Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 3:51 pm
Chyba dlatego zeby była rzeczywiście łudząco podobna tak jak zwiodła księcia. Zeby nie było tak, ze widz dziwi się - jak on mógł sie az tak pomylic. No i dlatego zeby to było prawdziwe wyzwanie dla tancerki - zwłaszcza wyrazowe - o czym zresztą duzo jest w filmie. Wiele tancerek jest Odettami (Aurorami, Giselle, Sylfidami), ale trudniej połaczyć to z epizodem i trudnym "temperamentnym" pas de deux Odylii.... Stąd ta rola (role?) to taka "korona baletu" Ale przeciez bywało ze te role tańczyły dwie tancerki więc mozna...
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
Związek z tańcem: bliski
Posty: 762 Skąd: Manchester
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 4:06 pm
W legendzie powinno być, że Rotbart sprawił, że jego nieodrodna córcia wyglądała identycznie jak Odetta i wtedy nie miałabym dzisiaj zastrzeżeń
Jakoś jak Sfanilda udaje Copellię, to widz się nie dziwi, że sam twórca lalki dał się nabrać, więc tak, wybieram sobie opcję, że to podjęcie niezwykłego wyzwania, podnoszącego walory spektaklu
_________________ ""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos
-------------------------------------------------------
Jeszcze kilka dni temu dostępny był filmik pokazujący techniczne rozwiązania, w tym podkładanie głowy Natalie do ciała Kimberly, ale niestety został zdjęty
Związek z tańcem: bliski
Posty: 762 Skąd: Manchester
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 4:19 pm
To właśnie ten filmik, fajnie, że go wrzuciłaś
_________________ ""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos
-------------------------------------------------------
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 36 Posty: 890 Skąd: z dalekiej północy
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 4:50 pm
inaenka napisał/a:
Co do przedstawionych stereotypów, moim zdaniem raczej je karykaturuje. Chyba tylko matka jest troszkę przerysowana, ale ten zabieg wydaje się tutaj na miejscu....
Ja właśnie mam odwrotne wrażenia - matka jako jedyna nie była dla mnie przerysowana. Ale może to dlatego, że moja interpretacja filmu jest taka a nie inna. A może to zasługa sympatii do aktorki .
Kasia G napisał/a:
Wiele tancerek jest Odettami (Aurorami, Giselle, Sylfidami), ale trudniej połaczyć to z epizodem i trudnym "temperamentnym" pas de deux Odylii....
Naprawdę tak uważasz? Dla mnie rola Odylii wydaje się łatwiejsza (pod względem "wczucia się" w rolę, nie technicznie) - jeżeli tancerka naprawdę nie ma pomysłu, wystarczy, że będzie uwodzicielska, a to przy standardowej choreografii nie jest trudne. Ja osobiście mam wiele ulubionych Odylii, ale może tylko trzy Odetty.
Też tak się składa, że rozmawiałam wczoraj ze znajomym o tym filmie i zapytał mnie, czy to naprawdę takie niespotykane, że jedna tancerka tańczy obie role, bo w końcu w filmie bardzo to podkreślano, padały zdania typu: "Czy któraś z was poradzi sobie z rolą i białego, i czarnego łabędzia?". Wychodzi, że dla laika takie teksty mogą być bardzo mylące.
Ciekawe są wypowiedzi tancerzy na temat filmu - najbardziej krytyczni są chyba ci z Royal Ballet . Dla mnie najbliższa jest ta wypowiedź:
I think it’s always going to be difficult for me to watch a movie about ballet because I’m going to be watching it from a different perspective.
Czyli choć wiem, że to nie jest film o balecie, to jednak trudno mi patrzeć na niego pod innym kątem. Z resztą jako filmomaniaczka też nie jestem jakoś szczególnie zachwycona .
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 6:02 pm
ojej, wszystko zalezy od tego czego sie oczekuje. W filmie choreograf wymagał od tancerki kruchej, niesmiałej, zagubionej i "czystej" aby stała sie Odylią, która w jego pzekonaniu i wyobrażeniu miała byc niemal wulgarna kusicielką, wężem, diablicą. Chodziło o intepretacje a nie o technikę. A technicznie obie partie sa trudne, acz np. jak ktoś nie "kręci" to z Odylii nici....
Po drugie: pytanie czy któras z was sobie z obiema partiami poradzi jest źle postawione. "Radzić" to sobie mozna z zadaniem z matematyki które ma być rozwiazane, tak czy siak. Z partia a przede wszystkim z rolą nie trzeba sobie radzić tylko trzeba ją wykonać przekonująco. Na scenie TW-ON widywało się mnóstwo Jezior w których była Odetta, ale Odylii już nie, i takie w których była niezła Odylia i bardzo marna Odetta... Ale Jezioro szło i były oklaski Bo to jest własnie ta doskonałośc do której trzeba dążyć ale nie zawsze, ba, nieczęsto uda sie siegnąć.
Ja nie twierdze ze Odylia jest trudniejsza - wydaje mi się raczej ze tancerki wykształcone klasycznie łatwiej wchodza w role Odetty bo od balerin więcej wymaga się delikatności, wdzieku, ulotności a nie tego "czegoś", tego pazura który jest potrzebny w Odylii. Owszem, zwykle postaci nacechowane negatywnie łatwiej jest zagrać bo sa bardziej wyraziste, łatwo pokazac o co im chodzi, niż postaciom pozytywnym (zwykle sa nudne - trzeba duzej sztuki aby były wzruszajace, albo emanowały wewnętrzną siłą). Ale zrobić dobrą Odylię jest naprawdę trudno - przynajmniej ja rzadko widuję przekonujące Odylie, które nie byłyby prostacko "zrobione pod publiczkę" za pomoca mocnych i nie majacych nic wspólnego z baletem i jeo elegancją - gestów i min .... Może owa łatwośc budowania rli Odylii jest po prostu łudząca
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 36 Posty: 890 Skąd: z dalekiej północy
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 6:27 pm
Kasia G napisał/a:
W filmie choreograf wymagał od tancerki kruchej, niesmiałej, zagubionej i "czystej" aby stała sie Odylią, która w jego pzekonaniu i wyobrażeniu miała byc niemal wulgarna kusicielką, wężem, diablicą. Chodziło o intepretacje a nie o technikę. A technicznie obie partie sa trudne, acz np. jak ktoś nie "kręci" to z Odylii nici....
Mnie też nie chodziło o technikę. Nawet to zaznaczyłam w wypowiedzi, żeby nie było wątpliwości, o czym mówię.
Ale chyba poprzednio Cię nie zrozumiałam - mówiąc, że rola jest łatwiejsza, miałaś na myśli sytuację w filmie? Wtedy to się zgodzę - w filmie właśnie tak to przedstawiono . Myślałam, że uważasz, że tak jest w rzeczywistości - a z tym bym dyskutowała. A wypowiedzi kilku tancerek tylko mnie utwierdzają w mojej opinii.
Kasia G napisał/a:
Po drugie: pytanie czy któras z was sobie z obiema partiami poradzi jest źle postawione. "Radzić" to sobie mozna z zadaniem z matematyki które ma być rozwiazane, tak czy siak.
W tym momencie czepiasz się słówek.
Ale zrozumiałam też, o co Ci chodzi - że odtworzenie roli Odetty jest łatwiejsze, bo wystarczy być delikatną i subtelną. Ja chyba po prostu spojrzałam na to głębiej i myślałam raczej o tym, że całkowite zrozumienie roli i przekazanie wszystkich emocji Odetty jest moim zdaniem trudniejsze niż w przypadku Odylii. Dlatego właśnie niewiele tancerek w roli Odetty całkowicie mnie przekonuje - większość jest po prostu smutna.
Ale znowu mówię o tym, jak jest w rzeczywistości, a nie w filmie .
Związek z tańcem: Zaciekawiony
Wiek: 29 Posty: 237
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 7:08 pm
Może i ja się wypowiem?
Film obejrzałam jakiś czas temu.
Siadając przed telewizorem liczyłam na film piękny ,emocjonalny i po części taki był. Zwłaszcza pierwsza scena.
Dla mnie film ten nie jest tylko i wyłącznie o walce dążeniu do perfekcji ,ale także o dziwnych ,nieco destrukcyjnych relacjach matki z córką. To jak charakterystycznie obcina swojej córce paznokcie ,jak się wobec niej zachowuje ,to ,że Nina nie ma znajomych to wszystko wydaje się dziwne.
Sceny erotyczne między lesbijkami ,teksty trenera do Niny są niesmaczne. Jednak niestety to powoduje ,że film ma więcej realizmu. Dla mnie scena zbliżenia się Niny i jej koleżanki( nie pamiętam imienia) jest trochę zbyt dosadne. Nie wymaga od widza czytania między wierszami.
Fragmenty pokazujące taniec ,treningi i przygotowania są bardzo ciekawe, szczególnie w pamięć zapadła mi scena gdzie bohaterka rozrabia pointy.
Podsumowując film jest ładny ,choć nie dla każdego i nie jest to film z tej kategorii ,z której można obejrzeć w piątkowy wieczór dla zabawy ,relaksu ,wzruszenia. Uważam go za ciężki ,wymagający skupienia i chęci. Ja na niego patrzę jakoś niechętnie.
_________________ A on stał, patrzył jak ona tańcząc staje się
elementem sztuki ,nierozerwalną jej częścią.
moze tez to wszystko stąd że ja po prostu wole Odylię
powaznie Kasiu? Chmm to ja mam inaczej. Przyznam szczerze, że dla mnie Jezioro konczy się na I akcie. I akt ma genialna muzyke i genialna choreografię (z zasady). Jak ostatnio kupiłam sobie Jezioro z Uliana to I akt widziałam juz kilkadziesiąt razy , a do drugiego jeszcze nie doszlam, bo jak mam chwilę, to wole przewinąc na wejście Odetty i zobaczyc ktorys raz bialą częśc, niz kontynuowac oglądanie do konca. No i ta muzyka, która mi wyciska łzy z oczu, nawet jak ja słysze setny raz...
Filmu nie widziałam, bo się boję (wiem -to śmieszne) ale zapytam: a to główna bohaterka jest w związku lesbijskim? dobrze, że to nie chłopak, bo by ugruntowało stereotypy, a w przypadku dziewczyny nie ma zagrożenia, bo w praktyce jest to rzecz niemal nie występująca (tzn w Polsce nie występujaca, bo w USA, to generalnie życie jest inne w społeczenstwie)
ojej, ta sfera erotyczna i ten cały wątek jak dla mnie doszedł do zbyt wielkiej rangi, jej relacje z Lily mają bardziej pokazać zatracenie się, wyjście ze schematów niż jaką większą relację, więc sądzę, że Nina jest w pełni heteroseksualna
wcale nie Ja się cieszę, że jednak nie dooglądałam tego filmu wieczorem, tylko ostatnie kilkadziesiąt minut obejrzałam następnego dnia. O ile początek nie jest jakoś bardzo przerażający to pod koniec już jest bardzo strasznie.
Chyba dlatego na końcu zaczęłam się zastanawiać nad bardzo trywialną sprawą: czy to jest możliwe, żeby zatańczyć praktycznie połowę Jeziora z raną w brzuchu?
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 36 Posty: 890 Skąd: z dalekiej północy
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 9:07 pm
Lienka napisał/a:
Chyba dlatego na końcu zaczęłam się zastanawiać nad bardzo trywialną sprawą: czy to jest możliwe, żeby zatańczyć praktycznie połowę Jeziora z raną w brzuchu?
Też mnie to zastanowiło. Bo akurat rany chyba nie można uznać za halucynację.
Ciekawe są wypowiedzi tancerzy na temat filmu - najbardziej krytyczni są chyba ci z Royal Ballet . Dla mnie najbliższa jest ta wypowiedź:
I think it’s always going to be difficult for me to watch a movie about ballet because I’m going to be watching it from a different perspective.
Czyli choć wiem, że to nie jest film o balecie, to jednak trudno mi patrzeć na niego pod inny kontemem.
a nie raczej
"Myślę, że zawsze bedzie dla mnie trudne oglądać film o balecie ponieważ ja zawsze będę widział go pod innym kątem."
_________________ Nic nie powinno ukazywać ciała, tylko ono samo
O.Wilde
Ostatnio zmieniony przez Joanna Bednarczyk Sob Sty 29, 2011 10:36 pm, w całości zmieniany 2 razy
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 36 Posty: 890 Skąd: z dalekiej północy
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 9:26 pm
Joanna Bednarczyk napisał/a:
"Myślę, że zawsze bedzie dla mnie trudne oglądać film o balecie ponieważ ja zawsze będę widział go pod innym kontem." Ta osoba czarno na białym tak jak ją cytujesz nie twierdzi że to nie jest film o balecie . Ja przynajmniej nie widzę tu przeczenia.
To poniżej to nie było tłumaczenie, ale moja uwaga.
sprytnie tylko, że jako wypowiedz tancerza tłumaczenie dosłowne brzmi dla mnie bardziej prawdopodobnie i nie zmienia sensu jego wypowiedzi.
w ostatnim numerze magazynu Danser też jest kilka tekstów poświęconych temu filmowi wypowiadaja się m.in Agnes Letestu, Elisabeth Platel, Pietragalla - bardzo ciekawe spostrzeżenia i oceny.
_________________ Nic nie powinno ukazywać ciała, tylko ono samo
O.Wilde
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Sty 29, 2011 11:01 pm
To może ja sie ustosunkuję:
tak, film jest straszny i ja np. w chwilach krwawenia, ranienia, drapania po prostu zamykalam oczy - jak na 30parolatkę tak to podziałało to młodym dziewczynkom odradzalabym ten film.
natomiast scena lesbijska jest jak najbardziej normalna i nie przerysowana (zalezy co kogo niesmaczy Dolores - dla mnie to była zupełnie normalna gra wyobraźni, a uwagi choreografa tylko prowokujące ale nic zbyt ostrego) własnie to uwypuklało w jak nienormalnym świecie żyje bohaterka - jej zaborcza matka, jej rózowy pokoik pełen lalek i misiaczków, jej nieudawana niewinność. Tylko choreograf ja przejżał i dlatego starał się wyzwolic jej seksualność. No i może zdradzam zbyt wiele dla tych co jeszcze nie oglądali ale osławiona scena lesbijska to tylko wizja bohaterki - czyli o jej sie wyległo w mózgu po alkoholu i prochach... no ładnie.
Tak, sądze ze w kontekscie tak fantastycznego filu, gdzie bohaterka ma zwidy i omamy nie ma co się zastanawiac czy mozliwe byłoby dokończenie ostatniego aktu z dziura w brzuchu Mysle ze tak bo tzw. 4 akt jest krótki a gdyby jeszcze tak jak to wglądało na filmie nie było w nim przedśmiertnego duetu z Zygfrydem to mysle ze moglaby to zatańczyć. Oczywiście rana musiałaby być niewielka...
Sagi, rzeczywiście wolę Odylię, moze musiałam do tego dojrzeć, no i uwielbiam namietną muzyke z adagio ze sceny na baly księcia i Odylii i jej 32 fouette - nuciłam to sobie nieustannie będąc dzieckiem Biały akt to mistrzostwo choreografi i poezji ale scena na balu to życia i moc
Mam propozycje wytropienia wszelkich błędów z punktu widzenia baletomaniaków w tym filmie. ja mam na poczaek dwa: tancerka klasyczna nawet z S. Francisco (Lily) nie moglaby raczej miec wielkich skrzydeł wytatuowanych na plecach, a główna bohaterka nie rozbijała by sobie point tuz przed poranna lekcja po przyjściu do teatru
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
Różne ale cięzko odgrzebac mi teraz w pamięci szczegóły, bo o niektórych słyszałam dawno temu, a ja tez nie znam sie dokładnie na kosciach i anatomii, więc mi i od razu po usłyszeniu czasem ciężko powtórzyc. Jedna dziewczyna w Polsce tańczyla kiedys z poważnie uszkodzonym biodrem (coś mi sie kojarzy z jakimś złamaniem ale nie wiem czy nie przesadzam).
Jeden nasz forumowicz (niestety od pol roku juz nie piszacy) mowil mi kiedys, ze mial jakąś powazną kontuzję nogi, tak że lekarz, do którego zawieźli go po spektaklu nawrzeszczał na niego, że jest nienormalny tańcząc w tym stanie. Dodał, że zatańczył w tym stanie tak, ze nikt sie nie poznał, że mu cos dolega.
Kiedyś, kilka lat temu, czytałam o tym aktorze po gdańskiej SB, który potem został aktorem dramatycznym i on podał w wywiadzie, że na gali dyplomowej tańczył z jakąś kontuzją, która go predysponowała do tego, żeby nie wyjśc na scenę, a jakos to mu sie udało ukryc i zatańczył; tyle że potem zrezygnował z zawodu. No ale zatańczył z ta kontuzją tak, ze mu zaproponowali prace w jakims teatrze na zachodzie jako soliście od razu. To tak z grubsza.
Związek z tańcem: miłośnik
Wiek: 36 Posty: 890 Skąd: z dalekiej północy
Wysłany: Nie Sty 30, 2011 10:48 am
Joanna Bednarczyk napisał/a:
sprytnie tylko, że jako wypowiedz tancerza tłumaczenie dosłowne brzmi dla mnie bardziej prawdopodobnie i nie zmienia sensu jego wypowiedzi.
Chyba nie do końca rozumiem, o co Ci chodzi - o to, że mój komentarz brzmi nieprawdopodobnie? Mój mózg jest chyba zbyt przepracowany, żeby to zrozumieć .
Cytat:
w ostatnim numerze magazynu Danser też jest kilka tekstów poświęconych temu filmowi wypowiadaja się m.in Agnes Letestu, Elisabeth Platel, Pietragalla - bardzo ciekawe spostrzeżenia i oceny.
A mogłabyś przytoczyć kilka wypowiedzi? Z artykułu podanego wcześniej był odnośnik do tego:
http://www.guardian.co.uk...man-tamara-rojo
i tam też jest kilka ciekawych wypowiedzi. Podobało mi się stwierdzenie Cassa Pancho - że gdyby on wszedł na salę i zaczął streszczać fabułę Jeziora oraz klepać tancerki, którym nie chce dać żadnej roli, to zespół wysłałby go do szpitala .
Związek z tańcem: krytyk
Wiek: 47 Posty: 4412 Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie Sty 30, 2011 11:28 am
no przeciez to tylko film - a film ma być atrakcyjny czyli niepodobny do normalnego zycia a co do strzeszczania libretta Jeziora to wiadomo ze było ono wplecione z mysla o widzach którzy Swan Lake kojarza tylko z 4 małymi łabędziami i nie wiedza o co chodzi, a nie dla tancerzy
_________________ Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
rozumiem, że na forum baletowym forumowicze chcą poszukać i wytknąć reżyserowi błędy czy to merytoryczne, czy techniczne, rozumiem też wypowiedzi przytoczonych tu w artykułach tancerzy, ale moim zdaniem nie należy tego rozpatrywać w kategoriach błędów filmowych czy krytyki tego obrazu ponieważ jego idea była całkowicie inna. Nie sadze by komukolwiek z produkcji zależało na dokładnym przybliżeniu świata baletowego bo to nie jest żaden dokument, fabuła Jeziora, czy chociażby otoczenie sal, korytarze (dosyć mroczne) zostały dostosowane do zamierzania reżysera w pokazaniu czegoś innego, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze produkcje moim zdaniem wszystko do siebie pasuje ale do tego trzeba się zapoznać z jego wcześniejszymi dziełami i poznać jego sposób widzenia świata i kreowania historii
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach