w czyjeś ręce, ale nie zmienia to faktu, że w przyszłości mam nadzieję skompletować wszystkie książki, albumy i nagrania, co chyba jednak nie będzie łatwe..
Tym bardziej rozpaczam nad tym, że w Japonii mają dostęp do większej ilości nagrań, niż my tutaj w Europie, do co najmniej dwóch więcej filmów dokumentalnych: "Brawo, Malakhov!" i "Narcyz - Vladimir Malakhov", oraz do wspominanej już na forum "Giselle", która jest w częściach na youtube i kilku innych nagrań:
http://www.amazon.co.jp/%...E3%83%95&page=1

Ale choćby i człowiek chciał coś z tego zamówić, to i tak dojść do czegokolwiek na tym japońskim amazonie niezwykle trudno..
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Czw Gru 31, 2009 5:45 am   

Co do koncertu noworocznego - to rzeczywiście świetny fragment. Ciekawa choreografia. .. Tyle, ze jakość rzeczywiście koszmarna... Próbowałam się wpatrywać 5 razy ale nie jestem do teraz pewna, czy jednym z czterech był Dinu Tamazlacaru? On miał jako jedyny z czwórki zbliżenia, więć może Wam się jakoś uda zidentyfikować te postać, bo ja nie mogę.

Swoją drogą to ciekawe, co będzie w tym roku. Balet - jak przeczytałam - jest nagrywany w wakacje, wiec pewnie nagranie jest już gotowe.

A co do książek i DVD, to z tego co pamiętam na stronie Staatsballett Berlin jest sklep i dużo rzeczy do zakupienia. Biorąc pod uwagę mniejszą odległość i niemiecką precyzję i rzeczowość być może to będzie bardziej realne wyjscie niż Tokyo...
http://www.staatsballett-...ser=&spielzeit=

Swoją drogą ciekawe czy książki mają tylko w wersji niemieckiej czy też angielskiej? Ale to trzeba by było do nich napisać z zapytaniem - ja jakoś od 3 dni próbuję i nie mogę, bo wyświetla mi się komunikat, żebym poprawiła mój e-mail. Tyle, że sprawdziłam i do innego teatru na świecie mi poszło jak trzeba, nie wiem już sama, czy się im coś zablokowało.
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Czw Gru 31, 2009 7:47 am   

ag111111 napisał/a:
niemiecką precyzję i rzeczowość być może to będzie bardziej realne wyjscie

To już jest legendarną historią. W Berlinie jest informacyjny bałagan. przekonalem sie na przykładzie innych spraw bo mieszkam blisko.
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
Blanche 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 36
Posty: 890
Skąd: z dalekiej północy
Wysłany: Czw Gru 31, 2009 12:44 pm   

Ewa J. napisał/a:
Nareszcie pokonałam lenistwo i zamieściłam parę rzeczy, które wydały mi się warte uwagi ;) Po pierwsze - mój ulubiony jego występ z Koncertu Noworocznego w 2000r., bo niezwykle energetyczny i żywiołowy, szkoda tylko, że nigdzie nie natknęłam się na nagranie o lepszej jakości:
http://www.youtube.com/watch?v=F9VoAgUoNXU

Nie wiedziałam nawet o istnieniu tego nagrania ;) . Bardzo fajna choreografia. I wychodzi na to, że Malakhov ma już 4 koncerty noworoczne na swoim koncie... Mam nadzieję, że jutro będzie 5. :) . Tu zeszłoroczna choreografia:
http://www.youtube.com/wa...feature=related

ag111111 napisał/a:
Co do koncertu noworocznego - to rzeczywiście świetny fragment. Ciekawa choreografia. .. Tyle, ze jakość rzeczywiście koszmarna... Próbowałam się wpatrywać 5 razy ale nie jestem do teraz pewna, czy jednym z czterech był Dinu Tamazlacaru? On miał jako jedyny z czwórki zbliżenia, więć może Wam się jakoś uda zidentyfikować te postać, bo ja nie mogę.

Jeżeli któryś z nich to Dinu, to stawiałabym, że ten w zielonym ;) .

Wprawdzie moje uczucia względem Malakhova nie mogą równać się Waszym ;) , to lubię bardzo go oglądać, a to zdanie:
ag111111 napisał/a:
Chm bo tym się chyba różni taniec V.M od innych doskonałych tancerzy, że u V.M. zachwyca już jeden ruch palców u dłoni, a u innych dopiero skoki na metr od ziemi...

oddaje moje wrażenia ;) .
Tak poza tym muszę dorwać wreszcie Caravaggio, fragmenty które widziałam bardzo mi się podobały, a rzadko (choć i tak częściej niż kiedyś) podobają mi się współczesne choreografie.
_________________
Niepoprawna miłośniczka Mariinki
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 33
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Gru 31, 2009 3:02 pm   

ag111111 napisał/a:
A co do książek i DVD, to z tego co pamiętam na stronie Staatsballett Berlin jest sklep i dużo rzeczy do zakupienia. Biorąc pod uwagę mniejszą odległość i niemiecką precyzję i rzeczowość być może to będzie bardziej realne wyjscie niż Tokyo...
http://www.staatsballett-...ser=&spielzeit=

Znam od dawna asortyment tego sklepu, tylko że oprócz nagrania "Dziadka.." (którego już mam), kulisów powstawania "Bajadery" i kilku książek/albumów ze zdjęciami nie ma tam tych rzeczy, które dostępne są właśnie w Japonii, a na których posiadaniu bardzo mi zależy.

ag111111 napisał/a:
Swoją drogą ciekawe czy książki mają tylko w wersji niemieckiej czy też angielskiej?

Według mnie - tylko w niemieckiej, ale nie jest to chyba jakoś szczególne kłopotliwe, skoro przecież są to przede wszystkim albumy ze zdjęciami, dlatego nawet jeśli nie zrozumiem wszystkich podpisów pod obrazkami, będę mogła zawsze skorzystać z google translatora (do czego i tak jestem zmuszona, kiedy chcę przeczytać i zrozumieć niemieckojęzyczne wywiady z Vladimirem, artykuły itd.)

Blanche napisał/a:
Nie wiedziałam nawet o istnieniu tego nagrania ;) . Bardzo fajna choreografia. I wychodzi na to, że Malakhov ma już 4 koncerty noworoczne na swoim koncie... Mam nadzieję, że jutro będzie 5. :) . Tu zeszłoroczna choreografia:
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Ja właśnie też mam taką nadzieję, ale z drugiej strony wątpię, bo dwa razy pod rząd, rok po roku, nigdy jeszcze nie występował. A to nagranie, do którego link dałaś mam gdzieś na komputerze i to chyba nawet w jeszcze lepszej jakości, a już w bardzo dobrej jakości i bardzo duże mam z tego fotografie ;)

Cytat:
Tak poza tym muszę dorwać wreszcie Caravaggio, fragmenty które widziałam bardzo mi się podobały, a rzadko (choć i tak częściej niż kiedyś) podobają mi się współczesne choreografie.

Ja "Caravaggia" po prostu uwielbiam. I nawet nie tyle z tego powodu, że już dawniej przechyliła się u mnie szala bardziej na stronę baletu współczesnego i neoklasyki,
i nie tylko dlatego, że występuje tam Malakhov, ale jest to moim zdaniem genialnie zrealizowany spektakl, łącznie z oświetleniem, kostiumami, sposobem filmowania na najwyższym poziomie i dogłębnie przemyślanym, a pomijając kreację Vladimira wszystkie inne role zostały naprawdę fantastycznie obsadzone.
I muzyka! Lepszego "tła" dla tej opowieści naprawdę nie można było znaleźć. Moretti bazując na Monteverdim stworzył coś, do idealnie współgra z całą historią.
Nie jest to oczywiście lekki spektakl, ale nie ma w nim też jakiejś przesady, niepotrzebnego patosu (choć czytałam opinie, że niektórzy postrzegali w ten sposób scenę końcową, według mnie jednak takie rozwiązanie wymuszone było przebiegiem akcji i chęcią pozostania wiernym realiom życia Caravaggia - był wielkim artystą, ale był też mordercą kilku osób i w opowieści o jego życiu nie da się tego faktu pominąć, bo niestety nie był to epizod, ale coś, co realnie wpłynęło na jego.. upadek).
I warto zwrócić uwagę na rolę Poliny Semionovej, a przy tym, które postacie są realne, a które przedstawiają jedynie metaforę czegoś. Bo jej postać, określana mianem Światła jest bardzo, ale to bardzo niejednoznaczna i chyba każdego zaskakuje w II akcie.
Zastanawia mnie tylko jedno - ktoś napisał, że w dodatkach dołączonych do dvd oglądał wywiad z Poliną i pamięta, jak mówiła o tym, że w II akcie musi robić okropne rzeczy, ale u mnie tego na pewno nie ma, tylko próby i na tym koniec. Ale to chyba niemożliwe, żeby na każdej płycie było co innego..
I jeszcze fascynuje mnie Bigonzetti jako choreograf, to, że potrafił wypracować sobie swój własny styl, chociaż dzisiaj o to coraz trudniej, do tej pory łącznie
z "Caravaggiem" widziałam trzy jego choreografie, ostatnio "Mediterranea" na mezzo i również byłam pod wrażeniem, szczególnie tego, jak potrafi zagospodarować duże sceny grupowe, jaką ma sprawność rzemieślniczą w ich łączeniu i jak wiele pomysłów jeśli chodzi o samą choreografię. W każdym razie tam zabrakło mi trochę spójności w spektaklu postrzeganym jako całość, za to "Caravaggio" to już bardzo dojrzałe i dogłębnie przemyślane dzieło ;)
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
Ostatnio zmieniony przez Ewa J. Czw Gru 31, 2009 3:37 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Czw Gru 31, 2009 3:31 pm   

Ewa J. napisał/a:
- mój ulubiony jego występ z Koncertu Noworocznego w 2000r., bo niezwykle energetyczny i żywiołowy, szkoda tylko, że nigdzie nie natknęłam się na nagranie o lepszej jakości:
http://www.youtube.com/watch?v=F9VoAgUoNXU

..


Odnośnie tego powyższego fragmentu, to chyba powoli się od niego uzależniam... i chyba w najblizszym czasie będę go sobie odtwarzać na każdej przerwie na herbatę czy jedzenie w pisaniu. i nawet ta kiepska jakość mi już tak bardzo nie przeszkadza, jak na początku.

Tak właśnie myślałam - podobnie jak Blanche - że Dinu to ten w zielonym w pierwszym rzędzie po prawej stronie widza (w przeważającej cześci). Było na niego kilka zbliżeń ale jakoś nie byłam pewna swojego wzroku. Ale skoro i Blanche tak myśli to to pewnie jest on.
Choreografia krótka ale świetna: żywiołowa, stwarzająca fajny nastrój (w stylu jak dla mnie salonowych klimatów carskiej Rosji -nie wiem racjonalnie dlaczego z tym się mi to kojarzy ale tak jakoś) no i do tego jeszcze dwóch moich ulubieńców za jednym zamchem :D Rewelacja

Koncert Noworoczyny jutro w TVP2 godz. 12:05-13:40. Jako, że nie dotarłam -mimo starań- do żadnych informacji szczegółowych o koncercie, to do jutra trawić mnie będzie wielka nadzieja zobaczenia Dinu Tamazlacaru... (No i V.M - rzecz jasna, ale to tak oczywiste, że szkoda pisać...)
A teraz czas najwyzszy zaczać się szykować. Życzę Wam wszystkim najlepszego Sylwestra. Do jutra!!!!!!!!!!
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 33
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Gru 31, 2009 3:59 pm   

Prawdę powiedziawszy mi to się bardziej kojarzy z czymś węgierskim, ale jako że w tańcach charakterystycznych nadal jestem nieobeznana, to wolę nie spekulować, chociaż chciałabym wiedzieć, na co konkretnie stylizowany jest ten taniec ;)
Ja też się już dawno uzależniłam od tego właśnie fragmentu, a co do jakości, to niestety, ale polecam oglądanie w mniejszym formacie, wtedy trochę lepiej się na to patrzy.
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
margotczyk 
Adept Baletu


Związek z tańcem:
Muzyk
Posty: 246
Skąd: Wrocław
Wysłany: Czw Gru 31, 2009 6:11 pm   

To jest czardasz.
Część wolna - lassan, a po niej szybka - friss.
Nie znam utworu i nie potrafię podać kompozytora, ale jest nagranie całego koncertu:

http://www.amazon.fr/Orch...62278450&sr=1-1

niżej pokazano ostatnią stronę okładki z pełnym programem, niestety jest nieczytelna.
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 8:53 am   

Wreszcie znalazlem chwile aby zagłebic sie w Wasze listy.
Ten czardasz jest prawdopodobnie też Straussa tylko nie wiem czy ojca czy syna.
Czardasze strausowskie sa wolniejsze i charakteryzuja sie mniejszą dynamika w porównaniu np: do calmanowskich a ten takowy jest.
Ten walc i czardasz w wykonaniu filharmoników wiedeńskich przypomniał mi o koncercie noworocznym z Wiednia który z przyjemnoscią chcę obejrzeć i posłuchać.
Nie wiem dlaczego ale w walcu Malakow wydaje mi sie zamało przekonywujacy, może powinno być: zamało dostojny. Być może jest tak dlatego iż Malakow reprezentuje najwyższą klasyczną półkę a walce Strausa które notabene, uwielbiam sa jakby o pół poprzeczki niżej :wink: Kiedyś spelniały rolę salonowej muzyki rozrywkowej.
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 8:57 am   

I)

http://www.youtube.com/watch?v=bfJtz5Dz7KA

Nie wiem, czy ten film juz tu się pojawiał - ja go wczoraj widziałam po raz pierwszy . Jak dla mnie najlepiej zrobiony film o V.M - w sensie najbardziej go oddający. W tytule ma Portret Malakhova i jest to wierny portret. chm a może nie tyle jest to obraz wierny ile obraz impresjonistyczny - to znaczy wychwytujący impersję (wrażenie). Film tej jak żaden oddaje zmysłowe, ulotne momenty w których istniał w danej chwili i sekundzie V.M.
A skoro to - w moim odczuci impresja - to też podzileę się moimi wrażeniami:

Ale ad rem:
1) jedynym minusem (dodam wkurzającym minusem) jest język tzn. niemiecki, którego kompletnie nie znam. Po pewnym czasie mnie irytowało wręcz, że w oryginale były przyswajalne języki: angielski i rosyjski ale tłumacz wszystko zagłuszał skutecznie. Były takie momenty, gdzie byłam bardzo ciekawa co powie VM a niestety zostało to zagłuszone niemieckim np. o kwiatkach taka słodka sentencja, czy w czasie prób w Bolszoj.

2) serce rośnie jak widzi się przyjecie V.M. w Tokyo... Kilka lat temu, jak interesowałam się bardziej baletem w Korei Południowej , odniosłam wrażenie, że chyba w Korei i Japonii tancerze baletowi są najbardziej doceniani - dlatego wyrazy szacunku dla azjatów, że umieją tak docenić to co ładne. Wracając do Tokyo, to te obrazki z metra z miasta - na których tłum szedł z V.M, a prawie każdy przechodzień umiał go zidentyfikować i popadał w popłoch, ze jest tam V.M - ogromnie cieszą wzrok.

3) kolejne wrażenie z filmu to to, że obraz ten jak żaden inny wyłapał niesamowitą delikatność V.M. Jest kilka scen z prób, na których widać, że jak komuś coś nie wyszło albo stał się poddenerwowany, to on natychmiast to wyczuwał, podchodził i przytulał taką osobę. I z tego kolejne moje wrażenie: chyba V.M. jest znakomitym szefem dla tancerzy w Statsballett Berlin .

4) ostatnie wrażenie luźno wiąże się z v.M, bo dotyczy atmosfery w Bolszoj i Staatsballett Berlin. Noc i dzień. W Berlinie luz, zrozumienie, szacunek i duuużo śmiesznych scen typu zaczepaianeie V.M. w przebraniu kobiecym (z Kopciuszka) klapsem w tyłek a w Bolszoj sami wściekli i wredni (no może poza 2 osobami). Współczuję biednym tancerkom Bolszoj, zwłaszcza tym najniższym w hierarchii, bo chyba nie mają życia usłanego różami.

II. Co do Caravaggia, to chciałabym go zobaczyć ale powiem szczerze, że na żywo. Taka mi została pozostałość z pierwotnego nakierowania tylko i wyłącznie na klasykę, że rzeczy współczesne bardziej robią na mnie wrażenie dużo większe na zywo. Przypuszczam , że jest to wypadkowa 2 rzeczy: 1)zbyt małego zdecydowanie wgryzienia się w taniec współczesny 2) tego że w tańcu współczesnym więcej jest przekazywalnych uczuć i wrażeń jakby poza tańcem, a to trochę wymaga bezpośredniego kontaktu.

III. Nie ma wątpliwości, że Czardasz. Pisząc o carskiej Rosji miałam na myśli nastrój, czy mówiąc dosadniej moje wrażenie, subiektywne odczucie po obejrzeniu. Chodzi o to, że jak się widze coś co mną zawładnia, to na gruncie tego rodzą się w głowie skojarzenia, wrażenia, odczucia czy emocje, które kompletnie nic wspólnego nie mają czasem z tym co widzę. W tym fragmencie z 2000 r. V.M. wchodząc do pałacu (zamku czy czegoś tam) w płaszczu i z jakimś niepokojem skojarzył mi się ze znaną w literaturze rosyjskiej sceną... PS. w liceum miałam ogromny pociąg do literatury rosyjskiej z carskiej Rosji... coś z tego zauroczenia zostało chyba w mojej podświadomości.
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 9:48 am   

Jak pisałam poprzednio, to post Fathera jeszcze nie doszedł, więc po przeczytaniu go, zaczęłam być ciekawa i zaczęłam szukać co dokładnie było w programie z 2000 roku - ale nie znalazłam. Doszukałąm się programów z bieżącego roku i jeszcze któregoś ale nie z 2000. No i co mnie wkurza w programach nie ma nic o tancerzach - ale to tak na marginesie.

Father napisał/a:
Nie wiem dlaczego ale w walcu Malakow wydaje mi sie zamało przekonywujacy, może powinno być: zamało dostojny. Być może jest tak dlatego iż Malakow reprezentuje najwyższą klasyczną półkę a walce Strausa które notabene, uwielbiam sa jakby o pół poprzeczki niżej :wink: Kiedyś spelniały rolę salonowej muzyki rozrywkowej.


A widzisz to już kwestia subiektywnego odbioru każdego indywidualnego człowieka, z którym głupstwem byłoby polemizować, a można tylko uszanować. Ja odebrałam W.M. jako ogromnie dostojnego... i ogólnie cały ten fragment mnie zahipnotyzował :D ale ja biorę poprawkę na to, że od 22 XII jestem jak w amoku i dziennie oglądam V.M z kilka godzin łącznie (nie licząc nocy, bo nawet mi się ostatnio śni jak tańczy.... :D ), więc mój odbiór może być wypadkową tego co już mam w podświadomości i tego co widzę.
A skoro tak to F. odebrałeś, to nie sądzę, że to wina muzyki. Słuchamy dziś jednak z naszymi dzisiejszymi odczuciami, a dziś Straus wydaje nam się jednak nobilitujący, więc chyba to jednak "wina" (o ile to dobre określenie) V.M.
PS zachęcam Was do rozmów w temacie Dinu Tamazlacaru - mam ogromny głód rozmów na jego temat.
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 11:49 am   

Daruję Ci. Masz rację Mnie muzyka Strausa nobilituje:smile:
Uwielbiam kobiety w amoku :wink:
A tak przy okazji: przyjmijcie ode mnie serdeczne Życzenia Noworoczne.
Za 10 min w tv2 bedzie koncert noworoczny z Wiednia
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 1:55 pm   

tak tak bardzo ładny (jak się okazało) ale bez Staatsballett Berlin... :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
 
     
Blanche 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 36
Posty: 890
Skąd: z dalekiej północy
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 2:51 pm   

Też oglądałam i też trochę się zawiodłam, choć niekoniecznie tym, że nie tańczyli tancerze z Berlina ;) . Pierwszy taniec (ten, gdzie tancerka miała czerwoną suknię) mnie nie powalił, nie choreografia, ale wykonanie, szczególnie tancerka (dla informacji - byli to Eleonora Abbagnato i Nicolas Le Riche). Drugi podobał mi się już znacznie bardziej, jednak kostiumy trochę psuły mi odbiór, mimo znanego nazwiska projektanta ;) .
_________________
Niepoprawna miłośniczka Mariinki
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 33
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 3:25 pm   

ag111111 napisał/a:
I)

http://www.youtube.com/watch?v=bfJtz5Dz7KA

Nie wiem, czy ten film juz tu się pojawiał - ja go wczoraj widziałam po raz pierwszy . Jak dla mnie najlepiej zrobiony film o V.M - w sensie najbardziej go oddający. W tytule ma Portret Malakhova i jest to wierny portret.

To znaczy to jest "Suche nach Schwerelosigkeit" czyli "W poszukiwaniu nieważkości", film zrealizowany w 2004r. w Niemczech ;) Też bardzo lubię ten dokument i mnie też denerwuje to, że całość jest po niemiecku, a nawet kiedy mówią po angielsku lub rosyjsku i tak wszystko zostaje zagłuszone przez tłumacza.

ag111111 napisał/a:
serce rośnie jak widzi się przyjecie V.M. w Tokyo... Kilka lat temu, jak interesowałam się bardziej baletem w Korei Południowej , odniosłam wrażenie, że chyba w Korei i Japonii tancerze baletowi są najbardziej doceniani - dlatego wyrazy szacunku dla azjatów, że umieją tak docenić to co ładne. Wracając do Tokyo, to te obrazki z metra z miasta - na których tłum szedł z V.M, a prawie każdy przechodzień umiał go zidentyfikować i popadał w popłoch, ze jest tam V.M - ogromnie cieszą wzrok.

Moim zdaniem on w Japonii jest traktowany niemal jak gwiazda Hollywood ;) Spacer po czerwonym dywanie, kwiaty, tłumy ścigające go na stacji metra, przed którymi musi po protu uciekać, rozdawanie autografów, i nawet kiedy wsiada już do limuzyny nie ma chwili spokoju - fani obstępują samochód i jeszcze przez szyby próbują robić zdjęcia aparatami, komórkami etc. A jak mówił Witkiewicz w innych krajach jest podobnie, np. w Wiedniu po spektaklach czekają tłumy, kilkaset osób czatuje na autograf lub zrobienie sobie z nim zdjęcia, a nawet, jak wspominał, gdy udawał się z nim obiad do restauracji, lub na spacer do parku cały czas był zaczepiany przez kogoś, kto prosił o autograf, lub po prostu chciał uścisnąć mu dłoń i powiedzieć: "dziękuję".
I jak mówił, fascynowało go niezmiernie to, że osoba z tak elitarnej dziedziny sztuki zyskała tak kolosalną popularność i jest powszechnie rozpoznawana niemal na każdym kroku.

Jedno ze źródeł tej informacji, nigdy wcześniej go tutaj nie zamieszczałam, bo nigdy nie było aż tak zagorzałych dyskusji, ale myślę, że znajdziecie tam co najmniej jedną bardzo interesującą ciekawostkę na temat Vladimira (jak dla mnie uroczą) i nie tylko: http://www.maestro.hb.pl/...er_Malakhov.pdf

Jestem też ciekawa, co myślicie o tekście Alaina Bernarda, bo ja muszę przyznać, że nie ze wszystkim się z nim do końca zgadzam.

ag111111 napisał/a:
3) kolejne wrażenie z filmu to to, że obraz ten jak żaden inny wyłapał niesamowitą delikatność V.M. Jest kilka scen z prób, na których widać, że jak komuś coś nie wyszło albo stał się poddenerwowany, to on natychmiast to wyczuwał, podchodził i przytulał taką osobę. I z tego kolejne moje wrażenie: chyba V.M. jest znakomitym szefem dla tancerzy w Statsballett Berlin.

Tak, on nawet mówił o tym, że wszystkich tancerzy traktuje właśnie jak rodzinę, że czuje się za nich odpowiedzialny i dlatego musi się nimi wszystkimi opiekować - czasami pogłaskać po głowie, a czasem pogrozić palcem ;)

ag111111 napisał/a:
ostatnie wrażenie luźno wiąże się z v.M, bo dotyczy atmosfery w Bolszoj i Staatsballett Berlin. Noc i dzień. W Berlinie luz, zrozumienie, szacunek i duuużo śmiesznych scen typu zaczepaianeie V.M. w przebraniu kobiecym (z Kopciuszka) klapsem w tyłek a w Bolszoj sami wściekli i wredni (no może poza 2 osobami). Współczuję biednym tancerkom Bolszoj, zwłaszcza tym najniższym w hierarchii, bo chyba nie mają życia usłanego różami.

Rzeczywiście widać to na każdym kroku, a co do teatrów w Rosji, zarówno Wielkiego i Maryjskiego to chyba zatrudnieni tam tancerze taką napiętą, pełną rywalizacji atmosferę postrzegają jako coś na porządku dziennym, coś normalnego. Dlatego pod względem tej przyjaznej atmosfery Staatsballett na pewno jest pewnego rodzaju ewenementem, ABT też zawsze wydawało mi się takim w miarę przystępnym zespołem, ale jednak wymagania tam są ogromne, kiedy tancerz nie rozwija się, nie "awansuje" jest po prostu zwalniany (nie to, że może sobie dalej spokojnie tkwić w corps de ballet i tak przeczekać do emerytury), więc teraz do tego wizerunku wytworzonego w różnych filmach itd. podchodzę jednak nieco bardziej sceptycznie.

ag111111 napisał/a:
Co do Caravaggia, to chciałabym go zobaczyć ale powiem szczerze, że na żywo. Taka mi została pozostałość z pierwotnego nakierowania tylko i wyłącznie na klasykę, że rzeczy współczesne bardziej robią na mnie wrażenie dużo większe na zywo. Przypuszczam , że jest to wypadkowa 2 rzeczy: 1)zbyt małego zdecydowanie wgryzienia się w taniec współczesny 2) tego że w tańcu współczesnym więcej jest przekazywalnych uczuć i wrażeń jakby poza tańcem, a to trochę wymaga bezpośredniego kontaktu.

Również chciałabym zobaczyć "Caravaggia" na żywo, mam nadzieję, że może w tym nowym roku uda mi się obejrzeć ten spektakl razem z "Czajkowskim" w Berlinie, nie mniej jednak już samo nagranie było dla mnie źródłem ogromnych emocji, więc nawet trudno mi sobie wyobrazić odbiór i percepcję tego dzieła przy bezpośrednim kontakcie ze sceną ;)

ag111111 napisał/a:
Nie ma wątpliwości, że Czardasz. Pisząc o carskiej Rosji miałam na myśli nastrój, czy mówiąc dosadniej moje wrażenie, subiektywne odczucie po obejrzeniu. Chodzi o to, że jak się widze coś co mną zawładnia, to na gruncie tego rodzą się w głowie skojarzenia, wrażenia, odczucia czy emocje, które kompletnie nic wspólnego nie mają czasem z tym co widzę. W tym fragmencie z 2000 r. V.M. wchodząc do pałacu (zamku czy czegoś tam) w płaszczu i z jakimś niepokojem skojarzył mi się ze znaną w literaturze rosyjskiej sceną... PS. w liceum miałam ogromny pociąg do literatury rosyjskiej z carskiej Rosji... coś z tego zauroczenia zostało chyba w mojej podświadomości.

No widzisz, a ja właśnie nie byłam pewna, mimo że sama muzyka nakierowywała mnie w tą stronę, to jeszcze kostiumy kojarzyły mi się bardzo z Węgrami - jak widać oglądanie w dzieciństwie filmów o Sissi nie poszło na marne ;) Dlatego także bardzo dziękuję margotczyk za sprecyzowanie :)

A tutaj coś, czego na pewno nie było jeszcze na forum - "Sylwia" w Staatsballett:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Sylwia - Polina Semionova, Amintas - Vladimir Malakhov

I teraz aż się coś we mnie gotuje, kiedy pomyślę, że mam arte, a nigdy na nic nie mogę trafić, wypadałoby się teraz tylko zainteresować, czy przypadkiem nie będzie powtórki. A jeśli ktoś zna francuski i zechciałby chociaż trochę pobawić się w tłumacza (tzn. np. tak mniej więcej streścić, o czym mówią), byłoby miło ;)

Już po samych fragmentach widzę, że ta "Sylwia" musi być nadzwyczajna, chociaż inscenizację Royal Ballet z Darcey Bussel i Roberto Bolle bardzo lubię, to widzę, że ta musi być jeszcze sto razy lepsza. Skoro mają nagranie - niech się nie cackają, tylko wydają dvd, Polina i Vladimir do tych ról zdają się być wprost stworzeni.

A już na sam koniec odbiegając od tematu, to występy na Koncercie Noworocznym podobały mi się, mimo absencji najbardziej oczekiwanego przeze mnie tancerza, a same kostiumy też mnie nie raziły.
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
Blanche 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 36
Posty: 890
Skąd: z dalekiej północy
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 4:11 pm   

Ewa J. napisał/a:
I teraz aż się coś we mnie gotuje, kiedy pomyślę, że mam arte, a nigdy na nic nie mogę trafić, wypadałoby się teraz tylko zainteresować, czy przypadkiem nie będzie powtórki. A jeśli ktoś zna francuski i zechciałby chociaż trochę pobawić się w tłumacza (tzn. np. tak mniej więcej streścić, o czym mówią), byłoby miło ;)

Będzie. Jutro o 5 rano ;) . Jest to krótki dokument, trwa 25 minut, tytuł brzmi: Bodytalk: l'erotisme du ballet classique..
_________________
Niepoprawna miłośniczka Mariinki
 
     
raisa
Solista Baletu


Związek z tańcem:
Uczeń OSB
Wiek: 28
Posty: 1070
Skąd: z piosenki Grabaża ;)
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 4:13 pm   

Blanche napisał/a:
jednak kostiumy trochę psuły mi odbiór, mimo znanego nazwiska projektanta ;) .


No właśnie... mi też coś nie pasowalo do tego tańca. Lubię Valentino, ale jakoś te kostiumy nie mogły do mnie przemówić. Ale to był jego pierwszy takie doświadczenie - robienie kostiumów do baletu i może następnym razem nas bardziej oczaruje.
_________________
"Ale próbować warto"
William Wharton
 
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 5:07 pm   

Co do koncertu noworocznego, to tak sobie myślę, że może taki był zamysł, żeby w tym roku balet nie tylko był czymś sam w sobie, ile ilustrował czy imitował taniec towarzyski. Do takiej konwencji świetnie pasowała i choreografia i kostiumy. Inna sprawa, że ja np. czegoś innego oczekiwałam tzn miałam ochotę zobaczyć coś w stylu: albo choreografii z 2000 roku (Czardasz) albo zeszłorocznej Polki węgierskiej. Ale moi kochani nie ma tego złego... - za rok liczę, że będzie inaczej (a że bywa z trenadami cyklicznie, to nadzieja jest). Poza tym wczoraj już pisaliście, że 2 lata pod rząd to i tak było dużo...

Co do tego linku maestro.hb.pl..... to mi się nie wyświetla ta strona, tzn wyświtla się ale pusta.

Co zaś się tyczy ABT, to ja osobiście po obejrzeniu kilku filmików stamtąd nigdy nie miałam wrażenia, że panuje tam anielska atmosfera. Przede wszystkim miałam wrażenie, że była jakaś taka silna rywalizacja między czołowymi tancerzami (nie taka jak w Rosji, bo bardziej maskowana- ale zawsze). Widać to np na kilku filmach na youtube z prób czy z prób i spektakli . Zawsze oglądając je miałam wrażenie (być może nie słuszne), że jeszcze nie tak dawno kilku (bardzo swoją drogą lubianych przeze mnie tancerzy) cały czas się podśmiewało z V.M. A oprócz tego to takie są Stany: kochają silne charaktery i wybitne osobowości, ale nikt tam , w żadnym fachu, nie ma skrupułów, żeby wyrzucić na bruk tego, kto nie daje sobie rady.

no i chyba tam, gdzie ścierają się w jednym miejscu wielcy i równi sobie zawsze jest jednak rywalizacja, aby się wybić. To takie chyba naturalnie ludzkie. W ABT jest - zwłaszcza chyba wsród mężczyzn - silna konkurencja i nikt nie jest chyab wg mnie gwiadą górującą zdecydownaie nad innymi w odróżnieniu od Statsballett Berlin, gdzie V.M. ma jednak zdecydowanie taką pozycję (mimo że na stronie oficjalnej podany jest jako 5 z pierwszych tancerzy, to nikt nie ma wątpliwości że jest wizytówką tego baletu i 1szą gwiazdą).

Ja też coraz częściej myślę, żeby zrobić sobie taką baletową wycieczkę do Berlina ale na nieszczęście najbliższy rok to dla mnie decydujący rok katorżniczej pracy od 4 rano do nocy z ewentualną przerwą na jakieś przedstawienie w Łodzi czy DVD, czy forum i mocno okrojone zycie prywatne. Czasowo przy dobrych wiatrach liczę, że może za jakiś rok wygospodaruję trochę czasu (Choć 2 następne lata też bedę podobne, ale może). A jak tak się stanie to powiem szczerze że nie wiem nawet na co jechać, bo im dłużej wchodzę w berliński repertuar, tym dochodze do wniosku, że wszystko warto zobaczyć...

Pamiętam, że z jakieś chyba 2 lata temu Katarzyna Bednarczyk napisała , że jeśli wycieczka baletowa to polaca Berlin. Wtedy pomyślałam, że to jakaś niedorzeczność, bo Paryż bo Londyn nie mówiąc o Stanach. Teraz z pokorą przyznać muszę, że w pełni ten pogląd podzielam.

Odnośnie Sylwii, to ciekawa jestem tego fragmentu, gdy V.M. mówił o tym chyba jak poznał Siemionovą. nic z tego nie zrozumiałam, możliwe że chodziło o coś innego. Jeśli ktoś z Was to zrozumiał, to błagam o przetłumaczenie.

To jak: kto jutro wstaje o 5 rano???? żeby obejrzeć? :D :D :D :D Ja wstaję o 4 jak co dzień prawie ale niestety nie mam tego programu w domu. Ale jakby ktoś z Was chciał pobudki, to służę pomocą :)

i na koniec jeszcze jedno odnośnie tego sklwepu w Tokyo: co stamtąd stanowi dla Was najbardziej pożądany produkt? a co tam, pomarzyć dobra rzecz....

PS a i tak mi się przy okazji przypomniało, widząc Sylwię, że V.M. W-em M-em, ale zobaczyć na żywo Nurjejewa... to by była gradka ....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   

Odpowiedz do tematu Dodaj do serwisow: Bookmark and Share
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,37 sekundy. Zapytań do SQL: 12