Teraz sciagne na siebie gromy. Wybaczcie ale tatuaże sa potrzebne ale tylko ludziom którzy maja niskie poczucie swojej wartości badż robią to ze wzgledów komercyjnych. Wy jako tancerki majace ponad przecietne budowy cial nie powinnieście tego robić. Wg. mojego odczucia tatuaż jest zawsze nieestetyczny a zwłaszczana na doskonałym ciele tancerek na ktorym powinno byc widać każdy mięsień i linię indywidualności.
Tatuaż jest dobry dla wieżniów, marynarzy i ....t.d. On mi sie jakoś kojarzy z samookaleczaniem się. Jeszcze raz proszę o wybaczenie.
_________________ To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
nie przejmuj sie, ja moge byc co najwyzej zwolenniczka tatuazy a cudzym ciele nie wlasnym, sama nie pozwolilabym komus igla dźgać we wlasne cialo co na dodatek by zostawilo wieczny wzor
Związek z tańcem: uczennica,miłośnik
Wiek: 32 Posty: 221 Skąd: Krk
Wysłany: Sro Mar 26, 2008 8:34 pm
Dlatego Father nie mam tatuażu.
Ciało tancerki zawsze pozostnie cialem tancerki...
I nic tego nie:)
Chociaz jak juz skończe tanczyc..
Zobaczymy jak pożyjemy
i w ogóle nie rozumiem ludzi
którzy wszędzie mają tatuaże :O
A ja... nie rozumiem ludzi ktorzy maja jaki kolwiek tatuaz... Owszem, czasem ladnie to wyglada, ale ja tak sobie czasem mysle, ze na wakacjach, mooooooze sobie zrobie HENNA, bo uwazam ze tatuaz (przynajmniej na moim ciele, bo na innych mi sie czasme bardzo podoba) to jeden wielki syf, ktory tlyko oszpeca cialo... Tak jak napisal Father, pasuje on marynazom i wiezniom, ja jako baletnica, lub nawet nie tyle baletnica co DZIEWCZYNA nie chce sobei tak oszpecac ciala, bo po kilku latach na pewno tatuaz mi zbrzydnie, a przynajmniej ten wzor ktory sobie wybralam... Dlatego, niezwykle podziwiam tych ludzi ktorzy sie na takie cos odwaza, bo ja (mimo ze czassem sobie dumam) jetsem stoprocentowo pewna ze nigdy sie nie odwaze na takie hm.. odwazne? posuniecie... I z drugiej strony tez oczywiscie mysle sobie ze sa troche... glupi (to mocne slowo, ale najlepiej chyba odzwierciedla moje uczucia)XD
Związek z tańcem: miłośnik baletu :)
Wiek: 57 Posty: 1577 Skąd: ja się tu wziąłem ??
Wysłany: Czw Mar 27, 2008 10:06 am
Father napisał/a:
Tatuaż jest dobry dla wieżniów, marynarzy
A ty masz jakiś ?? zdaje się że pisałeś iż pływałeś na statkach znaczy marynarzem byłeś
Jak masz to dawaj - na pewno będzie inny od prezentowanych dotychczas
Torin
p.s.
wątek ten w najblizszym czasie podzielę - jako, że obecnie dotyczy on bardziej tatuaży nie na długowłosych z zarostem, a na zwiewnych i zupełnie bez zarostu
_________________ Statler - Świetny jest ten spektakl. Leczy moje dolegliwości.
Waldorf - A co ci dolega ?
Statler - Bezsenność !!!
Każdy lubi różne rzeczy, każdemu podobają się różne rzeczy, itp.
Gdyby każdy lubił to samo co osoba obok, świat byłby nudny i szary i nie byłoby dyskusji tak jak teraz.
Ja zapewne w tym roku, po skończonej diecie i ćwiczeniom zrobię sobie trzeci tatuaż, ale będzie to już ostatni w moim dorobku i będzie to prawdopodobnie to (nie wiem czy już pokazywałam ;p):
rysunek jest genialny fantastyczny i na prawde mi sie kapitalnie podoba, normalnie powiekszenie tego umiescila bym sobie nad lozkiem ale na ciele nie mialabym odwagi
Anna-Maria napisał/a:
ale będzie to już ostatni w moim dorobku
slyszalam od ludzi ktorzy sie tatuowali ze wiele postanawia ze to ostatni ale nie zawsze na nim sie konczy, nie mowie ze u Ciebie bedzie inaczej ale to podobno wciaga
Marto, chyba za mało wiesz o tatuowaniu.
Ten tatuaż jest niczym w porównaniu z tymi:
Plecy mojej przyjaciółki (zaraz po zrobieniu):
Obraz Beksińskiego (btw, jeden z moich ulubionych wykonań tatuażu):
Tak więc widzisz, dla chcącego nic trudnego.
Mam zamiar zrobić go tak jak od początku chciałam trzeci tatuaż wzdłuż żeber.
Czy to wciąga? Chyba tak, ale osoba taka jak ja, nie może sobie pozwolić na więcej, po pierwsze primo, studia i późniejsza praca, a po drugie primo, rodzina i Michu, którzy i tak już zaakceptowali moje upodobania.
Pamiętam, że na pierwszy tatuaż namawiałam mamę rok.
Ludzie sami nie wiedzą dlaczego się tatuuuuują. Nie chodzi tu o jakiś brak akceptacji swojego ciała czy chęć popisania się (chociaż znam dziewczynę co ma znaczek NIKE na kostce -_-... Chciała być dosłownie orginalna).
Moi wytatuowani znajomi mają tatuaże tak jak ja, które coś dla nich znaczą i na każdym normalnym i szanującym się portalu o tatuażach ludzie myślą podobnie.
Pozerstwo jest tępione. Ja tak przynajmniej robię.
To jest odwaga w pewnym sensie. Jest to "rzecz", która nam będzie towarzyszyć do końca życia, dlatego kładę taki nacisk na ludzi, którzy zwracają się do mnie na rozmowy o tatuażach itp.
Zrobienie tatuażu, to tak jak pójście pierwszy raz do łóżka z kimś.
Trzeba ostrożnie wybrać wzór i być pewnym, że się tego chce, ponieważ później skutki mogą być opłakane i człowiek może już nie akceptować swojego ciała i tego co mu zrobiono.
Dlatego do pewnych kwestii trzeba być dojrzałym a nie wtryniać się w coś, o czym nie ma się zielonego pojęcia.
Pomimo ewidentnych różnic między podejściem w innych tematach podoba mi się powyższy tekst Anny-Marii. Widzę, że mamy na forum „specjalistkę” od tatuażu, więc mam takie pytanie do Ciebie (albo i innych, jeśli wiedzą coś pewnego na ten temat):
Podobno istnieje taka technika tatuażu, która nie jest trwała „na zawsze”. Tatuujący używa wtedy innych barwników (tj. takich, które organizm normalnie i bezśladowo może rozłożyć po jakimś dłuższym okresie czasu np. po 1-2 latach. Narzędzia do tego procesu, czas tworzenia (cena i ból) są takie same jak przy „procedurze standardowej”, ale nakłuwanie odbywa się też „płyciej” pod skórą. Mówił mi o tym pewien wytatuowany kolega z pracy, ale jakoś mu nie dowierzam, więc nie wiem czy to tylko ktoś teoretycznie wymyślił, czy też rzeczywiście jest coś takiego możliwe.
Scarpio! Nie pisz mi takich rzeczy tutaj, bo ja ich czytać nie mogę!
Jak słyszę/czytam o tatuażach biologicznych, to mi piana z pyska leci!
ŻADEN szanujący się tatuator nie zrobi czegoś takiego! Ba! Jeszcze Cię wyśmieje!
Tatuaż biologiczny (biotatuaż) mogą Ci zrobić panie w salonie kosmetycznym, ponieważ do jego zrobienia używane są preparaty, których używa się do makijażu permanentnego.
Są to substancje pochodzenia roślinnego, dlatego nie są szkodliwe dla skóry/ciała, nawet w przypadku osób bardzo wrażliwych.
Cała zabawa polega na tym, że rzeczywiście masz go kilka lat, ale to będą najgorsze lata w Twoim życiu. ; )
Dlaczego? Ponieważ, taki tatuaż schodzi nierównomiernie i niejednolicie.
Z biegiem czasu będzie blaknąć, robić się po prostu brzydki, jakbyś miał jedną, wielką plamę na ciele. Nie ma też pewności, że tatuaż całkowicie zniknie.
Co do cen, to za bardzo się nie orientuję, ale znając salony kosmetyczne, to zapewne ceny przewyższają kilkakrotnie, niż w salonie tattoo.
Generalnie, sama nie wiem co gorsze. Mieć spiep***y prawdziwy tatuaż czy nosić na sobie biologiczny.
EDIT: Cherylku, miał być, miał być. Jednak mam tylko kilka ciekawych wzorów, a w tym wilku się zakochałam po prostu.
Siedziałam z nią i trzymałam ją za rękę.
Najdziwniejsze było to, że to ja ją ściskałam, a nie ona mnie, kiedy ją bolało.
Jak poszłyśmy na poprawkę ze dwa tygodnie później, robiła następny zaraz po skończonej poprawce. Jak już robić to wszystko za jednym razem.
Z tatuażami jest jak z dziećmi.
Trzeba o nie dbać, zwłaszcza na początku. Ta początkowa pielęgnacja jest bardzooo ważna, ponieważ wpływa na to, jak później tatuaż może wyglądać.
No, też to zależy od skóry - ktoś może w ogóle nie dbać i tatuaż się ładnie przyjmie, a ktoś inny będzie drapał, nie będzie przemywał go, etc. i po kilku tygodniach wyjdzie mu jeden wielki syf, a nie coś co miało przypominać smoka.
Podstawą jest przemywanie go kilka razy dziennie letnią wodą z mydełkiem i smarowanie maścią specjalną, tzn. w sumie to zależy jak dany tatuator powie.
Ja stosowałam się do zaleceń mojego i często czytam, że inni stosują podobne zasady.
Ze względu na eee... Dość ograniczny dostęp do moich tatuaży, sprawą pielęgnacji zajmowała się moja mama.
A ty masz jakiś ?? zdaje się że pisałeś iż pływałeś na statkach znaczy marynarzem byłeś
Jak masz to dawaj - na pewno będzie inny od prezentowanych dotychczas
Tak! Byłem prawie 6 lat marynarzem ale nie w głowie mi były tatuaże. Powiem wiecej, nie zauważyłem wsród polskich marynarzy jakis ciągot ku tatuowaniu się. Owszem jak stalismy w róznych egzotycznych portach i bylo ciepło to dało sie zuważyc troche róznych tatuaży wsród załóg egzotycznych bander a także wśród Rosjan. Przeważały niewyszukane a wręcz wyuzdane motywy erotyczne.
Jest takie powiedzenie-marynarz w nocy sie bawi a w dzień sie nudzi albo śpi i wtedy różne głupoty mu do głowy przychodzą i robi sobie tatuaże. Tak może było na żaglowcach podczas długich oceanicznych przelotów. Obecnie na zautomatyzowanych statkach ze szczatkowa zalogą jest tyle pracy aby tego stalowego potwora utrzymać w pełnej gotowosci technicznej iż nie ma czasu na głupoty. Bardzo czesto po2 tyg zeglugi zawija sie do portu i nie ma czasu zejść na ląd bo trzeba usuwać awarię maszyny.
_________________ To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
moj dziadek plywal i mial takie na przedramieniu, taka kotwice, mial bo lata minely i ten atrament kilkadziesiat lat temu nie miala takiej trwalosci jak tez dzis, zostaly mu tylko czarne kropki i kreski
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach