www.balet.pl
forum miłośników tańca

Ludzie baletu - Vladimir Malakhov (w Polsce i nie tyko)

Kasia G - Pią Lis 17, 2006 11:14 am
Temat postu: Vladimir Malakhov (w Polsce i nie tyko)
Uwaga, uwaga:

w Teatrze Wiekim w Warszawie
1 grudnia 2006 w spektaklu Czajkowskiego wystąpi gościnnie WŁADIMIR MAŁACHOW !!! http://www.malakhov.com/


Po największych XIX i XX wiecznych tancerzach nazywany kolejnym "bogiem tańca", obecnie również dyrektor baletu berlińskiego. Takiej szansy nie wolno przegapić!!!!

poniżej Malakhov w "Czajkowskim"



Nefretete - Pią Lis 17, 2006 12:46 pm

A kto jeszcze będzie w obsadzie?
Gość - Pią Lis 17, 2006 6:54 pm

Obsada:

VLADIMIR MALAKHOV (Piotr Czajkowski), RONALD SAVKOVIC (Alter ego Czajkowskiego), Dominika Krysztoforska (Nadieżda Von Meck), NADJA SAIDAKOVA (Antonina Milukowa), Maksim Wojtiul (Książę / Młodzieniec), Andrzej Marek Stasiewicz (Joker), Izabela Milewska (Dziewczyna)


http://www.teatrwielki.pl...tion=det&id=625

sfra - Wto Lis 21, 2006 2:03 pm

jeszcze bilety i wejsciowki sa...
Kasia G - Pią Lis 24, 2006 12:50 pm

reklamuję, opisuję, zachęcam ;)

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/32077.html

Kasia G - Pią Gru 01, 2006 12:06 am

Malakhov jest od wczoraj w Warszawie, dzis odbył dwie próby całościowe z zespołem TW-ON i spotkanie z dziennikarzami. Ponizej krótki fotoreportaz ;)

podczas porannej próby w stroju treningowym


spotkanie z prasą


wieczorna próba - I akt - Czajkowski we własnej osobie


z łabędziami


z Antoniną Milukową


akt II - Czajkowski marzy


po próbie-poprawki


po próbie - idol też człowiek ;)

Gość - Pią Gru 01, 2006 12:21 am

Szczerze powiedziawszy, to Malakhov nie rzucił mnie na kolana (co prawda widziałam tylko 2 akt), ale za to MW i AMS są boscy i przecudowni i dla Nich warto się wybrać na "Czajkowskiego"...poza tym cały zespół (szczególnie męska część) także prezentuje się nieźle...

więcej wrażeń później (polska języka trudna języka) - jak obejrzę i przetrawię całość

Kasia G - Pią Gru 01, 2006 12:27 am

Toż przeciez Malakhov i spółka w wielu miejscach tylko markowali, na ful będzie jutro na spektaklu. Dla mnie to juz był wspaniały wstęp do jutrzejszych emocji. fakt, nasi panowie nie ustepowali gościom jak tylko mogli, choc AMS wyraźnie się oszczedzał. Ale przed nami dopiero występ, więc nie ma co ględzić o próbie
tomasz czyz - Sob Gru 02, 2006 6:25 pm

Kasiu

No i jak CI sie podobalo?????????????

Kasia G - Sob Gru 02, 2006 8:53 pm

Oj, podobało mi się, choć raczej jako okazja do obejrzenia na żywo Malakhova niż spektakl jako całość. To znaczy przedstawienie miało temperaturę "premierową", wszyscy bardzo się starali, ale nie za bardzo była w tym opowieśc i wzruszenie. Ale to tak na boku.. marudzenie przez porównanie do pierwszych spektakli Czajkowksiego w wyk. zespołu Ejfmana i naszej warszawskiej premiery. Malakov ze swoim berlińskim partnerem za mało zgrani (o dziwo-ponoć wszystko tam tańcza razem), były też problemy w duetach z partnerką tancząca Milukovą. Dopiero solo Malakhov był doskonały choć zupełnie inny wyrazowo od wykonawców tórych juz w tej roli oglądałam. jednak jego możliwosci techniczne, wysoki skok "od niechcenia", jego giętkośc i plastycznośc robią olbrzymie wrażenie podobnie jak bardzo stonowane a jednak emocjonalne aktorstwo. Jego Czajkowski jest jak smutny, nieobecny, zagubiony we wrogim swiecie pajacyk-rosyjski Buratino albo Pietruszka. Chwilami przejmujący, chwilami jednak jakby "poza spektaklem". Niemniej to był niezapomniany wieczór, warszawski zespół tańczył odrobinę zbyt asekuracyjnie, ale pewnie wynikało to z róznic między choreografią berlińską a warszawską - musieli uważac, zeby nie powpadac na solistów. Ale sceny zespołowe wypadły naprawdę dobrze, bardzo równo. Nasi solisci też pokazali sie z jak najlepszej strony przy gwieździe. Doskonale znalazł sie w rolach ksiecia i młodzieńca Maks Wojtiul - zachwycajacy, jak zwykle świetny był i A.M. Stasiewicz w partii Jokera. Niesamowitej plastyczmnosci i elegancji Dominiki Krysztoforskiej nie da sie pominąc, podobnie jak wdzięku i czystości wykonania roli dziewczyny przez Ize Milewską. Pełna sala i wiwaty na cześć wszystkich wykonawców-oby tak było i na innych spektaklach baletowych!
Kasia G - Nie Gru 03, 2006 9:04 pm

nikt więcej nie podzieli się wrażeniami?
Kasia W - Pon Gru 04, 2006 12:16 pm

Przy okazji tego wspaniałego występu - niemiła niespodzianka w TW-ON:
Wprowadzono nowe zasady wejściówkowe - jeśli sprzedano wszystkie bilety na dany spektakl nie będzie sprzedawać się wejściówek, wejściówkowicze mogą siadać na parterze i w amfiteatrze tylko na wolnych miejscach, jeśli ich nie ma - muszą iść wyżej - nie wolno już stać pod ścianami i siadać na schodkach.

Kasia G - Pon Gru 04, 2006 1:22 pm

odgłos prasy:
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/32410.html

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/32584.html

mirrorball - Pon Gru 04, 2006 4:09 pm

Kasia W napisał/a:
jeśli ich nie ma - muszą iść wyżej - nie wolno już stać pod ścianami i siadać na schodkach.

ciekawe dlaczego? może ze względów bezpieczeństwa?

jakieś nieco męczące niezgranie wyczuwało się między Malakovem a partnerami (wrażenia z pierwszego rzędu, może tego wysiłku nie było widać już dalej) Żeńska część zespołu tańczyła odrobinę równiej od męskiej, ale rzeczywiście byłam pod wrażeniem scen zbiorowych!

(a jakże liczna była filia warszawsko-okoliczna na owym spektaklu ;) )

pozdrawiam
m.

Kasia W - Pon Gru 04, 2006 9:39 pm

To dorzucę coś jeszcze, nie najlepsze, ale je lubię:







bardzo małe te zdjecia i ciemne - nie dałoby się dac do nich linków do większego zdjecia? bo tak to niestety mało na nich widać :(
moderator

Gość - Pon Gru 04, 2006 10:58 pm

Osobiście sam Malakhov mi się nie do końca podobał -tzn. w sumie nie mogę mu właściwie nic zarzucić, ale jednak mnie nie powaliło (btw mnie też jego Czajkowski skojarzył się z Pitruszką). Ronald Savkovic - pozytywnie, po tym co się działo na próbie nie spodziewałam się, że będzie tak dobrze (szczególnie ubawiły mnie jego odgłosy paszczowe słyszalne w pierwszych rzędach :wink: ). Zespół TW całkiem nieźle. Soliści - MW zdecydowanie jeszcze nie czuł się pewnie w nowej roli. AMS jak zwykle pokazał klasę. Dominika Krysztoforska moim zdaniem świetnie wypadła (ogólnie bardziej podobają mi się jej role w baletach nie czysto klasycznych), doskonała wyrazowo. Iza Milewska też nieźle, chociaż mam wrażenie, że wszystkie jej role są podobne.

Co do wejściówek - z tajnych źródeł wiem, że z pewnych powodów ostatnio nie było zadnego ograniczenia sprzedaży wejściówek i (podobno) ze względów bezpieczeństwa wprowadzono te zmiany (wszyscy muszą siedzieć, nikt nie może byc na schodach). Poza tym odebrano uczniom OSB prawo wejścia do teatru na legitymację (z tych samych powodów).

Kasia W - Pon Gru 04, 2006 11:20 pm

Zawsze mam problemy z trafieniem w odpowiedni rozmiar zdjęcia :wink:
Może później spróbuję, bo z tymi też mi ciągle nie wychodziło, raz za duże, raz za małe...

Teraz chyba lepiej? :wink:

sfra - Wto Gru 05, 2006 5:10 pm

Spektakl niestety mnie nie porazil, brak mi bylo mroku i emocji. Wszystko bylo jakos tak skondensowane... :roll:
Corps TWON bardzo ladnie sobie poradzil, a sam Malakhov mial malo mozliwosci pokazania wirtuozerii, ktorej slady widac bylo w pieknym epaulement i elevation. [/list]

makova_panienka - Wto Gru 05, 2006 6:55 pm

co masz na myśli mówiąc, że ów tancerz ma "piękne epaulement"?
sfra - Sro Gru 06, 2006 12:16 pm

Prowadzenie reki.

PS: Zapomnialem dodac wiwatu dla Boskiego MW , ktory fantatsycznie zadebiutowal w roli Mlodzienca i Ksiecia.

Kasia G - Pon Gru 11, 2006 1:43 am

oto o co mi chodzi kiedy porównuję Małahowa do "smutnego Pietruszki"


Kasia G - Czw Paź 23, 2008 8:51 am

sensacyjna wiadomoość! cytuję za PAP

Wrocław. Zatańczy Vladimir Malakhov

Światowej sławy tancerz baletowy Vladimir Malakhov wystąpi 29 października we Wrocławiu. "Nadzwyczajna Gala Baletowa" będzie jego jedynym spektaklem w Polsce.
W Operze Wrocławskiej z Malakhovem wystąpią cztery solistki Staatsballett Berlin: Polina Semionova, Shoko Nakamura, Beatrice Knop, Nadja Saidakova. Dyrektor Opery Wrocławskiej Ewa Michnik powiedziała, że bardzo cieszy się z wyróżnienia, jakim będzie przyjazd artystów o tak wielkim formacie.

"Nadzwyczajna Gala Baletowa" potrwa około 120 minut i będzie składać się z dwóch części. W jej programie znajdą się m.in. klasyczne utwory baletowe jak duet "Diamenty" z muzyką Piotra Czajkowskiego czy "Umierający łabędź" z muzyką Camille Saint-Saens oraz utwory z choreografią napisaną specjalnie dla Malakhova jak "Voyage" do muzyki Wolfganga Amadeusza Mozarta.

Malakhov zgodził się wystąpić we Wrocławiu bez honorarium (jego przeciętnie gaże wynoszą od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy euro za występ). Ze względu na bardzo duże zainteresowanie spektaklem zdecydowano o sprzedaży dodatkowych wejściówek na miejsca stojące.


Na dzisejszej konferencji prasowej obecny był autor książki "Vladimir Malakhov - Rozmowa z tancerzem stulecia" Jan Stanisław Witkiewicz. Autor opowiadał, że tancerz nie od razu zgodził się na powstanie publikacji. - Dopiero po jakimś czasie zadzwonił do mnie i powiedział, że się zgadza. W czasie naszych wielu spotkań w różnych miejscach świata bardzo się otworzył i opowiadał m.in. o życiu prywatnym. Mówił o rzeczach, o których nikomu wcześniej nie opowiadał i - jak zapowiedział po publikacji - których już nie powie - mówił Witkiewicz.


Autor książki - prywatnie wieloletni znajomy tancerza - podkreślił, że przyjazd Malakhova do Wrocławia będzie wydarzeniem wyjątkowym m.in. ze względu na bardzo napięty kalendarz jego występów.

Malakhov urodził się w Krzywym Rogu na Ukrainie. Naukę tańca rozpoczął w lokalnej szkole baletowej. W 1986 r. został najmłodszym w historii pierwszym solistą Moskiewskiego Baletu Klasycznego. W 1995 r. zadebiutował na deskach Metropolita Opera w Nowym Jorku. Na stałe współpracuje jako pierwszy tancerz m.in. z American Ballet Theatre i zespołami baletowymi w Berlinie czy Wiedniu.

aankaa_baletnica=) - Pią Paź 24, 2008 4:52 pm

Czy ja dobrze czytam, że Malakhov i Polina będą tańczyć w Polsce!!?? Gdzie i jak można na to kupić bilety??!! :D
nathaliye - Pią Paź 24, 2008 6:16 pm

Sprzedaż biletów


W Operze Wrocławskiej istnieje możliwość internetowej rezerwacji biletów. Wystarczy na naszej stronie w zakładce Repertuar kliknąć link Rezerwacja przy wybranym przez Państwa spektaklu, wybrać ilość i rodzaj biletów i uzupełnić dane. Znajdą tam Państwo także ceny biletów. Zgłoszenia chęci rezerwacji biletów przyjmowane są od poniedziałku do piątku do godziny 13.00. Są one następnie przekazywane do biura organizacji widowni.

O sposobie płatności i odbioru biletów informujemy Państwa niezwłocznie telefonicznie lub odpisujemy na Państwa adres mailowy.

W przypadku, gdy przy wybranym przez Państwa spektaklu widnieje informacja
Rezerwacja telefoniczna, bilety można rezerwować wyłącznie telefonicznie - dzwoniąc do organizacji widowni.

REZERWACJA BILETÓW:
Biuro Promocji i Organizacji Widowni:

ul. Świdnicka 35
50 - 066 Wrocław
tel. 071 370 88 80
tel. 071 372 43 57
tel/fax 0 71 370 88 81

SPRZEDAŻ BILETÓW:
Kasa Opery Wrocławskiej

ul. Świdnicka 35
50 - 066 Wrocław
tel. (071) 370 88 18


Godziny pracy kasy biletowej w budynku Opery:

poniedziałek: 09.00-19.00
wtorek-piątek: 09.00-19.00
sobota: 12.00-19.00
niedziela: 14.30-17.00


Numer konta: 81102052260000600201905058

Dodatkowo bilety na superwidowiska można nabyć w:

Centrum Informacji Kulturalnej, OKiS
Rynek-Ratusz 24
tel. 071 342 22 91

Bilety dostępne w sieci Ticket Online na stronie www.ticketonline.pl oraz w punktach sprzedaży w całej Polsce (pełna lista dostępna w Internecie)

[ Dodano: Pią Paź 24, 2008 6:16 pm ]
http://www.opera.wroclaw.pl/1/index.php?page=16

Migotka - Czw Paź 30, 2008 9:43 pm

Oficjalnie mogę powiedzieć że wraz z koleżanką Diaforą byłyśmy wczoraj wieczorem we Wrocławiu w operze na Nadzwyczajnej Gali Baletowej.
Jestem zachwycona, aż brak mi słów.
Było naprawdę przepięknie :)

Blanche - Pią Paź 31, 2008 1:11 pm

Tu są zdjęcia:
http://www.wroclaw.pl/m37614/p103339.aspx

Migotka - Pią Paź 31, 2008 7:18 pm

Niesamowita była Shoko Nakamura i Alles Walzer- dostala największe brawa wśród solistek, ostatnie Serait- ce la mort? rownież było doskonałe, bardzo chcialabym wiedzieć o czym opowiada ta cchoreografia.
Cała reszta też niczego sobie, cudowna Polina Semionova zarówno w klasycznej werssji w Diamentach jak i w Serait..., i Beatrice Knop w Umierającym łabędziu.
Oddzielna histori to Malakhov i Voyage, bardzo podobała mi sie choreografia i oczywiście doskonałe wykonanie :)
Wyszłam urzeczona, szczególnie że Opera Wrocławska jest o wiele mniejsza niż TW-ON i dzięki temu nawet z 4 balkonu idealnie wszystko widać, a wspomagałam się również profesjonalna lornetką:)

Migotka - Sob Lis 01, 2008 11:49 pm

Ja dowiedziałam sie w piatek i cale szczesice udalo sie :)
Joanna Bednarczyk - Sro Lis 26, 2008 12:30 pm

Migotka napisał/a:
, ostatnie Serait- ce la mort? rownież było doskonałe, bardzo chcialabym wiedzieć o czym opowiada ta cchoreografia.


"Czyżby to była śmierć ?" - balet opowiada o mężczyźnie u kresu życia, cztery postacie kobiece to kobiety które kochał, trzy z nich odegrały w jego życiu ważna rolę, czwarta spotkana przelotnie powraca ze szczególną wyrazistością. kim jest ? ... może zgodnie z tytułowym pytaniem zwiastunem śmierci - według mnie to jedna z piekniejszych choreografii jakie stworzył Bejart i jakie wogóle powstały w XX wieku

chociazby tylko dla baletu Bejarta warto było wybrać sie do Wrocławia choć widziałam ten spektakl w wykonaniu wspaniałych tancerzy BBL to bardzo podobała mi sie interpretacja tancerzy berlińskiego baletu - bejartowska par excellence

Małachow był niezwykle wzruszajacy w solowej choreografii "Le Voyage"

Kasia G - Pią Sty 02, 2009 9:57 am

podczas noworocznego koncertu z Wiednia zaprezentowano dwa fragmenty baletowe w wykonaniu baletu pod kierunkiem i w choreografii Małachowa. Sam artysa wykonal partię solową (czy raczej pierwszej pary) w ulozonym przez siebie walcu. Może ktos ogladał? Drugim fragmentem był taniec węgierski (stylizowany oczywiscie) do galopa w stylu węgierskim. Na zakończenie słynny walc Nad pieknym modrym Dunajem, w którym wstawki baletowe wykonalo 6cioro uczniow szkoły baletowej - 3 dziewczynki i 3 chlopców w strojach amorków :)
Blanche - Pią Sty 02, 2009 12:49 pm

Ja oglądałam i byłam zachwycona, jak zawsze zresztą :) . Bardzo mi się podobał Dinu Tamazlacaru w tańcu węgierskim, nie tylko ze względu na taniec, ale przez spojrzenia i uśmiechy, które rzucał - nie mogłam przestać się uśmiechać patrząc na niego :) .
Kasia G - Wto Sty 06, 2009 1:19 pm

jesli ktoś jeszcze nie wie to ukazała się książka - wywiad-rzeka z Malakhovem (Wydawnictwo ISKRY), obficie ilustrowana czarno-bialymi zdjęciami

http://www.arkady.com.pl/product/7128.html

Ewa J. - Nie Maj 10, 2009 9:02 pm

Ostatnio miałam okazję obejrzeć "Voyage" w wykonaniu Małachowa i od tego czasu jestem nim absolutnie urzeczona. Toż to arcydzieło, do tego on - geniusz! Piękne, poruszające, głęboko zapada w pamięć. Te emocje, ekspresja, wszystkie uczucia widoczne na twarzy - żal, lęk, niepewność, tęsknota, aż trudno to wszystko opisać - trzeba zobaczyć i przeżyć! Widać przecież, że bohater z kimś się żegna, że już tęskni, że coś nieodwracalnie traci. Że wyrusza w metafizyczną podróż, ale gdzie dokładnie?
A co do samego Małachowa, owszem, widziałam go już wcześniej w "Korsarzu" ABT, ale w związku z tym, że nie grał tam pierwszych skrzypiec, pozostał dla mnie trochę w cieniu innych artystów i nie miał chyba możliwości zaprezentowania w pełnej krasie swoich umiejętności technicznych i charyzmy. Widziałam go jeszcze w pięknym pas z "Manon" oraz w "Duchu różu" i muszę przyznać, że w tym ostatnim szczególnie tak samo jest fenomenalny, jego interpretacja podoba mi się najbardziej ze wszystkich, które widziałam dotychczas. Jako duch róży, podczas sceny budzenia jest subtelny, delikatny, efemeryczny, jak na istotę nieziemską i nierzeczywistą przystało, ale zarazem energiczny i pełen werwy, np. podczas skoków. Poza tym jakie on ma piękne linie ciała! Jaki jest giętki, gibki, elastyczny, jak ogromna plastyczność i swoboda, a zarazem elegancja i harmonia cechują jego taniec! Nie trzeba dodawać, jak zręcznie potrafi tę harmonię zburzyć poprzez niektóre gesty, pozy i pozycje nie czysto klasyczne. Przykładem są chociażby gesty wysyłania przez niego pocałunków właśnie w "Le voyage". Czyż to nie jest zjawiskowe i zapierające dech w piersiach? ;)

Myślę, że Małachow ma wszystko, co cechuje prawdziwego artystę, ale podkreślam - artystę - bo to w moim przekonaniu tancerz nie tylko doskonale przygotowany warsztatowo, perfekcyjny technicznie, o niezwykłych predyspozycjach, ale też, nie tyle świetny aktor, tylko przede wszystkim ktoś, kto mową swojego ciała i mimiką potrafi przekazać najbardziej złożone, głębokie emocje i uczucia. To trzeba czuć, nie można tego tak po prostu zagrać. A on to wszystko robi, w moim przekonaniu tak dobrze, jak mało kto! Ach, jak mi brakuje takich tancerzy, jak on. Moi rodzice, którzy czasem tylko podpatrzą, co oglądam, pokusili się nawet o stwierdzanie, że według nich Małachow jest o wiele bardziej charyzmatyczny i lepszy wyrazowo od Nureyeva i Barysznikowa (żeby nie było wątpliwości: to są tancerze, których naprawdę ogromnie cenię, dlatego myślę, że podobne stwierdzenia dość trudno rozpatrzeć całkiem obiektywnie, bo moim zdaniem każdy wybitny tancerz ma swój wkład w tworzeniu czegoś całkiem odrębnego i niepowtarzalnego, nawet w tak hermetycznej sztuce, jaką zdaje się być taniec klasyczny).

PS. Powiedzcie mi, myślicie, że są jeszcze jakieś realne szanse, żeby zawitał w najbliższym czasie znowu do Polski? Wiem, że był w październiku ubiegłego roku, ale we Wrocławiu, a poza tym wtedy jeszcze go nie "odkryłam" i nie byłam na pewno do tego stopnia zdeterminowana, żeby jechać za nim w każdy kątek Polski. Jeśli nadarzy się jeszcze taka okoliczność, a przy tej okazji zostanie zorganizowany jakiś zlot, to możecie być pewni mojej obecności i to w jakimkolwiek polskim mieście, a nie tylko w Warszawie :wink:

I Kasiu, jak książka, czytałaś już może? A jeśli tak, to jako specjalistka nie zechciałabyś pokusić się chociaż o jakąś krótką recenzję? I tak mnie nic nie powstrzyma od kupna, ale mam nadzieję znaleźć choć jedną towarzyszkę mojego uwielbienia, choć zdaję sobie sprawę z tego, że być może reprezentuję w tym momencie postawę krańcowo skrajną..

W każdym razie mogę powiedzieć jedno, nawet jeśli zabrzmi to jak przesada: Małachow - objawienie! ;)

Sagittaire - Nie Maj 17, 2009 11:17 am

ja tak sobie przeczuwam, że chociaż - jak na dzień dzisiejszy - VM mnie jeszcze nie zauroczył, to najprawdopodobniej kiedyś to się stanie.
To co minie jakoś "uprzedziło" do niego (jeśli to jest dobre określenie) to jego rola w Korsarzu, gdzie mi się wydał dobry technicznie ale bez polotu i trochę przestraszony sceną.
Ale jedno nagranie z pewnością o niczym nie świadczy.
Sam taniec w jego wykonaniu jest niesamowity, czego próbkę można zobaczyć na oficjalnej stronie.
ps. mi osobiście bardziej do gustu przypadł w the prince niż w Voyage, ale to już zupełnie subiektywna opinia...
ps 2. czy VM zdobył benois prix de la dance? czy tylko był nominowany?

Ewa J. - Nie Maj 17, 2009 12:11 pm

Owszem, zdobył, w 1998 roku. Nie jestem jeszcze na tyle obeznana we wszystkich jego osiągnięciach, ale obecnie czytam "Rozmowę z tancerzem stulecia" Witkiewicza i tam jest zamieszczony wykaz najważniejszych faktów i jego dokonań artystycznych.

A czy mogłabyś powiedzieć coś więcej o "The prince", gdzie go widziałaś, w czyjej jest choreografii etc., bo nie wiem jak to się stało, ale jakoś do tej pory nic mi się nie obiło o uszy.. czy można go gdzieś kupić? I czy "Voyage" widziałaś na żywo, czy też było to nagranie dvd z "Great dancers of our time"?

Ag, na pocieszenie powiem Ci, że pierwszy raz również widziałam go w "Korsarzu" ABT i nawet nie tyle, że mnie zniechęcił, ale był mi tam po prostu najzupełniej w świecie obojętny. Nigdy techniki nie uznaję za pierwszorzędne kryterium, bo oczywiste jest, że jeśli ktoś tańczy na najlepszych scenach świata to technicznie musi być co najmniej bardzo dobry. Po prostu wtedy mnie do siebie nie przekonał i już. Nigdy nie jest tak, że kocham jakiegoś tancerza, bo wszyscy go uwielbiają, bo jest powszechnie uznany. Miałam nawet taki okres, że bardzo kręciłam nosem na Nurejewa, ale wystarczyło, że zobaczyłam go we fragmentach "Korsarza" i wtedy właśnie najbardziej mnie zachwycił - jego charyzma, wyraz sceniczny itd., ale nie da się ukryć, że również technika. I jeśli tak samo - mogę zachwycać się występami Alessandry Ferri, to tymczasem dajmy na to, taniec takiej Zakharovej, którą uznaje się zazwyczaj za lepszą technicznie, zupełnie mnie nie przekonuje, spływa po mnie dosłownie jak woda, bo moim zdaniem nie ma właściwie nic oprócz świetnej techniki, nie jest dla mnie prawdziwą artystką.

No dobrze, koniec tych dygresji, a co do Malakhova, to trzeba go po prostu poczuć. Rzeczywiście, nie skłamię i nie powiem, że był moją baletową miłością "od pierwszego wejrzenia", bo tak nie było, ale teraz jestem na etapie, w którym przez zachwyt dla jego sztuki nie mam już właściwie miejsca dla innych. Teraz już bardzo dobrze rozumiem, dlaczego właśnie o nim mówi się jako "tancerzu stulecia", kolejnym bogu tańca, bo dla mnie rzeczywiście nim jest. I to na równi z resztą, nie jako sympatyczny dodatek do znanego już pocztu, a jeśli nawet bardziej - to chyba właśnie dlatego, że jego taniec tak bardzo mnie poruszył.

A czy widziałaś może w jego wykonaniu "Remanso"? Albo "Ducha róży", czy też "Giselle" z Tokyo Ballet? Myślę, że naprawdę warto. W najbliższym czasie mam też w planach obejrzenie dokumentu "Born to be wild", widziałam już fragmenty na youtube, ale uznałam, że całość chcę zobaczyć w przyzwoitej jakości.

I Ag, jak najbardziej życzę, żeby Cię zauroczył, bo naprawdę jest tego wart ;) A sobie, żebym doczekała jeszcze tego momentu, kiedy go zobaczę na scenie - na żywo.

PS. Jeśli mogłabyś mi powiedzieć coś więcej o "The prince", a także kiedy i gdzie miałaś okazję obejrzeć, to będę niezwykle wdzięczna :wink:

Sagittaire - Nie Maj 17, 2009 3:45 pm

Ewo bardzo mi moło zacząć tę rozmowę o VM, bo czuję, że jesteś nim bardzo zafascynowana i nie traktujesz tego zauroczenia powierzchownie, ale przeciwnie - do głąbi i do cna. dlatego też Twoje posty miło mi się czyta.
Udzielając odpowiedzi na zadane mi pytanie, to powiem szczerze, że jestem dziś okropnie zaganiana i jakoś mi tak dwuznacznie sie napisało to co napisałam... Ale już wyjaśniam.
VM jak wiadomo jest "bohaterem" 3 filmów: Bravo Malakhov (1991), Narcise. The Dancer Malakhov (1993) and The True Prince (1996). Czyli ów książę, o którym napisałam - strasznie przyznam nieporadnie - jest filmem o VM.
Film ten zawiera w sobie fragmenty następujących rzeczy: Manon (Vienna State Opera Ballet), Voyage, i Giselle (National Ballet of Canada). Całość trwa niecała godzinę.
W związku z tym , że oprócz tego Korsarza9 ( z serii kioskowej La scalii ) widziałam tylko ten jeden film i to gościnnie to napisałam, że mi się w nim podobał. Film jest z lat 90 tych io a już nie wiem w który z fragmentów mi się podobał.
Na teraz musze juz konczyc, bo mam jeszcze dzis potwornie duzo pisania, a na 19 wybieram sie na balet... więc nie wiem jak zdążę ze wszystkim.
Odezwę się jutro

Ewa J. - Nie Maj 17, 2009 7:43 pm

Ag, mi też jak zwykle miło z Tobą rozmawiać, przypomniała mi się nawet jakoś nasza dyskusja, bodajże sprzed dwóch lat, na temat dziennika Niżyńskiego i Niżyńskiego w ogóle :wink:
Tak właśnie myślałam, że chodzi o film "The True Prince", jeszcze go nie widziałam (ale zamierzam nadrobić to najszybciej jak tylko będzie możliwe), tylko kiedy napisałaś, że podobał Ci się tam znacznie bardziej, niż we "Voyage", to pomyślałam sobie, że być może rzeczywiście coś mi umknęło i miałaś na myśli jakiś konkretny jego występ. Ja za to nie daruję sobie, że się nie wybrałam do Wrocławia w październiku, bo mam bardzo pesymistyczne przeczucia, że to mogła być ostatnia taka szansa. I cóż teraz zostaje, chyba tylko samemu się pofatygować i odwiedzić pewnego razu Deutsche Staatsoper w Berlinie. Całe szczęście, że do wszystkiego jestem zdolna, szczególnie jeśli o takie sprawy chodzi ;)

Sagittaire - Nie Maj 31, 2009 4:02 pm

a to on teraz tańczy w Berlinie? to by było w sumie nawet blisko...
Ewa J. - Nie Maj 31, 2009 5:12 pm

Tańczy w Berlinie, co więcej - nie tylko tańczy, ale jest też intendantem, dyrektorem berlińskiego baletu od 2002 roku (nawet ponoć do dzisiaj podtrzymywana jest propozycja, żeby został również dyrektorem Wiener Staatsoper).

Ojej.. właśnie przed chwilą ośmieliłam się zawracać głowę Kasi G. pytaniem, czy może mogłaby mi udzielić jakichś wskazówek dotyczących tego, w jaki sposób mogłabym się dowiedzieć o gościnnych występach artystów z Deutsche Staatsoper. Na stronie są informacje tylko o występach do końca czerwca w Staatsballet (no dobrze, jeszcze 1, 2 lipca), w internecie również nic nie znalazłam i wszystko wskazuje, że mimo być może mojej nieporadności nie tylko ja. Dlatego zastanawiam się właśnie nad napisaniem na jakiś oficjalny e-mail Staatsballet, ale z drugiej strony odpowiedź może być taka, że co ich tancerze zaplanują sobie podczas wakacji i gdzie gościnnie występują, to już nie ich rzecz.

Nawet gdybym się uparła, to nie pojadę już w czerwcu na "Śpiącą..", bo to musiałoby być zaraz i już, a konkretnie to 1 lub 3 czerwca. Chciałabym jednak widzieć go w roli księcia, a nie Carabosse.. poza tym szczerze mówiąc, to chyba nawet bardziej marzy mi się jakiś wieczór baletowy, a jeśli klasyka w najczystszej postaci, to najchętniej jakiś spektakl również z Vishnevą, Semionovą.. no tak, nie ma to jak marzenia ściętej głowy, ale może jeszcze coś się uda z tych planów wykrzesać.

Sagittaire - Nie Maj 31, 2009 6:49 pm

pomarzyć dobra rzecz... czasem się spełnia.
Ja bym chciała go zobaczyć z Malakhov and Friends czyli we fragmentach m.in.: ‘Blumenfest in Genzano’, ‘Diamonds pdd’, ‘Le Corsaire pdd’, ‘Nutcracker pdd’, ‘Tchaikovsky pas de deux’, ‘Serait-ce la Mort?’, ‘Les Bourgeois’, ‘Carmen – Don Jose pdd’, ‘Parting duet’, ‘Alexander the Great’, ‘In The Middle Somewhat Elevated’, ‘Splendid Isolation’, ‘La Vita Nuova’

Planowane jest tournee, ale z tego co widzę (chyba że źle widzę) to tylko po Niemczech: 12 grudnia 2009 we Frankfurcie. Cena od 100 do 50 Euro.

Ewa J. - Sob Cze 06, 2009 8:57 pm

Jeśli chodzi o mnie to chciałabym go zobaczyć absolutnie we wszystkim, ale gdybym miała zdecydować się tylko na kilka rzeczy.. byłoby bardzo trudno ;) Na pewno "Serait-ce la mort?", jeśli chodzi o "Dziadka do orzechów" to można nawet kupić dvd (jako Klara występuje Nadia Saidakova), ale jak na tą chwilę wygląda to tak, że sprowadzenie ze Stanów "The true prince" z przesyłką wyniesie mnie taniej, niż sprowadzenie "Dziadka.." i to bez przesyłki z Niemiec..
Jeśli chodzi o balety czysto klasyczne - na pewno "Giselle", gdybym zaś miała obejrzeć wieczór baletowy - mój sentyment do "Voyage" ani trochę nie osłabł, wręcz przeciwnie, z przyjemnością zobaczyłabym go też w jakichś choreografiach Nacho Duato (widziałam fantastyczne "Remanso" i dość duży fragment "Without words".)

Za to ostatnio - moim ogromnym marzeniem jest zobaczenie go w "Czajkowskim" Ejfmana. Od pewnego czasu to chodzi za mną cały czas:
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Wiem, że warszawska premiera była ponoć trochę niedopracowana i było sporo niedociągnięć, zdarzały się niezgrane partnerowania, ale premiera w Berlinie była podobno wielkim wydarzeniem. Czytałam opinie osób, które były bardzo wzruszone i twierdziły, że to jeden z najpiękniejszych spektakli, jakie widziały w życiu. To, co widać powyżej, jest dla mnie tego jakąś próbką ;)

Ag, i chciałam się zapytać; czy masz może pojęcie z którego roku jest nagranie "Voyage", które widziałaś na dvd "True prince"? Bo na pewno nie może to być ta wersja: http://www.youtube.com/wa...feature=related
W każdym razie może być to jakieś starsze nagranie, z tego co pamiętam choreografia do tej miniatury powstała w 1992r. A pytam, bo to jest jednak istotne - już dość dawno doszłam do wniosku, że tancerz im starszy, tym lepszy (oczywiście do pewno czasu ;) Chodzi mi tutaj oczywiście tylko o walory wynikające ze wzrastającej dojrzałości jeśli chodzi o interpretację pewnych ról, ale także o technikę, która także staje się coraz doskonalsza.

Joanna Bednarczyk - Nie Cze 07, 2009 12:34 pm

właśnie ukazał się na DVD spektakl Mauro Bigonzettiego "Caravaggio" w roli tytułowj Wladimir Małachow w obsadzie również inne gwiazdy berlińskiego baletu. Nagranie można nabyć na www.amazon.co.uk

Spektakl miał premierę zaledwie 6 miesięcy temu, miałam okazje go widziec w Berlinie, pod względem choreografii ( bardzo fizycznej i sensualnej) oraz realizacji plastycznej zachwyca,( myśle o "odtworzeniu" słynnego dla Caravaggia chiaroscuro) trochę słabiej wypada strona dramaturgiczna ale i tak uważam że to jeden z ciekawszych spektakli z nurtu baletu współczesnego jakie ostatnio zrealizowano.

Ps. Obsady w berlińskiej operze podaja z miesięcznym wyprzedzeniem

Ewa J. - Pią Cze 26, 2009 4:10 pm

A ja dzięki postowi Joanny również jestem już po obejrzeniu "Caravaggia" - ostatnio doszedł do mnie wraz z "Dziadkiem.." w choreografii Patrica Barta, który tak nawiasem mówiąc mnie nie zachwycił.
Co zaś do tego pierwszego - naprawdę jestem pod wrażeniem. Raz, fantastyczna choreografia Maura Bigonzettiego, dwa - wykonanie, trzy - cała otoczka, czyli nawet nie tyle scenografia, ale przede wszystkim fantastyczne rzeczy, które dzieją się w tym spektaklu ze światłem - mistrzostwo! To tyle z gorących wrażeń, tak na szybko, żeby napisać coś bardziej merytorycznego potrzebuję chyba jeszcze trochę czasu na ochłonięcie ;)

Ale Joanno, pozwolę sobie dodać jeszcze coś do Twojej wypowiedzi na temat strony dramaturgicznej - wydaje mi się, że nasze punkty widzenia dość mocno się różnią, ponieważ Ty widziałaś spektakl na żywo, ja na DVD. I chociaż zazwyczaj jest odwrotnie - tzn. lepszy odbiór spektaklu gwarantuje zobaczenie go właśnie na żywo, to myślę, że w przypadku "Caravaggia" tak duży nacisk kładziony jest na emocje oddawane nie tylko za pomocą całego ciała, ale także twarzy, ogólnie mimiki, że nie sposób tego wszystkiego wychwycić śledząc spektakl z oddalenia. Jeśli można tak to określić - bardzo emocjonalnie przeżywałam cały pierwszy akt, wciągnął mnie niesłychanie, natomiast tak jakby załamanie tych emocji nastąpiło dla mnie w drugim. Chyba już nawet wiem, z czego to bezpośrednio wynika. W każdym razie brawa należą się jeszcze operatorom - spektakl mistrzowsko sfilmowany, różne plany, również "z lotu ptaka", często uwaga widza skupiona zostaje nie tylko na zbliżeniach i półzbliżeniach, ale nawet na detalach, jak np. dłoń tancerza etc. i moim zdaniem właśnie to pozwala podkreślić dramaturgię dzieła - ta bliskość odbiorcy i wykonawcy, możliwość śledzenia z bliska tych wszystkich niuansów mimiki tancerza, które z daleka są zupełnie nie do zaobserwowania - nawet z lornetką ;)

PS. Joanno, czy dysponujesz może pełnym librettem? Bo to "coś" w książeczce dołączonej do płyty zupełnie mnie nie zadowala, co więcej, jest trochę rzeczy dla mnie niezupełnie jasnych i czytelnych.. Jak chociażby sama koncepcja II aktu, czyli Tryptyk świętego Mateusza. Czy nie zechciałabyś dodać coś od siebie na ten temat? Nie obrażę się, jak powiesz jeszcze coś więcej na temat całości ;)

Ewa J. - Pon Lip 20, 2009 5:09 pm

VisVersa napisał/a:

A tak poważnie to jeszcze jakiś czas temu powiedziałabym, że rozczula mnie swoim obliczem Corella, bo nie tylko imię, ale i twarz ma iście anielską, ale to się zmieniło. O tyle, że moje ubóstwienie dla Malakhova się wciąż zwiększa i potęguje, i z wolna nie pozostawia miejsca na darzenie ubóstwieniem nikogo innego. W ogóle to teraz wszyscy pozostali przy nim wydają mi się zbyt mdli.
Jego uwielbiam absolutnie.

Przeglądałam sobie właśnie ten wątek i natrafiając na Twój post Visversa, byłam przekonana, że jest on niczyj inny tylko mój! Naprawdę, słowo w słowo to co dotyczy również Corelli - mikroskopijna dokładność! Ja myślę, że to się powinno nazywać "syndrom Malakhova". Zanim się go pozna, można podziwiać jeszcze innych tancerzy, a później podziw dla niego, uwielbienie i ubóstwienie tak wzrasta, że istotnie wypiera możliwość zachwycania się kimkolwiek innym. Ale witaj w gronie tych, którzy poznali się również na talencie jak dla mnie nie tylko tancerza stulecia, ale zapewne także ostatniego w dziejach boga tańca ;)

VisVersa napisał/a:
Myślę sobie tylko po cichu- choć ostatnio słabość mam do blondynów- że bardziej podobałby mi się z ciemniejszymi włosami, bo na zdjęciach, na których takie ma albo wydaje się mieć zyskuje jak dla mnie na powabie ;)
Ponadto, cóż, nie wiem o jego wyglądzie zbyt wiele, ale poprzez dostępne mi fotografie zafascynowała mnie uroda Niżyńskiego. Myślę nawet, że jest w Malakhowie coś co nieco mi Niżyńskiego przypomina (choć tamten miał subtelniejszą buzię). Tak czy siak oboje są piękni i intrygujący

Kolejna część brzmi również jak moje słowa! I mam podobne spostrzeżenia - że choć w gruncie rzeczy Niżyński i Malakhov są zupełnie innymi tancerzami, chyba szczególnie jeśli chodzi o wyraz, to tak naprawdę bardzo wiele ich łączy. Na pewno przede wszystkim to, że jeden i drugi potrafił tak bardzo zawładnąć publicznością, zagrać na emocjach itd.
A co do ciemnych włosów, to z tego co udało mi się ustalić, musiał się przefarbować na blond w 93 lub 94. Ale dla mnie tak jak teraz jest dobrze, nic w ten sposób nie stracił na atrakcyjności, raczej wręcz przeciwnie. Chociaż rzeczywiście, kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam wydał mi się wręcz brzydki, za to teraz jego urodę uważam za intrygującą i pociągająca. Dzięki niej wyróżnia się spośród innych tancerzy, a dla mnie w każdym calu jest ideałem ;)

Piękni i intrygujący - otóż to! Ten fragment zupełnie jak z ust mi wyjęty.

VisVersa - Wto Lip 21, 2009 8:29 pm

W takim razie bardzo mi miło Ewo znaleźć tak pełne zrozumienie dla moich upodobań w innej osobie :)
A co do czupryny Małachowa to ja pomyślałam w końcu, że może to tylko kwestia kontrastu fotografii, że wydawała mi się ona ciemniejsza na niektórych zdjęciach, bo już na filmach zawsze widywałam go tylko złotowłosego. A z tego co piszesz okazuje się, że 'Jegoboskość' dopuściła się jednak ingerencji w swoją niebanalną powierzchowność ;)

Ewa J. - Pią Lip 24, 2009 8:12 pm

Nie wiem, czy to dzięki Twoim sugestiom, czy tak po prostu sama z siebie zaczęłam się skłaniać ku naszemu cudownemu tancerzowi w ciemniejszych włosach ;)
A tu dowód, że jednak Ci się nie przywidziało:
http://www.amazon.com/gp/...TF8&n=130&s=dvd

I tu, tym razem w postaci filmów:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/wa...IQMlz56464&NR=1
http://www.youtube.com/watch?v=Gm-8_9vOLEA

Pewnie już widziałaś (te dwa pierwsze pochodzą z płyty Gwiazdy rosyjskiego baletu, część 4), ale swoją drogą, uwielbiam te nagrania z nim jeszcze z czasów, kiedy tańczył w Moskiewskim Balecie Klasycznym. Nie mogę się zdecydować, czy lubię bardziej "Ledę i Łabędzia", czy "Serenadę-Nokturn", bo każde jest dla mnie w pewien sposób wyjątkowe i niepowtarzalne. I właśnie na nich można oglądać Malakhova z ciemniejszą czupryną ;) Niestety, to aż wstyd, ale nie mam jeszcze w swoich zbiorach ani "Pocałunku wieszczki", ani "Hamleta".. bo te dwa tytuły są dostępne na rynku.

Poza tym nie zapomnę, jak powiedział, że kiedy był młody to "tylko" tańczył, nie zastanawiając się nad wyrazem, ekspresją itd., ale po obejrzeniu powyższych nagrań stwierdziłam, że chyba kłamał. Przez długi czas wyznawałam też zasadę, że tancerz im starszy, tym lepszy, ale widząc go tutaj musiałam zmienić zdanie. Zachwyca mnie absolutnie w tych rolach, zarówno od strony taneczno-technicznej, jak i aktorskiej. Jest genialnym, boskim, porywającym, jedynym i najlepszym tancerzem, jakiego znam.
Ale mam nieodparte wrażenie, że rolę łabędzia z powodzeniem mogłaby tańczyć tancerka.. tylko, że i tak nie miałaby szans na takie wykonanie, jakim on tutaj się popisał ;)

VisVersa - Pon Lip 27, 2009 6:30 pm

Hmmm, mówić, że ja coś "pewnie widziałam" to zdecydowanie bardzo mnie przeceniać ;) Bo niestety- ja ogólnie widziałam niewiele ...
Trudno mi się ustosunkować do wszystkich nagrań, które zapodałaś, bo nie mogę się odczepić od "Ledy"... owszem widywałam wcześniej fragmenty, ale nie ten no i nie z Volodią. I stwierdzam ponownie, że jednak warto nieraz być wielką ciemnotą, bo jak miło można się w życiu zaskoczyć ! ;) Jakby Malakhova było mało już na samym początku poczułam drgnięcie, słysząc moje ukochane Mahlerowe Adagietto a to co dane było mi zobaczyć... nie mogę wyobrazić sobie, ani nawet przypuszczać, że mogłoby istnieć doskonalsze dopełnienie tej muzyki.
Co do jego daleko posuniętej 'samodegradacji' w odniesieniu do wcześniejszych dokonań... to wspaniała cecha wielkich artystów, że nawet kiedy -wydawać by się mogło- sięgają szczytów, stać ich na krytyczny stosunek do własnych osiągnięć a tym samym nieustanny rozwój i pogłębianie artystycznej osobowości, ale zgadzam się z Tobą, że trudno przyznać mu rację- to, co objawiło się moim oczom to z pewnością nie "tylko taniec" a najczystsza poezja zaklęta w ruch. Cóż, wynika z tego, że Malakhov poetą był mimowolnie i nieświadomie od zawsze, nawet wówczas, kiedy rzekomo niewystarczająco się o to starał ;)
... A schodząc na totalne niziny czyli nurtujący mnie (choć nie wypada...) problem koloryzacji- gdy był 'ciemniejszy' o ileż bardziej był wyrazisty i demoniczny ! :D
Niepojętym dla mnie jest fakt, że tak uparcie tkwi w tym jasnym owłosieniu...

Ewa J. - Pon Lip 27, 2009 9:47 pm

O, tak, „Leda i łabędź” od początku ogromnie mnie ujęła, do tego stopnia, że nagranie wzięłam ze sobą na wakacje i moja nieszczęsna koleżanka cierpiała katusze, kiedy oglądałam te wszystkie występy w pokoiku na górze. W końcu przyszła na „Remanso”, które chyba nawet jej się spodobało, bo co prawda w oszczędnych słowach – ale wyraziła swoje uznanie dla jego sztuki ;) Za to mój tata na „Ledzie..” nawet nie udawał zainteresowania, tylko rozglądał się nie wiadomo gdzie, więc ostatecznie uznałam, że sztuka taneczna tak „wysokich lotów” niestety, ale nie do wszystkich dociera, i w związku z tym nie ze wszystkimi należy się nią dzielić.. Ale jego łabędź jest, ach! Tutaj naprawdę brak słów, żeby opisać tą jego kreację. I tylko kiedy tak jak on pomniejsza się swoje sukcesy, mówi się z dezaprobatą o rolach ze swojej młodości jako niedopracowanych, przy takim mistrzostwie, jakie on osiągnął w tym wieku, a inni tancerze nie osiągają nawet połowy tego u szczytu swojej kariery, to w tym miejscu naprawdę, nie wiadomo już, kogo zawstydza, ale chyba tylko tych nieszczęśników, którzy oprócz techniki nic więcej nie posiadają. I jak już wcześniej wspominałam ogromnie swoim urokiem ujęła mnie Serenada-nokturn. Jest to dla mnie przede wszystkim humorystyczne ujęcie i podejście do tańca klasycznego, i mam wrażenie, że po części wyśmiewa się tutaj trochę (oczywiście z dużym przymrużeniem oka) z takiej wyszukanej wirtuozerii, epatowania techniką - właśnie poprzez komiczne ukazanie niektórych popisów. Zawsze zachwyca mnie tutaj jego naturalność, humor i gra aktorska. Od strony choreografii również ta miniatura niezwykle mi się podoba – jest taka świeża i żywa, spontaniczna. Nie wiem, czemu takie „kawałki” są zazwyczaj mało znane i niedocenione, moim zdaniem jest naprawdę perfekcyjna, jeśli wziąć dodatkowo pod uwagę przyozdobienie osobą Boskiego tancerza ;)

PS. Wydaje mi się, że mogłabyś się też pokusić o obejrzenie „Caravaggia” – może przekonasz się do, jak mówisz „Jegoboskości” w blond kolorze włosów;) A tak poważnie – szczególnie pierwszy akt niesamowity, bardzo zapadł mi w pamięć. Na youtube coś udało mi się znaleźć, a więc oto próbka:
http://www.youtube.com/watch?v=JBj8eP7-BjY
(i mam nadzieję, że mi wybaczysz tak nachalne zarzucanie Cię przeróżnymi linkami :)

VisVersa - Sro Sie 26, 2009 10:58 am

Nie tyle, że wybaczę tylko jestem zdecydowanie bardzo wdzięczna :)
Jeżeli o Caravaggio chodzi połknęłam przynętę ;> Koniecznie muszę zobaczyć całość... Malakhov jest po prostu obłędny a i cieszę się ogromnie z obecności Semionovej w tej choreografii bo uwielbiam jej taniec.
I owszem,zgodzę się- uparcie brnąc w apsekty fryzjerskie tego nadzwyczajnego istnienia jakim jest Malakhov- że prezentuje się ono w płowych włosach na tym nagraniu dość imponujaco... ;)

Torin - Czw Sie 27, 2009 4:53 pm

Przesunąłem tutaj posty z wątku o najurodziwszym baletnicu - baaardziej pasuje.
Dziękuję za sugestie Ewie J. :)

Torin

Ewa J. - Czw Sie 27, 2009 6:51 pm

A ja za to pięknie dziękuję Torinowi, że tak ładnie nam tutaj posprzątał i tym samym umożliwił dalszą dyskusję, rozwodzenie się, zachwycanie, omawianie etc. ;)

A wracając do "Caravaggia", to wydaje mi się, że pas de deux z Poliną z I aktu jest jeszcze piękniejsze.. takie subtelne, liryczne, aż mnie ciarki przechodzą po plecach, kiedy je oglądam. Jest poza tym dużo innych partnerowań, np. pas z Beatrice Knopp i te duety tak samo są niesamowite. Niestety na youtube nic więcej nie ma, a ja z mojego dvd nie wiem, jak mogłabym zrobić użytek i przekonwertować na inny format, bo oczywiście chętnie bym się całym spektaklem z Tobą podzieliła ;)

Hm, skoro kilkoma rzeczami udało mi się Ciebie pozytywnie zaskoczyć, to może teraz czas na "Voyage" i "Remanso" (ale to już całkiem możliwe, że widziałaś):
http://www.youtube.com/watch?v=4kz2mOpjWn8
http://www.youtube.com/watch?v=J1kwh13Brcg
"Voyage" razy dwa. Po prostu nie mogłam się zdecydować, na jednym jest jakiś znaczek u góry, który mnie denerwuje i razi, na drugim chyba gorsza jakość, a moim zdaniem to tak doskonała choreografia i wykonanie, że jeszcze nigdy nie oglądałam jej na youtube, stąd ta zapobiegliwość ;) Chyba już mówiłam, że do tej pory to jedyna choreografia, która w ogromny sposób oddziałała na moją całkiem "niebaletową" rodzinę, łącznie z babcią. A dla mnie samej ma znaczenie o tyle sentymentalne, że po zobaczeniu w niej Vladimira zupełnie zawrócił mi w głowie i od tej chwili datuje moment, kiedy żadnym innym tancerzem nie potrafię zachwycić się tak, jak nim.
Acha, i na samym początku oczywiście z Dianą Vishnevą.

"Remanso":
http://www.youtube.com/watch?v=KfVg_QkHous
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Co tu dużo mówić.. tak samo jedna z moich ulubionych choreografii współczesnych, w których widziałam Vladimira.

To na zakończenie może trochę klasyki ;)
http://www.youtube.com/watch?v=aTFQyVcH4VY - to chyba moje ulubione wykonanie "Ducha róży". Tańczy tutaj z Nadią Saidakovą.

http://www.youtube.com/watch?v=i0_sGCZynSQ
http://www.youtube.com/wa...feature=related - i jeszcze pas de deux z "Manon" z Dianą Vishnevą (przepraszam, ale znowu nie mogę się zdecydować, która wersja "technicznie" lepsza ;)

Blanche - Czw Sie 27, 2009 8:37 pm

Ewa J. napisał/a:
A wracając do "Caravaggia", to wydaje mi się, że pas de deux z Poliną z I aktu jest jeszcze piękniejsze.. takie subtelne, liryczne, aż mnie ciarki przechodzą po plecach, kiedy je oglądam.

Ten duet jest przecudny. Ogólnie nie jestem wielką fanką współczesnych choreografii, to, czy mi się podobają, zależy od muzyki, samej choreografii, ale przede wszystkim tancerza, a w przypadku Malakhova podoba mi się wszystko, w czym go widziałam. Voyage jest świetne.

I bardzo lubię też go w dwóch choreografiach z koncertów noworocznych, choć w tym sprzed kilku lat, z Poliną, chyba bardziej niż w tegorocznym.

A wiecie może, czy są gdzieś fragmenty jego "Kopciuszka" w dobrej jakości? Na youtube jest sporo, ale właśnie jakość jest kiepska, a uwielbiam w tym i Semionovą, i jego w roli przyrodniej siostry :D

Ewa J. - Czw Sie 27, 2009 9:15 pm

Szczerze powiedziawszy, to niestety też nie natrafiłam nigdy na fragmenty o lepszej jakości, Blanche.. Wiem, że ten "Kopciuszek" był emitowany kiedyś w telewizji 3sat, ale nie mam jej niestety.
A skoro już mowa o jego komicznej roli przyrodniej siostry, to na youtube jest jeden krótki film, coś w rodzaju parodii "Carmen" ukazujący właśnie jego zdolności w tym kierunku:
http://www.youtube.com/watch?v=z6o4eOuAKFc
Mnie przynajmniej szczerze rozbawił, nie znałam go wcześniej od tej strony ;)

Jego Colas z "Córki źle strzeżonej" tak samo prezentuje się w tej konwencji bardzo ciekawie, chociaż niestety, nagranie jakieś zielonkawe, ale za to z lat 90 (zapewne 93 lub 94), waham się, czy powiedzieć - okresu jego największej świetności, bo technika to jednak nie wszystko:
Córka źle strzeżona - Vladimir Malakhov i Katherine Healy, część I
II część - II akt
III część - III akt

Nie wiem, czy tylko ja mam takie wrażenie, ale czasem wydaje mi się, że jest między nimi duże napięcie - czyżby odcień rywalizacji? Nie czytałam nigdy o ich współpracy, ale coś mi się zdaje, że może dała im się we znaki niezgodność charakterów? Bo Vladimir na co dzień wydaje się być taki łagodny, bezkonfliktowy, wręcz anielski, ale co do sfery zawodowej to potrafi być chyba bardzo restrykcyjny.. i uparty ;) Chociaż kiedy czytałam trochę o Katherine, to szybko doszłam do wniosku, że to prędzej ona mogłaby dać mu popalić i przyczynić się do stworzenia jakiejś niezdrowej atmosfery.. ale to wszystko tylko domysły osnute na pewnym tle, więc bardzo proszę nie brać ich całkiem serio, bo może się okazać, że było zupełnie inaczej :)

Blanche - Sro Wrz 30, 2009 12:39 pm

Malakhov jakiego nie znacie (?):
http://www.youtube.com/wa...ec-HM-fresh+div
W ogóle cała gala jest fajna o ile ktoś lubi spojrzeć na balet z humorem ;) . Szczególnie Jose Carreno robi wrażenie jako lekka i pełna wdzięku Giselle :D .

Ewa J. - Czw Paź 01, 2009 4:40 pm

Oj, no tak, kolejne bardzo swobodne i humorystyczne ujęcie, tak jak w przypadku parodii "Carmen" do której link podawałam wyżej ;)
Może to kontrowersyjne, ale przez chwilę zaczęłam się nawet zastanawiać, jak by to wyglądało, gdyby Vladimir tańczył, ale przy tym się nie wygłupiał.. ( wiem, wtedy to by dopiero była groteska!). W każdym razie, ta myśl przyszła mi tylko z tego powodu, że oprócz możności zaobserwowania faktu, iż ma on bardzo ładne podbicie ;) są takie momenty, choć trwają niezwykle krótko, kiedy naprawdę byłabym skłonna myśleć, że tańczy tutaj kobieta (oczywiście męska budowa i fizjonomia nie pozwalają mieć tego złudzenia przez dłuższy czas), ale np. takie odczucia mam przez krótką chwilę podczas agonii łabędzia, kiedy ostatnie tchnienie poprzedza to drgnienie ręki, a wcześniej, kiedy przyklęka, odchyla korpus do tyłu, rozkłada ręce - służą mu nie tylko linie, ale też profilowe ustawienie, nie widać wtedy dobrze mięśni jego nóg, nawet patrząc na twarz można by powiedzieć, że przypomina kobiecą.

PS. I jeszcze podobał mi się Manuel Legris - swoją drogą, chyba ciekawy przyczynek do dyskusji na temat, czy mężczyźni ogólnie w pewnych aspektach czysto technicznych nie przewyższają kobiet nawet jeśli chodzi o taniec na pointach.. Co by nie mówić, ilość wykonanych przez niego chaînés jest imponująca. (Ale rozważania czysto teoretyczne, proszę oczywiście nanieść poprawkę, że jestem zwolenniczką prymatu wartości artystycznych nad technicznymi).

Sagittaire - Czw Paź 15, 2009 4:46 pm

Ach Ewuniu, gdyby Malakhov wiedział, że ma taką oddaną fankę...
Mi się srednio podobają kobiece wcielenia mężczyzn w balecie... mimo że czasem różne ciekawe rzeczy wychodzą w takich występach.

Ewa J. - Sob Lis 14, 2009 9:01 pm

Niech tylko ktoś mi teraz powie, że to nie jest kolejny bóg tańca, tancerz wszech czasów, geniusz.. jak go nie uwielbiać? Przepraszam za te uniesienia, ale jestem po takiej dawce emocji, że prawie nad sobą nie panuję. Obejrzałam przed chwilą pas de deux z "Manon" i jak słowo daję miałam łzy w oczach. Jedyne co mi zostaje, to bić czołem pokłony przed Vladimirem i Dianą Vishnevą - oto jest sztuka, oto, czego naprawdę szukam w balecie i w tańcu.

Dobrze, może postaram się trochę opamiętać i zacznę po kolei. Korzystając z tego, że mam pierwszy od dawna beztroski weekend znalazłam nagrania, których wcześniej nie widziałam i co tu dużo mówić - zamurowało mnie zupełnie.

Na początek, materiał filmowy z 17 letnim Vladimirem i krótki wywiad:
http://www.youtube.com/watch?v=nIYiCPXLEKI
Żeby uniknąć kolejnej dawki patosu, może nie będę opisywać, jak bardzo byłam wzruszona, gdy to obejrzałam ;)

Ale przejdźmy teraz niejako do meritum. Oto, co mnie dziś naprawdę poruszyło. Pierwszy raz zobaczyłam Vladimira jako księcia Zygfryda w "Jeziorze łabędzim" i chyba nie trudno zgadnąć, jakie to musiało na mnie wywrzeć wrażenie. Powiem tyle - o ile w "Jeziorze.." książę jest zazwyczaj podporą, albo przynajmniej cieniem Odetty, to tutaj chyba mamy najlepszy przykład, jak może się on wybić na pierwszy plan, skupiając swoją osobą niemal całą uwagę.

"Jezioro łabędzie" - Vladimir Malakhov i Susan Jaffe, chor. John Crancko dla Stuttgart Ballet:


http://www.youtube.com/wa...feature=related - I
http://www.youtube.com/wa...feature=related - II
http://www.youtube.com/watch?v=eqB5yeLQqmg - III
http://www.youtube.com/wa...feature=related - IV
http://www.youtube.com/wa...feature=related - V
http://www.youtube.com/wa...feature=related - VI

Jeszcze dodam kilka słów - myślę, że Susan jest całkiem uroczą Odettą, a byłaby naprawdę świetna, gdyby nie drobne problemy z koordynacją ruchów (patrz wariacja Odetty - ta druga) i inne usterki, które czasem jej się zdarzały. W każdym razie jej Odylia jest dość imponująca, a choreografia Johna Crancko - myślę, że dla większości będzie niespodzianką, dla mnie była i niektóre rozwiązania są dość zaskakujące (Odylia tańcząca do męskiej wariacji, wprowadzenie muzyki dawniej wyrzuconej, a obecnie wykorzystywanej w "Tchaikovsky pas de deux" itd.)
Czarne pas de deux dla mnie niezwykle wciągające, żadne do tej pory mnie tak emocjonalnie nie zaangażowało, scenografia w III akcie ogromnie mi się podoba, bardzo interesująca choreografia - założę się, że przynajmniej część tutaj jeszcze jej nie widziała. Ale pas de deux z II aktu równie niezwykłe, bardzo liryczne i uczuciowe.
I IV akt, uwaga - tutaj już nie mam pojęcia, co stało się z muzyką, czy ktoś wie, jaki to fragment partytury został wykorzystany? Ale bardzo mi się podobało to pas z IV aktu, jego nastrój i ta zupełnie nieznana mi muzyka. Robi się wtedy bardzo wzruszająco, ale niestety osoba zamieszczająca na youtube ten fragment ucięła go wg. mnie dość brutalnie, co osobiście trochę wytrąciło mnie z równowagi.
To może teraz na temat, co mi się nie podobało - chociaż sama choreografia Crancko naprawdę ciekawa, bardzo poza tym jego układy lubię, mimo to nie podobało mi się, co zrobił z fragmentem spotkania Odetty przez Zygfryda, nie to. Tutaj moim zdaniem powinien zostawić starą, oryginalną, może nawet oklepaną choreografię, zmiany są zupełnie niepotrzebne, według mnie wypadają na niekorzyść. Ale jestem ciekawa waszego zdania na ten temat - wszyscy tutaj choreografię "Jeziora.." znają zapewne jak własną kieszeń, więc tym bardziej chciałabym wiedzieć, co sądzicie o innowacjach Johna Crancko.

Kolejna partia wzruszeń, nie wiem, czy nie jeszcze większych.. a może po prostu innego rodzaju.

"Giselle" - Vladimir Malakhov i Julie Kent, Stuttgart Ballet:

http://www.youtube.com/watch?v=LOKtXWTsZgY - I
http://www.youtube.com/watch?v=2gJwMmG_sJw - II
http://www.youtube.com/watch?v=yfdDKGkFW18 - III
http://www.youtube.com/watch?v=6R7DAVDjJyo - IV
http://www.youtube.com/watch?v=rdncBegK0rE - V
http://www.youtube.com/wa...feature=related - VI
http://www.youtube.com/wa...feature=related - VII
http://www.youtube.com/wa...feature=related - VIII
http://www.youtube.com/wa...feature=related - IX

Zacznę może od tego, że ogromnym zaskoczeniem - i od razu zaznaczę - na plus, była dla mnie Julie Kent, która do tej pory była chyba jedną z ostatnich tancerek, jaką mogłabym sobie wyobrazić w roli Giselle. Tymczasem nie tylko udźwignęła tą rolę (a wbrew pozorom - bardzo duża ilość tancerek po prostu ją knoci), ale nawet wypadła w niej całkiem dobrze. Oczywiście nie można jej porównywać do Diany Vishnevej, która według mnie jest najwybitniejszą współcześnie Giselle, ale tak czy inaczej jest to teraz dla mnie druga najważniejsza interpretacja zaraz po tej z Tokyo Ballet. Dlaczego chyba nie muszę tłumaczyć - gdyby nie było tutaj Vladimira, to cała ta inscenizacja byłaby dla mnie zupełnie bez znaczenia, a tak znowu mogę oglądać jego wprost zapierającą dech w piersiach kreację Albrechta. Jak tu go nie kochać, skoro jest tanecznym geniuszem? Brak mi słów. I tylko wstyd, naprawdę wstyd, że z takimi wybitnymi tancerzami nagrań jak na lekarstwo, a mnie samej szkoda, bo jak widać, choćby człowiek kupił wszystkie płyty dvd, vhs, jakie tylko są dostępne na rynku, nawet te z Japonii, to i tak bez youtube się nie obejdzie, nie ma szans. A co do braku nagrań z Dianą to po prostu na ten temat posępnie milczę, ale w środku to aż mnie roznosi.

I na koniec, pas de deux z "Manon" - Diana Vishneva i Vladimir Malakhov:
http://www.youtube.com/watch?v=OhRFLNiMHLY

W tym wypadku myślę, że mój komentarz nie ma absolutnie żadnego znaczenia, dlatego w akcie hołdu najwyższego szacunku, pozostawiam to bez słów.

Kasia G - Czw Lis 26, 2009 12:54 pm

informacja dla wielbicielek - Malakhov wystapi w Łodzi podczas Konkursu Choerograficznego

http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/83263.html

Ewa J. - Czw Lis 26, 2009 4:05 pm

O matuniu! Kasiu G, ja Cię chyba za tą wiadomość ozłocę - o panie! Euforia!
Co za szczęście! Już zrezygnowałam dla niego ze studniówki, żeby jechać w styczniu do Berlina na "Czajkowskiego", a tu takie coś.. ale to nie ważne! Co za wiadomość!
Przepraszam za ten kompletnie niemerytoryczny post, ale nie mogę się wprost powstrzymać.. oby mi nie rozchwycilii tylko najlepszych biletów, zaraz dzwonię.

Kasiu, coś niesamowitego, nawet nie wiesz, jaką euforię wywołałaś we mnie tą wiadomością! Litery mi skaczą przed oczami i nawet nie mogę skupić się na czytaniu tekstu, ale muszę już dzwonić, jak najszybciej.

Co za wiadomość!

Torin - Czw Lis 26, 2009 9:58 pm

Pochwal się czy po skoncentrowaniu wzroku i odróżnieniu telefonu od prysznica udało Ci się dodzwonić i skutecznie zarezerwować bilet.
Oraz czy wykupiłaś już absolutnie wszystkie kwiaty w Łodzi czy też pozostawiłaś chociaż jakiegoś jednego yyyy goździka dla miejscowych miłośniczek ??? :)

Torin

Kasia G - Pią Lis 27, 2009 9:05 am

ciągnąc niemerytoryczne posty i czekając na ozłocenie zapowiadam, ze będe oczekiwać dokłądnej relacjo-recenzji z tego wydarzenia na forum :)
Ewa J. - Pią Lis 27, 2009 1:01 pm

Oczywiście, udało się i to już po 15 minutach (co za sukces!), ale byłam na tyle rozdygotana, że chciałam najpierw dzwonić do Teatru Wielkiego w Warszawie, a gdy wybrałam w końcu numer do Teatru Wielkiego w Łodzi, to oczywiście za pierwszym razem zupełnie nieodpowiedni.. ale pani uprzejmie poinformowała mnie o tym i podała właściwy telefon. Dzisiaj na pewno odbiorę bilety.
Kasiu, nie wiem, jak Cię mogę ozłocić za pomocą łącza internetowego, ale może na razie chociaż wyobraź sobie, jak spływają na Ciebie całe lawiny złota :) Gdyby ta wiadomość dotarła do mnie za późno, to mogłoby być naprawdę krucho z biletami, nie mówiąc o tych lepszych miejscach. I relację oczywiście obiecuję, ale pod warunkiem, że wrócę stamtąd przy całkiem zdrowych zmysłach;)

Torinie! Jak dobrze, że przypomniałeś mi o wykupieniu tych wszystkich kwiatów w Łodzi, jestem cały czas tak rozkojarzona, że zupełnie umknął mi ten szczegół ;)

Balllllerina - Nie Lis 29, 2009 8:20 pm

IV MIĘDZYNARODOWY KONKURS SZTUKI CHOREOGRAFICZNEJ
IM. SERGIUSZA DIAGILEWA
The 4th International Sergei Diaghilev Competition of Choreographic Art.
21-22 grudnia Teatr Wielki w Łodzi


IV Międzynarodowy Konkurs Sztuki Choreograficznej im. Sergiusza Diagilewa odbędzie się w Teatrze Wielkim w Łodzi w dniach 21-22 grudnia 2009 roku. Organizatorem Konkursu jest Międzynarodowe Stowarzyszenie Promocji Sztuki Choreograficznej im. Sergiusza Diagilewa (The Sergei Diaghilev International Association for the Promotion of Choreographic Art). Zadanie realizowane ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi, Urzędu Miasta Łodzi oraz Ambasady Republiki Federalnej Niemiec w Polsce.

Patronat honorowy nad konkursem objęli Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski, Marszałek Województwa Łódzkiego Włodzimierz Fisiak, Prezydent Miasta Łodzi Jerzy Kropiwnicki, Ambasador Republiki Federalnej Niemiec w Polsce Michael H. Gerdts

Dyrektorem i pomysłodawcą Konkursu jest Alexandr Azarkevitch.

Międzynarodowy Konkurs Sztuki Choreograficznej im. Sergiusza Diagilewa
to spotkanie ludzi zajmujących się profesjonalnie choreografią, mające służyć wyłonieniu i promocji najzdolniejszych artystów w tej dziedzinie sztuki. Główną zasadą Konkursu jest ocena wyłącznie pracy choreografa. Konkurs jest jedynym międzynarodowym przedsięwzięciem tego typu w Polsce i jednym z nielicznych na świecie, które stwarzają możliwość oceny dokonań choreografów, pochodzących z różnych państw; zwycięzca Konkursu otrzymuje Grand Prix - statuetkę „Bursztynowego Fauna” oraz nagrodę pieniężną, a laureat pierwszej nagrody- nagrodę pieniężną. „Bursztynowy Faun” symbolizuje postać Fauna z baletu "L'apres-midi d'un Faune" do muzyki Claude'a Debussy'ego w choreografii światowej sławy artysty XX wieku Wacława Niżyńskiego.

21 grudnia o godz. 18:00 w Teatrze Wielkim w Łodzi odbędzie się prezentacja
z udziałem publiczności wyłonionych w drodze selekcji konkursowych choreografii twórców pochodzących z różnych państw świata. Oceną programów konkursowych zajmie się międzynarodowe Jury, złożone ze znanych światowych choreografów, tancerzy, teatrologów i krytyków baletu, powołane przez Organizatora Konkursu.

Finaliści IV Międzynarodowego Konkursu Sztuki Choreograficznej im. Sergiusza Diagilewa, którzy będą się zmagać o Grand Prix Konkursu - statuetkę “Bursztynowego Fauna” oraz nagrodę pieniężną:

1. Alexander Tebenkov - Białoruś
tytuł choreografii: XXL

2. Alexandre Almeida - Brazylia
tytuł choreografii: Dois corpos, um sentido

3. Ariel Sosa -Argentina
tytuł choreografii: Por el Río

4. Fany Rodriguez Ruiz - Peru
tytuł choreografii: Contraveneno

5. Genadij Rybalchenko - Polska/Ukraina
tytuł choreografii: Portret Doriana Grey’a

6. Igor Jelen - Słowenia
tytuł choreografii: The Lady of the Camellias (Part-Memories and Death)

7. Iwona Pasińska - Polska
tytuł choreografii: TROP

8. Luisa Signorelli - Włochy
tytuł choreografii: Destinations

9. Marina Kesler - Estonia
tytuł choreografii: Dance Sacrale

10. Monica Fotescu-Uta - Niemcy
tytuł choreografii: 2 one point

11. Ronit Ziv - Izrael
tytuł choreografii: Rose can’t wait

12. Nataly Shirokova - Rosja
tytuł choreografii: Seamstress. Sarcasm

13. Slava Gepner - Niemcy/Polska
tytuł choreografii: night prayers część: kwadratowy finał

14. Yara Travieso - USA
tytuł choreografii: The Impossibility of Death in the Mind of the Living

15. Vito Alfarano - Włochy
tytuł choreografii: BEYOND EVERY LIMIT… Free inspired from Paolo and Francesca




Jury IV Międzynarodowego Konkursu Sztuki Choreograficznej
im. Sergiusza Diagilewa:


Przewodniczący jury - Vladimir Malakhov (Niemcy)
Larisa Barykina (Rosja)
Olivier Patey (Francja)
Jacek Łumiński (Polska)



22 grudnia o godz. 18:00 w Teatrze Wielkim w Łodzi odbędzie się uroczysty koncert galowy, ogłoszenie werdyktu międzynarodowego jury, wręczenie nagród zwycięzcom czwartej edycji Konkursu oraz występ zespołu-gwiazdy. W tym roku z Wielką Galą Baletową VLADIMIR MALAKHOV i gwiazdy Staatsballett Berlin wystąpi słynny Staatsballett Berlin wraz ze światowej sławy tancerzem Vladimirem Malakhovem. Będzie to jedyny występ tego znakomitego artysty i zespołu baletowego w Polsce.

Bilety do nabycia w kasach Teatru Wielkiego w Łodzi.

Rezerwacja i sprzedaż biletów
tel.: (042) 633 77 77
BOW Teatru Wielkiego w Łodzi
tel.: (042) 633 31 86
tel./fax (042) 639 87 49
e-mail: widz@teatr-wielki.lodz.pl

www.amberfaun.com
www.operalodz.com

Sagittaire - Sob Gru 05, 2009 4:11 pm

Kochani!!!! Jesyem wniebowzięta!!! I ŚLEPA na potęgę, bo minimum 3 razy w tygodniu przechodzę przy łódzkiej operze i nie przeczytałam na afiszu -jak ten wół wielkim-, co się szykuje. Jakbym coś takiego przegapiła, to bym strasznie była na siebie zła.

Ale do rzeczy: właśnie jestem po rozmowie z panią TW w Łodzi i wiem że bilety są (i na 22XII i na 23XII). Pani co prawda nie pracuje w kasie, a kasa czynna dopiero w poniedziałek, ale mam cynk, że są bilety i co więcej będą rzucone do kas dopiero od poniedziałku, więc nie ma obaw, że się nie kupi.

Nadto gdyby ktoś z WAS moi kochani nie wiedział (mimo, że podkreślam to bez przerwy...) to ja jestem z Łodzi (sercem i ciałem). Jeśli mogłabym Wam w jakikolwiek sposób w czymś w związku z tym pomóc -to bardzo chętnie.

Dla osób, które przyjadą to mogłaby być też dla nas szansa żeby się zobaczyć. Moglibyśmy się jakoś umówić w teatrze, co Wy na to??????

A z tego wszystkiego zapomniałam zapytać: a co właściwie nasz mistrz będzie tańczył 23 XII?????

Ewa J. - Sob Gru 05, 2009 4:50 pm

Wydaje mi się, że będzie w programie to, co było w październiku ubiegłego roku we Wrocławiu, czyli w takim wypadku byłyby to: pas de deux z "Diamentów", wariacje z "Pas de quatre", "Alles Walzer", "Umierający łabędź", "Serait-ce la mort" oraz oczywiście "Voyage". Ale głowy nie dam, może zostanie dołączone coś z programu gali "Malkhov&Friends"? Zobaczymy, cokolwiek by to nie było, i tak jestem wniebowzięta ;)
Agnieszko, możliwe, że tam na miejscu uda nam się jeszcze jakoś spotkać, a w razie czego mamy jeszcze czas żeby to ustalić.. :) W każdym razie, mam nadzieję, że tam na miejscu może uda mi się jakoś go wyśledzić i zamienić choć słówko, choć na chwilę go spotkać. Ale jest to raczej bardzo mało prawdopodobne..

raisa - Nie Gru 06, 2009 2:00 pm

A ile kosztują te bilety? Chodzi mi o takie nie najgorsze miejsce np. na balkonie.
Ewa J. - Nie Gru 06, 2009 3:26 pm

Bilety są bardzo tanie jak na tak fantastyczne wydarzenie, najdroższe kosztują 160zł.
Sagittaire - Nie Gru 06, 2009 3:41 pm

Wg mojej wiedzy bilety sa w cenie od 90-160 zł. Zazwyczaj te bilety za najniższą cenę najdłużej zostają niezakupione, więc one powinny jeszcze długo być do sprzedaży. Mam nadzieję, że dla mnie wystarczy biletów, bo zapewnienie zapewnieniem, ale będę spokojna dopiero, jak będą w moim ręku...

Co do programu, mam podejście takie jak Ewa tzn. mniejsza o to co będzie. Choć miłoby było zobaczyć Voyage... Ale i tak co zatańczy, to będzie dobrze.

Co zaś się tyczy ewentualnego dostępu do naszej gwiazdy, to życzę Ci szczęścia, bo komu jak komu ale takiej wielbicielce jak Ty Ewo z pewnością się coś takiego nalezy.
Nie wiem, ale wydaje mi się, że to dużo zależy od tancerza, jaki on ma do tego stosunek (to znaczy do rozmów z fanami) i przede wszystkim od szczęścia.

Z mojego skromnego doświadczenia życiowego w tym zakresie, czerpanego głównie podczas ŁSB, wynika, że czasem jest to realne, a czasem nie.
Raz np pamiętam jak zupełnym przypadkiem po spektaklu i to poza nawet budynkiem Teatru niemal "wpadli na mnie" tancerze z Francji.
Czasem też zdarza się zasłyszeć (głównie od dziewczyn ze Szkoły Baletowej), że udało im się z jakimś znakomitym zagranicznym tancerzem zamienić słowo, bo albo sam wyjrzał w przerwie poza przysłowiową garderobę, albo miały jakieś inne szczęście.


PS dopisane następnego dnia (żeby nie tworzyć moich postów raz po raz): JUZ MAM BILET.!!!!!! Nie na moim ulubionym miejscu ale i tak nie jest źle.

Blanche - Pią Gru 18, 2009 4:20 pm

Coś dla Ewy, Malakhov i Vishneva w "Kazimir color":
http://video.yahoo.com/watch/6602256/17141471

Ewa J. - Sob Gru 19, 2009 9:43 am

Blanche, dziękuję, że o mnie pamiętasz - nie widziałam tego wcześniej ;) I muszę przyznać, że to chyba dopiero drugi współczesny układ, w którym widzę ich razem, ale o samej choreografii też nic nie wiem, więc muszę to nadrobić. A czy to przypadkiem nie z International Ballet Festival Dance Open?
Ewa J. - Sro Gru 23, 2009 5:33 pm

A więc byłam, niedawno wróciłam i niestety jak na tą chwilę rzetelnej relacjo-recenzji nie jestem w stanie napisać. Zaczęło się od tego, że byłam bliska zawału, kiedy siedziałam już w fotelu i nagle podczas przemowy konferansjera padło zdanie tego rodzaju:"(...)I Vladimir Malakhov, którego niestety dziś nie ma z nami". Najpierw myślałam, że się przesłyszałam, ale spojrzałam na koleżankę i tak samo zobaczyłam w jej oczach przerażenie. Dlatego od tego momentu straciłam kontakt z rzeczywistością, nic do mnie docierało i nic dalej nie słuchałam, chyba chciano mnie już zacząć cucić, w każdym razie, nie wiem, jak to dokładnie dalej było, ale po jakimś czasie przekazano mi, że ktoś wyprostował tą informację, a konferansjer-gamoń miał na myśli, że nie ma go, ale w tej chwili na scenie..
W tamtym momencie naprawdę miałam ochotę udusić tego pana za chwile grozy, jakie mi zafundował! A poza tym to było po prostu przepięknie, co prawda program dosyć mnie zaskoczył i chociaż na początku nie mogłam odżałować, że nie będzie "Voyage", to przede wszystkim "Cerait-ce la mort?" i "Aria" do muzyki Haendla zrobiły na mnie przeogromne wrażenie. Szczególnie, że tych dwóch choreografii nie widziałam wcześniej, a kiedy je oglądałam to miałam po prostu w oczach.. ach. Opisywanie moich wzruszeń nie ma chyba zbyt wielkiego sensu, ale mogę tylko powiedzieć, że raz chwilę ekstazy - kiedy wstałam, żeby oklaskiwać "Cerait.." próbowała przerwać mi jakaś pani, ciągnąc mnie z tyłu za sukienkę (nie wiem nawet, z jakiego powodu), ale i tak jej się nie udało, a samo stanie oko w oko, całkiem na wprost mistrza było czymś cudownym i niezwykłym.
Wprost nie da się tego opisać, jakie to uczucie, kiedy ogląda się go na żywo, jak przyciąga wzrok i jak magnetyzuje swoją osobą, było to dla mnie ogromne przeżycie, poza tym ani na chwilę, gdy był na scenie, nie mogło mnie opuścić drżenie i łomotanie serca.. A zresztą, wszyscy się strasznie powzruszali, łącznie z organizatorami i dlatego zaczęły się im sypać przemowy, były ogromne brawa na stojąco, tak długo, jak długo nie przerwał ich w końcu konferansjer, żeby umożliwić końcowe "ceremonie". Poza tym nie tylko publiczność, ale sam Vladimir był bardzo wzruszony, naprawdę było to widać, uśmiechał się cały czas, nawet dwa razy wykonał taki gest, jakby ocierał łzę z oka, a później, kiedy otrzymał jeszcze statuetkę Nadzwyczajnego Fauna za wybitny wkład w rozwój światowego baletu, powiedział kilka zdań, myślę, że takich naprawdę od serca i dodał, że chciałby znowu wrócić ze swoim zespołem do Polski i kolejny raz jeszcze bardziej pozytywnie zaskoczyć publiczność, co oczywiście spotkało się z powrotem gromkiego aplauzu. Także zostali naprawdę ciepło przyjęci, a cała gala miała bardzo ciekawy program, tancerze na najwyższym poziomie, nawet kilku takich zapowiadających się na duże talenty, że już nie wspomnę o cudownych Beatrice Knopp, na którą do tej pory małą zwracałam uwagę, a jest ona po prostu niesamowita, Polinie Semionovej, tak samo fantastycznej i bez porównania z tym, kiedy ogląda się ją na nagraniach, jak też Nadii Saidakovej, której niestety było niewiele i jeszcze Shoko Nakamurze - naprawdę pozytywne wrażenie wywarła na mnie jej Zobeida w adagiu z "Szecherezady", jej partner zresztą również. A wszystkie panie razem wzięte w "Cerait.." łącznie z Vladimirem to była po prostu czysta poezja, coś nadzwyczajnego.

I zdecydowanie był to najpiękniejszy występ, jaki do tej pory widziałam i którego na pewno nigdy nie zapomnę, a apetyt na Berlin i "Czajkowskiego" wcale nie zmalał, ale przeciwnie, wciąż rośnie i rośnie. Jak najwięcej, jak najwięcej jego tańca, samej jego osoby, wycisnąć wszystko, co tylko się da. I nie mogłabym chyba żyć z myślą, że żyjąc w tych czasach nie widziałam na żywo najwybitniejszego tancerza XXI wieku, szczególnie mając świadomość, że był tak blisko, a teraz w końcu mi się udało. Kolejna misja przede mną: zdobyć nagranie z tej gali, a całe szczęście, że w taki rzeczach jestem zawzięta i niezwykle uparta ;)

Sagittaire - Sob Gru 26, 2009 7:14 pm

No tak, wreszcie chwila spokoju po świętach i mogę pisać.
Na mnie również wielkie dobre wrażenie wywarła "Aria" chor. ValCaniparoli w wykonaniu V.M.. Jak dla mnie to był taniec numer 1 wieczoru...
Co do V.M., to przypuszczam, że gdyby tylko wyszedł i się uśmiechnął, to i tak byłoby mi bardzo miło, że mogę go zobaczyć na żywo... A i gdyby zatańczył cokolwiek, nawet coś zupełnie go nieeksploatującego fizycznie, to i tak sama harmonia ruchów, rzuciłaby mnie na kolana.

Taniec V.M. trudno opisywać, bo niby jak opisać słowami doskonałość ruchu... Każdy ruch, krok były perfekcyjne i dodatkowo uwidaczniały jakąś hm... dojrzałość artystyczną.

Patrząc na V.M. i mając w pamięci jego występy sprzed 10, kilkunasu lat (chociażby znanego nam wszystkim handlarza niewolnikami w amerykańskim Korsarzu i inne klasyczne role dostepne na youtube) przeszła mi myśl, że ten artysta z każdym rokiem bardziej dojrzewa, doskonaleje, wyszlachetnia się w tańcu i w obyciu ze sceną. Być może to dlatego, że w przeszłości, chociażby w USA, nie miał chyba jednak takiej pozycji, jaką zdobył obecnie w Berlinie. Teraz jako dyrektor artystyczny i wielka niekwestionowana gwiazda, ma wpływ na to co i jak tańczy.
No i tak jak i Ewę ujęło mnie to, co VM powiedział na koniec.

Wydało mi się to niezwykle urocze, kiedy widząc jak publiczność bije mu nieustannie brawo, a kurtyna opada, przebiegł pod kurtyną do "ludzi", uniemożliwiając zasłonięcie się kurtyną. Była w tym jakaś tęsknota do konatktu z widzami. I radość z wieczoru...

Mam takie wrażenie po przesłuchaniu wywiadu z nim i widząc go na scenie, że ten niesamowicie skromny człowiek i wielki tancerz ma niesamowitą radość z tańca. Pamiętam ten fragment wywiadu o czajkowskim, który chyba Ewa nam umiesciła, gdzie powiedział, że gdy tańczy w Czajkowskim, to z końca przedstawienia z jednej strony jest zadowolony, bo jest skonany, ale z drugiej strony jest smutny, bo uwielbia tę adrenalinę, którą tańcząc czuje.
Tak: emanują z niego 2 silne cechy: skromność i radość z tańczenia (+oczywiście doskonałość w tańcu). Ładna to dla widza mieszanka.


Ewa J. napisał/a:
" a apetyt na Berlin i "Czajkowskiego" wcale nie zmalał, ale przeciwnie, wciąż rośnie i rośnie. Jak najwięcej, jak najwięcej jego tańca, samej jego osoby, wycisnąć wszystko, co tylko się da. I nie mogłabym chyba żyć z myślą, że żyjąc w tych czasach nie widziałam na żywo najwybitniejszego tancerza XXI wieku, szczególnie mając świadomość, że był tak blisko, a teraz w końcu mi się udało. Kolejna misja przede mną: zdobyć nagranie z tej gali, a całe szczęście, że w taki rzeczach jestem zawzięta i niezwykle uparta ;)


Mi też okropnie się podobało. Widok ten mnie upoił, jak wino alkoholika. Cały czas nie mogę dojść do siebie. I wcale nie zaspokoił się mój apetyt na to, żeby patrzeć na żywo na v.M. - przeciwnie..... Po gali : 1) zwielokrotnił się mój zachwyt V.M 2) zauroczyłam się D.T. i marzy mi się, żeby ich raz jeszcze zobaczyć na żywo.

PS. Jeśli znalazłabyś Ewo jakieś namiary na nagraie z gali, to proszę ogromnie o namiary... Jest w internecie dużo materiałów o tym programie, który widziałyśmy 22XII. Przypuszczam, że skoro to taki znany, często wystawiany i komentowany zestaw, to kto wie, może jakieś nagranie z tego jest.

PS2 jest w sprzedaży książka Vladimir Malakhow. Rozmowaz z... Jana Witkiewicza. Czy ktoś to z Was miał w ręku???
PS 3. mi też podobała się Shoko Nakamura w wyjątku z Korsarza, zwłaszcza jej śmieszne, zalote, orientalne ruchy rak . Bardzo to było słodkie. Posługujac się słowami faceta, który siedział za mną "słodkie to było jak szecherezada".

Kasia G - Sob Gru 26, 2009 8:50 pm

gdzies w polowie tego watku zapowiadalam ukazanie się tej ksiązki - na naszych półkach jest równo od roku bo kupowalam ją koleżankom na poprzednia gwiazdkę :)
Ewa J. - Sob Gru 26, 2009 10:21 pm

ag111111 napisał/a:
No tak, wreszcie chwila spokoju po świętach i mogę pisać.
Na mnie również wielkie dobre wrażenie wywarła "Aria" chor. ValCaniparoli w wykonaniu V.M.. Jak dla mnie to był taniec numer 1 wieczoru...

O panie! Dla mnie to było coś wprost nie do opisania! "Boski" jest w tym nadzwyczajny, nieziemski, czuje się, że ten taniec to tak nieskończenie więcej niż sam taniec, że tak jak powiedziałaś, nie można tego w żaden sposób określić.

Cytat:
Taniec V.M. trudno opisywać, bo niby jak opisać słowami doskonałość ruchu... Każdy ruch, krok były perfekcyjne i dodatkowo uwidaczniały jakąś hm... dojrzałość artystyczną.

Tak, tak, właśnie tak! Szkoda po prostu język tępić na darmo, bo nic sensownego wobec tego fenomenu i tak nie będzie się w stanie wykrzesać ;)

Cytat:
Co do V.M., to przypuszczam, że gdyby tylko wyszedł i się uśmiechnął, to i tak byłoby mi bardzo miło, że mogę go zobaczyć na żywo... A i gdyby zatańczył cokolwiek, nawet coś zupełnie go nieeksploatującego fizycznie, to i tak sama harmonia ruchów, rzuciłaby mnie na kolana.

Masz rację, to trzeba przyznać, że sam jego uśmiech podczas ukłonów rozkładał mnie na łopatki i wprawiał w stan zupełnego "wymięknienia", osłabienia itd.


Cytat:
Patrząc na V.M. i mając w pamięci jego występy sprzed 10, kilkunasu lat (chociażby znanego nam wszystkim handlarza niewolnikami w amerykańskim Korsarzu i inne klasyczne role dostepne na youtube) przeszła mi myśl, że ten artysta z każdym rokiem bardziej dojrzewa, doskonaleje, wyszlachetnia się w tańcu i w obyciu ze sceną. Być może to dlatego, że w przeszłości, chociażby w USA, nie miał chyba jednak takiej pozycji, jaką zdobył obecnie w Berlinie. Teraz jako dyrektor artystyczny i wielka niekwestionowana gwiazda, ma wpływ na to co i jak tańczy.

Na pewno masz rację, tak, bez wątpienia, bez tej dojrzałości moim zdaniem nie mógłby nie tylko tańczyć takich ról jak np. Caravaggio (w końcu to, że jest on odmieńcem i - mordercą - jest tam głównym motywem, eksponowanym dosłownie cały czas, ale bardzo wbija się w pamięć, w myśli wykreowana tam przez niego postać, porażająca rola wg. mnie, trudna i ciężka również w odbiorze, ale nie zmienia to faktu, że spektakl pierwsza klasa), ale też takich jak Czajkowski, mężczyzna u kresu życia z "Cerait.." i nawet z tych miniatur, jak właśnie "Aria" i "Voyage". Moim zdaniem nie podołałby im jako powiedzmy 20-latek (albo raczej: nie byłyby tak doskonałe, bo "Voyage" np. tańczy już bardzo długo), chociaż i tak wtedy był już bardzo dojrzały, kreował równie fantastyczne role ;)
A jeśli chodzi o Lankedama, to ta czysto popisowa partia nie jest wcale dla niego według mnie - cóż on tam może powiedzieć swoim tańcem?

Cytat:
Wydało mi się to niezwykle urocze, kiedy widząc jak publiczność bije mu nieustannie brawo, a kurtyna opada, przebiegł pod kurtyną do "ludzi", uniemożliwiając zasłonięcie się kurtyną. Była w tym jakaś tęsknota do konatktu z widzami. I radość z wieczoru...

Tak, dokładnie tak, to było tak przeurocze, że człowiekowi same na usta cisną się najbardziej "lukrowe" określenia pod słońcem. To była chwila, sekundy, ale zdążył na czas i stanął tak blisko publiczności, dosłownie na wyciągnięcie ręki. A że byłam blisko i stałam centralnie naprzeciwko niego i że wstałam od razu po końcu "Arii" jako pierwsza, to czuło się aż w powietrzu coś tak nadzwyczajnego.. jak on się wtedy uśmiechał, jak się cieszył, naprawdę nigdy go takim nie widziałam na ukłonach po żadnym z tych spektakli, które z nim mam ;)


Cytat:
Mam takie wrażenie po przesłuchaniu wywiadu z nim i widząc go na scenie, że ten niesamowicie skromny człowiek i wielki tancerz ma niesamowitą radość z tańca. Pamiętam ten fragment wywiadu o czajkowskim, który chyba Ewa nam umiesciła, gdzie powiedział, że gdy tańczy w Czajkowskim, to z końca przedstawienia z jednej strony jest zadowolony, bo jest skonany, ale z drugiej strony jest smutny, bo uwielbia tę adrenalinę, którą tańcząc czuje.
Tak: emanują z niego 2 silne cechy: skromność i radość z tańczenia (+oczywiście doskonałość w tańcu). Ładna to dla widza mieszanka.

Oj ładna, ładna, dla mnie to jest wprost prześliczna mieszanka :) Nic więcej nie trzeba, tak dokładnie, jak to ujęłaś: skromność i radość z tańczenia, ja to w nim bardzo, ogromnie kocham.
A co do "Czajkowskiego" to mnie zaintrygował w tym właśnie wywiadzie jeszcze jeden fragment i intryguje mnie do dziś: "When you die like physically, not mentally, you're happy somehow". Z pozoru totalny paradoks i absurd, no bo jak to, umiera na scenie i jest szczęśliwy? Ale to jednak nie żadna bzdura, jak się nad tym głębiej zastanowić, za to też go kocham, że językiem paradoksu i jednocześnie nieskomplikowanie często potrafi wyrazić bardzo trafnie jakąś myśl.. tak było też w wywiadzie dołączonym do "Giselle" gdzie tańczył z Dianą Vishnevą, czasem mówił pojedyncze zdania (ale nie jakieś takie banalne przemyślenia) i byłam ogromnie zaskoczona, kiedy czułam, że z tym co mówi dokładnie, słowo w słowo pokrywają się moje refleksje na ten sam temat ;)

Cytat:
Mi też okropnie się podobało. Widok ten mnie upoił, jak wino alkoholika. Cały czas nie mogę dojść do siebie. I wcale nie zaspokoił się mój apetyt na to, żeby patrzeć na żywo na v.M. - przeciwnie..... Po gali : 1) zwielokrotnił się mój zachwyt V.M 2) zauroczyłam się D.T. i marzy mi się, żeby ich raz jeszcze zobaczyć na żywo.

Upoił to zdecydowanie najwłaściwsze określenie ;) Ze mnie się nawet śmiali, bo już po przerwie miałam nogi jak z waty i schodziłam po schodach z drżącymi kolanami, zupełnie oszołomiona i myślę, że wyglądałam trochę jak nieprzytomna.

Ewa J. napisał/a:
PS. Jeśli znalazłabyś Ewo jakieś namiary na nagraie z gali, to proszę ogromnie o namiary... Jest w internecie dużo materiałów o tym programie, który widziałyśmy 22XII. Przypuszczam, że skoro to taki znany, często wystawiany i komentowany zestaw, to kto wie, może jakieś nagranie z tego jest.

Owszem, owszem, jest. Oczywiście nie miałam głowy, by załatwiać wtedy takie rzeczy, chociaż gdy zobaczyłam kamerzystę od początku planowałam, że jak będzie przerwa to od razu do niego podejdę i z nim porozmawiam. Niestety mój stan upojenia poniekąd pokrzyżował mi plany i niejako to uniemożliwił, ale całe szczęście inna osoba z mojego otoczenia była na tyle "trzeźwa", by się tym zająć. A więc tak: od tego pana wiadomo, że nagranie to powstawało oczywiście na zlecenie stowarzyszenia i mówił, żeby ewentualnie udać się na Piotrkowską (chociaż to dziwne, bo siedzibę mają zupełnie gdzie indziej), ale coś mi się wydaje, że na tej Piotrkowskiej prędzej uda się coś załatwić, ponoć czasem na witrynie można obejrzeć fragmenty nagrań np. z ubiegłorocznych konkursów.
Miałam tam iść następnego dnia, ale uznałam, że i tak to bez sensu, bo nie będą przecież mieli jeszcze tego nagrania, więc nie będzie co od nich wyduszać, a tylko prędzej będą mogli odmówić. Na razie więc napisałam do nich maila, jeśli po świętach nie odpiszą, zamierzam do nich zadzwonić, ale oczywiście nie mam złudzeń i zdaję sobie sprawę, że będę musiała tam na pewno znowu jechać. Wiem, że będzie ciężko i nie mam pojęcia ile to wszystko potrwa (kto wie, czy nie kilka miesięcy), ale choćby i z gardła im to wyciągnę, nie ustąpię.

Cytat:
PS2 jest w sprzedaży książka Vladimir Malakhow. Rozmowaz z... Jana Witkiewicza. Czy ktoś to z Was miał w ręku???

Tak, i to nie raz ;) Ale mam wrażenie, że ciężko mi czasem do niej wracać, w sumie nie wiedziałam dokładnie dlaczego.. ale to trochę tak, jak powiedział do niego Witkiewicz, że pana życie wygląda na takie kolorowe i bez problemów, gdy pan o nim opowiada, czym oczywiście chciał go sprowokować do zwierzeń innego rodzaju i po części nawet mu się to udało, ale tylko po części, bo sam zainteresowany przyznał, że nie lubi mówić o tych ciemnych stronach, ale o ile jego życie zawodowe to linia prosta ku górze, to prywatne wyglądało bardziej jak ciągłe "góry i doły". Nie wiedziałam np., że został kiedyś ciężko pobity, że chciano w ten sposób odebrać mu życie (o czym zresztą tylko napomknął) i że miało to związek z wykonywaną przez niego profesją. I nie wiedziałam, że te nierówności na jego cerze, ten, jak się wydaje, podwójny podbródek, to blizny po tym pobiciu i że z tyłu głowy ma ich jeszcze więcej. Jeśli chodzi natomiast o ekscesy w zachowaniu madame Lifar wobec niego, to również ciężko byłoby przypuszczać, że aż tak bardzo odbiły się na jego zdrowiu.. ale to tylko pokazuje, że w tym ich świecie wcale nie jest łatwo żyć, że czasem większe zagrożenie od młodych rywali w zawodzie potrafią stworzyć podstarzałe wdowy po jednym bogu tańca i próbujące usidlić kolejnego ;)

Cytat:
PS 3. mi też podobała się Shoko Nakamura w wyjątku z Korsarza, zwłaszcza jej śmieszne, zalote, orientalne ruchy rak . Bardzo to było słodkie. Posługujac się słowami faceta, który siedział za mną "słodkie to było jak szecherezada".

No bo to właśnie była "Szecherezada", a "Korsarz" nie wiem czemu, wypadł jakoś z programu gali ;)

PS. A tak w ogóle to jestem bardzo mądra, bo napisałaś mi, że masz miejsce w 3 rzędzie, ale jak byłam w teatrze to zapomniałam, które konkretnie. Za to z tego, jak obserwowałam osoby przychodzące same, wyciągnęłam wniosek, że to mogłabyś być ty; czy byłaś może ubrana na jasno-beżowo i miałaś włosy związane w kitkę? ;)

Sagittaire - Nie Gru 27, 2009 7:59 am

Co do tego nagrania, to jeżeli miałabyś Ewo problemy z jego uzyskaniem, to może mogłabym Ci pomóc. Jeżeli nie chcieliby lub nie mogli przesłać Ci tego, to mogłabym odebrać to nagranie i Ci je przesłać paczką. Nie wiem dokładnie jakby to zorganizować ale tak myślę na gorąco. Tym bardziej że dla siebie też bym chciała je mieć, więc pewnie też tam pójdę. A czy masz do nich jakiś telefon???

Co do książki Witkiewicza, to :

[quote="Ewa J."] ale o ile jego życie zawodowe to linia prosta ku górze, to prywatne wyglądało bardziej jak ciągłe "góry i doły". Nie wiedziałam np., że został kiedyś ciężko pobity, że chciano w ten sposób odebrać mu życie (o czym zresztą tylko napomknął) i że miało to związek z wykonywaną przez niego profesją. I nie wiedziałam, że te nierówności na jego cerze, ten, jak się wydaje, podwójny podbródek to blizny po tym pobiciu i że z tyłu głowy ma ich jeszcze więcej. Jeśli chodzi np. o ekscesy w zachowaniu madame Lifar wobec niego, to również ciężko byłoby przypuszczać, że aż tak bardzo odbiły się na jego zdrowiu.. ale to tylko pokazuje, że w tym ich świecie wcale nie jest łatwo żyć, że czasem większe zagrożenie od młodych rywali w zawodzie potrafią stworzyć podstarzałe wdowy po jednym bogu tańca i próbujące usidlić kolejnego ;)


Jak Ewo dotarłaś do wszystkich informacji?
Chm a swoją drogą, to ilekroć wchodzi się w życie prywatne jakiegoś "boga tańa" to okazuje się ono smutne i ledwie do wytrzymania. Myślę, że dużo smutniejsze od sławnych ludzi z innych branż. Ogólnie z tancerzy bije jakaś nieśmiałość poza sceną i czasem się zastanawiam, czemu? Czy to ten ból fizyczny i niepewnosć następnego dnia, czy niedowartościowanie ze strony społeczeństwa, czy to taniec odbija takie piętno? Tak czy inaczej okropnie to wszystko jest smutne, że życie tak ciężko doświadcza moich idoli. Tzn nie życie, życie jest neutralne, że ludzie tak ich doświadczają.

Ostatnio zaczęła mnie kusić taka myśl, żeby spróbować napisać do 2 moich idioli tanecznych list czy mail z wyrazami uznania. Biednym moim kochanym tancerzom może w ten sposób udałoby się nieco osłodzić życie , gdyby dostawali codziennie tysiące wyrazów uznania... Nawet jeśli by tego nie czytali, sama świadomość dowartościowania przez widzów może troszkę podnosi na duchu.

Cytat:
No bo to właśnie była "Szecherezada", a "Korsarz" nie wiem czemu, wypadł jakoś z programu gali ;)

Noi to palnełam głupstwo (mniejsze niż wczoraj na forum....) ale zawsze (hihi). Ale z tą Szecherezadą to ten ktoś trafił przypadkiem, bo to był laik, który swoje zdanie uzasadnił tak, że szecherezada to bardzo słodkie ciastko i to też był słodkie, więc jest podobne.

czy byłaś może ubrana na jasno-beżowo i miałaś włosy związane w kitkę? ;)


tak, to byłam ja hihi. Jakoś może w przyszłości się nam uda porozmawiać, nic straconego. Przed świętami miałam urwanie głowy zawodowo i jakoś w tym zamieszaniu zapomniałam dopilnować konkretnego umówienia się.

ps. przyznam się Wam, że ostatnio polubiłam na wielkie wydarzenia baletowe chodzić bez towarzystwa. Czuję się wtedy bardziej komfortowo, bo mogę całą uwagę skupić na scenie, a nie na trosce o drugą osobę, czy się nie nudzi czy jest jej dobrze (cóż moi znajomi nie są fanami baletu...). No i oprócz tego balet to jednak dla mnie rzecz osobista, stanowiąca całość sama w sobie. Balet mnie upaja i wystarcza.

PS to chyba Ewo siedziałaś na jakimś z moich ulubionych miejsc. Mi najbardziej dobrze jest w 1 rzędzie na wprost tancerzy po środku. Niestety po raz pierwszy zdarzyło mi się, że jak kupowałam bilet na V.M, to te miejsca +all miejsca w 1 i 2 rzędzie były już zajęte. A na gali się okazało, że ci którzy je wykupili ostatecznie nie przyszli!!!! Trochę mi dziwnie było w 3cim, bo daleko i ludzkie plecy trochę przeszkadzały, ale to chyba siła przyzwyczajenia... Ostatecznie jednak byłam po przedstawiueniu bardzo szczęśliwa.

Nie wiem, czy to już było na forum?:

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Dziś od rana oglądam V.M : jak tańczy, jak mówi, co mówi, jak się zachowuje. Mam nieodparte wrażenie, że przygniata go jego przeszłość i to co przeszedł.
W w/w filmie jest smutny, powiedział na początku, że gdyby miał swoje dziecko, to nigdy by go nie oddał do szkoly baletowej przy Bolszoj. Jak mówi o przeszłości, to widać jakieś przygnębienie.
W filmach, wywiadach z czasów kiedy był w USA też widać jakieś przygnębienie. Cóż Stany to mój kochany kraj, ale z własnego doświadczenia wiem, że ten kraj przytula tych , którzy kochają życie, a osoby uwikłane w niesmiałość, złe wspomnienia odrzuca. Na "treningach" w balecie w stanach V.M. "odstaje" od innych tancerzy; czuć że się tam źle czuł.

Ale teraz mam wrażenie, że chyba jest inaczej. Berlin mu służy. Na żywo był inny niż na tych filmach. Oby tak było i oby każdy nowy dzień umacniał go i przynosił wynagrodzenie za trudnone początki.

Ewa J. - Nie Gru 27, 2009 1:18 pm

ag111111 napisał/a:
Co do tego nagrania, to jeżeli miałabyś Ewo problemy z jego uzyskaniem, to może mogłabym Ci pomóc. Jeżeli nie chcieliby lub nie mogli przesłać Ci tego, to mogłabym odebrać to nagranie i Ci je przesłać paczką. Nie wiem dokładnie jakby to zorganizować ale tak myślę na gorąco. Tym bardziej że dla siebie też bym chciała je mieć, więc pewnie też tam pójdę. A czy masz do nich jakiś telefon???

Tak, mam, ale to już może napiszę na pw i w ten sposób ustalimy jakąś wspólną strategię co do misji zdobywania nagrania ;)

Cytat:
Jak Ewo dotarłaś do wszystkich informacji?
Chm a swoją drogą, to ilekroć wchodzi się w życie prywatne jakiegoś "boga tańa" to okazuje się ono smutne i ledwie do wytrzymania. Myślę, że dużo smutniejsze od sławnych ludzi z innych branż. Ogólnie z tancerzy bije jakaś nieśmiałość poza sceną i czasem się zastanawiam, czemu? Czy to ten ból fizyczny i niepewnosć następnego dnia, czy niedowartościowanie ze strony społeczeństwa, czy to taniec odbija takie piętno? Tak czy inaczej okropnie to wszystko jest smutne, że życie tak ciężko doświadcza moich idoli. Tzn nie życie, życie jest neutralne, że ludzie tak ich doświadczają.

Niezbyt skomplikowanie, o tym wszystkim właśnie jest w książce Witkiewicza ;) Myślę, że w przypadku Vladimira o żadnym niedowartościowaniu nie może raczej być mowy, mimo skromności na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że jest uwielbiany, a co do tańca, to przecież powiedział i na gali, że dzięki niemu żyje dłużej i w książce była mowa o tym, że to właśnie taniec pozwolił mu przetrwać te najtrudniejsze chwile, że dawał mu siłę do życia. Takie niedowartościowanie, wydaje mi się, dotyczy tancerzy mniej znanych, którzy rzeczywiście nie doświadczają oznak uznania, nikt się nimi jakoś specjalnie nie interesuje, ale jak widać w tych "wyższych" kręgach może być jeszcze gorzej i można paść ofiarą różnych intryg środowiska. Może niezbyt precyzyjnie to ujęłam, ale chciałam uogólnić, bo takie mechanizmy zaobserwowałam już w życiu kilku innych bardzo znanych tancerzy. Będąc na szczycie, są rozrywani i każdy chciałby ich mieć dla siebie, co niekoniecznie może się dobrze skończyć.. raczej wręcz przeciwnie.

Cytat:
Ostatnio zaczęła mnie kusić taka myśl, żeby spróbować napisać do 2 moich idioli tanecznych list czy mail z wyrazami uznania. Biednym moim kochanym tancerzom może w ten sposób udałoby się nieco osłodzić życie , gdyby dostawali codziennie tysiące wyrazów uznania... Nawet jeśli by tego nie czytali, sama świadomość dowartościowania przez widzów może troszkę podnosi na duchu.

Mi trochę tak spontanicznie udało się przekazać wyrazy uznania i myślę, że mogę mieć nawet sporą nadzieję, iż do zainteresowanego dotrą ;) Otóż jakiś czas temu pisałam do Staatsballett maila z zapytaniem o występy gościnne Vladimira i parę innych rzeczy, a pech chciał, że ostatnio na tego maila zaglądałam może raz w miesiącu
i chyba na jakieś dwa dni przed występem, czyli z dużym opóźnieniem przeczytałam dość obszerną odpowiedź, gdzie była również informacja o występie w Łodzi.
Dlatego już po, podziękowałam za nią, jak również składałam gorące (może aż za gorące, jak na tak oficjalną formę korespondencji) podziękowania na ręce pana Malakhova i myślę, że przy okazji tych dwóch zdań aż zbyt wyraźnie okazałam swój zachwyt. W każdym razie nazwisko pana Larsa Kiepera widziałam też w napisach końcowych "Caravaggia", z ciekawości muszę aż sprawdzić, czym on się tam jeszcze zajmuje.

Cytat:
PS to chyba Ewo siedziałaś na jakimś z moich ulubionych miejsc. Mi najbardziej dobrze jest w 1 rzędzie na wprost tancerzy po środku.

Nie, to nie tam, w sumie mówiąc blisko, miałam na myśli 7 rząd, z którego jednak bardzo dobrze widziałam, bo nie miałam przed sobą żadnej głowy, czego właśnie wprost nie znoszę. Na początku miałam 3 rząd (i wszystkie inne miejsca do wyboru), ale mój tata, który pojechał odebrać bilety postanowił wejść na salę, żeby samemu zbadać sytuację i ten 3 rząd odrzucił od razu, bo uznał, że po pierwsze z tego miejsca najlepiej będzie widać dolne kończyny tancerzy, a po drugie, że jest za mała różnica wysokości i że widok czyichś pleców będzie raczej nieunikniony. To drugie jak widać się sprawdziło, ale właśnie, jaki jest widok poza tym, widać tancerzy na wysokości kolan, patrzy się na nich z dołu, czy jest normalnie? Bo tego też bardzo nie lubię, więc pierwszego rzędu od początku nie brałam pod uwagę, ale możliwe, że w łódzkim Teatrze Wielkim jest inaczej niż w Warszawie ;)

Cytat:
Nie wiem, czy to już było na forum?:

http://www.youtube.com/wa...feature=related

Dziś od rana oglądam V.M : jak tańczy, jak mówi, co mówi, jak się zachowuje. Mam nieodparte wrażenie, że przygniata go jego przeszłość i to co przeszedł.
W w/w filmie jest smutny, powiedział na początku, że gdyby miał swoje dziecko, to nigdy by go nie oddał do szkoly baletowej przy Bolszoj. Jak mówi o przeszłości, to widać jakieś przygnębienie.
W filmach, wywiadach z czasów kiedy był w USA też widać jakieś przygnębienie. Cóż Stany to mój kochany kraj, ale z własnego doświadczenia wiem, że ten kraj przytula tych , którzy kochają życie, a osoby uwikłane w niesmiałość, złe wspomnienia odrzuca. Na "treningach" w balecie w stanach V.M. "odstaje" od innych tancerzy; czuć że się tam źle czuł.

Ale teraz mam wrażenie, że chyba jest inaczej. Berlin mu służy. Na żywo był inny niż na tych filmach. Oby tak było i oby każdy nowy dzień umacniał go i przynosił wynagrodzenie za trudnone początki.

Ja też nie wiem, ale widziałam już kilka razy ten dokument. Co do tego przygnębienia.. trudno powiedzieć, ale to też trzeba by było dokładnie wiedzieć, co kiedy i w jakich latach miało miejsce. Ta jego choroba, związana właśnie ze złym stanem psychicznym, kiedy bardzo schudł, nic nie mógł jeść, miał depresję, to były czasy, kiedy miał dwadzieścia parę lat, inne fakty z jego życia trochę trudniej umiejscowić tak dokładnie w konkretnych latach.
Poza tym widać, że jest bardzo, bardzo wrażliwym człowiekiem i ciężko przeżywał to, co może innemu łatwiej byłoby znieść, nie mówiąc już o tym, jak koszmarnie musiały na niego wpłynąć jeszcze gorsze sytuacje, jakich nie doświadczają "normalni" ludzie.
I odnośnie tego, że się źle czuł w tych zespołach, to owszem, może to jest związane z tym, że jak mówił, gdy występował w ABT to cały czas podróżował, latał bez przerwy z jednego kontynentu na drugi, miał chyba w tym okresie ze trzy mieszkania. Po pierwsze: mówił, że było to bardzo męczące i na dłuższą metę niemożliwe dla profesjonalnego tancerza, bo zabierało mnóstwo czasu i uniemożliwiało normalne treningi. Po drugie, był taki okres, kiedy bardzo długo nie widział się z rodziną
i wspominał, jak po dwóch latach witał się z matką ze łzami w oczach, że wcześniej rozmawiali tylko przez telefon. Po trzecie mówił, że w tym czasie pracował w tak wielu zespołach, na tylu kontynentach, że nie miał żadnego punktu zaczepienia, oparcia, nigdzie tak naprawdę nie był na stałe. I podsumowywał to tak, że teraz nareszcie jest szczęśliwy, że tancerzy w Berlinie traktuje jak własną rodzinę, bo wreszcie jest gdzieś na stałe, nawet jak wyrusza na tournee to ma potem gdzie wracać, wie, że tam jest jego miejsce i podkreślał, jak ogromnie jest to dla niego ważne. Więc tak, ze swoimi obserwacjami trafiłaś w sedno, jest dokładnie tak, jak instynktownie zauważyłaś - Berlin mu służy, co mnie bardzo cieszy. Ale piękne jest to, że z tych jego doświadczeń życiowych, chociaż bardzo trudnych, powstało właśnie "Voyage" i to jest dokładnie o tym, teraz nareszcie to wiem ;)

Sephia - Nie Gru 27, 2009 4:32 pm

Ja może nie dodam nic o Malakhovie bo już raczej wszystko zostało powiedziane :) (w sensie z Gali), ale oprócz tego bardzo podobało mi się "Les Bourgeois" z Dinu Tamazlacaru
http://www.youtube.com/watch?v=TIlBKiTvPUs
i Elisa Carrillo Cabrera tylko nie pamiętam nazwy choreografii, tańczyli tam w takich jakby czarnych sukniach i nie umiem znaleźć nigdzie nagrania z nią :/ Tak mnie tam oczarowała, że nie zwracałam uwagi z kim tańczyła ;p
A mam pytanie jeszcze o to nagranie, czy trzeba za nie jakoś płacić i wystarczy pójść tam na Piotrkowską zapytać się o nie i je dadzą jak będą mieć? Czy raczej uzyskanie nagrania będzie trudniejsze?

Ewa J. - Nie Gru 27, 2009 5:00 pm

Nic sami nie dadzą i nic się nie będzie ot tak mieć, nie wiadomo w ogóle, czy cokolwiek z tego wyjdzie, ale tutaj akurat lepiej nie kontynuować już tego tematu...
Sagittaire - Nie Gru 27, 2009 8:34 pm

a... no widzisz, ja też jestem zauroczona Dinu Tamazlacaru... Pisałam o tym obszernie wczoraj w temacie: Filmy baletowe i internecie.
Ogólnie od 2 dni, mimo iż jestem zawalona pracą, to nic nie mogę zrobić tylko cały dzień oglądam nagrania z Dinu T. i czytam o nim (i o V.M.co oznacza, że czeka mnie poniedziałek i wtorkowa noc bez godziny snu ale co tam...). Uzbierało mi się troszkę recenzji, zdjęc i informacji o nim ale czekam aż jakiś moderator się zlituje i mi wytnie watek o Dinu z Filmów balet w inter do nowego tematu. Wtedy tam to wszystko pozamieszczam.
Do filmów teksty pisane nie pasują.... Jak już taki temat powstanie, to chętnie o Dinu mogę w nieskończoność pisać, jeśli tylko ktoś będzie chciał czytać...
ps. Le Bourgeois też zamieściłam w tym temacie filmów baletowych... Cieszę się, że odebrałaś ten występ tak samo jak i ja.

Sagittaire - Wto Gru 29, 2009 9:21 am

Teraz jeszcze raz się "wpatrzyłam" w stare linki, które nam załączała Ewa i zwłaszcza w "Duchu róży" udarzyło mnie, że tam gdzie VM tańczy sam, to każdy ruch idealnie współgra z dzwiękiem. Zwłaszcza na początku to widać : każdy ruch każdego palca i ręki jest doskonale zsynchronizowany z muzyką. To jest genialne. Ogólnie to tak sobie na boku myślę, że to zlanie ruchu z myzyką widzę zwłaszcza u laureatów oskara tańca . Miała to tancerka z Korei, ma i V.M. To niby nic wielkiego, w porównaniu z dużo trudniejszymi umiejętnościami, którymi V.M zachwyca ale dla mnie to ważne.
Chm bo tym się chyba różni taniec V.M od innych doskonałych tancerzy, że u V.M. zachwyca już jeden ruch palców u dłoni, a u innych dopiero skoki na metr od ziemi... Teraz chyba dopiero zrozumiałam (o ile się nie mylę) co pisała kiedyś Ewa o tym, że niektóre tancerki nie muszą się forsować na scenie, żeby ja zachwyciły.

A i jeszcze miło mi się oglądało "Giselle" - Vladimir Malakhov i Julie Kent, Stuttgart Ballet. Ja w odróżnieniu od Ewy lubiłam zawsze patrzeć na Julie Kent, nawet jak jakas rola jej nie pasowała, to jakoś i tak było ładnie.... Ma taką inną niż rosyjska delikatność. Cięzko mi to opisać. Spojrzenie, każdy krok są bardzo delikatne.

PS jeszcze jedna myśl, która mi umyka od kilku dni; odnośnie miejsc w teatrze. Nikt ze znanych mi widzów w teatrze wielkim nie lubi 1-szego rzedu. Dlatego jak idę z kimś bliskim, to tam nigdy nie siadam, bo ludzie z zasady źle się tam czują, ale jak idę sama to mam ten komfort, że zawsze sobie kupuję 1szy rząd.
Ja na początku, tzn kilka lat temu siadałam zawsze w czwartym rzedzie pośrodku, bo bazowałąm na tym, że wszyscy mi mówili, że to najlepsze miejsce w Łodzi, ale potem doszłam, że to zdanie innych a jak dla mnie to jest za daleko. Siedząc w 1-szym rzędzie jest się jakby w samym centrum tańca, nic nie rozprasza, ma się kontakt ze sceną nisamowity; jest się jakby cześcią sceny. Zdecydowanie najlepiej i najbardziej komfortowo czuję się więc w 1szym rzędzie. To tak jak się kupuje płytę DVD i są zbliżenia, siedząc tam cały czas ma sie możliwość oglądania z najliższej odległości, gdzie widać każdy ruch. Jedyny minus siedzenia tam to to, że czasem dusi dym :D . Rok temu na Pietragalli zaczęłam aż kasłać, bo takie tumany dymu się wydobywały ze sceny (tzn niby mgły). Ale dało się jakoś nie udusić

Ewa J. - Wto Gru 29, 2009 1:40 pm

ag111111 napisał/a:
Nikt ze znanych mi widzów w teatrze wielkim nie lubi 1-szego rzedu. Dlatego jak idę z kimś bliskim, to tam nigdy nie siadam, bo ludzie z zasady źle się tam czują, ale jak idę sama to mam ten komfort, że zawsze sobie kupuję 1szy rząd.

To dobrze wiedzieć na przyszłość, jak jest w Łodzi, bo ja też uwielbiam mieć bezpośredni kontakt ze sceną, kiedy nic mnie nie rozprasza, ale nigdy w żadnym teatrze nie kusiłam się na te miejsca, bo wszyscy mi je odradzali.. Ale jak widać wszędzie jest inaczej, np. w Warszawie te miejsca w pierwszym rzędzie należą do jedynych z najtańszych, ale i tak zastanawiałam się w tym sezonie po raz pierwszy, czy by ich w końcu nie wypróbować, jednak całe szczęście wcześniej zasięgnęłam tu na forum opinii Kasi G. i dowiedziałam się, że widok z nich jest marny; że jeśli tancerze są w głębi sceny to nie widać ich nóg często nawet do kolan, a jeśli blisko krawędzi to co najmniej ich stóp. No ale dobrze chociaż, że wiem teraz, jak jest w Łodzi i przyznam się, że zasugerowałam się też opinią pani, z którą rozmawiałam, gdy rezerwowałam bilety. Kiedy zapytała się, jakie chcę miejsca, a ja odpowiedziałam, że najlepsze, to od razu zarezerwowała mi te z 3 rzędu. A wtedy jak dzwoniłam miałam praktycznie wszystkie do wyboru, więc tym bardziej sądziłam, że rzeczywiście to są te najlepsze.

ag111111 napisał/a:
Chm bo tym się chyba różni taniec V.M od innych doskonałych tancerzy, że u V.M. zachwyca już jeden ruch palców u dłoni, a u innych dopiero skoki na metr od ziemi...

Tak, tak, właśnie w tym rzecz i ja też stosunkowo niedawno to zrozumiałam. Ale myślę, że ta dojrzałość myślenia jeśli o to chodzi przychodzi dopiero z czasem, trzeba dużo oglądać, porównywać i dopiero potem można zrozumieć, zdać sobie sprawę z tego, jakie tak naprawdę ma się oczekiwania od sztuki tańca ;) Ja np. na początku mojej przygody z baletem nie mogłam wyjść z podziwu nad "Don Kichotem" z Barysznikovem itp., za to teraz wolę go o wiele bardziej oglądać chociażby w "Chopinianie". Po prostu przestało mnie satysfakcjonować oglądanie spektakli (czy to klasycznych, czy też nie), w których cała fabuła podporządkowana jest jedynie zaprezentowaniu umiejętności technicznych i popisów tancerzy. One według mnie powinny być tylko środkiem do wyrażenia czegoś, ale nigdy celem samym w sobie.

A on właśnie to w sobie ma, o czym mówisz: wystarczy ruch jego dłoni, jedno spojrzenie, żeby przyciągał wzrok (co szczególnie uderzyło mnie właśnie podczas gali),
a inni żeby zapracować na takie samo, albo nawet mniejsze zainteresowanie muszą wycisnąć z siebie siódme poty, w celu zrobienia czegoś bardzo efektownego.
Nie mówię, że on nie musi, bo jakkolwiek teraz cały czas dysponuje świetną techniką, to już w ogóle kiedy był bardzo młody, miał ogromne wysokości skoków, bardzo efektowne (np. jego piękne entrelacé, które widać chociażby w zamieszczonym przez Ciebie fragmencie z "Born to be wild", gdzie tańczy wariację Niebieskiego Ptaka ze "Śpiącej królewny". Zdaje się, że nawet w słowniku ABT oprócz grand jete prezentuje właśnie jeszcze entrelacé). No ale mniejsza o to, w każdym razie mam na myśli to, że ta zdolność przyciągania uwagi publiczności najmniejszym nawet ruchem charakteryzuje właśnie tych największych.. i dlatego też jego "Ducha róży" właśnie najbardziej lubię, jest tam absolutnie fantastyczny.

A takim przykładem, gdzie w pełni można podziwiać jego talent, harmonię ruchów, nadzwyczajnie piękne linie, plastykę tańca, ale jeszcze dużo, dużo więcej, bo konkretny przekaz, od czasu gali stała się dla mnie właśnie "Aria". Aż mnie kłują w serce tylko te dwa niespełna minutowe fragmenty, które są na youtube:
http://www.youtube.com/watch?v=2W4Oczt8cJ8
http://www.youtube.com/watch?v=gNkpdeqiySA

Zresztą myślę, że fenomenu tego arcydzieła nie da się zrozumieć oglądając go w internecie i to jeszcze tak okrutnie poszatkowanego, ale tak czy inaczej napisałam do osoby, która zamieściła te fragmenty, czy nie zechciałaby się podzielić całością.. z gali w pamięci mam tylko urywki, jak cienie, ten moment, kiedy wyszedł na scenę w masce i kiedy miało się wrażenie, że patrzy mu się prosto w oczy, a podczas oglądania byłam po prostu olśniona.. nie da się naprawdę opisać tych przeżyć, wzruszeń, jakie to we mnie wywołało, oczywiście porównywalny efekt wywarło na mnie jeszcze "Cerait..", po którym jednak nigdzie nie ma ani śladu, chociaż może to i lepiej, bo to jednak zbrodnia oglądać takie dzieła na youtube.
Ale niestety, czasem inaczej się nie da, więc skoro jesteśmy już przy tym temacie, to myślę, że byłoby zdecydowanie lepiej, gdybyś obejrzała "Giselle", gdzie występuje z Dianą Vishnevą:
http://www.youtube.com/watch?v=IIAI_u5BI4Q
Tutaj jest pierwsza część i dla mnie zdecydowanie jest to najlepsza interpretacja tego baletu, jaką do tej pory widziałam. Oczywiście mistrzostwo Diany pozwala po równo dzielić uwagę na oboje bohaterów, a co do Julie Kent, to nie to, że jej nie lubię, tylko po prostu nie mogłam sobie jej wyobrazić w tej konkretnej roli ;)

Sagittaire - Sro Gru 30, 2009 11:46 am

jak już Ewa zamieściła nam tą cudowną wersję Giselle z Dianą Vishnevą, to korzystając z okoliczności ją sobie dokładnie obejrzałam.
Co do D.V. to myślę, że każdy z nas chyba uzna, iż oddała istotę tej roli lepiej niż Julie, to z pewnością jest niekwestionowane. Chm.. no i jednak porównywać tych 2 tancerek nie sposób, bo ogólnie są chyba jednak z "innej półki". Mimo wszystko jednak mi wielką przyjemnośc zawsze sprawia patrzenie na J.K., ponieważ mam taką jakąś słabość do amerykanów, podobnie jak mam słabość do azjatów i zawsze bez wzgledu jak wypadają uwielbiam na nich patrzeć :D .

Ale ad rem: Jak się wpatrzyłam w całość Giselle z D. Vishnevą, to złapałam się na tym, że do końca 8 fragmentu (czyli do momentu jak V.M. poszedł na grób) patrzyłam tylko na Dianę. Jakoś mną zawładnęła w tej kreacji i nie wiem jak się to stało ale uszedł mojej uwadze V.M. Co nie wynika z tego, że nie był doskonały, ale raczej z konstukcji i założenia tego baletu, gdzie do pójścia na grób, rola V.M. nie jest skonstruowana tak, żeby porywała. Od pójścia na grób szala się odwróciła w drugą stronę zupełnie i wyłapywałam tylko V.M.
Tak, oni oboje byli super...

Ale w tej wersji podobali mi się też i inni tancerze, bo jak już wiele razy pisałam jakoś tak lubię azjatów. ..

A na marginesie ciągnąc wątek miejsc, to powiem szczerze, że nie wiem jak jest w Operze Narodowej, bo tam nigdy nie siedziałąm w pierszych rzędach tylko gdzieś wysoko na ścianach, ale co do Łodzi to nie ma tu problemu, że w 1 szym rzędzie czegoś nie widać: nóg czy czegoś. Scena jest zupełnie odsłonięta i takiej wielkości, że całą scenę można spokojnie objąć wzrokiem. Nie giną mi nigdy żadni tancerze stojący po bokach itd. Ogólnie oglądając z 1-szego rzędu widzę scenę tak jak to widzać np w ostatnio przeze mnie umieszczonym filmie Le Bourgeois. No ale wiadomo każdy z nas ma inne upodobania i zawsze rozumiem osoby, które nie chcą za żadne skarby siedzieć w 1szym rzędzie. Jak dla mnie jedyne utrudnienia tam, to ten dym żrący i to, że w przerwach cały teatr musi oczywiście przejść przez moje kolana, co powoduje że trzeba cały czas wstawać, ale to co pisze to z żartem i przerysowaniem, bo wiadomo, że każdy ma święte prawo przechodu :D :D i nic w tym złego

Ewa J. - Sro Gru 30, 2009 6:28 pm

Nareszcie pokonałam lenistwo i zamieściłam parę rzeczy, które wydały mi się warte uwagi ;) Po pierwsze - mój ulubiony jego występ z Koncertu Noworocznego w 2000r., bo niezwykle energetyczny i żywiołowy, szkoda tylko, że nigdzie nie natknęłam się na nagranie o lepszej jakości:
http://www.youtube.com/watch?v=F9VoAgUoNXU

Poza tym udało mi się w końcu skopiować bonusy z "Caravaggia", gdzie prezentowane są próby tancerzy Staatsballett pod okiem Bigonzettiego:
http://www.youtube.com/wa...feature=channel
http://www.youtube.com/wa...feature=channel

Ach, i jeszcze wiadomość o książce, o której jakiś czas temu powstał offtopic w Filmach baletowych. Właśnie niedawno odkryłam, że album ze zdjęciami Dietera Bluma można nabyć już nawet w Polsce, a konkretnie tutaj:
http://www.kolporter.pl/4...R-MALAKHOV.html

Z około 100 tysięcy zdjęć powstałych w ciągu ostatnich 18 lat wybrano 150 fotografii, oprócz aktów znajdują się tam również zdjęcia z prób i spektakli.
Dieter Blum o Malakhovie: "Vladimir nie jest zwykłym człowiekiem. Jest gigantem. Jest dyrektorem, choreografem, Piotrusiem Panem" - powiedział nawiązując do jego wiecznie młodego wyglądu. (szczególnie to ostatnie porównanie zastanawiające, ale można chyba dociec, co miał na myśli).
Ponoć sam tancerz stulecia na początku nie był przekonany do wizji fotografa robienia takich zdjęć, gdzie musi się obnażać, ale z czasem pokonał swoje opory i nieśmiałość.

Ciekawa jestem, czy Kasia G. byłaby tym razem na tyle odważna i sprezentowała jakiejś koleżance ten album? ;) Cóż, pomijając cenę, to jak na razie i tak nie miałabym go gdzie schować, żeby przypadkiem nie wpadł w czyjeś ręce, ale nie zmienia to faktu, że w przyszłości mam nadzieję skompletować wszystkie książki, albumy i nagrania, co chyba jednak nie będzie łatwe..
Tym bardziej rozpaczam nad tym, że w Japonii mają dostęp do większej ilości nagrań, niż my tutaj w Europie, do co najmniej dwóch więcej filmów dokumentalnych: "Brawo, Malakhov!" i "Narcyz - Vladimir Malakhov", oraz do wspominanej już na forum "Giselle", która jest w częściach na youtube i kilku innych nagrań:
http://www.amazon.co.jp/%...E3%83%95&page=1

Ale choćby i człowiek chciał coś z tego zamówić, to i tak dojść do czegokolwiek na tym japońskim amazonie niezwykle trudno..

Sagittaire - Czw Gru 31, 2009 5:45 am

Co do koncertu noworocznego - to rzeczywiście świetny fragment. Ciekawa choreografia. .. Tyle, ze jakość rzeczywiście koszmarna... Próbowałam się wpatrywać 5 razy ale nie jestem do teraz pewna, czy jednym z czterech był Dinu Tamazlacaru? On miał jako jedyny z czwórki zbliżenia, więć może Wam się jakoś uda zidentyfikować te postać, bo ja nie mogę.

Swoją drogą to ciekawe, co będzie w tym roku. Balet - jak przeczytałam - jest nagrywany w wakacje, wiec pewnie nagranie jest już gotowe.

A co do książek i DVD, to z tego co pamiętam na stronie Staatsballett Berlin jest sklep i dużo rzeczy do zakupienia. Biorąc pod uwagę mniejszą odległość i niemiecką precyzję i rzeczowość być może to będzie bardziej realne wyjscie niż Tokyo...
http://www.staatsballett-...ser=&spielzeit=

Swoją drogą ciekawe czy książki mają tylko w wersji niemieckiej czy też angielskiej? Ale to trzeba by było do nich napisać z zapytaniem - ja jakoś od 3 dni próbuję i nie mogę, bo wyświetla mi się komunikat, żebym poprawiła mój e-mail. Tyle, że sprawdziłam i do innego teatru na świecie mi poszło jak trzeba, nie wiem już sama, czy się im coś zablokowało.

Father - Czw Gru 31, 2009 7:47 am

ag111111 napisał/a:
niemiecką precyzję i rzeczowość być może to będzie bardziej realne wyjscie

To już jest legendarną historią. W Berlinie jest informacyjny bałagan. przekonalem sie na przykładzie innych spraw bo mieszkam blisko.

Blanche - Czw Gru 31, 2009 12:44 pm

Ewa J. napisał/a:
Nareszcie pokonałam lenistwo i zamieściłam parę rzeczy, które wydały mi się warte uwagi ;) Po pierwsze - mój ulubiony jego występ z Koncertu Noworocznego w 2000r., bo niezwykle energetyczny i żywiołowy, szkoda tylko, że nigdzie nie natknęłam się na nagranie o lepszej jakości:
http://www.youtube.com/watch?v=F9VoAgUoNXU

Nie wiedziałam nawet o istnieniu tego nagrania ;) . Bardzo fajna choreografia. I wychodzi na to, że Malakhov ma już 4 koncerty noworoczne na swoim koncie... Mam nadzieję, że jutro będzie 5. :) . Tu zeszłoroczna choreografia:
http://www.youtube.com/wa...feature=related

ag111111 napisał/a:
Co do koncertu noworocznego - to rzeczywiście świetny fragment. Ciekawa choreografia. .. Tyle, ze jakość rzeczywiście koszmarna... Próbowałam się wpatrywać 5 razy ale nie jestem do teraz pewna, czy jednym z czterech był Dinu Tamazlacaru? On miał jako jedyny z czwórki zbliżenia, więć może Wam się jakoś uda zidentyfikować te postać, bo ja nie mogę.

Jeżeli któryś z nich to Dinu, to stawiałabym, że ten w zielonym ;) .

Wprawdzie moje uczucia względem Malakhova nie mogą równać się Waszym ;) , to lubię bardzo go oglądać, a to zdanie:
ag111111 napisał/a:
Chm bo tym się chyba różni taniec V.M od innych doskonałych tancerzy, że u V.M. zachwyca już jeden ruch palców u dłoni, a u innych dopiero skoki na metr od ziemi...

oddaje moje wrażenia ;) .
Tak poza tym muszę dorwać wreszcie Caravaggio, fragmenty które widziałam bardzo mi się podobały, a rzadko (choć i tak częściej niż kiedyś) podobają mi się współczesne choreografie.

Ewa J. - Czw Gru 31, 2009 3:02 pm

ag111111 napisał/a:
A co do książek i DVD, to z tego co pamiętam na stronie Staatsballett Berlin jest sklep i dużo rzeczy do zakupienia. Biorąc pod uwagę mniejszą odległość i niemiecką precyzję i rzeczowość być może to będzie bardziej realne wyjscie niż Tokyo...
http://www.staatsballett-...ser=&spielzeit=

Znam od dawna asortyment tego sklepu, tylko że oprócz nagrania "Dziadka.." (którego już mam), kulisów powstawania "Bajadery" i kilku książek/albumów ze zdjęciami nie ma tam tych rzeczy, które dostępne są właśnie w Japonii, a na których posiadaniu bardzo mi zależy.

ag111111 napisał/a:
Swoją drogą ciekawe czy książki mają tylko w wersji niemieckiej czy też angielskiej?

Według mnie - tylko w niemieckiej, ale nie jest to chyba jakoś szczególne kłopotliwe, skoro przecież są to przede wszystkim albumy ze zdjęciami, dlatego nawet jeśli nie zrozumiem wszystkich podpisów pod obrazkami, będę mogła zawsze skorzystać z google translatora (do czego i tak jestem zmuszona, kiedy chcę przeczytać i zrozumieć niemieckojęzyczne wywiady z Vladimirem, artykuły itd.)

Blanche napisał/a:
Nie wiedziałam nawet o istnieniu tego nagrania ;) . Bardzo fajna choreografia. I wychodzi na to, że Malakhov ma już 4 koncerty noworoczne na swoim koncie... Mam nadzieję, że jutro będzie 5. :) . Tu zeszłoroczna choreografia:
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Ja właśnie też mam taką nadzieję, ale z drugiej strony wątpię, bo dwa razy pod rząd, rok po roku, nigdy jeszcze nie występował. A to nagranie, do którego link dałaś mam gdzieś na komputerze i to chyba nawet w jeszcze lepszej jakości, a już w bardzo dobrej jakości i bardzo duże mam z tego fotografie ;)

Cytat:
Tak poza tym muszę dorwać wreszcie Caravaggio, fragmenty które widziałam bardzo mi się podobały, a rzadko (choć i tak częściej niż kiedyś) podobają mi się współczesne choreografie.

Ja "Caravaggia" po prostu uwielbiam. I nawet nie tyle z tego powodu, że już dawniej przechyliła się u mnie szala bardziej na stronę baletu współczesnego i neoklasyki,
i nie tylko dlatego, że występuje tam Malakhov, ale jest to moim zdaniem genialnie zrealizowany spektakl, łącznie z oświetleniem, kostiumami, sposobem filmowania na najwyższym poziomie i dogłębnie przemyślanym, a pomijając kreację Vladimira wszystkie inne role zostały naprawdę fantastycznie obsadzone.
I muzyka! Lepszego "tła" dla tej opowieści naprawdę nie można było znaleźć. Moretti bazując na Monteverdim stworzył coś, do idealnie współgra z całą historią.
Nie jest to oczywiście lekki spektakl, ale nie ma w nim też jakiejś przesady, niepotrzebnego patosu (choć czytałam opinie, że niektórzy postrzegali w ten sposób scenę końcową, według mnie jednak takie rozwiązanie wymuszone było przebiegiem akcji i chęcią pozostania wiernym realiom życia Caravaggia - był wielkim artystą, ale był też mordercą kilku osób i w opowieści o jego życiu nie da się tego faktu pominąć, bo niestety nie był to epizod, ale coś, co realnie wpłynęło na jego.. upadek).
I warto zwrócić uwagę na rolę Poliny Semionovej, a przy tym, które postacie są realne, a które przedstawiają jedynie metaforę czegoś. Bo jej postać, określana mianem Światła jest bardzo, ale to bardzo niejednoznaczna i chyba każdego zaskakuje w II akcie.
Zastanawia mnie tylko jedno - ktoś napisał, że w dodatkach dołączonych do dvd oglądał wywiad z Poliną i pamięta, jak mówiła o tym, że w II akcie musi robić okropne rzeczy, ale u mnie tego na pewno nie ma, tylko próby i na tym koniec. Ale to chyba niemożliwe, żeby na każdej płycie było co innego..
I jeszcze fascynuje mnie Bigonzetti jako choreograf, to, że potrafił wypracować sobie swój własny styl, chociaż dzisiaj o to coraz trudniej, do tej pory łącznie
z "Caravaggiem" widziałam trzy jego choreografie, ostatnio "Mediterranea" na mezzo i również byłam pod wrażeniem, szczególnie tego, jak potrafi zagospodarować duże sceny grupowe, jaką ma sprawność rzemieślniczą w ich łączeniu i jak wiele pomysłów jeśli chodzi o samą choreografię. W każdym razie tam zabrakło mi trochę spójności w spektaklu postrzeganym jako całość, za to "Caravaggio" to już bardzo dojrzałe i dogłębnie przemyślane dzieło ;)

Sagittaire - Czw Gru 31, 2009 3:31 pm

Ewa J. napisał/a:
- mój ulubiony jego występ z Koncertu Noworocznego w 2000r., bo niezwykle energetyczny i żywiołowy, szkoda tylko, że nigdzie nie natknęłam się na nagranie o lepszej jakości:
http://www.youtube.com/watch?v=F9VoAgUoNXU

..


Odnośnie tego powyższego fragmentu, to chyba powoli się od niego uzależniam... i chyba w najblizszym czasie będę go sobie odtwarzać na każdej przerwie na herbatę czy jedzenie w pisaniu. i nawet ta kiepska jakość mi już tak bardzo nie przeszkadza, jak na początku.

Tak właśnie myślałam - podobnie jak Blanche - że Dinu to ten w zielonym w pierwszym rzędzie po prawej stronie widza (w przeważającej cześci). Było na niego kilka zbliżeń ale jakoś nie byłam pewna swojego wzroku. Ale skoro i Blanche tak myśli to to pewnie jest on.
Choreografia krótka ale świetna: żywiołowa, stwarzająca fajny nastrój (w stylu jak dla mnie salonowych klimatów carskiej Rosji -nie wiem racjonalnie dlaczego z tym się mi to kojarzy ale tak jakoś) no i do tego jeszcze dwóch moich ulubieńców za jednym zamchem :D Rewelacja

Koncert Noworoczyny jutro w TVP2 godz. 12:05-13:40. Jako, że nie dotarłam -mimo starań- do żadnych informacji szczegółowych o koncercie, to do jutra trawić mnie będzie wielka nadzieja zobaczenia Dinu Tamazlacaru... (No i V.M - rzecz jasna, ale to tak oczywiste, że szkoda pisać...)
A teraz czas najwyzszy zaczać się szykować. Życzę Wam wszystkim najlepszego Sylwestra. Do jutra!!!!!!!!!!

Ewa J. - Czw Gru 31, 2009 3:59 pm

Prawdę powiedziawszy mi to się bardziej kojarzy z czymś węgierskim, ale jako że w tańcach charakterystycznych nadal jestem nieobeznana, to wolę nie spekulować, chociaż chciałabym wiedzieć, na co konkretnie stylizowany jest ten taniec ;)
Ja też się już dawno uzależniłam od tego właśnie fragmentu, a co do jakości, to niestety, ale polecam oglądanie w mniejszym formacie, wtedy trochę lepiej się na to patrzy.

margotczyk - Czw Gru 31, 2009 6:11 pm

To jest czardasz.
Część wolna - lassan, a po niej szybka - friss.
Nie znam utworu i nie potrafię podać kompozytora, ale jest nagranie całego koncertu:

http://www.amazon.fr/Orch...62278450&sr=1-1

niżej pokazano ostatnią stronę okładki z pełnym programem, niestety jest nieczytelna.

Father - Pią Sty 01, 2010 8:53 am

Wreszcie znalazlem chwile aby zagłebic sie w Wasze listy.
Ten czardasz jest prawdopodobnie też Straussa tylko nie wiem czy ojca czy syna.
Czardasze strausowskie sa wolniejsze i charakteryzuja sie mniejszą dynamika w porównaniu np: do calmanowskich a ten takowy jest.
Ten walc i czardasz w wykonaniu filharmoników wiedeńskich przypomniał mi o koncercie noworocznym z Wiednia który z przyjemnoscią chcę obejrzeć i posłuchać.
Nie wiem dlaczego ale w walcu Malakow wydaje mi sie zamało przekonywujacy, może powinno być: zamało dostojny. Być może jest tak dlatego iż Malakow reprezentuje najwyższą klasyczną półkę a walce Strausa które notabene, uwielbiam sa jakby o pół poprzeczki niżej :wink: Kiedyś spelniały rolę salonowej muzyki rozrywkowej.

Sagittaire - Pią Sty 01, 2010 8:57 am

I)

http://www.youtube.com/watch?v=bfJtz5Dz7KA

Nie wiem, czy ten film juz tu się pojawiał - ja go wczoraj widziałam po raz pierwszy . Jak dla mnie najlepiej zrobiony film o V.M - w sensie najbardziej go oddający. W tytule ma Portret Malakhova i jest to wierny portret. chm a może nie tyle jest to obraz wierny ile obraz impresjonistyczny - to znaczy wychwytujący impersję (wrażenie). Film tej jak żaden oddaje zmysłowe, ulotne momenty w których istniał w danej chwili i sekundzie V.M.
A skoro to - w moim odczuci impresja - to też podzileę się moimi wrażeniami:

Ale ad rem:
1) jedynym minusem (dodam wkurzającym minusem) jest język tzn. niemiecki, którego kompletnie nie znam. Po pewnym czasie mnie irytowało wręcz, że w oryginale były przyswajalne języki: angielski i rosyjski ale tłumacz wszystko zagłuszał skutecznie. Były takie momenty, gdzie byłam bardzo ciekawa co powie VM a niestety zostało to zagłuszone niemieckim np. o kwiatkach taka słodka sentencja, czy w czasie prób w Bolszoj.

2) serce rośnie jak widzi się przyjecie V.M. w Tokyo... Kilka lat temu, jak interesowałam się bardziej baletem w Korei Południowej , odniosłam wrażenie, że chyba w Korei i Japonii tancerze baletowi są najbardziej doceniani - dlatego wyrazy szacunku dla azjatów, że umieją tak docenić to co ładne. Wracając do Tokyo, to te obrazki z metra z miasta - na których tłum szedł z V.M, a prawie każdy przechodzień umiał go zidentyfikować i popadał w popłoch, ze jest tam V.M - ogromnie cieszą wzrok.

3) kolejne wrażenie z filmu to to, że obraz ten jak żaden inny wyłapał niesamowitą delikatność V.M. Jest kilka scen z prób, na których widać, że jak komuś coś nie wyszło albo stał się poddenerwowany, to on natychmiast to wyczuwał, podchodził i przytulał taką osobę. I z tego kolejne moje wrażenie: chyba V.M. jest znakomitym szefem dla tancerzy w Statsballett Berlin .

4) ostatnie wrażenie luźno wiąże się z v.M, bo dotyczy atmosfery w Bolszoj i Staatsballett Berlin. Noc i dzień. W Berlinie luz, zrozumienie, szacunek i duuużo śmiesznych scen typu zaczepaianeie V.M. w przebraniu kobiecym (z Kopciuszka) klapsem w tyłek a w Bolszoj sami wściekli i wredni (no może poza 2 osobami). Współczuję biednym tancerkom Bolszoj, zwłaszcza tym najniższym w hierarchii, bo chyba nie mają życia usłanego różami.

II. Co do Caravaggia, to chciałabym go zobaczyć ale powiem szczerze, że na żywo. Taka mi została pozostałość z pierwotnego nakierowania tylko i wyłącznie na klasykę, że rzeczy współczesne bardziej robią na mnie wrażenie dużo większe na zywo. Przypuszczam , że jest to wypadkowa 2 rzeczy: 1)zbyt małego zdecydowanie wgryzienia się w taniec współczesny 2) tego że w tańcu współczesnym więcej jest przekazywalnych uczuć i wrażeń jakby poza tańcem, a to trochę wymaga bezpośredniego kontaktu.

III. Nie ma wątpliwości, że Czardasz. Pisząc o carskiej Rosji miałam na myśli nastrój, czy mówiąc dosadniej moje wrażenie, subiektywne odczucie po obejrzeniu. Chodzi o to, że jak się widze coś co mną zawładnia, to na gruncie tego rodzą się w głowie skojarzenia, wrażenia, odczucia czy emocje, które kompletnie nic wspólnego nie mają czasem z tym co widzę. W tym fragmencie z 2000 r. V.M. wchodząc do pałacu (zamku czy czegoś tam) w płaszczu i z jakimś niepokojem skojarzył mi się ze znaną w literaturze rosyjskiej sceną... PS. w liceum miałam ogromny pociąg do literatury rosyjskiej z carskiej Rosji... coś z tego zauroczenia zostało chyba w mojej podświadomości.

Sagittaire - Pią Sty 01, 2010 9:48 am

Jak pisałam poprzednio, to post Fathera jeszcze nie doszedł, więc po przeczytaniu go, zaczęłam być ciekawa i zaczęłam szukać co dokładnie było w programie z 2000 roku - ale nie znalazłam. Doszukałąm się programów z bieżącego roku i jeszcze któregoś ale nie z 2000. No i co mnie wkurza w programach nie ma nic o tancerzach - ale to tak na marginesie.

Father napisał/a:
Nie wiem dlaczego ale w walcu Malakow wydaje mi sie zamało przekonywujacy, może powinno być: zamało dostojny. Być może jest tak dlatego iż Malakow reprezentuje najwyższą klasyczną półkę a walce Strausa które notabene, uwielbiam sa jakby o pół poprzeczki niżej :wink: Kiedyś spelniały rolę salonowej muzyki rozrywkowej.


A widzisz to już kwestia subiektywnego odbioru każdego indywidualnego człowieka, z którym głupstwem byłoby polemizować, a można tylko uszanować. Ja odebrałam W.M. jako ogromnie dostojnego... i ogólnie cały ten fragment mnie zahipnotyzował :D ale ja biorę poprawkę na to, że od 22 XII jestem jak w amoku i dziennie oglądam V.M z kilka godzin łącznie (nie licząc nocy, bo nawet mi się ostatnio śni jak tańczy.... :D ), więc mój odbiór może być wypadkową tego co już mam w podświadomości i tego co widzę.
A skoro tak to F. odebrałeś, to nie sądzę, że to wina muzyki. Słuchamy dziś jednak z naszymi dzisiejszymi odczuciami, a dziś Straus wydaje nam się jednak nobilitujący, więc chyba to jednak "wina" (o ile to dobre określenie) V.M.
PS zachęcam Was do rozmów w temacie Dinu Tamazlacaru - mam ogromny głód rozmów na jego temat.

Father - Pią Sty 01, 2010 11:49 am

Daruję Ci. Masz rację Mnie muzyka Strausa nobilituje:smile:
Uwielbiam kobiety w amoku :wink:
A tak przy okazji: przyjmijcie ode mnie serdeczne Życzenia Noworoczne.
Za 10 min w tv2 bedzie koncert noworoczny z Wiednia

Sagittaire - Pią Sty 01, 2010 1:55 pm

tak tak bardzo ładny (jak się okazało) ale bez Staatsballett Berlin... :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
Blanche - Pią Sty 01, 2010 2:51 pm

Też oglądałam i też trochę się zawiodłam, choć niekoniecznie tym, że nie tańczyli tancerze z Berlina ;) . Pierwszy taniec (ten, gdzie tancerka miała czerwoną suknię) mnie nie powalił, nie choreografia, ale wykonanie, szczególnie tancerka (dla informacji - byli to Eleonora Abbagnato i Nicolas Le Riche). Drugi podobał mi się już znacznie bardziej, jednak kostiumy trochę psuły mi odbiór, mimo znanego nazwiska projektanta ;) .
Ewa J. - Pią Sty 01, 2010 3:25 pm

ag111111 napisał/a:
I)

http://www.youtube.com/watch?v=bfJtz5Dz7KA

Nie wiem, czy ten film juz tu się pojawiał - ja go wczoraj widziałam po raz pierwszy . Jak dla mnie najlepiej zrobiony film o V.M - w sensie najbardziej go oddający. W tytule ma Portret Malakhova i jest to wierny portret.

To znaczy to jest "Suche nach Schwerelosigkeit" czyli "W poszukiwaniu nieważkości", film zrealizowany w 2004r. w Niemczech ;) Też bardzo lubię ten dokument i mnie też denerwuje to, że całość jest po niemiecku, a nawet kiedy mówią po angielsku lub rosyjsku i tak wszystko zostaje zagłuszone przez tłumacza.

ag111111 napisał/a:
serce rośnie jak widzi się przyjecie V.M. w Tokyo... Kilka lat temu, jak interesowałam się bardziej baletem w Korei Południowej , odniosłam wrażenie, że chyba w Korei i Japonii tancerze baletowi są najbardziej doceniani - dlatego wyrazy szacunku dla azjatów, że umieją tak docenić to co ładne. Wracając do Tokyo, to te obrazki z metra z miasta - na których tłum szedł z V.M, a prawie każdy przechodzień umiał go zidentyfikować i popadał w popłoch, ze jest tam V.M - ogromnie cieszą wzrok.

Moim zdaniem on w Japonii jest traktowany niemal jak gwiazda Hollywood ;) Spacer po czerwonym dywanie, kwiaty, tłumy ścigające go na stacji metra, przed którymi musi po protu uciekać, rozdawanie autografów, i nawet kiedy wsiada już do limuzyny nie ma chwili spokoju - fani obstępują samochód i jeszcze przez szyby próbują robić zdjęcia aparatami, komórkami etc. A jak mówił Witkiewicz w innych krajach jest podobnie, np. w Wiedniu po spektaklach czekają tłumy, kilkaset osób czatuje na autograf lub zrobienie sobie z nim zdjęcia, a nawet, jak wspominał, gdy udawał się z nim obiad do restauracji, lub na spacer do parku cały czas był zaczepiany przez kogoś, kto prosił o autograf, lub po prostu chciał uścisnąć mu dłoń i powiedzieć: "dziękuję".
I jak mówił, fascynowało go niezmiernie to, że osoba z tak elitarnej dziedziny sztuki zyskała tak kolosalną popularność i jest powszechnie rozpoznawana niemal na każdym kroku.

Jedno ze źródeł tej informacji, nigdy wcześniej go tutaj nie zamieszczałam, bo nigdy nie było aż tak zagorzałych dyskusji, ale myślę, że znajdziecie tam co najmniej jedną bardzo interesującą ciekawostkę na temat Vladimira (jak dla mnie uroczą) i nie tylko: http://www.maestro.hb.pl/...er_Malakhov.pdf

Jestem też ciekawa, co myślicie o tekście Alaina Bernarda, bo ja muszę przyznać, że nie ze wszystkim się z nim do końca zgadzam.

ag111111 napisał/a:
3) kolejne wrażenie z filmu to to, że obraz ten jak żaden inny wyłapał niesamowitą delikatność V.M. Jest kilka scen z prób, na których widać, że jak komuś coś nie wyszło albo stał się poddenerwowany, to on natychmiast to wyczuwał, podchodził i przytulał taką osobę. I z tego kolejne moje wrażenie: chyba V.M. jest znakomitym szefem dla tancerzy w Statsballett Berlin.

Tak, on nawet mówił o tym, że wszystkich tancerzy traktuje właśnie jak rodzinę, że czuje się za nich odpowiedzialny i dlatego musi się nimi wszystkimi opiekować - czasami pogłaskać po głowie, a czasem pogrozić palcem ;)

ag111111 napisał/a:
ostatnie wrażenie luźno wiąże się z v.M, bo dotyczy atmosfery w Bolszoj i Staatsballett Berlin. Noc i dzień. W Berlinie luz, zrozumienie, szacunek i duuużo śmiesznych scen typu zaczepaianeie V.M. w przebraniu kobiecym (z Kopciuszka) klapsem w tyłek a w Bolszoj sami wściekli i wredni (no może poza 2 osobami). Współczuję biednym tancerkom Bolszoj, zwłaszcza tym najniższym w hierarchii, bo chyba nie mają życia usłanego różami.

Rzeczywiście widać to na każdym kroku, a co do teatrów w Rosji, zarówno Wielkiego i Maryjskiego to chyba zatrudnieni tam tancerze taką napiętą, pełną rywalizacji atmosferę postrzegają jako coś na porządku dziennym, coś normalnego. Dlatego pod względem tej przyjaznej atmosfery Staatsballett na pewno jest pewnego rodzaju ewenementem, ABT też zawsze wydawało mi się takim w miarę przystępnym zespołem, ale jednak wymagania tam są ogromne, kiedy tancerz nie rozwija się, nie "awansuje" jest po prostu zwalniany (nie to, że może sobie dalej spokojnie tkwić w corps de ballet i tak przeczekać do emerytury), więc teraz do tego wizerunku wytworzonego w różnych filmach itd. podchodzę jednak nieco bardziej sceptycznie.

ag111111 napisał/a:
Co do Caravaggia, to chciałabym go zobaczyć ale powiem szczerze, że na żywo. Taka mi została pozostałość z pierwotnego nakierowania tylko i wyłącznie na klasykę, że rzeczy współczesne bardziej robią na mnie wrażenie dużo większe na zywo. Przypuszczam , że jest to wypadkowa 2 rzeczy: 1)zbyt małego zdecydowanie wgryzienia się w taniec współczesny 2) tego że w tańcu współczesnym więcej jest przekazywalnych uczuć i wrażeń jakby poza tańcem, a to trochę wymaga bezpośredniego kontaktu.

Również chciałabym zobaczyć "Caravaggia" na żywo, mam nadzieję, że może w tym nowym roku uda mi się obejrzeć ten spektakl razem z "Czajkowskim" w Berlinie, nie mniej jednak już samo nagranie było dla mnie źródłem ogromnych emocji, więc nawet trudno mi sobie wyobrazić odbiór i percepcję tego dzieła przy bezpośrednim kontakcie ze sceną ;)

ag111111 napisał/a:
Nie ma wątpliwości, że Czardasz. Pisząc o carskiej Rosji miałam na myśli nastrój, czy mówiąc dosadniej moje wrażenie, subiektywne odczucie po obejrzeniu. Chodzi o to, że jak się widze coś co mną zawładnia, to na gruncie tego rodzą się w głowie skojarzenia, wrażenia, odczucia czy emocje, które kompletnie nic wspólnego nie mają czasem z tym co widzę. W tym fragmencie z 2000 r. V.M. wchodząc do pałacu (zamku czy czegoś tam) w płaszczu i z jakimś niepokojem skojarzył mi się ze znaną w literaturze rosyjskiej sceną... PS. w liceum miałam ogromny pociąg do literatury rosyjskiej z carskiej Rosji... coś z tego zauroczenia zostało chyba w mojej podświadomości.

No widzisz, a ja właśnie nie byłam pewna, mimo że sama muzyka nakierowywała mnie w tą stronę, to jeszcze kostiumy kojarzyły mi się bardzo z Węgrami - jak widać oglądanie w dzieciństwie filmów o Sissi nie poszło na marne ;) Dlatego także bardzo dziękuję margotczyk za sprecyzowanie :)

A tutaj coś, czego na pewno nie było jeszcze na forum - "Sylwia" w Staatsballett:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Sylwia - Polina Semionova, Amintas - Vladimir Malakhov

I teraz aż się coś we mnie gotuje, kiedy pomyślę, że mam arte, a nigdy na nic nie mogę trafić, wypadałoby się teraz tylko zainteresować, czy przypadkiem nie będzie powtórki. A jeśli ktoś zna francuski i zechciałby chociaż trochę pobawić się w tłumacza (tzn. np. tak mniej więcej streścić, o czym mówią), byłoby miło ;)

Już po samych fragmentach widzę, że ta "Sylwia" musi być nadzwyczajna, chociaż inscenizację Royal Ballet z Darcey Bussel i Roberto Bolle bardzo lubię, to widzę, że ta musi być jeszcze sto razy lepsza. Skoro mają nagranie - niech się nie cackają, tylko wydają dvd, Polina i Vladimir do tych ról zdają się być wprost stworzeni.

A już na sam koniec odbiegając od tematu, to występy na Koncercie Noworocznym podobały mi się, mimo absencji najbardziej oczekiwanego przeze mnie tancerza, a same kostiumy też mnie nie raziły.

Blanche - Pią Sty 01, 2010 4:11 pm

Ewa J. napisał/a:
I teraz aż się coś we mnie gotuje, kiedy pomyślę, że mam arte, a nigdy na nic nie mogę trafić, wypadałoby się teraz tylko zainteresować, czy przypadkiem nie będzie powtórki. A jeśli ktoś zna francuski i zechciałby chociaż trochę pobawić się w tłumacza (tzn. np. tak mniej więcej streścić, o czym mówią), byłoby miło ;)

Będzie. Jutro o 5 rano ;) . Jest to krótki dokument, trwa 25 minut, tytuł brzmi: Bodytalk: l'erotisme du ballet classique..

raisa - Pią Sty 01, 2010 4:13 pm

Blanche napisał/a:
jednak kostiumy trochę psuły mi odbiór, mimo znanego nazwiska projektanta ;) .


No właśnie... mi też coś nie pasowalo do tego tańca. Lubię Valentino, ale jakoś te kostiumy nie mogły do mnie przemówić. Ale to był jego pierwszy takie doświadczenie - robienie kostiumów do baletu i może następnym razem nas bardziej oczaruje.

Sagittaire - Pią Sty 01, 2010 5:07 pm

Co do koncertu noworocznego, to tak sobie myślę, że może taki był zamysł, żeby w tym roku balet nie tylko był czymś sam w sobie, ile ilustrował czy imitował taniec towarzyski. Do takiej konwencji świetnie pasowała i choreografia i kostiumy. Inna sprawa, że ja np. czegoś innego oczekiwałam tzn miałam ochotę zobaczyć coś w stylu: albo choreografii z 2000 roku (Czardasz) albo zeszłorocznej Polki węgierskiej. Ale moi kochani nie ma tego złego... - za rok liczę, że będzie inaczej (a że bywa z trenadami cyklicznie, to nadzieja jest). Poza tym wczoraj już pisaliście, że 2 lata pod rząd to i tak było dużo...

Co do tego linku maestro.hb.pl..... to mi się nie wyświetla ta strona, tzn wyświtla się ale pusta.

Co zaś się tyczy ABT, to ja osobiście po obejrzeniu kilku filmików stamtąd nigdy nie miałam wrażenia, że panuje tam anielska atmosfera. Przede wszystkim miałam wrażenie, że była jakaś taka silna rywalizacja między czołowymi tancerzami (nie taka jak w Rosji, bo bardziej maskowana- ale zawsze). Widać to np na kilku filmach na youtube z prób czy z prób i spektakli . Zawsze oglądając je miałam wrażenie (być może nie słuszne), że jeszcze nie tak dawno kilku (bardzo swoją drogą lubianych przeze mnie tancerzy) cały czas się podśmiewało z V.M. A oprócz tego to takie są Stany: kochają silne charaktery i wybitne osobowości, ale nikt tam , w żadnym fachu, nie ma skrupułów, żeby wyrzucić na bruk tego, kto nie daje sobie rady.

no i chyba tam, gdzie ścierają się w jednym miejscu wielcy i równi sobie zawsze jest jednak rywalizacja, aby się wybić. To takie chyba naturalnie ludzkie. W ABT jest - zwłaszcza chyba wsród mężczyzn - silna konkurencja i nikt nie jest chyab wg mnie gwiadą górującą zdecydownaie nad innymi w odróżnieniu od Statsballett Berlin, gdzie V.M. ma jednak zdecydowanie taką pozycję (mimo że na stronie oficjalnej podany jest jako 5 z pierwszych tancerzy, to nikt nie ma wątpliwości że jest wizytówką tego baletu i 1szą gwiazdą).

Ja też coraz częściej myślę, żeby zrobić sobie taką baletową wycieczkę do Berlina ale na nieszczęście najbliższy rok to dla mnie decydujący rok katorżniczej pracy od 4 rano do nocy z ewentualną przerwą na jakieś przedstawienie w Łodzi czy DVD, czy forum i mocno okrojone zycie prywatne. Czasowo przy dobrych wiatrach liczę, że może za jakiś rok wygospodaruję trochę czasu (Choć 2 następne lata też bedę podobne, ale może). A jak tak się stanie to powiem szczerze że nie wiem nawet na co jechać, bo im dłużej wchodzę w berliński repertuar, tym dochodze do wniosku, że wszystko warto zobaczyć...

Pamiętam, że z jakieś chyba 2 lata temu Katarzyna Bednarczyk napisała , że jeśli wycieczka baletowa to polaca Berlin. Wtedy pomyślałam, że to jakaś niedorzeczność, bo Paryż bo Londyn nie mówiąc o Stanach. Teraz z pokorą przyznać muszę, że w pełni ten pogląd podzielam.

Odnośnie Sylwii, to ciekawa jestem tego fragmentu, gdy V.M. mówił o tym chyba jak poznał Siemionovą. nic z tego nie zrozumiałam, możliwe że chodziło o coś innego. Jeśli ktoś z Was to zrozumiał, to błagam o przetłumaczenie.

To jak: kto jutro wstaje o 5 rano???? żeby obejrzeć? :D :D :D :D Ja wstaję o 4 jak co dzień prawie ale niestety nie mam tego programu w domu. Ale jakby ktoś z Was chciał pobudki, to służę pomocą :)

i na koniec jeszcze jedno odnośnie tego sklwepu w Tokyo: co stamtąd stanowi dla Was najbardziej pożądany produkt? a co tam, pomarzyć dobra rzecz....

PS a i tak mi się przy okazji przypomniało, widząc Sylwię, że V.M. W-em M-em, ale zobaczyć na żywo Nurjejewa... to by była gradka ....

Blanche - Pią Sty 01, 2010 6:03 pm

Cytat:
Odnośnie Sylwii, to ciekawa jestem tego fragmentu, gdy V.M. mówił o tym chyba jak poznał Siemionovą. nic z tego nie zrozumiałam, możliwe że chodziło o coś innego. Jeśli ktoś z Was to zrozumiał, to błagam o przetłumaczenie.

Mówi, że odwiedził szkołę Bolshoi w dniu urodzin Poliny. Poprzednia dyrektor szkoły zaprosiła go, żeby pokazać mu klasę dziewcząt, którą prowadziła. Gdy siedział, zwrócił uwagę na młodą dziewczynę, dyrektor mu mówiła "Nie, spójrz tam", ale on cały czas odwracał wzrok i patrzył na Polinę. Na końcu chyba też mówi, że Polina miała propozycje z Maryjskiego i Bolshoi, ale wybrała Berlin (tego jednak nie jestem pewna, bo to nie zgadzałoby się z tym, co czytałam w wywiadzie z Poliną, gdzie powiedziała, że w zasadzie nie otrzymała żadnej oferty z teatru, więc gdy Malakhov chciał ją wziąć do Berlina od razu jako pierwszą solistkę, to nie mogła odmówić).

Ewa J. - Pią Sty 01, 2010 6:14 pm

ag111111 napisał/a:
Co do tego linku maestro.hb.pl..... to mi się nie wyświetla ta strona, tzn wyświtla się ale pusta.


To może teraz się uda ;) http://209.85.229.132/sea...lient=firefox-a
Ale w takim wypadku nie będziesz mogła niestety podziwiać kilku zdjęć z "Czajkowskiego" i makatki wyhaftowanej własnoręcznie przez Vladimira ;)

ag111111 napisał/a:
Ja też coraz częściej myślę, żeby zrobić sobie taką baletową wycieczkę do Berlina ale na nieszczęście najbliższy rok to dla mnie decydujący rok katorżniczej pracy od 4 rano do nocy z ewentualną przerwą na jakieś przedstawienie w Łodzi czy DVD, czy forum i mocno okrojone zycie prywatne.

Ja w styczniu tego roku też już raczej nie pojadę, a tuż tuż, za kilka dni bo 5, a później 18 będzie można zobaczyć "Czajkowskiego". A pod koniec lutego premiera
"La Péri" w jego choreografii, będzie Diana Vishneva.. tylko właśnie, teraz najgorszym wrogiem jest czas. Z bólem serca muszę przyznać, że tańczy teraz mniej
niż w ubiegłym roku, a kiedy pomyślę, że to już naprawdę ostatnie lata, że nie wiadomo, kiedy będzie koniec, to aż mnie coś szarpie w środku.. najchętniej rzuciłabym wszystko w diabły, jak to ja mam w zwyczaju, ale że i tak jestem już oskarżana o mało odpowiedzialną postawę ostatnimi czasy, to będę musiała w końcu zainteresować się własną maturą. Ale strasznie się zaczęłam bać, że mogę nie zdążyć zobaczyć wszystkiego, w czym teraz jeszcze występuje, a później... wszystko się skończy.

ag111111 napisał/a:
To jak: kto jutro wstaje o 5 rano???? żeby obejrzeć? :D :D :D :D Ja wstaję o 4 jak co dzień prawie ale niestety nie mam tego programu w domu. Ale jakby ktoś z Was chciał pobudki, to służę pomocą :)

No wiadomo, że ja, chociaż nastawienie budzika na 5 rano wzbudzi zapewne duże kontrowersje i protest u mnie w domu.. ale trudno ;) I jestem mądra swoją drogą, jak przeglądałam program arte jakiś czas temu to mignął mi przed oczami tytuł tego dokumentu, ale później oczywiście musiałam zapomnieć.

ag111111 napisał/a:
i na koniec jeszcze jedno odnośnie tego sklwepu w Tokyo: co stamtąd stanowi dla Was najbardziej pożądany produkt? a co tam, pomarzyć dobra rzecz....

Dla mnie przede wszystkim te dwa filmy dokumentalne, o których wspominałam, bo chociaż oba powstały w Europie - jeden w 1991r. dla telewizji rosyjskiej (Brawo, Malakhov!), a drugi w 1992r. w Niemczech (Narcyz - tancerz Vladimir Malakhov), to niestety jak widać w Europie wcale dostępne nie są i nigdzie nie można ich dostać.

Father - Pią Sty 01, 2010 8:02 pm

Ewa J. napisał/a:

to jeszcze kostiumy kojarzyły mi się bardzo z Węgrami - jak widać oglądanie w dzieciństwie filmów o Sissi nie poszło na marne ;) .

Ewo! jak już to prawidłowo powinno być: z Austro-Wegrami, bo to jednak jest różnica tym bardziej, że Sissi była Austryjaczką.

Ewa J. - Pią Sty 01, 2010 9:47 pm

No tak, Father, owszem, zgadza się, ale weź poprawkę na to, że jakkolwiek państwa te były ze sobą połączone politycznie, to zachowały jednak odrębność kulturową
(co za tym idzie także stroje) i co więcej ludność węgierska wcale nie była aż tak entuzjastycznie nastawiona do połączenia z Austrią, przeciwnie, ani do pary cesarskiej, jak to jest pokazane na filmie (szczególnie podczas sceny koronacji Franciszka Józefa i Elżbiety na króla i królową Węgier, ale prawdą jest, że cesarzowa bardzo lubiła Węgrów, z Rudolfem np. rozmawiała i korespondowała tylko po węgiersku). Poza tym nie miałam na myśli strojów otoczenia dworskiego, które w większości składało się oczywiście z Austriaków, ale bohaterów pochodzenia węgierskiego - np. hrabiego Andrássy.
Spójrz i porównaj kostium z tymi, które są wykorzystane w omawianym Koncercie Noworocznym, nawet nie trzeba kadru z filmu, skoro jest oryginał:
http://pl.wikipedia.org/w...=20050903172656

I czy nie podobne? To miałam na myśli ;)

Father - Pią Sty 01, 2010 10:47 pm

Oczywiście, że podobne. Czyżby kultura wegierska odcisnęła tak wyrażne pietno na Austrii , Polsce, Słowacji i Czechach? Strój Benczura jest bardzo podobny do strojów dragonów np wiśniowieckich a parzenica na spodniach jako żywo przypomina podhalańską. Zresztą komtusz, nasz narodowy strój szlachecki jest strojem węgierskim.
Sagittaire - Sob Sty 02, 2010 7:44 am

Na wstępie podziękowania dla Blanche za tłumaczenie :)

Co do tego listu od konsula, to z którego on był roku? mniej więcej. Chodzi mi o to, żeby się upewnić, że zapowiadana w nim wizyta w Polsce to już przeszłość. Bo z tego co kojarzę, to V.M. już był we Wrocławiu chyba z jakieś 2 lata temu czy jakoś tak.

Co do uciekającego czasu to poruszyłaś Ewo niezwykle istotną i dla mnie rzecz. Ale -jako że z natury zawsze widze fakty w przyjaznym świetle - to popatrzcie:
-) V.M. jest teraz dyrektorem Staatsballett berlin i z pewnością nim pozostanie przez dłuższy czas. Z takiej pozycji zachowa przez długi jeszcze czas możliwosć pojawiania się w choreografiach, które mu technicznie odpowiadają;
-) V.M. wciąż jednak pojawia się w ciężkim repertuarze, więc jeszcze trochę lat myślę, że go pooglądamy, wciąż są premiery itd.
-) już teraz masz satysfakcję Ewo, że go widziałąś na żywo;
-) na szczęście obecnie nie żyjemy w czasach Niżyńskiego i taniec nieaktywnego tancerza -oprócz tego, że pozostaje w e wspomnieniach to jeszcze na płytach;
-) już teraz choreografie V.M mniej go eksploatują niż jeszcze z 10 lat temu- a czy to umniejsza efekt?? Moim zdaniem , i sądzę że Waszym również - nie. Umniejszają się pewne skrajne możliwości organizmu ale z każdym dniem rośnie coś innego - jakaś klasa, współgranie z dźwiękiem i dojrzałość sceniczna. Sądzę, że jeszcze długi czas będziemy oglądać V.M. tyle że z czasem może cześciej we współczesnych rzeczach, co mi osobiście coraz mniej przeszkadza, a nawet momentami cieszy (o ile cieszy to tu właściwe słowo);
-) i po ostatnie jak tancerz zdobędzie to co V.M. to już nie zniknie ze scen - weźmy np. Barysznikowa, który w ubiegłym roku zatańczył na ŁSB :lol: . Fakt -nie zatańczył Zygfryda z Jeziora i nie zrobił kilkudziesięciu piruetów jak w Białych nocach, ale czy kogoś z widowni to zmartwiło? Sądzę, że i V.M będzie długo jeszcze gościł u nas. A i tak mamy szczęście, że teraz związany jest z Berlinem , który jest blisko i sądzę, że coraz częściej może gościć w Polsce.

Co do matury to dobrze, że masz troskliwych rodziców ;) . Ja przyznam szczerze, że jak zdawałam maturę to byłam strasznie wściekła jak mi ktoś o niej mówił, bo w młodym człowieku jest jeszcze taka nieumiejętność zapanowania nad emocjami i sposób reakcji bywa nieadekwatny do bodźca.. I nauka do matury - w porównaniu z obecną nauką była dla mnie czymś strasznie nieprzyjemnym, bo jakoś tak nauka zaczęła mi sprawiać prawdziwą przyjemność dopiero po studiach,

A czy coś jeszcze ztego sklepu - w sensie nagrań - jest unikatowe w Europie? Pytam, bo przypuszczam, że bardziej jesteście chyba obeznane z rynkiem europejskim niż ja????
-)

Ewa J. - Sob Sty 02, 2010 3:26 pm

Tak, ten występ we Wrocławiu odbył się bodajże w październiku w 2008 r. A co z tego japońskiego amazonu jest jeszcze niedostępne u nas? Na pewno właśnie "Giselle" z Dianą Vishnevą, album ze zdjęciami autorstwa Suinoyama Kishina i kilka innych książek, a co do reszty to raczej wszystko już można kupić u nas ;) (tj. w Europie, bo w Polsce to niekoniecznie).
Sagittaire - Czw Sty 07, 2010 9:27 pm

http://www.youtube.com/wa...feature=related

to już z pewnością widzieliście, ale mimo wszystko zamieszczam, bo takie fajne.
Swoją drogą, to po bejrzeniu tego + przeczytaniu dawno temu czegoś zastanawia mnie jedna rzecz, o której jednak napisać nie mogę, bo wyrzucilibyście mnie z forum... dyscyplinarnie :wink: Ale zostawmy to bez komentarza.

A na temat, to powiem, że dziś po raz pierwszy obejrzałam Cindirellę, jakoś wcześniej nie chciało mi się. Po obejrzeniu tych fragmentów myślę,że bardzo fajnie to chyba wyszło. Swoją drogą, to ciekawe, że Malakhov zatańczył sam kobietę. Zazwyczaj bywało chyba tak, że jednak jeśli w Kopciuszku panowie grali złe panie, to role te otrzymywali mniej znaczący tancerze danej sceny. To też chyba dobrze świadczy o V.M: w sensie o jego dystansie do samego siebie i braku zachwycania się poczuciem swojej wielkości. Ogólnie bardzo fajne to fragmenty.

Ewa J. - Pią Sty 08, 2010 5:11 pm

Co do "Kopciuszka" to sam wybrał sobie rolę złej siostry (chociaż wcześniej zawsze był księciem), bo według niego rola ta jest śmieszniejsza i bardziej charakterystyczna, kiedy występują w niej mężczyźni ;)
A poza tym Agnieszko nikt Cię z forum na pewno nie będzie wyrzucał, a że jestem ciekawa co Cię zastanawia i nurtuje, to myślę, że spokojnie możesz się tą myślą tutaj podzielić, nie sądzę, żeby było to coś na tyle dziwnego, żeby nie można było o tym chociaż napomknąć:)

A tak poza tym: wszystkiego najlepszego z okazji 42 urodzin! (Co prawda mających miejsce wczoraj, ale postanowiłam nie przesadzać z postami pod rząd, które już mi się w tym temacie zdarzały ;) Największemu tancerzowi naszych czasów, tancerzowi stulecia życzę dużo sił, dużo zdrowia, spokoju, szczęścia i spełnienia wszystkich tych marzeń, które jeszcze się nie ziściły, a sobie z tej okazji życzę, żebym jeszcze przez długi czas mogła podziwiać na scenie to nadzwyczajne zjawisko w tańcu ;)

Blanche - Pon Sty 11, 2010 2:02 pm

Wasz ulubieniec w bardzo młodym wieku w jednej z moich ulubionych choreografii:
Festiwal kwiatów w Genzano

Sagittaire - Pon Sty 11, 2010 2:11 pm

wasz i nasz :wink: prawda?
Nie wiem czemu ale jakoś mi się bardziej podoba patrzenie na niego w dzisiejszym wieku..., mimo, że ten numer jest rzeczywiście popisowy, forsujący, trudny i świetnie wykonany

Ewa J. - Pon Sty 11, 2010 4:02 pm

Agnieszko, to chyba dlatego, że teraz wykształciło się w nim coś, co ja przywykłam nazywać dojrzałością artystyczną (chociaż nie wiem, czy to właściwe określenie),
ale myślę, że ta właśnie dojrzałość determinuje w dużym stopniu jego "niezwykłość", również znacznie bardziej lubię oglądać go teraz ;)

A ja już widziałam to nagranie dużo wcześniej, jest na którejś płycie "Gwiazd rosyjskiego baletu", tak samo jak to (zresztą z tego samego dvd, o ile dobrze pamiętam, zdaje się, że 4 część):
Grand Pas Classique - Vladimir Malakhov i Tatiana Paliy

I jeszcze rozbawiło mnie to nagranie:
http://www.youtube.com/watch?v=gbdXOiKPG0Y

W opisie jest: Vladimir Malakhov - Romeo i w tytule również, a tymczasem tyle go tam widać, co kot napłakał. Za to bardzo silnie eksponowana jest postać Merkucja,
a kiedy wczoraj w komentarzach ośmieliłam się napisać, że mimo wszystko to Romeo, nie Merkucjo jest główną rolą w tym balecie, nie wspominając o tym, że nazwisko Malakhova figuruje w tytule video, a wcale jego tańca nie widać, to wygląda na to, że autorowi nie spodobała się ta uwaga.. bo dziś już nie ma śladu po moim wpisie.
Ale, jak ja bym chciała go zobaczyć jako Romea! ;)

Sagittaire - Pon Sty 11, 2010 4:31 pm

co do Grand Pas Classique - Vladimir Malakhov and Tatiana Paliy, to mimo młodego wieku V.M. coś jest w tym nagraniu... No i Tatiana jaka cudowna...

A co do drugiego z tematów, to z drugiej strony patrząc , to ten Merkucjo całkiem jest do rzeczy :wink: A tak poważnie, to ja Romea nie żałuję, bo jakoś tak nigdy nie lubiłam tego baletu w żadnym wykonaniu. Muzycznie mi nigdy nie odpowiada i ogólnie nigdy mnie jeszcze zadne wykonanie Romea i Julii nie powaliło z uwagi na choreografię głównie.

Ewa J. - Wto Sty 12, 2010 1:57 pm

No, trudno, żeby w nim "czegoś" nie było, w jakimkolwiek by wieku nie występował ;) Nawet już w 17 letnim Vladimirze widać ogromny potencjał, który jak nam wiadomo w ciągu przyszłych kilkunastu lat miał się rozwinąć w ogromy talent. Według mnie to widać tak naprawdę już od samych początków kariery tancerza, czy osiągnie najwyższy poziom, czy też nie - a już w przypadku Malakhova takie nagrania jak chociażby "Leda i łabądź", albo "Pocałunek wieszczki" dobitnie tą tezę potwierdzają ;)
A "Romea i Julię" lubię ogromnie, ale pod warunkiem, że jest w wersji choreograficznej McMillana, która jest według mnie fenomenalna, co do muzyki Prokofiewa to też ją wprost uwielbiam i często słucham nie tylko jako "podkładu" do tańca, ale również samodzielnie, więc jak widać - wszystko zależy od gustu ;)

Sagittaire - Pią Sty 15, 2010 8:27 am

Właśnie sobie przejrzałam ten temat od początku i gryzie mnie kilka kwestii co do Czajkowskiego (o którym mowa na pierwszej stronie).

Po obejrzeniu zaledwie 4 marnych fragmentów Czajkowskiego ze staatsballett Berlin mam takie wrażenie, że zgranie pomiędzy Czajkowskim a Alter Ego to niemal kluczowa rzecz w tym spektaklu. Musiało to wkurzać, jeżeli podczas tego Warszawskiego spektaklu, takiego zgrania nie było.
Obecnie w Berlinie - z tego co wiem - jak V.Malakhov tańczy Czajkowskiego, to ZAWSZE , tylko i wyłącznie w roli alter ego tańczy mój ukochany W.Dudek. W krótkich fragmentach ( które zamieściłam w temacie Opera Warszawska-Opera Berlińska, w zbiorze Teoria) widać między tymi moimi dwoma idolami niesamowite zgranie partnerowania, którego zabrakło warszawskiemu spektaklowi...
Ubolewam od kilku dni, że mam tylko te nędzne strzępy nagrania dwóch wspaniałych i to jeszcze w takiej koszmarnej jakości. Gdyby Berlin wydał jakies nagranie, to jakos by łatwiej bylo przeżyć. Ale z tego co szukałąm, to nie widzę, żeby cos takiego się ukazało... Niestety :cry:

Migotka - Sro Sty 20, 2010 4:03 pm

ag111111 napisał/a:


A co do książek i DVD, to z tego co pamiętam na stronie Staatsballett Berlin jest sklep i dużo rzeczy do zakupienia. Biorąc pod uwagę mniejszą odległość i niemiecką precyzję i rzeczowość być może to będzie bardziej realne wyjscie niż Tokyo...
http://www.staatsballett-...ser=&spielzeit=

Swoją drogą ciekawe czy książki mają tylko w wersji niemieckiej czy też angielskiej? Ale to trzeba by było do nich napisać z zapytaniem - ja jakoś od 3 dni próbuję i nie mogę, bo wyświetla mi się komunikat, żebym poprawiła mój e-mail. Tyle, że sprawdziłam i do innego teatru na świecie mi poszło jak trzeba, nie wiem już sama, czy się im coś zablokowało.

Przepraszam za offtof: czy ktoś robił zakupy w tym sklepie? Jeśli tak, to bardzo prosze o informację na PW :)

Ewa J. - Sob Sty 23, 2010 7:57 pm

"Nowości" z youtube (ostatnio nawet często się pojawiają):
http://www.youtube.com/wa...feature=related - "Kazimir's colours", co prawda Blanche już dawała jakiś czas temu link z yahoo, ale tutaj inne nagranie, chyba również w lepszej jakości.

http://www.youtube.com/watch?v=gcICXbkSgls - a tutaj taki "unikat", film z kategorii tych, gdzie możemy zobaczyć Vladimira w możliwie najmłodszym wieku - według mnie ma tutaj jakieś 17, 18 lat, ale mogę się mylić. W każdym razie sam fakt, że zdecydowali się sfilmować tak młodego tancerza i to jeszcze w tamtych czasach mówi sam za siebie, a jego piękne linie - już są widoczne ;)

Sagittaire - Sob Sty 23, 2010 8:43 pm

obydwie rzeczy rewelacyjne.

co do duetu to jest to zawsze niesamowite, patrzec jak para najlepszych tancerzy świata (moim skromnym zdaniem :) ) tanczy razem. Wszystko idealne i wykonanie i oddanie ducha tej choreografii m. Bigonzettiego swoja droga ciekawej , inspirowanej tworczoscia rosyjskiego malarza Kazimira Malevic`a.

Jakie to uroczo harmonijne wykonanie harmonijnej choreografii, w ktorej przeplatają się radośc, światło, kolor, mozność -siła i współgrają z muzyką. Niczego w wykonaniu nie zabrakło, nic nie przeszkadzało a wrecz przeciwnie .

Ogólnie odbieranie V. Malakhova i Diany we współczesnych choreografiach wprawia mnie w coraz wiekszy zachwyt. Zwłaszcza wtedy, gdy akurat się wcześniej wczytałam w tę choreografię i znam zamysł choreografa, bo taniec Malakhova nigdy nie zawodzi.
Żeby to lepiej nazwać: jak się czyta książkę i potem ogląda film na jej podstawie zrobiony, to z zasady film zawodzi, jeśli nie grają w nim rewelacyjni aktorzy, którzy uchwyca głębię i tak przekażą, że to nie gryzie sie z wczesniejszymi wyobrazeniami czytelnika. T
ak samo jak sie wczytalo w choreograficzny zamysł, to ma sie jakies wyobrazenia i czasem tancerz moze to popsuc ale jak tanczy Malakhov to all wykonanie wykracza poza moje wczesniejsze wyobrazenia, a wręcz je ubogaca.
Dziękuje za przypomnienie tego fragmentu.

PS na post w temacie Poliny Semionowej odpowiem potem, bo (na szczeście jest tam wiele ciekawych wątków i potrzebuję czasu :wink: ) ale co do offtopu tam zawartego tzn min Malakhova to już teraz tu piszę: widzieliście wyraz twarzy Malakhova w powyższym fragmencie Kolorów Kazimira? idealny: nic dodać nic ująć. A teraz odtwórzmy sobie w wyobraźni chociazby, wszystkim najbardziej znanego na pamięć, Korsarza i wyraz twarzy Malakhova. Ja czuję różnicę... Nie zeby Malakhov jakos źle odtworzyl handlarza niewolników ale kurczę to nie było tego kalibru mistrzostwo jak obecnie . Teraz Malakhov jest ideałem we wszystkim od Jeziora przez chor. współczesne, po satyrycznego Kopciuszka i w tancu i co do zachowania na scenie itd. A w Korsarzu cóż, świetny taniec ale tej wielkości jakos brak (ale to moze jego problemy osobiste w tamtym okresie jakos tak sie odzwierciedlily na jego twarzy. nie ma co do tego wracać).

Ewa J. - Sob Sty 23, 2010 9:25 pm

Co do "Korsarza" to może się będę powtarzać, ale po pierwsze, to moim zdaniem z partii Lankedama nic więcej się nie da wycisnąć ponad to, co on tam zrobił i pokazał. No bo co to w końcu jest za postać? To ma być trochę zabawna, to groteskowa, ale gdyby się ktokolwiek nie wiem jak nad nią wysilał, męczył i siódme poty z siebie wyciskał, to naprawdę, ani źdźbła czegokolwiek artystycznego w tej roli nie znajdzie.. po prostu nie da się doszukać czegoś, co nie istnieje. Poza tym mniej więcej z tego samego okresu jest chociażby jego występ w "Remanso", który jednak cechuje już bardzo duża dojrzałość artystyczna.
Jeśli zaś mówimy o "Kazimir's colours" to również jest dla mnie rozkoszą oglądanie ich razem, po prostu miód na serce - dwoje najbardziej uwielbianych przeze mnie tancerzy i to jeszcze w choreografii Bigonzettiego, czegóż można chcieć więcej? I również zastanawia mnie to, że Bigonzetti ma skłonność nawiązywania do twórczości różnych malarzy.. to już drugi znany mi przykład. Chociaż tutaj nie ma tak idealnego operowania światłem, jak w "Caravaggiu", a z tego co sugeruje sam tytuł i co czytałam na stronie choreografa ma to duże znaczenie, to i tak wykonanie rekompensuje wszystkie inne ewentualne braki jeśli chodzi o stronę aranżacji.

PS. Ale skoro już tak żarliwie zaczęłyśmy się rozwodzić nad tą mimiką, to rzeczywiście muszę dodać jeszcze jedną rzecz - to prawda, że im jest starszy, tym bardziej panuje nad wyrazem swojej twarzy, nad emocjami i uczuciami, które chce przekazać. Doszedł w tym do takiej perfekcji, jakiej nie widziałam u żadnego innego tancerza. Są takie momenty, że - nawet pomijając sam ruch - wystarczy dostrzec jego spojrzenie, które dosłownie przeszywa i przyprawia, przynajmniej mnie - o dreszcze.
Nawet Witkiewicz niby się z tego śmiał, bo w rozmowie z nim starał się go przekonać, że przecież to nie jest wcale ważne, czy w danym momencie spojrzy tak, czy inaczej, bo publiczność i tak z daleka nie dostrzeże. A on i tak się upierał, że jest to niezwykle ważne w kreowaniu postaci, jak spojrzy, nawet gdyby publiczność tego miała nie widzieć - dla niego samego jest to niezwykle istotne. I czyż nie miał racji? Geniusz, kochany geniusz i perfekcjonista ;)

Sagittaire - Sob Sty 30, 2010 8:25 am

brakuje mi ostatnio rozmow o malakhovie.
co teraz (dzis , wczoraj) z nim ogladacie????

Ewa J. - Pon Lut 08, 2010 11:18 am

La vita nuova

On jest cudem wcielonym, a już w układach solowych to po prostu jest obłęd.. może to nie jest choreografia tej miary co "Aria", albo "Voyage", ale i tak jak zawsze - nieziemski!

Sagittaire - Pon Lut 08, 2010 1:32 pm

z pewnością skojarzyłaś Ewo, ze ten moj ostatni post "co ogladacie" w moim zamyśle brzmiał "co oglądasz Ewo" ;) , bo kto jak kto ale Ty bez Mamakhova to zyc nie potrafisz...

Fragment świetny i rozumiem, ze jest to dla nas wszystkich oczywiste...

A skoro ten fragment, badajze sprzed roku, zostal przywołany, to podzielę sie moimi myslami. Czytalam kilka dni temu ciekawą dyskusję na forum (nie naszym) na temat Malkhova. Rzecz była o jego wieku dziś. Jedni mowili, ze najlepsze ma juz zasobą , a inni ze teraz dopiero osiaga najlepsze, bo teraz dopiero jest artystą w pełni dojrzałym.

Moje zdanie?
Nie będę przeczyć, że technicznie obecnie nie forsuje sie tak, jak z 10 lat temu. Jest to fakt i polemika z nim byłaby jak polemika z tym, ze 2x2 jest 4.
Jednak z drugiej strony, czy takie forsowanie jest konieczne, zważywszy na to, JAK ON TANCZY? Ostatnio jestem na etapie wpatrywanie sie wlasnie w rzeczy , ktore Malakhov zatanczyl w ostatnich latach i chyba zaryzykuje pogląd, że bardziej mnie wciągają...

Ewa J. - Pon Lut 08, 2010 7:48 pm

Tak, ale ponieważ wtedy akurat nie widziałam nic nowego, to też nic nie pisałam; za każdym razem, gdy trafiam na coś, czego jeszcze nie było, od razu daję znać ;) Staram się być trochę krytyczna wobec siebie, oczywiście w nieskończoność mogłabym się tak zachwycać, ale raz, nic tym nowego do tematu przecież nie wniosę, dwa, inni forumowicze pewnie też nie do końca mają ochotę czytać tyle tego typu wynurzeń, których i tak chyba w tym temacie zdecydowanie nadużyłam:)

A wracają do meritum - to co mówisz jest oczywiście w stu procentach prawdą ;) Te dwa poglądy, które ścierały się w tej dyskusji - według mnie się zgadzają, a nawet wzajemnie uzupełniają; niby jedno wyklucza drugie, ale tak naprawdę zależy to od punktu widzenia. Bo tak, po pierwsze - najlepsze lata jeśli chodzi o sprawność fizyczną, a w związku z tym i możliwość bardzo intensywnego eksploatowania swojego ciała w tańcu, ma już rzeczywiście za sobą, jest to fakt. Z drugiej strony, jako dojrzały tancerz, dorósł osobowościowo i psychicznie do różnych artystycznych zadań, których w żaden sposób nie jest w stanie podźwignąć 20-latek. Innymi słowy: z upływem czasu zaczął (co jest naturalnym procesem) tracić możliwość dużego fizycznego forsowania się, ale za to zyskał bardzo wiele jeśli chodzi o inne walory jego artystycznej wypowiedzi, jaką jest taniec. Jednym słowem - coś za coś ;) Jest cudownym tancerzem, ogromnie cenionym, ale mimo to nie jest też jakimś nadczłowiekiem i taka utrata sił z biegiem lat jest czymś naturalnym, co każdy w tym fachu będzie musiał zaakceptować.. Wiadomo, że to strasznie trudne i szczerze mówiąc myślę, że już teraz jest mu bardzo ciężko psychicznie z tą myślą (ale oczywiście nigdy nie da tego po sobie znać, taki już jest). Mi też jest z tą myślą trudno, ale nic nie jesteśmy w stanie na to poradzić. Gdybym mogła mu oddać swoje siły związane z wiekiem (może nie do końca siły, bo jego siła i moja jest jak porównanie hm.. mocy atlety z przepiórką).. no nie ważne, w każdym razie gdybym mogła przelać na niego jakieś fluidy młodości, od razu bym to zrobiła, nie tyle może z altruizmu, czy nawet z powodu mojego uwielbienia, ale po prostu wiem, ile może swoim tańcem przekazać innym, ile powiedzieć, ja za to żadnej życiowej misji tego typu nie mam, a on wart jest dużego poświęcenia.. Niestety w żaden sposób nie jestem w stanie czegoś takiego zrobić.
Ale tu abstrahowałam od tematu; ja tak samo jak Ty wolę go w dojrzałym repertuarze, jest mi w nim bardzo bliski, bardzo drogi i taki, jakiego ja osobiście najbardziej cenię. Ale ktoś inny z kolei może woleć klasykę, popisową stronę tańca i - z tego punktu widzenia - rzeczywiście najlepsze ma już za sobą. Nie mnie to oceniać, czy ten pogląd jest zły, a tamten dobry, bo myślę, że próbując patrzeć obiektywnie nie można o żadnym z nich powiedzieć, że jest zły lub dobry ;) Wszystko zależy od patrzącego i tego, co się dla niego najbardziej liczy. Ja akurat jestem w tej samej opcji co Ty - bez żadnego ryzyka mogę powiedzieć, że to co tańczy dzisiaj nieporównanie bardzie mnie interesuje od tego, co robił jako powiedzmy dwudziestoparolatek ;)

Ewa J. - Sro Lut 10, 2010 11:35 am

Co prawda znane już od dawna ze strony Staatsballett, ale za to tutaj w lepszej jakości - "Jezioro łabędzie": http://www.youtube.com/watch?v=Q7Qizlv-XxA

Przy okazji łatwo zauważyć, że powstało (i to całkiem niedawno) konto Staatsballett Berlin, chociaż na razie mają "powtórki" ze strony, tyle, że w lepszej jakości, to można chyba liczyć też na coś więcej, dlatego warto śledzić ich kanał ;)
Tak nawiasem mówiąc, był już dawniej taki użytkownik na youtube (myślałam, że właśnie jakiś mniej oficjalny przedstawiciel Staatsballett), który ma tylko filmy z Berlina i raczej oficjalne, nie takie nakręcone amatorsko - ale to też głównie to, co już jest na stronie, np: http://www.youtube.com/watch?v=DSvY9cpMg-0
My z Agnieszką możemy tutaj dostrzec min. fragmenty dobrze już nam znane z łódzkiej gali, czyli np pas de deux z "Diamentów" i "Serait-ce la mort?" :)
Blanche za to, nie wiem, czy we fragmencie z "Czajkowski pas de deux" nie dopatrzyłaby się swojej ulubienicy - Evgenii Obraztsovej, a jeśli się mylę, to te dwie tancerki muszą być do siebie naprawdę bardzo podobne;)

Acha i poza tymi "ogłoszeniami", tak za pamięci - co do różnego rodzaju nagrań, filmów baletowych etc. to pewnie już całkiem dobrze udało nam się wyeksploatować ten temat, dlatego jeśli ktoś znajdzie jakiś ciekawy artykuł, wywiad, czy tak jak Agnieszka ostatnio jakąś ciekawą dyskusję na innym forum - i oczywiście jeśli zechce się nimi podzielić, to ja jestem jak najbardziej chętna i na wszystko otwarta ;) Sama do tej pory zamieszczałam niewiele (i tylko z tego, co udało mi się znaleźć po polsku), bo raz, nie wiem, czy kogokolwiek interesowałyby jakiekolwiek materiały w innych językach, dwa, po prostu jakoś tak nie przyszło mi to do głowy i tym bardziej, kiedy to były teksty np. niemieckie, albo rosyjskie, które sama z trudnością przy pomocy google translatora mogłam zrozumieć ;)

Sagittaire - Sro Lut 10, 2010 1:25 pm

Ach to Jezioro.. Że tak powiem Jezioro moich marzeń i snów... Fragment ten krótki, mimo, że widziałam ze sto razy, to z przyjemnością teraz zobaczyłam teraz jeszcze 3 razy :) . O Jeziorze napisze jeszcze za chwilę kilka słów w wątku Opera Warszawska/berlinska, zeby tu nie robic balaganu.

Odnoście samego V. Malakhova w tym berlińskim Jeziorze, to nie wiem, czy zwróciliście uwagę na wyraz twarzy Malakhova w tym krótkim fragmencie. Często są prowadzone na całym swiecie żarliwe dyskusje na temat min i gry aktorskiej tańczacych w Jeziorze ale dotyczą one zazwyczaj Odetty/Odylii, a nie Zygfryda. Fakt, wyraz twarzy czarnego łabędzia jest wazny, ale też ważny jest wyraz Zygfryda. Jak dla mnie Malakhov świetnie tu wcielił sie w Zygfryda. On ogólnie, w mojej ocenie, ma taką fajną umiejętność wyrażania uczuć na scenie w taki sposób, że zachowany jest pewien realizm i nie popada w skrajność tzn. przesadną czasem, widzianą u tancerzy Zygfrydów, wzniosłość-ktora bywa śmieszna.

Podobnie w Giselle (w wykonaniu duetu Malakhov + Vishneva). Tam też Vladimir wyraził uczucia: uwielbienia, smutku, przejęcia czy wzruszenia w taki sposób, że to było bardzo prawdziwe ale też nie przesadzone. W swoim czasie niesamowicie słusznie to wyłąpała nasza Ewa w recenzji - laureatce forumowej nagrody :wink:

No bo tak był Nurjejew, był Barysznikov - oni mieli w sobie jakas taką zadziorność, taki pazurek (każdy inną ale tak teraz uogólnię i uporszczę). To było świetne i super ale jak tancerz - aktor wyraża cos tak bardziej negatywnego z uczuciami raczej zadziornosci czy innej zlosci, to nie wpadnie w przesadną wzniosłosć i to będzie z pazurem. Malakhov jest artystą, który wyraża wzniosłość taką bardziej słodką ale o dziwo też z pazurem . I to jest sztuka... w mysl zasady, ze zlego zawsze latwiej zagrac, a zagrac dobrego, zeby to nie było mdłe, o to juz trudniej. (Strasznie pogmatwałam ale byc może zrozumiecie, co mialam na myśli...)


Odnoście "Malakhov and Friends", to w swoim czasie, byłam niepocieszona, gdy znalazłam ten powyższy link i ..... okazało się, że nie ma w nim "Arii"... Tak mnie to wkurzyło w pierwszym momencie, ze nawet nie wpatrzyłam się w ten filmik.
Potem jak trochę drążyłam temat, to mi wyszło, że "Malakhov and Friends" w tej swojej pierwotnej postaci wykonywanej w Berlinie nie zawierał "Arii"... Możliwe, że dlatego brak w filmie fragmentów tej choreografii, bo to przecież była to -jak dla mnie- kluczowa rzecz w programie, wiec jesli by byla, to i w filmie pewnie tez.

Drążąc dalej temat "Malakhov and friends", to dla chętnych mam link do ciekawej recenzji:

http://www.ballet.co.uk/m...riends_1008.htm

Pewnie ją czytaliście ale myślę, że warto ją przywołać. Recenzja ta dotyczy "Malakhova and Friends" tego trochę "innego" niż tego z grudnia 2009 roku. Nie jest ona jakaś odkrywcza, nie zachwyca też specjalną fachowością czy odniesieniami ale mimo tego, jak dla mnie, przyjemnie się ją czyta, a to dlatego, że autor miał odczucia wyjatkowo zbieżne z moimi (wiem, wiem nie wiem czy to dla Was taki argument na plus ale dla mnie tak :D ). Po pierwsze ja też po zobaczeniu PDD z Diamentów zatęskniłam za całymi Klejnotami w wykonaniu Statsballett Berlin. Po dugie zaś ja mialam dokłądnie takie same odczucia co do Dinu Tamazlacaru i jego Les Bourgeois (też nie moglam oczom uwierzyc, ze on skacze tak wysoko i tez było mi tego wykonania tak mało ....).

I na koniec odnośnie Malakhova and Friends jeszcze jedna uwaga, poczyniona nieco na boku wczorajszego wątku. Program ten (ten nietypowy) jest jak dla mnie wyjatkowo świetnie ułożony. Z jednak strony skoki na "kilometr" Dinu, ktore- jak dla mnie -sa zjawiskowym popisem mlodości i talentu, a z drugiej Aria - zjawiskowy popis Malakhova takiego, jakim jest dzis- ponad 40 letniego tancerza wyrobionego artysty- zjawiskowy w sensie niesamowitej majsterii artystycznej , wyrazu, dawania z wnętrza.

PS na koniec odnośnie tego nowego konta na youtube, to usmiechnelam sie jak zobaczylam kto jest tam jako przyjaciel - oczywiscie znany nam wszystkim BalletFan. Ale to tak na marginesie. I jeszcze jedno, ze zauwazylam, ze oni sie pojawiaja tego samego dnia. Zaczelam sie zastanawiac, czy to nie ta sama osoba. mniejsza o to.

Ewa J. - Sro Lut 10, 2010 6:19 pm

Co do konta BalletFanBerlin i Staatsballett, to ja bym się Agnieszko nie zdziwiła nawet, gdyby to była nie tylko ta sama osoba, ale nawet kilka tych samych osób (pewnie jest ich tam więcej, jeśli chodzi o obsługę techniczną strony internetowej, kontakt z widzami, promocję itp. ).
Poza tym coś jest w tym, co piszesz o Nureyevie i Barysznikowie ;) Tak, każdy z nich był na swój sposób zadziorny, tylko ten pierwszy z większym odchyleniem w stronę patetycznych popisów, czasem przesadzonego eksponowania swojej techniki (aczkolwiek u niego mi to nie przeszkadzało nigdy, taki już miał styl, który można było albo zaakceptować, albo nie), za to Barysznikowa cechowała taka bardziej łobuzerska, chłopięca, "swojska" zadziorność.
Co do Malakhova za to - co ciekawe - wbrew pozorom o wiele trudniej mu przypiąć jakąś konkretną "łatkę" i określić jego osobowość sceniczną. I to również mnie fascynuje.
Z jednej strony - mówi się o nim, że jest tancerzem lirycznym, nadzwyczajnie eleganckim, o pięknej, nienagannej linii, i owszem, to prawda. Ale jednak nie cała. No bo jak się ma do tego wizerunku Caravaggio, Czajkowski, inne postacie z jego solowych układów? Nijak. To znaczy - potrafi się zmieniać jak kameleon. A przy tym nigdy nie jest nieszczery, fałszywy, ale zawsze jest prawdziwy, do bólu wręcz autentyczny - zawsze jest sobą. Ja już sobie nawet dość dawno temu wykoncypowałam, że to właśnie
w tej jego autentyczności leży również bardzo, bardzo duża część jego sukcesu. I wobec faktu - że tak naprawdę nie można go ująć w jakieś określone ramy, zaszufladkować itd. bardzo spodobało mi się krótkie, ale jakże treściwe powiedzenie McKenziego o nim z "Born to be wild", które chyba uchwyca chociaż po części istotę jego osobowości scenicznej (o ile w ogóle w jakikolwiek sposób można ją uchwycić): "He's a remarkable mix of creature and nobleman."

Nawet nie próbuję tłumaczyć, bo z lapidarnej formy zrobiłaby się większa; niektóre słowa są niejednoznaczne i można by je było przetłumaczyć na kilka sposobów, a wtedy zatarłoby się to bardzo trafne spostrzeżenie, jakie McKenzie tutaj umieścił.. tak, to jest to, istota, albo przynajmniej jej ważniejsza część ;)

Sagittaire - Sro Lut 10, 2010 6:30 pm

cha i tu ciekawą rzecz poruszyłaś, bo istotnie Malakhov ma wiele twarzy.

Pisząc o takim realistycznym wcielaniu sie w szlachetnosc mialam na mysli tylko te 2 role tj Zygfryda z jeziora no i kreacje w Giselle.

Ale rozwijając wątek słusznie podnosisz, ze jest jeszcze drugi , zupelnie przeciwlegly biegun , tzn Caravaggio, Czajkowski ale tez z czasów Stanów jeszcze coś nam znanego... -prawda?

Wcielenie sie aktorsko w tych 3 rzeczach jest mistrzostwem, zwłaszcza jesli sie uwzględni fakt, ze ogladajac przechodza po czlowieku ciarki...

Jednak -mimo ze "zagranie" ról ciężkich, osobowości przesiąknietych cierpieniem czy dewiacją , czy choroba psychiczna - jest strasznie trudne , to z drugiej strony mnie ostatnio zadziwia zagranie rol szlachetnych. Bo odtworzyc role szlachetna, tak zeby bylo z pazurem to tez niezla sztuka, nawet czasem sie zastanawiam, czy nie wieksza niz rol złych... Aktorzy czesto mowia, ze wola grac tych zlych, bo latwiej o dobry efekt.

Ale to rzeczywiscie ciekawy temat jest tego aktorstwa

Ewa J. - Sro Lut 10, 2010 6:55 pm

Agnieszka P. napisał/a:

Ale rozwijając wątek słusznie podnosisz, ze jest jeszcze drugi , zupelnie przeciwlegly biegun , tzn Caravaggio, Czajkowski ale tez z czasów Stanów jeszcze coś nam znanego... -prawda?

No tak, tu masz zapewne na myśli "Remanso" Nacho Duato, zgadza się, świetny występ. Jestem tylko ciekawa, jaką to on historyjkę sobie ułożył do tej abstrakcyjnej formy, bo słyszałam o tym już co najmniej dwukrotnie, ale konkretów - żadnych ;)
Co mnie najbardziej boli - że nie znam, nie ma dostępu do nagrań wielu innych nie tylko jego pełnospektaklowych występów, ale tych jakże cennych występów solowych. Najlepszy przykład? Chociażby jego solo w "Notations I — IV" Uwe Scholza, a tu masz człowieku, nawet nie możesz wiedzieć, za co konkretnie uhonorowali go Benois de la danse..


Cytat:
Jednak -mimo ze "zagranie" ról ciężkich, osobowości przesiąknietych cierpieniem czy dewiacją , czy choroba psychiczna - jest strasznie trudne , to z drugiej strony mnie ostatnio zadziwia zagranie rol szlachetnych. Bo odtworzyc role szlachetna, tak zeby bylo z pazurem to tez niezla sztuka, nawet czasem sie zastanawiam, czy nie wieksza niz rol złych... Aktorzy czesto mowia, ze wola grac tych zlych, bo latwiej o dobry efekt.

Owszem, z tym również w pełni się zgadzam, ale warto zauważyć, że te jego role nigdy nie są takie zupełnie jednoznaczne, białe lub czarne, dobre, lub złe.. jego Albrecht według mnie, chociaż może to brzmi patetycznie - przechodzi przemianę duchową, rozumie swój błąd, swoją podłość. Tak naprawdę dopiero oglądając "Giselle"
z nim i Dianą Vishnevą zrozumiałam, o czym jest ten balet. Chociaż może brzmi to banalnie, dla mnie jest on o sile miłości, ale jest też o tym (co akurat w tym wypadku stanowi bardziej oryginalną koncepcję, odróżniającą "Giselle" od wielu innych klasycznych baletów), że miłością nie można się bawić i igrać z uczuciami drugiej osoby.
Dla mnie na początku Albrecht Vladimira nie był zakochany, szukał rozrywki i znalazł ją pukając do drzwi ładnej wiejskiej dziewczyny, która akurat mu się spodobała.
Pech chciał, że raz - był zaręczony, dwa - ona się w nim zakochała. Co więcej, jeszcze większy pech sprawił, że w chwili jej śmierci sam Albrecht zdał sobie sprawę z tego,
że on również zakochał się w Giselle i od tej pory przez życie będzie musiał dźwigać "podwójny" bagaż wyrzutów sumienia i rozpaczy; cierpienie z powodu utraconej miłości i z powodu śmierci ukochanej osoby, do której nikt inny, tylko on sam doprowadził przez własną lekkomyślność i "swawolę"...

Ale to właśnie jest piękne w tych jego kreacjach, że pokazuje ujęcie dynamiczne postaci, bez żadnych uproszczeń, schematów, to, jak się zmienia, jak ewoluuje, jak właśnie pod wpływem miłości - chociaż jest już za późno - staje się szlachetna i dobra.

Blanche - Sro Lut 10, 2010 7:48 pm

Ewa J. napisał/a:

Blanche za to, nie wiem, czy we fragmencie z "Czajkowski pas de deux" nie dopatrzyłaby się swojej ulubienicy - Evgenii Obraztsovej, a jeśli się mylę, to te dwie tancerki muszą być do siebie naprawdę bardzo podobne;)

Dopatrzyła się, dopatrzyła ;) .

(przepraszam za mało merytoryczny post. Dziewczyny tak się rozpisują, że trudno mi napisać coś sensownego poza powtórzeniem, co już pisałam ;) )

Ewa J. - Pią Lut 26, 2010 6:18 pm

Co prawda nie ma tutaj za wiele Vladimira, ale to i tak chyba najlepszy temat na umieszczenie tego nagrania:
http://www.youtube.com/watch?v=l3weR3kGygc

Jest to przepiękne pas de deux Shoko Nakamury i Michaela Banzhafa, chyba najbardziej liryczna część całego spektaklu. Myślę, że spodoba się także tym, którzy nie przepadają za baletem współczesnym - choreografia tego duetu zdecydowanie "klasycyzująca", bardzo nastrojowa, bardzo subtelna ;)

Sagittaire - Pią Lut 26, 2010 6:34 pm

ja takie umieszczam w tem opera warszawska/opera berlinska :) , zazwyczaj z naglowkiem, ze to ze pisze sama po sobie z inspiracji Tobą ;) - zeby nikt nie mjial za zle

ale do rzeczy: wow chyba jeszcze bardziej polubię Shoko Nakamura i Leonarda Jakovina. Niesamowite wrazenie jakos dzis akurat ten fragment na mnie zrobił, moze dlatego, ze od kilku dni ogladam tylko polskich tancerzy. Kurcze jest roznica widoczna.

A Shoko tutaj cudna. Ja ja zawsze b lubilam w klasyce a tu jak widac tez we wspolczesnym potrafi swietnie sie odnalesc i wydobyc z siebie b piekne uczucia. Niesamowita delikatnosc, rzeczywiscie. Sporo sie Shoko naogladalam ale takiego czegos jak tu zagrala, takich uczuc, jeszcze w jej wykonaniu nie widzialm: znaczy ze jest tez dobra aktorka.

Ewo a mam prosbe do Ciebie w zwiazku z tym, ze nigdy calosci nie widzialam, co konkretnie "opowiada" ten fragment???

Ewa J. - Pon Mar 08, 2010 9:24 pm

Przepraszam, Agnieszko, że nie odpowiedziałam, ale jak na początku czytałam Twój post, to był krótszy, więc chyba edytowałaś, czego ja z kolei nie zauważyłam ;)
Racja, Nakamura jest tutaj fenomenalna, zresztą "Caravaggio" oprócz rewelacyjnej choreografii ma jeszcze jeden ogromny plus: jest to chyba jak do tej pory jedyny spektakl, gdzie można zobaczyć całą elitę, wszystkich najlepszych tancerzy z Berlina (oprócz Nadii Saidakovej), tak więc jeśli chodzi o tancerki: Semionova, Knopp, Nakamura, a co do obsady męskiej to również chyba nie muszę przekonywać - przede wszystkim, wiadomo, Malakhov i Banzhaf ;)
Co do Twojego pytania to trudno na nie dokładnie odpowiedzieć, ponieważ "Caravaggio" nie ma libretta par excellence, jak to rozumiemy powszechnie, ale zarys fabularny i logiczną, spójną akcję jak najbardziej posiada. Ci, co znają dokładnie losy malarza mają łatwiej, ja, jako dopiero raczkująca w temacie, mogę przypuszczać, że postać grana przez Shoko Nakmaurę jest dziewczyną, w której malarz się zakochał, czy też był nią po prostu zafascynowany, ale jednocześnie nigdy się z nią nie związał, za to uczuciu temu towarzyszyła stała zazdrość ;) Czyli to trio można interpretować w ten sposób, że dziewczyna, związana uczuciowo z kimś innym, jest przy tym nieustannie prześladowana przez Caravaggia, który próbuje wejść między dójkę zakochanych, ale jest przy tym bardziej widoczna jego potrzeba akceptacji i bliskości, niż chęć rozbicia cudzego związku.. trudno o tym mówić, każdy powinien interpretować to tak, jak czuje. Dodam, że postać grana przez Nakamurę jest tą, która ginie na koniec spektaklu z rąk Caravaggia..

I jeszcze, pierwsze nagranie "Giselle" z młodym, 23-letnim Malakhovem, fragmenty II aktu:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Nie wiem, jak to wygląda w kontekście samych tylko fragmentów II aktu, ale jeśli chodzi o całość tej "Giselle", to zmiana, jaka zaszła w ciągu tych prawie 15 lat, a jaka jest widoczna przy porównaniu tej wersji z tokijską, jest według mnie naprawdę porażająca.. mam na myśli to, że 23 letni Albrecht Malakhova naprawdę kolosalnie różni się od 37 letniego, dojrzałego Albrechta. Widać, jak ogromnie dużo w ciągu tego okresu wypracował, ile zmienił, ile przemyślał.

Sagittaire - Wto Mar 09, 2010 2:17 pm

ale i tak jest fajny w tej Giselle.
Swoja droga wyjatkowo dobra jakosc jak na film tak dawno temu zrobiony.

A temat, jaki poruszylas, znow mi odzyl w myslach po tym jak przypomnialam sobie ostanio ten film Dancers of the Paris Opera Ballet Class Rehearsals Snapshots 9/9, w ktorym jeden z solistów powiedzial, ze jedną z najbardziej frustrujacych dla niego rzeczy jest to, ze w zawodzie tancerza jest tylko bardzo krociutki moment, gdzy tancerz ma rownowage pomiedzy forma fizyczna a psychiczna. Na poczatku przewaza forma fizyczna potem psychiczna czyli jakies wyczucie choreografii, umiejetnosc glebszej interpretacji itd. Pod koniec juz sie ma wyczucie , czuje sie, umialoby sie zatanczyc perfekcyjnie i z taką dusza ale wtedy cialo juz odmawia posluszenstwa...

fijoletowa - Nie Sie 22, 2010 3:18 am

przeżyłam dzisiaj zachwyt stulecia. znalazłam w księgarni album ze zdjęciami Vladimira Malakhova, pięknymi, zachwycającymi. w większości to akty. nie zastanawiałabym się chwili nad kupnem (czymże jest 40 funtów...) tyle że niestety podróżowanie Ryanairem i restrykcyjna ilość bagażu utrudnia życie. stąd pytanie- czy ta książka w ogóle istnieje w Polsce, czy ktoś ją gdzieś może widział? http://www.amazon.com/Vla...k/dp/0841659001
Ewa J. - Nie Sie 22, 2010 9:46 am

Kiedyś album można było kupić tutaj: http://www.kolporter.pl/4...R-MALAKHOV.html i na allegro, ale jak na razie na stronie kolportera widnieje informacja: Produkt chwilowo niedostępny. Może mimo to warto np. zadzwonić i zapytać ;)

O, udało mi się jednak znaleźć - http://www.bookoff.pl/pro...r-Malakhov.html

fijoletowa - Pon Sie 23, 2010 2:50 am

pięknie dziękuję za informacje, nawet nie jest w Polsce dużo drożej, całe szczęście. :)
Chloe - Pon Maj 16, 2011 11:25 am

Dla zainteresowanych - we Wrocławiu w Pałacu Królewskim do 20 maja jest wystawa prywatnej kolekcji Malakhova zawierająca jego stroje, zdjęcia, obrazy i projekty strojów.
Sagittaire - Pon Cze 20, 2011 11:10 pm

PDD z Diamentów z Łodzi sprzed roku. Tańczą Malakhov i Polina Semionova:
http://www.youtube.com/wa...embedded#at=493

Chloe - Sob Mar 17, 2012 5:28 pm

Udało mi się zdobyć bilet na Malakhova we Wrocławiu


Nadzwyczajna Gala Baletowa
Tancerz Stulecia - Vladimir Malakhov
razem z solistami Staatsballett Berlin

Jedyny występ w Polsce!

PROGRAM:
LE GRAND PAS DE DEUX
Choreografia - Christian Spuck
Muzyka - Gioacchino Rossini ("La gazza ladra " - uwertura)

Elisa Carrillo Cabrera - Mikhail Kaniskin


BAROCCO
Choreografia - Renato Zanella
Muzyka - Georg Friedrich Händel

Rainer Krenstetter


SPIRIT
Choreografia - Vladimir Malakhov
Muzyka - Jan Sebastian Bach

Sebnem Gülsker - Ibrahim Önal


SONETT XVIII
Choreografia - Tim Plegge
Muzyka - Philip Glass

Nadja Saidakova – Vladislav Marinov


DYING SWAN
Choreografia - Mauro De Candia
Muzyka - Camille Saint-Saëns ("Le carnaval des animaux")

Vladimir Malakhov


DON QUIXOTE
Choreografia - Marius Petipa
Muzyka - Ludwig Minkus

Iana Salenko – Dinu Tamazlacaru


ARAZ
Choreografia - Zeynep Tanbay
Muzyka - Philip Glass

Vladimir Malakhov – Elisa Carrillo Cabrera


L’HARLEQUINADE
Choreografia - Marius Petipa
Muzyka - Riccardo Drigo

Iana Salenko – Rainer Krenstetter


DZIADEK DO ORZECHÓW
Choreografia - Karl Alfred Schreiner
Muzyka - Piotr Czajkowski

Sebnem Gülsker - Ibrahim Önal


LES BOURGEOIS
Choreografia - Ben van Cauwenbergh
Muzyka - Jacques Brel

Dinu Tamazlacaru


CARAVAGGIO
Choreografia - Mauro Bigonzetti
Muzyka - Bruno Moretti na podstawie Claudio Monteverdi

Elisa Carrillo Cabrera – Mikhail Kaniskin


LE PARC
Choreografia - Angelin Preljocaj
Muzyka - Wolfgang A. Mozart (Konzert für Klavier und Orchester Nr. 23 KV 271, Adagio)

Nadja Saidakova – Vladimir Malakhov


I miałabym prośbę, nie kojarzę wszystkiego, może ktoś napisać o co w każdym mniej więcej chodzi? Chciałabym się jak najlepiej do tego przygotować.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group