Związek z tańcem: tancerz
Posty: 2382 Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Mar 05, 2007 11:14 pm Poświęcić wszystko dla tańca
Zastanawiam się ile moglibyście poświęcić dla tańca, dla tego aby móc tańczyć... czy poświęcilibyście swoje zdrowie,a nawet życie?
Ale nie chodzi o zdrowie w sensie zniszczonych stóp, czy paznokci...chodzi o coś takiego, co w pewnym sensie niszczy wasze zdrowie...może także i psychiczne (np. coś takiego jak bulimia,czy anoreksja.. przecież dużo tancerek a także zwykłych dziewczyn i kobiet popada w te choroby chcąc schudnąć nie raz do masakrycznej wagi i wyglądu).
Wyjechalibyście daleko, wiedząc że opuścicie bliskich, być może nawet stracicie swoją miłość?
Można by dużo wymieniać, poprostu chciałabym wiedzieć ile jesteśmy w stanie poświęcić dla tańca, dla kariery...
Mnie się wydaje, że dla tańca, podobnie jak dla sportu wyczynowego, zawsze w którymś momencie dojdzie się do tego, że trzeba poświęcić swoje zdrowie. Co tu ukrywać - człowiek z natury nie jest stworzony do takiego codziennego, wielogodzinnego wysiłku, w niefizjologicznych pozycjach. Obciążone są nie tylko mięśnie, czy ścięgna, ale cały układ ruchu - stawy, kości.
To normalne, że prędzej czy później robią się jakieś zmiany, jedna kość zaczyna się po latach ścierać o drugą, stawy się szybciej zużywają, to jest nieuniknione przy takim wysiłku fizycznym. Tyle że na początku tego nie czuć, bo to wychodzi dopiero po latach. Poza tym tancerze są bardziej odporni na ból, w którymś momencie pojawia się coś takiego, że przestaje przeszkadzać ból mięśni, naciągnięcia, itd. Niby ból to sygnał dla organizmu, że coś jest nie tak, ale przyznajcie sami, że w którymś momencie zaczyna się go po prostu ignorować.
Wiadomo, że jak się dużo ćwiczy, to wychodzą wszystkie słabości naszego ciała, przecież nikt z nas nie ma idealnej genetyki. Ktoś ma słabsze ścięgna, ktoś ma nie taką budowę stawu, itd. I wiadomo też, że tutaj trzeba to poświęcić, nie da rady przecież wszystkiego idealnie wyleczyć czy dać się zregenerować. Trzeba się pogodzić z tym, że jeśli coś mamy słabsze, to nie damy rady tego przeskoczyć, tylko pewnie pierwsze 'pójdzie do odstrzału' na starość.
Poza tym wiadomo, że właściwie cały czas jest balansowanie między jak najlepszą formą, a unikaniem kontuzji. No i tu jest kolejny problem, bo nawet lekka kontuzja u tancerza, to problem, bo zazwyczaj nie ma możliwości tego wyleczyć normalnie, w spokoju odpocząć, tylko się ciągnie długo, bo się cały czas ją przeciąża.
W którymś momencie różne urazy, przeciążenia, itp. dają o sobie znać nie tylko podczas tańca, ale właściwie cały czas: jak się chodzi, siedzi, leży.
No ale cóż, tak to już bywa. Trzeba się z tym pogodzić
Ale z doświadczenia dodam, że najlepiej radzić sobie z tym bardzo wnikliwie obserwując swoje ciało, i starając się znaleźć taki sposób ruchu, który jest dla nas jak najbardziej zdrowy, ważne żeby dbać o to swoje ciało, np. dodatkowo rozwijać te mięśnie, których w balecie mniej używamy, albo odwrotnie, rozciągać te, które w tańcu się rzadziej rozciąga - to zapewnia równowagę w pracy mięśniowej, i trzeba jeszcze dbać o ogólną postawę ciała, żeby była prawidłowa (na co dzień niekoniecznie ta 'baletowa, ale naturalna, fizjologiczna). To jak na razie jedyny skuteczny znany mi sposób radzenia sobie z bólem i kontuzjami, by jak najmniej komplikowały nam życie.
Tyle na temat poświęcania zdrowia, na inne już nie piszę, bo i tak o samym jednym zdrowiu dużo napisałam już
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Nigdy bym sie nie poswiecil do takiego stopnia aby popasc w bulimie czy anoreksje, poniewaz jak dla mnie to juz jest chore. Sa inne sposoby aby zachowac swoja diete.
Co nie znaczy abym poswiecil cala reszte, co juz z reszta zrobilem. Wyprowadzilem sie zdaleka od wszytskich, wyrzeklem sie wszelkiego tlustego jedzenia, fast food'ow, alkohol, nikotyna....czasem zjem czekolade. Zato wprowadzilem inne zdrowe rzeczy w swoja diete.
Odciolem sie od rodziny, od znajomych...czasem najwyzej dzwonie, zerwalem z dziewczyna oraz poswiecilem inne zainteresowania, ktore nie powiem takze sprawialy mi radosc. I po co to wszystko? Aby poczuc sie spelnionym w przyszlosci, lecz boje sie ze pewnego ranka sie obudze i okaze sie ze tak naprawde nic nie osiagnolem poniewaz jestem sam. No ale coz czasem wyrzeczenia sa potrzebne w tym wyscigu szczorow.
_________________ Dance from the soul
Achieve your goal
Dance to be free
To impress me
Szczerze... nie poświecił bym wszystkiego...
Nie mógłbym/nie umiał zostawić tak wszystkiego... Jak byłem w Berlinie przez 3 tygodnie to już po 1 tyg. zaczynałem tęsknić, za rodzicami za bratem... Ale wiem że nad tym da się zapanować, z czasem można się przywyczajic lub poprostu niemyśleć o tym... A co do zdrowia to ja już raz poświęciłem swoje zdrowie a dokładnie płuca, i przeponę i źle na tym nie wyszłem... A co do odchudania to ja jestem wg. mojej mamy i innych b. chudy na ok. 170 cm. 46kg. z tym że ja prowadze aktywny tryb życia... Uprawiam gimnastykę, gram w p. ręczną, tenisa. Zdrowie bym poświęcił i inne takie życie nigdy bo życie to najpiękniejsza rzecz jaką mam, ale rozstania z rodziną, z przyjaciółmi z Ligą, SKS tego bym nigdy nie poświęcił... AMEN!
_________________ Where there is discord, may we bring harmony. Where there is error, may we bring truth. Where there is doubt, may we bring faith. And where there is despair, may we bring hope.
Związek z tańcem: Uczeń OSB
Wiek: 28 Posty: 1070 Skąd: z piosenki Grabaża ;)
Wysłany: Wto Mar 06, 2007 10:53 am
Ostatni mam pewne problemy zdrowotne, które sa głównym powodem moich zmartwień. Bardzo się boję, że nie będę mogła przez to tańczyć a mój lekarz cały czas mówi, że wszystko przez OSB i nie powinnam tam chodzić.
Ja żeby chodzić do OSB migę zrobić wszystko. Nawet kosztem bardzo poważnych problemów zdrowotnych. Bardzo ciężko jest mi o tym mówić, bo jak sobie wyobrażałam chodzenie do OSb i skończenie tej szkoły to wydawało mi się wszystko takie proste. "Co może mi stanąć na drodze?". przez to wszystko ostatnio też mam nagłe ataki płaczu a jak ktoś wspomnio o egzaminie końcowym z klasyki to już w ogóle...
Teraz jestem w domu od zeszłego wtorku, a dzisiaj ide do lekarza a jak powie że jeszcze mam zostać w domu to chyba dostane szału. Chciałabym wrócic do szkoły uśmiechnięta, gotowa do pracy i żeby było "normalnie". Nie mam siły (psychicznej) odezwać się do koleżanek z klasy, wspierają mnie inni...
Zastanawiam się jak bedzie...czy pociągnę, czy w ogóle jednak ta choroba jest taka silna...i mnie przezwycięży...
Z drugiej strony nie jest tak tragicznie...ale zawsze w każdej chwili może i zabranąć sił...
_________________ "Ale próbować warto" William Wharton
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 06, 2007 10:56 am
trudno się wypowiedziec w tym watku osobie która nie kocha czynnego uprawiania tanca tak jak tancerz. Mogę sobie jedynie wyobrazić podobną miłosc do czegos innego i zastanowić się czy i ile zdolna bym była poświęcić. I chyba nie - zdrowie - moze jeszcze, ale nie zycie i szczescie osobiste. Oczywiscie to jednak wszystko zalezy od osobowosci konkretnego człowieka i tego co jest dla niego najwazniejsze, co jest życiowym priorytetem. Jesli tanieć to nie ma dyskusji -jesli to uszczęśliwia go bardziej niż inne rzeczy włącznie z posiadaniem rodziny czy przyjaciół - taki wybór jest logiczny, choc dla osób z zewnątrz niezrozumaiły. Jesli jednak dana osoba uwaza ze najlepiej w zyciu spełni sie inaczej, albo co innego bardziej lubi, daje mu więcej szcześcia lub przyjemnosci... to oczywiscie wybierze inaczej. Oczywiscie są przypadki i kariery kiedy uadło się połączyc harmonijnie wszystkie wazne w zyciu człowieka rzeczy: taniec na najwyzszym poziomie, udane życie rodzinne i posiadanie grona przyjaciół i jeszcze zdrowie dopisało... Ideał
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
Związek z tańcem: Uczeń OSB
Wiek: 28 Posty: 1070 Skąd: z piosenki Grabaża ;)
Wysłany: Wto Mar 06, 2007 11:00 am
Takich ideałów ciężko by było znaleźć...
Ja na prawdę mogłabym poświęcić wszystko dla tańca ale jedno chyba zawsze by mnie próbowało powstraymać...mama. Podchodzi do tego sceptycznie a czasem jest to naprawde dołujące. Ale jeżeli kogoś naprawde nic nie powstrzyma...
_________________ "Ale próbować warto" William Wharton
cóż... ja śmiem stwierdzić, że na bieżąco poświęcam dlka tańca moje zdrowie psychiczne (nie będę wchodzić w szczegóły) i zdrowie (ciągle bolące i pstrykające kolana)... ale żeby aż życie.... nie, nei wiem, nie odpowiem na to p[ytanie. bo nie wiem. nikt nie wie, co by zrobił, gdyby jego życie było zagrożone.
_________________ Na forum wróciłam po 2 latach, widać nie da się żyć bez tańca, chociaż już zapewne do niego nie wrócę. Trochę jakby nowe życie.
Nie wiem, czy wróciłam na stałe, może za chwilę znów zniknę. Ale co jakiś czas zaglądnę.
Związek z tańcem: czynny! SB+OEB
Wiek: 33 Posty: 805 Skąd: Zabrze
Wysłany: Wto Mar 06, 2007 1:40 pm
co do zdrowia to uważam, jeśli chodzi o wagę-jest wiele sposobów na utratę wagi, przez co nie trzeba zachorować... zresztą wiem z doświadczenia mam problemy z oddechem i nie powinnam tańczyć, no a tańćzę przez co zdarza mi się omdlewać np...
gorzej ze sprawą miłości... wydaję mi się ze daję sie to pogodzić... cięzko-prawda, bo prędzej czy później partnerowi zacznie przeszkadzac brak czasu dla niego, trzeba poprostu to pogodzić.
Dla tańca rezygnuję z różnego typu imprez i poniekąd z wakacji. Z mojej drugiej pasji-jazdy konnej też nie potrafię zrezygnować, ale dla tańca jeźdzę tylko raz, czasem dwa razy w tygodniu. POza tym chodzę do szkoły plastycznej, i to ze tańczę mam często słabsze oceny (takie że nie umiem wyciągnąć na pasek )
zresztą trudno powiedzieć z czego byłoby się zdolnym zrezygnować, dopóki nie postawiono by człowieka w jakiejś sytuacji wyboru
_________________ Taniec wymaga człowieka chętnego,
szlachetnego, opanowanego;
człowieka o zrównoważonych siłach.
Dlatego chwalę taniec...
A tak, ile poświęcamy życia prywatnego. Niektórzy go właściwie w ogóle nie mają... Nie dość, że egzystuje się o jakichś dziwnych porach, i ma się wolny czas akurat wtedy, gdy inni pracują - i odwrotnie, to jeszcze jest się często tak zmęczonym, że nie ma się siły ani ochoty zbyt wiele robić poza tym.
Jak się z kimś mieszka, to jeszcze, ale żeby z kimś mieszkać, trzeba się z nim najpierw dobrze poznać, tylko KIEDY? Spotkania o godzinie 14, czy po 22??
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Ostatnio akurat dużo o tym myślałam.
Zdrowie na pewnoc bym poświęciła. Brak przyjaciół również. Po pierwsze dlatego, że rodzina zawsze mnie wspiera. Jak jest źle, ciężko. Po drugie dlatego, że naprawdę kocham to, co robię.
Jeśli chodzi o życie - nie wiem. Niedawno, w czasie mojej pasji pt. "Isadora Duncan" zastanawiałam się, czy chciałabym zginąć jak ona, w zamian za to, że mogłabym tańczyć jak ona. Odpowiedziałam sobie, że chyba... tak. Ale to nie to samo, oczywiście.
Ja szczerze powiem dla tańca mogłabym chyba poświęcić wszystko. Zrestzą u mnie to jest chyba już odruch bezwarunkowy, że zaczynam coś mojtać nogą po ziemi np. sklepie >> ale to było w temacie o odchyłach już. To chyba też świadczy jak człowiek mocno związał się z tańcem Ja codziennie mam chyba dużą dawkę energii bo po wolnej niedzieli w poniedziałek na klasyce mnie roznosi Więc myślę, że to też jej sposób wyładowania energii. Myślę też, że Joanna ma rację wspominając o naszym czasie prywatnym. Ja nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam z przyjaciółką na zakupach, ale nie miałam czasu, albo byłam zbyt męczona by biegać po sklepach. W sumie w moim przypadku jest też utrudnieniem to, że nie mieszkam w mieście I żeby te wszystkie rzeczy jakimi jest np. brak życia prywatnego, zmęczenie zrobi się z łatwością gdy taniec jest naszą PASJĄ
P.S.Sczerze powiem, że tego posta ledwo piszę bo się wczoraj nie wyspałam, a jeszcze siedziałam w szkole do..na dodatek mam jeszcze katar
_________________ Klawisze pianina są czarne i białe, ale grają niczym milion kolorów w Twojej podświadomości.
Związek z tańcem: czynny! SB+OEB
Wiek: 33 Posty: 805 Skąd: Zabrze
Wysłany: Wto Mar 06, 2007 7:55 pm
życia bym nie poświęciła, będę szczera.... ale chciałabym umrzeć na scenie. TO zawsze było moje marzenie....oczywiscie będą staruszką juz (wątpie czy wtedy bedę na scenie w ogóle )
_________________ Taniec wymaga człowieka chętnego,
szlachetnego, opanowanego;
człowieka o zrównoważonych siłach.
Dlatego chwalę taniec...
Związek z tańcem: zakochana po uszy
Wiek: 34 Posty: 161 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Mar 07, 2007 7:31 pm
Dla tańca.. Tak, poświęciłam swoją drugą pasję. Często poświęcam spotkania z przyjaciółmi, swoje zdrowie.. Czasem i szkoła na tym ucierpi. Czy poświęciłabym życie? Szczerze mowiąc.. gdybym mogła cofnąć czas, zostać obdarzona odpowiednią figurą, mieć do tego ogromnie duzo talentu i predyspozycji i uczęszczać do szkoły baletowej - tak, poświęciłabym całe życie dla baletu. Ale nie mam wehikułu czasu.
Teraz... teraz moje życie to taniec nowoczesny, jazz, towarzyski, turnieje, pokazy, mistrzostwa, treningi, treningi, treningi.. Ale to też szkoła, ktorą lubię. To przyjaciele. I nie zamieniłabym go na żadne inne, nie zostawiłabym szkoły, przyjaciół, rodziny.. Chyba że.. dostałabym szanse..
I wiecie.. ostatnio nawet się zastanawiałam.. Czy gdybym dostała propozycję rozwijania sowich umiejetnosci tanecznych w innym mieście, w innym kraju.. Moze bez pewności, ale z wielką szansą na powodzenie, na zostanie świetną tancerką.. Czy umiałabym wsyzstko teraz zostawić.. I wiecie.. Nie wiem. Nie umiem sobie w tym momencie na to pytanie odpowiedzieć. Moze nie dojrzałam? Kocham taniec, poświecam wiele. Ale czy całe życie? To jest niesamowicie trudna decyzja.. I ryzykowna... A czesto oczekujemy od życia więcej. Zawsze marzyłam o tym, żeby tańczyć.. Chcę to rownież robić w przyszłości.. Chce tańczyć, chcę uczyć tańca.. Ale przecież chciałabym też skończyć dobre studia, mieć inną pracę.. "Chcę".. Ale czy umiem "zrezygnować" dla tańca?
I czy jest to kwestia tylko pasji, miłośi do tańca? Czy moze znaczną rolę odgrywają też inne aspekty naszego życia?
Wiem jedno - na pewno dla tańca całkowicie bym nie poświeciła przyjacół. Trzeba umieć wszystko pogodzić.. A to jest jedno z najtrudniejszych zadań tancerza..
_________________ "Dance is a garden, maybe not big, infinitely high and endlessly deep.
There is place for everyone.
Set yourself rules in order to break them, in order
to find new feelings, new realities, new dimensions. "
Jirí Kylián
Związek z tańcem: czynny! SB+OEB
Wiek: 33 Posty: 805 Skąd: Zabrze
Wysłany: Czw Mar 08, 2007 3:11 pm
ja też chciałabym cofnąć czas.... i poświęcić zycie całkiem dla baletu. I całymi dniami mieć treningi... Miałam predyspozycje i w ogóle ale mama mnie nie wysłała do szkoły baletowej (
_________________ Taniec wymaga człowieka chętnego,
szlachetnego, opanowanego;
człowieka o zrównoważonych siłach.
Dlatego chwalę taniec...
Związek z tańcem: na całe życie! :)
Posty: 1638 Skąd: Gdańsk
Wysłany: Pią Mar 09, 2007 1:50 pm
Z poświęceniem dla tańca wiąże się jeszcze jedna ważna sprawa: wyrozumiałość otoczenia Nie wiem, jak bez tego dałabym radę bez szwanku kontynuować studia - od początku roku akademickiego kombinowałam, żeby poprzekładać zajęcia tak, żeby nie pokrywały się z lekcjami w Operze. Gdyby nie wyrozumiałośc moich koleżanek z roku, nie udałoby mi się. (Dzięki, dziewczyny )
Joanna napisał/a:
A tak, ile poświęcamy życia prywatnego. Niektórzy go właściwie w ogóle nie mają... Nie dość, że egzystuje się o jakichś dziwnych porach, i ma się wolny czas akurat wtedy, gdy inni pracują - i odwrotnie, to jeszcze jest się często tak zmęczonym, że nie ma się siły ani ochoty zbyt wiele robić poza tym.
Jak się z kimś mieszka, to jeszcze, ale żeby z kimś mieszkać, trzeba się z nim najpierw dobrze poznać, tylko KIEDY? Spotkania o godzinie 14, czy po 22??
...zawsze można spróbować związać się z kimś, kto ma zbliżony tryb życia
Co moglabym poswiecic dla tanca? Mysle ze naprawde duzo ale zalezy jeszcze czy bylaby to technika ktora chce sie zajmowac czy cos posredniego.
Moglabym wjechac do innego miasta/kraju, napewno bylby duze obawy, tesknota za rodzina ale to moja decyza dotyczaca dalszego zycia i moglabym to poswiecic.
Przyjaciele - zawsze mozna poznac nowych, ale w zamian za ciezka prace tancerza molabym poswiecic tez to.
Milosc - tu troche gorzej, napewno zastanawialabym sie 10x dluzej niz dwoch pozostalych przypadkach, jednak uwazam ze jesli ktos jest w 100% pewien co chce robic i jesli z tym wiaze sie wjazd to druga osoba powinna to zrozumiec. Czy zwiazek to przetrwa? Jesli uczucie jest prawdziwe to nie powinno byc z tym problemow.
Po dluzszym namysle stwierdzam ze moglabym poswiecic wszystko.
Związek z tańcem: tancerz
Posty: 2382 Skąd: Kraków
Wysłany: Pią Mar 09, 2007 10:12 pm
W sumie każda tancerka poświęca własne zdrowie, ba, każda tancerka i uczennica szkoły baletowej. Ale nie tylko o takie poświęcenie zdrowia mi chodziło, też o mocne wyniszczenie, często zakończone długim pobytem i leczeniem w szpitalu... Bylibyście zdolni do tego, by tańczyć z wieloma kontuzjami wiedząc że robiąc to Wasze życie nie będzie długie?
Ja ostatnio się mocno zastanowiłam....i gdybym mogła, to cofnęłabym czas o 3 lata i nie wyniszczyła się tak jak wyniszczona jestem... Chociaż teraz jest coraz lepiej. Walczę z tym:)
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 34 Posty: 1073 Skąd: z łąki
Wysłany: Pią Mar 09, 2007 10:55 pm
zdrowie - za późno się nad tym zastanawiać, faktów się nie zmieni. to, co zrobił mi balet jest uciążliwe, ale nie jakoś znowu tragicznie w porównaniu z przypadłościami które mogą być wrodzone. jednak mając do wyboru - mieć problemy i nie mieć problemów - wiadomo co bym wybrała.
w zasadzie zdrowie jest najprostszą kwestią. jest teraz tyle sposobów by zapewnić sobie komfort fizyczny, że nie jest to specjalną rozterką przynajmniej dla mnie. gdyby się zastanawiać nad ZOSTAWIENIEM/PORZUCENIEM rodziny, przyjaciół, wreszcie przyszłości dla tańca - moja postawa jest definitywna. nigdy nie zrezygnuję z priorytetów dla zachcianki. to jest moim zdaniem bardzo egoistyczna postawa, tak odrzucać bliskich z powodu własnej pasji, własnego hobby. rozumiem moich znajomych którzy krzywią się gdy kolejny raz proponują mi spotkanie w weekend a ja muszę po raz tysięczny powtórzyć - mam próbę, nie da rady. w chwili kiedy całe kieszonkowe wydajesz zamiast na bilety do kina - na baletki, cały wolny czas poświęcasz zamiast żywym ludziom - swoim własnym stopom, przedkładasz godziny na sali nad godziny z rodziną, zawalasz szkołę ze względu na przemęczenie po zajęciach - jest coś nie tak.
priorytety! stawiając na balet, stawiamy na siebie. swój rozwój, swoją przyjemność, swoje ciało, swoje ambicje (często chore i nie mające pokrycia w rzeczywistości), swoje zadowolenie. taka postawa jest dla mnie absurdalna. lubię to, co robię, ale mam świadomość że nie będę tego robić wiecznie, kiedyś - a nawet całkiem niedługo to wszystko się skończy, a ja nadal będę tylko umieć tańczyć, bo temu poświęcę lwią część swojego życia. nie chcę tego, toteż ostatnio na zajęcia przeznaczam niezbędne minimum, które pozwala zachować formę. wiem, że muszę mieć wykształcenie, muszę mieć bliskich, muszę umieć sobie w życiu poradzić. taniec to tylko jeden z aspektów, z pomysłów na życie. nie powinien przysłaniać wszystkiego innego, bo to próżne.
moim zdaniem.
_________________ wild thing,
you make my heart sing,
you make everything groovy,
wild thing!!!
...zawsze można spróbować związać się z kimś, kto ma zbliżony tryb życia
To prawda, ale wlaśnie w tym jest trudnosc - jest duzo wiecej tancerek niz tancerzy, wiec nie kazda sie 'zalapie' (podobnie z aktorami)
Ale cos w tym jest, moze dlatego ze ciezko jest poznac a przede wszystkim utrzymywac znajomosc z kims, kto prowadzi 'normalny' tryb zycia (w sensie, ze np. wychodzi rano do pracy i wieczor ma wolny).
Ktos pisal o bolu np. pozdzieranych palcow. Ale to jeszcze nie jest dla mnie poswiecanie zdrowia. Ono jest wtedy, kiedy naraza sie - bo tak jest predzej czy pozniej - na trwaly uszczerbek na zdrowiu, np. duzo wczesniejsze zmiany zwyrodnieniowe, czy deformacje kosci/ stawow. Same palce sie zagoja, i nie bedzie sladu, ale sa rzeczy, ktore sie nie goja, tylko po prostu szybciej zuzywaja (organizm ma ograniczone zdolnosci do regeneracji). To jest moim zdaniem poswiecenie zdrowia - kiedy ktos swiadomie decyduje sie narazic TRWALE swoje zdrowie dla tanca. Bo niektorych rzeczy, urazow, po prostu nie da sie juz nigdy wyleczyc, raz 'zuzytych' nie da sie naprawic, mozna tylko sprawic, ze beda sie zuzywaly w wolniejszym lub szybszym tempie (np. stawy, wiezadla).
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach