www.balet.pl Strona Główna www.balet.pl
forum miłośników tańca

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Flamenco
Autor Wiadomość
inaenka 
Koryfej


Związek z tańcem:
bliski
Posty: 762
Skąd: Manchester
Wysłany: Sro Wrz 22, 2010 4:40 pm   

Przepraszam, że tak zwlekam z odzewem, ale ma trochę pracy ostatnio (całe szczęście ;) )

Jeśli tylko będę w stanie jakoś pomóc, coś podpowiedzieć, to chetnie sluże pomoca - śmialo wal :)

Ja z kolei miałam na mysli stereotyp - Hiszpania to znaczy flamenco ;/
Pomija się (zwykle po prostu z niewiedzy) wiele innych stylów i form tanca w Hiszpanii.

Dzisiaj tak na prawde trudno okreslic co jest stylem puro. Najzagorzalsi 'ortodoksi flamencowi', wykluczają nawet gitarę z czytego flamenco i/lub uważają, że niektórych palos nie powinno się tańczyć, jedynie spiewać.

Co do teledysku, to jest oczywiście blues rockowa kapela, absolutnie żadne flamenco i również nie porywa mnie w żaden sposób.

Mam podobne odczucia jak Ty, co do wyraźnej osobowości tancerza/tancerki. Ale ciekawostka - Maria Pages w firedance to już nie jest czyste flamenco (pomijając w tym wypadku stylizowana muzyke irlandzką, sam fakt, że tańczyła u Gadesa i tworzy balety flamenco swiadczy, ze choć, TAK jest to flamenco, to jednak juz wspólcześniejsze i ...cudne).

Wspaniałym przykładem emocji, ogni, pasji i udręki i flemnco puro ( w lubianym równię bardzo przeze mnie 'męskim' stylu, acz nie pozbawionym kobiecości), jest nieżyjąca Carmen Amaya, w zasadzie dzięki której, świat poznał to czyste flamenco, nie teatralizowane, nie łagodzone z obawy przed problem w odbiorze przez widza. Opracowałam kiedys jej krótką biografie - polecam bo tancerka była NIEZWYKŁA, u dołu artykułu sa linki do nagran - szczęka opada!
myśle, ze to może byc to czego szukasz. oczywiście podobnych tancerzy mamy sporo i w obecnych czasch, ale o Carmen trzeba wiedziec i juz ;)

Carmen Amaya


Ze wszystkim o czym piszesz, czego szukasz we flamenco zgadzam się. Podpisuję obiema rękami i nogami i jeszcze przytakuje zamaszyście. I 'przytup" i emocje , ktore widac i w twarzy i w kazdym ruchu czy zatrzymaniu, itd - to jest to. Kiedy ide na koncert flamenco czy do tablao tego własnie oczekuję. Tego szukam jako widz. Jednak jako osoba tancząca flamenco wybieram styl bardziej wspołczesny, lub przynajmniej skupiam sie na czystości techniki. Styl gitano zostawiam sobie na nieskrępowane fiestas po dzbanku sangrii ;)
Z kolei nie rozczarowują mnie balety hiszpanskie, stylizacje i nowe nurty, może dlatego,ze wiem,że to tak ma być. Nie ma udawania flamenco, bo nie o flamenco chodzi, lecz niezwykłą pracę choreografa i tancerza czerpiącego z bogactwa form stylów hiszpańskich i tworzących w tej, konkretnej, wręcz surowej stylistyce i szukających jednoczesnie własnych dróg i form wyrazu.

Co do Saury - "ostrzegałam" tylko to co poświęcone jest czystemu flamenco, takim jest. "Krwawe Gody" to balet hiszpański w swojej formie typu estilizada :)
(Ja jestem zachwycona)

To filmy Saury uświadomiły mi, ze istnieje cos w tańcu w hiszpanskim co może nie byc flamenco, a jednak tak bardzo kojarzy sie przynajmniej z południem tego kraju. Gades, również klasyczny tancerz ostatecznie odnalazł sie w tym stylu, robil niezwykłe rzeczy. Niektórzy podchodza do tego sceptycznie, a niekórzy widzieli w nimczłowieka , który nie dal sie zaszufladkować. Z pewnościa zrobil wiele w pchnięciu współczesnego tańca hiszapśnkiego do przodu. Tak czy inaczej, filmy Saury i ten mit flamencowej Hiszpanii sprawił, że wybralam temat tanca hiszpasnkiego jako temat mojej pracy dyplomowej. W ten sposob wsiąkłam w ogóle w teorię i historię tańca. Wciagnęło mnie to w zasadzie na równi z tancem w praktyce :)

lecę zaraz na...flamenco, przepraszam ogromnie za literówki, obiecuje, że poprawiejak tylko wrócę :)


EDIT:

Ale numer, pisałas post w tym samym czasie co ja.
Hah, a widzisz - ja kocham cante jondo (ten 'cięzki' spiew), ja moge patrzyc na 'pokraczne' flamenco.
A widzis - a jednak - szukasz form stylizowanych choc pozostających absolutnie od poczatku do końca flamenco. To dośc skomplikowane prawda? ;)

dobra zmykam

a tylko jeszcze jedno - nie tak praca ramion we flamenco i tancu hiszpańskim ma coś wspolnego z klasyką jak klasyka w swoim port de bras to wpływ hiszpańkiej escuela bolera (praca ramion, wychylenie torsu, skoki i zwiększenie roli mężczyzny w tańcu to zasługa escuela bolera, ze nie wspomnę o tym, ze taniec klasyczny w ogóle ma korzenie w hiszpanii, w rytmizowanych widowiskach - moreskach z XIV wieku :)

a i co do filmu - flamenco to nie tylko taniec. Nie przede wszystkim nawet. Film Saury "Flamenco" jest świetnym dokumentem. Saura zrobił niemal niemozliwą rzecz. Prawdziwe flamenco nigdy nie powinno byc spektaklem. Więc to co oglądamy , czy słuchamy na koncertach to tylko przdstawienia w stylu flamenco, rezyserowane, prawie nigdy nie improwizowane. Tym bardziej wielki podziw i szacunek dla artystow, którzy stwarzaja swoim tancem, gra i spiewem klimat spontaniczności, którzy za kazym razem tańcza z ta sama pasją.
_________________
""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos

-------------------------------------------------------
Ostatnio zmieniony przez inaenka Sro Maj 04, 2011 10:56 am, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 32
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro Wrz 22, 2010 7:47 pm   

O kurczę, ale trafiłam na eksperta - no, no, ale przynajmniej już się sporo dowiedziałam, z Twojej niby "luźnej" wypowiedzi, za to dla mnie to już solidna podstawa na dobry początek :) Może też zacznę od drobnego wyjaśnienia: z góry przepraszam, jeśli nawet następujące po sobie moje posty mogą brzmieć nieco paradoksalnie i stać w sprzeczności ze sobą. Jakby to ująć.. dopiero co zaczęłam interesować się tą formą tańca, dlatego sama jeszcze nie wiem czego tak dokładnie w niej szukam. Dlaczego? Po prostu zbyt mało ją znam. Myślę, że to wszystko wypłynie z czasem. Na początku odkrywania nowej techniki mam tak, że zwykle zaczyna się od zainteresowania konkretnym tancerzem, zespołem, stylem itd. Wtedy jestem nastawiona na ten konkretny nurt i wszystko inne co potem zobaczę porównuję z pierwowzorem (zazwyczaj niesłusznie) będącym gloryfikowanym przedmiotem zachwytu i według niego wartościuję wszystko inne. Dopiero potem przychodzi czas na opatrzenie, zweryfikowanie swoich upodobań, zweryfikowanie tego, co mnie zachwycało na początku, a co zachwyca teraz. Jeśli chodzi o balet to najpierw stawiałam na ten stricte klasyczny, dopiero potem moje zainteresowanie zwróciły się zdecydowanie mocniej w stronę neoklasyki i współczesnego ;)

Co do "Krwawych godów" - tak, teraz też jestem szczerze zachwycona :) Jak już wspomniałam we flamenco szukałam właśnie ucieczki od bardzo wyrafinowanych form teatralnych, miałam ich przesyt - nadal chcę nieco od nich odpocząć, więc ten film (gdzie jak sama mówisz, przedstawiony jest właśnie balet flamenco) na początku nie był tym, czego spodziewałam się zobaczyć. Ale nie da się ukryć, uwielbiam tego rodzaju stylistykę, "poetykę" ruchu i choreografii, tego rodzaju sposób narracji tanecznej - dlatego niezależnie od tego że obecnie robię sobie "urlop" od tego typu form, nie znaczy że na stałe z nich rezygnuję (jakbym mogła porzucić np. ukochanego Neumaiera i wielu innych). No i na koniec przepraszam za te długie wyjaśnienia - w sumie na początku powinnam była dać ostrzeżenie, żebyś w tą paplaninę która była głównie do teraz za bardzo się nie wgłębiała i nie traciła cennego czasu;) Co nie znaczy że teraz jej nie będzie - bełkot laika musi być jednak straszny do przetrawienia:)

Odnośnie stereotypu to źle zrozumiałam, przepraszam, ale w pełni podzielam Twoje zdanie - to trochę tak jak z bykiem, który uznawany jest za swego rodzaju "symbol narodowy" całej Hiszpanii ;) A przecież Katalończycy np. za swój znak wybrali.. osiołka, który symbolizuje nie tylko ich najważniejsze cechy (upór, pracowitość), ale też dążenie do niezależności i tego, żeby nie kojarzono ich z resztą kraju. Nawet opowiadanie się za zniesieniem korridy w Katalonii ma jak dla mnie wydźwięk nie tylko inicjatywy społecznej i dążenia do ochrony praw byków, ale też polityczny. Tak to już jest, to co najbardziej wyraziste, najbardziej rozpowszechnione za granicą wygrywa i przez wielu obcokrajowców uznawane jest za wspólny mianownik dla danego kraju, podziały na regiony i osobne dziedzictwo kulturowe każdego z nich przestają mieć wtedy znaczenie. A czy z kuchnią hiszpańską jest inaczej? W zasadzie wszędzie są jakieś inne potrawy, inne tradycje kulinarne, a to co u nas np. rozumie się pod pojęciem "kuchnia hiszpańska" to po prostu zbiór najbardziej popularnych, najlepszych dań ze wszystkich regionów;)

Bardzo dziękuję za linki z Carmen Amayą, niestety obecnie mam problemy z łączem i udało mi się obejrzeć tylko jeden - już dzięki niemu widzę, że jest niesamowita, ale napiszę coś więcej kiedy zobaczę wszystkie:) Jeśli mogłabyś polecić jeszcze jakieś nagrania, czy to na dvd, czy z konkretnymi artystami flamenco - wiedz, że będą to dla mnie bardzo cenne porady. I domyślam się, że swoją wiedzę czerpiesz głównie ze źródeł anglojęzycznych, prawda? Bo właśnie zaczęłam się zastanawiać, czy może w Polsce udałoby mi się do czegoś dotrzeć..
To teraz już tylko dwa ostatnie pytania: Pisząc o tablaos miałaś na myśli tylko te hiszpańskie, tak? Widzę, że mieszkasz w Wielkiej Brytanii, ale nie wiem, czy tam również funkcjonuje coś w rodzaju "tablao", miejsca, gdzie w kameralnej atmosferze można zobaczyć występy artystów flamenco? Bo o tym że w teatrach macie czasem hiszpańskich gości, np. w Sadler Wells to wiem :)
I, już ostatnie: jakie predyspozycje, według Ciebie, powinna mieć osoba ucząca się tańczyć amatorsko flamenco? Co jest najważniejsze? Czy np., ktoś z takim sobie poczuciem rytmu może dać jakoś radę, czy raczej zdecydowanie nie? Tylko wiesz, mam na myśli amatorsko: zupełnie amatorsko, tylko dla własnej przyjemności:)
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
inaenka 
Koryfej


Związek z tańcem:
bliski
Posty: 762
Skąd: Manchester
Wysłany: Sob Paź 23, 2010 3:58 pm   

Nie wiem jak Ty śmigasz takie długaśne posty, ale ja potrzebuję rozpędu. Nie spodziewałam się jednak, że ten zajmie mi kilka tygodni, uups.
Ekspertem to ja zamierzam być, ale jeszcze mi duuuużo brakuje, przede wszystkim dużo czasu mi brakuje ;)

Nie przepraszaj, to byłoby dziwne, gdyby poznając nową rzecz ktoś miał z góry ustalone podejście, pogląd i wszelakie opinie i nigdy tego nie zmieniał, mimo wgłębiania się w temat i poznawania nowych aspektów. Tu przypomina mi się takie dosadne, oj mocne powiedzenie, że tylko krowa nie zmienia poglądów :)

Cytat:
Na początku odkrywania nowej techniki mam tak, że zwykle zaczyna się od zainteresowania konkretnym tancerzem, zespołem, stylem itd. Wtedy jestem nastawiona na ten konkretny nurt i wszystko inne co potem zobaczę porównuję z pierwowzorem (zazwyczaj niesłusznie) będącym gloryfikowanym przedmiotem zachwytu i według niego wartościuję wszystko inne. Dopiero potem przychodzi czas na opatrzenie, zweryfikowanie swoich upodobań, zweryfikowanie tego, co mnie zachwycało na początku, a co zachwyca teraz.

Tak to chyba wygląda w większości wypadków :)


Ewo, jaki bełkot laika?! Piszesz przepięknie o tańcu i czystą przyjemnością jest to czytać. Tym bardziej, że tak trafnie mówisz o, niby subiektywnej, percepcji a jednak znów pragnę się pod tym podpisać.

Sprawdzałam te linki z Carmen. Nie wiem co się z nimi stało, ale nie działają już :(

Co do innych artystów, z pewnością muszę wspomnieć o Sarze Baras, Cristinie Hoyos. Niezwykła jest Eva Yerbabuena, która przeszła od flamenco puro do contemporaneo. Krok niezwykle odważny, tym bardziej, że w rzeszy jej fanów są osoby raczej preferujące styl puro. Moje znajome były w tym roku na festiwalu flamenco w Londynie i wróciły totalnie zdegustowane, oburzone i zszokowane całkiem współczesnym podejściem Evy do flamenco. Ku mojej radości powstał teraz cały jej spektakl w tym stylu i mam nadzieję, że będzie do zdobycia na DVD.
Nie wiem czy wiesz, ale pojawił się również nowy film Carlosa Saury "Flamenco, flamenco", Pomysł fabuły wydaje mi się niezwykle interesujący - na przykładzie poszczególnych palos ukazany jest rozwój człowieka. Od nanas (kołysanki) poprzez dzieciństwo (obrazowane przez style, będące efektem mieszanki kulturowej) młodość (style najbardziej stanowcze i witalne), dorosłość (palos poważne), śmierć (palos najgłębsze, najpoważniejsze). Nie pojawią się tam niestety ani María ani Joaquín, ale jest Sara Baras i legendarny Farruquito, który myślę, że mógłby Ci się spodobać.

Z całą stanowczością muszę zaprzeczyć - nie korzystam i nie zamierzam korzystać z opracowań angielskojęzycznych, dotyczących flamenco, czy czegokolwiek związanego z kulturą Hiszpanii. To niestety są tylko wytłumaczenia a nie tłumaczenia, a opracowania oryginalne to raczej spojrzenie przez pryzmat anglosaskiej mentalności, że się tak brutalnie wyrażę ;)
Korzystam z nieźle zaopatrzonej biblioteki w Instytucie Cervantesa w Manchesterze. Coś tam zamówiłam z Hiszpanii, dużo korzystam z google books, a poza tym istnieją strony hiszpańskojęzyczne poświęcone zagadnieniom tańca hiszpańskiego , nagrania, artykuły, itd.
W Polsce, rzeczywiście opracowań jest niewiele i to tylko i wyłącznie dotyczących flamenco. jest na pewno jedna książka, taka raczej podręcznikowa, tłumaczona chyba z niemieckiego. Trochę ciekawych tłumaczeń na blogu NTF. Kilka artykułów w internecie. I to wszystko. Znaczy, z pewnością jest w łódzkiej WSSM ...moja praca dyplomowa "Charakter Tańca Hiszpańskiego i jego formy sceniczne w Europie" i prawdopodbbnie jest to jedyne, dostępne w języku polskim, kompleksowe opracowanie dotyczące tańców hiszpańskich (escuela bolera, estilizada, folklor taneczny i flamenco).

Nie, nie ma tutaj tablaos. Znam kilka osób zajmujących się flamenco (bo jak na cały Manchester tańczy tylko kilka osób i tylko dwie śpiewają to trudno nie znać :) ) i oni robią koncerty flamenco w knajpach hiszpańskich, ale to nie jest to samo. Miałam na myśli raczej tablaos w Hiszpanii.


Co do nauki. Każdy może próbować, ale poczucie rytmu jest bardzo pomocne. Rozliczanie jest nietypowe, niezwykłe dla "Europejczyka" (np.: na 12 z różnymi akcentami). Bywa, że trudno się połapać w compasie, rozmytym przez linię melodyczną i trzeba go wyczuć intuicyjnie. Generalnie zawsze łatwiej tańczyć gdy ten rytm się czuje, a nie liczy, nawet jęśli compas jest na 4. Ponadto przydają się silne ramiona, umiejętność izolacji i synchronizacji oraz ...akceptacja siebie, swojego ciała. Pewnych rzeczy nie da się nauczyć, bo tkwią już w nas i nie bardzo wychodzi nałożenie na to czegoś wystudiowanego, trzeba wtedy popracować nad sobą, wniknąć w głąb siebie i wydobyć to "coś' ;)

Ja wciąż jeszcze raczkuję, choć tańczę tylko amatorsko (przynajmniej na razie ;) ) to często miewam kryzys, bo a to dłonie, a to łokcie, a to nie czuję tego czegoś, heh...

EDIT:

A, jeszcze taka mała uwaga - nie pisałam, że "Krwawe gody" to balet flamenco, lecz, że to balet hiszpański, a to ogromna różnica.
Dla przykładu, gdyby istniał balet polski (analogicznie - balet hiszpański)i balet góralski (analogicznie - balet flamenco), to oczywiście ten pierwszy zawierałby między innymi tańce góralskie i jego stylizacje, ale ten drugi tylko folklor góralski i ewentualnie jego stylizacje :)
_________________
""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos

-------------------------------------------------------
Ostatnio zmieniony przez inaenka Pon Maj 09, 2011 3:31 pm, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
Ewa J. 
Koryfej


Związek z tańcem:
miłośnik
Wiek: 32
Posty: 683
Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob Paź 30, 2010 4:19 pm   

W weekend jest trochę więcej czasu, dlatego nie muszę już dłużej zwlekać z odzewem ;) Po pierwsze dzięki, że mnie poprawiłaś - przed prawie każdym wieczorem flamenco, na które chadzałam do różnych hoteli, oglądałam plakaty zapowiadające występy, pewnie w jakichś 98% z napisami: "flamenco ballet" przez co ta fraza utkwiła mi już w głowie, a ja sobie ją przyswoiłam i teraz bezmyślnie powtarzam, ale natychmiast się odzwyczajam:)
O tym filmie Saury po raz pierwszy dowiaduję się od Ciebie, wydawało mi się, że jego najnowszy film to "Ja, Don Giovanni", który zdaje się nie tak dawno temu miał premierę w polskich kinach, ale mam nadzieję że wspomniany przez Ciebie tytuł też nas nie ominie - jeśli tylko się dowiem, że będzie można obejrzeć to na pewno nie przegapię okazji i się wybiorę. I proszę, widzę, że aby pogłębiać wiedzę po polsku najlepiej sięgnąć po Twoją pracę - na pewno trzeba się w tym celu wybrać do Łodzi, ale na jakich zasadach można w ogóle do niej dotrzeć, czy trzeba być studentem tej uczelni? Jestem pewna, że to byłaby świetna lektura i źródło informacji:)

A wracając jeszcze do Carmen - te linki umieszczone na forum, którego adres tutaj podałaś, do tej pory u mnie działają (chociaż wszystko oglądałam już jakiś czas temu), poza tym na youtube filmów z nią trochę jest. Naprawdę najsilniejsza tancerka, jaką do tej pory widziałam, bardzo męski styl, bardzo zadziorny i nieposkromiony, słowem, jej temperament robi wrażenie ;) Chyba po raz pierwszy wydała mi się nieco łagodniejsza na tym nagraniu, gdzie śpiewa - spodziewałam się, że ma niższy głos, tymczasem okazało się, że wcale nie; dodaje jej kobiecości i subtelności.
Jedno jest pewne - widać, że w tańcu zawsze w stu procentach szła na żywioł, stawiała na emocje i temperament. Ostatnio właśnie sporo się nad tym zastanawiam.
I tutaj taka mała dygresja, bo nie dotyczy to bynajmniej tylko Carmen.. Nie wiem dlaczego obecnie dzieje się tak, że w tańcu rzadziej jest wykorzystywany ten, jak ja to nazywam - styl emocjonalny, a na jego miejsce wszedł styl całkowitej kontroli technicznej + emocje. Ten plus podkreśla, że na pierwszym miejscu zawsze stoi technika,
a o innych komponentach pomyśleć można dopiero później. Oczywiście nie chcę demonizować, ale to takie małe spostrzeżenie.. nie oczekuję w końcu, że dzisiejsi tancerze będą mieć na scenie swobodę i naturalność Anny Pawłowej, ale czasem więcej takiego wkładu własnego byłoby czymś bardzo mile widzianym:) Lubię, kiedy w tańcu jest intelektualna kontrola, to dla mnie podstawa, szczególnie w spektaklach tych wielkich choreografów, którzy zawsze mają przed sobą określony cel, ale z drugiej strony.. czasem brakuje mi tego posmaku stylu sprzed lat, którego we flamenco bez wątpienia bezprzykładną reprezentantką jest właśnie Carmen. Ale cały czas się zastanawiam, czemu dzisiaj prawie zupełnie zanikł i nie jest już w stanie prawie nigdy istnieć w takiej formie, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu.. Ostatnio np. interesuję się trochę tancerzami ze Stuttgartu i muszę powiedzieć, że u nich zdarzyło mi się kilka razy widzieć ciekawą próbkę tańca w podobnym, nazwijmy to umownie - "stylu".

Np. po obejrzeniu wariacji Jamesa z "Sylfidy" w wykonaniu tancerza stuttgarckiej trupy pomyślałam sobie: "Ale o co w ogóle chodzi? Przecież dzisiaj już tak się nie tańczy!". Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona - kiedyś oglądałam dużo tych wariacji, ta była wykonana najszybciej ze wszystkich mi znanych (trwała niecałe 50 sekund), ale oczywiście nie w tym rzecz - z ogromną energią, lekkością, pełnym emocjonalnym zaangażowaniem tancerza, jednym słowem - cudo. I wtedy właśnie pomyślałam sobie, że to wykonanie przywodzi mi na myśl ten dawny, bardzo spontaniczny i emocjonalny styl. Oczywiście nawet po obejrzeniu iluś tam różnych nagrań nie formułowałam żadnych wniosków, bo to byłoby bez sensu, ale zaciekawił mnie komentarz, który przeczytałam pod jednym z takich filmów. Ktoś napisał, że chociaż widział ponad 1000 spektakli w wykonaniu wielu zespołów w różnych miastach, czy to w Paryżu, Londynie, czy Nowym Jorku, to tancerze ze Stuttgartu bardzo przypominają mu tych z czasów Fonteyn albo nawet Niżyńskiego i wyraził chęć oglądania więcej artystów im podobnych. Zastanowiła mnie ta zbieżność, bo moje intuicyjne odczucie pokryło się z opinią kogoś, kto miał wyraźnie coś na uzasadnienie swojej tezy, czyli wiele obejrzanych spektakli. Oczywiście mam swoich faworytów w różnych europejskich teatrach (no, pewnie przede wszystkim w Paryżu) i to się na pewno nie zmieni, jednak po przeczytaniu tego stwierdzenia ta kwestia mnie nurtuje. Wiem, że wszystko się zmienia, zależy też od tradycji teatru, jego wymogów i panujących tam zasad, poza tym, gdyby tancerz wykonywał jakąś wariację szybciej, bardziej spontanicznie, nie mógłby się przecież zatrzymać na dłużej w jakiejś szlachetnej pozie, tak, żeby wszyscy podziwiali jego doskonałe aplomb ;) No dobrze, przepraszam, to miała być mała dygresja a wyszedł taki "byk" - tak mi się połączył temat Carmen z tym, nad czym ostatnio myślałam, na przyszłość muszę bardziej kontrolować to co piszę, bo stąd się właśnie biorą offtopy :) I żeby nie skończyło się na takim niekonstruktywnym zrzędzeniu - bardzo się cieszę, że wszystko idzie naprzód, nie chciałabym dziś oglądać jedynie repertuaru sprzed stu lat, ale czasem tak już mam, że szukam dziury w całym i możliwości syntezy dobrych rzeczy z przeszłości z tymi pozytywnymi obecnie. I oczywiście przychylam się do życzenia Torina:) Na forum ostatnio coraz mniej takich ciekawych merytorycznie dyskusji, a przecież, żeby je rozruszać i podtrzymywać, potrzeba jednak trochę więcej zaangażowanych w nie osób;)
_________________
"Tańczcie głową." A. Pawłowa
 
     
inaenka 
Koryfej


Związek z tańcem:
bliski
Posty: 762
Skąd: Manchester
Wysłany: Wto Lis 16, 2010 12:30 am   

Ewo, mogłabym Cię czytać bez końca. Twoje "byki" są pełne wdzięku i mądrości i można się na nich poczuć prawie jak Europa. Prawie, bo taka piękna to ja nie jestem. W sensie znajomości piękna teorii i krytyki baletu. Wstyd mi strasznie, bo bardzo kuleję pod tym względem. Stosuje 'poznanie doraźne" a to tyle co nic :(
Pocieszam się faktem, że przecież nie jest się w stanie ogarniać wszystkiego naraz, a jak widzisz, w trochę inny styl jestem uwikłana, póki co. Ale jak już zacznę orientować się w tym wszystkim o czym mówisz, to jedną z pochodni będzie..to o czym mówisz, bo staram się śledzić wszystkie Twoje wypowiedzi w różnych wątkach i tematach.

Ważną kwestię poruszyłaś. W sumie wypływa i przeplata się ona dość często, tu i tam i nawet ten wątek jest blisko z nią związany. Przemyśliwałam sobie nad nią, próbując dopasować do przedstawień mi znanych, pamiętanych i wychodziło mi różnie.
No i bach! Byłam w tamtym tygodniu na spektaklu Paco Peña "Flamenco sin fronteras" (flamenco bez granic). Wielkie nazwisko, wielkie tournée, po prostu szał i..wyszłam rozczarowana. I natychmiast przypomniała mi się dużo skromniejsza grupa Jaleo Flamenco, na spektaklu której byłam kilka miesięcy temu. Emocje, spontaniczność, przekaz. Wgnieciona w fotel stałam się patrzeniem i ..zaskoczeniem. Tancerz z zespołu Paco Peña miał świetne piruety, ten z Jaleo najwyżej podwójne, ale krzesał ogień i nie pozwalał oderwać od siebie wzroku. Tancerka z Flamenco sin fronteras - technicznie bez zarzutu, w ogóle bez zarzutu. Tancerki z Jaleo - miałam wrażenie, że znam je osobiście, że mogłabym dużo o nich powiedzieć. Ci autentyczni tancerze nie tylko dali z siebie wszystko , ale dali siebie przede wszystkim. To było niezwykłe. Poczułam się wyjątkowo. Ha, nawet poważnie się zastanawiałam czy nie powinnam przytyć do tego mojego flamenco. Taka magia! ;)

Wiesz, mam wrażenie, że sto procent to..za mało. Bo to znaczy 100% czego właściwie? wszystkiego? To w takim razie z pewnością za mało. Mam na myśli, to, że chyba nie istnieje taka miara, którą można byłoby określić przekaz.
A dlaczego nie oczekiwać tej swobody, o której piszesz? Skoro nie oczekujemy to nie powinniśmy się spodziewać ;)
Z drugiej strony , taka kontrola jest również wymowna. Stajemy się społeczeństwem coraz bardziej zindywidualizowanym. Tak sądzę. Portale społecznościowe sprzyjają temu. Taka łatwa dostępność do siebie nawzajem sprawia, ze nie wysilamy się, by faktycznie do siebie nawzajem dotrzeć. redagujemy statusy, poprawiamy błędy, retuszujemy zdjęcia a przynajmniej je selekcjonujemy. Pełna kontrola. Takie czasy. Może to znajduje wyraz i w tańcu? Kilkadziesiąt lat temu, chciało się biec do ludzi, a teraz nie trzeba się wysilać.
A może to tak jak z flamenco. Dosadnie mówiąc, w momencie gdy staje się towarem, a nie chce jedynie odcinać kuponów od swojej legendy, musi kontrolować przynajmniej technikę, skoro nie jest już tylko (aż!) stylem życia, z rzadka odkrywanym przed obcymi. Znów mój głęboki ukłon w kierunku tych, którzy tak naturalnie odnajdują w sobie emocje i ten żywioł, którzy potrafią zapomnieć się i tańczyć jakby nikt nie patrzył.
Jednak w duende przed widownią nigdy nie uwierzę! !
Ale nie przeszkadza mi to, bo autentycznym można być na różne sposoby :)


Z innej beczki i żeby nie było, że offtop, (choć, kurczę - zagląda tu ktoś jeszcze?? Halo!! nie? No to się nie przejmujmy ;) )
Zatem, pobieżnie (na razie) przeglądałam program najbliższego festiwalu w Jerez. Flamenco contemporaneo zdobywa silną pozycję. Cieszy mnie to, nie ukrywam :)

Niezwykłe, wymowne plakaty:

tranquilo albaroto

en la horma de sus zapatos

cuando yo era

Może upowszechni się pomysł tańczenia flamenco również boso!

(sama praktykuję, bo mam za śliskie panele i muszę przyznać, że to dość skuteczna praktyka :) )

EDIT:

A to linki dotyczące nowego filmu Saury "Flamenco, Flamenco":
http://www.flamenco-world...nco16112010.htm

http://www.flamenco-world...nco30082010.htm

http://www.flamenco-world...aur11112009.htm
_________________
""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos

-------------------------------------------------------
 
     
inaenka 
Koryfej


Związek z tańcem:
bliski
Posty: 762
Skąd: Manchester
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 6:52 pm   

"Cuando yo era..." - balet flamenco

Jedyne dostępne w internecie nagranie z tego spektaklu przeraziło mnie. Kobieta o kształtach raczej rubensowskich niźli współcześnie mieszczących się w kanonach piękna, upaćkana gliną w wielkim kole garncarskim. Jasna cholera, pomyślałam, zapłaciłam takie pieniądze (40 funtów) za bilet na to?! Ale nie, to Eva, nie mogę się zawieść i...nie zawiodłam.

Ten spektakl to wspomnienia, przekazane głównie przez babcię. Wojna domowa, egzekucja. Pusty warsztat garncarski. Trupa cyrkowa/teatralna. Życie malej grupy społecznej, rodziny może, w trudnych i nie aż tak bardzo odległych czasach. Dramaty, smutki, radości.
Jeden akt, ledwo godzina i maksimum poruszających treści. A przede wszystkim taniec.
Eva Yerbabuena jest niezaprzeczalnie wielką artystką flamenco w jego najczystszej formie. Określenie reina de la soleá, nie pozostawia wątpliwości jak ważne miejsce zajmuje w świecie flamenco. Nie odcina jednak kuponów od swoich sukcesów. Jest artystką poszukującą. I odważną. W spektaklu "Cuando yo era" uwidaczniają się wpływy Piny Baush. Zresztą wydaje się, że Eva coraz więcej czerpie z tańca współczesnego, a łączenie tego ze stylistyką flamenco, w mojej opinii, wychodzi jej bardzo naturalnie. Naturalność to zresztą jeden z priorytetów Evy jakimi kieruje się w swoich kreacjach. Momentami miałam nieprzeparte wrażenie, że typowe dla flamenco ruchy głowy, ramion, nóg, stóp, dłoni i korpusu faktycznie zdają się być bardzo blisko naturze ludzkiej, może nawet bardziej niż jakikolwiek inny styl tańca - więc chyba założenie zadziałało :)

W zasadzie każda scena była dość jasna. Nie odbierało to jednak żadnej z nich ani dramatyzmu, ani melancholii, niekiedy niemal groteskowej.
Taniec Evy na wielkim kole garncarskim, poruszanym przez Pepe de Pura, śpiewającego a cappella przejmującą malagueña - czyli scena z internetu, która mnie zaniepokoiła - na żywo i w oparciu o kontekst sprawiła, że ..rozpłakałam się ze wzruszenia.
Fernando Jiménez genialny tancerz, w stylizowanej rumbie flamenco "Payaso" powalił chyba całą publiczność, każdy ruch był absolutnie perfekcyjny. Zarówno zapateado jak i ruchy naśladujące Chaplina (przy okazji - brawa za aranż muzyczny).
Kolejna scena w tablao a może po prostu rodzinna fiesta uświadamia, że flamenco to styl życia, że w oderwaniu od jego korzeni, lub chociaż prób poznania i zrozumienia jego istoty, pozostaje nam pozbawiony emocji i jakiegokolwiek znaczenia szkolny styl (kilka razy w czasie spektaklu zastanawiałam się mocno nad porzuceniem flamenco, choćby na rzecz tradycyjnych tańców polskich, bo mi do nich jednak bliżej). Tak, ta scena to flamenco w cudnym, czystym wydaniu. Puro e ideal!
A może to działo się w jednej z cafés cantantes? W okresie dekadencji odbywało się w nich dosłownie wszystko, łącznie z walkami kogutów. Nie zabrakło ich w spektaklu i choć podzieliło trochę publiczność (wszak to co zobaczyła z pewnością nie było żadnym stylem flamenco) jedno było pewne - nikt, nigdy i nigdzie jeszcze nie zatańczył tak ptaków. Charakterystyczne ciała tancerzy flamenco, takaż estetyka ruchu w pięknej współczesnej choreografii - wyrażę się prostacko, ale - tak - tego jeszcze nie było. To już nie był taniec - to poezja tańca! Niezwykłe, zjawiskowe i jednocześnie tak prawdziwe.

Eva nie pojawiała się często, ale za każdym razem jej taniec budził wielkie emocje, bo nad technikę, tancerka ta przedkłada ekspresję a trzeba pamiętać, że technicznie jest genialna. Można sobie wyobrazić: soleá, bulería, serrana, perfekcyjne zapateado... (choć niektórzy mogą być bardzo zawiedzeni - Eva tańczy jakby oszczędniej, bez zbędnej ornamentyki, wprowadza nowe, bardziej współczesne ruchy i pozy) a do tego świadomość, że wszystkie choreografie spektaklu to jej dzieło, pozostaje tylko pochylić głowę. Niniejszym to czynię - brawo Eva!!
_________________
""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos

-------------------------------------------------------
Ostatnio zmieniony przez inaenka Nie Mar 06, 2011 9:59 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Sagittaire 
Pierwszy Solista

Wiek: 41
Posty: 2809
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 7:29 pm   

Kurczę ten tekst jest tak napisany, ze nawet jak ktoś (jak ja) zupełnie flamenco się nie interesuje, to przeczyta go uważnie i chciałby tam byc i to widziec.
Takich tekstów nt tańca brakuje w prasie... Gdyby recenzje nie były suche i bezplciowe ale gdyby tak pisali, to ludzie zarażaliby sie tancem...
 
     
inaenka 
Koryfej


Związek z tańcem:
bliski
Posty: 762
Skąd: Manchester
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 7:34 pm   

wzięłam i spłonęłam :oops:
Cieszę się, że podoba Ci się recenzja. W sumie, ponad tydzień chodziłam nabuzowana emocjami po spektaklu. Musiałam trochę ochłonąć, coby sklecić coś krótko, zwięźle i na temat ;)
_________________
""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos

-------------------------------------------------------
 
     
Father 
Solista Baletu


Wiek: 75
Posty: 1604
Skąd: ze Szczecina
Wysłany: Nie Mar 06, 2011 7:50 pm   

No, no. Twój panegiryk na cześć flamenko nawet mnie twardziela ruszył. Rad bym zobaczyć chociaż jakieś migawki z tego :?:
_________________
To mnie przerasta!
Ale da sie udżwignąć
 
     
inaenka 
Koryfej


Związek z tańcem:
bliski
Posty: 762
Skąd: Manchester
Wysłany: Czw Maj 26, 2011 6:06 pm   

Sprawdzam co jakiś czas, ale niestety - dostępny jest tylko ten fragment z 'kołem garncarskim". Jednak wyrwany z kontekstu nie zauroczy :/
_________________
""While I dance I can not judge, I can not hate, I can not separate myself from life. I can only be joyful and whole. This is why I dance."
- Hans Bos

-------------------------------------------------------
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   

Odpowiedz do tematu Dodaj do serwisow: Bookmark and Share
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,23 sekundy. Zapytań do SQL: 13