Wysłany: Sro Lut 28, 2007 8:45 pm Co potrzebne na pierwszą lekcję?
Bardzo możliwe, że w niedługim czasie zacznę chodzić na zajęcia tańca współczesnego, dlatego mam do Was pytanie: co będzie mi potrzebne na pierwsze zajęcia? Bo mam problem i nie wiem, czy ten taniec tańczy się w baletkach plastycznych, na bosaka czy jak...:) No i strój - konieczne jakieś body itp? Wybaczcie moją niewiedzę, ale jak dotąd poruszałam się tego w świecie flamenco:D.
_________________ Aprisa y bien no puede ser. Co nagle to po diable.
Długie spodnie (sportowe), bluzka z krótkim rękawem (ale lepiej bardziej obcisła niż szeroka jak np. t-shirt, bo może się za bardzo plątać), skarpetki lub bose stopy (zależy od podłogi i rodzaju ćwiczeń - lepiej na wszelki wypadek wziąć skarpetki, które zawsze można przecież zdjąć).
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
No więc jestem już po pierwszych zajęciach:). Prowadzi je pani Dorota Hołownia - bardzo miła osoba. Co prawda tylko godzinka, ale podobało mi się. Duuużo rozciągania i ogólnie ćwiczeń, które pomogą w świadomowym kontrolowaniu ciała. Te ćwiczonka mają tylko jeden problem - jestem strasznie koścista (pewnie jak większość z Was) i jak są jakieś w siadzie itp. to mam obite wszystkie kości hehe:P. Ale i tak mi się bardzo podobało...
_________________ Aprisa y bien no puede ser. Co nagle to po diable.
ja także chodzę na taniec współczesny i to już dość długo ale jeszcze nie znalazłam sposobu by moje baletki nie ślizgały sie tak bardzo na podłodze przy rożnych obrotach i innych takich czy możecie mi coś doradzić? dodam ze ćwiczę w baletkach skórzanych z dzielona podeszwa. Z góry dziękuje za wszystkie odpowiedzi i przepraszam ze w tym wątku ale wydal mi sie najbardziej odpowiedni
kalafonia (jest o niej gdzieś wątek). ale zostawia białe smugi i no i brudzi podłogę (zaczyna się kleić).
inny sposób to na pewno cola czy piwo, ale na takie normalne zajęcia to chyba nie jest dobry pomysł...
_________________ Na forum wróciłam po 2 latach, widać nie da się żyć bez tańca, chociaż już zapewne do niego nie wrócę. Trochę jakby nowe życie.
Nie wiem, czy wróciłam na stałe, może za chwilę znów zniknę. Ale co jakiś czas zaglądnę.
Związek z tańcem: oby wieczny!
Wiek: 73 Posty: 2627 Skąd: z dwóch końców Polski;D
Wysłany: Nie Maj 20, 2007 11:56 am
Cola to porażka. Tylko kleisz się do podłoża i starcza na bardzo krótko. No i brudzi baletki.
Jak już wspomniano wyżej, kalafonia
Chociaż to zależy jeszcze od rodzaju podłogi, na której ćwiczysz
Te ćwiczonka mają tylko jeden problem - jestem strasznie koścista (pewnie jak większość z Was) i jak są jakieś w siadzie itp. to mam obite wszystkie kości hehe:P. Ale i tak mi się bardzo podobało...
Ja mam ten sma probelm. Robimy jakieś przewroty a potem cały kręgosłup w sianiakch Potłuczone kolana itd.
Tak nawiasem mówiąc nienawidzę współczesnego !!
_________________ Klawisze pianina są czarne i białe, ale grają niczym milion kolorów w Twojej podświadomości.
Ja nie ćwiczę współczesnego w baletkach. Nie sprawdzają się - w ogóle się wtedy nie czuje podłogi, a to bardzo ważne. Zwykle w skarpetkach, które ewentualnie można podwinąć (aby np. pięta nie była w skarpetce), czy odciąć palce, itd. Jeśli podłoga jest wyjątkowo śliska, albo układ tego wymaga (w sensie: dużo elementów, przy których w skarpetkach można się po prostu zabić ), to bez.
Generalnie najlepiej jest ćwiczyć współczesny właśnie bez skarpetek, ze względu na to, że najlepiej czuje się wtedy podłogę, i uczy się prawidłowej pracy (w skarpetkach zawsze jest inna równowaga, inne tarcie, itd.), ale wiadomo, że jakby tak zawsze ćwiczyć boso, to szybko by ze stóp nic nie zostało
Cheryl - właśnie rzecz w tym, żeby się nauczyć rzucać po podłodze tak, by się nie uszkodzić
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Wedlug mnie cienkie skarpetki są wskazane. Dają lepszy poślizg np. przy obrotach i chronia stopę. Bez skarpetek mam często pozdzieraną skórę na wierzchu stopy.
A co do siniaków, to po dwóch latach tańca przestałam je mieć. Czasami może jakiś mały na kolanie. Ale na początku na kręgosłupie i łokciach miałam po każdej lekcji.
Tak, ale wlasnie rzecz w tym, zeby umiec zrobic obrot bez skapretek - na scenie przeciez jest sie boso...
W skarpetkach inaczej sie tanczy, czasem pewne lementy robi sie zbyt 'asekuracyjnie', bo jest np. za slisko, i trzeba uwazac, zeby sie nie nauczyc przez to zlych nawykow.
Chociaz cwiczenie zawsze boso wymagaloby chyba duzo poswiecenia i braku szacunku do swoich stop
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
z robieniem obrotów bez skarpetek sporo osób ma właśnie problemy. stopy są bowiem dość "tępe" i nie jest łatwo to opanować, a dla niektórych jest to nawet bolesne...
ja używam od jakiegoś czasu skarpetek z wyciętymi palcami i jest całkiem dobrze.
_________________
- A sztuka? - zapytał.
- Jest chorobą.
A ja wynalazlam inna mdetode:kiedys wszystko robilam tylko w skarpetkach,bo bez nich piekly mnie stopy,ale pewnego razu narobilam sobie pecherzy na calych stopach(co prawda nie moglam chodzic przez tydzien),ale teraz np.na podbiciu mam takie twarde i bez problemu moge 'krecic' obroty! Polecam...
Ja tancze od 4 lat.
pamietam ze na pierwsze zajecia zabralam krotkie spodenki, luzna bluzke na krotkim rekawku, i skarpety z obcietym palcami(od skarpety oczywiscie ja swoje palce od stóp nadal mam:)) i pamietam z ebylam wkurzona bardzo bo niektore dziewcyzby mialu juz baletki
mysle z ena pierwsze zajeci trzeba wziac wygodne dpodnie do cwiczen bluzke(nie za ciepla) cos do picia i koniecznie zwiazane wlosy!
a baletki od razu nie koniecznie na boso lepiej tez nie cwiczyc lepiej w skarpetkach:)
skarpetki? a nie lepiej by wam bylo z pol baletkami czy jak to sie nazywa? takie ktore sa tylko na palce, piet nie maja, a trzymaja sie za pomoca gumki?
_________________ Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.
Baletki na współczesny absolutnie nie!!!
Baletki i półbaletki zwężają stopę, a czasami dobrze jest móc rozczapierzyć palce. Raz, że to większa podstawa i pomaga w utrzymaniu równowagi i przyczepności (patrz gekon, albo inna jaszczurka ), dwa jest całkiem inny kontakt z podłożem, bosą stopą, albo przez skarpetkę wszystko czuć i o to chodzi.
Związek z tańcem: tancerz, miłośnik
Wiek: 32 Posty: 171 Skąd: Bełchatów
Wysłany: Sob Kwi 05, 2008 12:17 pm
Kurdę... Ja cwiczyłam kiedyś w getrach. Tzn. nie zakładałam ich na samą łydkę ale też na stopę do palców. Już jakiś czas temu przestałam i powiem szczerze, że trudniej było mi kręcic piruety czy zwykłe chaines.. Na scenie na mamy żanych "ślizgaczy" na nogach i trudniej jest się obrócic. Ja jestem przeciwniczką cwiczenia w skarpetkach...
Zgadzam się, że skarpetki czasami ułatwiają kroki, a potem na scenie okazuje się, że to nie tak łatweo. U mnie liczba piruetów ściśle zależy od śliskości skarpetek niestety.
Natomiast na boso mam momentalnie pozdzieraną skórę na stopach.
Znacie może jeszcze jakieś przepisy na lepszy poślizg (do obrotów) przy tańczeniu boso?
Słyszałam o talku (jeszcze nie sprawdzałam).
W domu spróbowałam też okleić sobie podbicie takim plastrem (do przymocowywania opatrunków, taki na szpulce) , sprawdza się b. dobrze, tyle, ze zostawia ślady na podłodze i wygląda na stopie zupełnie nieestetycznie.
Może wiecie jak szybko 'zahartować' podeszwę stopy, by zrogowaciał naskórek i wytworzyła się 'skorupka'
Albo może są jakieś specjalne rzeczy, które zakłada się podbicie. Chodzi mi o rozwiązanie nadające się na scenę, więc skarpetki z wyciętymi otworkami nie wchodzą w grę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach