Kiedy oglądałam ją po raz pierwszy jakieś kilka lat temu w balecie"Don Kichot", stwierdziłam ze pieknie tańczy, ze jest bardzo atrakcyjna (Piekność z rezerwą w typie Grace Kelly)swietnie prezentuje sie na scenie, ale jakoś nie chwyciła mnie za serce (moze temperamentna Kitri to nie jest jej genre). Tym bardziej, ze 2000 i 2001 odeszły z Opery dwie wspaniałe tancerki Elisabeth Platel i Isabele Guerin, wiec oczekiwania w stosunku do nastepnego pokolenia Etoiles miałam duze. Ale w kolejnych produkcjach POB zaczeła podobac mi się coraz bardziej w "Śpiącej królewnie", "Sylfidzie" a jeszcze bardziej w "Sylvii" w wersji Neumeiera gdzie jest w moim odczuciu fantasyczna, kobieca i wzruszająca, m.in tańczy piekne wyrafinowane solo, a z Manuelem Legris tworzą wspaniały, dopełniajacy sie duet ,ich końcowe pas de deux nalezy teraz do moich ulubionych fragmentów baletowych.
Czekam na "Klejnoty"Balanchine'a z jej udziałem, juz niebawem na DVD ponoc w stylu tego choreografa robi wrazenie
Ładnie napisane. Przyznam, że właśnie po obejrzeniu Aurelie w "Sylwii" Neumeiera chciałem dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Wypadła tam rzeczywiście rewelacyjnie, na tyle że jej nazwisko zapadło mi mocno w pamięci, a kreacja gdzieś ciągle krążyła w myślach. Ale jako widz zastanawiałem się, czy tancerkę o tak chłodnej i zdystansowanej aparycji równie dobrze oglądałoby mi się w jakiejś innej roli. Nie widziałem jej przedtem w niczym innym. Precyzując: Czy "Sylwia" jest po prostu szczęśliwym i jedynie poprawnym zbiegiem okoliczności dającym tak wspaniały efekt? Czy w oczach widzów umie być np. równie wspaniałą i przepełnioną uczuciem Julią z baletu Prokofieva? Jak napisałaś od "etoiles" dużo się oczekuje i wymaga (nie tylko urody, choć Aurelie bezspornie ją ma, oj ma, ma...)
A jeśli chodzi o mój ulubiony moment wspomnianej realizacji "Sylwii" to mógłbym bez końca ogladać Numer 9: Sylwia rencontre Aminta. Opisać to mogę tylko jako: Magnifique! Splendide! Admirable!
No to od ostatniego postu jestem troszkę mądrzejszy Przed oczy trafiły mi wspomniane przez Joannę "Klejnoty" Balanchine'a w cudownym wykonaniu baletu Opery Paryskiej. Okazja do podziwiania w jednym spektaklu 3 szkół tańca: francuskiej ("Szmaragdy"), amerykańskiej ("Rubiny") i rosyjskiej ("Diamenty"). Aurelie Dupont w części drugiej "Rubinach" do kaprysu na fortepian i orkiestrę I.Strawińskiego. Co za niespodzianka! Ta na wskroś francuska i utalentowana, choć o chłodnej aparycji tancerka w ujmujący i ciepły (!!!) sposób kompletnie mnie uwiodła jako widza dwoma wspaniale wytańczonymi Pas de Deux z Alessiem Carbone. U-la-la! Nie myślałem, że patrząc na nią poczuję kiedykolwiek trochę ciepła, a tu - no proszę! Brawo! Jednak to ja jestem "niedooglądany"
Z wypowiedzi Aurelie:
"Mam całkiem bliską relację z moim partnerem, i nie tylko z nim, ale z wszystkimi tancerzami. "Rubiny" to nie tylko tańczenie w parach - chociaż owszem - akurat tańczę z moim partnerem to istnieje też bardzo silna więź z tancerzami w tle - dziewczynami i chłopakami..."
[To ciekawe, że istnieją generalnie 2 rodzaje wielkich tancerek: jedne podkreślają więź z parterem i w ogóle zespołem, a drugie twierdzą, że tak właściwie to tańczą jakby tylko dla siebie. Jak widać Aurelie chyba zalicza się do tej pierwszej grupy]
"...Balanchine jest jednym z choreografów, który zaangażował mnie w Operze Paryskiej. Miałam dość szczęścia, aby dublować rolę sangwinika w "4 temperamentach". Byłam bardzo szczęśliwa, ponieważ wtedy nie byłam jeszcze ani pierwszą tancerką ani gwiazdą. Tak więc jest on trochę jak mój szczęśliwy choreograf. Jego praca zawsze mnie cieszyła, i ciągle uważam ją za bardzo nowoczesną - można prawie pomyśleć, że jest on współczesnym choreografem naszych czasów, dzisiaj. Jest tak, ponieważ jego praca nie wygląda staro, i pomysł jaki miał na muzykę, choreografię, wyjście pozostaje bardzo bieżący..."
"...Jestem dość zdecydowanie przeciwna liczeniu (w tańcu) i to w odniesieniu do jakiegokolwiek kompozytora. Ponieważ w czasie występu muzyka idzie na żywo z kanału orkiestrowego, i podobnie jak my (tancerze) tak muzycy niekoniecznie muszą grać tak samo każdego wieczoru. Tak więc musisz być bardzo uważny względem tempa, które może się lekko zmieniać na każdym przedstawieniu. I z tych powodów ja nie liczę, ale uczę się muzyki i przysłuchuję muzykom tak, aby w czasie występu utrzymać się w czasie."
[A to ciekawy kontrast do wypowiedzi na temat tego samego spektaklu innej znakomitej gwiazdy POB Marie-Agnes Gillot podkreślającej znaczną trudność dla tancerza w liczeniu niemiarowych kompozycji Strawińskiego]
ciepła? hmmm ja jej takiej nie odczułam. wprawdzie nie miałam jeszcze okazji obejrzec całoscie ale w zaproponowanym przez ciebie fragmencie wydała mi się chłodna, z dystansem, wyniosła. kontrastowo do sugerującej pewne odczucia czerwieni Aurelie wydała się bardzo pewna i.... no... z dystansem właśnie. to nie było czułe. to ON był czuły a ONA mu na to pozwalała - nic więcej. moze to wrażenie zostało spotęgowane tym, ze partner się szeroko uśmiechał, a Dupont tylko "do siebie" i poza tym ma surowe rysy twarzy - nie wiem... ale coś w tym jest niewątpliwie, skoro takie skojarzenie naraz mi przyszło na myśl, gdy oglądałam (kilka razy!) ten kawałek.
a co do liczenia - może być zdradliwe, zwłaszcza gdy się zna partię na wylot. jeśli się nauczysz "pod cyferki" to potem wystarczy zmienić muzykę i jest problem (mniejszy lub większy, zależy od doświadczenia). inaczej gdy próbujesz różne tempo, czasem trochę wolniej, czasem odrobinę przyspieszone. trzeba nauczyc się reagować na akcenty muzyczne (lub ich brak ) a nie liczyć w głowie.
_________________ you broke my heart cause I couldn't dance
you didn't even want me around
but now I'm back to let you know
I CAN REALLY SHAKE THEM DOWN!!
uśmiechanie sie do siebie to fatycznie jej "znak firmowy", (a la Mona Lisa) co ma swój urok, ale mnie przekonuje jej wyrafinowanie, szlachetność i klasa, te cechy bardzo dobrze pasują do stylu Balanchine'a który nie jest zbyt "wylewny" i "ekstrawertyczny."
a co do liczenia to chyba najwazniejsze ze obie tancerki daja sobie radę, mimo odmiennych strategii.
"klasa" to bardzo dobre słowo na określenie postawy i tańca Aurelie Dupont. Nie jest w nim małą zakochaną dziewczynką - jest zdecydowaną kobietą, która wie czego chce i "dozuje" sobie wylewność uczuć. tak myślę.
jednak jakkolwiek by to określić, Aurelie ma w sobie coś, co każe widzowi patrzeć i zachwycać się, cokolwiek nie zrobi.
_________________ you broke my heart cause I couldn't dance
you didn't even want me around
but now I'm back to let you know
I CAN REALLY SHAKE THEM DOWN!!
Cóż mogę powiedzieć ja, nieszczęsny widz-mężczyzna, po uważnym przeczytaniu powyższych postów od tak znakomitych forumowiczek ... Może to jest tak, jak w tym znanym powiedzeniu:
"Aby mężczyzna był gorący jak ogień - kobieta musi byc zimna jak lód"
[i pewnie odwrotnie jest tak samo he,he,he... ] Więc może metodą Aurelie jest rozpalanie partnerów i widowni swym chłodem? (A ja nieszczęsny temu uległem! Och...) Wiecie jak to jest: w balecie jest tak jak w życiu
Aurelie osiąga zamierzony efekt - rozpalenie widza - i tym dowodzi swojej wielkości jako tancerki. Poza tym wykształciła tym swój własny styl, niepowtarzalny i przez to taki ciekawy. A przecież o to nam chodzi gdy wychodzimy na scenę: widz ma zapomnieć co się dzieje wokół niego...
_________________ you broke my heart cause I couldn't dance
you didn't even want me around
but now I'm back to let you know
I CAN REALLY SHAKE THEM DOWN!!
Ostatnio zmieniony przez sisi Nie Lip 30, 2006 3:01 pm, w całości zmieniany 3 razy
Bardzo ciekawy wywiad. Zaskoczyło mnie to, ze Aurelie przyznała dokładnie to samo o czym my ostatnio mówiliśmy na forum o Rosjanach - o tym jak perfekcja techniczna potrafi przyćmić grę aktorską.
Poza tym jestem pod wrażeniem zdjęć, a zwłaszcza tego w czerwonej sukni. i d e a l n e
_________________ you broke my heart cause I couldn't dance
you didn't even want me around
but now I'm back to let you know
I CAN REALLY SHAKE THEM DOWN!!
owszem wygląda bosko - to wspomniana na wstępie "Sylwia" Neumeiera, którą wspólnie ze Scarpią się tak zachwycaliśmy- ( a przynajmniej partią/rolą Aurelie)
co prawda nie przepadam za jakoscią filmików z youtube, ale nie mogłam się oprzeć - jeden z moich ulubionych baletów (Dama kameliowa Neumeiera) w takim wykonaniu
Związek z tańcem: zakochana po uszy
Wiek: 34 Posty: 161 Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Kwi 24, 2007 8:46 pm
Joanno, piekne to jest... Wręcz - urocze, powiedziałabym..
_________________ "Dance is a garden, maybe not big, infinitely high and endlessly deep.
There is place for everyone.
Set yourself rules in order to break them, in order
to find new feelings, new realities, new dimensions. "
Jirí Kylián
_________________ Taniec jest najwznioślejszą, najbardziej wzruszającą, najpiękniejszą ze wszystkich sztuk, bo nie jest tylko prostą interpretacją czy wyobrażeniem życia; jest samym życiem. Havelock Ellis
(...)jeden z moich ulubionych baletów (Dama kameliowa Neumeiera) (...)
Chyba emigruję do Paryża albo Hamburga przez takie filmiki i zrujnuję na bilety, za resztę kupię jej pointy na aukcji, ugotuję, zjem i umrę szczęśliwy z niestrawności żołądkowej
A poważniej: Czy wiadomo że ta "Dama" to bedzie jakoś dostępna na DVD?
niestety w tym wykonaniu nagrania nie ma i raczej nie będzie (Legris ), chyba ze cos sie zmieniło z tego co wiem planowano nagranie tego baletu z inną obsadą( Marie -Agnes Letestu+?) którą oczywiscie też warto zobaczyć, choc ja wolałbym tę jaka jest w tym krótkim zwiastunie zapowiadającym Damę w zezonie 2006/2007. bardzo lubie ten rodzaj "chemii" jaka jest między wykonawcami ( Dupont + Legris )Jest jeszcze nagranie z lat 80 tych z tancerką, dla której powstał ten balet Marcią Haydee i Ivanem Liską, baletem hamburskim- teraz wyszło DVD
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach