Ja uważam się za specjalistę robienia sobie garderoby w nietypowych miejscach. Czasami w teatrze jest po prostu tłok, nie ma dostatecznej ilości garderób. Zamiast dzielić toaletkę z 2 innymi osobami wolę iść na korytarz, na zaplecze albo w inne ustronne miejce, byle niedostępne publiczności.
Czasami to wynika po prostu z warunków - w knajpie, markecie czy w plenerze organizatorzy płacą, ale zupełnie nie wiedzą co jest grane:
-"a Wy jesteście profesjonalnymi tancerzami? No wiecie, żeby jakieś jezioro łabędzie zatańczyć albo coś, żeby szpagaty były"
Nie mają pojęcia co jest potrzebne gdy tancerze się przygotowują, warunki uzgadnia się z kimś innym a na miejscu jest ktoś, kto o niczym nie wie A czasami z góry mówią - mamy tylko taką klitkę, musicie sobie poradzić.
Czasem więc garderobę mam w kuchni, w krzakach, w toalecie... Niekedy rozbieramy się w jednym pomieszczeniu do rosołu - chłopcy/dziewczyny, ale nikogo to nie gorszy, nikt nie patrzy bo jest zajęty występem.
Znam trochę z tego co opisałeś - przebieranie się w małych klitkach, czy gdzieś w jakimś kąciku za kulisami, za jakimś pianinem, etc.
Tak samo jak przebieranie się 'koedykacyjne' - kwestia przyzwyczajenia, w tej chwili dla mnie to no problem, zwłaszcza że parę razy zdarzyło mi sie grać w niepełnej odzieży (tudzież wiecej odkrywającej niż zakrywającej ).
Ale generalnie nie narzekam na garderoby i 'garderoby', bo jakie by one nie były, zawsze spotykałam sie z życzliwoscią organizatorów, którzy dawali to, co mieli. Chociaż czasem fajnie się przebrać się w normalnej garderobie, dostać specjalnie przyniesione kanapki i napoje, i usiąść przed normalnej wielkosci lustrem i sie umalować
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 31 Posty: 1516 Skąd: Kraków
Wysłany: Sro Sty 25, 2006 10:26 pm
makova_panienka napisał/a:
to jest wszystko nic w porównaniu z warunkami na pierwszej próbie scenicznej przed galą. co roku każą nam przebierać się na widowni. a my się co roku tak samo dziwimy...
u nas tez tak jest na pierwszej próbie przed wystepami (nie w dzień występu). Czyżby to było w NCK makova??
Bardzo lubię jak dostakemy za garderoby takie dużo sale (na nich mozna spooookooooooojnie cwiczyc, tylko są panele). Jest na nich duzo krzeseł, lustra w prawdze nie ma ale chodzimy sie malowac gdzieindziej.
Dla mnie jak na razie najbardziej ekstremalna przebieralnia to namiot wojskowy - tym bardziej ekstremalna, ze występowałysmy w II połowie października ubrane w leciutkie sukieneczki
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 31 Posty: 1516 Skąd: Kraków
Wysłany: Sro Sty 25, 2006 10:37 pm
w namiocie to ja sie jeszcze nigdy nie przebierałam... Ale nigdy nic nie wiadomo co będzie w przyszłości... a przenośna garderoba bardzo fajna jakby ktoś chciał tańczyc np... w parku lub na rynku
O własnie, a propos to ja występowałam kiedyś na rynku, w ramach jakieś festiwalu czy obchodów miasta, już nie pamiętam, to było gdzieś pomiedzy Bydgoszczą a Poznaniem chyba...
Przebieraliśmy się wtedy w naszym busiku.
Co ciekawe, tego samego dnia rano mielismy też tam próbę sytuacyjną, więc ludzie mogli nas podziwiać jak się męczymy z martwa materią, np. w postaci tzw. podłogi (z takiego ciężkiego materiału).
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
Też się przebierałam w namiocie.... trzeba było uważać na psie odchody (bo to był namiot bezpodłogowy), na mokrą trawę i na to, żeby nikt nie podglądał (był festyn,a te namioty miały "okienka", więc trzeba było pilnować....)
_________________ Na forum wróciłam po 2 latach, widać nie da się żyć bez tańca, chociaż już zapewne do niego nie wrócę. Trochę jakby nowe życie.
Nie wiem, czy wróciłam na stałe, może za chwilę znów zniknę. Ale co jakiś czas zaglądnę.
Związek z tańcem: nałogowiec
Wiek: 33 Posty: 342 Skąd: 3miastko
Wysłany: Czw Sty 26, 2006 6:08 pm
Najlepsze wystepy sa w czerwcu na "Bajnutkowych opowieściach" w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Trzy dni konecrtów po 2,3 dziennie. Pierwszego dnia wyjazd o 6:30, więc wszytskie zaspane, ale tak czy siak atmosfera hmmm gorąca... Po 20 minutach wsiada nasza Pani patrzy nam w oczy i bezpośrednim tonem mówi, która ma wiecej spac. Potem Zaczynają się poprawki, czyli przysywanie róznych rzeczy, czy jak swego czasu poprawianie drobnych warkoczyków, które sie rozwaliły. Tuz po 7 próba na scenie. Najlepsza próba miała miejsce w zeszłym roku kiedy to musiałyśmy nauczyc sie wspołpracować z pewnym śpiewakiem, który to wychodził po naszym 4 osobowym układzie i śpiewał, ze rzekomo chce sie z którąś z nas umówić Po próbie to standart, przygotowania makijaż i czesanie z czym zawsze mam problem zwgl. na ciezkie włosy. W trakcie spektakli nie lubie tych szybkich przebiórek na wdechu, a potem stania i czekania bo cos sie przedłuża.Czewrwocwe wystepy sa jednymz najlepszych wydarzen roku i kiedy wracamy po trzecim dniu jesteśmy zmeczone i przygnębione, ale takze gotowe na następny rok pracy
Ciao!
Heh, wiadomo co się dzieje za kulisami "za pięć dwunasta"...
A jak przygotowujecie sie do ważnego występu tydzień, dwa wcześniej???
Czy macie jakies specjalne metody na poprawienie "na szybko" kondycji, rozciągniecia?
Co robicie aby tego konkretnego dnia być w doskonałej formie?
A na dzień przed (oprócz oczywiscie sprawdzenia n-ty raz czy WSZYSTKO co mogloby się przydac jest spakowane ) ???
Czy warto na przykład w przeddzień forsować się, rozrywać na siłę, czy może lepiej zrobić to dzień wcześniej i dać wypocząć mięśniom i ścięgnom?
Co jecie aby jednocześnie mieć energię i czuć sie lekko?
ja na dzień przed występem zwykle daję sobie trochę luzu ;] czekolada to lek na wszystko ^.^
p.s. zmniejsz avatar
_________________ Na forum wróciłam po 2 latach, widać nie da się żyć bez tańca, chociaż już zapewne do niego nie wrócę. Trochę jakby nowe życie.
Nie wiem, czy wróciłam na stałe, może za chwilę znów zniknę. Ale co jakiś czas zaglądnę.
Na tydzień czy dwa przed występem nie myśli się za bardzo o jakimś poprawianiu kondycji, bo próby i lekcję są wystarczająco intensywne i męczące. Co najwyżej myśli się o szybkim schudnięciu (co nie znaczy, że ktoś zaczyna się wtedy bardzo drastycznie odchudzać - trochę energii trzeba mieć, żeby wytrzymać zintensyfikowany wysiłek fizyczny).
Ja generalnie nie myślę o takich rzeczach jak poprawa rozciągnięcia, kondycji, itd., bo wychiodzę z założenia, że nad tym pracuję codziennie, a na scenie widać efekty mojej regularnej pracy nad ciałem, i nie da się oszukać i zrobić w 2 dni czegoś, na co się pracuje tygodniami czy miesiącami.
Zresztą dla mnie wtedy ważniejsze jest umieć odpocząć, uważać na przeciążenia (szczególnie uniknąć kontuzji i urazów z przeciążenia), no i skupiam się wtedy bardziej nad tańcem jako całością, nie tylko jako technika 'stój prosto i wykręć nogi', bo nie to jest najważniejsze dla widza.
Z tą doskonałą formą tego dnia bywa różnie. Zwłaszcza, jak komuś przez duży wysiłek i stres odnawiają się kontuzję, i inne przeciążenia, zmęczenie, czy niewyspanie.
Ale generalnie dobrze się postarać, żeby się wyspać, i zjeść coś, to naprawdę daje energię .
_________________ "Plié is the first thing you learn and the last thing you master" Suzanne Farrell
A ja pamiętam jak kiedyś miałyśmy występ w holu Dworca Gł. PKP i przebierałyśmy się w pomieszczeniu, gdzie wcześniej znajdowała się mikroskopijna księgarnia w owym holu, zatem jedyne czego tam nie brakowało to ogromne regały na książki. Niestety musiałyśmy (było nas 4) dzielić to pomieszczenie z jakąś parą tańczącą taniec towarzyski i tak się złożyło że oni zajęli kuchnię na zapleczu. My co prawda miałyśmy więcej miejsca, a okna od zewnątrz były przyciemniane, ale ludzie, (szczególnie dworcowi żule ) którzy tamtędy przechodzili mieli musieli wszystko widzieć, bo się zatrzymywali i na nas gapili. Muszę przyznać że to było z lekka krępujące
_________________ "Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy..."
:*
Związek z tańcem: nauczyciel baletu
Wiek: 36 Posty: 1102 Skąd: Kraków
Wysłany: Pon Cze 04, 2007 10:30 pm
Muszę przyznać, że po ostatniej Krakowskiej Paradzie Smoków i pikniku rodzinnym przy Wawelu, gerderobom - namiotom mowie zdecydowane NIE!!! (była wielka ulewa trwajaca prawie 2 godz i w namiocie bylo bloto, a my w kostiumach tam siedzialysmy)
_________________ Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu...
Związek z tańcem: tancerz, choreograf
Wiek: 36 Posty: 808 Skąd: Koszęcin
Wysłany: Pon Cze 04, 2007 11:53 pm
Ja sie przebieralam w autokarze TRAGEDIA! Juz chyba bym wolala na jakiejs lace albo w namiocie. W autokarze nie dosc, ze kazdy przechodzien podziwia nasze wdzieki, to jeszcze miejsca brak. Jest tak ciasno, ze nie mozna swobodnie usiasc a co dopiero ubrac sie w paczke albo w ogole, wykonac jakis manewr
_________________ Nikt nie zobaczy łez przez wnętrze płynących i nikt nie usłyszy skargi z warg zaciśniętych głucho.
Związek z tańcem: uczennica
Wiek: 31 Posty: 1516 Skąd: Kraków
Wysłany: Wto Cze 05, 2007 12:20 am
Przebierałam się w namiocie na Rynku Głównym w Krakowie... Genialne to było bo namiot miał wielkie dziury i w ogóle polowa jednej ściany nie była zasłonięta. Miejsca było malutko, a rzeczy leżało tam mnóstwo. Zostawiłam tam spodnie (z występu), a potem prawie poszłam w baletkach a spacer po mieście (zapomniałam zmienić ).
Związek z tańcem: oby wieczny!
Wiek: 73 Posty: 2627 Skąd: z dwóch końców Polski;D
Wysłany: Wto Cze 05, 2007 12:44 am
Nas kiedyś posłano do garderoby, znajdującej się w budynku niedaleko sceny na świeżym powietrzu
Niby fajnie, tylko że padał deszcz(i to dosyć ostro), a ty sobie biegnij w pointach przez deptak O.O
A kto z was przebierał się w autokarze?? Bardzo miłe uczucie jak wypina się pupę przez okno i wszyscy się na ciebie patrzą
ja także się przebierałam w autokarze notabene miałam wątpliwą przyjemność przebierania się w autokarze, który akurat naprawiali jacyś panowie niezbyt speszeni tym, że stado dziewczyn przebiera się nad ich głowami i przesyła im ujmująco wredne spojrzenia pt. 'zboczeńcy, mogliby wyjść!'
_________________ Na forum wróciłam po 2 latach, widać nie da się żyć bez tańca, chociaż już zapewne do niego nie wrócę. Trochę jakby nowe życie.
Nie wiem, czy wróciłam na stałe, może za chwilę znów zniknę. Ale co jakiś czas zaglądnę.
Ja tak 10 godzin przed występem zaczynam się stresować i nie ma na to lekarstwa... A póżniej cały występ zawalam Dopiero po występie myśle sobie, że chciałabym to jeszcze raz zatańczyć, a jak jest 2 dzień gali to na nowo sie stresuje... Oprócz tago zawsze mam wrażenie, że czegoś zapominam lub, że coś mi wypadło w autobusie...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach