 |
www.balet.pl
forum miłośników tańca
|
Sezon 2009/2010 |
Autor |
Wiadomość |
Ewa J.
Koryfej

Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 34 Posty: 683 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Kwi 09, 2010 11:59 am
|
|
|
Kasia G napisał/a: | Sam spektakl - ja nie przepadam, doceniam jako baletowy zabytek XX wieku, ale jest on dla mnie strasznie śmieszny i konwencjonalny. Cranko staral sie dokładnie przekazać treść poematu co czasem owoduje efekt komiczny, ruch którego używa w tańcach zespołowych - balowych - tez mnie nie uwiódł, podobnie jak dekoracje. |
Szczerze mówiąc też nie należę do "wielbicieli" tego baletu i jak dla mnie ma sens naprawdę tylko w bardzo dobrym wykonaniu, kiedy tancerze wejdą w klimat epoki, w innym wypadku bywa po prostu - zupełnie nudny. I jest to tylko jedna z dwóch widzianych przeze mnie choreografii Crancko, a chciałabym znać trochę spuścizny, z której podobno dużo czerpał Neumeier, którego bardzo cenię;) Dlatego nie ukrywam, że zainteresowały mnie przekazane jakiś czas temu przez Ciebie pogłoski, jakby dyrektor Pastor chciał wprowadzić na naszą scenę tego właśnie choreografa i ogółem - więcej wybitnych, współczesnych XX wieku. Jeśli takie spektakle miałyby wejść na miejsce "Oniegina" i innej klasyki to jak najbardziej jestem za:) Ale nie wiem, jak daleko można posunąć się w marzeniach co do choreografów i na ile te plany będą miały szansę zrealizować się w praktyce (tj. czy Kylian, Ek, jak wspominałaś, czy może Bejart, czy jeszcze ktokolwiek inny rzeczywiście leży w sferze realnych możliwości, jeśli chodzi o pojawienie się u nas w najbliższym czasie, bo że chęci do zmian są, o tym nie wątpię;) ) |
_________________ "Tańczcie głową." A. Pawłowa |
|
|
|
|
 |
Kasia G
ADMINISTRATOR

Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 48 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Kwi 30, 2010 12:27 pm
|
|
|
Dziś rano wróciłam z premiery "Sylfidy" w Poznaniu - polecam, polecam, polecam. Spektakl bardzo porządnie i pieczołowicie przygotowany, urocza ramotka od której "wszystko się zaczeło" czyli cały balet romantyczny i klasyczny Wsapaniły wieczór w Gmachu pod Pegazem! |
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec |
|
|
|
|
 |
Chiaranzana
Corps de Ballet
Posty: 348
|
|
|
|
 |
Kasia G
ADMINISTRATOR

Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 48 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Kwi 30, 2010 5:46 pm
|
|
|
To nie do końca artykuł tylko list do red, a link (zauważ) jest odnośnikiem do naszego forum a autorem jest Tanc. Czyli nic nowego o czym tu w odpowiednim watku byśmy już nie debatowali |
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec |
|
|
|
|
 |
raisa
Solista Baletu

Związek z tańcem: Uczeń OSB
Wiek: 29 Posty: 1070 Skąd: z piosenki Grabaża ;)
|
Wysłany: Pią Kwi 30, 2010 7:53 pm
|
|
|
Kasia G napisał/a: | Dziś rano wróciłam z premiery "Sylfidy" w Poznaniu - polecam, polecam, polecam. Spektakl bardzo porządnie i pieczołowicie przygotowany, urocza ramotka od której "wszystko się zaczeło" czyli cały balet romantyczny i klasyczny Wsapaniły wieczór w Gmachu pod Pegazem! |
O właśnie Kasiu, miałam napisać o premierze, bo uczestniczyłam w przygotowaniach tego spektaklu. Osobiście jestem oczarowana choreografią, stylem romantycznym i piękną muzyką. Może napisałabyś coś więcej o swoich odczuciach? Jak znajdę chwilę i siły to również uzupełnie ten post. W każdym razie cieszę się, że widziałaś ten spektakl w Poznaniu. |
_________________ "Ale próbować warto"
William Wharton |
|
|
|
|
 |
Ewa J.
Koryfej

Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 34 Posty: 683 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Kwi 30, 2010 8:19 pm
|
|
|
A o której "Sylfidzie" mowa? Schneitzhoffera, czy Lovenskiolda? Również jestem ciekawa wrażeń, szczególnie jeśli dotyczyłaby tej drugiej wersji, choreografii Bournonville'a:) |
_________________ "Tańczcie głową." A. Pawłowa |
|
|
|
|
 |
raisa
Solista Baletu

Związek z tańcem: Uczeń OSB
Wiek: 29 Posty: 1070 Skąd: z piosenki Grabaża ;)
|
Wysłany: Pią Kwi 30, 2010 8:21 pm
|
|
|
Tak, w choreografii Bournonvilla. |
_________________ "Ale próbować warto"
William Wharton |
|
|
|
|
 |
Kasia G
ADMINISTRATOR

Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 48 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sro Cze 02, 2010 11:56 am
|
|
|
warszawscy baletomani mieli przez ostatnie dni ucztę - w niedziele i wtorek dwa razy w ciągu dnia Polski Balet Narodowy pokazywał Śpiaca królewnę. Było mnóstwo debiutów, wiele bardzo udanych. Przede wszystkim dwie Aurory: Aleksandra Liaszenko i Ewa Nowak. Liaszenko zastąpiła kontuzjowaną Marię Żuk i tym większa jej chwała poniewaz na przygotowanie partii miała około... dwóch tygodni!! Była świetna. Zdarzyły się drobne potknięcia wywołane zapewne i stresem i krótkim okresem prób ale generalnie fantastyczne wykonanie. Liaszenko zachwyca pracą stóp - niezmiernie precyzyjną, wspaniałymi wysokościami, może niekoniecznymi zawsze w Śpiacej ale to robi wrażenie. Jest też bardzo silna więc jej piruety i chaines mają niesamowitą energię. Boi się jeszcze wysokich podnoszeń i nie czuje się w nich pewnie ale to nie jest na szczescie najwazniejsze w tej partii. Mimo tych drobiazgów - wspaniały debiut.
Równy a moze większy zachwyt wzbudziło wejscie w tę sama rolę Ewy Nowak - filigranowej tancerki PBN o niezwykłym wdzięku i uroku. Była eteryczna, dziewczeca, partie wykonała niezwykle czysto, pełna supienia i elegancji, absolutnie w stylu! Moze jedynie w piruetach brakło trochę energii ale za to tancerka miała przez cały czas nienaganna linię w pozach, zwłaszcza w tak podstawowamym dla całej partii Aurory attitude.
Aleksandrze Liaszenko świetnie partnerował "powrócony" na scenę Maksim wojtiul, Ewie Nowak - Egor Menshikov - młody, elegancki i eteryczny ale niestety nieczysto lądujacy swoje skoki (trema?), do trunej partii księcia Desire trochę mu jeszcze brakuje. Niemniej mozna uznac ze wypadł zadowalajaco, zwłaszcza jako partner.
Świetny był Jacek Tyski jako zła wróżka Carabosse - kokietliwa babeczka, mniej podobał mi się Siergiej Basałajew jako straszna Carabosse, ewidentnie facet przebrany za kobietę - ale tez miał swoje świetne momenty.
Fantastycznie zaprezentowali się debiutujący w tych rolach - Dagmara Dryl jako Florina i Władimir Jaroszenko jako Błękitny Ptak - był doprady fantastyczny, elegancki, lekki, zwiewny.
Bardzo tez dobrze wypadła Anna Lorenc jako Wróżka Delikatności - stworzona wręcz do tej partii, zahwycała klasa wykonania i wdziękiem. Szkoda, ze Śpiaca królewna idzie tylko 5 razy w sezonie i to w przeciągu raptem 4 dni - w wersji skróconej o ok. pół godziny i są to z założenia spektakle dla dzieci. Baletoman przy nawet największej dozie cierpliwości moze wyjśc z siebie gdy pod nogami pełzaja mu 3 letnie dzieci, a w trakcie tańca kotów oklaski odzywaja się co 30 sekund. A własnie - Kotka i Kot w Butach - Marta Fiedler i Adam Kozal przeszli samych siebie - byli znakomici tanecznie i aktorsko, boki zrywać!!! |
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec |
|
|
|
|
 |
jaromir
Adept Baletu

Związek z tańcem: milosnik
Posty: 281
|
Wysłany: Sro Cze 02, 2010 11:54 pm
|
|
|
Kasia G napisał/a: | Liaszenko zachwyca pracą stóp - niezmiernie precyzyjną, wspaniałymi wysokościami, może niekoniecznymi zawsze w Śpiacej ale to robi wrażenie. Jest też bardzo silna więc jej piruety i chaines mają niesamowitą energię. Boi się jeszcze wysokich podnoszeń i nie czuje się w nich pewnie ale to nie jest na szczescie najwazniejsze w tej partii. Mimo tych drobiazgów - wspaniały debiut.
|
Cieszy mnie , ze zauważyłem jej mozliwości wczesniej, w kilku innych spektaklach - a ten rzeczywiście np. na 12ta w niedziele - jak kiedyś kinowe poranki. |
_________________ Tańcząc, ciałem powiesz także to, czego nie możesz wyrazić słowem. |
|
|
|
|
 |
Raoul
Nowicjusz
Związek z tańcem: miłośnik
Posty: 36
|
Wysłany: Pią Cze 04, 2010 5:10 pm
|
|
|
Rzeczywiście M. Wojtiul bardzo dawno nie występował. Co się działo? Wydaje mi się, że coś przegapiłem z wiadomości jego dotyczących. |
|
|
|
|
 |
Kasia G
ADMINISTRATOR

Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 48 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Cze 04, 2010 5:23 pm
|
|
|
Tak, nie tańczył ponad pół roku, jeszcze przed premierą Kurta Weilla złapał kontuzję i jego kłopoty ze zdrowiem ciagnęł się az do tego czasu (pisaliśmy m.in. tu: http://www.balet.pl/forum...r=asc&start=25) |
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec |
|
|
|
|
 |
Sagittaire
Pierwszy Solista
Wiek: 42 Posty: 2809
|
Wysłany: Pią Cze 04, 2010 6:04 pm
|
|
|
ogolnie to ostatnio mam takie wrazenie, ze co i rusz lapie jakas kontuzje. Łapie albo mu sie cos odzywa |
|
|
|
|
 |
Kasia G
ADMINISTRATOR

Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 48 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią Cze 04, 2010 11:22 pm
|
|
|
co to znaczy ostatnio? skoro przez pół roku leczył ostatnią to o jakim ostatnio mozna mówic? Niestety, z małymi wyjatkami pierwsi soliścia sa najbardziej narażeni na urazy - Maks miał już operowane oba kolana... no ale to temat do wątku o M. Wojtiulu |
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec |
|
|
|
|
 |
Sagittaire
Pierwszy Solista
Wiek: 42 Posty: 2809
|
Wysłany: Czw Cze 17, 2010 7:06 pm
|
|
|
uzerając się z drukarką od 2 godzin i bedąc na skraju wyczerpania nerwowego tak sobie myslami wybiegam do dnia 25 czerwca do godz 19 . Okrooopnie mnie intryguje ta premiera. Oczywiscie na niej nie będę (niestety) ale ciekawosc zzera.
Tym bardziej, ze o ile widziałam fragmenty In light and shadow, to wydaje mi sie to być takim cudeńkiem cudnym.
No i The green to tez moze byc diamencik. Tym bardziej, ze ja gustuje w męskich baletach.
No i Balanchine, którego uwielbiam odwiecznym uwielbieniem.
Ba no i muzyka, którą lubię.
Bardzo jestem ciekawa jak wypadna nasi tancerze.
Czekam okropnie niecierpliwie na Wasze relacje. Jakbym mieszkala w Warszawie to bym poszla i i 25 i 27 czerwca !!!!!!! Ach, jak ja Wam Warszawiacy zaczynam zazdroscic odkąd Pastor objał rzady
tak sobie mysle, czy nie lepiej by bylo sezon 2009/2010 rozdzielic na 2 osobne tematy czyli sezon w PBN i Łodzi. Potem robi sie dlugi temat i nic znalesc nie mozna. Co Wy na to? |
|
|
|
|
 |
Kasia G
ADMINISTRATOR

Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 48 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw Cze 17, 2010 8:34 pm
|
|
|
Myślę, ze róbmy tak od następnego sezonu ok? do końca tego sezonu jakiś dociągniemy, wszak od września wypada założyć temat: sezon 2010/11 - np. w TW-ON
Ja też jestem szalenie ciekawa tej premiery bo jeszcze nie byłam na żadnej z prób ale widziałąm z nich zdjecia, więc mogę zdradzić ze nasze dziewczyny fantastycznie trzymaja Balanchine'owskie linie w Concerto barocco, nasi panowie niesamowicie skaczą w Green, który będąc baletem na siedmiu facetów może zrobić wielkie wrażenie - bardzo dużo tam siły, ekspresji, walki Niezmiernie jestem ciekawa co stworzył Emil Wesołowski do muzyki Bacha - dawno nie widziałam nic nowego tego choreografa a takie abstrakcyjne lub półabstrakcyjne balety bardzo mu "lezą", no i In Light and Shadow - perełka, fakt, nie mogę sie doczekać..... Dziś była konferencja prasowa z udziałem asystentów przygotowujacych w Warszawie balety Balanchine'a i Wubbe oraz dyr. Pastrora. Emil Wesołowski musiał iść pracowac na próbie... Ale ponieważ trudno mówić o balecie, to trzeba poczekać na spektakl zeby czegos się dowiedzieć. W każdym razie wszyscy choreografowie wyrażali sie z uznaniem o pracy zespołu - i wygladało na to ze to nie tylko kurtuazja |
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec |
|
|
|
|
 |
Sagittaire
Pierwszy Solista
Wiek: 42 Posty: 2809
|
Wysłany: Czw Cze 17, 2010 9:00 pm
|
|
|
tak, ja wlasnie tak myslalam, zeby rozdzielic dopiero od przyszlego sezonu.
Nie no, mimo ze nie widzialam, to czuje ze ta premiera to dla mnie wysniona. Raz ze muzyka...
Dwa, ze Balanchine to jeden z 5 moich najulubieńszych choreografów.
Trzy, że uwielbiam takie meskie rzeczy jak Green: z podkręconą skokami ekspresją i siłą.
Cztery, ze ostatnio dochodze do wniosku, ze Pastor najwiekszym polskim choreografem jest (jak mowia lepiej pozno niz wcale).
Wesołowskiego osobiscie najmniej przezywam, ale to dlatego, ze w takim sasiedztwie to sam czlowiek nie wie o czym najpierw ma mowic.
a jesli chodzi o zespol, to ostatnio zaczelam odnosic takie wrazenie, ze niepochlebne opinie o nim z ostatnich lat mialy zrodlo w tym, ze tancerze byli zle dobierani do rol. Czyli wina nie tyle zespolu ile wladz i choreografow.
Matko, czy nikogo w Łodzi nie olśni , żeby podpiąć sie pod Warszawe i probowac kupowac choreografie Pastora??? |
|
|
|
|
 |
Bergsma
Nowicjusz

Związek z tańcem: ze środowiska
Wiek: 52 Posty: 23 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto Cze 22, 2010 7:53 pm
|
|
|
W sobotę i niedzielę wybieram się do TW na finał II etapu konkursu "IV Spotkań Konkursowych Młodych Tancerzy". Jeśli na forum jest ktoś, kto bierze udział, to może niech da znać - będę trzymać kciuki . |
_________________ "Taniec jest jak morze. Widzimy fale. Lecz to, co je porusza, płynie z głębi." Rosella Hightower |
|
|
|
|
 |
tata_Milosza
Nowicjusz
Związek z tańcem: miłośnik
Posty: 3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto Cze 22, 2010 10:36 pm
|
|
|
jak oceniacie galę Krakowskiej Akademii Tańca na zakończenie roku szkolnego? |
|
|
|
|
 |
Kasia G
ADMINISTRATOR

Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 48 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Cze 27, 2010 11:00 am
|
|
|
Tańczmy Bacha - zdjęcia Kasi W:
Pocałunki:
Concerto barocco
The Green
In Light and Shadow
 |
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec |
|
|
|
|
 |
Sagittaire
Pierwszy Solista
Wiek: 42 Posty: 2809
|
Wysłany: Nie Cze 27, 2010 11:11 am
|
|
|
a jak wypadl zespol w chor. Balanchine? (Jak dla mnie to choreografie Balanchine sa takim testerem klasy i umiejetnosci)?
Pamietam, ze w jakims takim starym i b dlugim wywiadzie z Toba M.Wojtiul powiedzial, ze chcialby bardzo zatanczyc choreografie Balanchine. Zatańczył?
A jak zespol w Green? bylo efektywnie?
A jaks jest ta choregrafia Pastora? sama w sobie jako zamysl? rzeczywiscie taka wartosciowa jak sie pisze? |
|
|
|
|
 |
Kasia G
ADMINISTRATOR

Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 48 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie Cze 27, 2010 1:52 pm
|
|
|
Jak widać musze się pospieszyć z recenzją bo inaczej Sagittaire mnie zasypie nastepnymi pytaniami
Zatem po kolei. Pocałunki Emila Wesołowskiego to balet niemal abstrakcyjny, chodzi głownie o odzwierciedlenie nastrojów ukrytych w muzyce Bacha - w tym przypadku jest to mieszanina tanecznej radosci (taniec zbiorowy wszytskich artystów), oraz poszczególnych wizji miłości czy flirtu - poszczególne pary. Bardzo delikatnie przewodzi temu solista (fantastyczny Maksim Wojtiul), który wykonuje tez duet z jedna z tancerek (stylowa zmysłowa Karolina Jupowicz) ale osatecznie porzuca ją i tanczy solo. Taniec jest jednoczesnie prosty (rytmiczny, zywy, złozony z ograniczonej liczby pas klasycznych i elementów tańca współczesnego - zwłaszcza w nietypowych podnoszeniach, mogący kojarzyć sie chyba najbardziej ze wspomnianymi w watku o M. Woitiulu choreografiami mozartowskimi Kyliana), ale i wyrafinowany, pełen barokowych ozdobników - szybkie kroczki i małe skoki jak z barokowych tańców dworskich, stylizowane ułożenie rąk. Całośc jest swieża, czysta w rysunku, bardzo ładna dzięki kolorowym kostiumom, które mnie bardzo się podobały i doskonałej grze świateł. Sylwetki są wydobywane z półmroku łagodnym lub ostrym światłem,wszystko dzieje się na czarnej pustej scenie, co wzmaga efekt cztelnosci i prostoty. Wszyscy biorący udział tancerze spisali się świetnie, nakreslili mikro-portrety zakochanych par, szzególnie - dzieki osobowości scenicznej - wyrózniały się Marta Fiedler i Dagmara Dryl (obie na zdjeciach) ale to nie znaczy ze ktokolwiek w zestawie wykonawców był gorszy. Na poczatku we wspólnym tańcu synchronicznym pogubili sie panowie i nie wypadło to tak jak powinno, ale dalej wykonanie było doprawdy brawurowe.
Concerto barocco - nie będe opisywac samej choreografii bo to klasyka XX weku, znana, mozna to sobie obejrzeć na nagraniach. Choreografie Balanchine'a tego typu - na zespół tancerek i kilkoro solistow - w tym przypadku 2 solistki i solistę - wymagaja przede wszystkim opanowania jego specyficznego stylu (wysokie szczupłe tancerki, na wysokich półpalcah, pointach, ostre ruchy przy jednoczesnej ich harmoni i urodzie, wysokie ręce). No i perfekcji, zgrania i synchronicznego wykonania. Nie wiem co zawiniło, ale ta choreografia na premierze w TW wypadła słabo, zabrakło i zgrania (zespół był po prostu bradzo nierówny!) i precyzji w tańcu solistów (wyjątek - bardzo Balanchine'owska natalia Wojciechowska). Pozostałym solistom zabrakło i harmonii i precyzji ruchów, jak i charyzmy zeby przykuc uwage widzów swoim tańcem. Gdy tańczyli w duecie aria Żuk i Władimir Jaroszenko juz po chwli człowiek szukał innego bardziej interesujacego punktu na scenie, np. w zespole. Cóż, ponoć w drugiej obsadzie w zespole sa dobrane wysokie tancerki, na premierze były raczej niskie (co nie jest samo w sobie niczym złym) ale u Balanchine'a poprostu wyglada nieciekawie. Dziwne ze taka była decyzja pedagoga który przekazywał Concerto - wybitnego tancerza zespołu Balanchine'a Adama Ludersa.... W każdym razie Serenada Balanchine'a kilka lat temu była o wiele lepiej wykonana i z przyjemnoscią obejrzałabym ja jeszcze raz a to wykonanie Concerto zupełnie mnie nie ciagnie.
Odp. dla Sagittaire: Maks owszem, chciał zawsze zatańczyć w choreografiach Balanchina, zdaje sie ze głownie w Temacie z wariacjami... tańczył balanchine'a w kanadzie, w TW-ON tańczył w Serenadzie (zdjecia na jego stronie) a w Concerto barocco jest w obsadzie, więc pewnie w tym balecie tez wystapi.
The Green
Wiedziałam ze to będzie świetne, ale nie wiedziałam ze az tak Zresztą - siedmiu fantastycznych facetów skaczących i turlającyc się w wielce ekspesyjny sposób o zielonej trawie musi robić wrażenie a na serio: mocny męski balet, o walce, zagubieniu, współpracy i odtrąceniu, zreszta - co kto tam zobaczy. Fantastyczne jest zestawienie tego ańca z chórem z pasji wg św. jana - bardzo mocne, jakos niezwykle poruszajaće czy wstrząsajace. Przytłacza, ale jednoczesnie jakos tak porywa i ładuje widza enegrią. Ciekawe przezycie. Choreografia raz jest chaotyczna, to znów budowana na zasadzie powtórzeń modyfikowanych fraz. raz jakiś ruch powtarzaja wszyscy, to znów tylko kilkoro sposród 7 solistów. kazdy z nich, jesli miec czas się zastanowić i przyjrzeć - ma swoją osobowość. jeden jest tragiczny, inny melancholijny, inny znów histeryczny lub zagniewany - przynajmniej tak ja to odebrałam. Trudno kogoś wyróznic bo wszyscy byli znakomici, naładowani ekspresją, a przy tym skupieni. Oczywiscie choreografia ta bardzo lezała w naturalnym emplois jacka Tyskiego który dosłownie kipiał energia, ale świetni byli tez: Paweł Koncewoj, Adam Kozal, Sebastian Solecki, Bartosz Zyśk, Kurusz Wojeński i Bartosz Anczykowski
In Light and Shadow
To w jakims sensie choreografia najciekawsza (równiez dlatego ze najdłuższa i nabardziej złozona) , wielowatkowa, wieloznaczna i jednoczesnie też, podobnie jak choreo Wesołowskiego niemal abstrakcyjna. No bo własciwie nie wiemy kim jest ten tłum tancerzy w róznorodnch kostiumach (większosc panów tez ma na sobie cos w rodzaju spódnic, sukienek, albo przepasek), czym rózni się para rozpoczynajace niby uwerturą swoim nastrojowym duetem cały balet (Natalia Wojciechowska i Maksim Wojtiul), gdzie się on rozgrywa bo ten balet jako jedyny ma scenografię w tradycyjnym tego słowa znaczeniu - wielkie ciemno szare ściany, pzecięte szczelinami z których sączy się światło i z których wyłaniaja sie tancerze. Mnie skojarzy lo się to ze szczelinami w wielkich blokach skalnych - piaskowcowych ostańcach lub wapiennych skałach jak w Jurze Krakowskiej. W każdym razie balet jest PIĘKNY, operujacy równorodnym ruchem, bawiący się konwencjami bo jest tam i sporo stylizacji na tańce dworskie i świetna sekwencja z "tańczącymi nogami" tancerek, bo sena tak jest przecieta swatłem ze ich korpusy pozostaja w mroku a oświetlone żółtym świałem nogi wystajace z podtrzymywanych rękami spódnic tańcza jakby same Są piekne duety i solówki, tancerze łaczą sie w kilka par, z których każda ma własna stylistykę i rodzaj łązacej ją emocji. Wyrózniają się trzy: dama w szerokiej powiewnej połyskliwej spódnicy i jej partner (Dominika Krysztoforska i Siergiej Basałajew), seksi dziewczyna w czerwonej sukience i jej partner (Dagmara Dryl i Egor Menshikov) oraz w gawocie - dziewczeca Aleksandra Liaszenko i Bartosz Zyśk. Tu te z jednak wypdało by wymienić całą obsade bo wszyscy sobie na to zasłużyli, a zwłaszcza zawsze wyrównajaca się na scenie Anna Lorenc czy Oskar Switała, który powoli wchodzi w małe partie solowe w nowych baletach. Cała choreografia była wykonana fantastycznie, na niesamowitym tempie, z prawdziwa radoscią, wielką energią, tancerze dosłownie poruszali sie jak w zywiołowym transie, a przy tym w senach zbiorowych imponujaco równo. Co przede wszystkim po raz kolejny warte podkreslenia : Krzysztof Pastor doskonale obsadza tancerzy wg ich mozliwości i emplois i nawet ci, na których często w innych przypadkach narzekałam tu wypadają świetnie: np. atletyczny i silny Wojciech Ślęzak |
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec |
|
|
|
|
 |
Ewa J.
Koryfej

Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 34 Posty: 683 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Cze 28, 2010 12:35 pm
|
|
|
Widziałam wczoraj i moje wrażenia są jak najbardziej pozytywne Co prawda pierwszą część wieczoru, czyli "Pocałunki" zdominowały dwa elementy: bardzo lekki i szybki Maks, jak to Kasia w temacie o nim ujęła: "mknący przez scenę jak meteor" oraz, uwaga: wielka głowa, przecinająca mi całą scenę mniej więcej na połowę. I w tym miejscu muszę sobie pozwolić na małą dygresję: ten wieczór baletowy oglądałam z 3 różnych miejsc, również takich znajdujących się na dwóch różnych krańcach sali. Najdroższe miejsce w V rzędzie okazało się najgorsze, tańsze - z boku w piątym, oraz w szóstym - najlepsze. Cały problem polega na tym, że nie tylko odległość między - w teorii najlepszym - V rzędem, a IV jest zbyt mała, ale także na tym, że w zasadzie nie ma między nimi wcale różnicy wysokości. Według mnie, jeśli TW nadal chce sprzedawać bilety w V w rzędzie jako najdroższe (bo najlepsze) i przy tym nie oszukiwać widza, powinien: a) usunąć V rząd krzeseł, tak aby VI stał się V (wtedy i odległość będzie większa, poza tym VI jest zdecydowanie wyżej), lub b) wprowadzić zakaz siadania dla wysokich osób w pierwszych IV rzędach. Może to brzmi absurdalnie, ale o ile jestem opanowaną osobą, to w momencie kiedy kupuję najdroższy bilet, a okazuje się, że widoczność zamiast świetnej jest tragiczna, wystarczyłby mi topór pod ręką, żeby w takim momencie obciąć wystającą głowę przesadnie wysokiego delikwenta. Tak czy inaczej to wina teatru, ani w sali kongresowej nie ma takiej sytuacji (odległość między najlepszym rzędem krzeseł a pozostałymi jest bardzo duża), ani w Łodzi, jak na razie innych dużych teatrów w Polsce nie odwiedzałam, więc nie oceniam. Nawet nie liczę na zmianę tej sytuacji, ale chociaż w ten sposób musiałam dać upust mojemu niezadowoleniu, bo według mnie to nic innego, jak tylko oszukiwanie widza...
Wracając do "Pocałunków" tak samo jak Kasi bardzo podobały mi się kostiumy (nawiązania do baroku niemal w każdej warstwie tego wieczoru) i sceny zespołowe, nastrój duetów prysł zupełnie, przypuszczam że z powodu wspomnianego przeze mnie elementu - zakłócającego skutecznie odbiór. Maks naprawdę lśnił, pojawiał się i znikał nagle jak Puk ze "Snu nocy letniej", nazwałabym go nawet czarodziejem, a przynajmniej animatorem tej nocy miłosnych spotkań Gdyby wybrano innego solistę do tej partii, ta choreografia straciłaby dużo ze swego czaru, on był tutaj niezbędny i najważniejszy, najbardziej przyciągał wzrok. Nie wiem, czy ktoś zwrócił na to uwagę, ale czasem kiedy skakał albo kręcił unosił się wokół niego tak jakby pył, widoczny z powodu mocnego oświetlenia (na początku myślałam, że to taki "efekt specjalny" i że ten proszek być może wysypuje mu się z rękawów.. ). Dopiero później doszłam do wniosku, kiedy pojawiał się czasem wokół innych, że chyba po prostu kurz wzbija się ze sceny. Ale wrażenie było takie, że to czarodziej roztacza wokół siebie magiczną aurę, żeby zahipnotyzować widza swoim tańcem:) Podsumowując, choreograficznie bardzo ciekawie, na pewno nie spodziewałam się czegoś tak fajnego.
Concerto barocco, to jedyny z baletów, który widziałam wcześniej i to w doskonałym wykonaniu New York City Ballet, a mimo to podobało mi się. Dodam, że czytałam wcześniej recenzję Kasi więc nie nastawiałam się na nic nadzwyczajnego, poza tym - zmieniłam miejsce, więc tak samo moje nastawienie psychiczne od razu się poprawiło, ze sfrustrowanego zmieniło się na pogodne, może to również wpłynęło na odbiór. Jak na polskie warunki, to według mnie Maria Żuk i Magdalena Ciechowicz całkiem nieźle wyczuły ten klimat, może nie nazwałabym żadnej z nich stricte typem balanchinowskiej tancerki, ale były plastyczne, muzykalne, dość wyraziste w ruchach. Chociaż może rzeczywiście adagio nie dość mocno przykuwało uwagę, to mimo to nie odbiegałam wzrokiem, a całość była dla mnie interesująca, cieszę się, że ta choreografia została włączona do programu.
To teraz "The green" oglądane z trzeciego, najlepszego miejsca. Mimo to nie zachwyciło mnie, chyba od początku spodziewałam się czegoś więcej, ale wydaje mi się, że nie tylko dlatego się zawiodłam. Estetyka ruchu od początku wydawała mi się ciekawa - ale język tego choreografa i użyte przez niego środki zupełnie do mnie nie przemówiły. Całość jest dość mocno "przy ziemi", co samo w sobie mi nie przeszkadza, bo w ten sposób również można stworzyć coś ciekawego, ale tutaj zdecydowanie czegoś brakowało. Po jakimś czasie miałam wrażenie jednostajności, wszystko wydawało mi się monotonne, wszystko się powtarzało. W ramach wyjaśnień - lubię w tańcu skumulowane emocje, a nie tylko ich wybuch (tak jak to będzie miało miejsce w następnej choreografii, o której już za chwilę), ale żeby takie emocje oddać i dodatkowo budować napięcie, a nie nudzić, według mnie potrzeba już maksymalnie silnych charakterów i osobowości scenicznych, natomiast nasi tancerze niestety podobnymi atutami nie grzeszą..
Ostatnia choreografia, czyli "W światłocieniu" Pastora - absolutny hit i przebój wieczoru. Nareszcie - i wykonanie, i choreografia na światowym poziomie. To zdecydowanie skłania mnie do ponownego obejrzenia "Tańczymy Bacha", ponieważ była to jedyna rzecz, która wciągała absolutnie, bez reszty, tak, że zapominało się o całym świecie.
I tak być powinno, ale jako że na polskich scenach zdarza się to rzadko, tym bardziej należy się ogromny ukłon w stronę dyrektora Pastora i całego zespołu. Samemu twórcy nie tylko za prawdziwy choreograficzny majstersztyk, ale też - jak o tym wspomniała Kasia - za wybitnie przemyślane obsadzenie ról. Dominika Krysztoforska przepięknie, była naprawdę cudowna, kiedy pojawiała się na scenie nie sposób było oderwać od niej wzroku, patrzyło się tylko na nią. Ale tak samo Dagmara Dryl była naprawdę świetna, Aleksandra Liaszenko również bardzo mi się podobała. Rzadko dochodzę do takich wniosków, ale tak jak powiedziała Kasia w tym momencie wypadałoby wymienić cały zespół, wszyscy spisali się na medal i dlatego należały im się takie brawa, jakie dostali na koniec.
I jeszcze pytanie do Kasi: nie jestem pewna, czy obsada "In light and shadow" była taka sama w niedzielę i w piątek, ale zakładając, że tak, to kim była tancerka ubrana w złotawy strój, bluzkę i spódnicę? Wysoka, ładna blondynka, na początku myślałam, że to Dagmara Dryl, ale teraz nie jestem już tego taka pewna (w każdym razie wyrażając moje uznanie dla Dryl, ją właśnie miałam na myśli, jeśli popełniłam błąd to wyrażam skruchę, ale mój wzrok się ostatnio pogorszył, więc nawet patrząc po spektaklu na zdjęcia zespołu nie byłam w stanie stwierdzić na pewno, czy to ona, czy jednak ktoś inny ). |
_________________ "Tańczcie głową." A. Pawłowa |
Ostatnio zmieniony przez Ewa J. Pon Cze 28, 2010 8:34 pm, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
 |
Sagittaire
Pierwszy Solista
Wiek: 42 Posty: 2809
|
Wysłany: Pon Cze 28, 2010 1:54 pm
|
|
|
No, mówisz i masz . Wczoraj mowilas, ze brakuje Ci dlugich i merytorycznych dyskusji na temat obejrzanych spektakli w Wwie a dzis proszę. I nawet mozecie sie "spierac" o The Green (bo tych sporow pisales, ze tez Ci brakuje a tu sie troszke roznicie).
Ewo, bardzo ciekawie zarekomendowałaś In Light and Shadow . A tak podpytam Cię: co z choreografii Pastoraw wykonaniu warszawskiego zespolu najbardziej Tobie przypadlo do gustu? Kurt, Tristan czy wlasnie In Light?
Po Waszych wypowiedziach bardzo jestem ciekawa The Green... Bo z tego co czytalam o tej choreografii przed premierą i z tych fragmentow jakie widzialam w Internecie jest to choreograficznie bardzo w moim stylu.
Czyli obie jestescie zgodne co do tego, ze jak na Tanczymy Bacha to z Wojtiulem w obsadzie w Pocałunkach??? Zapamiętam sobie |
|
|
|
|
 |
Kasia G
ADMINISTRATOR

Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 48 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Cze 28, 2010 4:32 pm
|
|
|
Ewo, obie obasady podczas 1 i 2 wieczoru były takie same więc jesli chodzi Ci o wysoką blond tancerkę, szczupłą w złotawej bluzce i takiej jakby mini-spódniczce to była Ania Lorenc |
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec |
|
|
|
|
 |
Ewa J.
Koryfej

Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 34 Posty: 683 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon Cze 28, 2010 8:27 pm
|
|
|
Sagittaire napisał/a: | Czyli obie jestescie zgodne co do tego, ze jak na Tanczymy Bacha to z Wojtiulem w obsadzie w Pocałunkach??? Zapamiętam sobie |
Tutaj pewnie każdy byłby zgodny, bez względu na różnice zdań co do oceny innych spektakli Tak przypuszczam - chyba Raoul już tu gdzieś wspomniał, że ta partia wygląda jak skrojona właśnie na Maksa, na jego temperament i osobowość, ja przynajmniej również odniosłam takie wrażenie. Co do porównania z tymi dwoma pozostałymi pracami Pastora - trudno powiedzieć, bo "In light and shadow" to w końcu balet abstrakcyjny, a Kurt i Tristan to balety pełnospektaklowe, z fabułą, ale wydaje mi się, że ta chorografia, którą widziałam wczoraj najbardziej zapadła mi w pamięć - ma w sobie coś czarującego, nieuchwytnego, w dodatku nasz zespół nie tylko daje radę, ale tańczy naprawdę na wysokim poziomie;) |
_________________ "Tańczcie głową." A. Pawłowa |
|
|
|
|
 |
|
|