www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Pół słówka o Ryszardzie Wagnerze
Autor Wiadomość
wukaesiak 
Adept Baletu


Posty: 53
Skąd: z Sudetów Zachodnich
Wysłany: Sro Paź 23, 2013 9:02 pm   Pół słówka o Ryszardzie Wagnerze

Moi drodzy, zdaję sobie sprawę, że zanotowane w tytule nazwisko niektórych elektryzuje otwierając cały worek antyniemieckich uprzedzeń, innych zaś irytuje z powodu doświadczenia nudy i dłużyzn. Mój stosunek do tego, co wniósł tenże Ryszard (nie zapominajmy klasyka, że "wszystkie Ryśki to fajne chłopaki) jest zupełnie inny, aczkolwiek dobrze wiem gdzie jest ta nikła granica między fascynacją a czołobitnością. Nie rozmawiajmy jednak o samej postaci ale o tańcu, dobrze?

Chciałbym zagaić o miejsce Wagnera w balecie. Wiem, że miejsce dla tancerzy jest wydzielone w Tannhäuserze. Czy jakieś wykonanie tego jest szczególnie ważne, istotne? Oglądałem niedawno na YT klasyczne Bayreuthowskie wykonanie "Parsifala", gdzie w dość ciekawy choreograficznie sposób została opracowana scena spotkania tytułowego bohatera z zaczarowanymi kobietami-kwiatami (swoją drogą zastanawia mnie, co to za zespół, tajemniczo nazwany "Tanzgruppe". Czy były to baletnice, które nauczyły się śpiewać czy chórzystki umiejące tańczyć?). Na tym forum dowiedziałem się też o dziele Maurice'a Béjarta "Ring um den Ring" (chciałbym to zobaczyć). Czy wiadomo Wam o jakichś innych ważnych wątkach baletowych wplecionych w fantastyczną (w dwójnasób) twórczość niemieckiego artysty?
_________________
"Czemu nie ma tancerki, co tańczyłaby nam zawsze
tańczyłaby nam wiersze i pozwy, krzyk, płacz i śmiech?
Czemu nie ma, tańczącej nam nasze życie i śmierć"
Rafał Wojaczek
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Paź 24, 2013 4:44 pm   

rzeczywiście głównie scena baletowa w grocie Wenus w Tannhäuserze... W dzisiejszych inscenizacjach taniec (niekoniecznie, albo coraz rzadziej balet) ma szanse wypełniac wielkie połacie muzyki Wagnera w jego dziełach - zdarza się to czesto, acz nie zawsze potrzebnie lub z talentem.
Luźnym nawiązaniem do tematu bedzie balet Krzysztofa Pastora "Tristan" do wybranej muzyki z opery Tristan i Izolda i cyklu pieśni Wagnera. Podobne dzieła zapewne powstają na wielu scenach, natomiast w samych dziełach Wagnera balet w klasycznym słowa rozumieniu nie był uwzględniany jak w typowej operze XIXwiecznej - właśnie dlatego, ze Wagner dążył do jedności środków wyrazu i rewolucjonizował numerową wersje dzieła operowego z obowiązkowym balecikiem w 2 lub 3 akcie. Nie jestem niestety znawcą twórczości Wagnera - mozna by się przyjrzeć jego wczesnym dziełom, jak tam sie rzecz ma z baletem - w takich np. "Boginkach"
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Czw Paź 24, 2013 10:04 pm   Re: Pół słówka o Ryszardzie Wagnerze

wukaesiak napisał/a:
Chciałbym zagaić o miejsce Wagnera w balecie (...) dowiedziałem się też o dziele Maurice'a Béjarta "Ring um den Ring" (chciałbym to zobaczyć)...

Troszkę było na ten temat przy okazji minionego 200-lecia tutaj: http://www.teatrwielki.pl..._wagnerowi.html A Bejart stworzył swój balet jeszcze w dawnym Berlinie Zachodnim, więc nie jestem pewien czy gdzieś przetrwał. Może Lausanne Bejart Ballet miewa go jeszcze w repertuarze, ale trzeba by to sprawdzić...
_________________
Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
 
     
wukaesiak 
Adept Baletu


Posty: 53
Skąd: z Sudetów Zachodnich
Wysłany: Czw Paź 24, 2013 10:23 pm   

Dziękuję uprzejmie. :)

A tak przy okazji oper: czy da się wyznaczyć jakąś taką operę (a może i kilka), która jest najbogatsza w możliwości wykorzystania baletowego? Czy są takie, które mają zaplanowane wiele wstawek baletowych?
_________________
"Czemu nie ma tancerki, co tańczyłaby nam zawsze
tańczyłaby nam wiersze i pozwy, krzyk, płacz i śmiech?
Czemu nie ma, tańczącej nam nasze życie i śmierć"
Rafał Wojaczek
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Paź 25, 2013 9:02 am   

No cóż, można by je wymieniać w nieskończoność, zwłaszcza spośród oper baletowych XVII i XVIII wieku. Vide: Jean-Baptiste Lully, Jean-Philippe Rameau, ale także Christoph Willibald Gluck, a jeszcze bliżej Warszawy Johann Adolf Hasse. Ale któż je dzisiaj pamięta i używa w praktyce teatralnej, u nas zwłaszcza...?
_________________
Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
 
     
wukaesiak 
Adept Baletu


Posty: 53
Skąd: z Sudetów Zachodnich
Wysłany: Pią Paź 25, 2013 11:00 am   

No ok, ale które konkretnie dzieła są jakoś tak szczególnie "ubaletowione"? Czy to jest tylko ogólna tendencja, która nie stawia akcentów?
_________________
"Czemu nie ma tancerki, co tańczyłaby nam zawsze
tańczyłaby nam wiersze i pozwy, krzyk, płacz i śmiech?
Czemu nie ma, tańczącej nam nasze życie i śmierć"
Rafał Wojaczek
 
     
Kasia G 
ADMINISTRATOR


Związek z tańcem:
krytyk
Wiek: 47
Posty: 4412
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Paź 25, 2013 12:05 pm   

zalezy, czy pytasz o ubaletowienie wpisane w operę przez kompozytora, czy ubaletowienie (utanecznienie) dzisiejsze wprowadzone przez realizatorów (jak wiadomo współczesni realizatorzy oper nic sobie nie robią z tradycji, uwag kompozytora, librecisty, czasu i miejsca akcji co czasem przynosi zaskakująco ciekawe efekty, ale czasem nie - tak samo jest z wprowadzaniem tańca do opery).
Generalnie historycznie najwięcej tańca zawierały i miały zawierać: opery a własciwie opero-balety kompozytorów francuskich z czasów Ludwika XIV i późniejszych. Jak sama nazwa wskazuje taniec i spiew współistniały tam niemal równolegle - warto obejrzeć jakąkolwiek rekonstrukcję takiego dzieła, Zwlaszcza Rameau czy Lully'ego, albo obejrzec film "Le roi dance" - to daje dobre pojęcie o tym, czym byla opera i balet w tamtych czasach i jak to wszystko wyglądało.

Druga grupa oper programowo ubaletowionych to opery XIX-wieczne - typu "grand opera" - głównie takze francuskie albo komponowane dla Opery Paryskiej gdzie w tradycji był balet w operze, najlepiej umieszczony w 2 lub 3 akcie tak aby rozerwac publiczność nieco znuzoną wysłuchiwaniem 4 godzinnego zwykle dzieła, no i aby dac coś panom - te sliczne baletniczki pląsajace nie zawsze zgodnie z sensem dzieła, ale ku uciesze gentelmenów z towarzystwa, oficerów i złotej młodzieży.... Stąd między innymi wzięło się mocno wulgarne i niezbyt powazne traktowanie tancerek z opery jako synonimu "pań do towarzystwa" - przez co obecnie, przynajmniej w języku polskim nazwa "baletnica" czy nie daj Boze "baletniczka" jest przez srodowisko tępione - i zastępowane przez tancerka baletowa, artystka baletu lub balerina.
Wracając do tematu grand opera z XIX wieku to przykładem będa np. Faust - gdzie w 3 akcie mamy wstawiona scene baletowa Noc Walpurgii, czy nawet paryska wersja opery Verdiego Don Carlos, gdzie scena baletowa zupełnie nie pasuje do całosci - i zwykle obecnie jest pomijana.
Dwa sezony temu mozna było obejrzeć w Warszawie gigantyczną operę Berlioza (Francuz) Trojanie, gdzie spory kawał 3 aktu stanowił balet - w nowoczesnej inscenizacji autorstwa hiszpańskiej grupy teatralnej zabawnie zaprezentowany przez bardzo kiczowate (chyba specjalnie) scenki baletowe. To tez daje wyobrażenie o to, czym bywał balet w operze.

Dzis inscenizatorzy chetnie dodają ruch tanezny do inscenizacji oper nawet współczesnych w których miejsca dla tańca nie przewidziano. raczej nie jest to balet ale działania z pogranicza tańca współczesnego i teatru tańca - przykładem moze byc ubiegłoroczna premiera Króla Edypa w Poznaniu, gdzie rezyser a jednoczesnie choreograf i kierownik tamtejszego baletu jacek Przybyłowicz wprowadził na scenę (do operowego misterium z wątłą akcją) grupe tancerzy komentatorów wydarzń i pomocników postaci dramatu - cos na kształt tanecznego chóru greckiego - i dało to bardzo dobry efekt
_________________
Niech pamięta elita, że każda śmietanka na deser jest bita.
Lec
 
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią Paź 25, 2013 4:40 pm   

Kasia G napisał/a:
Dziś inscenizatorzy chętnie dodają ruch taneczny do inscenizacji oper nawet współczesnych w których miejsca dla tańca nie przewidziano....

... bo - dodam ja, podążając za Kasiną konstatacją - po wielkich reżyserach i operowych smakoszach zarazem: Viscontim, Zefirellim, Ponnelle, Del Monaco... za reżyserowanie oper zabierali się często ludzie, którzy opery nie znają, nie słyszą, nie rozumieją, albo ich ona po prostu śmiertelnie nudzi. Dlatego w poczuciu własnej niemocy twórczej i z braku innych pomysłów sięgają po taneczną bieganinę na scenie kiedy im się tylko spodoba, jeżdżą na oczach widzów dekoracjami, topią scenę w wodzie, stosują bez powodów psychodeliczne światła, karykaturalną charakteryzacją, modę strojów i wydumane fryzjerstwo, epatują nagością, brzydotą i seksualnymi dewiacjami... Dopisując do tego wszystkiego mniemaną głębię myśli (bez dna) i reformatorskie jakoby teorie inscenizacyjne. I są tacy, niestety, którzy im wierzą, popadając w głupawy zachwyt. Bywa to żałosne i żenujące. Ale tak jest, więc nic na to nie poradzimy. Przeczekajmy, przeminie...
_________________
Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
 
     
wukaesiak 
Adept Baletu


Posty: 53
Skąd: z Sudetów Zachodnich
Wysłany: Sob Paź 26, 2013 12:09 am   

Dlatego pytam nie tyle, o te nadużycia, o których piszesz, co o możliwości tkwiące w samej partyturze. Na przykład mnie w pewien sposób zaimponowało to, jakie miejsce ma śpiew w "Orfeuszu i Eurydyce" Glucka. Nie chodzi tu jednak chyba o samą relację wokalności do instrumentalności w operze. Jak myślicie?
_________________
"Czemu nie ma tancerki, co tańczyłaby nam zawsze
tańczyłaby nam wiersze i pozwy, krzyk, płacz i śmiech?
Czemu nie ma, tańczącej nam nasze życie i śmierć"
Rafał Wojaczek
 
     
Ali 
Koryfej


Posty: 845
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 26, 2013 6:39 pm   

wukaesiak napisał/a:
...Nie chodzi tu jednak chyba o samą relację wokalności do instrumentalności w operze...

...u Glucka - także do założonej przez niego taneczności, jak sądzę. Ale chodzi też (a przynajmniej chodziło Gluckowi) chyba o to, aby wszystkie te elementy dzieła operowego (z baletem włącznie) służyły jednak wyrażeniu treści i „popychaniu” akcji do przodu. Nie zaś - pustej dekoratywności jak to było wcześniej i bardzo często bywało później, od wspomnianej przez Kasię "grand opera” poczynając. Bo weźmy choćby nawet naszą poczciwą „Halkę” czy „Straszny dwór” z ich tańcami narodowymi. One nie mają tam przecież wiele wspólnego z dramaturgią. Były wtedy i do dziś pozostają w praktyce zwykłym kosmetycznym zabiegiem komercyjnym. Przylgnęła do nich wprawdzie (wpajana nam przez pokolenia) narodowowyzwoleńcza legenda motywacji patriotycznej. Ale umówmy się, zarówno Moniuszce, jak i ówczesnej dyrekcji Teatru Wielkiego chodziło przede wszystkim o przyciągnięcie publiczności na swoje przedstawienia. A ta w XIX-wiecznej Warszawie: począwszy od rosyjskiej rodziny cesarskiej (także w Petersburgu), poprzez warszawskich urzędników zaborczych (co znamienne) i stacjonującą u nas rosyjską kadrę wojskową (co ciekawe), aż po polską widownię postszlachecką i typowo mieszczańską (co zupełnie oczywiste) – po prostu lubiła oglądać (a i tańczyć jak była okazja) polskie tańce narodowe: poloneza, mazura, krakowiaka.... Dlatego wprowadzano tego rodzaju „wstawki” taneczne do XIX-wiecznych przedstawień operowych i baletowych w Warszawie gdzie się tylko dało – ku zgodnej uciesze wszystkich wymienionych. Ale to już całkiem inny temat... daleki od respektu Glucka dla baletu i braku nim zainteresowania ze strony Richarda W.
_________________
Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż... cokolwiek, i rzadko zawodzi.
 
     
Joanna Bednarczyk
Corps de Ballet


Związek z tańcem:
historyk, krytyk
Posty: 549
Wysłany: Pon Paź 28, 2013 10:17 pm   Re: Pół słówka o Ryszardzie Wagnerze

Ali napisał/a:

A Bejart stworzył swój balet jeszcze w dawnym Berlinie Zachodnim, więc nie jestem pewien czy gdzieś przetrwał. Może Lausanne Bejart Ballet miewa go jeszcze w repertuarze, ale trzeba by to sprawdzić...


Spektakl "Ring um den ring" powstał we współpracy Bejart Ballet Lausanne i Deutsche Oper w 1990 r. Od wznowienia go w 2004 r. przez Staatsballett Berlin, powraca regularnie co kilka lat do repertuaru tego zespołu, chociażby ostatnio balet ten można było zobaczyć na deskach Deutsche Oper w marcu i kwietniu tego roku, oczywiście z okazji wagnerowskiej rocznicy.

Jeżeli szukać dalszych wagnerowskich odniesień w balecie to właśnie w twórczości Bejarta.
_________________
Nic nie powinno ukazywać ciała, tylko ono samo
O.Wilde
Ostatnio zmieniony przez Joanna Bednarczyk Pon Cze 12, 2017 9:43 am, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
wukaesiak 
Adept Baletu


Posty: 53
Skąd: z Sudetów Zachodnich
Wysłany: Pon Lis 11, 2013 9:32 pm   

Wagner i Bejart to zdecydowanie dobrze brzmiące zestawienie :)

A ja, tytułem dygresji, pokażę Wam co znalazłem w pismach estetycznych Rysia wielkie Wu:

"Jest to [przekonanie o braku konieczności nakreślania dokładniejszych uwag technicznych dla wykonawców] zapewne ta sama, choć poniekąd zamaskowana ocena gorsząca się na myśl o tragedii antycznej z jej metrycznym i choreograficznym nadmiarem, która - co więcej - życzyłaby sobie, ażeby nawet materiał antyczny przyoblekł trzeźwą szatę ulubionej poetyckiej dykcji jambicznej naszych nowoczesnych poetów. Dla kogo jednak ten przebogaty materiał choreograficzny [tłumacz potwierdza, istotnie Wagner używa tu tego pojęcia] stał się zrozumiały, kto w duchu zaginionej rozbrzmiewającej muzyki potrafi wytłumaczyć sobie to, co nam pozostało raptem jako pomnik literacki, i kto jest w stanie wyobrazić sobie w żywych barwach wrażenie, jakie wywiera bohater tragiczny przywołany teraz czarem tej muzyki, dający znać o sobie maską i koturnem z dalekiej przeszłości – ten pojmie, że dzieło poety dramatycznego polegało bardziej na jego osiągnięciach jako choreografa i chorega niż na jego czysto poetyckiej sile fikcji.”

Prawda jest taka, że idea Gesamtkunstwerku mnie do baletu przyprowadziło i moje poszukiwania syntezy sztuk ciągle mnie odwodzą do tańca. Dlatego założyłem sobie taki wątek.
_________________
"Czemu nie ma tancerki, co tańczyłaby nam zawsze
tańczyłaby nam wiersze i pozwy, krzyk, płacz i śmiech?
Czemu nie ma, tańczącej nam nasze życie i śmierć"
Rafał Wojaczek
 
     
wukaesiak 
Adept Baletu


Posty: 53
Skąd: z Sudetów Zachodnich
Wysłany: Pią Gru 06, 2013 1:23 am   

O to chodzi: http://www.operadeparis.f...-bausch?genre=2

Rzeczywiście Gluck :)
_________________
"Czemu nie ma tancerki, co tańczyłaby nam zawsze
tańczyłaby nam wiersze i pozwy, krzyk, płacz i śmiech?
Czemu nie ma, tańczącej nam nasze życie i śmierć"
Rafał Wojaczek
 
     
Dominik1974 
Nowicjusz


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 49
Posty: 7
Skąd: Police k/Szczecina
Wysłany: Pią Sty 06, 2017 9:27 pm   

Ojciec niemieckiej opery narodowej Ryszard Wagner nigdy nie zamierzał wstawiać baletu do "Tannhäusera". Został do tego siłą zmuszony. Stało się to w 1860 roku w Paryźu.
Wszystko to opisane jest w fantastycznej książce Jeana de Cars: "Ludwik II Bawarski - Król rażony szaleństwem" w przekładzie: Teresy Jekelowej. PIW Warszawa, 1998.

I tak na stronie 69 powyźszej ksiąźki czytamy:
"Publiczność opery paryskiej nie jest łatwa. Zwrócono się do Wagnera, aby do <<Tannhäusera>> wprowadził balet! (...) Otóż chodzi o to, że wśród bywalców opery znajdują się panowie z Jockey-Clubu. Mają oni swoje loże i swoje przyzwyczajenia. W 1860 roku do ich zwyczaju należało mieć na utrzymaniu tancerkę. [<<Zazdroszcze ci przyjacielu, twoja tancerka jest przeurocza...>>]. A członkowie Jockey-Clubu lubią, kiedy ich pupilki tańczą na puentach. Balet? Nigdy! Wagner chętnie przerobi nieco swoją operę, ale nie będzie żadnych baletnic w <<Tannhäuserze!>>.
Trwają pełne rozmachu przygotowania. 164 próby i gorączka nie są w stanie zmóc Wagnera. Nigdy nie był tak zadowolony. (...) Ale dochodzi do kolejnego szturmu: znów nalega się na dodanie baletu. Wagner godzi się w końcu na wstawienie bachanalii do pierwszego aktu, aby panienki z CORPS DE BALLET przedstawiły w tańcu, przed kochankami, rozkosze miłości.
Odtąd istnieje paryska wersja <<Tannhäusera>>.""


Polecam książkę o Ludwiku II Bawarskim, przez którą przewija się wiele ciekawych postaci scenicznych , np słynna Lola Montez. Poza tym sam król Bawarii był niezwykłą osobą, mecenasem sztuki.
_________________
Dominik
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   

Odpowiedz do tematu Dodaj do serwisow: Bookmark and Share
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 12