www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Kolekcja Agory "Balet i taniec"
Autor Wiadomość
eventail 
Adept Baletu


Związek z tańcem:
miłośnik i uczeń
Wiek: 35
Posty: 89
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 4:26 pm   

Ja tam się nie znam, dopiero zaczynam coraz głębiej wchodzić w tematykę baletu i jako takiego tańca, chociaż więcej mogę powiedzieć na temat tańca współczesnego niż baletu ;)
A jak wam się podobał "Peer Gynt"? Mi przypadł do gustu sam pomysł na spektakl. I te próby odnalezienia własnej tożsamości przez głównego bohatera. Nie spodziewałam się też że można tak dobrze połączyć elementy opery i narracji z tańcem!
Mam problem w związku z tym jak to zakwalifikować. Bo to nie jest taniec klasyczny w pełnym znaczeniu tego słowa, aczkolwiek tancerze naturalnie wykorzystują balet(choć sceny gdzie Peer próbuje dojść do ładu z samym sobą przypominają mi współczesny).
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 34
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 7:19 pm   

Jeśli chodzi o "Peera.." to Spoerli w swoim - rzeczywiście bardzo specyficznym spektaklu - wykorzystał przede wszystkim neoklasykę, na niej wszystko się opiera. Spektakl dziwny, czasem mnie fascynował, czasem męczył, ale oglądałam już dalej niż z pół roku temu, więc nie mam wrażeń na świeżo ;) Tak czy inaczej myślę, że warto obejrzeć, bo to bardzo ciekawie pomyślany balet, tak jak zauważyłaś, narracja jest w jakiś wyjątkowy sposób spójna, bardzo przejrzysta. Poza tym oczywiście wplecenie elementów z opery (w dodatku śpiewak nie jest poza akcją, ale jest jednym z jej uczestników), taniec Amitry i sam pomysł rozgrywania się scen na terenach pustynnych potraktowany bardzo na serio, gdzie bohaterowie naprawdę tańczą na materiale "udającym" piasek. I sam Peer to jakaś wyjątkowa postać, a może nawet ewenement na tle innych baletowych bohaterów. Wiadomo, w literaturze łatwiej zbudować jakąś bardziej złożoną psychologicznie postać, ze wszystkimi zawiłościami, zakamarkami jej duszy, natomiast w tańcu, chcąc nie chcąc, uproszczenia trzeba czasem stosować. A Peer to bohater o tyle ciekawy, że choreograf nie daje widzowi możliwości darzenia go choć cieniem sympatii, w żaden sposób nie można zrozumieć motywacji większości jego zachować. Egoista, samolub, erotoman w jednym - taka wybuchowa mieszanka nawet we współczesnym repertuarze nie jest łatwa do pokazania. A najfajniejsze jest to, że w rolę Peera wciela się tancerz o niemal anielskich licach - szczupły, delikatny blondynek o łagodnym spojrzeniu. Na początku, kiedy zobaczyłam pierwsze jego "popisy" nie mogłam uwierzyć że młody osobnik o takiej subtelnej powierzchowności zdolny jest do tylu.. specyficznych wyczynów ;)

A czy ktoś z Was zauważył może błędy w najnowszym wydaniu "Damy kameliowej"? Bo tak się rozpędzili z podpisywaniem wszystkich zdjęć: "Agnes Letestu i Herve Moreau", że nawet tam gdzie jest Agnes z Jose Martinezem i Delphine Moussin (o ile dobrze rozpoznałam, trudno na tym zdjęciu, przynajmniej mi, rozpoznać twarz tancerki) postanowili nie zrezygnować z tradycyjnego podpisu :)
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
eventail 
Adept Baletu


Związek z tańcem:
miłośnik i uczeń
Wiek: 35
Posty: 89
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 8:45 pm   

