www.balet.pl
forum miłośników tańca

BALET - Praktyka - Przed występem

gonia - Pon Sty 23, 2006 1:10 pm
Temat postu: Przed występem
Co zwykle robicie przed występem? (Np. dłużej ćwiczycie, idziecie do fryzjera, depilujecie nogi (?))
Kasia :)) - Pon Sty 23, 2006 1:13 pm

no na pewno sie depilujemy :D
poza tym rozgrzewamy stopy i 100 razy sprawdzamy czy wszystko mamy i rozrabiamy pointy....
i sie stresujemy....
i ciagle wydaje nam sie ze czegos zapomnialysmy...
ze nie pamietamy ukladow...
itp :D

aankaa_baletnica=) - Pon Sty 23, 2006 1:21 pm

Zależy kiedy przed wystepem...
Wystepy mam zazwyczaj wieczorem (około 19:00). Więc do południa dzień wyglada normalnie. Przed wyjściem z domu zazwyczja czesze sie w koczka, pakuje wszystkie rzeczy, a potem jade do teatru (to tak zazwyczaj na godzine 16:30, 17:00). W teatrze mamy najpierw normalną lekcje (rozgrzewka), potem próbe na scenie. No, a potem malujemy się, poprawiamy fryzury, jak zostanie czas do gadamy sobie o różnych rzeczach. Przed samym występem stoimy za kulisami, dajemy sobie kopniaki na szczęście i przypominamy sobie po raz kolejny cały układ, albo cwiczymy jakies tam elementy. No, a potem to jest już występ.
A kiedy mamy wystep przed południem, to wszytko jest tak samo. Czeszę sie w koczka i przygotowuje sie do wyjścia, potem jade do teatru itd...=)

mirrorball - Pon Sty 23, 2006 1:36 pm

Zazwyczaj jesteśmy w garderobie jakąś godzinę przed występem. Co robimy? Przygotowanie stroju, czesanie się (doplatanie warkoczy), makijaż, zakładanie tych kilogramów sukna i wełny na siebie ;) Rozgrzewkę każdy robi sobie indywidualnie, i w zależności co tańczymy (np Górali czy Opoczno) trzeba się też czasem rozśpiewać przed wyjściem na scenę.
Za kulisami obowiązkowe kopniaki. Chyba, że tańczymy oberka albo Lublin, to jeszcze panowie lubią sobie poprzerzucać partnerką dla przećwiczenia ;)

co innego, jeśli występ jest gdzieś poza Puławami- niejedno oko pomalowało się już w autobusie, niejeden warkocz zaplotło w biegu z graderoby na scenę ;)

pozdrawiam
m.

Zuzka - Pon Sty 23, 2006 1:42 pm

Oh! Ja uwielbiam malowac sie przed wystepem :) I lubie sie rozgrzewac w dziwnych miejscach w teatrze :) kolo starych scenografii itp.
makova_panienka - Pon Sty 23, 2006 1:57 pm

WYSTĘP to jest to co grupa CE4 uwielbia najbardziej na świecie, czyli:
o 9.00 wszyscy są już w garderobach, mimo że próba generalna zaczyna się ok. 11. do 10.45 się obcyndalamy, a potem na gwałt wszyscy szukają swoich baletek/wsuwek/tuniczek/kredek do oczu etc. jak już jest po próbie (ok. 15) to zaczynają się najwspanialsze 3 godziny roku, pod popularnym zawołaniem "idziemy w hutę!" jako iż galę mamy w teatrze ludowym w krakowie. wtedy to odbywają się masowe wycieczki po zupy w 5 minut do delikatesów tudzież kombinowanie pucharków po lodach w teatralnej kawiarni które miałyby robić za tależe, wyprawy po 2 kilo truskawek tudzież płukanie ich w umywalce w garderobie, po czym siadamy z tym przybytkiem na parapetach/stołach/blatach/szczytach foteli/foyer etc. i staramy się nie zaczepiać przechodzących przed teatrem młodzieńców. istnieją również skrajne przypadki zamawiania pizzy, ale odchodzimy od tych praktyk zważywszy na tejże niewielki rozmiar. najedzone i zadowolone udajemy się w najcudowniejsze miejsce świata w najcudowniejszych okolicznościach świata, czyli NA SCENĘ. półtorej godziny przed spektaklem nie ma tam nikogo (nawet kobieciny z mopem), tylko ŚWIĘTY SPOKÓJ. tu odbywa się intensywny flirt z akustykiem, coby nam się zdecydował w końcu puścić muzykę, a potem kładziemy się na wznak i rozmawiamy... opcjonalnie: odbywają się zakłady z młodzieńcami tańczącymi gościnnie na temat pompek, lecz również od tych praktyk się odchodzi z braku młodzieńców ostatnimi czasy. godzinę przed spektaklem - rozgrzewka na scenie. potem wszyscy zachrzaniają do garderób i sytuacja jest dokładnie odwrtona niż przed próbą - ubrane, umalowane, uczesane długo długo przed czasem. następnie jest wizytacja choreografa, owocująca poleceniem natychmiastowego zmycia z siebie "tego czegoś" i zrobienia z siebie człowieka (zawsze!) i tym sposobem tracimy rok w rok 8 zł wydane kolegialnie na czarną kredkę do oczu. i tak właśnie siedzimy jak na szpilkach do początku występu. ja np. preferuję słuchanie wybitnie głośnej muzyki na walkmanie co jest również rok rocznie linczowane przez dziewczęta (i tak potem moje dwie słuchawki są dzielone między 10 dziewczyn w garderobie - to się nazywa odstress :wink: ).
no a potem występ - czyli nic ciekawego :mrgreen:

Pati_jazzy - Pon Sty 23, 2006 9:17 pm

Hehe, ja mgę tylko dodać, że jeszcze odbywają się poufne rozmówki na tematy znacznie odbiegające od występu. NO i najlepsza jest zbiorowa rozgrzewka przed występem-każda ćwiczy przy krześle, fotelu czy innym meblu. Lubimy też drażnić panią portierkę, która przegania nas, stojących grubo przed czasem przy naszych garderobach!!!
Maron - Pon Sty 23, 2006 9:28 pm

ale macie fajnie.. ja też chcę występować!!
Marysia W - Pon Sty 23, 2006 9:48 pm

No , u mnie to sobie godzinkę pogadamy w szkole, potem w jeszcze w operze, a potem to na ostatnią chwilę wskakujemy w stroje, czeszemy koczki, wpychamy do nich wsuwki, lakier, baletki i na scenę! :wink:
Paula - Pon Sty 23, 2006 10:52 pm

A więc Opowieść Z Dnia 19 Grudnia 2005

Zbórka w Teatrze o 8:30 na ale jakby nie patrzeć przeciez trzeba byc wcześniej bo 16 osób w jednej garderobie może mieć drobne problemy z pomieszczeniem się a każdy chce mieć 'swój kawałek podłogi'. Oczywiście wszyscy się złażą (niektórzy tradycjnie ostatni) no i część w swoich ciuchach, część (czyt. np. ja) w jakiś przytargancyh szmatach na które składają sie skarpetki właściwie dwie pary skarpetek, lekko rozpadające sie dresy i ogólnie same lekko zdezelowane ubranie. Po założeniu tego czegoś myk na scenę pomarudzić na nierówną podłogę i na wielkość sceny a jak juz się pomarudzi to w związku z tym ze rozgrzewka w zakresie własnym no to trzeba poskakać, pobiegac po scenie i takie tam. Później występ, to tu nie ma co opowiadać bo i nie tego dotyczy ten temat. Po występie mamy 40 minut czasu do następnego, czyli niektórzy pożerają darmowe drożdżówy (tak1 tak! darmowe) no i znowu przebiórka. W między czasie jakieś protesty nauczycieli ze byłyśmy za słabo pomalowane, ale to niezbyt ciekawy punkt probgramu. Po drugim spektaklu mamy sporo czasu więc przyjeżdża równie darmowa PIZZA po cztery osoby na sztuk jeden i tak obżeramyu się tym wysokokalorycznym wyrobem po czym stwierdzamy, że była taka se. No i część idzie spać w szatni (to znaczy zamykac oczy bo niektóryz krzykami spac nie dają0 a reszta idzie w okolice widowni trochę się pobrechtać i pozacieszać dewizą życiową "Pier**** wszystko). Później znowu malowanie, doszywanie gumek do baletem, bieganie po scenie i występ, po którym wszyscy rozchodzą się do swoich domostw bo ponacieszać sie smakiem owocowej herbaty :)

Tranquility - Wto Sty 24, 2006 12:06 am

u makovej jest całkiem ciekawie, z tego co pisze... :)

ja osobiście uwielbiam ten przedwystępowy nerwowy czas... :roll: :D

Małgoś - Wto Sty 24, 2006 12:04 pm

przed występem: wszystkie pakują sie do garderoby... ;) jak to ujęła Paula: ,,aby mieć swój własny kawałek podlogi...'', nastepnie pożeramy ogromne ilości słodyczy i serowych bułek ze spożywczego z nad przeciwka:), potem mały stres w kierunku ,,Boże znowu nie pamiętam kroków.... gdzie jest p. Ania!?!?!''. A juz przed samym samym występem, minute przed wejściem na scene (oprócz kopniaków na szczęscie...) nagle wszystkie stwierdzają, że muszą siu-siu i chcą uciekac ;) ....

mimo tej nerwówki...
to uczucie rosnącej adrenaliny...
=> rany jak ja to kocham! :)
to też...
''nie wiem po co ludzi biorą narkotyki ;) '' (z pewnego serialu... :))

aankaa_baletnica=) - Wto Sty 24, 2006 12:20 pm

Mnie też zawsze przed samym wejściem na scenę chce się do toalety!!! To jest okropne!!! Zawsze zastanawiam sie przez 10 minut iśc czy nie isc. Ale nigdy nie ide, bo boje się, że się spóźnie na wystep. A jak wchodze na scene to jakoś zawsze mi się odechciewa toalety...
uleczka - Wto Sty 24, 2006 10:17 pm

Z toaleta bywa nieciekawie, kiedys tanczyłam damy dworu w Kopiciuszku i miałam sukienke na wilekim kole i 4 halkach. podczas wizty w ubikacji zaplatałam sie w halki a koło sie zaklinowało, dobże ze kolezanka była w poblizu bo miałam minute do wyjscia na scene!!
Tranquility - Sro Sty 25, 2006 11:39 am

Przypominam, że nie jest to temat o toaletach...
Admin - Tranq.

Kasia :)) - Sro Sty 25, 2006 4:24 pm

ale jest o tym co sie dzieje przed wystepem, a do toalety sie wtedy chodzi!!!!
just_me - Sro Sty 25, 2006 4:30 pm

Ja zbyt często nie występuję ( z jednej strony to dobrze, z drugiej niezbyt ), ale ten czas przed odsłonięciem kurtyny KOCHAM. Zazwyczaj ja latam ubrana w strój na godzinę przed występem, bo potem na to nie mam czasu, jako że muszę zająć się naszymi najmłodszymi baletnicami (wiek: ok. 6 lat). Jak mam jeszcze chwilkę, to ćwiczę z koleżankami najtrudniejsze elementy.
Jak sobie to wszystko przypomnę, to juz nie mogę doczekać się kolejnych występów (a to dopiero w kwietniu) ! :)

Joanna - Sro Sty 25, 2006 4:42 pm

Cytat:
ale jest o tym co sie dzieje przed wystepem, a do toalety sie wtedy chodzi!!!!


Dokładnie. Właśnie jak mam hasło 'przed wystepem', to przed oczami pojawia mi się właśnie łazienka - makijaż, tudzież ostatnie poprawki, bo lustro ;) , i siusiu, oczywiście o wiele za późno, bo najczęściej wtedy, kiedy już trzeba wejść na scenę, albo chwilę przed ;)
Tzn tak w ogóle to te kilka chwil przed wyjściem na scenę nie wolno ani nigdzie się ruszać, ani się odzywać, ale czesto trudno jest się do tego dostosować ;)

A tak w ogóle to moje 'przed' wygląda tak - najpierw jest próba, ale nalezy przyjść trochę wcześniej, aby się rozgrzać (fizycznie lub dykcyjnie :) ) przebrać, i wtedy zaczyna się próba - tu bywa różnie. Czasami są to tylko ostatnie poprawki sytuacyjnie, czasami leci się z całymi scenami czy spektaklem. Potem zostaje jeszcze trochę czasu, można więc sobie zapalić, wypić kawę, porozmawiać, czasami doćwiczyć jakieś fragmenty scen już we własnym zakresie, lub po prostu nie robić nic. Na kilka, kilkanaście minut przed wyjściem na scenę jest najwieksza nerwówka, każdy jest mniej lub bardziej spiety, i wtedy lepiej nie zaczepiać się i nie denerwować nawzajem, bo można usłyszeć coś niemiłego, ale generalnie panuje skupienie. Również wtedy, kiedy ktoś już zagra swoje, i potem nie wchodzi na scenę - nie rozprasza innych. Najczęściej albo słucha innych 'zza kulisy', albo idzie sobie na kawę czy papierosa.

Piotr Malaga - Sro Sty 25, 2006 9:03 pm

O tak, siusiu to bardzo cenna uwaga.
To uczucie, że człowiek musi być wcześniej, ale się denerwuje czy wszystko zapięte na ostatni guzik - i siku jest jednym z elementów o którym tak nerwowo się myśli.

Jestem strasznie roztrzepany, więc zawsze muszę mieć dokładną listę wszystkich rzeczy i co po kolei ubierać/przebierać.

Joanna - Sro Sty 25, 2006 10:06 pm

Listę rzeczy, naprawdę? Ciekawe... Jakoś nigdy nie wpadłabym nawet na cos takiego :)

Ja z kolei o ile zwykle lubię porządek i mam wszystko pukładane, to przed występem panuje u mnie kompletny chaos - rzucam ciuchy gdzie popadnie, dosłownie, podobnie z różnymi innymi klamotkami, jak jakieś kosmetyki, itp. W ogóle chaos totalny... Inaczej się tego nie da opisać. ;)

I u mnie to nie jest tak, że myslę, czy wszystko zrobiłam, i sobie przypominam, że jeszcze do toalety, ale mnie się naprawdę wtedy nagle zachciewa ;)

makova_panienka - Sro Sty 25, 2006 10:08 pm

ja mam listę rzeczy które mam ze sobą, bo potem to już naprawdę trudno rozeznać co moje a co nie. inna sprawa, że pierwsze co gubię, to tą listę... :P
aankaa_baletnica=) - Sro Sty 25, 2006 10:10 pm

Ja zawsze mam chos (wstyd się pubicznie przyznac, ale cóż... :D ) i na występach sie to nie zmienia...
A do toalety to się zachciewa... nie wiem... chyba ze stresu... bo tak naprawde jak się już pójdzie to sie nic nie robi...

Z tą lista to makova panienko dobry pomysł :D
Ja ostatnio po wystepach wziełam dziewczynie ze starszej grupy bluze... przypadkowo... :)

Piotr Malaga - Sro Sty 25, 2006 10:12 pm

Ja uważam się za specjalistę robienia sobie garderoby w nietypowych miejscach. Czasami w teatrze jest po prostu tłok, nie ma dostatecznej ilości garderób. Zamiast dzielić toaletkę z 2 innymi osobami wolę iść na korytarz, na zaplecze albo w inne ustronne miejce, byle niedostępne publiczności.

Czasami to wynika po prostu z warunków - w knajpie, markecie czy w plenerze organizatorzy płacą, ale zupełnie nie wiedzą co jest grane:
-"a Wy jesteście profesjonalnymi tancerzami? No wiecie, żeby jakieś jezioro łabędzie zatańczyć albo coś, żeby szpagaty były"
Nie mają pojęcia co jest potrzebne gdy tancerze się przygotowują, warunki uzgadnia się z kimś innym a na miejscu jest ktoś, kto o niczym nie wie ;) A czasami z góry mówią - mamy tylko taką klitkę, musicie sobie poradzić.

Czasem więc garderobę mam w kuchni, w krzakach, w toalecie... Niekedy rozbieramy się w jednym pomieszczeniu do rosołu - chłopcy/dziewczyny, ale nikogo to nie gorszy, nikt nie patrzy bo jest zajęty występem.

aankaa_baletnica=) - Sro Sty 25, 2006 10:17 pm

my raz miałysmy garderobe w.... jakimś takim biurze... był małe a nasza klasa liczyła wtedy chyba prawie 20 osób... ciężko było się pomieścic, no i jeszcze brak lustra :evil:
A na jednym grupowym konkursie dostałysmy garderope najpierw w jakimś takim zimnm holu w którym było kilka krzeseł... a potem przenieśli nas do jakiegoś małego omieszczenia ze stołami i szafami...

makova_panienka - Sro Sty 25, 2006 10:18 pm

to jest wszystko nic w porównaniu z warunkami na pierwszej próbie scenicznej przed galą. co roku każą nam przebierać się na widowni. a my się co roku tak samo dziwimy... :wink:
Joanna - Sro Sty 25, 2006 10:20 pm

Piotr Malaga napisał/a:
Ja uważam się za specjalistę robienia sobie garderoby w nietypowych miejscach. Czasami w teatrze jest po prostu tłok, nie ma dostatecznej ilości garderób. Zamiast dzielić toaletkę z 2 innymi osobami wolę iść na korytarz, na zaplecze albo w inne ustronne miejce, byle niedostępne publiczności.

Czasami to wynika po prostu z warunków - w knajpie, markecie czy w plenerze organizatorzy płacą, ale zupełnie nie wiedzą co jest grane:
-"a Wy jesteście profesjonalnymi tancerzami? No wiecie, żeby jakieś jezioro łabędzie zatańczyć albo coś, żeby szpagaty były"
Nie mają pojęcia co jest potrzebne gdy tancerze się przygotowują, warunki uzgadnia się z kimś innym a na miejscu jest ktoś, kto o niczym nie wie ;) A czasami z góry mówią - mamy tylko taką klitkę, musicie sobie poradzić.

Czasem więc garderobę mam w kuchni, w krzakach, w toalecie... Niekedy rozbieramy się w jednym pomieszczeniu do rosołu - chłopcy/dziewczyny, ale nikogo to nie gorszy, nikt nie patrzy bo jest zajęty występem.


Znam trochę z tego co opisałeś - przebieranie się w małych klitkach, czy gdzieś w jakimś kąciku za kulisami, za jakimś pianinem, etc.

Tak samo jak przebieranie się 'koedykacyjne' - kwestia przyzwyczajenia, w tej chwili dla mnie to no problem, zwłaszcza że parę razy zdarzyło mi sie grać w niepełnej odzieży (tudzież wiecej odkrywającej niż zakrywającej :twisted: ).

Ale generalnie nie narzekam na garderoby i 'garderoby', bo jakie by one nie były, zawsze spotykałam sie z życzliwoscią organizatorów, którzy dawali to, co mieli. Chociaż czasem fajnie się przebrać się w normalnej garderobie, dostać specjalnie przyniesione kanapki i napoje, i usiąść przed normalnej wielkosci lustrem i sie umalować :)

aankaa_baletnica=) - Sro Sty 25, 2006 10:26 pm

makova_panienka napisał/a:
to jest wszystko nic w porównaniu z warunkami na pierwszej próbie scenicznej przed galą. co roku każą nam przebierać się na widowni. a my się co roku tak samo dziwimy... :wink:


u nas tez tak jest na pierwszej próbie przed wystepami (nie w dzień występu). Czyżby to było w NCK makova??

Bardzo lubię jak dostakemy za garderoby takie dużo sale (na nich mozna spooookooooooojnie cwiczyc, tylko są panele). Jest na nich duzo krzeseł, lustra w prawdze nie ma ale chodzimy sie malowac gdzieindziej.

makova_panienka - Sro Sty 25, 2006 10:27 pm

nie, teatr ludowy. w NCK przebieramy się w bufecie :wink:
Gość - Sro Sty 25, 2006 10:34 pm

Dla mnie jak na razie najbardziej ekstremalna przebieralnia to namiot wojskowy - tym bardziej ekstremalna, ze występowałysmy w II połowie października ubrane w leciutkie sukieneczki

A co myslicie o przenośnej garderobie??

aankaa_baletnica=) - Sro Sty 25, 2006 10:35 pm

w bufecie... to my sie tam często malujemy (duże lustro :D ), no i tam miałyśmy pare razy garderobe.
makova_panienka - Sro Sty 25, 2006 10:35 pm

a namiot też przerobiłam. i to w deszczu :twisted:
aankaa_baletnica=) - Sro Sty 25, 2006 10:37 pm

w namiocie to ja sie jeszcze nigdy nie przebierałam... Ale nigdy nic nie wiadomo co będzie w przyszłości... a przenośna garderoba bardzo fajna jakby ktoś chciał tańczyc np... w parku lub na rynku :D
Joanna - Sro Sty 25, 2006 10:43 pm

O własnie, a propos to ja występowałam kiedyś na rynku, w ramach jakieś festiwalu czy obchodów miasta, już nie pamiętam, to było gdzieś pomiedzy Bydgoszczą a Poznaniem chyba...
Przebieraliśmy się wtedy w naszym busiku.
Co ciekawe, tego samego dnia rano mielismy też tam próbę sytuacyjną, więc ludzie mogli nas podziwiać jak się męczymy z martwa materią, np. w postaci tzw. podłogi (z takiego ciężkiego materiału).

gonia - Czw Sty 26, 2006 10:32 am

makova_panienka napisał/a:
a namiot też przerobiłam. i to w deszczu :twisted:


Też się przebierałam w namiocie.... trzeba było uważać na psie odchody (bo to był namiot bezpodłogowy), na mokrą trawę i na to, żeby nikt nie podglądał (był festyn,a te namioty miały "okienka", więc trzeba było pilnować....)

