Związek z tańcem: tancerz
Posty: 17 Skąd: z miasta
Wysłany: Pią Cze 26, 2009 4:25 pm
ale, ale, wszak tu chodzi o pewnego uzdolnionego malca
Na moje oko to jest tak :
BŁAGAM, ON MA 6 LAT!!!
Nie przeczę, że i w tym wieku zdarzają się talenty, ale nie ma sensu już teraz planować mu przyszłości na siłę i wieszczyć wielka karierę. Rozczarowania potrafią być naprawdę bolesne, i musimy mieć tutaj na uwadze nie tylko naszego małego bohatera ale i jego kochanych Rodziców. Z resztą, kto wie, co on widzi w tym tańcu - czy tutaj chodzi o ruch, emocje i TANIEC czy też może o fakt przebierania... Bardzo przepraszam, ale takiej ewentualności tez nie wolno wykluczyć, zgodzicie się chyba... Rodzicom pozostaje uważna obserwacja, zwłaszcza, że dziecko znajduje się właśnie na etapie odkrywania świata i kształtowania swojej tożsamości. To, co Michał odkryje i jak to będzie wartościował zależy od Rodziców. A Zajęcia taneczne ? Ja widzę same plusy, o ile są dobrze prowadzone i dostosowane do wieku i umiejętności dzieci. Przynajmniej będzie miał ładną sylwetkę
Ja troszkę z innej beczki - nie miałem takich problemów, jak założycielka wątku.
Poszliśmy z synkiem (4-latek) na lekcje próbne - na taniec towarzyski i na balet - i chwyciło. Mimo, iż same dziewczynki w szkole - mam nadzieję, że syn nie straci zapału do ćwiczeń.
Pytanie do Was: w co się i gdzie się zaopatrzyć? Gdzie nie szukam - wszędzie stroje dla dziewczynek. Jakie buty? Będę wdzięczny za każdą podpowiedź
Baletki akurat są "bezpłciowe" tak więc myślę, że zamówić kolor czarny i po problemie. Zaletą baletek z grishko jest to, że będą na dłużej niż baletki np. z Akcesu (kupione we Wróblowicach czy na Krakowskiej)
Kostium-to zależy od Państwa. Najlepiej byłoby oczywiście trykot, bo to profesjonalnie, no i tak jak powinno być. Trykot w gruncie rzeczy (mimo stereotypów) nie jest zły- wręcz odwrotnie- dziecku się wygodnie ćwiczy.
I tutaj sprawa zakupu. Jest w ofercie trykot męski (http://elite-online.pl/katalog/223da19.htm) ale on na pewno nie jest na 4-letnie dziecko.
A więc radziłabym uszyć- jeżeli zależy Państwu na trykocie (można złożyć zamówienie w sklepie przy ul.Krakowskiej), a jeżeli niekoniecznie trykot- to dopasowane spodnie dresowe i tak samo dopasowana (niezbyt luźna) koszulka. Tak tez będzie dobrze, choć to też zależy od nauczyciela.
A gdzie chłopczyk chodzi na zajęcia?
_________________ You can take the Dancer out of the Dance, but you can't take the Dance out of the Dancer
Bajaderka, Kasia G - dziękuję Wam za pomoc.
Tak właśnie zrobiłem - w Decathlonie udało się coś dopasować
Miłosza zapisałem do K.A.T. L'arte de la Dance. Mam nadzieję, że to dobry wybór (choć jest tam jedynym chłopcem)... Zastanawiałem się jeszcze nad szkółką Opery - ale ostatecznie została K.A.T.
Mam podobny dylemat. Moja corka ma 7 lat. Nie chodzi tylko tanczy. W kinie nie wysiedzi spokojnie 90 minut, w operze na 'Jeziorze labedzim' nawet nie drgnie, tylko patrzy... Kocha balet, chodzi 2 razy w tygodniu na zajecia baletowe w domu kultury i pyta, czemu tak rzadko.
Probowalam zapisac ja na taniec nowoczesny, wydawalo mi sie, ze bardziej odpowiada jej temperamentowi. Ale nie. Tylko balet, piruety, marzenie o tancu na puentach (musze w kolko powtarzac, zeby nie stawala na czubkach palcow boso, ani w kapciach, ani w ogole, bo jest za mala na to - jak wyczytalam na forum - i jeszcze sobie krzywde zrobi).
Mam jeszcze ponad 2 lata na decyzje co do szkoly baletowej... ale juz sie boje. Boje sie, jak taka szkola wplywa na psychike dziecka - tyle czytam tutaj o rywalizacji, o tym, jak dziewczynki porownuja podbicie itp. Jak to wplywa na takie 10-letnie dziecko? Chcialabym dowiedziec sie od osob, ktore tancza od lat... jak to jest, tak na co dzien, w takiej szkole? Czy mozecie to jakos porownac z normalna podstawowka? Boje sie o samoocene mojej malej, ma z tym problemy i tak... a tam, jak sie domyslam, ciagla krytyka - ktora ma oczywiscie na celu doskonalenie, ale jednak, dla takich wrazliwcow moze to byc chyba niszczace? Bije sie z myslami... jesli ma isc do szkoly baletowej, to moze powinna isc na zajecia w ognisku przy tej szkole juz teraz?
Mam zreszta wiele innych watpliwosci - bo co, jesli jej sie odwidzi po roku czy dwoch, albo jesli w szkole stwierdza, ze z jakiegos wzgledu musi odejsc? Przeciez tam inne przedmioty sa w szczatkowej formie, z tego co czytalam, nie poradzi sobie potem pewnie w normalnej szkole... I co wtedy?
No i co ona bedzie robila w doroslym zyciu? Przeciez baletnice bardzo mlodo koncza kariere... wlasciwie wtedy, kiedy ich rowiesnicy koncza studia, i dopiero zaczynaja zycie zawodowe.
Boje sie determinowania drogi zyciowej w tym wieku. Ciesze sie bardzo, ze ma pasje, ze cos ja tak bardzo cieszy... a z drugiej strony, mam tyle watpliwosci. Ona na razie nie wie o istnieniu szkol baletowych - i ode mnie zalezy, czy sie dowie teraz, czy dopiero wtedy, kiedy bedzie dla niej za pozno...
Boje sie, jak taka szkola wplywa na psychike dziecka - tyle czytam tutaj o rywalizacji, o tym, jak dziewczynki porownuja podbicie itp
pomyśl sobie, jak na psychikę dziecka (a później dorosłego człowieka) wpływa decyzja o nieposłaniu do szkoł baletowej, gdy wyraźnie widać, że jest zafascynowana baletem...
a normalnych szkołach też przecież jest rywalizacja, tylko nie o podbicie, a o inne rzeczy (oceny, ubrania, itp.).
Z tymi przedmiotami 'w szczątkowej formie' bym nie przesadzała - fakt, nie ma takich programów rozszerzonych, jak w zwykłych szkołach, ale bez przesady... Są osoby, które z różnych powodów zrezygnowały z nauki w szkole baletowej, i to w różnych klasach (zarówno na początku nauki, jak i np. po 6 klasie) i radza sobie w normalnych szkołach. Są osoby, które skończyły szkołę baletową, a nie kontynuują kariery tancerza, tylko zdały na 'normalne' studia, itp.
Cytat:
Przeciez baletnice bardzo mlodo koncza kariere... wlasciwie wtedy, kiedy ich rowiesnicy koncza studia, i dopiero zaczynaja zycie zawodowe.
??
Studia kończy się w wieku 20-kilku lat, a tańczy się w balecie do 30-kilku, czasem do 40, a starsze tancerki mogą jeszcze odnaleźć się w innych technikach, choreografii, czy uczeniu.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Krecica z tą rywalizacją to też bym tak nie przesadzała. Zależy to od otoczenia i od panującej atmosfery w klasie. Co do nauczania zwykłych przedmiotów to wiem tylko jak jest w jednej z baletowych szkół (cały czas mam na myśli OSB) to poziom jest nawet nieco wyższy niż w zwykłych szkołach. Nauczyciele znają uczniów i przez 9 lat uczą ich bez zmian więc wiedzą na co kogo stać.
_________________ Taniec jest najwznioślejszą, najbardziej wzruszającą, najpiękniejszą ze wszystkich sztuk, bo nie jest tylko prostą interpretacją czy wyobrażeniem życia; jest samym życiem. Havelock Ellis
To do atmosfery tam panującej nie mogę się odnieść bo tam nie byłam, ale skoro twoja córka ma 7 lat to jeszcze w szkole może się pozmieniać zanim tam się pojawi. A co do poziomu szkoły to moge tylko polecić. Szkoła naprawde na wysokim poziomie z tańca jak i ogólnokształcacych jak słyszałam.
_________________ Taniec jest najwznioślejszą, najbardziej wzruszającą, najpiękniejszą ze wszystkich sztuk, bo nie jest tylko prostą interpretacją czy wyobrażeniem życia; jest samym życiem. Havelock Ellis
Związek z tańcem: Uczeń OSB
Wiek: 28 Posty: 1070 Skąd: z piosenki Grabaża ;)
Wysłany: Pią Gru 04, 2009 7:49 pm
Ja odniosę się może to tej psychiki. Ja również byłam (i jestem) często uważana za osobę bardzo wrażliwą, jednak OSB dużo mi dała. Jestem pewna, że gdybym szła do normalnej szkoły nadal byłabym niezwykle wrażliwa, czasem nawet nerwowa, w cale tego niepotrzebnych sytuacjach. Dzisiaj właśnie o tym myślałam, jadąc tramwajem do teatru. Jest bardzo ciężko, pracuje się w szkole od rana do nocy (nieobce są zajęcia od 8 do 19.30 bez większych przerw), jednak to wszystko jest po coś. Taniec nauczył mnie cierpliwości i pokory, bo tego wymagają nauczyciele. Rywalizacja w klasie nie jest taka bolesna - jeśli samemu zrobi się coś, aby ulepszać ją, może nie być zła. Może być motywująca i dobra. Oczywiście każdy po skończeniu OSB, albo nawet po byciu tam 3 czy 6 lat coś innego wyniesie, może coś dobrego, a może coś nienajlepszego, jednak ta szkoła uczy wytrwałości. To jasne, że taka dziewięciolatka, gdy przyjdzie do szkoły nie ma od razu tyle zajęć, jednak z roku na rok jest ich coraz więcej i do tego są uczniowie przygotowywani. Moim zdaniem powinnaś spróbować rozwijać pasję córki, jeśli w OSB nie będzie tak dobrze jak miało być, zawsze można zrezygonować i np. pójść do innego gimnazjum czy liceum a później powiedzmy, na medycynę . Jeśli chodzi o same lekcje ogólnokształcące, to jeśli je się dobrze wykorzysta, można dużo zyskać, a przez to, że jest ciężko (ja teraz jestem zupełnie zawalona, bo patrzę na kalendarz a tam tyle sprawdzianów mam zapisanych, a jednocześnie przez cały weekend spektakle i próby. i kiedy się uczyć? a ja jestem dopiero w IV klasie!) nabiera się większej odpowiedzialności.
Ale oczywiście są nieprzyjemne sytuacje w szkołach baletowych. Nie powiem żeby było słodko. Ale jak się to kocha, to warto. OSB nie uczy tylko suchego tańca i zawiści (chociaż czasem i tak też bywa). Przemyśl decyzję, krecico, bo to bardzo ważne dla przyszłości Twojej córki.
_________________ "Ale próbować warto" William Wharton
Związek z tańcem: na całe życie! :)
Posty: 1638 Skąd: Gdańsk
Wysłany: Pią Gru 04, 2009 9:37 pm
Raiso, bardzo mądry i dojrzały post. Widać, że wiesz, o czym piszesz.
Krecico - byłabym ostrożna z tym "determinowaniem". To, że wyślesz córkę do szkoły baletowej nie oznacza, że tam zostanie na zawsze. Jeżeli jej nie będzie odpowiadać taki tryb nauki czy atmosfera w szkole albo Ty zauważysz coś niepokojącego, zawsze będziecie mogły podjąć decyzję o powrocie do zwykłej podstawówki.
Nie chcę naciskać na Ciebie, ale dałabym jej spróbować Jak napisałaś, macie jeszcze dwa lata na podjęcie decyzji. Spróbujcie w międzyczasie sprawdzić pasję Młodej w praktyce i pójść na zajęcia do dobrego ogniska lub szkoły tańca. Młoda zobaczy, czy to, co ją tak pociąga w teorii, jest równie fantastyczne w praktyce. Wtedy będziecie mogły myśleć o egzaminach do baletówki (a dobre zajęcia w ognisku będą świetną zaprawą do tego boju).
_________________ Anna Pawłowa nigdy nie zakręciła więcej niż dwa piruety, ale jakiż wyraz miały jej arabeski!
Bardzo Wam dziekuje za wszystkie madre opinie, troche mnie uspokoiliscie i dodaliscie odwagi, zeby sprobowac... wyczytalam, ze w marcu sa dni otwarte w szkole baletowej - zabiore mala, pokaze jej to miejsce, zobaczymy, jak zareaguje. Poki co chodzi na balet w domu kultury, 2 razy w tygodniu po 45 minut i jest zachwycona, ale poziom chyba nie jest tam za wysoki, ot takie zajecia ruchowe... sprobuje w przyszlym roku szkolnym, jesli pasja jej nie minie, zapisac ja do jakiegos porzadnego ogniska, moze do tej szkolki dla dzieci przy szkole baletowej - tam juz powinno byc widac, czy ma do tego dryg, i czy jej zapal nie minie...
A w ogole to czy w Warszawie jest jakas prywatna szkola baletowa? Bo w tylu miastach dzialaja - a u nas tylko OSB, albo szkolki niedzielne w domach kultury? Nic po srodku, gdyby ktos chcial chodzic do szkoly normalnie, a codziennie popoludniu na balet, tak jak jest np. ze szkolami muzycznymi?
I jeszcze jedno mnie nurtuje: odchudzanie/ anoreksja/ bulimia w szkolach baletowych. Przyznam, ze troche mnie to przeraza. Czytam wypowiedzi dziewczyn na forum, ze rozmawiaja z kolezankami glownie o 'grubosci', czytam w ksiazkach (Northomb), jak sie uczennicom kosci lamia i mdleja na lekcjach co chwile, bo nie jedza, zeby nie utyc... Ja wiem, ze trzeba byc szczupla, ale jak to jest z tymi restrykcyjnymi dietami i zaburzeniami typu bulimia z Waszego punktu widzenia?
To zależy od osoby. Jeśli ktoś jest szczupły i ma dobrą przemianę materii to raczej się tym nie przejmuje. Zależy też od tego jak nauczyciel do tego podchodzi. Znam osobiście nauczycieli którzy nie zajmują się wagą uczennic, a bardziej klada nacisk na rozwijanie talentu. W pierwszych klasach szkoły baletowej raczej nie ma sie problemów z odchudzaniem.
_________________ Taniec jest najwznioślejszą, najbardziej wzruszającą, najpiękniejszą ze wszystkich sztuk, bo nie jest tylko prostą interpretacją czy wyobrażeniem życia; jest samym życiem. Havelock Ellis
Związek z tańcem: Uczeń OSB
Wiek: 28 Posty: 1070 Skąd: z piosenki Grabaża ;)
Wysłany: Sob Gru 05, 2009 8:57 am
Tylko później się trochę więcej kręci wokół tego tematu, np. przed konkursem, na którym wszyscy są porównywani. Ale bez przesady, nawet jeśli nauczyciel powie, że ktoś jest za gruby, to można do tego podejść odpowiednio i wcale nie trzeba popadać w anoreksję. Czasem nauczyciele tracą rozsądek w tej sprawie (niektórzy mają na tym punkcie fioła), jednak jeśli samo dziecko jest dobrze nastawione (w sensie: nie jem niezdrowych rzeczy, ale się nie odchudzam) to można uniknąć jakiś większych problemów.
To, że wszystkie uczennice w szkołach baletowych są anorektyczkami, to typowy stereotyp. Po porstu nietańczący nie mogą pojąć, że można być takim chudym, więc nazywają to anoreksją. Nie trzeba wierzyć tym stereotypom, czasem trzeba dowiedzieć się czegoś więcej, zajrzeć głębiej w tym temacie.
A pomysł, żeby iść na otwarte drzwi jest bardzo dobry (ja też byłam i wtedy jeszcze bardziej zapragnęłam iść do OSB - ale krecico nie traktuj tego jako straszak
_________________ "Ale próbować warto" William Wharton
Spotkałam się w zyciu i z anotektyczkami i z ludzmi, których przeżera zdrowa i chora ambicja, którzy nic z baletem nie mieli w życiu wspólnego.
Pewne słabości, niepoukładanie, nieprawidłowo ukształtowana osobowość, czy pęd do zrealizowania swoich zamierzeń po trupach są typowe dla całego rodzaju ludzkiego. Można się z tym spotkać w życiu bez względu na to, jaką się pójdzie drogą.
Dużo miłości, bliskości, zrozumienia i wspierania dziecka dadzą mu siły do tego, żeby nie pobłądzić. Ale samo pobłądzenie może nastąpić wszędzie, z tym że łatwiej, jeśli będzie brak pasji i czegoś, co skutecznie zapełnia umysł i duszę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach