www.balet.pl
forum miłośników tańca

BALET - Praktyka - O czym myslicie, kiedy tanczycie na scenie?

Ariodante - Pią Maj 06, 2005 7:23 pm
Temat postu: O czym myslicie, kiedy tanczycie na scenie?
Przepraszam za wscibskie pytanie, ale zawsze mnie to intryguje, kiedy ogladam balet. O czym mysla tancerze podczas wystepu? W jaki sposob pilnuja siebie, by nie "wyskoczyc" z choreografii, by nagle nie znalezc sie w niewlasciwym miejscu sceny. Czy sprawny wystep to tylko kwestia dobrego przygotowania roli, wytworzenia wlasciwych odruchow i zapamietania krokow, czy tez trzeba caly czas w myslach liczyc, analizowac etc. A moze wystarczy dobrze przysluchiwac sie muzyce, ktora "podpowiada" kroki i uklady?

Pozdrawiam,
I.

Kasia G - Pią Maj 06, 2005 7:35 pm

Świetne pytanie, ja nie wiem, ale zapytam kompetentne osoby:)
Joanna - Pią Maj 06, 2005 7:57 pm

Nie wiem jak to jest w balecie, ale podejrzewam, że nie inaczej niż w innych rodzajach tańca ;)

Na scenie nie ma już miejsca na liczenie, a przynajmniej nie głośne czy nawet pod nosem. Oczywiście, jeśli jest coś trudniejszego rytmicznie czy trzeba wykonać ileś powtórzeń, to wtedy się liczy w myślach. Ale generalnie to myśli się o tym, co chce się 'powiedzieć', z czym się wychodzi na scenę. Czasami się myśli o tym, żeby poczuć w ciele jakąś - nie wiem jak to nazwać - energię, stan ;) Chodzi o to, żeby nie wykonywać suchych ćwiczeń gimnastycznych, ale żeby ten ruch miał jakąś jakość (bo ten sam gest można wykonać na dziesiątki sposobów, które zresztą mogą charakterystyczne dla określonej techniki tańca).

Nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem analizować. Generalnie scena bywa pełna niespodzianek, i trzeba mieć cały czas alert na to, co się dzieje wokół. Nie być tylko zamkniętym na sobie i myśleć o tym, co się robi, ale też o tym, co robi właśnie partner, i w ogóle co się dzieje na scenie. Bo może dziać się różnie. Czasami zdarza się komuś pomylić choreografię, czy zapomnieć jakiś fragment, wtedy trzeba po prostu szyć :) Albo coś się zrobi z muzyką (np. się zatnie), czy rekwizytem [brr, aż mnie ciarki przechodzą, jak piszę o tych czarnych scenariuszach ;) ].

Sama muzyka faktycznie bardzo pomaga, ale to chyba na zasadzie odruchu Pawłowa. Wystarczy, że się słyszy początek, a ciało samo idzie tak, jak się nauczyło na próbach.

Generalnie na scenie myśli się jednocześnie i o roli, i o tym, co jest poza nią. Tak jak w każdym innym rodzaju teatru :)

sfra - Pią Maj 06, 2005 8:45 pm

Ja zawsze, czy to w balecie, czy w spektaklu dramatycznym, staram sie maksymalnie skupić na tym, co chce przekazać, bo ruch bez emocji nie ma wielkiego wyrazu scenicznego...
Joanna - Pią Maj 06, 2005 8:54 pm

sfra napisał/a:
bo ruch bez emocji nie ma wielkiego wyrazu scenicznego...


Poprawka: nie ma żadnego wyrazu scenicznego ;)

Nefretete - Pią Maj 06, 2005 8:56 pm

Kiedys znajomy tancerz opowiadal mi, ze zazwyczaj nie liczy, ale wlasnie kieruje sie muzyka, choc podkreslil, ze sa spektakle, gdzie bez liczenia ani rusz, niewazne czy tanczy to 5 czy 50 raz.
sfra - Pią Maj 06, 2005 9:03 pm

Masz racje Joanno! Bo cóz po doskonałej technice, jak jest się pustym jak Kanion Kolorado...

Tutaj nasuwa się ciekawe pytanie co ważniejsze...

Joanna - Pią Maj 06, 2005 9:14 pm

sfra napisał/a:
Masz racje Joanno! Bo cóz po doskonałej technice, jak jest się pustym jak Kanion Kolorado...
Tutaj nasuwa się ciekawe pytanie co ważniejsze...


Trochę bardziej mówiąc o znaczeniu emocji miałam na myśli teatr dramatyczny, bo w sumie w balecie emocje nie są podstawą pracy tancerza, odwrotnie niż w przypadku aktora. Tancerz najpierw ma kroki, dopiero później coś tam sobie dodaje.
Technika to rzemiosło, a to, co jest ponad, to dopiero jest artyzm.
A scena jak powszechnie wiadomo ma trochę większe wymagania niż popis...

Pozwolę sobie tylko przytoczyć pewien cytat pewnego pana :) :
Sztuka jest jak drabina Jakubowa, po której szczeblach mogą schodzić aniołowie. Trzeba jednak, aby szczeble drabiny były zrobione dobrze, żeby były najwyższej rzemieślniczej jakości.

Ariodante - Pią Maj 06, 2005 9:21 pm

No wlasnie: w jaki sposob osiagacie owo skupienie, potrzebne do wyrazenia emocji? W koncu emocje mozna wyrazac takze ruchem spontanicznym, a my tutaj mowimy o tancu bardzo sformalizowanym, jesli tak moge nazwac choreografie klasyczna. Mam juz za soba te lata, kiedy wierzylam w boska moc artystow ;-) , dzis wiem, ze sprawy warsztatowe sa niemniej wazne od scenicznego geniuszu. Taniec klasyczny wymaga przeciez tak ogormnego nakladu pracy, takze podczas przedstawienia, wiec nie wierze, ze kazdy wystep sklada sie jedynie z tego, jak przekazac emocje ruchem. Balet to przeciez takze kontrolowanie emocji! Wiele elementow choreografii opiera sie na symetrii, na liczbie, na geometrii i dla osiagniecia pozadanego efektu musza byc wykonane poprawnie w kazdym szczegole. W adagiu z roza w "Spiacej krolewnie", Aurora musi pamietac o takich "drobiazgach" jak liczba piruetow przy kazdym z zalotnikow (przy pierwszym jeden, przy drugim dwa etc.), Odylia o swoich fouetes - to tylko przyklady. A w przypadku mezczyzn, kazdy niemal atletyczny popis solowy opiera sie na liczbie powtorzen danego elementu choreografii. W czysto popisowych numerach nie chodzi o pokazanie "emocji" (ktore zaawsze do pewnego stopnia przekazuje sama choreografia), ale o widowisko, co podkreslaja sami tancerze (i co jest jednym z powodow, dla ktorych nie przepadaja za rolami popisowymi, bo nie daja im mozliwosci "zagrania" roli). W takich chwilach na pewno nie obywa sie bez liczenia lub przynajmniej sledzenia sceny tak, by "wyladowac" w odpowiednim miejscu. I jestem pewna, ze kazdy tancerz ma jakas swoja "technike skupienia", ktora pozwala mu wykonac elementy choreografii nie tylko prawidlowo, ale takze z dusza.

Pozdrawiam, I.

sfra - Pią Maj 06, 2005 9:31 pm

Joanna napisał/a:

Pozwolę sobie tylko przytoczyć pewien cytat pewnego pana :) :
Sztuka jest jak drabina Jakubowa, po której szczeblach mogą schodzić aniołowie. Trzeba jednak, aby szczeble drabiny były zrobione dobrze, żeby były najwyższej rzemieślniczej jakości.


Nie "pewnego pana", ale naszego mistrza!!! Moja mama była w LABORATORIUM Grota i czasem mi opowiada conieco:)

Kasia G - Pią Maj 06, 2005 9:32 pm

A jednak nawet w wariacji (popisie) chodzi o emocje i to rózni dobrych technicznych wykonawców od ludzi którzy tańczą załym sobą. Każda wariacja męska ma zwykle wyrażac radość (miłość, zakochanie) i jesli tancerz nie jest tym przejety i owładnięty to będzie to widać że tylko wykonuje figury. A powinien cieszyć się tańcem - wtedy przekaże odpowiednią emocję.
tancerze skupiaja sie przed wystepem bardzo różnie - mozna to chyba porównac do przygotowania się do jakiegos ważnego egzaminu przez każdego z nas. jeden jest na zewnatrz niby to odprężony, może rozmawiać, żartowc, ale tam w srodku już się "zbiera" w sobie, inny ucieka w kąt, milczy, zamyka oczy, przypomina sobie fragmenty choreografii, głeboko oddycha. Jedni starają sie zapomniec że ktos ich oglada, inni na odwrót - potrzebują świadomości dla kogo wychodzą na scenę. itd

Ponownie Armida - Pią Maj 06, 2005 10:01 pm
Temat postu: Myśli
A ja zazwyczaj wychodze na scene i nie myśle. Tzn. nie chodzi mi o to że "nie myśle", tylko, że jak już jestem po milionach prób, to wychodząc na scenę nogi tańczą same. Nie myślę o tym co jest za chwile, to się robi samo. Nie umiem tego wytłumaczyć. Ale jeżeli to jest jakiś wyjątkowy występ, to zawsze wracam do jednej jedynej myśli.... od 3 roku życia mam styczność z baletem i jak ktokolwiek pytał mnie "Kim będziesz w przyszłości?" to ja zawsze mówiłam, że baletnicą. Jak dostałam się do szkoły baletowej to byłam najszczęśliwszym dzieckiem na Ziemi i jak teraz wychodzę na scenę (wtedy kiedy myślę :wink: ), to jestem szczęśliwa, że robie to, o czym marzyłam praktycznie od zawsze. Czasami siadam na łóżku z kubkiem gorącej herbaty, w kompletnej ciszy i myślę sobie, że mimo tego co mnie czasami przykrego spotyka w szkole, czego muszę sobie czasmi odmówić albo poświęcić to jestem szczęśliwa-tak po prostu, zwyczajnie szczęśliwa.
Lupus - Sob Maj 07, 2005 1:16 am

Mam czasem występy z tancerzami. Na premierze - maksymalna koncentracja! W kolejnych jednak spektaklach większość osób pozwala sobie na odrobinę swobody. W pewnym momencie pamięć mięśniowa robi swoje i pod koniec trasy koncertowej ludziom zaczyna się zwyczajnie nudzić... Wtedy najczęściej powstają różne dowcipy, którymi wykonawcy częstują się wzajemnie - celem "urozmaicenia" sobie kolejnego przedstawienia :)
aankaa_baletnica=) - Sob Maj 07, 2005 1:41 pm

Zgadzam się z Armidą.
Ja przed wejściem na scenę przypominam sobie co kiedy mam robic, gdzie stac itp. Ale na scenia to poprostu tańczę, nogi same tańczą i tylko myślę, żeby dobrze wszystko zrobi i się uśmiechac :D \no i niczego nie pomylic........

Joanna - Sob Maj 07, 2005 2:46 pm

Ariodante napisał/a:
No wlasnie: w jaki sposob osiagacie owo skupienie, potrzebne do wyrazenia emocji? W koncu emocje mozna wyrazac takze ruchem spontanicznym, a my tutaj mowimy o tancu bardzo sformalizowanym, jesli tak moge nazwac choreografie klasyczna. Mam juz za soba te lata, kiedy wierzylam w boska moc artystow ;-) , dzis wiem, ze sprawy warsztatowe sa niemniej wazne od scenicznego geniuszu. Taniec klasyczny wymaga przeciez tak ogormnego nakladu pracy, takze podczas przedstawienia, wiec nie wierze, ze kazdy wystep sklada sie jedynie z tego, jak przekazac emocje ruchem. Balet to przeciez takze kontrolowanie emocji! Wiele elementow choreografii opiera sie na symetrii, na liczbie, na geometrii i dla osiagniecia pozadanego efektu musza byc wykonane poprawnie w kazdym szczegole. W adagiu z roza w "Spiacej krolewnie", Aurora musi pamietac o takich "drobiazgach" jak liczba piruetow przy kazdym z zalotnikow (przy pierwszym jeden, przy drugim dwa etc.), Odylia o swoich fouetes - to tylko przyklady. A w przypadku mezczyzn, kazdy niemal atletyczny popis solowy opiera sie na liczbie powtorzen danego elementu choreografii. W czysto popisowych numerach nie chodzi o pokazanie "emocji" (ktore zaawsze do pewnego stopnia przekazuje sama choreografia), ale o widowisko, co podkreslaja sami tancerze (i co jest jednym z powodow, dla ktorych nie przepadaja za rolami popisowymi, bo nie daja im mozliwosci "zagrania" roli). W takich chwilach na pewno nie obywa sie bez liczenia lub przynajmniej sledzenia sceny tak, by "wyladowac" w odpowiednim miejscu. I jestem pewna, ze kazdy tancerz ma jakas swoja "technike skupienia", ktora pozwala mu wykonac elementy choreografii nie tylko prawidlowo, ale takze z dusza.

Pozdrawiam, I.


Po to są próby, żeby się nauczyć choreografii i różnych sytacji scenicznych.
Poza tym muzyka pomaga. No a przede wszystkim ciało pamięta, i to nawet lepiej niż głowa (zresztą tak wszędzie, nie tylko w tańcu, a również w teatrze dramatycznym - vide znaczenie impulsów w met. Grotowskiego).

Wcześniej już to pisałam - na scenie myśli się jednocześnie i o roli, i o tym, co jest poza nią. Aktor czy tancerz nie zamyka się tylko w sobie, w swojej postaci, tylko cały czas uważa, co się dzieje na scenie.

I nie rozumiem pytania "jak osiągnąć to skupienie....?". Jak to jak? Skupiasz się i tyle. Żadna filozofia :)

sari - Sob Maj 07, 2005 3:41 pm

Ja występując na scenie myślę o tym, co mam zaraz zrobić, bowiem zdarzyło mi się parę razy, że się po prostu zamyśliłam i nie wiedziałam, "co się dzieje". Na szczęście zawsze szybko powracałam do rzeczywistości, nigdy nie pozwoliłam sobie na panikę- na to nigdy nie można sobie pozwolić. Pomijając oczywiście pewne fragmenty, które mam tak zakodowane, że niewiele muszę podczas nich myśleć- nogi i ręce po prostu same tańczą, bo doskonale znają kroki, pozy i muzykę, są również te bardziej skomplikowane, przy których po prostu nie mogę ot tak odpłynąć...
Ariodante - Sob Maj 07, 2005 5:36 pm
Temat postu: Taniec klasyczny i emocje
Dzieki serdeczne za fascynujace wypowiedzi!

Ja sie troche wzbraniam przed porownywaniem teatru dramatycznego (czy nawet opery) do tanca klasycznego (bo tylko o t.klasyczny mi tutaj chodzi). Nie odbierajac nic spiewakom czy aktorom - sa to profesje, ktorych mozna sie nauczyc "z doskoku", nawet w poznym wieku, majac oczywiscie talent. Nie wymagaja zmudnej pracy od szczeniecych lat. Tak aktor jak i spiewak maja na scenie do dyspozycji takie narzedzia jak slowo i naturalny gest, ktorymi posluguja sie na co dzien w zyciu (no, moze z wyjatkiem spiewakow, ktorzy musza spiewac w obcych jezykach, ktorych nie znaja, ale pomylki latwo zakamuflowac, tym bardziej, ze niewielu sluchaczy i tak sie w nich zorientuje). To cos zupelnie innego niz sformalizowany i abstrakcyjny jezyk klasycznej choreografii.

Rozumiem wiec, ze istnieje cos takiego, jak "pamiec miesniowa" czy "pamiec ciala". To sa juz jakies konkrety. Ale sadzac z wypowiedzi kilku osob, to nie zawsze wystarczy i sa elementy choreografii, ktore wymagaja dodatkowego skupienia. Domyslam sie, ze im bardziej doswiadczony i obyty ze scena (i z konkretnym utworem) tancerz, tym swobodniej tanczy, wiedziony "pamiecia ciala". A doskonale opanowanie warsztatowe pozwala na skupienie sie na estetycznej stronie tanca i na "przekazie emocji", jak podkreslila Joanna. Ale wlasnie jak to z tymi emocjami jest? Tancerze roznia sie od siebie tak jak roznia sie "zwykli" ludzie - jedni sa bardziej "uczuciowi", nie maja problemow z obnazaniem swych emocji (np. Muchamiedow czy Plisiecka), inni zas sa powsciagliwi i przekazuja emocje tanca choreografia, a nie usmiechem lub smutkiem na twarzy (wielu tancerzy rosyjskich). W jednej z rosyjskich "szkol" obowiazywal wrecz zakaz okazywania emocji na twarzy - uwazano, ze od pokazywania emocji jest choreografia. Jakze ja sie kiedys nudzilam na niektorych, skadinad doskonalych (dzis to wiem ;-) ) przedstawieniach, gdzie taniec byl perfekcyjny, ale twarze tancerzy kamienne, z leciutkim "baletowym" usmieszkiem uzywanym do wszystkiego. A dzis, w tym "przeemocjonalizowanym" swiecie ;-) , gdzie liczy sie przede wszystkim "wyrazanie siebie", zaczelam doceniac ow dystans i nawet te kamienne twarze, poniewaz zrozumialam, ze sa elementem "techniki". Zreszta kamienna twarz nie musi oznaczac braku emocji.
Jak to jest z wyrazaniem emocji i przkeazywaniem "ducha roli" w balecie klasycznym wedlug Was?

Pozdrawiam, I.

Filip - Sob Maj 07, 2005 8:15 pm

w czasach kiedy wychodziłem na scenę przestawałem myśleć co robić, czy co mam przekazać. Próbowałem poprostu stać się tym kogo tańczę... starałem się wyłączyć moje ja prywatne i "podłączyć" pod myślenie bohatera... nie myślałem o tym co tańczę tylko kim jestem. Czasem by stać się np. bardziej agresywny gdy grałem złą postać to sypałem w myslach różnymi złymi tekstami pod adresem partnerki... zdarzało się jednak, że musiałem myśleć i o tym co robię zwłaszcza gdy tańcząc jedną z wariacji poobcierałem sobię lewą stopę i kolano od amortyzowania lądowania ze skoku na kolano. bół przypominał mi o tym by szukac nowych form amortyzacji a dodatkowo by widz nie widział, że mnie boli... Generalnie jednak na scenie zwłaszcza w balecie nie można już być sobą... ja zostaje za kulisami... widz ma widzieć postać
Joanna - Sob Maj 07, 2005 9:20 pm
Temat postu: Re: Taniec klasyczny i emocje
Ja nie porównuję tych sztuk, a wybieram tylko elementy wspólne. Występ to jest występ, obojętnie co się robi (bo zazwyczaj robi się to, co się umie najlepiej). Występowałam i w spektaklach teatru dramatycznego, i tanecznych (współczesny i nowoczesny), w pantomimie, zdarzyło mi się nawet wyjść ze śpiewaniem. Pomimo różnic między tymi wszystkimi dziedzinami jest jednak coś, co je łączy, a co jest bezpośrednio związane z byciem na scenie (nawet jeśli się nie gra roli).

Pokazywanie emocji niekoniecznie musi się wiązać z mimiką twarzy. Wystarczy samo ciało, jakość ruchu (np. ja w pantomimie byłam uczona, żeby zachowywać neutralną twarz, a wszystko wyrażać ciałem, które przecież i tak trzeba mieć całe napięte).

Filip dobrze powiedział, że nie myśli się 'o w tym miejscu przekażę to i to', tylko po prostu staje się daną postacią.

Gość - Nie Cze 26, 2005 6:49 pm
Temat postu: Re: Taniec klasyczny i emocje
Szczerze mówiąc to trudno powiedzieć o czym się myśli...o ruchach...ale nie tak że co będzie nastęne i co będzie dalej bo to rozprasza...liczy się przede wszystkim to co sie robi w danej chwili i danym momencie :)
sisi - Nie Cze 26, 2005 7:17 pm

Filip napisał/a:
Próbowałem poprostu stać się tym kogo tańczę... starałem się wyłączyć moje ja prywatne i "podłączyć" pod myślenie bohatera... nie myślałem o tym co tańczę tylko kim jestem.(...) ja zostaje za kulisami... widz ma widzieć postać


zgadzam sie z filipem. to nie moze byc zagranie roli kogos tam tylko trzeba stac sie ta postacia. a jesli chodzi o skupienie to eee no nie wiem, a jak ty sie skupiasz Ariodante jak czytasz ksiazke? skupiasz sie i juz. :)

kiedys moja instruktorka opowiadala mi anegdotke od slawnym tancerzu (zapomnialam ktorym), ktory mial sie wcielic w postac szalenca - trudna rzecz, zeby to wypadlo w miare naturalnie. spektakl sie odbyl, tancerz dostal oklaski. za kulisami koledzy z zespolu go zaczeli pytac: co zrobil, ze tak cudownie udalo mu sie wejsc w role, jak jeszcze nigdy na probie,o czym myslal, jak to bylo. tancerz odpowiedzial: "no coz, szczerze mowiac to znastanawialem sie co zjesc na kolacje..."
mozna i tak... :lol: :lol: :lol:

Tranquility - Nie Cze 26, 2005 8:38 pm

hihi, niezłe sisi :D :D

a o czym ja myślę... nie wiem sam... nie wiem czy myślę o czymkolwiek... po prostu gram... a to jest taki wyjątkowy stan, który mnie cały czas bardzo fascynuje... :D :D

ja zawsze przed spektaklem czy innym występem muszę się wyciszyć, posiedzieć w samotności... czasem się kładę na scenie przykłądam ucho i słucham co ona mi mówi ;) (tajemnica), czasem siadam na widowni... to zależy... :D

nika - Nie Cze 26, 2005 8:56 pm

nie potrafiłabym powiedzieć o czym myslę...nawet tego nie pamietam,są tak duże emocję podczas występu,to jest zupełnie inny swiat wtedy na scenie..Cudowne uczucie.NA PEWNO nie myślę o krokach :wink: Nogi tańczą już same,a ja tylko czerpię radość z tego co robię.
Ale trema zawsze jest.Właśnie wczoraj miałam koncert w wawskim Teatrze na Woli...nerwy okropne,ale ociupinka wina pomaga się uspokoić :wink: Czy Wy też tak macie przed występami???moze powinniśmy w ogóle oddzielny wątek załozyć o tremie i co z nią zrobić:)?
Buziaki!!!

sisi - Nie Cze 26, 2005 9:33 pm

a propo kladzenia sie na scenie... kiedy tylko znajde sie na scenie sama, z pusta widownia, kiedy juz nawet sprzataczka pojdzie do domu, natychmiat zaczynam miec takie dziwne uczucie jakby mogla niemal dotknac przestrzen wokol siebie. podloga i sciany niemal krzycza pustka i jedyna rzecz ktora moze na to zaradzic jest zaczac tanczyc... cisza jest wtedy taka inspirujaca! w takiej chwili nie moge sie powstrzymac i zaczynam improwizowac albo tanczyc kombinacje z lekcji, cokolwiek! cudowne uczucie! wtedy jest sie nieskrepowanym wiec wszystko wychodzi najlepiej, tworza sie najpiekniejsze choreografie.
raz tylko mialam taka sytuacje, ze wyszlam na pusta scene i zaczelam improwizowac i tak po ok 10 min ktos kichnal... okazalo sie ze jeden z tancerzy teatru zostal na chwile na widowni i podgladal co ja robie. to bylo okropne uczucie, jakby ktos zajrzal na chwile do mojego "sekretnego pudelka". ucieklam. :)

Tranquility - Nie Cze 26, 2005 9:40 pm

oj, ja też uwielbiam takie chwile samotności... ;) to jest cudowne... móc tańczyć przed wyimaginowaną widownią, albo zupełnie dla siebie... też tam miewam często... to chyba typowe u tancerzy... a może tylko u tych z pasją ?? ;)
uleczka - Nie Cze 26, 2005 10:37 pm

Ja zawsze przed próba generalna przychodzę dużo duzo wczeniej przedwszytskimi i tańcze swoje układy....albo wymyslone na bieżąco
(ponownie) Armida - Pon Cze 27, 2005 1:16 pm
Temat postu: -
U mnie to zależy od przedstawienia, humoru itd., ale raz przychodzę 3 godziny przed spektaklem, a raz 30 minut. Nie lubie się też specjalnie przygotowywać do występu. Jak patrzę czasami na dziewczyny (niekoniecznie zawodowe tancerki), które udają, że wszystko jest w porządku, rozgrzewają się, itd., a tak naprawdę zżera (zrzera?) je trema i nerwowo kręcą stopami, to uśmiech pojawia mi się na ustach. Dlaczego niektórzy wstydzą się okazywać emocje? Oczywiście, czasmi faktycznie nie czuje się żadnego stresu, ale jak jest, to po co go ukrywać? Sama, bezpośrednio przed wejściem na scene, "macham" jeszcze stopami, ale marzy mi się (nie weim dlaczego), żeby wejść na scene z biegu. Np. całkiem przypadkiem (ale naprawdę przypadkiem) spóźnić się na spektakl i wpaść na scenę w ostatniej chwili przed własnym wejściem. Przyśpieszony oddech (no bo wszystko na szybko), adrenalina, strach, że się nie zdąży. Zdarzyło Wam się kidyś coś takiego?
Pozdrawiam

Tranquility - Pon Cze 27, 2005 1:53 pm

nie, nie zdarzyło się... i unikam takich sytuacji... po co dodatkowo się denerwować przed spektaklem... :roll: :roll: :? :?

nie lubisz przygotowywać się do występu ?? Czy to znaczy, że nie lubisz trenować przed występem czy np. robić makijażu itd. a poza tym myślę, że rozgrzewka jest obowiązkowa przed spektaklem... :roll: :roll: :o :o

Joanna - Pon Cze 27, 2005 2:15 pm

Każdy inaczej reaguje na tremę, jeden się wtedy wycisza, a drugi odwrotnie... Ale im więcej razy się występuje, tym ta trema jest mniejsza i inna, bardziej mobilizująca (oczywiście dużo zależy też od samego występu - miejsca, okazji, etc.). Ale z biegiem czasu każdy znajduje jakiś swój własny sposób na jej opanowanie.

Co do spóźnienia się na występ - tak, zdarzyło mi się wyjść na scenę trochę'z biegu', bo się np. zagapiłam i za długo sobie gdzieś łaziłam albo siedziałam w łazience i poprawiałam makijaż, tudzież piłam kawę ;) . Ale tak jest trudniej, bo trzeba wtedy umieć bardzo szybko się skoncentrować.

uleczka - Pon Cze 27, 2005 4:36 pm

Ja raz nie zdążyłam do końca dowiązać gorsetu ale chyba mało kto zwrócił uwage na niedowiązane kilka dziurek na plecach...Stres niesamowity... Ja wole się niespóxniac, bo jak sie okaże ze cos nie gra to jest czas na poprawki, a na tremę najlepsza jest czekolada :wink:
(ponownie) Armida - Pon Cze 27, 2005 4:38 pm
Temat postu: -
No właśnie, szybko się skoncentrować. Złapac wszystkie myśli. Nie panikować. Ciekawi mnie czy byłabym do tego zdolna...

Nie, Tranquality. Nie poweidziałam, że nie lubie się przygotowywać, tylko, że nie lubie się SPECJALNIE przygotowywać :wink: . Chodzi mi o przesadne ćwiczenie. Coś na zasadzie starania się na ostatnią chwilę. Jeżeli w ciągu 2 miesięcy nie wypracowałam jakiegoś elementu, to bez sensu będzie przyjście na salę 5 godzin wcześniej w celu "a nóż wyćwiczę to teraz". To bez sensu. Można się jeszcze nabawić jakiejś kontuzji, albo nadwyrężć mięśnie, a przed samym przedstawieniem nikomu to nie potrzebne. Z resztą trening przed spektaklem nie podlega dyskusji. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym przyjść do opery, przebrać się i iść tańczyć. Nawet nie chce myśleć co by to było przy "zimnych" mięśniach, nierozgrzanych stawach,... nie, nie, nie, nie będę o tym nawet myśleć. Bardzo mile jednak myślę zawsze o drugim typie przygotowywania się (wspomniałeś o nim z resztą). Mam tu na myśli, charakteryzację itd. Makijażystka, perukarnia, magazyn kostiumów. Sama przyjemność. Uwieńczenie ciężkiej pracy :D . Nie wiem tylko jak się do tego podchodzi, jeżeli tańczy się tę samą rolę 156 raz, bo nie zdarzyło mi się jeszcze. No ale może jak będzie jakieś tournee dookoła świata, to uda mi się 156 razy zatańczyć 7 łabędza w 5 rzędzie :wink: . Wtedy na pewno będę wiedzieć :D .

A jakie wam się zdarzyły "wpadki" na scenie? Mnie osobiście zsunęła sie tylko chustka z głowy (została na ramionach), ale mam bardzo zdolne koleżanki :twisted: . Jednej spadła halka, drugiej rozwiązała się baletka i tańczyła z jedną (dobrze, ze nie pointa, bo byłoby to bardziej widoczne), następnej rozpięła się i spadła do połowy paczka (do tej pory nie wiadomo jak to się stało, że nie była zaszyta - bo nie wiem jak u Was, ale my fastrygujemy haftki przy partnerowaniu), koledze natomiast, na chwilę przed wejściem, zrobiła się dziura w trykotach, nie było czasu na szycie, więc chwycił jakiś smar, który stał w "kieszeni" i wysmarował sobie nim nogę (po dziurze nie było sladu). Były u Was takie sytuacje?

Pozdrawiam

sfra - Pon Cze 27, 2005 10:37 pm

Powstała nowa ciekawa myśl o śmiesznych sytuacjach ze sceny. Dlatego
postanowiłem ją umieścić w osobnym wątku "śmieszne sytuacje ze sceny"


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group