Wiesz co? A ja paradoksalnie zaczęłam współczuć tytułowemu Peerowi. Tak usilnie próbował stać się kimś wielkim, kimś do którego każdy człowiek w większości dąży aby zaistnieć. A nie zauważył że przy tym narzucał sobie pewne role przy których nie mógł wytrwać. Do tego reprezentował typ wiecznego dziecka, które wszystko, nawet ludzi, traktuje jak zabawki. Zauważmy, że jego marzenia są bardzo infantylne(stworzenie Gyntanii). W pełni dojrzałym ciele dusza dziecka, której nawet rozterki egzystencjalne są na poziomie dziecka z podstawówki. Ale to co było w nim 'prawdziwe' to miłość do matki. Przynajmniej ja to wyłowiłam w całym spektaklu, do matki zawsze leciał jak coś było źle, to matka go ciągle upominała żeby się nie zachowywał niestosownie. Jednym słowem - maminsynek? Zresztą, Solvegia miała też względem niego trochę matczynych uczuć.
Podoba mi się to, że nad charakterem Gynta można by długo dyskutować. Czy naprawdę był taki pusty, czy może jednak było w nim trochę uczuć. Czy to po prostu zagubione dziecko? Lubię takich bohaterów niesztampowych ;)

A co do "Damy Kameliowej" to się jeszcze wypowiem, bo nie zakupiłam na razie :P
 
     
Joanna Bednarczyk
Corps de Ballet


Związek z tańcem:
historyk, krytyk
Posty: 549
Wysłany: Wto Paź 05, 2010 9:18 pm   

Ewa J. napisał/a:
Bo tak się rozpędzili z podpisywaniem wszystkich zdjęć: "Agnes Letestu i Herve Moreau


szkoda że nie zamieszczono żadnego zdjęcia z Stephanem Bullionem - w końcu to jego mamy okazję obejrzeć w nagraniu, czyżby chciano wynagrodzić Herve to iż nie wystąpił w filmie z powodu kontuzji :wink:
_________________
Nic nie powinno ukazywać ciała, tylko ono samo
O.Wilde
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 34
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Paź 06, 2010 7:45 pm   

eventail napisał/a:
Wiesz co? A ja paradoksalnie zaczęłam współczuć tytułowemu Peerowi. Tak usilnie próbował stać się kimś wielkim, kimś do którego każdy człowiek w większości dąży aby zaistnieć. A nie zauważył że przy tym narzucał sobie pewne role przy których nie mógł wytrwać. Do tego reprezentował typ wiecznego dziecka, które wszystko, nawet ludzi, traktuje jak zabawki. Zauważmy, że jego marzenia są bardzo infantylne(stworzenie Gyntanii). W pełni dojrzałym ciele dusza dziecka, której nawet rozterki egzystencjalne są na poziomie dziecka z podstawówki.

Masz zupełną rację, niezwykle trafna obserwacja psychologiczna - określenie "typ wiecznego dziecka" w pełni oddaje osobowość Peera. Brak dojrzałości emocjonalnej, bardzo hedonistyczne i konsumpcjonistyczne podejście do życia, tj wieczny pęd za rozrywką, za zaspokajaniem jedynie własnych potrzeb, nieumiejętność wyciągania wniosków i przewidywania skutków własnych działań nie tylko na dłuższą metę, ale nawet tych doraźnych - takich, nad którymi wydaje się, nie trzeba wcale dużo myśleć aby dojść łatwo do wniosku, że skończyć się mogą tylko w jeden sposób - źle.
Wcześniej nie patrzyłam na to w ten sposób, ale Twój punkt widzenia jest nie tylko trafny, ale chyba właśnie najwłaściwiej oddaje strukturę osobowości Peera. Zostaje jeszcze tylko nie mniej ważne pytanie o przyczyny ukształtowania się jej w taki a nie inny sposób. Może to właśnie silna więź z matką, jej przesadna miłość sprawiła że syn będący oczkiem w głowie poczuł się skończonym pępkiem świata? A więc i przestroga przed cieplarnianym wychowem.. Chyba obejrzę jeszcze raz, bo jestem ciekawa, czy tym razem będę potrafiła mu współczuć, zrozumieć choć trochę. A że jestem skora do takich odczuć, to zaczęłam się zastanawiać po przeczytaniu Twojego postu, dlaczego w stosunku do niego byłam nastawiona tak całkiem na nie, ale to chyba jednak przez ten bezgraniczny egoizm. I też jak najbardziej lubię niesztampowych bohaterów ;)

Joanna Bednarczyk napisał/a:
Ewa J. napisał/a:
Bo tak się rozpędzili z podpisywaniem wszystkich zdjęć: "Agnes Letestu i Herve Moreau


szkoda że nie zamieszczono żadnego zdjęcia z Stephanem Bullionem - w końcu to jego mamy okazję obejrzeć w nagraniu, czyżby chciano wynagrodzić Herve to iż nie wystąpił w filmie z powodu kontuzji :wink:


A tam, ja myślę że Ci wydawcy wcale sobie nawet nie zdawali z tego sprawy :) Ale na serio tak myślisz, że jego nieobecność na dvd to tylko i wyłącznie kwestia kontuzji? Bo to, że jest bardziej doświadczony od Bullion i że ten drugi dostał swoją szansę właśnie dzięki kontuzji Moreau jest jasne, ale przecież Stephane sprawdził się chyba nawet powyżej oczekiwań, jakie na początku mogli wobec niego mieć. A najważniejsze, że to rola Armanda utorowała mu drogę do dalszego rozwoju kariery, aż w konsekwencji do otrzymania tytułu etoile:) I Neumeier chyba niepotrzebnie wbijał mu do głowy, że Duval to nie książę, bo przecież jego interpretacja jest szczera, pełna prawdziwego i głębokiego zrozumienia dla roli w którą się wciela. Zresztą w naprawdę zachwycający sposób. Ale przyznaję, że o Armandzie Moreau nie wiem nic, więc może rzeczywiście jest lepszy.. jak go oceniasz? Za to od dłuższego czasu chodzi za mną niepohamowana chęć obejrzenia "Damy.." z Legris i Dupont. Do tego stopnia, że nawet zaczynam żałować, że to nie z nimi wyszło dvd. Jednak ta dojrzała wrażliwość Manuela, tak, właśnie wrażliwość (chyba nie każdy, nawet świetny tancerz przy końcu kariery potrafi zachować w sobie tą cechę, a przynajmniej oddawać ją szczerze) wydaje mi się być bliższa sercu, jeszcze bardziej przyciągająca.. to właśnie coś co chciałabym teraz widzieć ;)
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
eventail 
Adept Baletu


Związek z tańcem:
miłośnik i uczeń
Wiek: 35
Posty: 89
Wysłany: Czw Paź 07, 2010 10:12 am   

Ewa J. napisał/a:
dlaczego w stosunku do niego byłam nastawiona tak całkiem na nie, ale to chyba jednak przez ten bezgraniczny egoizm.

Ponieważ Peer w pierwszym odbiorze wzbudza jedynie negatywne uczucia. Dopiero, jak człowiek zaczyna go bardziej obserwować, wsłuchiwać się w narrację, która jest jednocześnie głosem wewnętrznym Gynta to można zauważyć że tak naprawdę nie ma on złych intencji. Jego zamiary są jak najbardziej proste, w związku z tym że był traktowany jako najważniejsza osoba przez najbliższą jego sercu, czuje się w związku z tym zobowiązany do tego, aby wszyscy go kochali. Poza tym, to jest chyba przywara większości jedynaków. Są bardzo często nieco rozpieszczeni(aczkolwiek to nie reguła, żeby nikt się nie obraził ;) )
W zasadzie to zauważyłam, ze trudno znaleźć osobę która jest 'pusta'. Bo jak można zdefiniować pustkę w sensie charakteru i osobowości? Co o tym decyduje? Mamy takie ogólne poczucie kiedy ktoś jest pusty, ale jest to bardzo stereotypowe. Gdyby tak się rozejrzeć po naszych znajomych, nawet tych których lubimy, to czy da się o nich powiedzieć że posiadają głębię? Okazuje się, że tak naprawdę ich nie znamy. A przecież szczyci się człowiek tym, że ma znajomych na poziomie. Jednak może w rzeczywistości są puści? Może i my także?
Wiem, że to niby nie o tańcu ale takie refleksje mi się nasunęły po obejrzeniu tego spektaklu i paru innych rozmowach :)
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 34
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Paź 11, 2010 6:19 pm   

Obejrzałam jeszcze raz i rzeczywiście mój odbiór jest teraz nieco inny - pewnie też dlatego, że pierwszy raz oglądałam bez tłumaczenia (po niemiecku nic nie rozumiem), a w tym spektaklu warstwa słowa jest jednak bardzo ważna. Dzięki temu min. zauważyłam, że Peer często myślał i robił co innego - chciał nieraz dobrze, ale niestety nigdy nie udało mu się zrealizować tych pozytywnych zamierzeń. Przyczyny? Egoizm, pycha, próżność, ale na pewno w dużej mierze usprawiedliwione wychowaniem. Poza tym fakt, że nigdy nie mógł się ustatkować wynikał chyba nie tylko z jego natury, ale i z tego, że wszystkie kobiety, które spotykał, rzeczywiście nie mogły mu się oprzeć i same wyraźnie zachęcały go do działania - widać to chociażby w scenie na początku, poprzedzającej wesele Ingrid. Co chwilę otoczony był wianuszkiem wielbicielek, które przymilnie się do niego zalecały, a więc jego wysiłek jako uwodziciela nie był znowu aż tak wielki - jeśli któraś go odpychała to tylko dla pozoru, żeby jeszcze bardziej wzmóc jego zainteresowanie i rzeczywiście za każdym razem się udawało, bo podobne sztuczki działały na niego jak płachta na byka. Może ta teza brzmi nieco dziwnie, ale według mnie tancerz wcielający się w Peera jest jej najlepszą egzemplifikacją.. Miał w sobie naprawdę coś przyciągającego, był typem chłopca, przystojnego i beztroskiego - a takiemu osobnikowi chyba łatwiej zaufać niż macho, który nie ma w sobie tyle (pozornej) niewinności i świeżości ;)
Poza tym masz rację, gdyby oceniać w ten sposób, to wyszłoby, że duży odsetek naszego społeczeństwa jest "pusty", bo ma podobne zachcianki co Peer i prowadzi hedonistyczny styl życia. Zgodzę się z tym, że trudno powiedzieć o kimś że jest całkiem pusty i gdyby przyjrzeć się naszemu najbliższemu otoczeniu, znajomym, nam samym, to też nie wiadomo, co byśmy odkryli sięgając głębiej.. A ciekawe, co w takim razie moglibyśmy powiedzieć o wielkich przywódcach, władcach, których przede wszystkim pycha i próżność pchały do zdobycia władzy? Wynikałoby stąd, może i słusznie, że są jeszcze bardziej puści od przeciętnego obywatela ;)

Zresztą, dla przypomnienia niektóre spotkania Peera z kobietami:
http://www.youtube.com/wa...feature=related - wielbicielki, spotkanie z Solwejgą
http://www.youtube.com/wa...next=1&index=15 - wesele Ingrid
http://www.youtube.com/watch?v=jE-pm0sx0_8 - trzy pasterki i jeszcze jedno niefortunne spotkanie
http://www.youtube.com/wa...feature=related - Anitra
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 34
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Paź 18, 2010 5:51 pm   

Zrobię jeszcze mały "skok w bok" od właściwego tematu, ale mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone, ponieważ kolekcja przestała już wychodzić i na dalsze żarliwe dyskusje chyba się już tutaj nie zanosi ;)

A chciałam dodać coś jeszcze a propos Peer Gynta, a raczej odtwórcy jego roli, czyli Marijna Rademakera. Piszę zainspirowana po lekturze październikowego Dance Europe - od czasu do czasu w końcu można sobie pozwolić na luksus kupienia tej drogiej gazety - jest tam właśnie wywiad z Rademakerem. Nie wiedziałam, gdzie o tym pisać, osobnego tematu nie warto raczej tworzyć, a wątku o tancerzach baletu ze Stuttgartu też tutaj nie mamy.
Od jakiegoś czasu nie mogę się uwolnić od tego nagrania z nim:
http://www.youtube.com/watch?v=FTvN5kVRYy0

I przyznam, że jestem ciekawa zdania innych :) Affi zostało stworzone przez Marco Goecke specjalnie dla Marijna, który w 2006 odebrał nagrodę Fausta za najlepszą męską kreację w Niemczech w tej właśnie choreografii. Ale ja najpierw zachwyciłam się tą interpetacją, dopiero potem dowiedziałam się szczegółów;)
Co do wywiadu, to chociaż przedstawia tylko ogólny zarys kariery Marijna to można wywnioskować z niego, że to naprawdę inteligentny młody człowiek, poza tym, czytając między słowami, można dojść do wniosku, że jest wręcz męskim ideałem, jeśli wziąć pod uwagę cechy charakteru. Ale autor materiału zwraca też uwagę na ciekawy kontrast między niemal anielską urodą Marijna (został nazwany dosłownie "aniołem"), a nieraz bardzo mocnymi rolami, w które ostatnio z powodzeniem się wciela. Najbardziej znaczącym przykładem jest chyba Jago z "Otella" Neumeiera. To już nie słodki łobuz, jak Peer, co prawda trochę bezduszny, ale nadal uroczy, tylko prawdziwy brutal z krwi i kości. Próbkę można zobaczyć w tym wywiadzie: http://www.youtube.com/watch?v=v8PbcXaVKzg
Rademaker jest bardzo wysoko ceniony za umiejętności aktorskie i muszę przyznać, że chociaż to tylko urywki, robią na mnie duże wrażenie, wydaje się być bardzo przekonujący jako bezlitosny i bezwzględny tyran.
To może teraz wyjaśnię przyczynę tych wynurzeń - chodzi o to, że ten wywiad zburzył w pewien sposób teorię, którą miałam do tej pory ułożoną na temat zależności między charakterem tancerza, a kreowanymi przez niego rolami. Zawsze wydawało mi się, że tancerz, chociaż jest też aktorem, to jednak na zupełnie innych zasadach. Myślałam, że doskonale i wybitnie może zinterpretować tylko taką rolę, która ma jakieś mianowniki wspólne z jego rzeczywistym charakterem, a wytłumaczenie jest proste; taniec zawsze wydawał mi się czymś o wiele bardziej osobistym i prawdziwym, niż wypowiadane słowo, którym głównie operuje film. Łatwiej skłamać w języku werbalnym, ale mowa ciała zaraz skoryguje wszystkie nieprawidłowości zawarte w słowach.. Poprzez taniec, w mniejszym lub większym stopniu, chcąc nie chcąc,artyści oprócz kreowanej postaci oddają też jakąś cząstkę siebie samych, co moim zdaniem dotyczy również aktorów, ale jednak w zdecydowanie mniejszym stopniu. Aha, i żeby nie było niejasności, to ten wspólny mianownik cech charakteru tancerza i odgrywanej przez niego postaci postrzegałam w taki bardzo zgeneralizowany, a nie zbyt dosłowny sposób. Jeśli przyglądam się np. Aurelie Dupont i porównuję z rolami, w jakie się wciela, to zauważam, że cechą wspólną jej i Sylwii jest pewnego rodzaju dystans, jaki obie stwarzają, ale nie próbuję tego przekładać dalej na relacje z mężczyznami. I widzę też, że jeśli ktoś chce obejrzeć księżniczkę Aurorę jako słodką i uroczą nastolatkę, to zdecydowanie lepiej te cechy odda mniej dojrzała, a trochę bardziej "trzpiotowata" tancerka, bo u Aurelie znów ciężar przeniesiony będzie na jakąś szlachetność, zdystansowanie emocjonalnie. Oczywiście bardzo teraz uogólniam, ale to w celu pokazania mojego sposobu myślenia.. do tej pory wszystko mniej więcej mi się zgadzało, ale przykład Marijna zburzył te hipotezy.. Ciekawe, czy ktoś poczuje się zachęcony do dyskusji na ten temat, jeśli tak to chętnie poczytam o obserwacjach innych;)
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 20