Wysłany: Sob Lip 02, 2005 12:05 pm CO SĄDZICIE O MUSICALACH? :)
Niektórzy uważają je za komercje. Ja myśle że to nie do konca słuszne. Co myślicie o tej formie przekazu scenicznego? Ja szczerze mówiac jestem ich wielką zwolenniczka:) Połaczenie tańca spiewu i gry aktorskiej. Czyli wszystkiego co kocham Widzieliście jakieś dobre musicale? Może wystepowaliście w jakichś? Pozdrawiam!
_________________ "zanim wejdziesz na sale baletową zastanów sie kim chcesz być, a nie co masz robić"
Podziwiam, najtrudniejsze do wykonania, łączą wszytskie dziedziny, a przygotowanie wymaga naprawde wiele wile ciezkiej pracy... Przeciez tam liczy sie wszytsko, umiejęstność śpiewu tańca i gry aktorskiej! Trzeba być naprawde uzdolnionym
"Chicago"... mniam choc sfilmowane nie zatracilo swojej musicalowosci, Catherine spisala sie na medal (zasluzony oskar!), muzyka bajeczna, a choreografia do "tanga wieziennego" i "all that jazz" - miodzio
_________________ you broke my heart cause I couldn't dance
you didn't even want me around
but now I'm back to let you know
I CAN REALLY SHAKE THEM DOWN!!
A gdzie widzieliście Chicago? Ja widziałam w warszawskiej Komedii i myśle że wypadło super. Można było zobaczyć tam wiele uzdolnionych osób. Czy ktoś widział może Chicago w Gdyni? Ciekawią mnie opinie na ten temat. Sama bym chciała zobaczyć. Co do Moulin Rouge, to faktycznie jest świetne. Widziałam je pewnie z milion razy Jednak moim ulubionym musicalem pozostaja Koty:)
_________________ "zanim wejdziesz na sale baletową zastanów sie kim chcesz być, a nie co masz robić"
ja mialam na mysli film "Chicago", ktory jednak zakrawal bardziej na musical
_________________ you broke my heart cause I couldn't dance
you didn't even want me around
but now I'm back to let you know
I CAN REALLY SHAKE THEM DOWN!!
"Koty" chetnie bym zobaczyla. Chicago rzeczywiscie swietne. swoja droga w zeszlym roku na biennale w Poznaniu C. Caballero na zajeciach z broadway jazzu uczyl oryginalnego ukladu z "Chicago" (do "All that jazz")
Miałam na myśli Natalię Wojciechowską. Mefistofeliks jest świetny. Gdybym miała tu wymieniac kogo lubie z Kotów to myśle że byłoby tego dużo, bardzo dużo. A Wiktoria od początku się wyrózniała.
_________________ "zanim wejdziesz na sale baletową zastanów sie kim chcesz być, a nie co masz robić"
Koty są rzeczywiście świetne,jazz dance w najczystszym wydaniu.Uwielbiam tez HAIR i w wersji filmowej i w wykonaniu Teatru Muzycznego z Gdyni.
_________________ "Taniec istniał od zawsze.Jest człowiekowi wrodzony tak jak mowa.To potrzeba,z którą się rodzimy,ale-tak jak mowy-trzeba się go nauczyć.Taniec to nie gimnastyka ani ćwiczenie zręczności.To zdobywanie świadomości."
Maurice Bejart
Mnie szalenia podobają się stare musicale, takie jak "Amerykanin w Paryżu", "Jedwabne pończoszki" i tak dalej. Moim zdaniem są naprawdę super, mogę je oglądać w nieskończoność, bo za każdym razem mam wrażenie, że widzę w filmie coś nowego...
_________________ "Życie jest pustą kartką i tylko od Ciebie zależy, co na niej napiszesz"
O tak te starsze musicale są świetne. Zauważyłam że w tych starszych często jest wiecej stepu, niż w nowszych. Niekiedy w tych nowych nie ma go wcale. Co do musicali to lubię jeszcze Les Miserables i My Fair Lady. Właściwie to nie ma takiego musicalu którego nie lubie. Przynajmniej takiego nie widziałam . W musicalach jest coś porywającego... Ja zawsze bo obejrzeniu któregokolwiek z nich (a w szczególności Kotów, które uwielbiam ) dostaję takiego "kopa" do dalszej pracy nad moim tanczeniem śpiewaniem i wszystkim innym. Boże jak ja bym chciała się kiedyś znaleść w musicalu...
_________________ "zanim wejdziesz na sale baletową zastanów sie kim chcesz być, a nie co masz robić"
bardzo lubię "The Phantom of the Opera"... niestety widziałem tylko filmową wersję i znam muzykę chyba na pamięć... no i słyszałem kilka utworów z tego musicalu w wykonaniu Jakuba i Marty z Palladium Stage.
poza tym "Koty"... w nich także jestem zakochany... zarówno w scenicznej wersji (TM ROMA) jak i tej broadwayowskiej (filmowej).
lubię także "Jesus Christ Superstar" (filmowa wersja) no i bardzo podobał mi się spektakl "Miss Saigon" TM ROMA.
"Chicago" - filmowa wersja - także bardzo fajne i ta jazzowa muzyka...
osobiście, nie uważam musicalu za jakąś komercję - dla mnie to forma sceniczna z charakterystycznymi elementami - śpiewem i tańcem - i ma on swoją rację bytu, jak najbasrdziej, a to, że ludzie lubią musicale i chodzą na nie do teatrów to chyba dobrze (przynajmniej na takich spektaklach bywają... )
_________________
- A sztuka? - zapytał.
- Jest chorobą.
A ja najbardziej w świecie kocham musical "Tańcząc w ciemnościach" z przecudowną Bjork w roli głównej. Fragment recenzji filmu z onet.pl:
"(...)Emigrantka z Czechosłowacji, Selma, pracuje w fabryce wespół z przyjaciółką, Cathy (Catherine Deneuve w małej rólce, pierwotnie przewidzianej dla Murzynki, zmienionej, bo ta wielka gwiazda bardzo chciała zagrać w filmie von Triera). Selma przeżywa dramat: ślepnie, a jej synek Gene, dotknięty tą samą chorobą wymaga kosztownej operacji. Bohaterka oszczędza w tym celu każdy dolar, co w języku psychologów nazywa się transferem: utrata wzroku przez matkę otworzy oczy synowi (można tu przypomnieć "Daj mi twe oczy" Sachy Guitry z 1943 r., gdzie niewidomy rzeźbiarz zwraca się z taką właśnie prośbą do swego modela).
Tymczasem sąsiad Selmy kradnie jej pieniądze na operację. Ona go zabija. Oskarżona, odmawia wzięcia obrońcy, bo chce zgromadzone na jej rzecz fundusze obrócić na operację. W trakcie rozprawy zmyśla, że miała ojca tancerza, co nie jest dla widza niespodzianką, gdyż od początku był świadkiem jej urzeczenia muzyką i tańcem: w rytm fabrycznej maszyny ćwiczyła kroki i gesty w ekstatycznych wybuchach radości. Parokrotnie przekształcało to melodramat w komedię muzyczną. Toteż i na sali sądowej udaje się Selmie skłonić świadków do zrytmizowanych ruchów tanecznych, co według schematów hollywoodzkich filmów "sądowych" kończy się uniewinnieniem. Ale Selma dostaje wyrok śmierci. Między mowami prokuratorskimi tanecznymi dystrakcjami mieszczańska sprawiedliwość czyni swoje, aż do sceny jakby żywcem wyjętej z szablonowych filmów o procesach: bohaterka czekająca na śmierć, tuż przed egzekucją dowiaduje się o możliwości rewizji procesu.
Łatwy schemat zostanie jednak przez von Triera odwrócony. Przez całą tę rapsodię w łachmanach reżyser - z ironią i czułością - wychwala i wykpiwa równocześnie owe uczucia szczęścia, jakie wywoływały niegdyś sobotnie wieczory w kinie na rogu. Kinie które wkrótce przestanie istnieć. A może już nie istnieje.
Bjo*rk, islandzka śpiewaczka, sama napisała i sama wykonuje na ekranie śpiewne elegie i urocze piosenki. Nadała Selmie znamiona wspaniałej prawdy. Emanuje uczuciem jasnością, inteligencji, ma w sobie magię - na podobieństwo tych zuchwałych figlarzy z bajek islandzkich, które towarzyszyły jej dzieciństwu. I które z przyjemnością rekonstruuje dla nas w brawurowych scenach, rozsadzających ramy gatunkowego schematu."
Hhmm, właśnie stwierdziłam, że nie bardzo wiem, kiedy mówić o filmie muzycznym a musicalu. Czy np "Chicago" z C. Zeta-Jones i R. Zellweger można nazwać musicalem? Czy ten termin nie jest zarezerwowany wyłącznie dla formy scenicznej?
A co do "Tańcząc w ciemnościach", to bardzo wzruszjący film... płakałam w kinie jak bóbr.
Jako dyplomowany filmoznawca, mogę cię zapewnić ze termin musical jest własciwy zarówno w stosunku do przedstawień teatralnych, jak i dzieł filmowych, w terminologii kina amerykańskiego to jeden z gatunków filmowych tak jak western, horror, itd. Mozna oczywiscie rónież używać terminu film muzyczny (ale to chyba tylko w Polsce)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach