Przesadzasz, Yaroshenko był bardzo dobry, ale bogiem? Na szczeście dla mnie, dzisiaj buczenia nie było, były brawa po choreografi Gata nie mniejsze niż po Niżynskim.
_________________ Tańcząc, ciałem powiesz także to, czego nie możesz wyrazić słowem.
No pewno, ze w prywatnym panteonie możemy sobie ustawiac figury jak chcemy, ja też mam taki prywatny panteon i pewno bardzo nietypowy.
Tym razem siedzialem w XVII rzedzie amfiteatru, rzad trzeci od konca, ale za moim miejscem było takie okno za którym są urzadzenia sterowania.
Na tyle daleko, ze nie musialem ruszac głową, tylko lekko gałkami ocznymi.
Wracając do przedstawienia, pomijajac zdanie krytykow, widownia preferuje duże widowiska ( skoro scena duża ). W choreogrfi Bejarta na scenie było blisko pól setki tancerzy, u Niżynskiego też, to robi wrażenie. Widziałem w choreografii Bejarta ten balet w Royal Swedish Ballet w Stockholmie, tam było ludzi na scenie znacznie mniej, tylu nie mają tam nawet tancerzy w zespole, a i scena mniejsza niż w Warszawie.
Moze klimat salsy ludziom nie odpowiada, moze nie na tej scenie, ale zauważ jak tanio mozna wystawić Swięto Wiosny przez Gata i na setkach scen cieszyć ludzi jeżeli jest tak dobrze wykonane jak było wczoraj.
_________________ Tańcząc, ciałem powiesz także to, czego nie możesz wyrazić słowem.
Związek z tańcem: uczennica OSB
Posty: 116 Skąd: Gallifrey
Wysłany: Sro Cze 22, 2011 2:38 pm
Powiem tak:
-Niżyński- bezbłędny, trochę szalony, muzyka mnie trochę zszokowała(solo fagotu ) ale wspaniałe^^
-Gat-nużące,ładnie by wyglądało na mniejszej scenie,ale ze świętem wiosny to mało było wspólnego.Racze taniec towarzyski do muzyki Strawińskiego.Nietypowe(aczkolwiek bezbłędne.nie trzeba dużo dekoracji by zachwycić.)
-Bejart- <błogi wzrok>cudowne.Ciche śmiechy na widowni ,a tancerze nie grali "kogośtam" tylko byli tancerzami.Dawali się rozpoznać ,a w niektórych przypadkach to chwała Bejartowi(i tancerzom)za to.Po raz kolejny bezbłędne.Także Yaroshenko stał się moim nowym prywatnym bogiem ^^.
Przerwy spędzałam na podziwianiu waltornistów<trzask>waltorni znaczy się
w moim panteonie Yaroshenko od dawna zasiada na miejscu Zeusa
Kochani, wraca wkrótce do repertuaru "Święto wiosny", będzie pod koniec lutego i na początku marca! A potem w Poznaniu i Bydgoszczy! Widzę w obsadach Bejarta, że będzie i Yaroshenko i Woitiul. Dla każdego (każdej się nie rymuje) coś "boskiego".
Czy byliście dzisiaj na "Święcie"? Właśnie wróciłem. Widownia pękała w szwach, ani jednego wolnego miejsca. PBN tańczył jak nigdy. Publiczność oszalała z zachwytu - trzykrotnie. Ja jak zawsze po Bejarcie.
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 32 Posty: 683 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Lut 20, 2012 8:20 pm
To prawda, że publiczność gorąco oklaskiwała i dobrze - bo sama już nie pamiętam takiego wieczoru od dawna, w moim przypadku (nie licząc występów gościnnych) był najlepszy - no, żeby nie sięgać zbyt daleko w przeszłość, od dwóch sezonów co najmniej. Tak się złożyło, że nie byłam (o zgrozo) na premierze i teraz chciałam jak najszybciej nadrobić straty. "Wpisują" się tutaj przede wszystkim miłośnicy Święta Bejarta i ja też się do nich zaliczam, chociaż moja znajomość jest dużo skromniejsza - bo łącznie z nagraniem Baletu XX wieku i warszawskim wykonaniem znam trzy wersje, ale każdej uważnie się przypatruję Interpretacja Anny Lorenc nie do końca mi odpowiadała, czasem skupiałam się na poszczególnych elementach, które widziałabym inaczej. Zakładam, że to nie musi być wina tancerki, ale choćby sam pulsacyjny ruch bioder, kiedy Wybrana wykonuje swój solowy taniec - Lorenc poruszała całym korpusem, a wg mnie subtelniej, a jednocześnie wymowniej jest kiedy w ruchu pozostaje tylko miednica. Jest jeszcze kilka rzeczy, ale nie chcę być uznana za małostkową, więc przemilczę.. Niby to drobiazgi, ale i one budują choreografię, składają się na jej odbiór i mogą stanowić o przesunięciach znaczeń. Czegoś mi zabrakło w relacji między Wybranymi, może komuś wyda się to nudne, ale tak - znowu chętnie zobaczyłabym Maksa z Izabelą Milewską. To tancerka obdarzona dużą inteligencją ruchową, a dla mnie to w roli Wybranej jest kluczowe, stanowi też kontrast dla zwierzęcości męskiego tańca zbiorowego. Tak czy inaczej - cały zespół (i jednocześnie wieczór) był wspaniały, zastanawiałam się, jak przetrwam między Niżyńskim, a Bejartem, ale miłym zaskoczeniem okazało się to, że Gat przypadł mi do gustu.
A problemy z kurtyną nie przeszkodziły w wyjściu na scenę Millicent Hodson i Kennetha Archera, którzy niezależnie od wykonawców zawsze zasługują na brawa;)
W środę 29 lutego kolejne "Święta" w Operze Narodowej, a potem znów 3 i 4 marca. Donoszą mi też z Poznania, że tam już ustawia się kolejka po bilety na "Święta" Niżyńskiego i Bejarta w gościnnym wykonaniu PBN na Festiwalu Wiosny. Byłoby wspaniale gdyby to fascynujące przedstawienie pojechało także do innych dużych miast w kraju, ale któż dziś myśli u nas o tak szerokiej popularyzacji kultury wysokiej?
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
To dzisiejsze, to już było chyba ostatnie "Święto wiosny" w Warszawie w tym sezonie. Ogromnie żałuję, bo wracam na nie kiedy tylko mam okazję i wciąż mi mało. Im częściej patrzę na balet Niżyńskiego, tym bardziej uświadamiam sobie geniusz tej choreografii. A Bejart obezwładnia mnie za każdym razem na nowo. Lorec i Yaroshenko znakomici. Wśród innych solistów niezwykły tu, wyrazisty Paweł Koncewoj i nowa tu, piękna, pełna kobiecego wdzięku Yuka Ebihara. Również zespół Polskiego Baletu Narodowego przerasta najśmielsze oczekiwania. Gratulacje dla Krzysztofa Pastora! Czemu jednak tak mało tego "Święta" w repertuarze Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Doprawdy nie rozumiem!
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Biorąc pod uwagę jak ciężko o bilety, rzeczywiście chyba Święta jest za mało. Yuka Ebihara tańczyła jedną z czterech u Bejarta i przyznać muszę, że nie wiem czemu, ale oczu od niej oderwać nie mogłam. Niewątpliwie jest to zadatek na niesamowicie dobrą tancerkę, skoro człowiek ją bez trudu wyłapuje ze scen zespołowych. Koncewoj za to, mimo że z reguły jest znakomity, wczoraj miał gorszy dzień i popełnił kilka sporych błędów w Wiośnie Bejarta, gdzie synchronizacja zespołu jest mega ważna.
Ja jakimś olbrzymim wielbicielem Bejarta nie jestem, a nawet spośród jego choreografiimam inne, któe do mnie bardziej trafiają niż Święto.
Yaroshenko zawiódł wyrazowo. Cóż Bejart to choreograf, który wymaga od tancerza charyzmy, a tutaj ciężko z tym było (mimo że warsztatowo bardzo ładnie).
Yaroshenko zawiódł wyrazowo. Cóż Bejart to choreograf, który wymaga od tancerza charyzmy, a tutaj ciężko z tym było (mimo że warsztatowo bardzo ładnie).
Co sądzę o tym, czytaj Sagittaire w temacie Yaroshenki. Nie zgadzam się też co do oceny Koncewoja, nawet jeśli dostrzegłaś u niego kilka błędów (innym to podobno wybaczasz). Ale za to Twój podziw dla Yuki Ebihary podzielam w całej pełni. Warta była tego, by "oczu od niej nie odrywać", ale czy nie odbyło się to kosztem docenienia przez Ciebie innych wykonawców?
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Generalnie jest kilku choreografów, którzy jeszcze chyba przerastają warszawski zespół i chyba jest za wcześnie, by ich angażować jak Balanchine, Forsythe czy Bejart właśnie. Choreografie Pastora są bardzo ciekawe, ale ich mocą jest też doskonałe współgranie z potencjałem zespołu. Mam czasem wrażenie, ze u Pastora tancerze przechodzą swoje możliwości i ogólnie jak wychodze z pastorowskich spektakli, to z takim poczuciem, ze zespół jest bardzo silny.
W przypadku Święta Bejarta z pewnością warszawska inscenizacja nie jest jakimś objawieniem na tle świata i nie wyszłam z przeświadczeniem, że to genialna inscenizacja. W zespole zabrakło dobrej synchronizacji (co jak 3 razy potyka się tancerz najbardziej wyeksponowany z zespołu jak Koncewoj może razić), a u Vładymira zabrakło przekazania treści. Wybrana z kolei u Bejarta to genereralnie jakoś, mam wrażenie, to tańczyła trochę po swojemu.
Generalnie jest kilku choreografów, którzy jeszcze chyba przerastają warszawski zespół i chyba jest za wcześnie, by ich angażować jak Balanchine, Forsythe czy Bejart właśnie.
No nie wiem, czy jest na nich za wcześnie. Pastor myśli chyba zupełnie inaczej i uważam, że ma świętą rację. Z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze jest niezaprzeczalną misją sceny narodowej udostępniać nam arcydzieła choreografii XX wieku. Po drugie zaś zespoły "rosną" artystycznie na dobrych choreografiach, które "ciągną" ich poziom w górę. Tak samo jak tancerze rozwijają się technicznie i osobowościowo na urozmaiconych i coraz to nowych zadaniach artystycznych, nie zaś podczas monotonnych prób stereotypowego repertuaru w salach baletowych. Dlatego właśnie kibicuję PBN-owi w jego wysiłkach i zachęcam również do tego prawdziwych polskich baletomanów.
A że nie wszystko jeszcze tańczone jest wzorcowo? To prawda, ale z roku na rok, z premiery na premierę jest coraz lepiej. Oczywiście żaden zespół na świecie nie będzie tańczył Balanchine'a jak New York City Ballet. Tak samo, jak mało która orkiestra zagra symfonie Mahlera - dla przykładu - jak Berlińscy czy Wiedeńscy Filharmonicy. Co nie znaczy, że nie należy próbować i osiągać sukcesy. Oczywiście nie mamy w PBN-ie tak dobranych i specyficznie wyszkolonych dziewczyn, jakie gromadził u siebie w szkole i zespole sam Balanchine, a teraz robią to jego następcy. Nie mamy też zbyt wielu super chłopaków, jakich "spijał" z całego świata Bejart (od nas także) w najlepszych czasach Baletu XX Wieku, bo teraz w Balecie Lozańskim już bardzo różnie z tym bywa - co widzieliśmy całkiem niedawno. Być może także brak nam jeszcze odpowiedniej ilości wystarczająco "energetycznych" tancerzy do baletów Forsythe'a, ale także do wcześniejszych prac naszego Pastora...
Jednak próbować trzeba, aby zespół rósł, zmieniał się na lepsze - właśnie na miarę tańczonego i planowanego repertuaru. Dlatego trzeba rzucać mu jako wyzwania i Balanchine'a, i Bejarta, i Forsythe'a i paru innych klasyków współczesnego baletu. Inaczej nic nie będzie wysoce profesjonalnego baletu w Polsce, a nasze zespoły - baletowe do niedawna - będą przekształcać się w półamatorskie tzw. "teatry tańca" - wielce podejrzane dla mnie pod każdym względem.
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Wszystkie trzy "Święta wiosny" PBN-u będą 3 maja na festiwalu operowym w Bydgoszczy. Opera Nova podała już obsadę:
ŚWIĘTO WIOSNY
czwartek 2012-05-03 godz. 19:00
"Święto wiosny” choreografia Niżyńskiego:
Wybrana: Karolina Jupowicz oraz Polski Balet Narodowy
"Święto wiosny” choreografia Gata:
Tańczą: Marta Fiedler, Aleksandra Liashenko, Izabela Szylińska, Robert Bondara, Kurusz Wojeński
"Święto wiosny” choreografia Béjarta:
Wybraniec: Vladimir Yaroshenko
Wybranka: Anna Lorenc
Przywódcy: Adam Kozal, Wojciech Ślęzak
Dwaj młodzi mężczyźni: Paweł Koncewoj, Carlos Martín Pérez
Cztery młode kobiety: Agnieszka Pietyra, Karolina Sapun, Aneta Zbrzeźniak, Maria Żuk
oraz Polski Balet Narodowy
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Po szoku z kwasem solnym na twarzy Filina Moskwa "obudziła się" w sprawie stulecia "Święta wiosny": http://polish.ruvr.ru/201...iek-modernizmu/ Parę dni temu pokazali Niżyńskiego gościnnie z Helsinek, Bejarta z Lozanny i jakiś rosyjski dziwoląg. Dzięki PBN-owi mamy już najcenniejsze dawno za sobą i to we własnym wykonaniu. Cieszymy się tym do dzisiaj. A z zapowiedzi na dalsze miesiące: http://www.teatrwielki.pl...eta_wiosny.html widzę, że Moskwa baletowa tym razem nam raczej nie zaimponuje .
_________________ Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
Wybrałam się na "Święto..." wczoraj i tak jak już pisałam w innym wątku, zrobiło na mnie dużo większe wrażenie, niż się spodziewałam. Po pierwsze, najważniejsze, nie rozumiem, dlaczego choreografia Gata zbiera tak niepochlebne opinie (nawet w programie zacytowano krytyk, która uznała ją za "nudną"), mnie absolutnie zachwyciła jej płynność i doskonałe zgranie tancerzy, poza tym bardzo lubię taką stylistykę w tańcu (czerwonawe światło, połączenie czerni i czerwieni, estetyka tańców latynoamerykańskich - na podobnej zasadzie zachwycałam się duetem Marii Żuk i Vladimira Yaroshenki w Moving Rooms). Gat bardzo mnie "wciągnął" i żałować mogłam tylko tego, że nie trwa to dłużej. Szkoda, że to raczej odosobniona opinia.
Poza tym, u Niżyńskiego nie mogłam oderwać oczu od Anny Hop. Oczywiście, wszyscy stanęli na wysokości zadania, ale ona przykuła moją uwagę na długo, gdyż nikt inny nie pasował mi do tej estetyki tak bardzo, jak ona. Balet odwołuje się do czasów bardzo nam odległych kulturowo i chyba nie każdy może się w tym łatwo odnaleźć. Anna Hop była dla mnie tak przekonująca, że mój wzrok przenosił się z niej na całość sceny tylko na ułamki sekund.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach