Moja najwieksza ulomnoscia w tancu jest to, ze posiadam calkowity brak plynnosci, zero plastycznosci. Posiadam strasznie kanciasty kwadratowy ruch. Czy ktos moze cos doradzic w tej kwestii? Ucze sie tanca wspolczesnego, bez tego trudno raczej bedzie.
Wlasnie calkowicie nie wiem, jak to osiagnac. Czy bardziej sie spiac, czy tez rozluznic, o czym myslec, jak uzyc wyobrazni itp.?
Przepraszam za idiotyczne pytanie, ale walcze z tym od lat i ciagle nie wiem.
PS: A moze ja po prostu jestem nieczuly i nie mam w sobie tej plynnosci? Moze ktos juz mial podobne zmagania? Dziekuje
Myślę że dużo też pomaga improwizacja - gdzieś w domu przy ulubionej muzyce przy lustrze. Całkowicie rozluźnione ciało i spontaniczne ruchy myślę że przyczynią się do pojawienie się płynności tańca:)
Ja jak jestem na balecie, to spinam te mięśnie, mam je spiete, a wyglądają na rozluznione i ruchy są płynne. Według mnie lepiej się nie rozluzniac, wtedy to wyglada na taki flak. Oczywiście minimalnie tak, ale nie za dużo
Nie umiem tłumaczyć, mam nadzieje że da się zrozumieć .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach