www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Poświęcić wszystko dla tańca
Autor Wiadomość
Olimpia 
Koryfej


Związek z tańcem:
tancerz, choreograf
Wiek: 36
Posty: 808
Skąd: Koszęcin
Wysłany: Nie Paź 14, 2007 10:56 pm   

Bajaderciu, bardzo piekne i madre slowa. Podpisuje sie pod tym.
_________________
Nikt nie zobaczy łez przez wnętrze płynących i nikt nie usłyszy skargi z warg zaciśniętych głucho.
 
     
Bajaderka 
Pierwszy Solista


Związek z tańcem:
tancerz
Posty: 2382
Skąd: Kraków
Wysłany: Nie Paź 14, 2007 11:16 pm   

Dziękuje Olimpio:)
Poprostu teraz widzę, że najlepiej być całkiem zdrowym i tańczyć..że wszystko można załatwić w inny sposób.
Taniec nie jest Bogiem..nie może nam przesłonić całego życia.
On może być częścią nas, ale nie nami. Wtedy to już jest chora miłość.
A tak się nie da kochać...
_________________
You can take the Dancer out of the Dance, but you can't take the Dance out of the Dancer
 
 
     
milton 
Corps de Ballet


Związek z tańcem:
uczeń-ekstern w osb
Wiek: 36
Posty: 408
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Paź 15, 2007 8:58 am   

Przeczytałem cały wątek i może coś od siebie napiszę. Przede wszystkim skrajnie się nie zgadzam z Makovą czy Czajori. I trochę przykre jest jest słyszeć że poświęcenie się dla tej pięknej sztuki to egoizm i tym podobne sprawy.
Co do poświęcenia. Ja byłbym w stanie faktycznie WSZYSTKO poświęcić. Rodzina, znajomi, perspektywa dobrego wykształcenia, wyjazd w nieznane miejsce za granica, miłość, zdrowie (fizyczne i psychiczne) czy życie (które zresztą zdecydowałem sie poświęcić dla tańca). I nie są to puste słowa w moim przypadku. Porwałem się jak to mówią z motyką na księżyc (19latek zaczynający baletówką mający ją zrobić w ciągu 3 lat). w klasie maturalnej zawaliłem szkołę dla tańca -najpierw było mnóstwo godzin opuszczonych bo chodziłem zamiast do szkoły rano do opery na lekcje, a potem przeniosłem się będąc w jednym z najlepszych ogólniaków w województwie na tryb zaoczny. Zdałem maturę ale o studiach na razie kompletnie nie myślą bo mam ważniejsze cel. Rodzina, przyjaciele miłość...to w sumie razem można potraktować. Może jestem socjopatą czy socjofobem (a może człowiekiem z pasją po prostu) ale nie zawachałbym się tego poświęcić. To zresztą też częściowo z kwestią wyjazdu. Ja na szczęcie wyjechałem blisko od domu rodzinnego (bo co to te 500km Szczecin-Warszawa). To się udało wywalczyć. Le droga była koszmarna i musiałem w ministerstwie w końcu to wszytko załatwiać. W między czasie czasie faktycznie nieciekawie było z moją kondycją psychiczną. I wtedy brałem pod uwagę wyjazd za granicę. I to nie na zachód tylko na wschód. Realnie brałem pod uwagę wyjazd do Doniecka. na Białoruś czy do Rosji (brałem pod uwagę choćby Perm). I osoby znające mnie i będące obok (Carewna, Kasia G czy Justyna Chipcio) że dla baletu wyjechałbym w ciemno, nie znając języka. Nie zawachałbym się oni minuty i wciągu pół godziny spakował walizki i wyjechał. Tak jest jak dla pasji jest się w stanie poświęcić całe życie. W tym zawodzie wiąże się to nierozerwalnie z poświęceniem zdrowia. Jak Joanna napisała organizm nie ma nieograniczonych możliwości a balet jest z definicji niefizjologiczny i doprowadza wcześniej czy późnień do zniszczenia zdrowia.
Ale podsumowują jestem pewny że warto poświęć to wszystko dla tej pięknej sztuki dlatego że ona nam to wszystko wynagradza z nawiązką.

P.S. A na koniec cytat ze Sławka Woźniaka:
"Tancerze składają swoje zdrowie i życie na ołtarzu sztuki"
_________________
Bycie TANCERZEM nie jest kwestią posiadanych w danej chwili umiejętności, lecz STANEM UMYSŁU i gotowości poświęcenia życia dla tańca.....
 
 
     
Torin 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
miłośnik baletu :)
Wiek: 57
Posty: 1577
Skąd: ja się tu wziąłem ??
Wysłany: Pon Paź 15, 2007 9:16 am   

Ja powiem tak - dość brutalnie. Ale jakiś taki też bywam...
Na razie jesteś na początku drogi poświęcenia. Dokąd Cie ta droga zaprowadzi nie wiesz.
I myślę, że będziesz w stanie powiedzieć więcej dopiero gdy w tym "stanie poświęcenia" (nie wiem jak to dobrze nazwać) będziesz trwał rok, dwa, trzy ....
Czy wtedy co daje Ci taniec zrekompensuje Ci straty. Tego nie wiesz ty i nie wie nikt inny.
To sie po prostu okaże, to zawsze jest indywidualne, bardzo trudno przewidywalne ....
Żebyś źle nie zrozumiał - kibicuję Ci mocno, po prostu widziałem różne rzeczy.
Po prostu najlepiej by było - by to poświęcenie było jakieś takie normalne. Nie ocierające się o tragizm/heroizm :)

Torin
_________________
Statler - Świetny jest ten spektakl. Leczy moje dolegliwości.
Waldorf - A co ci dolega ?
Statler - Bezsenność !!!
 
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pon Paź 15, 2007 2:27 pm   

jasne - i nie ma co tu sie zgadzać/nie zgadzać z czyjąś konkretna postawą. jesli dyskutanki powyzej okresliły to poswiecenie jako egoizm to kompletnie tego nie rozumiem - jesli ktos nie chce zakładac rodziny, wiazac się z nikim i uprzedza znajomych ze jesli los mu da mozliwosc wyjazdu na drugi koniec swiata bo tam będzie mógł TAŃczyć i to np. w lepszym zespole to gdzie tu egoizm? To ON i tylko ON rezygnuje z czegoś na rzecz czegos co jest dla niego wazniejsze - i ma przynieśc szczeście. Nkt z nas przy takich - mniejszych czy większych wyborach nie wie czy to rzeczywiscie da nam szczeście ale czujemy, domyślamy sie, zakłądamy. To tak jak z zaweraniem małżeństwa - decydujemy sie na zwiazek myślac o miłych tego stronach, potem moze się okazac ze tych niemiłych będzie wiecej. Albo z urodzeniem dziecka - kobieta chce miec ślicznego bobaska a potem jest nie tak rózowo i czym dalej w las tym wiecej drzew. Wybór, poświecenie - trudno o tym wyrokować. Na szczęście własnie nikt nikogo nie zmusza by poświecił wszystko dla tanca ale ktos kto taniec wybiera musi sie z tym liczyć. Jesli uda mu sie połaczyć to z normalnym zyciem, spełnieniem nie tylko na scenie ale i w zyciu osobistym, itd to cudnie, w końcu mamy tego coraz wiecej przykładów. Dziś np. tancerki wcale nie musza poświecać zycia i bycia żoną i matka dla tańca - oczywiscie przy sprzyjających okolicznosciach..... Grunt to nie poświecać KOGOŚ dla tanca - chyba ze za jego zgodą ;)
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Nati 
Koryfej

Związek z tańcem:
czynny! SB+OEB
Wiek: 33
Posty: 805
Skąd: Zabrze
Wysłany: Wto Paź 16, 2007 6:59 am   

co jeśli dla tańca moglibyście wyjechać gdzieś bardzo daleko np. na 3 lata (powiedzmy do Ameryki :P )... chodzi o to czy zostawilibyscie rodzine i wszystko inne dla wielkiej szansy gdzies tam??? co chodzi o mnie to ja bez wahania :) Jeśli to byłaby taka sietna propozycja jak np. wspaniała szkoła tańca.
_________________
Taniec wymaga człowieka chętnego,
szlachetnego, opanowanego;
człowieka o zrównoważonych siłach.
Dlatego chwalę taniec...
 
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Wto Paź 16, 2007 2:12 pm   

Jeśli mógłbym wtracić swoje trzy grosze w tę wielce gorącą dyskusje to powiem tak: prawdziwe poswięcenie jest bezwarunkowe to znaczy,że nie oczekujemy sukcesu za wszelką cenę. Nagrodą jest sam fakt służenia przedmiotowi naszej miłości. Jaskrawym tego przykładem jest miłość do dziecka.
Wiem,że miłość do sztuki a w tym wypadku do tańca może przybrać podobną formę.
Nazywanie tego egoizmem jest co najmniej nie na miejscu i bardzo ryzykowne bo sytuacji życiowych przeplecionych miłoscią jest wiele. I tak nie można jednej miłości przekladać nad drugą bo wtedy to jest właśnie egoizm. Natomiast gdy bez reszty poświecamy sie tylko jednej miłości to można to nazwac nawet heroizmem.
Torinie na poczatku drogi poświecenia nikt nie myśli o stratach skoro kocha.
Miltonie popieram Twój pkt. widzenia z jednym wszakże zastrzeżeniem,że nie myślisz tylko o sukcesie.
Sukces lub jego brak zawsze weryfikują słuszność obranej drogi ale najczęściej w oczach bliżnich. Czyż mało mamy przykladów ludzi którzy poswiecili życie jednej ideii i pomarli bez poczucia sukcesu a jednak spełnionych , Van Gogh, Cyprian Norvid a także wielu Świętych.
czy mozna tych ludzi nazwać egoistami?
Egoistą jest ten kto więcej bierze niż daje a artystą jest ten co daje po stokroć. Ludziom potrzeba chleba i igrzysk. Artyści dają wlaśnie to drugie
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
Czajori 
Solista Baletu


Związek z tańcem:
na całe życie! :)
Posty: 1638
Skąd: Gdańsk
Wysłany: Sro Paź 17, 2007 1:47 pm   

Father napisał/a:

I tak nie można jednej miłości przekladać nad drugą bo wtedy to jest właśnie egoizm. Natomiast gdy bez reszty poświecamy sie tylko jednej miłości to można to nazwac nawet heroizmem.


W tych zdaniach zaprzeczasz sam sobie, bo poświęcając się jednej miłości przekłada się ją nad inne. Nie wiem, co jest heroicznego w dążeniu do życiowego spełnienia - niemal każdy człowiek to czyni, tyle że z różną intensywnością.
Najwyraźniej emocje przesłoniły niektórym użytkownikom zrozumienie stanowiska Makovej i mojego własnego, gdyż egoizmem nazwałyśmy nie chęć poświęcenia się tańcowi czy innej sztuce, ale odrzucenie bliskich osób i skupienie się wyłącznie na twórczości. Moim zdaniem narażenie bliskich osób na emocjonalne cierpienie czy nawet materialne trudności z powodu dążenia do osiągnięcia celu jest egoizmem. Chcesz coś osiągnąć, poświęcaj się sam. Tylko nie zapomnij zadzwonić czasami do tęskniącej rodziny.

Father napisał/a:

Sukces lub jego brak zawsze weryfikują słuszność obranej drogi ale najczęściej w oczach bliżnich. Czyż mało mamy przykladów ludzi którzy poswiecili życie jednej ideii i pomarli bez poczucia sukcesu a jednak spełnionych , Van Gogh, Cyprian Norvid a także wielu Świętych.
czy mozna tych ludzi nazwać egoistami?


Van Gogh popełnił samobójstwo w czasie nawrotu depresji klinicznej, która spowodowana była m. in. jego niepowodzeniami artystycznymi i samotnością, więc Twój przykład jest wysoce niefortunny. Natomiast porównanie świętych do tancerzy jest niestosowne i go nie skomentuję.
_________________
Anna Pawłowa nigdy nie zakręciła więcej niż dwa piruety, ale jakiż wyraz miały jej arabeski!
Ostatnio zmieniony przez Czajori Wto Lis 10, 2009 9:16 am, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Sro Paź 17, 2007 4:42 pm   

Święci nie zawsze byli tacy święci. Dopiero ludzie wznieśli ich na ołtarze ze wzgledu na to co dokonali.
Nie uważam za niefortune porównanie ich do artystów(prawdziwych) ponieważ i jedni i drudzy się czemuś poświęcili. Czajori! Jeżeli uważasz,że mając na względzie Twoje uczucia religijne popełnilem niezręczność to przepraszam.
A już zupełnie nie rozumiem dlaczego przyklad V. Gogh,a jest nieodpowiedni. Przecierz oddał sie sztuce tak bardzo a jednak nie osiągnął sukcesu za swojego życia. Choroba psychiczna nie ma tu znaczenia. A E. Hemigway, popelnił samobóstwo ponieważ poczuł się tak spełniony,że niedawało mu to szans na stworzenie czegoś nowego i doskonalszego.
To Ty sama sobie zaprzeczasz ponieważ nie zrozumialaś mojego przesłania a mianowicie:
skoro kogoś kochamy z wzajemnością to nie wolno tego poświecić na ołtarzu miłości do sztuki. Chociaż w wielu wypadkach tak sie dzieje i artyście odnoszącemu sukcesy jest to wybaczane pomimo,że nie jest etyczne.
Twój post jest naładowany uczuciem rozgoryczenia. Całkiem niepotrzebnie bo w sumie się z Tobą zgadzam ale niezawsze w życiu tak czynię.

P.S.A skąd wiesz,że mam rodzinę?
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
jazz 
Nowicjusz


Związek z tańcem:
uczeń miłośnik
Wiek: 31
Posty: 2
Wysłany: Sro Paź 17, 2007 7:05 pm   

Myśle (przynajmniej teraz) że mogłabym poświęcić dużo,tylko że gdybym kiedyś doznała poważnej kontuzji i nie mogła tańczyć to zaczełabym żałować że zniszczyłam sobie zdrowie
ALE MAM NADZIEJE ŻE TAK SIE NIGDY NIE STANIE!!!!!!
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Sro Paź 17, 2007 7:40 pm   

Ale udoskonaliłabyś duszę.
Bez ryzyka życie jest do bani.
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
Czajori 
Solista Baletu


Związek z tańcem:
na całe życie! :)
Posty: 1638
Skąd: Gdańsk
Wysłany: Czw Paź 18, 2007 12:20 pm   

Father napisał/a:

A już zupełnie nie rozumiem dlaczego przyklad V. Gogh,a jest nieodpowiedni. Przecierz oddał sie sztuce tak bardzo a jednak nie osiągnął sukcesu za swojego życia. Choroba psychiczna nie ma tu znaczenia.


Przykład jest nieodpowiedni, ponieważ niepowodzenie w sztuce decydująco przyczyniło się do pogłębienia jego choroby psychicznej. Tak więc choroba psychiczna ma tu znaczenie.

Father napisał/a:

To Ty sama sobie zaprzeczasz ponieważ nie zrozumialaś mojego przesłania a mianowicie:
skoro kogoś kochamy z wzajemnością to nie wolno tego poświecić na ołtarzu miłości do sztuki. Chociaż w wielu wypadkach tak sie dzieje i artyście odnoszącemu sukcesy jest to wybaczane pomimo,że nie jest etyczne.


Nic takiego wcześniej nie napisałeś, albo wyraziłeś to bardzo niejasno. Nie polemizowałabym wtedy z Tobą, bo całkowicie się zgadzam z tym, co napisałeś.

Father napisał/a:

P.S.A skąd wiesz,że mam rodzinę?


To była akurat figura ogólna, nie pisałam bezpośrednio do Ciebie
_________________
Anna Pawłowa nigdy nie zakręciła więcej niż dwa piruety, ale jakiż wyraz miały jej arabeski!
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Czw Paź 18, 2007 4:22 pm   

Ok! Czajori. Dziękuję Ci za uwagę jaką mi poświeciłaś.
Pozdrawiam

P.S. A rodzinę mam.
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
Bajaderka 
Pierwszy Solista


Związek z tańcem:
tancerz
Posty: 2382
Skąd: Kraków
Wysłany: Czw Paź 18, 2007 10:56 pm   

Milton- jesteś dopiero na początku "poświęcania " się baletowi, tak myślę. I myślę że do końca nie wiesz co piszesz, znaczy nie- może wiesz, ale nie zdajesz sobie sprawy z tego wszystkiego...
tak naprawdę niekt nie byłby w stanie poświęcić W S Z Y S T K I E G O dla tańca. Nie tylko dla tańca.
Wiesz, mi sie kiedyś też tak wydawało...
ale życzę wytrwałości.
_________________
You can take the Dancer out of the Dance, but you can't take the Dance out of the Dancer
 
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Czw Paź 18, 2007 11:04 pm   

Bajaderko! Marzeń nie można leczyć bo one nie chorują. Można sie ich pozbywać ale nie radzę bo człowiek naprawde żyje dopóki je ma.
Marzeń nie mają komputery i cyborgi.
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
Ostatnio zmieniony przez Kasia G Pią Paź 19, 2007 3:10 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Bajaderka 
Pierwszy Solista


Związek z tańcem:
tancerz
Posty: 2382
Skąd: Kraków
Wysłany: Czw Paź 18, 2007 11:55 pm   

Father-marzenia można leczyć, uwierz mi:-) A poza tym, nie piszesz na temat bo to jest akurat w moim podpisie;)
_________________
You can take the Dancer out of the Dance, but you can't take the Dance out of the Dancer
 
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Paź 19, 2007 3:15 pm   

Bajaderka napisał/a:
Father-marzenia można leczyć, uwierz mi:-)


Mysle, ze nie stworze offtopu bo wszytsko dotyczy tego samego tematu. Nie wydaje mi się, zeby można było tak do końca wyleczyć marzenia - dowód na to jest tu: dlatego tu wszyscy (większosć ) jesteśmy. Rzecz polega na sile i skali marzeń - jesli nie bylismy skłonni poświęcić wszystkiego tancowi (albo się to nie udało) to realizujemy je inaczej: chodzimy na zajecia dla amatorów, piszemy na forum, oglądamy balety, piszemy o nich ... :) to w kwestii marzen o tancu, o zwiazku z tancem - leczenie marzeń moze daje jakies skutki, ale na pewno nie stuprocentowe ;)
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Torin 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
miłośnik baletu :)
Wiek: 57
Posty: 1577
Skąd: ja się tu wziąłem ??
Wysłany: Pią Paź 19, 2007 3:21 pm   

Myślę, że Bajaderce chodziło o wyleczenie sie ze skutków marzeń. Skoro jest w szpitalu to pewnie destruktywnych.
Ja to rozumiem tak, że marzenia nas nakręcają - ale mogą przekształcić sie w siłę niszczącą (obsesje .. ?). A wtedy to już trzeba je leczyć :)

Torin
_________________
Statler - Świetny jest ten spektakl. Leczy moje dolegliwości.
Waldorf - A co ci dolega ?
Statler - Bezsenność !!!
 
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Pią Paź 19, 2007 4:12 pm   

Bajederko! nie wiedzialem,że jesteś w szpitalu. W takim razie ,życze Ci wyleczenia sie z choroby ale nie z marzeń.Marzenia nie zawsze sie spelniają ale zawsze zostawiają w nas pozytywne ślady (nie mówię o obsesji).
Kasiu G. i Torinie! Zgadzam się z Wami a nawet jestem przeciw.
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
M. 
Koryfej


Wiek: 39
Posty: 737
Skąd: znad morza :)
Wysłany: Pią Paź 19, 2007 11:04 pm   

W kwestii leczenia marzeń M. wie sporo. Co prawda nie chodzi o balet a o inną sprawę, która wymaga myślę, że podobnego poświęcenia. Oj wiele lat M. wmawiała sobie, że ta droga jest nie dla niej, że za trudna, że M. nie ma pradyspozycji ani nawet szans na to... i spychała myśli o tym szalonym i absurdalnym (tak jej się kiedyś wydawało) pomyśle w najgłębsze zakątki duszy, zakopując je na długie miesiące i uciszając wszelkimi możliwymi sposobami. Ale co jakiś czas, jakby skrzat jakiś wredny i przebiegły ukłuł to tu to tam niespodziewanie i przez głowę M. przebiegała cichutka myśl "a może jednak?". "Nie! Nie, przecież Ty jesteś zupełnie inna"- broniła się racjonalnie dziewczyna- "to jest nie dla ciebie!". Jednak, któregoś wieczora malutki kawałek M. poczuł, że być może jej marzenie jest możliwe do zrealizowania (...i ta dziwaczna wiara w tajemnicze moce sprzyjające marzycielom, która się pojawiła po przeczytaniu "Alchemika"). Z resztą miała już trochę dosyć tego podgryzania i pojawiającego się wciąż pytania o to co by było gdyby zdecydowała się zaryzykować i powalczyć? A noż się uda? A nawet jeśli nie, to przynajmniej będzie miała czyste sumienie, więdząc, że zrobiła wszystko by spełnić swoje ciche marzenie...

Postawiła wszystko na jedną kartę i zostawiła wszystko co wydawało jej się wtedy ważne. A gdy minęło trochę czasu i ciężkiej pracy zdobyła co chciała. Okazało się jednak, że jej marzenie nie jest do końca takie jak je sobie wyobrażała. Weszła jednak na pewną drogę i pomimo tego, że często narzeka a to na niewygodne obuwie a to na niesprzyjające wiatry, że wędrówka nie idzie jej tak dobrze jak planowała, coś jej podpowiada, że w każdej chwili może zmienić szlak, którym podąża na łatwiejszy albo ciekawszy...na razie tego nie robi bo przeczuwa, że pomimo wszystko to właśnie jest jej miejsce...

M. jest przekonana, że jeśli jakieś nawet niedorzeczne marzenie cudem się w nas zakorzeni, to strasznie trudno jest się go pozbyć i dużo łatwiej (aż sama się dziwię, że napisałam "łatwiej" - ale to już inna bajka pod tytułem "nikt nie mówił, że będzie łatwo" albo "gdyby miało być łatwo ty byłabyś gdzie indziej" :wink: ) dla "świętego spokoju" wyjść mu naprzeciw :D

No ale to nie o tańcu więc można skasować :wink:
 
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Pią Paź 19, 2007 11:27 pm   

A to dobre. Już gdzieś to kiedyś czytałem. Brzmi jak bajka o szewczyku i pięknej królewnie.
Skasować? Absolutnie! Byłaby to niecna bezduszność. Przecierz taniec to takie marzenie?
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
M. 
Koryfej


Wiek: 39
Posty: 737
Skąd: znad morza :)
Wysłany: Pią Paź 19, 2007 11:53 pm   

Hehe, tak brzmi! Choć zapewniam, że takie brzmienie to jedynie skutek literackiego ubarwienia opowieści. Jak wszyscy wiemy w życiu by marzenia mogły się urzeczywistnić musi polać się krew, pot i łzy. Jednak trzeba mieć coś z dziecka wierzącego w takie bajki, ideały, zasady i te wszystkie inne mało istotne i niemodne pierdoły...strasznie nieżyciowe to i brzmi jak frazes, prawda?
 
 
     
Torin 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
miłośnik baletu :)
Wiek: 57
Posty: 1577
Skąd: ja się tu wziąłem ??
Wysłany: Sob Paź 20, 2007 12:01 am   

Pięknie piszesz .....
A to co piszesz nie jest frazesem - to czasem sama esencja życia. A to że pot że krew że łzy - to sól ziemi. Bez tego nie czujemy że wzrastamy !

Torin
_________________
Statler - Świetny jest ten spektakl. Leczy moje dolegliwości.
Waldorf - A co ci dolega ?
Statler - Bezsenność !!!
 
 
     
Piotr Malaga 
Adept Baletu


Wiek: 48
Posty: 169
Skąd: Kraków
Wysłany: Sob Lis 17, 2007 2:17 am   

Zauważyłem, że chyba mylimy dwa rodzaje poświęcenia w naszej dyskusji.

Poświęcenie takie powszednie, które jest udziałem i koniecznością większości ludzi, oraz Poświęcenie przez "duże P" będące aktem heroizmu, gdy jednorazowo gramy dużą stawką.

To może zawile napisane, więc postaram się obszerniej wyjaśnić.

Ogólnie poświęcenie, to osiąganie pewnego celu jakimś kosztem. Jeżeli chcę zrobić rzeźbę, to muszę poświęcić np. klocek drewna, narzędzia (które częściowo się zużyją), swój czas a być może zdrowie - bo mogę się skaleczyć, albo wręcz mieć poważny wypadek.

Jeżeli chcę zrobić naprawdę profesjonalną rzeźbę, to może będę musiał poświęcić 1000 klocków drewna, wiele kompletów narzędzi, lata czasu i zdrowie, żeby nauczyć się dobrze rzeźbić?

Każdy z nas, każdy człowiek poświęca swoje życie - świadomie czy nie. Poświęca czas, zaangażowanie, inne środki. Kiedy tylko ktoś nie boryka się z podstawowymi problemami egzystencji - to znaczy ma co zjeść i nie marznie bo ma dach nad głową, chce coś/kogoś kochać. Potrzebuje mieć coś, czemu/komu mógłby się poświęcić - w pełni i bezgranicznie.

Istnieją w nas takie dwie potrzeby jednocześnie - brania i dawania, egoizmu i altruizmu. Chcemy mieć jak najwięcej od innych, żeby mieć jak najlepiej i żeby było nam na świecie dobrze. Ale chcemy też być dobrzy w dawaniu, żeby inni coś od nas mieli - w ten sposób zyskujemy sympatię innych. Ale to nie jest kupowanie sympatii za dobre uczynki, to nie działa na zasadzie wet za wet, tylko raczej ogólna życiowa postawa oddaje pewną wzajemność. Mało kto chce być wyłącznie darmozjadem. Na te dwie potrzeby nie można patrzeć oddzielnie - one są powiązane, współistnieją. Kiedy kogoś kochamy, to zwykle dlatego, że ten ktoś podoba się nam i oczekujemy wzajemności. Kiedy ktoś kocha nas, to bardziej się nam podoba i wzbudza w nas wzajemność miłości, poświęcenia się dla tej osoby.

Myślę, że poświęcenie takie zupełnie bezinteresowne to chyba jest niemożliwe. Zawsze jest w jakimś celu, dostajemy coś w zamian. Nawet jeżeli ktoś poświęca się tak, że jedzie na pustynię leczyć trędowatych, nie liczy ani na kasę, ani na rozgłos, to jednak czegoś dla siebie w tym poświęceniu szuka. Może realizacji siebie, samospełnienia? Zadowolenia, że komuś się pomogło? Uważam, że nagroda zawsze jest, ale niekoniecznie na zasadzie wet za wet, dostania czegoś konkretnego. Father pisał o poświęceniu się dziecku - tutaj rodzic też ma nagrodę w takiej postaci, że liczy na jakieś owoce tego poświęcenia - że dziecko uda się wychować.

Dni każdego z nas są policzone, a więc nasz czas zostanie na coś poświęcony. Zamieni się w coś innego. Można więc mówić, że poświęca się czemuś lub komuś swoje życie.

Ludzie poświęcają się różnym ideom, np. religijnym, albo pracy w różnych zawodach, albo innym osobom - małżonkowi, dzieciom, innym obcym którzy takiego poświęcenia potrzebują - np. w hospicjum.

I na tym tle balet nie wydaje mi się jakimś specjalnie uprzywilejowanym zawodem w sensie poświęcania, zgadzam się z VisVersa. Owszem, wymaga ogromnych wyrzeczeń, ogromnego poświęcenia i tu się raczej wszyscy zgadzamy.

Ale pomyślcie o pracy górnika który rąbie węgiel na przodku w pyle węglowym; często ginie albo zostaje ciężko okaleczony bo wybuchnie metan, albo zawali się chodnik. O pracy chirurga, któremu mimo największych starań, wykształcenia, doświadczenia czasami pacjent umiera pod rękami - w wyniku jego ewidentnego błędu, bo każdy czasami robi błędy... albo umiera, ale nie wiadomo czy inaczej prowadzona operacja mogła go uratować czy nie - jak to sprawdzić? Co wtedy czuje lekarz? O marynarzach (już właśnie VisVersa pisał o nich) albo pracownikach np. platformy wiertniczej, którzy w miejscu pracy spędzają całe miesiące z dala od rodziny...

Każdy zawód wymaga poświęcenia, choć każdy ma swoją specyfikę i aby móc go wykonywać poświęca się różne rzeczy. Nawet informatyk - niby ma łatwą i przyjemną pracę, siedzi sobie za biurkiem i klepie w klawiaturę. Mało niebezpieczeństw, wysiłku fizycznego brak... jednak są tacy informatycy, którzy latami wykonują swój zawód po kilkanaście godzin dziennie, przez resztę czasu tylko śpią, jedzą i chodzą do WC. Nie dlatego że muszą, ale że chcą - świadomie decydują się na to.

I mimo konieczności takich poświęceń ludzie chcą być górnikami, lekarzami, marynarzami... i tancerzami. Robią to i odnajdują spełnienie, sens swojego życia.

W tym sensie przyznaję rację Fatherowi i Miltonowi - poświęcenie, takie bezgraniczne, po prostu w nas jest. Jeżeli ktoś poświęca się właśnie akurat dla tańca bo kocha taniec, to jest to jego wybór. Zauważcie jednak proszę, że nie tylko tancerz poświęca się dla tańca... inne osoby z którymi pracuje również - np. jego nauczyciel, choreograf - realizują swoją miłość do tańca.

Ale jest druga istota poświęcenia, to dramatyczne wybory o dużą stawkę. Poświęcenie heroiczne, duża stawka a więc duże ryzyko.

Podam przykłady - tancerz ma spektakl, ale jest kontuzjowany. Jego kontuzja może się zagoić i dobrze rokuje, ale aktualnie jej stan jest tak ostry, że występ może się skończyć trwałym okaleczeniem. Wybór jest taki: poświęcić zdrowie dla tego jednego występu albo zrezygnować ze spektaklu (konkursu, egzaminu)...

Nie mogę generalizować - każda sytuacja jest inna, za każdym razem ta decyzja należy do danej osoby i myślę, że trzeba ją uszanować. Wielu w takich sytuacjach poświęcamy się naszej miłości. To piękne i romantyczne, takie heroiczne poświęcenie. Ale zwykle jednocześnie jest głupie i w konsekwencji okazuje się niestety zdradą tego, co kochamy... Bo być może dla tańca byłby bardziej potrzebny ten tancerz tańczący przez lata później, niż dający jeden występ żeby resztę czasu spędzić sparaliżowany, a wtedy już trudniej się poświęcić...

Agacior13, pisałaś o Pawle Płońskim, który stracił nogę. Można powiedzieć, że stracił ją w wyniku poświęcenia dla tańca - to był wypadek. Nie wierzę raczej, że świadomie poświęcił swoją nogę żeby raz wystąpić, że był to taki heroiczny wyczyn. To do tancerzy nie pasuje.

Kończąc - moim zdaniem należy poświęcić wiele, nie tylko w tańcu. Ale nigdy wszystko. Gdy ryzyko jest zbyt duże, trzeba odpuścić. Ja wiem, że miłość jest ślepa (niestety) ale niech przynajmniej pyta o drogę :) i bada krawężnik laską :) I tutaj zgadzam się z Makovą i z Czajori, że rozsądek i niekiedy rezygnowanie jest potrzebne. To jest na dłuższą metę w imię naszej miłości po prostu, żeby właśnie lepiej się jej poświęcić, a nie głupio.

Wiem już, że są czasami takie sytuacje, że nawet kiedy się bezgranicznie kocha, nie powinno się tej miłości za wszelką cenę realizować. W imię tej miłości właśnie, w imię obiektu tej miłości...

Czasami kochając kogoś musimy mu pozwolić odejść, jeżeli on tego chce. Możemy oczywiście zrobić wiele, możemy próbować go zatrzymać, ale nie możemy tego zrobić na siłę, zdecydować za kogoś... choć cierpimy, to poświęcanie w takiej sytuacji wszystkiego nie jest właściwe.

Z tańcem też tak bywa - jeżeli go kochamy, to powinniśmy poświęcić mu bardzo wiele, ale nigdy wszystkiego... bo to przecież nie jest dobre dla tańca.

Ach, przypomniała mi się jedna anegdotka, ale to już nie w tym poście - nikt nie będzie czytać takiej długiej epistoły. Następnym razem.

A tymczasem życzę nam wszystkim takich wyborów w poświęcaniu się, żeby taniec jak najbardziej na tym skorzystał :) i my przy okazji również.
_________________
Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Kózka skacze, kózka meczy, mówi czasem mądre rzeczy.
 
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Sob Lis 17, 2007 9:23 am   

Piotrze to co napisałeś jest zgodne z "Teorią Samolubnych Genów". Nie bedę tego rozwijal bo wyjdzie straszny elaborat. Powiem tylko ,że zgodnie z ta teorią kazda istota żywa ma zakodowne zachowania altruistyczne w celu bezpośredniego i pośredniego wpływania na zachowanie i co najważniejsze udoskonalenie wlasnego gatunku.
Co ma do tego poświęcenie sie sztuce tańca czy innym sztukom? A no ma. Rozwijanie sztuk wszelakich służy innym do ich lepszego i pełniejszego rozwoju co nie będzie odkrywcze jeśli powiem ,że nastepne pokolenia są o te doswiadczenia bogatsze.
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   

Odpowiedz do tematu Dodaj do serwisow: Bookmark and Share
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,28 sekundy. Zapytań do SQL: 13