Ladybirt - Czw Sty 26, 2006 6:08 pm

Najlepsze wystepy sa w czerwcu na "Bajnutkowych opowieściach" w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Trzy dni konecrtów po 2,3 dziennie. Pierwszego dnia wyjazd o 6:30, więc wszytskie zaspane, ale tak czy siak atmosfera hmmm gorąca... Po 20 minutach wsiada nasza Pani patrzy nam w oczy i bezpośrednim tonem mówi, która ma wiecej spac. Potem Zaczynają się poprawki, czyli przysywanie róznych rzeczy, czy jak swego czasu poprawianie drobnych warkoczyków, które sie rozwaliły. Tuz po 7 próba na scenie. Najlepsza próba miała miejsce w zeszłym roku kiedy to musiałyśmy nauczyc sie wspołpracować z pewnym śpiewakiem, który to wychodził po naszym 4 osobowym układzie i śpiewał, ze rzekomo chce sie z którąś z nas umówić ;) Po próbie to standart, przygotowania makijaż i czesanie z czym zawsze mam problem zwgl. na ciezkie włosy. W trakcie spektakli nie lubie tych szybkich przebiórek na wdechu, a potem stania i czekania bo cos sie przedłuża.Czewrwocwe wystepy sa jednymz najlepszych wydarzen roku i kiedy wracamy po trzecim dniu jesteśmy zmeczone i przygnębione, ale takze gotowe na następny rok pracy :)
Jurodiwa - Pon Cze 04, 2007 7:42 pm

Ciao!
Heh, wiadomo co się dzieje za kulisami "za pięć dwunasta"...

A jak przygotowujecie sie do ważnego występu tydzień, dwa wcześniej???
Czy macie jakies specjalne metody na poprawienie "na szybko" kondycji, rozciągniecia?
Co robicie aby tego konkretnego dnia być w doskonałej formie?

A na dzień przed (oprócz oczywiscie sprawdzenia n-ty raz czy WSZYSTKO co mogloby się przydac jest spakowane :wink: ) ???
Czy warto na przykład w przeddzień forsować się, rozrywać na siłę, czy może lepiej zrobić to dzień wcześniej i dać wypocząć mięśniom i ścięgnom?
Co jecie aby jednocześnie mieć energię i czuć sie lekko?

Pozdrawiam.

gonia - Pon Cze 04, 2007 7:45 pm

ja na dzień przed występem zwykle daję sobie trochę luzu ;] czekolada to lek na wszystko ^.^

p.s. zmniejsz avatar

Joanna - Pon Cze 04, 2007 8:05 pm

Na tydzień czy dwa przed występem nie myśli się za bardzo o jakimś poprawianiu kondycji, bo próby i lekcję są wystarczająco intensywne i męczące. Co najwyżej myśli się o szybkim schudnięciu ;) (co nie znaczy, że ktoś zaczyna się wtedy bardzo drastycznie odchudzać - trochę energii trzeba mieć, żeby wytrzymać zintensyfikowany wysiłek fizyczny).

Ja generalnie nie myślę o takich rzeczach jak poprawa rozciągnięcia, kondycji, itd., bo wychiodzę z założenia, że nad tym pracuję codziennie, a na scenie widać efekty mojej regularnej pracy nad ciałem, i nie da się oszukać i zrobić w 2 dni czegoś, na co się pracuje tygodniami czy miesiącami.
Zresztą dla mnie wtedy ważniejsze jest umieć odpocząć, uważać na przeciążenia (szczególnie uniknąć kontuzji i urazów z przeciążenia), no i skupiam się wtedy bardziej nad tańcem jako całością, nie tylko jako technika 'stój prosto i wykręć nogi', bo nie to jest najważniejsze dla widza.

Z tą doskonałą formą tego dnia bywa różnie. Zwłaszcza, jak komuś przez duży wysiłek i stres odnawiają się kontuzję, i inne przeciążenia, zmęczenie, czy niewyspanie.
Ale generalnie dobrze się postarać, żeby się wyspać, i zjeść coś, to naprawdę daje energię ;) .

Jurodiwa - Pon Cze 04, 2007 8:06 pm

gonia05 napisał/a:
czekolada to lek na wszystko ^.^


O tak, ale jaka czekolada? Gorzka? Mleczna? W postaci batonów?:D

gonia05 napisał/a:
p.s. zmniejsz avatar

Spoko, to była wersja robocza :wink: To boli, kiedy muszę ciąć mojego ulubionego Muchę :cry: :wink:

Joanna napisał/a:
wychiodzę z założenia, że nad tym pracuję codziennie

Masz racje, ale myślę, że każdemu zdarzają sie lepsze i gorsze okresy.
Co zrobić aby w TEN dzień być po prostu w lepszej dyspozycji?


P.S. Joanna, cudny emblemacik :) . Miodzio.

Joanna - Pon Cze 04, 2007 8:07 pm

Nie tnij, tylko zmniejsz.
kotecek - Pon Cze 04, 2007 10:19 pm

A ja pamiętam jak kiedyś miałyśmy występ w holu Dworca Gł. PKP i przebierałyśmy się w pomieszczeniu, gdzie wcześniej znajdowała się mikroskopijna księgarnia w owym holu, zatem jedyne czego tam nie brakowało to ogromne regały na książki. Niestety musiałyśmy (było nas 4) dzielić to pomieszczenie z jakąś parą tańczącą taniec towarzyski i tak się złożyło że oni zajęli kuchnię na zapleczu. My co prawda miałyśmy więcej miejsca, a okna od zewnątrz były przyciemniane, ale ludzie, (szczególnie dworcowi żule :? ) którzy tamtędy przechodzili mieli musieli wszystko widzieć, bo się zatrzymywali i na nas gapili. Muszę przyznać że to było z lekka krępujące :oops:
Columbina - Pon Cze 04, 2007 10:30 pm

Muszę przyznać, że po ostatniej Krakowskiej Paradzie Smoków i pikniku rodzinnym przy Wawelu, gerderobom - namiotom mowie zdecydowane NIE!!! (była wielka ulewa trwajaca prawie 2 godz i w namiocie bylo bloto, a my w kostiumach tam siedzialysmy) :/
Calineczka - Pon Cze 04, 2007 10:33 pm

A kto z was przebierał się w autokarze?? Bardzo miłe uczucie jak wypina się pupę przez okno i wszyscy się na ciebie patrzą :wink:
Olimpia - Pon Cze 04, 2007 11:53 pm

Ja sie przebieralam w autokarze :) TRAGEDIA! Juz chyba bym wolala na jakiejs lace albo w namiocie. W autokarze nie dosc, ze kazdy przechodzien podziwia nasze wdzieki, to jeszcze miejsca brak. Jest tak ciasno, ze nie mozna swobodnie usiasc a co dopiero ubrac sie w paczke albo w ogole, wykonac jakis manewr :)
aankaa_baletnica=) - Wto Cze 05, 2007 12:20 am

Przebierałam się w namiocie na Rynku Głównym w Krakowie... Genialne to było bo namiot miał wielkie dziury i w ogóle polowa jednej ściany nie była zasłonięta. Miejsca było malutko, a rzeczy leżało tam mnóstwo. Zostawiłam tam spodnie (z występu), a potem prawie poszłam w baletkach a spacer po mieście (zapomniałam zmienić :P ).
Kasia :)) - Wto Cze 05, 2007 12:44 am

Nas kiedyś posłano do garderoby, znajdującej się w budynku niedaleko sceny na świeżym powietrzu ;)
Niby fajnie, tylko że padał deszcz(i to dosyć ostro), a ty sobie biegnij w pointach przez deptak O.O

Nati - Wto Cze 05, 2007 7:42 am

ja się przebierałam juz chyba wszędzie :) w autokarze, pod krzaczkiem, na korytarzu :)
Piotr Malaga - Wto Cze 05, 2007 12:13 pm
Temat postu: Krzaki
Moje najbardziej niezapomniane przebieranie to pewne krzaki.

To akurat wtedy nie był balet, tylko ludowe (na szczęście, bo nawet nie było sceny).

Widownia liczyła chyba ze 200 krzeseł postawionych amfiteatralnie na wzniesieniu, scena to była łąka, a garderoby w krzakach obok.

Te krzaki były raczej rzadkie, więc widzowie oprócz możliwości podziwiania walorów tanecznych mieli zapewnione jeszcze inne atrakcje.

Jednym słowem "pełny profesjonalizm"!

gonia - Wto Cze 05, 2007 2:08 pm

Calineczka napisał/a:
A kto z was przebierał się w autokarze?? Bardzo miłe uczucie jak wypina się pupę przez okno i wszyscy się na ciebie patrzą :wink:


ja także się przebierałam w autokarze ;-) notabene miałam wątpliwą przyjemność przebierania się w autokarze, który akurat naprawiali jacyś panowie niezbyt speszeni tym, że stado dziewczyn przebiera się nad ich głowami i przesyła im ujmująco wredne spojrzenia pt. 'zboczeńcy, mogliby wyjść!'

~ balerinka ~ - Sro Cze 06, 2007 8:32 pm

Ja tak 10 godzin przed występem zaczynam się stresować i nie ma na to lekarstwa... A póżniej cały występ zawalam :( Dopiero po występie myśle sobie, że chciałabym to jeszcze raz zatańczyć, a jak jest 2 dzień gali to na nowo sie stresuje... Oprócz tago zawsze mam wrażenie, że czegoś zapominam lub, że coś mi wypadło w autobusie... :)
Soprana - Sro Cze 06, 2007 10:13 pm

Tak o dziwnych występach i dziwnych garderobach wiem wszystko. Coś w rodzaju sportu extremalnego :lol: Zdarzało się, że w ogóle nie było przed występem nic tzn. tańczyło się z biegu. Czasem trzeba było zastosować dietę i zażyć słońca :P Ja zwykle wpadam w panikę, bo zostawiam wszystko na ostatnią chwilę...
Najbardziej kocham przestronne garderoby w, których nie gubią się rzeczy i nie ma szamotaniny. Toaleta to jeden z ważnych punktów programu- doświadczenie uczy, że trzeba myśleć o wszystkim. Co do przed występowego stresu to powiem tyle, że jeśli czuję się zbyt pewnie to na bank coś zawalam.
Stresik i przygotowania....tak, tak to jest to co tygryski lubią najbardziej. Ten niepowtarzalny klimat :D

Zdarzyło się Wam zapomnieć dosłownie wszystkiego na minutę przed wyjściem na scenę? Wiadomo są wpadki podczas występów, ale i w garderobach i za kulisami jest ich mnóstwo...

.:Odylia:. - Sro Cze 06, 2007 10:19 pm

"czarna dziura" przed samym wyjsciem na scenie to calkiem normalne zjawisko :wink: a co do wpadek w kulisach-kiedys przed pierwszym,charakterystycznym wyjsciem łabedzi w jeziorze zaczepilam sie paczka o jakis wystajacy hak za kulisami w naszej ongiś wiecznie remontowanej operze i nie moglam sie odczepic prawie do samego wyjscia,a kolejnosc wychodzenia zza kulis jest tutaj b.wazna bo decyduje o calym pozniejszym ustawieniu tak wiec jakbym tam zostala bylyby niezle jaja :lol:
aankaa_baletnica=) - Sro Cze 06, 2007 11:07 pm

taaak... Ja już wiele razy miałam te "czarne dziury". Kilka razy na scenie zupełnie zapomniałam co mam robić. A w tym roku na próbie przed koncertem kiedy zeszłam ze sceny zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić (skończyłam tańczyć?, mam wyjść?, a może wyjść za chwile?, może mogę iść do garderoby?), dobrze, że koleżanki były w pobliżu :D
Ja też uwielbiam wielkie przestronne garderoby, w których nic się nie gubi, szczególnie, że ja mam talent do gubienia rzeczy (i do zabierania cudzych).

Nati - Czw Cze 07, 2007 7:38 am

poza tym to mi przed sceną zawsze chcę się siku :): )
~ balerinka ~ - Czw Cze 07, 2007 10:40 am

Nati, mi też... :D
Co do czarnych dziur, to raz na próbie generalnej zapomniałam całej końcówi układu. Ale mówią, że jak próba pójdzie źle, to występ się uda.

Ostatnio miałm coś takiego (Na Wiośnie Baletowej), że nie wiedziałam czy tańczyłam jakiś element... Czy ktoś z was też coś takiego kiedś miał?

Piotr Malaga - Czw Cze 07, 2007 11:26 am

Czarne dziury są różne - jedne takie że nie da się tańczyć bo na scenie nie pamiętamy ruchu (i te są groźne rzeczywiście). Ale zazwyczaj to chodzi o co innego - stoimy w kulisach przed wyjściem, myślimy o układzie i nagle rozpacz: o kurcze, co dalej? Tymi nie należy się przejmować.

Czarne dziury te w kulisach mamy dlatego, że tańca uczymy się w specjalny sposób - nasze ciało zapamiętuje ruch. Zupełnie inaczej uczy się np. wiersza, gdy musimy z pamięci powiedzieć słowa (albo tylko pomyśleć te słowa po kolei nie wypowiadając ich na głos - powtarzać sobie w myślach).

Czy ktoś uczył się kiedyś układu bez ćwiczenia, tylko zakuwając kolejność kroków? To nie miałoby żadnego sensu - trzeba stanąć i robić. I najlepiej jak ktoś pokazuje choreografię, a nie tylko mówi.

Oczywiście opisanie słowne całego układu jest też potrzebne - czasami można zanotować w ten sposób choreografię (tym łatwiej, jeżeli składa się z kroków i ruchów ujętych w pewien nazwany kanon, jak np. w klasyce). Można opisywać sobie ćwiczenia, czytać np. Waganową i analizować ruch... ale to jest etap teorii, praktyka to zupełnie co innego, bo gdy się poruszamy nasz mózg pracuje zupełnie inaczej.

I tak samo jak nie da się nauczyć mówić (myśleć) po kolei kroków a potem je płynnie robić, tak samo nie da się w drugą stronę - kto się nauczy tańczyć, nie zawsze potrafi wszystko powtózyć gdy stoi.

Przed wyjściem na scenę nasz układ powinien być zapamiętany przede wszystkim pamięcią ruchową - bo będziemy prezentować ruch. Mamy czarną dziurę i nie umiemy powiedzieć po kolei układu, ale słyszmy muzykę i zazwyczaj jakoś tak ciało samo wie co ma robić :)

Joanna - Czw Cze 07, 2007 12:03 pm

Generalnie się zgadzam, oprócz tej nauki wiersza. Uczy się go na takiej samej zasadzie, jak ruchu - czyli płynnie, nie poszczególnymi słówkami, a frazami, sensami. Nauka na zasadzie 'słówko po słówku' to może na akademiach szkolnych.
Stąd aktorzy np. też mogą szyć, jeśli zapomną konkretnego słówka, to dają własne, itd., bo tam też zdarzają się 'czarne dziury', itd. Poza tym, jak wyobrażasz sobie zagrać cały spektakl ucząć się tekstu 'słówko za słówkiem'? To byłoby niemożliwe, opanować taką ilość tekstu takim sposobem. Natomiast po nauczeniu się bardziej szczegółowym, tzn fraz, potem dochodzi do tego pamiętanie sytuacyjne, jako odpowedź na tekst partnera, itd.

Sorry za offtop, ale to mi po prostu nie pasowało w wypowiedzi Piotra.

Anna-Maria - Czw Cze 07, 2007 1:17 pm

Niedługo mamy występ :O na bank zapomnę połowy układów xP

Ten post to raczej do "Podziel się tym ze wszystkimi" by pasował? Joanna

Piotr Malaga - Sob Cze 09, 2007 12:55 am

Joanna napisał/a:
Generalnie się zgadzam, oprócz tej nauki wiersza. Uczy się go na takiej samej zasadzie, jak ruchu - czyli płynnie...
Sorry za offtop, ale to mi po prostu nie pasowało w wypowiedzi Piotra.


Dzięki Joanno za przytomność umysłu i korektę :)

Oczywiście masz rację. Przecież wiersza nie dukamy po słowie, jego nauka to nie tylko wyrazy ale również intonacja, tempo, rytm, barwa głosu - jedym słowem cała interpretacja i towarzyszący jej nastrój. A więc tak jak utwór muzyczny. Pewnie, że można interpretować wiersz a prima vista tak samo jak czytać muzykę z nut, ale z doświadczenia wiemy, że za każdym następnym razem interpretacja jest pełniejsza, bogatsza - a przy opanowaniu pamięciowym ona również jest elementem który zapamiętaliśmy.

A swoją drogą taka ciekawostka - czy widzieliście kiedyś tancerza, który tańczy a vista pełną choreografię zapisaną kinetogramem? Czy da się tak, czy trzeba to analizować najpierw? A może ktoś z naszego grona zna ten zapis i sam tak potrafi? (pytam jako zupełny laik w temacie)

Natomiast uściślając - tańczenie rzeczywistym ruchem a tańczenie w pamięci (lub opisując choreografię) to zupełnie co innego, co innego się wtedy przypomina.

Joanna - Sob Cze 09, 2007 1:30 am

W przypadku wiersza klasycznego melodyka ma jak najbardziej znaczenie. Czasem aktorzy pomagaja sobie np. wystukujac rytm na sredniowke, cezure, akcenty, itd.
Ale najwazniejsze jest zapamietanie go 'sensem', i frazami - chodzi o pewna sensowna calosc, fraza w sensie merytorycznym, a ze melodyjna, to przy okazji.

Trzeba uwazac na te 'melodyjki' i intonowanie, to nie moze byc sztuczne, stad wiersze klasyczne sa tak trudne - bo trzeba umiec wydobyc ich klasyczna strukture, ale jednoczesnie nie leciec prostym rytmem i melodyjkami, pozbawionymi sensu (to nie melodeklamacja!).

ad. ostatni akapit:
Podobnie jak przypominanie sobie 'na sucho' tekstu, czyli mamrotanie linijek pod nsem, to nie to samo co granie - zupełnie, zupełnie inaczej się to robi, inaczej się przy tym myśli, itd.

To tak gwoli ścisłości ;)

Generalnie na ten temat możnaby dużo więcej napisać, ale to nie za bardzo miejsce na to.


Co do tanczenia 'jak z nut' ;) - wydaje mi sie, ze malo ktory tancerz zna kinetografie (tak to sie nazywa dokladnie?) na tyle dobrze, aby patrzac na te znaczki od razu zaczal tanczyc, to nie jest tak, jak nuty dla muzyka, ze dasz pianiscie, ktory ledwo spojrzy jednym okiem, i juz zagra :)

Jurodiwa - Wto Cze 12, 2007 12:09 pm

Pozwolę sobie wrócić nieco do tematu :wink: .

Czy macie sprawdzony sposób odżywiania się?
Tzn. co należy jeść aby czuś się lekko i mieć wystarczajaco dużo energi??
Polecacie np. zjedzenie normalnych posiłków, czy całodniową "jazdę" na czekoladzie i napojach energetyzujących ?? :lol: .

gonia - Wto Cze 12, 2007 1:19 pm

ja w sumie zawsze jem normalnie, ale trzeba pamiętać, żeby np. obiad zjeść tę godzinkę prezed występem, bo potem nie podskoczysz na scenie ^.^ aczkolwiek zakulisowo zwykle obżeramy się paluszkami, ale ciiii....
Bajaderka - Wto Cze 12, 2007 2:12 pm

Ja zazwyczaj nie jem nic przed koncertem (jeśli jest w godzinach przedpołudniowych lub popołudniowych) a jeśli jest wieczorem to jakieś wafle ryżowe, ew. zupę, owoc...
Noi na jakąś godzinkę przed koncertem posilę się czymś w postaci jabłka lub paluszków (czy tam wafli), ale nigdy nie jem czekolady bo po niej czuję straszny ciężar w żołądku.
Za to piję bardzo dużo- woda, sok...
Inaczej mówiąc po prostu muszę być pusta przed koncertem.

gonia - Wto Cze 12, 2007 2:15 pm

oo tak, czekolady też nie polecam. poza tym łatwo się nią ubabrać.

ja z kolei piję tylko trochę więcej niż przeciętnie, bo potem skacząc czuję, że mi chlupocze w żołądku

Jurodiwa - Sro Cze 13, 2007 9:57 am

Bajaderka napisał/a:
Inaczej mówiąc po prostu muszę być pusta przed koncertem.

Trafiłas w sedno!
Nie ma chyba nic gorszego niż tańczyć z wypchanym żołądkiem...
Niech przynajmniej mi się wydaje, że mięśnie mają nieco mniej do noszenia :roll: ...

Czajori - Sro Cze 13, 2007 10:51 am

No tak, ale wyjście na scenę po kilkugodzinnej głodówce to też nie jest najlepszy pomysł. Wysilek, stres i pusty żołądek to chyba najlepszy sposób na zasłabnięcie...
Najlepiej zjeśc coś lekkiego, jakąś sałatkę z kurczakiem czy coś w tym stylu. Taki posiłek daje potrzebną energię, a nie obciąża.

.:Odylia:. - Sro Cze 13, 2007 10:59 am

co do jedzenia-ja stosuje 3godzinny post bo to jest przecietny czas "radzenia sobie" organizmu z pokarmem i tym sposobem czlowiek ani nie jest glodny ani przepelniony :wink:
Nati - Sro Cze 13, 2007 12:55 pm

a ja jem przed występem ale nieduzo :)
aankaa_baletnica=) - Sro Cze 13, 2007 10:21 pm

Ja przed występem mam zazwyczaj całodzienną, albo wielogodzinną próbę... Jem coś jak się znajdzie czas... zazwyczaj kanapka, ciasto, co zabiorę z domu i co mi się uda zjeść... Kiedy mam dłuuuuugie próby jakoś nie czuję głodu... Ogólnie nie zwracam szczególnej uwagi na to co jem... Nie opycham się... nawet nie można powiedzieć, że jem dużo, nawet nie miałabym kiedy...
.:Odylia:. - Sro Cze 13, 2007 11:41 pm

troche nieprofesjonalnie tak robic próbę w ten sam dzien (chyba ,ze jest to tzw. "chodzona"dla geografii ),ale pewnie nie ma innego wyjscia..chyba ze nie zrozumialam i mowilas o calym dniu wczesniej poswieconym na probe/y..
aankaa_baletnica=) - Sro Cze 13, 2007 11:44 pm

hmmm... chyba się inaczej nie da... próbę na scenie mamy w dzień występu... Raczej nie chodzona chociaż w tym roku pan na nas krzyczał, że mamy markować wariacje... ale różnie to jest.
Joanna - Czw Cze 14, 2007 12:07 am

Odylio, bywa roznie.
Zwykle wiadomo, dzien wczesniej jest dosc dluga proba, ale bywa tez w dniu wystepu, nie tylko chodzona i z ustawianiem swiatel (to zajmuje czasu), ale tez i robieniem. Ale to bywa roznie, wszystko zalezy od warunkow, przygotowania, znajomosci sceny, itd.

aankaa_baletnica=) - Czw Cze 14, 2007 12:30 am

W tym roku miałyśmy i dzień przed występem całodzienną próbę i w dzień występu. Dzień wcześniej na sali, takie ostatnie dopracowanie, w dzień występu próba na scenie z dopasowywaniem świateł, ustawianiem rysunków i zazwyczaj też robieniem. Nie było tak źle :D
.:Odylia:. - Czw Cze 14, 2007 8:43 am

Wiem,Joanno,że bywa różnie :wink: tylko zamęczając ludzi przed właściwym spektaklem autor/choreograf/pedagog "zabiera" i siły i kondycję i zdolność koncentracji-obniza tym samym jakośc przedstawienia..
Joanna - Czw Cze 14, 2007 11:39 am

Z jednej strony tak, ale i też nie lubię takich męczących prób tuż przed. Ale często jest tak, że mimo to na spektaklu udaje się zebrać nowe siły, i się nie czuje tak tego zmęczenia. Ale takie próby faktycznie są zbyt korzystne, bo czasem może być też tak, że mimo chęci, ciało o prostu odmówi współpracy.
Niestety jednak jest sporo np. reżyserów, choreografów, itd., którzy o to nie dbają. Zresztą, zależy to też od innych warunków, itd.
W każdym razie nie uważam za w porządku nazywanie tego 'nieprofesjonalne', bo to po prostu bywa różnie (wiadomo, że na 100% nikt wtedy nie robi).

Piotr Malaga - Czw Cze 14, 2007 11:45 am

No właśnie - te rzeczy o których piszecie - myślimy gorączkowo co zjeść, że często chce się siku w kulisach... to nie wynika z tego że rzeczywiście sprawy diety albo innych czynności fizjologicznych są tak ważne w związku z występem, tylko po prostu emocje kierują nasze myśli na wszystkie dziwne strony.

A najgorsze w tym wszystkim są dwie rzeczy - po pierwsze nie do końca dobra organizacja i nerwy, po drugie nuda i mnóstwo czasu z którą nie wiadomo co zrobić (z resztą jedno i drugie przeważnie idzie w parze!).

Niestety - choć w przypadku wielu szkół i występów te rzeczy można minimalizować, to najczęściej nie da się ich całkowicie zlikwidować.

Po prostu - zwykle występujecie w miejscach za które Wasza organizacja (szkoła, studio) słono płaci i stara się minimalizować koszty. Nawet jak jakiś zespół jest "u siebie" to nie oznacza, że ma dostępną scenę non stop kiedy tylko chce - to są koszty całej obsługi.

Dlatego nie zawsze wszystko da się zorganizować tak jak to powinno być. Nie zawsze ilość prób na scenie jest dostateczna, często scena jest dostępna dopiero w dniu występu - i trzeba zrobić próby sceniczne wszystkich grup po kolei, rozgrzewki no i w końcu występ.

I często logistycznie nie da się zrobić tak, żeby było dobrze - często np. jedynym możliwym terminem rozgrzewki dla danej grupy jest czas na 4 godziny przed występem, albo trzeba przyjść o 13 i siedzieć cały dzień choć koncert jest wieczorem - bo tak są ustawione próby sceniczne.

No i potem bywa tak że rzeczywiście jest nerwówka, trzeba się szybko przebierać albo przemalować - jak to w pracy tancerza. Ale to jest jakby zdrowa sytuacja.

Ja najbardziej nie lubię sytuacji odwrotnych - człowiek snuje się po tym teatrze, nie wie co ma ze sobą zrobić i wszechogarniająca nuda wyziera z każdego kąta. Nie bardzo nawet wiadomo czy można wyjść (np. coś zjeść) czy będzie się potrzebnym - bo choć plan prób jest ustalony, to gdy w całej maszynerii jeden trybik nawali (np. drobna awaria techniczna) wtedy cały plan jest niemożliwy do realizacji i trzeba improwizować.

Joanna - Czw Cze 14, 2007 12:02 pm

Nie ze wszystkim się zgodzę ;)

Jaka nuda?? Zawsze jest tyle rzeczy do zrobienia, że raczej nie wiadomo, czy się zdąży ze wszystkim, to naprawdę nie ma miejsca na nudę.

Co do jedzenia - no to jest nie tylko stres. Raczej to, że cały czas jest się w biegu, i faktycznie nie ma nawet czasu, żeby coś zjeść.

Poza tym mówisz jeszcze o dość komfortowej sytuacji, kiedy jest to nie tyle spektakl, ile koncert, i jest sporo osób (grup, itd.), które po kolei wychodzą, tańczą coś i schodzą. I jest to mniej obciążające ogarnąć to, niż np. taki spektakl. A przede wszystkim jest dużo możliwości odpoczynku, kiedy inni robią (próbują). Nie trzeba za**** cały czas, i jest to nawet dość komfortowa sytuacja, bo wtedy łatwiej znaleźć czas na jakieś drobiazgi typu przyszycie czegoś, itd.

Piotr Malaga - Czw Cze 14, 2007 12:30 pm

To jest bardzo różnie i nie ma reguły.

Częściej brakuje na wszystko czasu i są nerwy z pośpiechu.

Ale uwierz Joanno, że bywałem w takich sytuacjach że byłem najedzony i wszystko było przyszyte. A do występu kilka godzin... ...oczywiście wtedy właśnie z nerwów po 30 razy sprawdzałem czy na pewno mam wszystko przyszyte i czy przypadkiem
nie lepiej byłoby coś zjeść, a może jeszcze zrobić siku? Ale to nie wynikało z tego że coś było odprute, że byłem głodny - tylko z nerwów. A wychodząc oczywiście o czymś zapomniałem (np. o drobiazgu do kostiumu, który był przygotowany). Albo na scenie odpruła się np. haftka, którą wczesniej sprawdzałem 30 razy czy jest dobrze przyszyta :)

Choć może źle nazywać ten stan nudą? Dla mnie to jest nuda wypełniona nerwami, bo myśl o występie każe cały czas być w gotowości. To tylko meczy i również obniża jakość spektaklu. Dla mnie najlepiej byłoby wtedy na 3 godziny zasnąć i zbudzić się rzeźkim i wypoczętym przed występem :) Sęk w tym, że nerwy nie pozwalają spać.

W takich sytuacjach czasami ciągnie żeby np. intensywnie ćwiczyć, co raczej dla spektaklu nie jest korzystne i lepiej się oczywiście powstrzymać.

Z resztą nadmiar czasu przed występem to jeszcze pół biedy... dla mnie jeszcze gorszy jest nadmiar czasu w trakcie spektaklu! Wyobraźcie sobie Śnieżkę - tam chłopak choć ma ważną rolę, to ma bardzo niewiele do tańczenia. Tylko na początku i na końcu spektaklu. Na początku ma krótkie pas de deux, na końcu wejście gdzie budzi Śnieżkę pocałunkiem no i jest finał.

A w międzyczasie około godziny czekania... trzeba być w pogotowiu, nie można zdjąć kostiumu ani zmyć makijażu, tylko się przez godzinę czeka na ten finał... koszmar. Już wolę być na scenie i stać z halabardą albo robić za drzewo :)

Joanna - Czw Cze 14, 2007 12:48 pm

A w międzyczasie około godziny czekania... trzeba być w pogotowiu, nie można zdjąć kostiumu ani zmyć makijażu, tylko się przez godzinę czeka na ten finał... koszmar. Już wolę być na scenie i stać z halabardą albo robić za drzewo

Moim zdaniem jednak lepiej mieć w takiej sytuacji możliwość zejścia ze sceny - można się wtedy rozgrzać przed drugim wejściem, a najgorsze sytuacje są właśnie takie, kiedy się na scenie długo nic nie robi, a potem nagle zaczyna tańczyć.

Taka sytuacja nie jest też aż taka zła - podobnie jak ktoś, kto zszedł wcześniej, a później idzie tylko do ukłonów, no chociaż ma się więcej tremy wtedy ;)

Nati - Pią Cze 15, 2007 12:07 pm

wczoraj miałam wazny koncert :) tańćzyłąm 8 układów i raz miałam 3 minuty na zdjęcie ubrań, ubranie rajstop, spódniczki, rękawiczek i point! Ale zdążyłąm :D :D
Kasia :)) - Pią Cze 15, 2007 4:29 pm

Bywało gorzej, Nati ;) U nas czasami ktoś miał 50 sekund na przebranie rajstop, paczki, włożenie innej ozdoby na głowe i point na stópki.
Wszyscy się oczywiście zlatywali pomagać, ale i tak było ciężko ;)

aankaa_baletnica=) - Pią Cze 15, 2007 4:50 pm

Tak... 3 minuty to nie tak źle. Ja w tamtym roku miałam 1,40 sekund na przebranie się z sukienki w spodnie, bluzkę i zaczepienie takiego kołnierza. Do tego z rozpuszczonych włosów musiałam zrobić kucyka i przelecieć na drugą stronę sceny. Udała się za każdym razem :D
W tym roku też było kilka niezłych przebierań... ale już nie aż tak stresowych (w moim przypadku, bo inne osoby miały...) przebierań.

Mairead - Pon Cze 18, 2007 9:11 pm

W zespole irlandzkim/szkockim przed występem......

Często próby od południa w dzień występu. Najczęściej tylko "chodzone", po co się męczyć ciągłym podskakiwaniem - chyba , że ktoś jeszcze nie do końca opanował kroki.

Na normalny obiad raczej nie ma czasu, ale warto coś pochłonąć, bo z głodnym brzuszkiem nie ma się siły podskoczyć naprawdę wysoko i przeżyć inetensywny 30-40 minutowy pokaz. Sprawdzają się bułeczki i banany albo porcja makaronu - stosowane też np. przez kolarzy; energii rzeczywiście dają wiele.
Przed występem czasem przydaje się też jakiś energy drink. Nie nadużywać ;) !

Kiedyś rozłożyliśmy się z całym obiadem na scenie, jeszcze w strojach do ćwiczeń (kostiumy ubiera się dopiero na 1/2 godziny przed wejściem na scenę, gdyż przepocona bluzka albo czarne rajstopy byłyby dramatycznie uciążliwe dla otoczenia ;) ). A tu nagle.... o rany, widzowie się schodą - a kurtyna podniesiona! Szybko do garderoby!

Tia, przebieranie się w dziwnych miejscach... ;) Najzabawniej było, gdy byliśmy już spóźnieni na pokaz pod Bochnią, staliśmy w korku i przebieraliśmy się w busie. Kumpel z zespołu, żeby sie nie męczyć zbytnio wysiadł, na oczach zdumionych kierowców ściągnął spodnie i zaczął przebierać się w szkocki kilt . Było wesoło :)

Na szczęście nie potrzeba nam wiele miejsca na rozgrzewkę, choć trochę przestrzeni mile widziane.

Jak nie ma nic do roboty.... nieprawda, zawsze jest. W panice naszywa się hafty na sukienki (własnoręcznie wykonane), kończy podszywanie kiltu, pastuje skórzane baletki, poleruje miecze albo naprawia się uszkodzenia kostiumu. Albo buszuje wśród rekwizytów i strojów w garderobach. Oczywiście bez pozwolenia ;)


A co do zmiany strojów - chapeau bas dziewczęta, jeśli potraficie przebrać się w 1,5 minuty! Nam to zajmuje ok. 3-4 min. W ekstremalnych przypadkach bywało, że pod długą balową spódnicą ukrywały się wełniane skarpety do tańców góralskich :)

Tuż przed wyjściem na scenę - ostatnie 1/2 godziny to przebiórka w stroje i makijaż. Nie obowiązują nas ścisłe reguły co do fryzury, więc jest łatwiej. A potem juz tylko podglądanie zza kulis :) miłe zajęcie

Jak ja o wszystko lubię :)

Nati - Wto Cze 19, 2007 6:36 am

najciekawsze to chyba to buszowanie wśród rekwizytów :P
Ewuunia - Wto Cze 19, 2007 10:04 am

ja właśnie dostaję drgawek. występy dopiero wieczorem, ale już o 12 mam być w teatrze żeby sobie wszystko na "spokojnie" powtórzyć.

stres olbrzymi, sama nie wiem czy dam radę. A nudy to na pewno nie ma... :D

cały czas mam obawy że się przewrócę albo coś. No nie wiem, jakoś mi moja psychika siada w tym momencie :D

jeszcze raz proszę : trzymajcie kciuki! :D

aankaa_baletnica=) - Wto Cze 19, 2007 11:33 am

Ewuniu powodzenie!!! Musi się wszystko udać!!! Jak o 12 to jeszcze nie tak źle - w sensie nie tak strasznie wcześnie.
Mnie też się nigdy nie nudzi przed występem, zawsze jest co robić, no i my mamy jeszcze próby :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group