Generalnie w medycynie ( nikonwencjonalnej, zaznaczę) jest wiele takich zagadnień jak choćby homeopatia, czy bioenergoterapie.
Dobrze, że dodałaś to w nawiasie.
Cytat:
"No bo przecież tylko antybiotyki i inne tego typu leki są w stanie wyleczyć człowieka". Jeszcze większa bzdura.
Fakt, znacznie lepsze są bio-energie, aury, i mantrowanie nad 'lekami' zawierającymi 1/1000000% substancji aktywnej...
Btw - proszę nie wkładać całej farmacji do jednego worka 'antybiotyków', bo to duże nieporozumienie - tak może mówić babcia narzekająca na stan polskiej służby zdrowia stojąca w długiej kolejce, nie odróżniająca jednych tabletek od drugich, ale to nie jest rzeczowy argument w dyskusji.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 36 Posty: 890 Skąd: z dalekiej północy
Wysłany: Pon Maj 25, 2009 2:41 pm
Joanna napisał/a:
Cytat:
"No bo przecież tylko antybiotyki i inne tego typu leki są w stanie wyleczyć człowieka". Jeszcze większa bzdura.
Fakt, znacznie lepsze są bio-energie, aury, i mantrowanie nad 'lekami' zawierającymi 1/1000000% substancji aktywnej...
Akurat tu bym nie ironizowała, bo w tym co pisze Siunia jest sporo prawdy, i nie jest to bynajmniej rzecz wyczytana przeze mnie w pisemkach dla pań, ale usłyszana od pewnego zafascynowanego tematem doktoranta biologii, który wyczytał to w prasie fachowej. Jednym z ujemnych skutków antybiotyków jest chociażby to, że bakterie się na nie uodparniają, przez co człowiek staje się mniej odporny.
Akurat tu bym nie ironizowała, bo w tym co pisze Siunia jest sporo prawdy, i nie jest to bynajmniej rzecz wyczytana przeze mnie w pisemkach dla pań, ale usłyszana od pewnego zafascynowanego tematem doktoranta biologii, który wyczytał to w prasie fachowej. Jednym z ujemnych skutków antybiotyków jest chociażby to, że bakterie się na nie uodparniają, przez co człowiek staje się mniej odporny.
Blanche, przepraszam, ale mam wrażenie, że nie do końca zrozumiałaś, co napisałam. Nigdzie nie gloryfikuje antybiotyków. Napisałam jedynie, że wrzucanie całego dorobku farmacji, i to jest naprawdę bardzo wiele różnie działających substancji, zbadanych, opisanych, i odpowiednio dawkowanych, do jednego 'antybiotyki', jest dużym nieporozumieniem i nieznajmością tematu - na pewno nie jest to dobry argument, aby krytykować medycynę akademicką. To tak jak, jakby z całego spektrum chorób wybrać jedno przeziębienie, i na nim opierać dyskusję. A jeśli ktoś z medycyną kojarzy tylko jeden rodzaj leków, to nawet nie warto z tym polemizować...
Co do metod medycyny alternatywnej - po pierwsze, nie jest to odpowiedni wątek na dyskusję na ten temat, stąd nie zamierzam wdawać się w długie dywagację na ten temat, bo akurat mam trochę na ten temat do powiedzenia, natomiast nie zamierzam 'tracić' swojej energii na pisanie elaboratów, które pójdą do wyrzucenia jako offtop.
Swoją drogą, iście naukowy argument "doktorant, który wyczytał w prasie fachowej, że..." - że niby podparcie dwoma autorytetami, argumentu typu "a sąsiadka mojej cioci to słyszała, że..." (przy czym poziom stopnia autorytarności się oczywiście może zmieniać - od cioci do Noblisty, w zależności od audytorium), tak?;)
[taka erystyczna dywagacja, niekoniecznie na temat]
Reasumując - jeśli ktoś chce stosować medycynę alternatywną, to proszę bardzo, ale niech nie wmawia innym, że jest to prawda obiektywna, bo to kwestia tego, w co się wierzy (nie wrzucam tutaj wszystkiego do jednego worka - niektóre rzeczy są faktycznie warte uwagi, ale również sporo niewartych uwagi rzeczy, lub zwyczajnie czegoś, co w kulturze zachodniej zwykle określało się jako praktyki magiczne, na Wschodzie trochę inaczej, bo tam człowiek postrzegany jest jako jedność, czyli lecząc ducha, leczy się też ciało, i na odwrót, stąd niektóre praktyki niekoniecznie muszą mieć charakter czysto oparty na właściwościach fizycznych, chemicznych, biologicznych organizmu/ leku, itp. - czyli to, co jest przebadane, i służy w medycynie akademickiej; a czysto duchowy, w rozumieniu i kontekście duchowości wschodniej oczywiście, nie zachodniej).
Podobnie z tezami typu 'grupa krwi a jedzenie mięsa' - to trochę inna bajka, więc nie chcę żeby to zabrzmiało jak mieszanie tych rzeczy, ale proszę nie wmawiać innym, że jest to jedyne i słuszne, bo nie jest, to jedynie wasze subiektywne zdanie. Bo powiedzmy, że nie jest to obowiązujący paradygmat naukowy, i każdy może tutaj mieć własne zdanie na ten temat.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Maj 25, 2009 3:35 pm
wogole po raz kolejny proszę o zaniechanie ideologizowania w tym wątku - niech każdy wybierze taką dietę jaka mu służy, jaka mu smakuje i w jaką wierzy. Niech nikt nikomu nie wmawia ze będzie zdrowy/niezdrowy jak będzie jadł to czy tamto - od tego mamy dietetyków. Prywatne przekonania/wiara/pomysły nie są prawdą obiektywną i trudno o nich dyskutować - każdy ma własne i najczęsciej nie da się pzekonać do innych. Wolałabym zebysmy tu dzielili się własnymi doświadczeniami co do diety i jej wplywu na wydolność organizmu podczas tańca, ew. cytować autorytety które się na ten temat wypowiadają a nie wypisywać w co kt wierzy, do czego jest przekonany, albo czego się boi
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
Związek z tańcem: uczeń
Wiek: 28 Posty: 37 Skąd: Nowy Sącz
Wysłany: Wto Maj 26, 2009 9:07 pm
od kolezanki słyszałam,że w zależności od grupy krwi lepiej zastosowac odpowiednią dietę. Podobno ma taką książkę gdzie to wszystko jest opisane, kto moze jesc weglowodany np. Nie jestem w stanie jednak sprawdzic na ile podnosi to skutecznosc diety, o ile nie jest to kolejna ,,dieta-cud"
A może jakis poważny profesjonalny tancerz (oprócz Joanny której opinie już znamy) coś wiarygodnego na ten temat nam powie.
Joanno jesli masz wiarygodne informaje na temat: czy wegetarianizm służy konkretnym tancerzom to jednak proszę zabierz głos.
_________________ To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
Czy służy czy nie to trudno powiedzieć. Bo tak naprawdę liczy się cała dieta, a nie tylko jeden jej aspekt - czy się je mięso, czy nie.
Wielu tancerzy odżywia się wybitnie niezdrowo (coś w deseń Snickers na śniadanie w porze kolacji popity Colą;) ), i jakoś żyją; są też i tacy którzy bardzo zwracają uwagę na to, co jedzą.
Mnie osobiście się wydaje, że jedząc mięso łatwiej jest dostarczyć organizmowi potrzebne składniki, np. białko; ale nie oznacza to, że nie da się inaczej - jeśli ktoś ma zbilansowaną dietę, i faktycznie dostarcza to białko i nie tylko poza pokarmami mięsnymi, to nie wydaje mi się, aby to było problemem.
Można się spierać, jak to wygląda z teoretycznego, naukowego punktu widzenia (i na ten temat nie chcę się wypowiadać); ale w praktyce to ja naprawdę nie widzę, aby to był aż tak wielki problem - a na pewno nie większy, niż żywienie się głównie kawą i batonikami.
Fakt, tańczenie to bardzo duży wysiłek fizyczny, ale jeśli ktoś latami jest przyzwyczajony do takich obciążeń, to staje się to bardziej naturalne dla organizmu. Po prostu podnosi się jakby norma wysiłkowa, jest znacznie wyższa niż w porównaniu do osób, które mają np. bardziej statyczną pracy. Nie znaczy to, że organizm się nie męczy, tylko że jest do tego męczenia się przyzwyczajony, także zarówno zapotrzebowanie energetycznie, jak i zachowanie równowagi elektrolitowej, witamin, itp., nie jest aż tak trudne jak by się mogło wydawać komuś niećwiczącemu, lub dopiero zaczynającemu ćwiczyć (lub zwiększającemu nagle intensywność ćwiczeń).
Moim zdaniem, problem nie tkwi w jedzeniu/ nie jedzeniu mięsa, a w tym, co się w ogóle je, obojętnie jakie ma się przekonania/ gusta smakowe, itp.
A już zupełnie nie rozumiem tych wszystkich dywagacji naukowych, itp. - naprawdę, W ŻYCIU to wygląda trochę inaczej, mało kto się bawi w diety aż tak szczegółowo tylko z samego jednego faktu, że jest się tancerzem.
Wiem, że w sporcie to trochę inaczej wygląda, nawet amatorskim - tam się zwraca dużą uwagę na to co się je, ile, czego i w jakich ilościach trzeba dostarczyć organizmowi, itp. W tańcu czegoś takiego raczej nie ma. Więcej zależy od ogólnej świadomości 'dietetycznej'. W przypadku tancerzy klasycznych, właściwie tancerek, jest dodatkowo niemal zawsze dość mocno spaczone przekonanie na temat jedzenia (tudzież niejedzenia w ogóle), wagi, itp.
Tyle mojego, można się z tym nie zgodzić, piszę na podstawie tego, co widzę wokół, więc być może to się zmienia, w zależności od środowiska.
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Związek z tańcem: wciąż się kształcę
Wiek: 28 Posty: 494 Skąd: obecnie Trójmiasto
Wysłany: Czw Lip 01, 2010 10:29 am
hmm... ja od kilku lat jestem laktoovowegetarianką i nie zauważyłam żadnych "zmian" ani chorób (zęby też nie powypadały )
nie mogę słuchac ludzi którzy mówią "to niezdrowo, trzeba chociaż raz na jakiś czas jeśc padlinę..."
albo jak moja rodzina "od tego nie schudniesz" jak to usłyszałam to normalnie mną wstrząsnęło........jak by tu o to chodziło........nie mogę się doczekac żeby się od nich wynieśc
bardzo ważna jest różnorodnośc pokarmów, nie możesz np. codziennie jeśc na obiad kotletów z tofu, lepiej urozmaicic....ja np. uwielbiam gotowaną fasolę w ketchupie własnej roboty.........ja w ogóle bym nie mogła życ bez ketchupu.....
Związek z tańcem: wciąż się kształcę
Wiek: 28 Posty: 494 Skąd: obecnie Trójmiasto
Wysłany: Czw Lip 01, 2010 10:34 am
a tak przy okazji obejrzyjcie sobie filmik http://www.ptroa.co.il/petition/ możecie też podpisac petycję jeśli chcecie ale wątpię czy to coś da...........jak zostanę prezydentem to zrobię wojnę z Chinami o te biedne zwierzęta..........
_________________ Taniec jest najwznioślejszą, najbardziej wzruszającą, najpiękniejszą ze wszystkich sztuk, bo nie jest tylko prostą interpretacją czy wyobrażeniem życia; jest samym życiem. Havelock Ellis
sam wegetarianizm moze nie jest niezdrowy ale weganizm....? niejedzienie nabiału to z pewnościa nie jest zdrowe!
Nie wydaje mi się: nie jem nabiału ani mięsa od pół roku i czuję się świetnie. Mimo że jestem aktualnie w wieku dojrzewania, bez mleka i serów rozwijam się prawidłowo. Poprawiła mi się cera i przyśpieszyła przemiana materii. Nie jestem zawodową tancerką, ale dość dużo się ruszam.
Zgodzę się z Joanną - wszystko zależy od diety w ogóle, nie tylko od mięsa. Ale jeśli wie się czym zastępować poszczególne produkty, ze zdrowiem nie ma problemu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach