www.balet.pl
forum miłośników tańca

Szkoła baletowa - pedagodzy :)

makova_panienka - Pią Lip 01, 2005 12:15 pm
Temat postu: pedagodzy :)
Napewno podczas swojej edukacji baletowej spotkaliście się z jeśli nie wieloma, to chociaż kilkoma nauczycielami, którzy mieli różne oczekiwania w stosunku do uczniów. Opowiedzcie o nich. Czy lepiej wam się pracowało z mężczyzną czy z kobietą? Dlaczego? Czego wy oczekujecie od nauczyciela? Co was w nich irytuje? Za co ich podziwiacie? Może wprowadźmy podział na taniec klasyczny i współczesny.
Pozdrawiam :)

(ponownie) Armida - Pią Lip 01, 2005 5:38 pm
Temat postu: -
Ja nie lubie pedagogów, którzy nie wiedzą czego chcą. Nie lubie też jak nauczyciel bije i wyzywa. Resztę jestem w stanie znieść.

Pozdrawiam

sisi - Pią Lip 01, 2005 6:18 pm

do tej pory mialam okazje pracowac z pewna iloscia pedagogow na warsztatach, ale wiadomo, ze to nigdy nie to samo, co jakby miec z nimi lekcje na codzien.
a moja pedagog w zespole choc wymagajaca (to dobrze!) i wybuchowa to jednoczesnie b. mila i naprawde dobrze sie z nia wspolpracuje. tylko nie mozna byc "ciepla klucha", ale wiedziec do czego dazysz.

makova_panienka - Pią Lip 01, 2005 8:48 pm

To ja się teraz wypowiem na temat moich pedagogów...
Utanecznienia i podstaw klasyki uczyły mnie kobiety. Ale raczej niewiele pamiętam z okresu moich pierwszych tendus i pas de bourre, więc nie bardzo mogę ocenić. Pamiętam tylko że pani Marzena Biesiadecka była b. wymagająca, a mimo to zawsze miałam u niej świadectwo z wyróżnieniem :) Potem uczył mnie chyba najlepszy pedagog z jakim miałam szczęście pracować, mianowicie 4 lata moją klasę prowadził solista opery krakowskiej, wcześniej teatru bolszoj Vasyl Masliy. To był najfajniejszy czas w moim dotychczasowym tańczeniu. Mimo wszystko jednak lepiej pracuje mi się z mężczyznami. Nie wiem dlaczego, ale oni tak jakoś zwracają uwagę na inne rzeczy w tańcu. No i zauważyłam że łatwiej im dogodzić :wink: Szybciej cię pochwalą za np. fouette na pointach bo przecież oni by tak nie umieli :D tak, wolę mieć nauczyciela niż nauczycielkę :)
Pozdrawiam!
ps. trochę się rozgadałam :twisted:

(ponownie) Armida - Pią Lip 01, 2005 8:58 pm
Temat postu: -
A ja właśnie nie lubie tego wybierania. "Wybiera kilka osób, które chce wyprowadzić na ludzi." Nie cierpie jak nauczyciel/-ka ma pupila, bo wtedy nie da się normalnie pracować...

Pozdrawiam

uleczka - Pią Lip 01, 2005 10:13 pm

Oj to wybieranie pupilków jest okropne, sama nią jestem, to nie jesttylko nie miłe dla pozostałych ale i krępujące dla mnie... Bo pani ucząc nowego ćwiczenia bierze mnie na środek i mówi tylko do mnie a nie do całej grupy... albo jakies kroki cwicze tylko sama...bo ona tak chce....a potem dopiero reszta...
Change - Pon Lip 04, 2005 2:02 pm

A ja nie moge zniesc nauczycieli, ktorzy nie kochaja tego co robia. Swoja nie chec przelewaja na uczniow... :? Na szczescie mnie to juz nie dotyczy.
Paula - Pon Lip 04, 2005 9:20 pm

Powracajac do nauczycieli ktorzy maja swoich pupilkow to fakt oni sa straszni bo nawet jesli znajdziesz sie w gronie ulubiencow to co z tego...przeciez inni tez maja prawa do chociaz odrobiny uwagi. Nie lubie tego. :[
Pati_jazzy - Nie Sty 22, 2006 4:45 pm

Wymagająca kobieta, jak się wkurzy to nie ma bata. Już na początku współpracy z naszą można było zauważyć że wybrała sobie parę osób które chce wyprowadzić na ludzi :wink: To mi się właśnie u niej nie podoba. No, zgadzam się z Tobą, Makova. Też mi się to nie podoba. Chociaż może Ty nie powinnaś mieć o to pretensji, raczej ja się często o to denerwuję...
Misour - Nie Sty 22, 2006 5:19 pm

Z klasyki miałam zajęcia jedynie z jedną "nauczycielką" i jej podejście do nauki nie przypadło mi do gustu. Nie była wymagająca( brak motywacji :/ ), rzadko zwracała mi uwagę czy poprawiała..Natomiast nauczyciela miałam na zajęciach tańca towarzyskiego..Była to duża grupa..nigdy mnie nie poprawiał i też jakoś niemiło go wspominam :/
Paula - Pon Sty 23, 2006 9:02 am

Ja nigyd nie zapomnę mojej jednej niestety lekcji z p. Ewą Głowacką jak tańczyłam w Operze. Razem z tancerzami Opery, razem z Izabelą Sokołowską i Maksimem Wojtulem i ja razem z paroma dziewczynami. Ona zwracała uwagę na najmniejsze detale ułożenie rąk . Nigdy nie zapomnę "ręce jakby przez niebo". To było świetne doświadczenie.
kamita - Pon Sty 23, 2006 10:57 am

Ja przez chwilę też miałam zajęcia z P.Głowacką, potwierdzam, były naprawdę super!
Przez ostatnie wakacje chodziałam do szkoły gdzie zajęcia były prowadzone przez Krzysztofa Swaczynę muszę powiedzieć, że było bardzo ciekawie i rzeczywiście nie skąpił pochwał a jakoś fajnie się człowiekowi robiło jak został pochwalony.
Teraz mam zajęcia z p. Marią Zajdler i bardzo mi się podoba sposób prowadzenia zajęć. Jako nauczyciel jest rewelacyjna, wkłada w zajęcia mnóstwo energii i potrafi tak zachęcić żeby jeszcze ostatki sił wykrzesać z siebie.

Joanna - Pon Sty 23, 2006 7:36 pm

Paula :) napisał/a:
Ja nigyd nie zapomnę mojej jednej niestety lekcji z p. Ewą Głowacką jak tańczyłam w Operze. Razem z tancerzami Opery, razem z Izabelą Sokołowską i Maksimem Wojtulem i ja razem z paroma dziewczynami. Ona zwracała uwagę na najmniejsze detale ułożenie rąk . Nigdy nie zapomnę "ręce jakby przez niebo". To było świetne doświadczenie.


No to prawda, że p. Głowacka właśnie zwraca uwagę na takie detale, jak minimalna różnica w ustawieniu dłoni, palców, ich 'plastyczność', itp. W sumie to chyba dokładnie tak powinno być ;)

~.~.~.
A generalnie jeśli chodzi o nauczycieli... Tak jak ktoś wspomniał wcześniej, zupełnie inaczej jest pracować z kimś na warsztatach, a zupełnie inaczej, jak ktoś Cię uczy na co dzień, i jeszcze stawia oceny :?
Ja chyba mam szczęście, bo zawsze trafiam na dobrych nauczycieli (mówię o takim dłuższym nauczaniu), z których każdy ma jakaś swoją wizję, i wie co - i po co - robi.

Ale bywa różnie, właśnie wtedy, kiedy w grę wchodzą takie rzeczy jak ocenianie. Zdarzyło mi się czasami 'przepłakać' ocenę, kiedy czułam, że jest nieadekwatna do ilości mojej włożonej pracy, bo to jest szalenie trudna materia, żeby się nie porównywac z innymi, bo jak wiadmo każdy jest w innym miejscu, na innym etapie, i jest np. fizyczhnie dużo dalej, a mimo to jest lepiej oceniony...
trudno jest wtedy przypomnieć sobie, że wszystko się robi tak naprawdę tylko dla siebie :)

Lubię jak pedagog mnie poprawia, ale jeśli krytyki jest za dużo, to po jakimś czasie automatycznie pojawia mi się niechęć do ćwiczeń, blokuje mnie to - mam tu na myśli szczególnie takie rzeczy jak improwizacje, gdzie tak naprawdę pokazuje się to, co się ma (tudzież czego nie ma), i nie ma się gdzie ukryć za jakimś układem. Wtedy krytyka, jesli jest jej za dużo, lub idzie jakby w 'zbyt szybkim tempie' mnie zamyka, zaczynam się stresować, że 'o teraz trzeba być twórczym, i to na siłę (co jak wiadomo, niekoniecznie jest dobrym rozwiązaniem)'.

Kasia :)) - Pon Sty 23, 2006 7:58 pm

co ja moge powiedziec. moja wychowawczyni na samym poczatku mnie chwalila a potem mialam ten caly problem z nogami i wiele rzeczy nie moglam zrobic i wtedy sie zaczelo. ona albo sie na mnie darla i mowila np "skacz wyzej", podczas gdy ja stop od ziemi oderwac nie moglam mimo ze bardzo sie o to staralam. no i puszczala focha. a focha takiego ze przez rok sie do mnie nie odzywala :? :(
tego najbardziej nie lubie. chodze do ogniska, place za zajecia a ona zwyczajnie sie nie odzywa i mnie olewa.
i takie fochy to juz jej w nawyk weszly [w naszej klasie nie ma takiej dziewczyny na ktora sie jeszcze nie sfochowala].
ostatnio tylko zrobila sie jakas taka mila, az do przesady. i bardzo dobrze :D
tez byl okres ze miala pupilki ale teraz wszyscy sa raczej na rowni.
wole zeby sie na mnie darla niz zeby siedziala cicho patrzac jak cwicze gdy jestem akurat tylem do niej ... :|

a rozciaga nas p Kasia ktora jest bardzo wymagajaca i niezle daje w kosc ale jest przy tym sympatyczna i dokladnie taka jak powinien byc kazdy nauczyciel :D

od wspolczesnego mamy p Marzenke ktora jest rowniez bardzo mila osobka i dobrze sie z nia pracuje.

od ludowego mialysmy p Stenie ktora jest w porzadku ale dziala troche pod wplywem p Basi, gdyz to "kolezanki od serca".

Marysia W - Pon Sty 23, 2006 10:18 pm

Ja spotkałam się w swoim życiu z już paroma pedagogami (no, ośmioma najwyżej na różnych ogniskach i warsztatach) ale nikt nie dorówna p. Tamarze i p. Ałle! :lol: Pani Tamara Beer i pani Ałła Karpuchina posiadają tę zdolność która nazywa się WYTŁUMACZENIE.
A, i pupilków nie cierpię. :evil:

.:Agga:. - Czw Lut 02, 2006 10:37 am

Tez strasznie nie lubie jak nauczyciel wybiera sobie kilka osob i w sumie po pewnym czasie okazuje sie ze tak naprawde pracuje tylko z nimi. Uwielbiam jak nauczyciel jest wymagajacy i utrzymuje dyscypline na zajciach. Kiedys uwazalam ze lepiej jest jak nauczyciel zamiast chwalic zwraca nam uwage na to co ribimy zle ale ostatnio przekonalam sie ze jesli caly czas dostajemy informacje na temat tego co robimy zle i co jeszcze musimy poprawiac to popewnym czasie odechciewa sie "starac" a kiedy nauczyciel pochwali nas za to co robimy dobrze to cwiczy sie z wieksza ochota.
Marysiu mozesz wytlumaczyc na czym polega zdolnosc do tlumaczenia? Jak jest z cierpliwoscia u Twoich nauczycielek?

mirrorball - Czw Lut 02, 2006 11:18 am

Lubię dyspcyplinę na zajęciach i kiedy nauczyciel ma cierpliwość, tzn pokazuje coś kilka razy jeśli jesteśmy akurat w niżu intelektualnym ;)


Strrrrasznie nie lubię generalizowania ('Ty zawsze wypadasz z koła', 'Ty nigdy..' etc ) Wtedy wychodzi, jakbym się nigdy nie starała tego poprawić. 'Masz problemy z ..' - brzmi łagodniej, a efekt podobny ;)

Oczywiście - wybieranie pupilków też jest niedobre. Pedagog musi być konkretny i to, że ma konkretną wizję nie wystarczy, musi umieć przekazać to, co chce zobaczyć. ( bo czy ktoś lubi uwagi typu 'nie tańcz jak kelner na własnym weselu' ? :roll: ) ;)

pozdrawiam
m.

czekoladka - Czw Lut 02, 2006 12:16 pm

jesli chodzi o taniec wspolczesny to narazie udalo mi sie pracowac tylko z meszczyzna byl to A. Morawiec zajecia z nim wspominam wspaniale zero jakiego kolwiek stresu przyjemne zajecia i czuje ze bardzo duzo z nich wynioslam poprostu liczy sie tez podejscie a nie tylko odwalenie jakies roboty jak to niektorzy pedagodzy i nauczyciele robia
Pozdrawiam :wink:

Kasia G - Czw Lut 02, 2006 3:31 pm

czekoladka napisał/a:
A. Morawiec zajecia z nim wspominam wspaniale zero jakiego kolwiek stresu przyjemne zajecia i czuje ze bardzo duzo z nich wynioslam :


Miałam tylko okazję obserwowac zajęcia Andrzeja Morawca, ale to było WIDAC jak znakomity to pedagog i jak wiele potrafi w spsób przyjemny a nawet zabawny czasami z ludzi wykrzesać - bardzo to było ciekawe

czekoladka - Czw Lut 02, 2006 6:36 pm

prawda Kasiu nawet sam jego wyglad jest bardzo smieszny i sympatyczny nam ukladal spektakl "Sarny" i mówił że to jest jego ukłon w strone kobiet
Pozdrawiam

Pati_jazzy - Sob Lut 04, 2006 12:37 pm

Ja lubię w tańcu nowoczesnym, jak nauczyciel pokazuje ruchy, mówi, jak mamy je wykonać,a nie tylko siedzi na krzesełku i bez śladu emocji poprawia uczennice...
Jeśli chodzi o klasykę, to lubię, jak ktoś jest wymagający, ale nie do przesady. Nigdy bym nie zniosła np. takich nauczycieli,którzy by mnie poniżali albo stosowali, że się tak wyrażę "motywację fizyczną", tzn. jakieś przypalanie czy nakłuwanie. To by do mnie nie trafiło, wolę, jak nauczyciel spokojnie wyjaśni, o co mu chodzi i co uczennica źle robi.

Marysia W - Sob Lut 04, 2006 1:20 pm

Wytłumaczenie polega na tym, że zamiast powiedzieć "Jakie ty masz okropne plie!" i odejść, powiedzieć "Masz problem z plie. Spróbuj usiąść głębiej, a nogi trochę bardziej skierować na zewnatrz". Pan Andrzej Morawiec i Wiktoria Morawiec uczą w mojej szkole- nie uczą mnie, ale słyszałam o nich dużo dobrego... :P
.:Odylia:. - Sob Lut 04, 2006 1:46 pm

o właśnie -to jeden z głównych zarzutów do panstwowki w ktorej bylam-tam(a byl to poznan) kobitka przez bite 90 minut siedziala na stolku i stamtad raz na jakis czas rzucala uwage-do kogo?oczywiscie do ktorejs z pupilek...
Nefretete - Sob Lut 04, 2006 2:05 pm

no tak juz jest. czesto widze lekcje w OSB - i tak to własnie wygląda - pani siedzi i patrzy a dziewczynki tanczą. czy to norma w baletówkach?
Pati_jazzy - Sob Lut 04, 2006 5:03 pm

Nie wiem, nigdy nie byłam w OSB. W mojej szkole nauczyciele chodzą i poprawiają dziewczyny podczas ćwiczeń. Żaden uczący nie siedzi z założonymi rękami, tylko pomaga i mówi, co mamy poprawić. Ale ja chodzę do płatnej szkoły baletowej. :D
Marysia W - Sob Lut 04, 2006 5:08 pm

Nie, to nie jest tak, że "sobie siedzi z założonymi rękami". Przynajmniej nie w mojej szkole, i nie u pani Karpuchiny. Wydaję mi się, że od tego poprawiania to męczy się tak samo jak my... :roll: Ale nigdy nie siada sobie, i nie krzyczy poleceń z odległego kąta sali.
Joanna - Sob Lut 04, 2006 5:25 pm

Nie jestem w SB, ale mnie się wydaje, że to zalezy od klasy, materiału, który się w danej chwili przerabia... Wiadomo, że na początku trzeba dane ćwiczenie pokazać, a jesli chodzi o najmłodsze dzieci, to u nich dużą rolę odgrywa właśnie naśladowanie nauczyciela. Ale potem często wystarczy powiedzieć, co ma się zrobić, czy ewentualnie zamarkować ćwiczenie, i wszyscy wiedzą, co mają zrobić... I wtedy pedagog może sobie siedzieć na krzesełku...
Bo co to za filozofia zeby zrobić np. dwa echappe, a potem dwa sissony (to tylko przykład, proszę mnie nie strofowac, jesli nietrafiony, bo ja się nie znam :) ), jak się to robi od codziennie? Po co wtedy ma skakać jeszcze pedagog? Lepiej, żeby skupił się na uczniach, a nie na swoich krokach.

Co innego na współczesnym, kiedy tam często na bieżąco wymyśla się choreografie, i ma tak sztywnych reguł, ale w klasyce, jak sie codziennie przez kilka lat staje do drążka, i cały czas pilnuje tych samych zasad... Więc np. to, że na współczesnym pedagog cały czas sam pokazuje, to akurat norma - tutaj liczy się inna jakość ruchu niż w klasyce, trzeba na bieżąco tłumaczyć, co ma się zdarzyć w danym momencie (bo każda kombinacja jest inna, nie ma stałego 'zestawu' kroków).

Gość - Sob Lut 04, 2006 10:29 pm

U mnie jest duży przekrój - od niewstających do niesiadających. Np. moja aktualna nauczycielka baletu właściwie nie siada, pokazuje wszystkie ćwiczenia, a w trakcie chodzi i poprawia. Ale też zdarzają się tacy, które tylko siedzą, dyktują i w trakcie nic nie mówią.
A na modernie to chyba nie ma wyboru - kiedyś nauczycilka (w ramach eksperymentu) zaczęła nam z rzesełka dyktować ćwiczenie. Chyba trzy kroki konkretyzowaliśmy przez ok. 5 minut.

czekoladka - Sob Lut 04, 2006 10:41 pm

jak Pan Galiński ktory teraz jest w komisji "taniec z gwiazdami" ukladal nam spektakl "być albo brać" to wogole nie mial szacunku do dziewczyn nawet nie powiem jak je ponizal ale szkoda gadac to bylo straszne jak by wogole nie mial szacunku do dziewczyn tnz nie mial
sisi - Sob Kwi 15, 2006 6:52 pm

post wydzielony z wątku o skzole na łąkowej:

Piotr Malaga napisał/a:
Tylko że teraz nasza dyskusja zaczyna dotyczyć nie tylko szkoły na ul. Łąkowej a spraw ogólniejszych - roli nauczyciela, roli szkoły baletowej, ogólnych celów pedagogicznych itd. Może więc warto przenieść te wypowiedzi do stosownego wątku - do decyzji moderatorów.

Pod listem Wieszczki podpisałbym się jedną i drugą ręką. To wszystko prawda, podba mi się - dzięki za tą wypowiedź! Ale też w tej wypowiedzi jest pewien idealizm, nieco uogólnień a wręcz pretensji (choć ich adresata niektórzy możemy się tylko domyślać) Pozwólcie więc, że sprowokuję dalsze opinie formułując kilka pytań.

W szkole która jest dla dzieci, nauczyciele poświęcają swój czas, wiedzę, umiejętności i ambicje dzieciom. Wszyscy zapewne zgodzą się z tym, że nauczyciel który realizuje swoje osobiste cele kosztem ucziów jest złym pedagogiem. Jak się Wam jednak wydaje - czy lepszym nauczycielem będzie ten u którego takie poświęcenie oznacza ciągłe wyrzekanie się i rezygnowanie z własnych celów i który ciągle cierpi z tego powodu, czy może ten, który przy okazji oddawania się uczniom sam też się spełnia i realizuje również swoje własne ambicje - ale nigdy kosztem uczniów? Który z nich będzie miał lepsze efekty? Czy znacie może takich pedagogów (nie chodzi rzecz jasna o nazwiska)?


Co dokłądnie masz na myśli Wieszczko pisząc o traktowaniu dzieci jak śmieci?
Czy "szkoła dla uczniów" oznacza, że uczniowie zawsze dobrze się w niej czują? Zawsze wszystko jest po ich myśli i robione pod ich dyktando? (postawa płacę to wymagam)? Czy zdarzają się sytuacje, w których uczeń chciałby postąpić w określony sposób, ale pedagog wie, że to na dłuższą metę przyniesie mu szkodę a uczeń tego nie rozumie? Znacie takie sytuacje? Ideałem byłoby porozmawiać z uczniem, aby zrozumiał punkt widzenia nauczyciela. Ale czasami jest to niemożliwe, ponieważ uczeń nie ma takiego doświadczenia albo brakuje czasu na dyskusję a decyzję trzeba podjąć szybko.

A może znacie sytuacje, kiedy uczeń czegoś zaniedba albo po prostu mu się nie chce?

Jak powinien wtedy postąpić pedagog? Czy jeżeli postąpi wbrew woli ucznia i sprawi uczniowi przykrość - to znaczy że go nie szanuje, traktuje jak śmiecia? Czy zdarzyło się Wam kiedyś, że ktoś o dużo większym doświadczeniu (np. rodzic gdy byliście dzieckiem) zmusił Was w dobrej wierze do czegoś wbrew waszym marzeniom, wyobrażeniom - cierpieliście, ale potem byliście mu wdzięczni bo po czasie wyszło że miał rację? Czy są na to recepty które działają w każdej sytuacji, czy może jest z tym różnie?

Zapewne wiemy, że podobne konflikty występują też w świecie dorosłych - np. pracownikowi nie pasuje polecenie szefa, rady doświadczonych pracowników nie są brane pod uwagę przez młodszych itp. Czy można określić, kiedy jest to brak szacunku, traktowanie jak gówniarza? To dotyczy większości dziedzin życia a nie tylko pedagogiki baletu Czy byliście świadkami takich konfliktów, może macie jakieś doświadczenia w ich łagodzeniu, rozwiązywaniu, znajdowaniu wspólnego stanowiska?

Piotr Malaga - Sob Kwi 15, 2006 10:28 pm

Powyższy post przeniesiony przez Sisi pasuje lepiej do tego wątku niż do wątku o szkole na Łąkowej, gdzie został napisany. Dotyczy ciekawych zagadnień pedagogiki w szeroki sposób, nie zaś konkretnej szkoły.

Jednak wywodzi się z dyskusji, która była prowadzona właśnie tam i bezpośrednio nawiązuje do jej kontekstu. Jeżeli dyskutanci życzą sobie zapoznać się z tym kontekstem, rozumieć ciągłość dyskusji i mieć jasność co do podstawy pytań które sformułowałem, powinni tam zajrzeć:

http://www.balet.pl/forum...p?p=46957#46957

Tanc... - Nie Kwi 16, 2006 10:19 pm

Nefretete napisał/a:
no tak juz jest. czesto widze lekcje w OSB - i tak to własnie wygląda - pani siedzi i patrzy a dziewczynki tanczą. czy to norma w baletówkach?
To znowu jakiś "stereotyp" nie ma czegoś takiego ,że nauczyciel siedzi na stołku i krzyczy z daleka z uwagami - bo by klasa osiadła totalnie ,gdyby nie było paru innych bodźców ...!!! i motywacji dla uczniów - nie jest łatwo być belfrem - 8) ale miło jest przekazywać swoją wiedzę :D
Joanna - Pon Kwi 17, 2006 7:39 pm

A ja znam pewną pedagog, która przy drążku, owszem, jeszcze pokaże ćwiczenia, ale na środku to już tylko od większego dzwonu, kiedy coś z liczeniem trzeba sprawdzić, albo nikt nie łapie, o co chodzi ;) A tak to tylko nazwy lecą. A przy tym jest przemiłą osoba z b. dużym autorytetem, że własciwie do ćwiczeń mobilizuje samo to, że patrzy , bo jakos tak nie głupio nie starać się u niej :)
Tanc... - Pon Kwi 17, 2006 11:35 pm

Ja też znam takie osoby ,ale uwierz mi Joasiu ,takie osoby prędzej lub poźniej "przepadną" młodzież jest teraz coraz bardziej leniwa i trzeba taką młodzież więcej motywować - czyli pokazać samemu - co i jak i jescze czasami ich do tego zachęcić i "podkręcać ich słomiany zapał " bo i tak bywa .Czasy się zmieniły - że "MAESTRO SIEDZI NA STOŁKU I MACHA RĘKOMA I ZADAJE ĆWICZENIA "to już mit ....Pozdrawiam 8)
Paula - Wto Kwi 18, 2006 9:55 am

Jak bym widziała moją nauczycielkę. Dokładnie machca rękoma i zadaje ćwiczenia. Czasem tylko wstanie i coś pokaże "na żywo"
Nena - Wto Kwi 18, 2006 10:30 am

Moja pani dyrektor zawsze ćwiczenia na środku pokazuje i robi z nami, a przy drążku lecą nazwy, ale nas poprawia.

EDIT: A co do układów na jubileusz, to bez przez cały czas słyszymy: "DWÓJA, DWÓJA I JESZCZE RAZ DWÓJA!!!"

Ewuunia - Wto Kwi 18, 2006 12:17 pm

Mój nauczyciel jest wymagający, ale czasami wydaje mi się, że wymaga od nas za mało. Zdaje mi się, że ma pupilki... bleeh. Ogólnie jest z nim świetnie, gdyby nie to, że na każdej lekcji zmienia układy - więc siłą rzeczy - pokazuje co mamy tańczyć.
Joanna - Wto Kwi 18, 2006 12:48 pm

Ewuunia napisał/a:
Ogólnie jest z nim świetnie, gdyby nie to, że na każdej lekcji zmienia układy - więc siłą rzeczy - pokazuje co mamy tańczyć.


No i własnie tutaj dyskusja toczy się o to, że niekoniecznie - robiąc nowy układ też mozna rzucić parę nazw, dodać coś rekami, + parę kroków (bynajmniej nie baletowych, po prostu zwykłych przejść ;) ). A przepraszam, zazwyczaj końcowa poza jest pokazana ;)
Ale tez trudno wymagać, aby każdy pedagog w wieku mniej więcej półwiecznym skakał jak x lat wcześniej. No i lepiej, żeby się skupił na patrzeniu i poprawianiu ćwiczacych.

Piotr Malaga - Wto Kwi 18, 2006 4:57 pm

Według mnie to po prostu zależy od kontekstu.

Jeżeli nauczyciel wprowadza nowy element, lub koryguje nieprawidłowo wykonywany gdy uczeń nie czuje ruchowo o co chodzi, to pokazanie jest konieczne. Może to być pokazanie osobiście przez nauczyciela, albo podejście do ucznia i ustawienie jemu np. nogi lub innego elementu ciała - pokazanie ustawienia błędnego i prawidłowego.

Jeżeli uczeń już dobrze rozumie o co chodzi i potrafi przyjąć prawidłowe ustawienie, tylko po prostu nie pamięta o tym żeby dany element wykonywać prawidłowo, to wystarczy zwrócenie uwagi z krzesła - o ile tylko jest pewność, że ta uwaga zostanie prawidłowo zrozumiana i odniesie się do już wcześniej pokazanych rzeczy.

Czasami wystarczy tylko mały skrót myślowy, pewnie każdy nauczyciel ma swoje własne powiedzonka np. "nie czytaj książki", "nie szukaj dolarów na podłodze" oznacza brak pracy głowy, która jest opuszczona w dół, zaniedbana pod kątem uwagi gdy uczeń skupia się nad innymi aspektami techniki tańca.

Z drugiej strony jeżeli nauczyciel jest młody i ma możliwości aby wykonać każde ćwiczenie razem z uczniami którzy je znają i nie potrzebują już dokładnego pokazywania, to rzeczywiście działa bardziej mobilizująco, choć na dłuższą metę przyzwyczaja do podglądania i oducza pamiętania ćwiczeń.

Można ewentualnie na trzy etapy:
1) powiedzieć ćwiczenie słowami ewentualnie markując dla lepszego zobrazowania, przypomnieć na jakie aspekty ćwiczenia uczniowie powinni zwrócić baczną uwagę tym razem
2) nauczyciel wykonuje sam na full przy muzyce gdy uczniowie patrzą
3) uczniowie robią a nauczyciel nie, jedynie kontroluje

To dosyć dokładna metoda, niestety czasochłonna i ćwiczenia przy drążku mogą zająć godzinę zamiast 30 min.

sisi - Wto Kwi 18, 2006 5:05 pm

Joanna napisał/a:
do ćwiczeń mobilizuje samo to, że patrzy , bo jakos tak nie głupio nie starać się u niej :)


u nas jest pdobnie. nasza nauczycielka często robi kombinacje razem z nami - po pierwsze po to, aby pokazać elementy, a potem zeby nauczyć "co jest po czym", bo prawie nigdy nie mamy dwóch takich samych kombinacji z lekcji na lekcje. czasem jednak, gdy już lepeij znamy układ, siada na ławce i tylko patrzy (i nic nie mówi). muszę przyznać, ze bywa to bardzo stresujące, bo mam wrażenie ze dokładnie mnie sonduje i widzi każdy najmniejszy błąd. tym bardziej, ze moje miejsce jest w pierwszym rzędzie na samym środeczku, tuż przed jej nosem :shock: bodziec, zeby się starać jest naprawdę ogromny, ale też to dość stresująca częsc lekcji.

Joanna - Wto Kwi 18, 2006 6:25 pm

Cytat:
Jeżeli nauczyciel wprowadza nowy element, lub koryguje nieprawidłowo wykonywany gdy uczeń nie czuje ruchowo o co chodzi, to pokazanie jest konieczne. Może to być pokazanie osobiście przez nauczyciela, albo podejście do ucznia i ustawienie jemu np. nogi lub innego elementu ciała - pokazanie ustawienia błędnego i prawidłowego
.

Ale nie chodzi o takie rozdrabnianie się. Wiadomo, że nowy element trzeba pokazać, bo z nieba nikt sobie nie wymyśli. Chodzi tylko o generalny sposób prowadzenia lekcji. Wiadomo, że skrajnosci - że ktoś cały czas wszystko ćwiczy, albo że tylko i wyłącznie siedzi i wstaje tylko po to, aby wyjść z sali - nie zdarzają się raczej zbyt często ;)


sisi - a mówisz o współczesnym czy o klasyce? Bo np. na współczesnym trzeba najpierw pokazać układ, i raczej trudno tu markować. A w klasyce czasem wystarcza rzucić parę nazw, zamarkować całosć - połowę nogami, połowę rękami ;) , i już wszyscy wiedzą o co chodzi. Muzycznie tez nie ma takiego problemu, bo nie ma żadnych nieregularnych rytmów, ani specjalnych udziwnień.



Czasami dobrze jest, jak nauczyciel robi cwiczenie z uczniami, jeśli kombinacja jest nowa, chociaż równie dobrze może po prostu podpowiadać w trakcie. Ale generalnie pedagog tańczy razem z uczniami, to wtedy nie zwraca na nich takiej uwagi, jaką mógłby im poswięcić /i poprawić ich/. Przy tym nie mówie tutaj o dzieciach, które najwięcej uczą się z patrzenia, bo o tym zresztą wspominałam już kilka postów wyżej.[/quote]

Tranquility - Wto Kwi 18, 2006 7:06 pm

chyba najlepszym rozwiązaniem jest wypośrodkowanie wszystkiego, czyli przez pewnien czas tańczenie z uczniami, zwłaszcza, kiedy choreografia jest nowa, a później już tylko korygowanie błędów.
sisi - Wto Kwi 18, 2006 8:16 pm

Joanna napisał/a:
sisi - a mówisz o współczesnym czy o klasyce? Bo np. na współczesnym trzeba najpierw pokazać układ, i raczej trudno tu markować. A w klasyce czasem wystarcza rzucić parę nazw, zamarkować całosć - połowę nogami, połowę rękami ;) , i już wszyscy wiedzą o co chodzi. Muzycznie tez nie ma takiego problemu, bo nie ma żadnych nieregularnych rytmów, ani specjalnych udziwnień.


tu akurat pisałam o nauczycielce od współczesnego. Jesli chodzi o klasyke to chyba normalne ze nauczyciel nie robi z uczniami drązka prawda? przynajmniej nie wyobrażam sobie tego ;) bardzo odpowiada mi ze w tym czasie nauczyciel podchodzi do mnie i poprawia, pokazuje jak ponosić wyżej nogi itp.... Jesli zaś chodzi o kombinacje... nie zgadzam się ze wystarczy rzucić hasłem. przecież ważne są też kierunki, a nie zawsze chodzi tylko o lewy diagonal czy prawą przekątną. oczywiscie masz racje ze tego pokazywania jest znacznie mniej - ale nadal... no chyba ze klasa ćwiczy przez cały rok jedną kombinację ;)

Joanna - Wto Kwi 18, 2006 8:46 pm

Znam takie, co to i drążek robią ;) Np. stają na środku z krzesłem, albo przy jakimś widocznym drążku i robią. Ale zwykle nie dochodzą do drugiej nogi :D

A jeśli chodzi o werjsę 'krzesełkową' lub 'chodzoną' - przy pokazywaniu układu wystarczy sie po prostu przejść kawałek po sali w jedną i drugą stronę rzucając parę nazw :) . Poza tym ile tych kierunków w balecie jest? Eface, croise, ecarte, en face, + tył w sumie 8 punktów. Czasami można mieć wątpliwości, czy noga się zmienia czy nie, bo inaczej nie wyjdzie, a tak to co tu jest do pokazywania? ;)

sisi - Wto Kwi 18, 2006 8:53 pm

masz rację, wystarczy ze się nauczyciel "przejdzie" - przynajmniej na pewnym etapie nauki. to jednak i tak więcej niż tylko rzucanie nazw z krzesełka, co wg mnie przynosi mniejsze efekty niż pokazanie od razu o co chodzi (zeby nie było wątpliwosci). co oczywiscie nie oznacza ze nauczyciel ma biegać w poitach każdą kombinację w każdej grupie ;)
Cheryl - Wto Sie 22, 2006 6:22 pm

Np. w Teatrze jest tak, że p.dyrektor (prowadząća lekcję) staje do drążka i pokazuje ćwiczenie w szybkim tempie. Potem po prsotu pokazuje rękoma i podaje tempo. I każdy wie o co chodzi. Oczywiście podczas ćwiczenia rzuca jeszcze nazwami. I po prsotu siedzi, albo jeśli widzi, że jakaś tancerka robi błąd (chcoaiż jest to rzadko) to po prsotu podchodzi i co nieco poprawi. A tak to tylko siedzi i obserwuje. I bardzo podoba mi się zwyczaj, że po lekcji zawsze się klaszcze!! :)
Ewuunia - Sro Sie 23, 2006 10:35 am

dokładnie, u mnie było tak samo :) ogólnie to nauczyciel chyba powinien pokazywać ćwiczenia kiedy te są bardziej skomplikowane :)
Krushyna - Sro Sie 23, 2006 11:10 am

Te bardziej skomplikowane oczywiście, ale z czasem wszystkie nazwy wpadają w ucho, osłuchujemy się i sami, bez pomocy instruktora potrafimy wykonać. Chociaż i te proste ćwiczenia czasem wymagają dokładnej prezentacji instruktorskiej, żeby nie było wątpliwości gdzie robimy błędy.
magda170c - Czw Lut 08, 2007 1:16 pm
Temat postu: nauczyciele
moim zdaniem nawet ktos kto jest swietnym tancerzem i ma swietna technike nie musi byc dobrym nauczycielem do tego potrzebna jest cierpliwosc i wyrozumialosc i umiejetnosc pokazania bledow w taki sposob by zachecic ucznia do pracy przedewszystkim do systematycznosci i musi on nauczyc ucznia ze kazdy moze popelniac bledy. Nawet nauczyciel. nie wolno powtarzac uczniowi w kolko ze jest zle ale trzeba mu cierpliwie tlumaczyc co zrobic zeby bylo lepiej i isc razem z jego tokiem myslenia. znam nauczycielke ktora jest swietna technicznie ale jej lekcja to istny rezim wiecej sie zmeczysz i zestresujesz niz zrobisz postepy jej tekst z serii: " chcesz zebym ci powiedziała co jest zle?! wszystko jest zle !" i jak w taki sposob cos poprawic jak sie nie dostalo konkretnej uwagi? ta dziewczyna po serii takich tekstow stwierdzila ze odejdzie ze szkoly choc jest jedna z lepszych osob w klasie. zero motywacji i wyczucia bo na kazdego ucznia dzialaja inne metody wiec sposob karania i nagradzania trzeba indywidualnie dostosowac do osoby. ja takze udzielalam korepetycji z baletu dla kuzynki i bardzo balam sie ze nie bede umiala jej odpowiednio przygotowac i psychicznie i fizycznie do szkoly. ale po 5 lekcjach ( z ktorej 3 trwaly bite szesc godzin) i nie polegaly na cwiczeniach silowych tylko ogolnego poznania na czym polega balet zdala do trzeciej klasy baletowej choc jeszcze nie jest oficjalnie przyjeta do klasy ale juz cwiczy razem z klasa. po dwuch tygodniach jest moze nie naj lepsza ale radzi sobie z cwiczeniami i stoi jako nie liczna na pionie . (nie poza noga oporna) taki eksperyment z uczeniem mi takze duzo dal wiecej bledow zaczynam wylapywac u siebie. :)
SYJKA - Pon Lut 23, 2009 6:17 pm

Na chwilę obecną uczę się według mnie u najwspanialszych pedagogów. Są niesamowici. Potrafią krzyknąc, ale jakimi tancerzami są ich uczniowie! Niesamowite. Pani chodzi, poprawia, tłumaczy, pomaga. Pan tak samo. Są świetni. Ale dyscyplina musi byc. Nie ma gadania, śmiechów czy braku zainteresowania lekcją. I mimo, iż jest to prywatna SB to czuję się w niej jak w prawdziwej OSB, gdzie wszystko jest takie profesjonalne, gdzie każdy wkłada całe serce w taniec. Miałam także stycznośc z pedagogiem, który zajmował się tylko jedną osobą...Nie zwracał większej uwagi na wiele ważnych szczegółów i naprawdę teraz nie rozumiem jak mógł mnie nie poprawic, kiedy tyle cwiczeń nie robiłam tak jak trzeba. No i mówił do mnie na pani :roll: SB, do której teraz chodzę jest dla mnie szczególnym miejscem, w którym mogłabym przebywac dzień i noc... :smile:
Buba - Sob Maj 29, 2010 11:13 pm

ponieważ jestm już w 6 klasie to u mnie na lekcji Pani Profesor nie musi już pokazywać nam dokładnie wszystkich ćwiczeń, bo znamy już nazwy i mamy już trochę wprawę, ale nigdy nie ma tak że Pani Profesor sobie siędzi i patrzy. Cały czas chodzi po sali i poprawia nam na przykład ułożenie rąk itp. Czasami podczas ćwiczeń na środku sali mam wrażenie ża Pani Profesor ćwiczy razem z nami, bo mimo że nie tańczy tej samej kombinacji to bardzo się wczuwa :)
Bardzo się cieszę że u mnie w klasie nie ma pupilków. Jest nas 10 dziewczyn i każda jest właściwie traktowana tak samo. Oczywiście są lepsze i gorsze osoby (chociaż poziom jest dość wyrównany), ale nikt nie jest nigdy faworyzowany. Pani Profesor zwraca taką samoą uwagę na każdą z osób, ewentualnie jak ktoś ma z czymś problem to skupia się na ta=ej osobie troszeczke bardziej
Pozdrawiam :)

Sagittaire - Nie Maj 30, 2010 3:08 pm

nic, tylko rzucic Wasze szkoly baletowe po Polsce i dolaczyc do łódzkiej SB :D

ps bardzo mi sie podoba Buba Twoje nastawienie :) , lubie takie podejscie do zycia, jakie Ty chyba masz

Buba - Nie Maj 30, 2010 4:54 pm

We wszystkim trzeba widzieć dobre strony :)
Ja mam po prostu duże szczęście że trafiłam do tak wspaniałej Pani Profesor (która już niejedną klasę doprowadziła do dyplomu). Nie wszyscy nauczyciele są tak Idealni :) Bo na przykład jakiś uczyła mnie Pani Profesor, która właśnie strasznie faworyzowała. I miałam nawet taki moment, że zastanawiałam się czy nie odejść z OSB, ale potem trafiłam do innej, też bardzo dobrej, Pani Profesor, która już mnie nie uczy, ale bardzo ją miło wspominam :)

nin(j)a - Sob Sie 14, 2010 9:41 pm

Moja nauczycielka nawet może być, ale ma swojego pupilka,niestety. Sama dziewczyna nie jest zła, ale jets pupilem dlatego, ze chodzi już 6 lat. Moja nayczycielka powinna częściej zwracac uwagę na różne niedociągnięcia, np. widze, że u koleżanek nie ma synchronii, ale pani je i tak pochwali. No cóż więcej nauczucieli nie znam nietety.

PS tu możecie ogladną filmik z moją nauczycielka i LZPiT w roli głównej
http://www.youtube.com/watch?v=2Us02srmWaM

Cyntia - Pią Sie 27, 2010 9:14 pm
Temat postu: Re: -
(ponownie) Armida napisał/a:
Ja nie lubie pedagogów, którzy nie wiedzą czego chcą. Nie lubie też jak nauczyciel bije i wyzywa. Resztę jestem w stanie znieść.

Pozdrawiam


A nauczyciele często biją w baletówkach?mocno?

I mam jeszcze jedo pytanie: czy nauczyciele bardzo pilnują żeby nie przytyć?i jaka waga jest "odpowiednia" w SB?

Nataszaa - Pią Sie 27, 2010 9:49 pm

Z biciem nigdy się nie spotkałam, z tego co wiem, to im nie wolno. :roll:
Użycie siły fizycznej przez pedagoga/rodzica jest karalne.

Czy pilnują... myślę, że w OSB bardziej, tam odbywają się ważenia uczniów, a w SB nie...
Jednak z pewnością traktują "pulchniejsze" osoby mniej życzliwe, i nie szczędzą im komentarzy - tego nawet byłam świadkiem. Odpowiednia waga - większość tancerek, zwłaszcza klasycznych ma niedowagę wg. BMI, ale chyba najważniejsza jest proporcjonalność.

Wszystko zależy od wzrostu i wieku. ;)

Czajori - Sob Sie 28, 2010 12:36 pm

Mamy mnóstwo tematów poświęconych wadze baletowej, proszę nie robić bałaganu
dede - Sob Sie 28, 2010 3:31 pm
Temat postu: Re: -
Cyntia napisał/a:
(ponownie) Armida napisał/a:
Ja nie lubie pedagogów, którzy nie wiedzą czego chcą. Nie lubie też jak nauczyciel bije i wyzywa. Resztę jestem w stanie znieść.

Pozdrawiam


A nauczyciele często biją w baletówkach?mocno?

I mam jeszcze jedo pytanie: czy nauczyciele bardzo pilnują żeby nie przytyć?i jaka waga jest "odpowiednia" w SB?


nie, niezbyt mocno, czasem kogos podpalą zapalniczką....;p

Cheryl - Sob Sie 28, 2010 3:56 pm

dede wydaje mi się, że to nie jest powód do żartu. OSB mimo wszystko zachowuje jakieś schematy - i absolutnie nie bije uczniów i nie stosuje przemocy fizycznej. no chyba, że dla kogoś uderzenie w udo, brzuch, plecy, rękę jest przemocą. :roll:
dede - Nie Sie 29, 2010 4:19 pm

oj zbijam sie tylko, wiem przecież że już tego nie ma(poza niechlubnymi wyjątkami). ale to zabawne że ktoś pyta czy mocno, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, a jak nie za mocno to jeszcze można wytrzymać czy jak?
Cheryl - Nie Sie 29, 2010 7:10 pm

Wydaje mi się, że można wytrzymać. Osobiście nie jestem zwolenniczką głaskania na tańcu. Sala to miejsce pracy.... wiadomo, że nie wolno uczniów bić, ale zdarzają się mocniejsze uderzenia.
Zdarza się także 5 odcisków paznokci na plecach - nie życzę nikomu ;)

dede - Pon Sie 30, 2010 9:42 am

mocniejsze uderzenia czyli?ja rozumiem że to jest praca z ciałem i czasem trzeba ucznia poprawić, docisnąć czy cokolwiek innego, ale moim zdaniem jest różnica pomiędzy czymś takim a wyżywaniem się, jak np. te paznokcie. współczuję, koleżanka też opowiadała mi jak jej nauczycielka przejechała swoimi dłuugimi paznokciami po plecach bo nie "trzymała". mama zrobiła aferę jak to zobaczyła. osobiście myślę że jakbym zobaczyła coś takiego u mojego dziecka to nie wiem czy ta nauczycielka dalej by pracowała...
Cheryl - Pon Sie 30, 2010 2:58 pm

Trudno zmierzyć siłę uderzenia.. ale powiedzmy, że takie kiedy zostaje przez chwilę czerwony delikatny ślad..
Ja też kiedyś miałam 5 pięknych śladów i osobiście się z tego śmiałam. A potem już się nauczyłam o tych plecach pamiętać.
I to jest podejście hobbystyczne do baletu w Polsce o czym pisał milton :roll:

Nataszaa - Pon Sie 30, 2010 3:03 pm

Cheryl, a mogłabyś zacytować wypowiedź miltona, bo nie mogę znaleźć. :roll:
Cheryl - Pon Sie 30, 2010 3:07 pm

Ostatnio przeglądałam nie pamiętam już w jakim to było temacie. Ale właśnie napisał, że dla wielu tancerzy balet jest dodatkiem do życia, a nie całym życiem. O tańcu myśli się cały czas to jak nałóg i można dla niego wiele poświęcić.

Coś w tym stylu. I popieram oraz podpisuję się pod tym rękoma i nogami.

dede - Pon Sie 30, 2010 9:57 pm

Cheryl napisał/a:
Trudno zmierzyć siłę uderzenia.. ale powiedzmy, że takie kiedy zostaje przez chwilę czerwony delikatny ślad..
Ja też kiedyś miałam 5 pięknych śladów i osobiście się z tego śmiałam. A potem już się nauczyłam o tych plecach pamiętać.
I to jest podejście hobbystyczne do baletu w Polsce o czym pisał milton :roll:


uważasz że jak ktoś nie godzi się na przemoc to ma hobbystyczne podejście do baletu? uważasz że dla baletu można dzieciom wbijać paznokcie albo zostawiać szramy na ciele?
to nie jest hobbystyczne podejście tylko zdrowe podejście, bez jakiegoś cielęcego myślenia, że jak się komuś nie przejedzie paznokciami po plecach to nie będzie o nich pamiętać.

Cheryl - Wto Sie 31, 2010 6:53 pm

są pewne subtelne granice, które wierz mi przy zdrowym rozsądku można wyczuć i nikomu nie dzieje się krzywda.
dede napisał/a:
jak się komuś nie przejedzie paznokciami po plecach to nie będzie o nich pamiętać.

wierz mi, że jeśli nie ma innej metody to po tej powinien pamiętać.

Lienka - Sro Wrz 01, 2010 10:13 am

Cheryl, więc cel uświęca środki?
dede - Sro Wrz 01, 2010 4:40 pm

cheryl-pewnie że są subtelne różnice, pisałam o tym wcześniej że balet-taniec to praca z ciałem i wiadomo że czasem trzeba ucznia "dotknąć", poprawić, docisnąć czy cokolwiek innego, co jak piszesz w odpowiednim wydaniu przemocą nie jest.
jeśli nie ma innej metody- problemem niektórych nauczycieli jest to że nie znają innej metody, albo nie chcą poznać bo są święcie przekonani że ta metoda jest fantastyczna i skuteczna:D

Cheryl - Czw Wrz 02, 2010 7:30 pm

Lienka napisał/a:
Cheryl, więc cel uświęca środki?


Wydaje mi się, że w tym zawodzie tak.

Nataszaa - Czw Wrz 02, 2010 7:44 pm

Te metody mają przygotować tancerza na trudny taneczny świat w którym kilkanaście godzin poświęca się na treningi, gdzie trzeba walczyć o rolę i uznanie, gdzie pewne kanony piękna narzucają styl życia i wygląd. Nauka w szkole baletowej do tego przygotowuje, moim zdaniem. :roll:
SYJKA - Sob Wrz 04, 2010 10:10 pm

A ja wam powiem, że wolę dostac po tyłku czy nodze, niż żeby np. pedagog skomenotwał mnie niezbyt życzliwie przy całej klasie. Tak, że mam ochotę zniknąc. ;)
Nataszaa - Nie Wrz 05, 2010 10:39 pm

"- Za moich czasów chłopcy w szkołach baletowych byli bardziej bici, u nas to było normą. Trzeba było otrząsnąć się i iść dalej. Właściwie to ja się nauczycielom tak bardzo nie dziwię. Gdyby nie było tresury, nie byłoby takiej mobilizacji. Zresztą, ile razy można powtarzać tę samą uwagę? - mówi Grzegorz Cecherz, solista baletu Opery Nova."

Cytat stąd.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group