Zaraz napewno na mnie naskoczycie, że nieppotrzebnie zaczynam nowy topic, ale muszę zaryzykować. Muszę to powiedzieć, że balet to magia.:D nie - głupio brzmi ale inaczej nie mogę tego określić. To jest cudowne. Jak wogóle cały taniec jest czymś pięknym. W tańcu człowiek pokazuje siebie, lecz nie fizycznie,- odkrywa swoje uczucia. pokazuje je wszystkim którzy na niego patrzą. Muzyka jest tylko dodatkiem, a oglądający wpada w trans.... patrzy na jakąśhistorię, lecz nie cieszy tylko swoich oczu. To sie dzieje gdzies glebiej - w głębi duszy? W umyśle? W tym co kryje sie w tym więzieniu jakim jest ciało. Tak jak ciała tancerzy odkrywają uczucia, tak odbiera je nie moje ciało a coś więcej. Słuchając muzyki nie widze żadnych scen moja wyobraźnia tworzy tylko jakieś abstrakcyjne formy - widzę muzykę, czuję muzykę. Muzyka jest językiem uniwersalnym, a patrząc na taniec nawet głuchy może zobaczyć muzykę. Czym jest więc taniec, że ma w sobie taką magię?
Spójrzcie na tancerkę - co ona robi? Zbiór na pierwszy rzut oka idiotycznych, nic nie znaczących ruchów. Jednak ruchy te tworzą jakieś formy współgrające ze sobą, abstrakcyjne plamy łączące się z muzyką, z kolorem, z wglądem kostiumu, ze światłem, ze sceną w końcu z samą urodą tancerki/tancerza. Ale gdy na to patrze nie oddzielam nic od siebie. idealne współgranie, ekspresyjne przesłanie.
Cytat:
"lets all shapes become feelings".
W dodatku ta lekkość którą ukazują nam płynne ruchy
ufff... ciąg dalszy nastąpi bo straciłem wene a i tak sie dziwie ze takie 'głupoty' pisze
Związek z tańcem: miłośnik itp.itd...
Wiek: 53 Posty: 259 Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: Nie Lut 27, 2005 12:07 pm Magia
Witam i powiem w dużym skrócie - dość pięknie to zabrzmiało .
Mnie równierz się podobało .
_________________ Wojtek-pozytywnie zakręcony...
...JESTEM JAK RUSKI CZOŁG NIE DO ZAJECHANIA...-hi hi hi...
Specjalne słodkie pozdrowienia dla JustDance...
Nieznajomy... Gość
Wysłany: Nie Lut 27, 2005 4:20 pm
I o to chodzi że nie można tego ograniczać do sztuk teatralnych tylko. W balecie połączone jest wszystko... złoty środek. Tak jak słuchając muzyki nie można ograniczać się do jednego gatunku, tak balet nie ogranicza się do jednej sztuki. nie tylko taniec jest tam środkiem wyrazu.
Nieznajomy... Gość
Wysłany: Nie Lut 27, 2005 4:30 pm
... i dlatego to tak oddziałowuje. niewiem może tylko na mnie, może ja to inaczej odbieram, ale patrząc na balet przenosze się do innego świata. Wzlatuję, unoszę się...:) To jest magia... Tym bardziej jeśli się pomyśli ile wysiłku kosztują tancerzy same próby i lata nauki. Tu nie ma mowy o pomyłce- w takim sensie, ze osoby które tego nie czują, które nie są artystami nie będą tańczyć!! Z aktorami np. jest chyba inaczej. Przejść przez szkołę aktorską jest łatwiej niż przez baletówkę może również dlatego że zaczyna się o wiele wcześniej. Swoją drogą nawet u uczennic we wczesnych klasach widzi się tą miłość jak stawia jeszcze mało zwinne koślawe kroczki jak nowo narodzone źrebię. Widać że chce to zrobić, że kocha to i czuje. I nawet kiedy jej nie wyjdzie to coś we mnie zostaje
Cudownie piszesz... Wzruszyłam się... Aż niewiarygodne, że istnieją na świecie jeszcze tacy faceci... Jestem na prawdę oczarowana Twoim sposobem pisania o balecie. To wcale nie banalne, wcale nie głupie... to cudowne!
Dla mnie też balet to magia. Te wszytkie ruchy ciała, a właściwie to uczucia wyrażane poprzez ciała tancerzy. To wszystko wprowadza mnie w fantastyczne świat magii, wyzwala uczucia. Kocham balet... kocham tańczyć... Tylko to tak naprawdę się dla mnie liczy. Taniec to jedyna rzecz, która pozwala mi zapomnieć o wszystkim dookoła, przenosi mnie w świat, w którym nie liczy się nic więcej, gdzie nie przejmuję się tak banalnymi sprawami świata codziennego... Tylko wtedy tak naprawdę żyję, jestem wolna... Taniec pozwala mi uświadamiać sobie, że istnieję...
_________________ ..::Marzenia nie miałyby sensu, gdyby wszystkie się spełniały::..
Nieznajomy... Gość
Wysłany: Nie Lut 27, 2005 6:08 pm
nala napisał/a:
Cudownie piszesz... Wzruszyłam się... Aż niewiarygodne, że istnieją na świecie jeszcze tacy faceci... Jestem na prawdę oczarowana Twoim sposobem pisania o balecie. To wcale nie banalne, wcale nie głupie... to cudowne!
Dla mnie też balet to magia. Te wszytkie ruchy ciała, a właściwie to uczucia wyrażane poprzez ciała tancerzy. To wszystko wprowadza mnie w fantastyczne świat magii, wyzwala uczucia. Kocham balet... kocham tańczyć... Tylko to tak naprawdę się dla mnie liczy. Taniec to jedyna rzecz, która pozwala mi zapomnieć o wszystkim dookoła, przenosi mnie w świat, w którym nie liczy się nic więcej, gdzie nie przejmuję się tak banalnymi sprawami świata codziennego... Tylko wtedy tak naprawdę żyję, jestem wolna... Taniec pozwala mi uświadamiać sobie, że istnieję...
Na tym świecie to trudno zarówno o takich facetów jak i kobiety...
Widzisz Ty tańczysz i masz napewno inne na to spojrzenie - ja nie tańcze i mówie z punktu widzenia obserwatora. Chociaż w teatrze - w balecie też i wogóle w każdej formie sztuki chodzi chyba o to żeby uzyskać jak najlepszy kontakt z widzem.
Masz rację, że taniec dotyka również duszy, emocji... Również z nich wypływa. To jeszcze zależy od techniki, np. w ruchu autentycznym wszelkie działania powstająpoza kotrolą świadomego umysłu, tylko bezpośrednio z jaźni. Inne techniki improwizacji również wypływają nie z tradycyjnego myślenia, a odczuwania, np. pewnych impulsów płynących z ciała czy z otoczenia.
W balecie to miejsce na 'siebie' jest niewielkie, ale jeśli ktoś potrafi się tutaj odnaleźć, to osobowość tancerza, jego emocje i sposób ich wyrażania w połączeniu z techniką klasyczną mogą wywierać piorunujące wrażenie (np. za każdym razem, gdy widzę gdzieś jakieś nagranie z Sylvie Guillem, to mam wrażenie, że ona jest Muzyką)
Dlatego też uwielbiam balety Ejfmana, który niesamowicie potrafi wyrażać emocje posługując się techniką klasyczną...
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
i chcesz przez to powiedzieć że jak tancerka tańczy to ona ma to wszystko wyuczone i nie ma tam miejsca na okazywanie swoich emocji?? bo tak zrozumiałem. I oczywiście że tak czasem jest ale wtedy jest to podporządkowanie sie jakimś schematom co nie jest dobre i odrazu to widać. A po drugie gdyby do końca tak było niemal każdy balet wyglądałby tak samo...
_________________ 'Let all shapes express the feelings'
Tym bardziej jeśli się pomyśli ile wysiłku kosztują tancerzy same próby i lata nauki. Tu nie ma mowy o pomyłce- w takim sensie, ze osoby które tego nie czują, które nie są artystami nie będą tańczyć!! Z aktorami np. jest chyba inaczej. Przejść przez szkołę aktorską jest łatwiej niż przez baletówkę może również dlatego że zaczyna się o wiele wcześniej. Swoją drogą nawet u uczennic we wczesnych klasach widzi się tą miłość jak stawia jeszcze mało zwinne koślawe kroczki jak nowo narodzone źrebię. Widać że chce to zrobić, że kocha to i czuje. I nawet kiedy jej nie wyjdzie to coś we mnie zostaje
Oj, nie powiedziałabym, że łatwiej jest przejść przez baletówkę niż szkołę aktorską, w żadnym wypadku. Po pierwsze, do PWST jest dużo trudniej się dostać, co roku jest kilkudziesięciu chętnych na miejsce. Po drugie, jeszcze trudniej jest się tam utrzymać, bo bardzo wywalają. Powiedzmy, że do szkoły na 1 rok dostaje się 20 czy 30 osób, a kończy kilkanaście lub nawet mniej (to jeszcze zależy od miasta)...
Poza tym w tej szkole siedzi się od rana do nocy (to nie przenośnia), często 7 dni w tygodniu.
I w aktorstwie też jest tak, że ktoś, kto tego naprawdę nie kocha, to nie ma szans, bo nie uda mu się przebić, jeśli nie będzie wystarczająco zdeterminowany. Poza tym bez pasji szybko by się wykończył psychicznie
A poza tym z tego co wiem, to nie wszyscy w pierwszych klasach szkoły baletowej tak to kochają - czasami ta miłość przychodzi później.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Troche mnie źle zrozumiałaś. Wiem że trudno jest się dostać do szkoły aktorskiej, ale nie wymaga ona tyle wysiłku co baletówka. A w baletówce to niby ile siedzisz, też prawie non stop... A po drugie dla małych dzieci ten wysiłek się jeszcze potęguje. No i masz racje że od początku to może nie jest miłość bo wiele dzieci napewno idzie do takiej szkoły przez ambicje rodziców. Ale w baletówce też jest mało miejsc i selekcja jest potężna Więc trudno jest dziecku przechodzić z klasy do klasy jeśli tego nie lubi. Z dorosłymi chyba jest troche inaczej...
_________________ 'Let all shapes express the feelings'
Troche mnie źle zrozumiałaś. Wiem że trudno jest się dostać do szkoły aktorskiej, ale nie wymaga ona tyle wysiłku co baletówka. A w baletówce to niby ile siedzisz, też prawie non stop... A po drugie dla małych dzieci ten wysiłek się jeszcze potęguje. No i masz racje że od początku to może nie jest miłość bo wiele dzieci napewno idzie do takiej szkoły przez ambicje rodziców. Ale w baletówce też jest mało miejsc i selekcja jest potężna Więc trudno jest dziecku przechodzić z klasy do klasy jeśli tego nie lubi. Z dorosłymi chyba jest troche inaczej...
Oj, wymaga tyle wysiłku. Zarówno fizycznego, jak i - w większej mierze - psychicznego i emocjonalnego. To jest rozkładanie człowieka na kawałki
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Oczywiście, że też. Ale my mówimy teraz o szkołach przecież. Poza tym, tancerzowi baletowemu z regułu nie grozi choroba psychiczna, czyli coś, na co uskarża się co drugi aktor
Taniec jednak nie rozkłada tak człowieka emocjonalnie i psychicznie... Nadrabia za to wysiłkiem fizycznym
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Ja też mówie o szkole . A kto powiedział że tancerzom to nie grozi? Poprostu to jest wpływ popkultury na sztukę. Balet nie jest tak rozpowszechniony jak kino, a tancerze nie są tak znani i medialni jak aktorzy filmowi ( nie mówie o aktorach, którzy grają tylko w teatrze - bo nie słyszałem żeby tacy się skarżyli na choroby umysłowe) zresztą kultura społeczeństwa jest na tyle zacofana, że teatr staje już na równi z baletem jeśli chodzi o znajomość jego przez zwykłego dzisiejszego "pop"człowieka. Zresztą każdej wrażliwej osobie grozi na tym świecie choroba umysłowa, a są to głównie artyści bo oni są najwraźliwsi... Schizofrenia;D
_________________ 'Let all shapes express the feelings'
Ja też mówie o szkole . A kto powiedział że tancerzom to nie grozi? Poprostu to jest wpływ popkultury na sztukę. Balet nie jest tak rozpowszechniony jak kino, a tancerze nie są tak znani i medialni jak aktorzy filmowi ( nie mówie o aktorach, którzy grają tylko w teatrze - bo nie słyszałem żeby tacy się skarżyli na choroby umysłowe) zresztą kultura społeczeństwa jest na tyle zacofana, że teatr staje już na równi z baletem jeśli chodzi o znajomość jego przez zwykłego dzisiejszego "pop"człowieka. Zresztą każdej wrażliwej osobie grozi na tym świecie choroba umysłowa, a są to głównie artyści bo oni są najwraźliwsi... Schizofrenia;D
Nie nie, nie chodzi mi o to, że tancerzom to nie grozi. Grozi w takim samym stopniu, jak i innym ludziom, zawsze jest jakieś ryzyko. Chodzi o to, że sam zawód tancerza nie ingeruje tak w psychikę...
Poza tym nie myślałam o dosłownym dosłowne choroby psychicznej To raczej taka przenośnia, wielu aktorów - teatralnych właśnie - tak o sobie mówi, nie mając oczywiście na myśli prawdziwej choroby.
To nie jest żaden wpływ popkultury na sztukę. To po prostu rodzaj wykonywanej pracy. Punktem wyjściowym w pracy tancerza jest jego ciało, aktora - emocje. Naturalne jest, że jeśli ktoś permamentnie igra ze swoją psychiką, nie jest to dla niego całkowicie obojętne.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Nie no zupełnie się z Tobą nie zgadzam i to z każdym zdaniem które wypowiedziałaś.Wg mnie o wiele bardziej narażona jest psychika tancerza!!!! zacznijmy od głupich przykładów czyli sam wygląd - aktor nie musi być piękny, szczupły, stosować diety. Dla każdego znajdzie się rola. A tancerz nie... Teraz może zbocze od tematu ale Taniec od samych początków miał w sobie nosić jakieś przesłania erotyczne. I to jest norma że tancerz musi być ładny, szczupły, no oczywiście również ze względu na ułatwione wykonywanie niektórych ćwiczeń.
Dalej... aktora nie porównałbym do tancerza. Aktor jest narzędziem jak pędzel w ręku malarza czy dłuto rzeźbiarza, za pomocą którego rzeżbimy sytuacje. Tancerz sam w sobie jest materią z której tworzy się nią. Jak glina...
Następne z czym się nie zgodze to samo określenie zawód.... ja mślałem że artysta to nie zawód, a powołanie... coś co musi być, a rózni sie od zawodów tym, że bez weny nic nie stworzysz.... ilu jest aktorów bez zawodu aktora ilu jest malarzy samouków lub uczcych sięod kogoś ale nie mających zawodu malarza! no z tancerzami to troche gorzej, ale jeśli nauczysz się tańczyć i czujesz to to i bez zawodu jestes tancerzem. Jesteś artystą.
A wpływ popkultury na sztukę od XIX wieku, od rewolucji przemysłowej jest KOLOSALNY
_________________ 'Let all shapes express the feelings'
.:Odylia:. Gość
Wysłany: Nie Lut 27, 2005 10:16 pm
a ja jestem zdania ze tych dwoch profesji w ogole nie powinno sie porownywac oprocz tego ze i taniec(balet w tym przypadku) i aktorstwo to dziedziny sztuki, w ktorych piekno tkwi we wcielaniu sie w kogos zupelnie innego ale w obu dziedzinach wymaga sie zupelnie czego innego do stworzenia tej kreacji...
Nie no zupełnie się z Tobą nie zgadzam i to z każdym zdaniem które wypowiedziałaś.Wg mnie o wiele bardziej narażona jest psychika tancerza!!!! zacznijmy od głupich przykładów czyli sam wygląd - aktor nie musi być piękny, szczupły, stosować diety. Dla każdego znajdzie się rola. A tancerz nie... Teraz może zbocze od tematu ale Taniec od samych początków miał w sobie nosić jakieś przesłania erotyczne. I to jest norma że tancerz musi być ładny, szczupły, no oczywiście również ze względu na ułatwione wykonywanie niektórych ćwiczeń.
Oj nie, zupełnie nie... Odnoszę wrażenie, że nie do końca wiesz, jak wygląda praca aktora. To, aktor nie musi być piękny... Może i tak, ale u aktorki jest z tym gorzej, przydałoby się żeby była przynajmniej ładna. Oczywiście, są tzw. aktorzy charakterystyczni, ale stanowią jaskiś tylko procent aktorów.
Dla każdego znajdzie się rola?? Ależ o czym Ty mówisz, właśnie jest zupełnie odwrotnie. Szczególnie w teatrze brakuje dobrych ról kobiecych...
Poza tym ja nie mówięo wszelkich dodatkach do pracy, jak trening, dieta, etc., ale o samym działaniu w danej materii. O tym, co jest istotą danej pracy. Szkoły teatralne nie tyle uczą rzemiosła, ile to jest proces takiego rozhuśtywania emocjonalnego studenta, często docieranie do jego psychicznych granic. A przecież to nie są sprawy lekkie. A dodatkowe obciążenia, jak np. stres czy presja, są wpisane w każdy zawód.
Cytat:
Dalej... aktora nie porównałbym do tancerza. Aktor jest narzędziem jak pędzel w ręku malarza czy dłuto rzeźbiarza, za pomocą którego rzeżbimy sytuacje. Tancerz sam w sobie jest materią z której tworzy się nią. Jak glina...
Hmm, z tego co piszesz wynika, że aktor biernie uczesatniczy w tworzeniu przedstawienia, że tylko wykonuje polecenia reżysera i mówi wyuczony tekst. Może jeszcze uważasz, że reżyser mówi aktorowi, w którym momencie ma ruszyć ręką? Nic bardziej mylnego. Przecież aktor tak samo jak tancerz na scenie tworzy, tylko innymi środkami. Poza tym w zawód aktora wpisana jest kreatywność - ktoś, kto nie jest twórczy, nie ma tysiąca pomysłów na minutę, ma małe szansę na bycie aktorem.
Dalczego uważasz, że tancerza i aktora nie można porównać? Jeden występuje na scenie z tekstem, drugi z choreografią.
Cytat:
Następne z czym się nie zgodze to samo określenie zawód.... ja mślałem że artysta to nie zawód, a powołanie... coś co musi być, a rózni sie od zawodów tym, że bez weny nic nie stworzysz.... ilu jest aktorów bez zawodu aktora ilu jest malarzy samouków lub uczcych sięod kogoś ale nie mających zawodu malarza! no z tancerzami to troche gorzej, ale jeśli nauczysz się tańczyć i czujesz to to i bez zawodu jestes tancerzem. Jesteś artystą.
Jak to nie jest zawód, oczywiście, że jest. Tylko specyficzny - nie da się go wykonywać, jeśli go nie kocha, bo można się bardzo szybko wypalić.
Cytat:
A wpływ popkultury na sztukę od XIX wieku, od rewolucji przemysłowej jest KOLOSALNY
Nie mówię o tym, że kultura popularna nie wywarła żadnego wpływu na kulturę w ogóle, ale na to, że ona nie ma nic w związku z tym, że niektóre zawody dość destrukcyjnie mogą działać na psychikę. Btw, sądziłam że termin 'popkultura' wprowadził dopiero Hamilton, gdzieś w połowie XX wieku.
Wiesz, ja nie mówię, że któryś z tych zawodów jest cięższy od drugiego, bo tego faktycznie nie da się porównać. Chodzi mi tylko o to, że ich istotą jest trochę co innego. Bo po pierwsze bazują na inych rzeczach, a po drugie używają innych środków.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Związek z tańcem: miłośnik itp.itd...
Wiek: 53 Posty: 259 Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: Nie Lut 27, 2005 11:25 pm Magia
Witam ponownie . No muszę przyznać Joanno , że prowadzicie tu ciekawy dialog z nieznajomym . Warto to przeczytać . Cześć pa .
_________________ Wojtek-pozytywnie zakręcony...
...JESTEM JAK RUSKI CZOŁG NIE DO ZAJECHANIA...-hi hi hi...
Specjalne słodkie pozdrowienia dla JustDance...
Dobra jeśli tak chcesz to chyba dzielić można to jeszcze dalej między aktorem występującym w filmie, a występującym na scenie na przykład. Bo chyba oczywiste jest, że jeśli reżyserowi filmowemu nie spodoba się jakiś gest aktora to albo wytnie scene albo będą ją kręcić jeszcze raz. Co innego oczywiście na scenie i tych aktorów, z teatru jeśli już można trochę porównać do tancerza, gdyż reżyser nie ma wpływu na efekt końcowy.
Mam być szczery- może i masz rację ale nie mogę się z Tobą zgodzić bo nie podoba mi się twoje przedmiotowe podejście do tego.
Cytat:
A wpływ popkultury na sztukę od XIX wieku, od rewolucji przemysłowej jest KOLOSALNY
Cytat:
Nie mówię o tym, że kultura popularna nie wywarła żadnego wpływu na kulturę w ogóle, ale na to, że ona nie ma nic w związku z tym, że niektóre zawody dość destrukcyjnie mogą działać na psychikę. Btw, sądziłam że termin 'popkultura' wprowadził dopiero Hamilton, gdzieś w połowie XX wieku.
Wydawało mi się że pojęcie neardentalczyk powstało w naszej erze więc czemu nazywamy tak coś co żyło wiele tysięcy lat przed nią? I pojęcie popkultura być może nie jest jeszcze odnoszone do tej epoki ale tu się narodziło, a oczywiście że sama popkultura rozwinęła się świadomie po II Wojnie Światowej, ale gdzieś miała swoje początki. Gdyby nie rewolucja przemysłowa nie byłoby jej bo zaczynając od secesji przez konstruktywizm rosyjski po pop art i teraz juz ciągle sztuka przestała być tworzona dla elit a nawet dla nikogo. Umarło pojęcie sztuka dla sztuki, urodziło się inne - sztuka dla mas. Zaczęły powstawać wykonywane przez artystów meble, biżuteria - które wcześniej wytwarzali tylko rzemieślnicy. A odnosząc tą być może błędną teorię do tańca - w którym wieku we francji zaczęły powstawać kabarety i wymyślono kankana? w drugiej połowie 19 i był to już taniec stworzony nie dla elit, lecz dla każdego człowieka.
Naprawde nie ma ochoty się sprzeczać o takie rzeczy bo to czy jakie podejście do sztuki ma aktor czy tancerz to jest jego indywidualna sprawa dla jednych bardziej wyczerpujący może być taniec dla innych gra.Bez różnicy czy psychicznie czy fizycznie. Ale zarówno aktorowi nie powinien być obcy taniec jak tancerzowi aktorstwo.
I to jest moje nie obiektywne podejście że postawie i tak balet ponad tym chociaż nie jestem w prawie żaden sposób z baletem związany...
Dziękuje Joasiu za tak mocne argumenty ale tyle ile jest ludzi tyle może być spojrzeń na to wszystko. Ja nie jestem związany ani z aktorstwem ani z baletem jak juz mówiłem więc nie będę się sprzeczał gdyż w pewnym momencie mogę zacząć szukać głupich argumentów. W mojej głowie może się ich narodzić tysiące...
Wygląd aktorki chyba nie ma wpływu na to, że brakuje dobrych kobiecych ról... to jest kwestia jej umiejętności i talentu.Więc jest to chyba nieodpowiedni argument przeciw temu co powiedziałem, że dla każdego znajdzie się rola.W teatrze antycznym chyba tylko mężczyźni odtwarzali role zarówno kobiet jak mężczyzn...
I oczywiście nie nazywaj sztuki zawodem... niewazne czy jest specyficzny czy nie... zawód mechanika też jest specyficzny i też trzeba to kochać.
SZTUKA TO COŚ WIĘCEJ NIŻ MIŁOŚĆ!!!!!
_________________ 'Let all shapes express the feelings'
Związek z tańcem: baletoman
Posty: 1605 Skąd: Varsovie
Wysłany: Pon Lut 28, 2005 1:23 pm
Rozpatrzony został tutaj ciekawy problem oceny i porównania tancerza z aktorem. Sprawia to wrażenie dyskusji o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą, tak być nie powinno, przecież taniec i teatr pochodzą od jednej prasztuki, zwanej dzisiaj sztuką teatralną (wcześniej była to muzyczna prasztuka - ruch, poezja, śpiew). Padło tutaj wiele argumentów na temat pracy wyżej wymienionych osób, która owszem różni się, bo usamodzielniły się w ramach postępu rodzaje sztuki, ale wydaje mi się, że w okresie jaki teraz nastał możemy mówić generalnie o owych artystach jako PERFORMERACH.
Każdy z nich musi byc niesamowicie zaangażowany w swój własny rozwój, który zaprezentuje na scenie i za każdym razem jest to wysiłek psychofizyczny... Rónież każdy z nich musi byc solidnie przygotowany do tego trudnego ekshibicjonizmu emocjonalnego, poniewaz w każdym przypadku to emocje stają się najważniejsze (przecież prawdziwy artysta nie moze być rzemieślnikiem swojego zawodu, musi mieć oprócz warsTwy technicznej szczególnie rozwinięty aparat psychiczny, by móc kreować, by jego rola dojrzewała - przykład fenomenalnego Conrada Drzewieckiego)
Gdy artysta jest pasjonatem, staje się wręcz absolutem sztuki teatralnej, ma zdolności tworzenia, zaszczepiania i wreszcie... STWARZANIA!
_________________ sfra- odnaleziony pośród manewrów sztuki i jezyka francuskiego
Na tym świecie to trudno zarówno o takich facetów jak i kobiety...
Widzisz Ty tańczysz i masz napewno inne na to spojrzenie - ja nie tańcze i mówie z punktu widzenia obserwatora. Chociaż w teatrze - w balecie też i wogóle w każdej formie sztuki chodzi chyba o to żeby uzyskać jak najlepszy kontakt z widzem.
Tym bardziej jestem zadziwiona... mile zadziwiona... W tych czasch ciężko o facetów zafascynowanych baletem, a tym bardziej tych nie tańczących. Muszę przyznać, że bardzo Cię za to podziwiam. To miłe wiedzieć, że osobnik płci męskiej interesuje się baletem... Teraz to zazwyczaj jest tak, że faceci nie interesują się tańcem. Tak, oczywiście są przecież sławni tancerze, nie zaprzeczam, ale chyba przyznacie, że kobiet jest "trochę" więcej. Ale taki przeciętny, nie tańczący facet nie zainteresuje się baletem, bo przecież "to nudne, <pedalskie u facetów> itp., a poza tym co powiedzą koledzy?!" Tak to teraz niestety jest...
Ale przyjemnie wiedzieć, że jednak ktoś taki jest...
Rozwinęła się tu dość ciekawa dyskusja na temat "tancerz a aktor". Przyznam, że ciężko to porównać i uznać, który z nich jest trudniejszy, bardziej wyczerpujący. Każdy z nich jest powołaniem płynącym z duszy, jest sztuką, uczuciem... Ale przecież każdy aktor powie, że to jego "sztuka" jest trudniejsza, a każdy tancerz, że taniec... Sama tańczę i muszę się przyznać, że uważam taniec za ciężką "pracę". Nie mogę powiedzieć, że aktorstwo jest łatwe! Nie, bo nie jest. Ale ja doświadczyłam tylko tańca i tylko to znam, więc uważam go za coś wymagającego wielkiego poświęcenia, zamiłowania, miłości... Nie mam nic wspólnego z aktorstwem, więc nie mogę ocenić aktorstwa... Ale na pewno też jest ciężkie...
Tyle chciałam dodać tu od siebie...
Pozdrowienia dla Ciebie Nieznajomy!
_________________ ..::Marzenia nie miałyby sensu, gdyby wszystkie się spełniały::..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach