Przyznam się szczerze, że tak jak Czajori – zdjęcia z tej inscenizacji Dziadka nie zachęcały mnie do odwiedzenia Opery Bałtyckiej. Przede wszystkim nowe, plastykowe postaci tj Barbie i He-Man działały – i po przedstawieniu nadal działają na mnie wręcz odpychająco. Ale, żeby nie bić się podczas całej mojej wizyty w domu z wątpliwościami iść czy nie iść, postanowiłby zrobić to jaknajszybciej... i z przykrością muszę stwierdzić, że cieszę się, że mam to już za sobą...
Osoby, które znają mój styl pisania i opowiadania o obejrzanych przedstawieniach dobrze wiedzą, że nie lubię mówić źle o tym co widziałam, bo zawsze był przecież jakiś powód dlaczego dane przedstawienie chciałam zobaczyć. Niestety odnośnie tego Dziadka, poza tradycyjnymi powodami dla których zawsze warto zobaczyć przedstawienie (np. bo zawsze jest miło posłuchać Czajkowskiego, bo być może ciekawie jest zobaczyć inną wersję tego co już znamy, bo oczywiście miło jest oglądać ulubionych tancerzy mierzących się z rolami...) okropnie trudno znaleźć mi jakiś punkt zaczepienia by polecić najnowszą premierę Opery Bałtyckiej.
Akcja przedstawienia zaczyna się dość ciekawie, zamiast tradycyjnie na scenie, pierwszy fragment dzieje się na widowni, widzowie są zaczepiani przez rozbrykanych schodzących się na święta bohaterów przedstawienia. Można by nawet pomyśleć, że zapowiada się fajna zabawa.. Niestety moja przez tą krótką chwilę wzbudzona nadzieja, na to że może jednak wyjdę z Opery zadowolona, szybko została zawiedziona... W pierwszym akcie widzimy przygotowania do Świąt u typowych Kowalskich. Mamy więc zwyczajną scenografię, przypominającą małe M4, nudzące się i przerzucające kanały w telewizorze dzieciaki i w moim odczuciu absolutny brak pomysłu na to jak to wszystko zapełnić choreografią... Siedząc na widowni nie mogłam oprzeć się myślom, czy aby na pewno warto było zostawiać przygotowania do Świąt w moim domu, które tak lubię po to by oglądać ich nużącą wersję na deskach teatru... Trudno zwłaszcza w odniesieniu do pierwszego aktu oceniać choreografię, bo przez jego większość jej właściwie nie było, lub było bardzo mało. Przedstawienie jest właściwie chodzone, skakane i grane aktorsko (czasem też mówione, krzyczane i śpiewane – rozumiem, że miało być zabawnie – ale chyba najlepiej bawili się przy tym sami wykonawcy, ja niestety poza drobną frajdą ich uśmiechów oczekiwałabym idąc do Opery czegoś więcej...), są też fragmenty przypominające niestety nieskoordynowane machanie kończynami a nie taniec. Zdaję się, że choreograf, brak pomysłu chciał zapełnić poczuciem humoru, rzeczywiście czasem za sprawą dobrze bawiących się przy tym tancerzy udawało mu się i mnie rozbawić – jednak to troszkę za mało gdy nie ma się nic do powiedzenia...
O uwspółcześnionych prezentach, które znacie już ze zdjęć – spróbuje dyplomatycznie: fajnie, że lalki barbie tańczą na pointach (nie mogę powstrzymać się od cynizmu, ale moją pierwszą myślą gdy to zobaczyłam było pytanie retoryczne: to jednak można? Przecież to niezgodne z nową wizją Opery...). Rozumiem, że zastąpienie skomplikowanej, ciekawej choreografii i magicznego świata Świąt plastykiem i kiczem jest wyjściem na przeciw współczesnymu światu. Jak wiecie osobiście jestem zupełnie niedzisiejsza i niestety nie znajduje w tym żadnej wartości, być może walka he-manów i lalek barbie (jak dla mnie ich maski były nieco psychodeliczne) jest dla niektórych czymś zabawnym, na szczęście są jeszcze miejsca gdzie można oglądać tradycyjne myszy i żołnierzyki (docencie proszę!!!).
Żeby nie było tak całkowicie krytycznie – jestem wzrokowcem – w pierwszym akcie podobał mi się obraz walca śnieżynek, choć – znów zapewne zabawne – okrąglutkie, ciężkie bałwany absolutnie nie pasują do cudnego, delikatnego chóru w tym fragmencie muzyki. Z resztą strasznie często miałam wrażenie, że choreograf, nie tylko nie miał pomysłu ale wręcz był chyba głuchy na muzykę do której zdecydował się ułożyć balet (tu dla obrazowego porównania dla tych którzy nie zobaczą, no i ze szczególną dedykacją dla Kasi – w „Nocy Walpurgii” jest bardzo dużo tańca).
Konstrukcją przedstawienie przypomina tradycyjnego Dziadka, po pierwszym akcie „z akcją” Klara z Dziadkiem przenoszą się do krainy bajek. Było tu dużo więcej tańca niż w akcie I, natomiast nadal jak dla mnie nadal dużo za mało... W tej części podobała mi się bajkowa scenografia, pomysł z księgą baśni, no i zapewne ciekawe dla dzieci są żywe, bogate kolory kostiumów.
Szukając plusów – ciekawym pomysłem jest współczesna Klara – okazuje się, że obecna bohaterka, tylko przez chwilę jest w przedstawieniu małą wystraszoną dziewczynką chowającą się za Dziadkiem, okazuje się, że w chwilach próby chwyta miecz i walczy równie a może nawet bardziej dzielnie z he-manami(oj naprawdę wolałabym myszy) niż Dziadek.
Z tancerzy szczególne oklaski ode mnie: już tradycyjnie dla forumowej .:Odylii:. za lekkość i plastyczność tańca, za łobuzerskość, dziewczęcość i urok w roli Klary. Bardzo podobał mi się partnerujący Klarze Irenesz Stencel w roli Dziadka. Również w zgodzie z moim dotychczasowym gustem, tradycyjnie i konsekwentnie jestem fanką Sylwi Kowalskiej-Borowy – tym razem w roli Wróżki – świetne aktorstwo, rzeczywiście momentami się uśmiałam .. (tylko po co ta tasiemka na nodze??). No i ogromny minus dla Opery Bałtyckiej, za niedokładne podanie obsady zarówno w drukowanych programach jak i z błędami na tablicy wiszącej przy kasach... Ogromnie podobał mi się w dzisiejszej obsadzie tancerz w roli Konika polnego/Motyla(?), bardzo płynnie tańczył, lekko i wysoko skakał, natomiast no niestety z moim słabym wzrokiem i w jego charakteryzacji nie dopatrzyłam się kto to był. Natomiast chętnie posłałabym mu przy jakiejś innej okazji kwiaty, bo naprawdę jestem zachwycona.
Super, że Dziadek w Operze Bałtyckiej doczekał się wystawiania z orkiestrą. Niestety podsumowanie słabiutkie - nie wystarczy zastąpienie braku pomysłu ciągłym żartowaniem; rzadko mi się to zdarza, ale niestety kilka nawet ładnie zatańczonych fragmentów to zdecydowanie za mało bym na tego Dziadka wróciła... Niestety nie wiem jaki cel/sens pokazywania tego przedstawienia na deskach Opery i jaką wartość można w nim odnaleźć... ale może znajdę kogoś kto mi ją wskaże?
Ostatnio zmieniony przez M. Pią Gru 26, 2008 6:58 am, w całości zmieniany 2 razy
Czytając recenzję gdańskiego 'Dziadka' zastanawiało mnie, na ile użycie np. lalek Barbie, czy He-Mana (które dla mnie są same w sobie pomysłem bardzo ciekawym), uzasadnione jest głębszą refleksją nad kiczem we współczesnej kulturze masowej, konsumpcjonizmem (zwłaszcza skontrastowanym z tradycyjnym - rodzinnym, itp. - modelem Świąt), czy też może innego rozważaniach - można tu mieć masę skojarzeń, i użycie np. takich postaci popkultury jest ciekawym punktem wyjścia do rozważać o współczesności. To było moje pierwsze skojarzenia-myśli, które mi przepłynęły na hasło Barbie i HeMan A drugie, po doczytaniu recenzji oraz obejrzeniu zdjęć - na ile to miało jakiś zamysł, a na ile samo w sobie było pewnym chwytem marketingowym, tudzież 'tanim' sposobem na zainteresowanie publiczności (czy innym jest używać Barbie 'na serio', czy innym brać w taki postmodernistyczny cudzysłów i mrugnąć okiem do odbiorcy). I na tym w sumie zasadza się cała moja obawa - spektaklu nie widziałam co prawda, stąd zastanawiam się, jaki jest cel wystawiania takich spektakli, tzn co ktoś tutaj chciał powiedzieć, i czy w ogóle, czy na zasadzie wystawmy kolorowy spektakl? Pytam poważnie, bo jak powtórzę, spektaklu nie widziałam, więc nawet niespecjalnie mogę domniemywać. Ot, taka luźna refleksja...
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Wiesz właściwie na siłę i jeśli się chce można to tak odbierać. Drugi akt, w którym pojawiają się postaci z bajek, jest sam w sobie dużo ciekawszy od zabawek z pierwszego aktu. Są tam m.in. kolorowe krasnoludki, wilk, zła wróżka Carabosse (heh, dająca Klarze jabłko a nie wrzeciono - i tu miałam ubaw, bo sama w dzieciństwie często myliłam Śpiącą Królewne z Królewną Śnieżką a tu to się fajnie przenikało i zgrywało w całość, miałam więc zabawę ) i dużo humoru. Jest dużo ładniejszy i naprawdę dużo lepiej od pierwszego mi się go oglądało.
Natomiast też były momenty w których jakby czegoś brakowało i były wtedy stosowane proste rozwiązania choregraficzne lub prosty humor - tak jakby miało być tylko zabawnie i kolorowo... no i nic mnie nie zachwyciło. Więc i mi samej trudno powiedzieć czy zamysł był i słabo się udał czy go wogle nie było i chodziło tylko o to by inaczej zrobić Dziadka...
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Gru 24, 2008 10:14 pm
hmmm, tez nie wiedziałam więc nie mogę ocenić ale... to już gdzieś było - kto widział w TV "Twardy orzech Krakatuk" w choreografii Marka Morrisa ten wie już ze "współcesne święta" u "kiczowatej" rodzinki z lalkami wprost ze sklepowych półek a nawet żołnierzykami i czołgami juz były na scenie baletowej... tam wyraźnie można było odczytać krytyke współczesnego konsumpcjonizmu i "nowoczesnych" swiat w zderzeniu z basniowym światem dziecka...
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
Nie widziałam ale odpowiadam . Brawo jeśli tu też jest taka koncepcja. Kij z tym na ile interesująca czy oryginalna. Już tłumaczę dlaczego trudno mi tego Dziadka rozpatrywać w tej kategorii i jestem bardziej skłonna do opinii „zróbmy Dziadka pod szerszą publiczność, pozmieniajmy, uwspółcześnijmy i pośmiejmy się...”
Wybraź sobie, że siedzisz na widowni i czekasz na przedstawienie, które z nazwy jest baletem. W malutkim programie czytasz wzmiankę o Czajkowskim i o tym czym jest balet-feeria – mogłabyś nawet pomyśleć, że obejrzysz klasykę. Wiesz, że ma być uwspółcześniona, ok – zostawmy wszystkie nadzieje i obawy z tym związane... Przedstawienie się zaczyna, już nie możesz się doczekać aż zaczną tańczyć - widzisz najpierw [sorry jak opowiem nie w kolejności] siedzące przed telewizorem dzieci. Ktoś kogoś zaczepił, kopnął – jest śmiesznie. Fryderyk łobuzersko wskakuje na kanapę zahaczając o siostrę – jest śmiesznie. Coś się przypaliło w kuchni – jest dym, jest śmiesznie, fajnie, że coś się dzieje, ale wciąż nie tańczą. Dzieci nadal się nudzą, tańczą krótki, wg mnie dość średni hip-hopowy duet, nie do końca pasujący do muzyki – ok. niech będzie, że jest ciekawie - fajnie, że tańczą (to ci dopiero radość gdy przyszło się na balet). Robią sobie zdjęcie, próbują śpiewać kolędę – jest śmiesznie, ale dlaczego jeszcze się nie roztańczyli? Wchodzi babcia coś tam podskakuje, fajnie, że tańczy. Znów się wygłupiają, chyba znów coś próbują śpiewać, znów ktoś kogoś zaczepił, jak to dzieciaki, i chyba znów babcia z tymi samymi krokami... zaczynasz myśleć, że ktoś nie miał pomysłu jak zapełnić Czajkowskiego – myślisz „kurcze, zmarnowało się już tak dużo muzyki...” i potem przez całe przedstawienie już niestety wrażenie o braku koncepcji (i o tym, że wszystkie żarty, figle i zmiany w stosunku do oryginału, które dzieją się na scenie służą nie tyle powiedzeniu czegoś konkretnego, czy wynikają ze spójnego pomysłu a służą jedynie zrobieniu INNEGO dziadka) jest na tyle silne, że trudno mówić o tym, że jest to jakiś poważny głos mówiący o sprzeciwie wobec konsumpcjonizmu ...
Stąd moje wątpliwości, właściwie trochę retoryczne.
Może odrobinę wyolbrzymiam i się nabijam. Nie chciałabym by dyskusja przerodziła się w dyskusję o zawartości tańca w tańcu. Potem troszkę się rozkręciło – tańczyli...
Chyba kontrast pomiędzy światem nudnych świąt i plastykowych, kiczowatych zabawek a światem baśni to troszkę mało by mówić o jakiejś poważnej koncepcji... raczej przedstawienie ma być zwyczajnie bliższe typowym Kowalskim...no i jest przez co dla mnie nudnawe...
Jestem ogromnie ciekawa pozostałych opinii.
Ostatnio zmieniony przez M. Czw Gru 25, 2008 4:34 pm, w całości zmieniany 1 raz
Nie widzialam "naszego gdanskiego Dziadka". Planuje wybrac sie na jego 100% klasyczna wersje zatanczona przez profesjonalistow.
Recenzje nie sa zachwycajace. Pewnie gdybym mogla to z checia wybralabym sie do POB. Niestety nie mam takiej mozliwosci.
To wszystko co przeczytalam o lalkach, telewizorze, "rodzinnym obchodzeniu Swiat" jest troche przytlaczajace. Zwlaszcza teraz, jesli sama nie moge spedzic Swiat z bliskimi. Spokojnie moge stwierdzic, ze Swieta sprzedzam wlasnie w takiej plastikowej atmosferze gdzie wazniejsze sa prezenty, zakupy, gdzie ludzie pracuja w Wigilie i drugi dzien Swiat. Gdzie choinki sa za drogie, zeby kazdy mogl sobie kupic jedna i cieszyc sie nia w domu.
Uwazam, ze wlasnie takie pokazanie Swiat jest niesprawiedliwe. Wszyscy ludzie jakich spotkalam w ostatnim czasie robia wszystko, zeby Swieta chociaz troche przypominaly te do, ktorych kazdy z nas jest przyzwyczajony. Wiem, ze jest malo domow, w ktorych Swieta spedza sie przed telewizorem, wazniejsze jest to z kim je spedzamy i ze wreszcie wszyscy moga byc razem. Radze dobrze sie zastanowic nad kolejnym "wpanialym" spektaklem naszej opery.
_________________ "artystą nie jest się dzięki szkole, ale bez niej można być w ogóle pozbawionym takiej szansy..."
zbliżała się Wigilia, święta więc pomyślałam ze to idealny moment na Dziadka, na dodatek premiera, czyli wszystkie znaki na niebie i Ziemi wskazują udanie się do Opery Bałtyckiej,
na początek denerwowały mnie wszechobecne biegające dzieci ciągnące rodziców do orkiestronu, gdy się zaczęło przygotowałam się na ciekawe kilkadziesiąt minut, no i przyszło rozczarowanie, nie od razu bo początek nieco hip hopowo nowoczesna choreografia mi się nawet spodobała , pomyślałam że to to współczesne spojrzenie, niestety he man to była moim zdaniem porażka, strasznie mnie irytował, kierowanie tej lalki na rodzinę też było moim zdaniem nie na miejscu, barbie już trochę złagodziła mój niesmak ale także ubolewałam na bardzo ubogą choreografie i w zasadzie brak tańca
atak Barbie w zgadzam się "psychodelicznych maskach" (w których naiwnie szukałam nieco mysiej twarzy i siła wyobraźni nieco jej tam spotkałam) był kolejną porażka, przerzucały sie przez tą kanapę moim zdaniem bez sensu
o ile główna idea Księgi Baśni była fajna o tyle drugi akt to było kolejne rozczarowanie, śnieżynki mi się nie podobały, pewnie zabawne dla dzieci mi nie pasowały do pięknych śnieżynek (raz się zaśmiałam gdy ciągnęli jedna a ona jechała na swoim puchatym brzuchu ), 7 krasnoludków całkowicie do mnie nie przemówiło (obecność 7 w ramach pacynki odebrałam jako brak tancerzy w zespole, kolejna pomyłka), te konie też mi nie pasowały
w fotelu trzymała mnie jeszcze Wróżka i było ok tylko nie widziałam powodu dla którego z pępka jej wisiał długi kolczyk, podobał mi się tylko motyl i właśnie ten Pasikonik
ogólnie to trochę tu ponarzekałam ale po Operze Bałtyckiej spodziewałam się czegoś innego, może i dzieci się na tym dobrze bawiły ale jestem pewna że klasyczny Dziadek zostałby w ich pamięci nieco dłużej niż ta mieszanka bajek z zabawkami z półek hipermarketów
hmmm.. zaraz naprawdę wyjdzie nam z tych forumowych relacji przedstawienie z ideologią - plastykowe lalki barbie z hipermarketów zagrożeniem dla podstawowej komórki społecznej, jaką jest rodzina...
drugie hmmm... długi kolczyk wiszący z brzucha wróżki - w takim razie byłaś pewnie na tym samym spektaklu co ja - 23 grudnia, a ta tancerka to Sylwia Kowalska-Borowy
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Sty 05, 2009 8:38 am
Pytanie z forum operowego Trubadura - przeklejam bo może gdańscy baletomani będą mieli jkieś informacje:
Czy ktoś ma informacje co się dzieje w Gdańsku, że odwoływane są w styczniu prawie wszystkie spektakle,
a kasa zwraca pieniądze za bilety.
(Informacje ze strony internetowej OB)
Odwołane spektakle w styczniu
Z przykrością informujemy, że zmuszeni jesteśmy odwołać styczniowe spektakle:
03.01 (sobota) Dziadek do orzechów
18.01 (niedziela) Baron cygański
24.01 (sobota) Dziadek do orzechów
25.01 (niedziela) Dziadek do orzchów
Kasa zwraca pieniądze za zakupione bilety - najpóźniej do dnia danego przedstawienia.
Za zaistniałą sytuację przepraszamy.
(12.12.2008)
A w lutym i marcu po 5 przedstawień i to 3 pozycji repertuarowych?
?????????????????????????????????????????????????????????????????
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
W recenzji (jest link w którymś z postów wyżej) z Dz. Bałtyckiego, było wspomniane na koniec, że strajkują związkowcy. Przeczytaj - ujęte w dziwnie satyryczny sposób, że niby nie lubią dzieci i nie chcą im śnieżynkami zrekompensować braku zimy...
Związek z tańcem: Tancerz,choreo,naucz
Wiek: 53 Posty: 538 Skąd: Gdańsk
Wysłany: Sro Mar 18, 2009 10:55 pm
Moi drodzy : czytam i dłuższy czas nie odzywam się na forum ,ale co do odwołanych spektakli w styczniu , to jest działanie - może - domniemana walka z działem technicznym - dyrekcji POB - nie wiem jak teraz jest - ale nie do końca te wszystkie przesłanki mogą być prawdziwe - natomiast szkoda ,że tracą na tym widzowie - którzy jednak chcieli zobaczyć i "Dziadka i Barona " co do motyla - to był Filip Michalak a pasikonik zieloniutki - to Leszek Alabrudziński - czyli już nieliczni ,którzy pozostali w zespole baletu POB z dawnej ekipy.Pozdrawiam - a na temat opery z tego co wyczytałem dużo się ostatnio dzieje na www.trojmiasto.pl http://kultura.trojmiasto...szy-n31987.html
oraz
http://kultura.trojmiasto...uki-n32011.html
Mają bardzo dobrą stronę www ( Bałtycki Teatr Tańca ), poza tym byłem jedynie w ubiegłym roku na OUT - niezłe.
Opera najmniejsza w Polsce, niewielki zespól, a twórczy - takie wrażenie ....
Wydaje mi sie, patrząc także na wspomniane konflikty sprzed lat i opisane we wcześniejszych postach, ze Weissowie tchnęli nowe i z powodzeniem....?
Ciekawe co sadza Ci , ktrorzy sa blizej
_________________ Tańcząc, ciałem powiesz także to, czego nie możesz wyrazić słowem.
Zastanawiam się tylko, czy na tej stroni i we wszystkich innych tekstach o Pani Weiss i BTT, nie nadużyto tu takich określeń jak "najwybitniejsza/y", "najważniejsza/y", "najciekawszy"?
Rozumiem, że dobry PR to w dzisiejszych czasach podstawa, ale bez przesady... analizując recenzje z premier BTT daleka byłabym od stwierdzenia, że w owych recenzjach, rzeczywiście Pani Weiss jest uznana za najlepszą / najwybitniejszą / najciekawszą w Polsce czy tym bardziej w Europie. Jeśli nie potwierdzają tego recenzje, ani obecność tego zespołu na najważniejszych festiwalach teatralnych i tanecznych na świecie, to o czym tu mowa?
Skąd takie wnioski?
A wystąpienie w Kassel załatwione po znajomości... wiadomo jakiej. Tej samej, dla której pewien egzotyczny choreograf zrobił spektakl do ChopinArtu... masakra.
A chwalą się tym, jakby to było conajmniej Monaco, Lozanna, Paryż, albo Avignone.
O Balecie Opery baltyckiej szkoda gadac. .... Nie widze na wybrzezu wogle zadnego dobrego zespolu baletowego... A Opere baltycka pod wzgledem baletowym znam dobrze z dawniejszych czasow i byly to czasy o wiele lepsze od tych jakie sa teraz. Ja czekam az cos sie zmieni. Dzis nie ma sensu tracic kase na bilety i nie ma czym sie tam zachwycac.
Prawda, były czasy, kiedy najlepsi absolwenci sb jechali do Gdańska tańczyc. Teraz zatrudniają tam ludzi bez szkoły, a najlepsi absolwenci jeżdżą tańczyc w Warszawie, w Lodzi itd. Szkoda trochę dobrej, gdańskiej szkoły i uczniów, którzy sa skazani na wyjazd z Gdańska. Ja zespół z Gdańska widziałam chyba z 4 czy 6 lat temu i było to coś tak koszmarnego, ze generalnie postanowiłąm nigdy więcej nie pójśc na to. Teraz jednak chętnie bym ich zobaczyła z ciekawości, zeby wyrobic sobie zdanie jakies.
Co do reklamy: Katju, to Ty nie widziałaś tekstów o kierownik łódzkiego baletu. Kazała o sobie napisac tekst na stronę.... Niektórzy, jak Niemcy, umieją robic coś z niczego...
PS przepraszam za ten żart na końcu
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 1:55 pm
o wczorajszym spektaklu pewien czytelnik bloga Doroty Szwarcman napisał tak:
Święto Wiosny i po wiośnie!
Niestety, tak pełnego wszelakich klisz, stereotypów spektaklu „baletowego” (a może tylko tańca / nie-tańca) dawno nie widziałem. Wychodzi tylko na to, że mężczyźni to be, uciemiężący strasznie i brutalnie niewinne kobiety. Tylko gdzie w tym wszystkim ta pierwotna myśl praslłwiańskich obrzędów – niestety sprowadzona do .postaci lolity ze współczesnego tingel-tanglu (czyli bionda na rurze)/
Oprócz kuglarstwa i akrobacji (choć w cyrku wygląda i robione jest to lepiej, jak mawia moja Vecchia) niewiele było w tym artyzmu.
Początkowo skromny aplauz przerodził się – jak to zwykle bywa pod wpływem popiskiwań i okrzyków wznoszonych przez znajomych Królika – w pełne wigoru klaskanie.
Szkoda wysiłku tancerzy, w końcu nie tak często mamy okazję zobaczyć to dzieło, ale wszystko było podporządkowane nadrzędnej myśli choreografki.
Przypomina mi to casus Warlikowskiego z jego Rogerem w Bastille.
od siebie dodam, ze mimo iż na scenie było mnóstwo nieustannej pzemocy - znęcania sie i naigrywania męzczyzn z kobiet to zupełnie mnie to nieruszyło, moze dlatego ze było to non stop ogrywane, moze dlatego ze nie miało kulminacji, moze dlatego ze po trzecim gwałcie mozna zobojetniec na obrazy przemocy. Miało być o tym ze kobiety nie powinny się zgadzac na ich poniżanie, lekceważenie i przemoc, a było o gołej, brutalnej i miałkiej, bezsensownej przemocy. Kilka pomysłów choreograficzno-inscenizacyjnych uznałabym za ciekawe ale nie do konca albo wcale nie wykorzystane, albo źle rozwiniete. Szkoda
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
Oprócz kuglarstwa i akrobacji (choć w cyrku wygląda i robione jest to lepiej, jak mawia moja Vecchia) niewiele było w tym artyzmu.
A tancerze jak wypadli? Jak technicznie? Czemu akrobacji, były takie dynamiczne/akrobatyczne wręcz momenty???
I dwa: moja Vecchia????? Z kimśmi sie kojarzy to określenie... ale mniejsza o to.
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto Mar 22, 2011 6:58 pm
akrobacje... no cóż - nic szczególnego - dużo bardziej widowiskowych elementów tańca współczesnego, rózne podnoszenia tancerki przez 3-4 tancerzy z podrzucaniem, przerzucaniem sobie w powietrzu, wymykami i odmykami jesli tak to mozna nazwać, skakaniem po ramionach, torsach, etc, było tez przeskakiwanie nad krzesłami, biegi po nich, paru panów popisywało się też przewrotami na 1 ręce oraz elementami tańca hiphop - "bączkami" kręconymi na plecach, rekach itp. O technicznym wykonaniu trudno cos powiedziec konkretnego i o konkretnych tancerzach bo wykonywali role zbiorowa - kobiet i męzczyzn. Wprawdzie panie miały pare zindywidualizowanych "akcji" scenicznych are bardziej w tych momentach nalezało docenic aktorstwo zwłaszcza ze wtedy ich twarze były filmowane przez chodzącego wokół seny filmowca i rzucane na duży ekran w tle - strach, łzy, przerażenie, wyrzut...
PS. Vecchia to tyle co Stara, Staruszka, my mamy (mieliśmy?) kiedyś na forum pewnego starszego baletomana podpisujacego się takim pseudo
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach